Pokolenie wyżu depresyjnego

Okładka książki Pokolenie wyżu depresyjnego Michał Tabaczyński
Okładka książki Pokolenie wyżu depresyjnego
Michał Tabaczyński Wydawnictwo: Wydawnictwo Ha!art publicystyka literacka, eseje
332 str. 5 godz. 32 min.
Kategoria:
publicystyka literacka, eseje
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Ha!art
Data wydania:
2019-11-27
Data 1. wyd. pol.:
2019-11-27
Liczba stron:
332
Czas czytania
5 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365739803
Średnia ocen

6,4 6,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Znak nr 809 (10/2022) Zuzanna Bartoszek, Wojciech Bonowicz, Diana Dąbrowska, Ewa Drygalska, Łukasz Fyderek, Olga Gitkiewicz, Dominika Kozłowska, Piotr Oczko, Janusz Poniewierski, Michał R. Wiśniewski, Dariusz Rosiak, Dominika Słowik, Filip Springer, Michał Tabaczyński, Henryk Woźniakowski, Redakcja Miesięcznika ZNAK, Michał Zabdyr-Jamróz
Ocena 8,0
Znak nr 809 (1... Zuzanna Bartoszek, ...
Okładka książki Fabularie nr 2 (23) 2020 Jurij Andruchowycz, Beata Patrycja Klary, Michał Krawczyk, Małgorzata Lebda, Maciej Melecki, Paweł Nowakowski, Marcin Podlaski, Amelia Pudzianowska, Redakcja magazynu Fabularie, Michał Tabaczyński, Michał Trusewicz, Magdalena Urbańska, Jarek Westermark, David Zábranský, Katarzyna Zwolska-Płusa
Ocena 4,8
Fabularie nr 2... Jurij Andruchowycz,...
Okładka książki Socjologia literatury. Antologia Grzegorz Jankowicz, Michał Tabaczyński
Ocena 7,0
Socjologia lit... Grzegorz Jankowicz,...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,4 / 10
71 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
98
11

Na półkach:

Momentami nużąca, momentami fascynująca. Na pewno nie na jeden wieczór; trzeba sobie porcjować dawki tej deprechy. Od strony koncepcyjnej – świetna.

Momentami nużąca, momentami fascynująca. Na pewno nie na jeden wieczór; trzeba sobie porcjować dawki tej deprechy. Od strony koncepcyjnej – świetna.

Pokaż mimo to

avatar
420
265

Na półkach:

Śmiechłam na finiszu - poziom egzaltacji i emfazy autora (który szwedzkiego akurat, niestety, nie opanował) to również swoisty wyż. Koncept mocny. Depresyjne poranki, kolacje i bilanse. Depresyjne korki, w których się nic nawet nie napisze. A jednak przede wszystkim depresyjna nuda, demaskująca tutaj głównie depresję narcystyczną.

Śmiechłam na finiszu - poziom egzaltacji i emfazy autora (który szwedzkiego akurat, niestety, nie opanował) to również swoisty wyż. Koncept mocny. Depresyjne poranki, kolacje i bilanse. Depresyjne korki, w których się nic nawet nie napisze. A jednak przede wszystkim depresyjna nuda, demaskująca tutaj głównie depresję narcystyczną.

Pokaż mimo to

avatar
45
11

Na półkach:

Nie czytałem wcześniejszej eseistyki Tabaczyńskiego, ani "Legend ludu...", ani "Widoków na ciemność", ale w ostatnich latach autor dał się poznać przede wszystkim jako radykalny krytyk rodzimych wydań Davida Fostera Wallace'a. Był tam przede wszystkim ideowo zapalonym, uważnym krytykiem przekładu, anglistą, znającym się na rzeczy.

