Zapiski syna tego kraju

Okładka książki Zapiski syna tego kraju James Baldwin
Okładka książki Zapiski syna tego kraju
James Baldwin Wydawnictwo: Karakter literatura piękna
224 str. 3 godz. 44 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Notes of a Native Son
Wydawnictwo:
Karakter
Data wydania:
2019-11-14
Data 1. wyd. pol.:
2019-11-14
Liczba stron:
224
Czas czytania
3 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366147041
Tłumacz:
Mikołaj Denderski
Tagi:
Amerykanie apartheid eseje nierówności społeczne niesprawiedliwość społeczna niewolnictwo niewolnik podziały społeczne rasizm USA zmiany społeczne zniesienie niewolnictwa
Średnia ocen

7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
199 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
431
366

Na półkach:

Zbiór różnorodnych esejów dotyczących bycia czarnym w latach 40. i 50. niestety aktualne do dziś.

Zbiór różnorodnych esejów dotyczących bycia czarnym w latach 40. i 50. niestety aktualne do dziś.

Pokaż mimo to

avatar
1188
588

Na półkach:

"Urodziłem się w Harlemie. Stamtąd wychodzi się bez złudzeń, albo nie wychodzi się wcale"
- przytacza jego słowa Jerzy Jarniewicz w "KSIAŻKACH. Magazynie do czytania" (luty 2020). Dalej pisze:
"A jednak był Baldwin APOSTOŁEM ZJEDNOCZENIA.
Mówił do czarnych i białych. Nie zgadzał się z coraz bardziej widocznymi tendencjami separatystycznymi wśród Afroamerykanów, z przeciwstawianiem czarnych białym, z wykluczaniem ze wspólnoty jednej ze społeczności.
Postawę Baldwina można ująć prościej: nie zgadzał się na to, by jako Afroamerykanin miał rezygnować z Ameryki.
Ameryka, w całym swoim zróżnicowaniu, należała także do niego.
Obcy mu był odzywający się coraz głośniej sentyment dla Afryki - Baldwin nie czuł się Afrykaninem, urodził się na innym kontynencie i w innej kulturze wzrastał".

"Urodziłem się w Harlemie. Stamtąd wychodzi się bez złudzeń, albo nie wychodzi się wcale"
- przytacza jego słowa Jerzy Jarniewicz w "KSIAŻKACH. Magazynie do czytania" (luty 2020). Dalej pisze:
"A jednak był Baldwin APOSTOŁEM ZJEDNOCZENIA.
Mówił do czarnych i białych. Nie zgadzał się z coraz bardziej widocznymi tendencjami separatystycznymi wśród Afroamerykanów, z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2945
330

Na półkach:

Zbiór esejów Jamesa Baldwina. Poruszające - ale bez zbytniego sentymentalizmu i jednocześnie piorunująco szczere.

Zbiór esejów Jamesa Baldwina. Poruszające - ale bez zbytniego sentymentalizmu i jednocześnie piorunująco szczere.

Pokaż mimo to

avatar
242
240

Na półkach:

Błyskotliwy i erudycyjny tekst, który łatwo się czyta. Widać w nim dystans do świata, staranie o sprawiedliwe oddanie postaw i zdarzeń, wreszcie duże poczucie humoru.

Jednak nie to zapamiętam najbardziej. Najmocniej uderzają te fragmenty, w których Baldwin swój dystans stracił. Gdy opisuje dzień, w którym zmarł jego ojciec, kilka godzin później urodziło się jego najmłodsze dziecko (i siostra Baldwina),a sam James skończył właśnie dziewiętnaście lat. I zaczęły się krwawe zamieszki, najpierw w Detroit, a potem w jego rodzinnym Harlemie.

Opisuje też swoje pobyty w szwajcarskiej wiosce, w której nigdy człowieka o jego kolorze skóry nie widziano, został więc żywą osobliwością. I choć wiedział, że w reakcjach mieszkańców nie ma złośliwości, to musiał wkładać wiele wysiłku, by nie reagować nerwowo na kolejne dziecko wołające "Neger! Neger!".