Eseje z "Pokolenia..." to coś innego, jakiś nowy rodzaj narcystycznej, roztkliwiającej się krytyki literackiej (paradoksalnie: w pozytywnym znaczeniu),który zdaje się czerpać z doświadczeń Knausgarda, z jego detalicznego opowiadania o własnym, nadwrażliwym i egotycznym zmaganiu się z codziennością (w podtytule jest przecież "biografia", chociaż to bardziej biografia pokolenia, czy - jak chce ironicznie motto - "kompletna biografia epoki").

Książka zbudowana jest jak rzetelny blog albo profil na instagramie, który przeprowadza przez kolejne pory dnia, czasem poetycko, czasem rozlewnie, zawsze w kontekście i w pobliżu dobrej literatury. Gdzieś w tle są "Przygody człowieka książkowego", bo Tabaczyński to taki człowiek książkowy – kompilator cytatów, Gdzieś jest też wyzwanie rzucone "Szczelinom istnienia", temu arcyesejowi chałupniczej filozofii lat 90. Efekt "wow" mają generować poetyzmy, kulawe wzruszki-heideggerki, na które łatwo się nabrać: "Daremnie – to jest refren przedświtu, tak jak jest nim to zawołanie: Czy to także jest sen?. To refreny tej piosenki, którą tak doskonale pamięta ciało na chwilę przed tym zmartwychwstaniem. Jedynym, w jakie da się uwierzyć: porannym". Obstawiam jednak, że jest w nie celowo wpisany też drugi biegun - efekt rozczarowania, bo "Pokolenie" to nie zbiór esejów o prześwitach egzystencji i epifaniach, tylko o huśtawce pragnienia i braku, o systemie nieskończonych obietnic i niedostrzegalnych przez z nikogo upadków.

W szerokiej perspektywie jest to oczywiście lokalny (polski) portret millenialsa z biblioteczką, spisany w uogólniającym trybie "as if", taka autoetnografia, w której książki i muzyka mówią o późnokapitalistycznej pętli na szyi. W szczegółach jest o Wallace'ie oczywiście, ale też o nieżyjącym już Marku Fisherze, B.S. Johnsonie, Stigu Dagermanie, książeczkach dla dzieci i depresyjnych płytach (nawet Kreator się załapał),o pracy w korpo i staniu w korkach, o małych rytuałach i wszechobecnej rutynie.

Tabaczyński opowiada ciekawe i przygnębiająco, tworzy jakąś wysysającą energię aurę. Z drugiej strony: uderza w obecną formę kapitalizmu, ale nawet z Marksem i Fisherem w ręku robi to jakoś bezpiecznie i niewyraźnie, bez pomysłu co dalej, bo zawsze najbliżej mu do esejów Blanchota i Pereca. Może np. wnikliwa lektura "Anty-Edypa" dorzuciłaby autorowi do tej z gruntu duchologicznej rozkminy jakąś opcję, coś ponad hipotezę: „I pewnie to po nas zostanie: ewidencje braków i deficytów.”. Ale i tak wartało.

Nie czytałem wcześniejszej eseistyki Tabaczyńskiego, ani "Legend ludu...", ani "Widoków na ciemność", ale w ostatnich latach autor dał się poznać przede wszystkim jako radykalny krytyk rodzimych wydań Davida Fostera Wallace'a. Był tam przede wszystkim ideowo zapalonym, uważnym krytykiem przekładu, anglistą, znającym się na rzeczy.

Eseje z "Pokolenia..." to coś innego,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
106
14

Na półkach:

Książka Michała Tabaczyńskiego będzie prawdziwą ucztą dla wszystkich, którzy kochają czytać o książkach i czytaniu. „Pokolenie wyżu depresyjnego” czaruje erudycją, wyobraźnią, przenikliwością i świetnym, ironicznym poczuciem humoru.