Najgorzej chyba było we francuskim więzieniu. Trafił tam jako podejrzany o kradzież... hotelowego prześcieradła i spędził osiem dni. Osiem dni niepewności, rozpaczy i szaleństwa. Pomógł mu człowiek, który wychodził z więzienia, kontaktując się ze znajomym Baldwina. Dzięki temu zarzut został oddalony, lecz, co znamienne, również wyśmiany. Bo ci, którzy nigdy o wykluczenie się nawet nie otarli, mogą dowcipkować. Są bezpieczni.

Błyskotliwy i erudycyjny tekst, który łatwo się czyta. Widać w nim dystans do świata, staranie o sprawiedliwe oddanie postaw i zdarzeń, wreszcie duże poczucie humoru.

Jednak nie to zapamiętam najbardziej. Najmocniej uderzają te fragmenty, w których Baldwin swój dystans stracił. Gdy opisuje dzień, w którym zmarł jego ojciec, kilka godzin później urodziło się jego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
46
9

Na półkach:

Krótka, ale bardzo wciągająca publikacja, którą pochłonąłem właściwie w ciągu jednego dnia – z przerwami na stosowną refleksję nad poruszanymi tematami. Choć eseje mają już swoje lata, to czas ich powstawania oraz wyrażane przemyślenia, przeżycia i emocje dotyczą tak naprawdę historii niezbyt nam odległej czasowo – w mojej ocenie sprawia to, że zbiór ten stanowi "must have" dla każdego, kto chce pojąć zawiłości, traumy i emocje, które do dzisiaj przekładają się na sytuację i postulaty osób czarnoskórych w Stanach. Z samym autorem bardzo szybko poczułem podczas lektury więź, zaś przy eseju, któremu zbiór zawdzięcza swój tytuł, zwyczajnie nie mogłem powstrzymać się w pewnym momencie od łez. Świetna pozycja, zaś na specjalne wyróżnienie zasługuje notka od tłumacza, która w pigułce tłumaczy zarówno istotny wybór przy tłumaczeniu, jak i dlaczego słowo "Murzyn" powinno na dobre zniknąć z naszego codziennego słownictwa. Chapeau bas.

Krótka, ale bardzo wciągająca publikacja, którą pochłonąłem właściwie w ciągu jednego dnia – z przerwami na stosowną refleksję nad poruszanymi tematami. Choć eseje mają już swoje lata, to czas ich powstawania oraz wyrażane przemyślenia, przeżycia i emocje dotyczą tak naprawdę historii niezbyt nam odległej czasowo – w mojej ocenie sprawia to, że zbiór ten stanowi "must...

więcej Pokaż mimo to

avatar
193
76

Na półkach: ,

"Zapiski syna tego kraju" pozostawiły mnie w całkowitym poruszeniu i podziwie. To była po prostu nieziemsko dobra lektura. Tak dobra, że nic bym jej nie dodała, ani nic bym jej nie ujęła. A to nie zdarza się często.

Eseje Baldwina nie są zwyczajnymi opisami doświadczeń osoby czarnoskórej w amerykańskim społeczeństwie (co przecież już samo w sobie niejednokrotnie okazuje się być ciekawe i wartościowe). To są bardzo błyskotliwe i niezwykle świadome refleksje obejmujące od osobistych przeżyć, poprzez analizę szeroko pojętej kultury i sztuki, po relacje społeczne i polityczne. Baldwin nie zajmuje się jedynie tym, jak biali postrzegają czarnych, lecz opisuje również to, jak czarni patrzą na białych i jak widzą samych siebie. Każdy z tych esejów jest niezmiernie przejmujący, głęboki i inteligentny.

"Zapiski syna tego kraju" pozostawiły mnie w całkowitym poruszeniu i podziwie. To była po prostu nieziemsko dobra lektura. Tak dobra, że nic bym jej nie dodała, ani nic bym jej nie ujęła. A to nie zdarza się często.