Tabaczyński, już na początku, wobec swojej próby opisania depresji dystansuje się przynajmniej na długość ramienia:

Bibliografia depresji narasta szybciej niż możliwości tych wszystkich rozkosznych dewiantów po kursach szybkiego czytania, którzy biegną na wyścigi przez grube powieścidła, przesuwając po ich stronach patyczkiem do szaszłyków w roli podręcznego wskaźnika. Proza fikcjonalna, wspomnienia, eseje, literatura popularnonaukowa, wreszcie literatura naukowa i naukawa – nieprzebrane bogactwo, które wpędzi w depresję każdego, kto zechce się z nim zmierzyć.

Jak możemy przeczytać w bardzo ładnej laurce Marka Bieńczyka na okładce książki, mamy do czynienia z „kapitalnym esejem, który mówi o 16 godzinach z życia jednego człowieka”. Rzeczywiście, narrator prowadzi nas od godzin „prześwitu dnia” do późnych wieczornych, nocnych w zasadzie, kiedy zasypia nad książką. Towarzyszymy mu we wszystkich prozaicznych czynnościach jak przygotowania do wyjścia, wizyta u lekarza, zakupy, praca, obiad, przejazd w godzinach szczytu, odwiedziny u chorej. Każda pora dnia dostaje swoją porcję uwagi, swoje miejsce na osobistej literackiej mapie.

Bardzo lubię kiedy autorzy wkładają książki w ręce swoich bohaterów. Nie dość, że to efektowny środek do zbudowania duchowego pokrewieństwa to jeszcze, po zakończeniu, mogę sięgnąć po odpowiednie lektury i znaleźć się trochę bliżej ulubionych fikcyjnych istot. Tutaj, w tej „łże-autobiografii”, jak swoją książkę nazywa Tabaczyński, dostajemy tekst na każdy odcinek naszej nużącej codzienności. Czego tu nie ma: Perec, Barthes, Foster Wallace, DeLillo, Woolf, Fisher, Hustvedt, Dagerman… To tylko kilka, naprędce wyłapanych przy kartkowaniu „Pokolenia”, nazwisk. A jest tego dużo więcej. Całe szczęście autor nie zostawia w niepewności, tych, nie tak doskonale oczytanych jak on, i podaje rozpiskę do każdego rozdziału, gdzie dowiemy się dokładnie po jakie teksty sięgał.

Każdy rozdział to esej, który mógłby funkcjonować osobno i wciąż byłby świetną i zrozumiałą lekturą. Każdy skrzy się od autoironii, która idzie pod rękę z wielkim smutkiem a jednak nie wciąga nas w żadną czarną dziurę, właśnie dzięki poduszce humoru. I tak lawirujemy między refleksjami autora na temat swojego życia a rozważaniami o literaturze, okraszonej zręcznie wybranymi cytatami. Autor bawi się wszystkimi, nawet najbardziej banalnymi aspektami życia i nadaje im nowe sensy, albo bez skrupułów obnaża groteskowość i bezcelowość pewnych zachowań. Nieustannie balansuje na tej cienkiej linii, na której, mam wrażenie, wielu z nas (my, z pokolenia wyżu depresyjnego?) na co dzień balansuje. Chwiejemy się niezdarnie między poczuciem misji/powinności a poczuciem bezsensu.

„Pokolenie wyżu depresyjnego” to również, a może przede wszystkim, wielki hołd (choć to słowo brzmi tu cokolwiek niezręcznie) złożony literaturze. Literaturze, która jest realnym życiowym wsparciem, pomaga wiele rzeczy zrozumieć, przeżyć, co dla nas niedostępne, czasem zmienić punkt widzenia, zawsze – pomoże pełniej żyć.

Nie pamiętam już kto w ten sposób odpowiedział na pytanie o rodzaj ulubionych osób: „smutni ludzie z dużym poczuciem humoru”. Michał Tabaczyński wpisuje się idealnie w tę kategorię. Jego książka o depresji nie jest w żaden sposób depresyjna, chociaż nie stroni od smutku, zwątpienia, rozpaczy nawet, natomiast unika patosu, sentymentalizmu i użalania się nad sobą. Fantastycznie napisana, lekka a przecież głęboka, opowieść o wielu za nas. Wspaniała rzecz, bardzo polecam.

Opinia ukazała się pod adresem:
https://wmoimpokoju.pl/pokolenie-wyzu-depresyjnego/

Książka Michała Tabaczyńskiego będzie prawdziwą ucztą dla wszystkich, którzy kochają czytać o książkach i czytaniu. „Pokolenie wyżu depresyjnego” czaruje erudycją, wyobraźnią, przenikliwością i świetnym, ironicznym poczuciem humoru.

Tabaczyński, już na początku, wobec swojej próby opisania depresji dystansuje się przynajmniej na długość ramienia:

Bibliografia depresji...

więcej Pokaż mimo to

avatar
208
104

Na półkach: ,

Michał Tabaczyński "Pokolenie wyżu depresyjnego"

Zelektryzowana tytułem (czyż nie doskonała gra słowna?) i przynależnością generacyjną, która zapowiadała pełną identyfikację z tytułowym feralnym pokoleniem przełomu, wyćwiczonym w nieodwracalnym już chyba trendzie masowego wizytowania gabinetów psychologicznych i przyjmowania antydepresantów w dawkach nieprzyzwoitych, pochłonęłam książkę Tabaczyńskiego niemal na wdechu. Od dawna trwam w dywagacjach, co takiego stało się naszym doświadczeniem pokoleniowym na tyle dotkliwym, że zasłużyliśmy na to niewdzięczne tytułowe miano. Bo czy zderzenie na progu dorosłości, przyznaję – brutalne, z transformacją ustrojową, gospodarczą i społeczną, ale przecież dostarczające szans i wyzwań, o jakich nie śniło się naszym rodzicom, to wystarczająca przesłanka do uznania nas za najsmutniejsze pokolenie świata?

Co dostałam? Wysokoartystyczną, erudycyjną ucztę eseistyczną. Niewątpliwą przygodę intelektualną. Refleksje wokół najbardziej prozaicznych czynności przeciętnego, wielkomiejskiego przedstawiciela pokolenia X, w których autor odnajduje - zasadnie – symptomy depresji czy innych zaburzeń neurotycznych, snute są z najwyższym kunsztem językowym, dygresyjne i pełne rozległych, ciekawych odniesień literackich. Żonglerka przeróżnymi formami – od antologii, przez listy, po wyobrażone dialogi (najlepszych nie wyjawiam) – czyni każdy kolejny rozdział zupełną niespodzianką i intelektualnym wyzwaniem. Całość przesycona jest wyrafinowaną ironią.

I choć autor jest w swej diagnozie pokoleniowej jednoznaczny („to w nas zbiegły się wszystkie plagi, wszystkie katastrofy nałożyły się bezlitośnie na siebie”),dla mnie wciąż melancholia przedświtu, rutyna dojazdów, śmiertelna nuda w pracy, ożywcza (paradoksalnie!) przerwa na papierosa, upiorne wieczorne zmęczenie, perwersyjny automobilizm, miażdżąca presja sukcesu, rozkwit absurdalnych poradników wszystkiego, natarczywość ewangelizacyjna niestrudzonych dystrybutorów „Strażnicy”, rozpaczliwy taniec między orgią nadmiaru a abstynencją, by wymienić tylko najbardziej symptomatyczne doświadczenia tytułowego bohatera zbiorowego, wydają się być udziałem – z podobnym natężeniem – przeciętnego współczesnego Polaka (a przecież nie tylko!) od pokolenia baby-boomers, przez rzeczoną generację X, po millenialsów. Chyba tylko Z-ki jeszcze nie wpadły w tę depresyjną rutynę „dnia świra”, jeszcze nie zdążyły.