Eseje Baldwina nie są zwyczajnymi opisami doświadczeń osoby czarnoskórej w amerykańskim społeczeństwie (co przecież już samo w sobie niejednokrotnie okazuje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
221
71

Na półkach:

Zbiór esejów Baldwina jest niezwykle aktualny. Nie tylko w stosunku do ruchu Black Lives Matter, ale również w stosunku do wszelkich ruchów emancypacyjnych, w tym tęczowej rewolucji. Każdy z tekstów z niezwykłą erudycją opowiada o doświadczeniach (i o nich namyśle) osób czarnoskórych w Ameryce i Europie (głównie Francji). Baldwin eksploruje na naszych oczach świat religii, kultury i moralności zarówno własnych pobratymców jak i białych ludzi. Zabiera nas w podróż, która pełna jest absurdów, cierpienia i wiecznej chęci zemsty za doznane krzywdy, z pełną świadomością, że to droga do nikąd. Polecam serdecznie, aczkolwiek nie jako lekturę do poduszki, tylko do powolnego, dokładnego czytania.

Zbiór esejów Baldwina jest niezwykle aktualny. Nie tylko w stosunku do ruchu Black Lives Matter, ale również w stosunku do wszelkich ruchów emancypacyjnych, w tym tęczowej rewolucji. Każdy z tekstów z niezwykłą erudycją opowiada o doświadczeniach (i o nich namyśle) osób czarnoskórych w Ameryce i Europie (głównie Francji). Baldwin eksploruje na naszych oczach świat religii,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1317
1032

Na półkach: ,

James Baldwin wykazał się przenikliwą inteligencją w swych „Zapiskach syna tego kraju”. Nie chcę brzmieć protekcjonalnie, ale zwrócić uwagę na siłę słowa i argumentu nawet w obliczu całkowitej ignorancji drugiej strony. Oto czarnoskóry autor, wykształcony, oczytany opisuje swe rozważania odnośnie rasy. I robi to, co ważne, bez większego gniewu czy też zapalczywości, ale ma w sobie chłód i rację po swojej stronie, czego dowodem lata następujące po pierwszym wydaniu książki w roku.

Jest też sporo o słowie „Murzyn”, którego wydawca nie ocenzurował, a tłumacz poświęcił osobny fragment. Korekta poprawnościowa w tym przypadku wypaczyłaby sens całego przedsięwzięcia.

„Zapiski syna tego kraju” pozwalają na zapoznanie się z oglądem spraw autora. Potrafi on zrelacjonować nam swoje dzieje, jak również daje się poznać jako baczny obserwator rzeczywistości białoskórych oraz czarnoskórych. Najciekawsze są momenty, w których autor tłumaczy różnice między rasami. Choćby w zakresie kanonu kulturowego, gdzie śmiało pisze, iż Bach czy Shakepseare nie są źródłami jego dziedzictwa, a on sam nazywa się „bękartem Zachodu”.

Perspektywa koloru skóry, jak przekonuje autor, jest pryzmatem przez, który postrzega się całą rasę czarnoskórą. Wprowadza rozróżnienie między opresyjnym sposobem występującym w Ameryce, a Europą, która próbuje dostrzec człowieka. Przestrzega w esejach, że ludzie zastraszani, w sposób oczywisty nienawidzeni, w którymś momencie pękną, a konsekwencją będzie wściekłość. On sam również tego doświadcza, czego dowodem esej „Obcy w wiosce”, w której główną atrakcją pewnej szwajcarskiej wioski staje się on sam.

Dlaczego więc czytać należy Baldwina? Żeby zrozumieć istotę wykluczenia.

James Baldwin wykazał się przenikliwą inteligencją w swych „Zapiskach syna tego kraju”. Nie chcę brzmieć protekcjonalnie, ale zwrócić uwagę na siłę słowa i argumentu nawet w obliczu całkowitej ignorancji drugiej strony. Oto czarnoskóry autor, wykształcony, oczytany opisuje swe rozważania odnośnie rasy. I robi to, co ważne, bez większego gniewu czy też zapalczywości, ale ma...

więcej Pokaż mimo to

avatar
252
79

Na półkach: , , , , , , , , ,

Na wieńczącej "Zapiski syna tego kraju" Jamesa Baldwina nocie autor enigmatycznie dziękuje rozmaitym czasopismom za wyrażenie zgody na przedruk opublikowanych na ich łamach między 1948 a 1955 rokiem esejów, które później złożyły się na program książki. I tak należałoby ją w zasadzie czytać, zwłaszcza że zarówno kontekst kolejnych tekstów, jak i sposób w jaki zostały napisane są różnorakie i tą różnorakością mogą czytelnika wyprowadzić nieco z równowagi, a nawet spłoszyć.

A kontekst jest w tym wypadku bardzo ważny, bo Baldwin niejednokrotnie odwołuje się do konkretnych dat, nazw, tytułów, nazwisk, z intencją co prawda wyjścia poza, jakbyśmy to określili dzisiaj, swoją bańkę (a w wydaniu Karakteru także z pomocą przypisów polskiego tłumacza),ale nie sposób czasem nie odczuć w Polsce w 2021 roku, że jest się synem innego zgoła kraju -- jak się jednak potwierdzi nie raz, i nie dwa podczas tej lektury zupełnie jednak takiego samego, wyłączając pewne różnice kulturowo-historyczne. Bo Baldwin, choć spisywał swoje myśli siedemdziesiąt lat temu (w co trudno zresztą uwierzyć),w wielu kwestiach pozostaje boleśnie aktualny. Jak sam pisze w przedmowie do wydania z 1984 roku, Francuzi mawiają, że im więcej się zmienia, tym bardziej pozostaje takie samo.

Moje pierwsze obszerniejsze spotkanie z Baldwinem nastąpiło przed kilkoma laty poprzez zrealizowany na kanwie jego niepublikowanych dzienników esej dokumentalny „I Am Not Your Negro”, gdzie przemawiał z ekranu głosem Samuela L. Jacksona (ale też swoim własnym w licznych archiwaliach). Wydał mi się wówczas postacią niezwykle czarującą i merytoryczną zarazem — potrafił rzeczowo i z humorem mówić o sprawach trudnych i ważnych związanych najoględniej rzecz biorąc ze wciąż jeszcze niekompletną emancypacją Afroamerykanów. „Zapiski syna tego kraju” ze względu na ich osobistą naturę są doskonałym dopełnieniem tamtego filmowego doświadczenia i vice versa. Słowo „Negro”, które pojawia się w tytule filmu ma swój polski odpowiednik także w książce. „Murzynowi” tłumacz poświęcił trzy-stronicową notę, bo sam Baldwin używa go w oryginalnych esejach wielokrotnie i bynajmniej nie z rezerwą, co należy jednak jednoznacznie zrzucić na karb ówczesnych realiów. „Murzyn” doczekał się wielu często wykluczających się analiz lingwistyczno-socjologicznych, także w Polsce, a wywoływane przez nie dyskusje są najlepszym potwierdzeniem, że Polacy potrzebują lektury Baldwina nie mniej (a przynajmniej niewiele mniej) niż Amerykanie.

Baldwin wychodzi w tym zbiorze esejów z dwóch stanowisk — komentatora zarówno białej, jak i czarnej rzeczywistości dookoła niego oraz mimowolnego uczestnika obu. Opisuje swoją historię, czasem linearnie i w szczegółach, czasem między wierszami innych wydarzeń, które też poniekąd ją współtworzą. Parafrazuje przy tym Joyce’a, pisząc że „ludzie są uwięzieni w historii, a historia jest uwięziona w nich”. Jego przemyślenia na temat stosunków czarnych z białymi są jednak zawiłe i pełne niejednoznaczności. Analizuje szanse czarnoskórych na ucieczkę z Harlemu, jeśli okoliczności pozwolą im na poddanie się schematowi narzuconemu przez białych, zanim ich ambicji nie wypaczy środowiskowa bezradność. Opisuje codzienny rasizm w południowych stanach i systemowy rasizm z całej Ameryce. Gorzko podsumowuje bilans szkód, jakie wykluczenie czarnych w zdominowanym przez białych pod każdym względem społeczeństwie czyni w tych pierwszych już w okresie dzieciństwa i dorastania. Snuje teorie, że przyczyną trudnych wzajemnych stosunków Afroamerykanów i Żydów jest właśnie dyskryminacja obu tych grup. Wreszcie porównuje perspektywę Afroamerykanina z doświadczeniem europejskim, gdzie na czarnego patrzy się inaczej, choć też przez pryzmat jego koloru skóry.