Ale koniec końców nie o diagnozy i analizy socjologiczne Tabaczyńskiemu chodzi. Nasz depresjogenny tryb życia to w gruncie rzeczy tylko szkielet dla piekielnie inteligentnej i wysublimowanej językowo narracji, która jest przede wszystkim rozległym przewodnikiem po światowej literaturze depresji, melancholii i rozterek egzystencjalnych. Warto posnuć się po tej usianej rozlicznymi cytatami, erudycyjnej prozie. Kartki przewracają się same, a do wielu fraz chce się wielokrotnie powracać.

Michał Tabaczyński "Pokolenie wyżu depresyjnego"

Zelektryzowana tytułem (czyż nie doskonała gra słowna?) i przynależnością generacyjną, która zapowiadała pełną identyfikację z tytułowym feralnym pokoleniem przełomu, wyćwiczonym w nieodwracalnym już chyba trendzie masowego wizytowania gabinetów psychologicznych i przyjmowania antydepresantów w dawkach nieprzyzwoitych,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1079
632

Na półkach:

Niełatwym zadaniem jest dokonanie krytyki dzieła, będącego krytyką współczesności, które wyszło spod pióra cenionego krytyka literackiego (do którego zresztą pod względem intelektualnym jest mi bardzo daleko). Wychodząc z tego założenia, tym razem nie będę interpretował, szufladkował i narzucał swojego punktu widzenia. Nie będę także doszukiwał się cech specyficznych tej prozy czy ewentualnych potknięć. Postaram się mówić wyłącznie o moich wrażeniach, ewentualne wątpliwości zaś, rozwiewać cytatami.

Czym jest pokolenie, o którym pisze Tabaczyński? Kim są ci wszyscy ludzie, którzy chodzili do szkoły ‘na rano’, oglądali „Czarnego Orfeusza” (panie Michale, nadal są młodzi, którzy o nim słyszeli i nawet widzieli!),jako pierwsi dostąpili diagnozy depresji, są pionierami wśród aptekarzy amatorów, na własnej skórze przekonali się, czym jest powszechny dostęp do samochodu i tak dalej? „Jesteśmy pokoleniem depresyjnego wyżu, jesteśmy najsmutniejszym pokoleniem świata – to w nas zbiegły się wszystkie plagi, wszystkie katastrofy nałożyły się bezlitośnie na siebie: resztka czytelniczych nawyków późnego PRL-u (podbita przez eksplozję cyfrowej kultury tekstu, jego nadmiaru),jego kultura wielkiego niedoboru (podbita przez nagłą eksplozję nadmiaru),epidemia automobilizmu.”. Tak, niestety tym pokoleniem jesteśmy my wszyscy, a im szybciej sobie to uświadomimy, tym lepiej dla nas.

Tabaczyński jest w swoim diagnozowaniu depresyjności autorem zarazem czujnym i krytycznym, ale też, co z pewnością odróżnia go od wielu innych, pozostaje przy tym pisarzem. I to pisarzem bynajmniej nie przeciętnym. Sami zobaczcie, jak to się doskonale czyta „W drodze do pracy ze spojrzeniem wlepionym w świat istniejący pod naszymi nogami konieczne się wydaje, czy to dla bezpieczeństwa, czy choćby sprawdzenia, że poruszamy się we właściwym kierunku, by od czasu do czasu spojrzeć, choć bez unoszenia głowy, przed siebie”. Przecież mógł napisać po prostu – ‘Idąc do pracy patrzymy pod nogi”. Większość by właśnie tak to napisała. Ale Tabaczyński woli podkreślać małe rzeczy: po pierwsze, patrząc na powierzchnię, po której się poruszamy, nie sposób nie rzucać okiem przed siebie; ta powierzchnia to oddzielny ekosystem, rządzący się swoimi prawami; wreszcie kładzie nacisk na niebezpieczeństwa w naszym życiu i fakt, że o zagrożeniu nie sposób zapomnieć choćby na chwilę. A jakie to jest rytmiczne, jak melodyjnie zjawiskowe. Tego się nie czyta, po tym się płynie.