Wszystkie jego opowieści łączy konstatacja, że ta bezsilność, ten strach muszą prowadzić do jakiejś wściekłości, czy wręcz do nienawiści, ale nie nienawiści czystej i bezwzględnej, a takiej, która miota się między wewnętrznymi sprzecznościami. Baldwin porównuje ją do wyboru „między amputacją a gangreną”, która zawsze prowadzi do autodestrukcji. Dużo lepiej czyta się go zresztą, gdy wychodzi od własnych doświadczeń, niż gdy próbuje rozważać zagadnienia w wymiarze oderwanym od konkretnych sytuacji. Wtedy bywa, że wpada w pułapkę mędrkowania i trudno dotrzymać mu kroku.

Najbardziej poruszającą historią zawartą w zbiorze, a zarazem najbardziej przemawiającą do wyobraźni, także ze względu na talent Baldwina do dobitnego i obrazowego wyrażania własnych myśli w formie narracji powieściowej, jest osobisty opis pogrzebu ojca, który zbiegł się w czasie z narodzinami jego najmłodszej siostry. Te same wykluczające się emocje, które są dominantą wszystkich esejów, tutaj przybierają wymiar najbardziej osobisty. Doskonale czyta się też opowieść o feralnym oskarżeniu i aresztowaniu pisarza w Paryżu w przeddzień Bożego Narodzenia. Od naszego polskiego folkloru, mieszanki prostolinijności i dobrych chęci, która nie do końca wie, co z tym „Murzynem” począć, zupełnie niedaleko położona wydaje się pewna górska wioska w Szwajcarii, gdzie Baldwin przez wzgląd na kolor skóry stał się czymś w rodzaju lokalnej atrakcji. Swoje odczucia zawarł w wieńczącym zbiór eseju „Obcy w wiosce”.

Mimo pewnych narracyjnych nierówności, warto po Baldwina sięgnąć. Nie da się z dorównującym jego zrozumieniem tematu i elokwencją wyekstrahować jego myśli. Można natomiast w jego historiach nawet w Polsce w 2021 roku odnaleźć zupełnie znajomy rys — opresyjnych rządów bezmyślnej większości, systemowego wykluczenia tych, którzy nie mogą zadbać o własne interesy, wykalkulowanego kozłoofiaryzmu do realizacji konkretnych celów politycznych, bezrefleksyjnego tłumienia buntów społecznych bez próby zrozumienia ich źródła, podejmowania doraźnych decyzji o charakterze wyłącznie marketingowym w odpowiedzi na poważne i głęboko zakorzenione problemy społeczne. To wszystko znamy przecież na wyrywki. Naszymi „innymi” nie są czarnoskórzy tylko dlatego, że mają to szczęście nie mieszkać w Polsce nazbyt licznie.

Nie zrozumcie mnie źle, moim celem nie jest wcale przykrycie lub strywializowanie problemów czarnoskórych w USA zarówno w czasach esejów Baldwina, jak i dziś. Wręcz przeciwnie — próbuję tę bezsilność połączoną z wściekłością przenieść na znajomy grunt, żeby lepiej zrozumieć, zarówno je same jako żywe i dojmujące uczucia, jak i ich konsekwencje. Zwłaszcza że sam czuję się na swój sposób mimowolną częścią tego dyskryminacyjnego systemu. Swego czasu dość często podróżowałem do Paryża — tego samego, wydawałoby się, w którym przez wiele lat mieszkał Baldwin i o którym pisał także w tych esejach. Podczas jednego z tych wyjazdów kilkakrotnie, nie znając zupełnie topografii miasta, zdarzało mi się zabłądzić i znaleźć się w miejscach, w których nigdy wcześniej nie byłem — w czarnych dzielnicach. Raz jeden wybrałem się samotnie na wieczorny spacer w okolice, dość wydawałoby się turystyczne, w pobliżu bazyliki Sacré-Cœur.