Albo spójrzmy na taką wypowiedź „Czyta więc z żoną otoczoną jego lewym ramieniem, próbując nie poruszać się, żeby jej nie budzić, ale jednak móc przewracać kartki, o ile nie korzysta z czytnika, który rzecz całą ułatwia – otwiera się tu temat nowych technologii w służbie trwałości związków międzyludzkich, partnerskich, małżeńskich nawet.”. Ileż tu jest tematów wrzuconych w jedno tylko zdanie! Chodziło przecież tylko o przekazanie informacji, że przed snem czytamy w łóżku (przynajmniej w teorii). A my dowiadujemy się dodatkowo, że trzeba sobie radzić z niewygodą drugiego ciała u boku (święta prawda!),martwić się o przewracanie kartek, można też używać nowych technologii, które, tu bardzo ciekawa socjologicznie uwaga, mogą też sprzyjać rozwojowi więzi międzyludzkich (ot i paradoks!). Podziwiam ten twór słowny nie tylko dlatego, że jest tak uroczo poprawny, nie chodzi też wyłącznie o jego multitematyczność. Podziwiam go, bo jest tak rozbrajająco prawdziwy i dosłowny (co wcale nie oznacza, że jest zamknięty na dopowiedzenia). A przecież podałem przykłady tylko dwóch zdań, z których żadne nie było zdaniem kluczowym, pchającym wywód do przodu. To bardziej łączniki między mądrościami. A tych tak łatwo zdradzać nie chcę.

„Pokolenie wyżu depresyjnego” zachwyca mnie stylistycznie, to już ustaliliśmy. Są jeszcze dwa powody, dla których uważam tę książkę za wyjątkową. Pierwszym jest erudycja autora, drugą zaś umiejętność łączenia obserwacji ze sztuką. Oba powody są zresztą ze sobą silnie powiązane. Mocno robi się już na samym początku, gdy rozbierając na czynniki pierwsze przeciętny dzień, przeciętnego Polaka, Tabaczyński opisuje prześwit w kontekście dzieł Prousta, Lindgren, Blanchota czy Tarjei Vesaasa. I nie jest to bynajmniej opis encyklopedyczny. „Blanchotowi te wszystkie senne, przebudzeniowe rozważania służą do wyzyskania owej niezgłębionej i niezgłębialnej analogii: śnienie i pisanie”. I tak od jednego tematu, podążamy do kolejnego, robimy krok do tyłu, by zaraz skoczyć dwa do przodu, a co najważniejsze, te wszystkie rozrzucone niby niedbale nitki tematów, łączą się w całość, w jeden zwarty, wszechstronny obraz czasu, którego nikt nie lubi.

I tak właśnie, od wspomnianego prześwitu, przez przebudzenia, śniadania, listy, pracę, obiad i korki, podążamy aż do snu, poprzedzonego lekturą książki, bilansem dnia i kolacją. Autor krok po kroku obnaża nasze przyzwyczajenia z ich braku logiki, zasadności i modowości. Bo chyba właśnie takie jest najważniejsze przesłanie tej książki, przynajmniej dla mnie – człowieku, robisz głupotę, bo inni też ją robią; wpadliśmy w rozpędzony pociąg, który odrzucał mądrości dawnych pokoleń i gna ku zagładzie (w domyśle – depresji). Nie oznacza to wcale, że Tabaczyński chce nas straszyć (a może jednak?_, wręcz przeciwnie, świetnie się bawi. Co rusz żartuje z siebie, z otoczenia, z nas. Jest to jednak śmiech przez łzy, nikomu nie jest przecież łatwo oglądać, jak dochodzimy powoli do ściany.