Mój plan na mapie wyglądał zupełnie dobrze, ale gdy wysiadłem na stacji metra okazało się, że jestem w centrum miasta zgoła innego niż to, które jako tako już poznałem. Nie zawróciłem jednak. Początkowo zupełnie nie zwróciłem uwagi, że byłem jedynym białym w zasięgu wzroku. Dopiero po kilku minutach wędrówki przez kolejne ciemne uliczki otoczone metalowymi siatkami, coraz śmielej przechodzące w blokowiska zdałem sobie sprawę, że być może nie powinno mnie tam być. Zacząłem panikować. Nie zawróciłem jednak. Kilkanaście minut później zszedłem do napotkanej stacji metra i z bijącym sercem wróciłem do siebie. Nie zdarzyło się wtedy przy tym nic zupełnie nadzwyczajnego. Nikt do mnie nie podszedł, nikt mnie nie zaczepił, nie widziałem niczego niepokojącego. Poza tym strachem, który rozpanoszył się wówczas w mojej głowie. Nie potrafię stwierdzić, czy był jakkolwiek zasadny. W tamtym czasie często pytano mnie o Paryż pod kątem bezpieczeństwa i porządku na ulicach, ale nigdy nie zdarzyła mi się tam sytuacja jakiegokolwiek faktycznego zagrożenia. Mimo wszystko w tamtej chwili poczułem się bardzo niepewnie. Od tego czasu raz po raz wracam myślą do tamtego wieczoru i tak jak Baldwinowi, towarzyszą mi sprzeczne odczucia.

Cenię najbardziej takie właśnie głosy, jak „Zapiski syna tego kraju”, które wyprowadzają mnie z pułapki kodeksowego myślenia, skłaniają do osobistych refleksji, otwierają oczy, polemizują ze mną, a ja z nimi i z samym sobą zarazem. Z nadzieją czekam na polskie przekłady późniejszych esejów Baldwina, bo „Zapiski syna tego kraju” to jedynie wstęp do myśli tego płodnego autora i myśliciela, który nigdy nie poddał swojego krytycznego głosu. Głosu, który, jak pokazują doświadczenia ostatnich lat, jest nam wciąż zupełnie niezbędny.

Na wieńczącej "Zapiski syna tego kraju" Jamesa Baldwina nocie autor enigmatycznie dziękuje rozmaitym czasopismom za wyrażenie zgody na przedruk opublikowanych na ich łamach między 1948 a 1955 rokiem esejów, które później złożyły się na program książki. I tak należałoby ją w zasadzie czytać, zwłaszcza że zarówno kontekst kolejnych tekstów, jak i sposób w jaki zostały...

więcej Pokaż mimo to

avatar
353
334

Na półkach: , , ,

Ma się wrażenie, że Baldwin nie posługuje się piórem, tylko scyzorykiem bezkompromisowo przecina zastałe ciągi myślowe, jednocześnie rzeźbiąc i uwypuklając to, co wiecznie pozostawało pomijane. Wiem, że chciałabym i będę czytać Baldwina więcej i więcej, nawet jeśli ten zbiór esejów wydał mi się miejscami mocno lapidarny.

Ma się wrażenie, że Baldwin nie posługuje się piórem, tylko scyzorykiem bezkompromisowo przecina zastałe ciągi myślowe, jednocześnie rzeźbiąc i uwypuklając to, co wiecznie pozostawało pomijane. Wiem, że chciałabym i będę czytać Baldwina więcej i więcej, nawet jeśli ten zbiór esejów wydał mi się miejscami mocno lapidarny.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    663
  • Przeczytane
    247
  • Posiadam
    71
  • Teraz czytam
    23
  • 2020
    16
  • 2020
    12
  • USA
    10
  • Literatura amerykańska
    8
  • 2022
    7
  • 2021
    7

Cytaty

Więcej
James Baldwin Zapiski syna tego kraju Zobacz więcej
James Baldwin Zapiski syna tego kraju Zobacz więcej
James Baldwin Zapiski syna tego kraju Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także