Nie sposób omówić tej całej różnorodności, jaką oferuje nam esej. Mnogość intertekstualnych odniesień, zdjęć otoczenia opatrzonych nieoczywistym komentarzem, kreatywnych wycinanek, recept dawkowania leków, dzienników, odpowiedzi na listy – to wszystko i jeszcze więcej nie pozwala się nudzić, ba, nie pozwala się też od lektury oderwać. To taka książka, która nie daje spokoju, otwiera oczy, zachwyca i poraża. Jest drapieżna, brawurowa i dowcipna. Jedyna w swoim rodzaju.

Na koniec jeszcze kilka cytatów doskonale oddających to, co myślę coraz częściej o rynku książki (także niestety o moim czytaniu). „Nie żeby świadczyło to o naszym pokoleniowym ponadprzeciętnym oczytaniu, bo oczytani nie jesteśmy: torturując się ponad miarę, sporządzamy listy naszych lekturowych braków, niewybaczalnych czytelniczych zaniechań, wstydliwych pominięć – wypełniają one notatniki tak grube, że zmieściłyby całkiem zgrabne powieści detektywistyczne albo zwięzłe rozprawy naukowe (których nie piszemy, bo jesteśmy zajęci sporządzaniem tych inwentarzy – zaległości lekturowych też nie uzupełniamy z tego samego powodu). I pewnie to po nas zostanie: ewidencje braków i deficytów.”; „Czytamy depresyjne książki, oglądamy depresyjne filmy, gramy w depresyjne gry wideo, naszymi ulubionymi lekturami stały się biografie depresyjnych bohaterów masowej kultury”; „Literatura depresji jest tak obfita, jak uboga jest literatura przedświtu. Nawet najbardziej wprawieni czytelnicy, ci, którzy stanęli do tej upiornej rywalizacji pod hasłem: „w roku 2018 przeczytam 52 książki, nie licząc kucharskich poradników i przewodników po turystycznych atrakcjach”, nie mają z nią szans.”

Opinia ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2019/11/recenzja-pokolenie-wyzu-depresyjnego.html

Niełatwym zadaniem jest dokonanie krytyki dzieła, będącego krytyką współczesności, które wyszło spod pióra cenionego krytyka literackiego (do którego zresztą pod względem intelektualnym jest mi bardzo daleko). Wychodząc z tego założenia, tym razem nie będę interpretował, szufladkował i narzucał swojego punktu widzenia. Nie będę także doszukiwał się cech specyficznych tej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
383
256

Na półkach:

Dla mnie ciężkie. Ciężkostrawne..

Dla mnie ciężkie. Ciężkostrawne..

Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Dawno nie czytałam tak pseudointelektualnej książki, z wyrazami szacunku dla nastolatek, ale czuje się jakby któraś z nich ją napisała.
Szkoda pieniędzy i czasu.

Dawno nie czytałam tak pseudointelektualnej książki, z wyrazami szacunku dla nastolatek, ale czuje się jakby któraś z nich ją napisała.
Szkoda pieniędzy i czasu.

Pokaż mimo to

avatar
0
0

Na półkach:

Momentami nużąca, momentami fascynująca. Na pewno nie na jeden wieczór; trzeba sobie porcjować dawki tej deprechy. Od strony koncepcyjnej – świetna.

Momentami nużąca, momentami fascynująca. Na pewno nie na jeden wieczór; trzeba sobie porcjować dawki tej deprechy. Od strony koncepcyjnej – świetna.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    241
  • Przeczytane
    94
  • Posiadam
    23
  • Teraz czytam
    5
  • 2020
    5
  • 2020
    4
  • 2021
    3
  • Literatura polska
    2
  • Domowa biblioteka
    2
  • Esej
    2

Cytaty

Więcej
Michał Tabaczyński Pokolenie wyżu depresyjnego Zobacz więcej
Michał Tabaczyński Pokolenie wyżu depresyjnego Zobacz więcej
Michał Tabaczyński Pokolenie wyżu depresyjnego Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także