Festiwale wyklęte
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Nie-Fikcja
- Wydawnictwo:
- Krytyka Polityczna
- Data wydania:
- 2019-10-18
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-10-18
- Liczba stron:
- 476
- Czas czytania
- 7 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788366232563
- Tagi:
- festiwale zielona góra kołobrzeg opole sopot polska piosenkarze
Kariery zaczynało tam wiele późniejszych gwiazd estrady: Małgorzata Ostrowska, Izabela Trojanowska, Janusz Panasewicz, Mieczysław Szczęśniak, Michał Bajor czy Urszula. Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze i Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu należały w PRL-u – obok Opola i Sopotu - do czwórki głównych festiwali piosenki. Wszystkie powstały w latach 60. XX wieku, w czasach gomułkowskiej „małej stabilizacji”, a rozkwit przeżyły w gierkowskiej dekadzie „propagandy sukcesu”. O ile jednak Opole i Sopot przetrwały transformację ustrojową, Zielona Góra i Kołobrzeg szybko zniknęły z festiwalowej mapy Polski. Dziś we wspomnieniach ówczesnych gwiazd pojawiają co najwyżej mimochodem, jakby występy tam były wstydliwym epizodem, o którym należy czym prędzej zapomnieć.
Powiem krótko – festiwal w Zielonej Górze to była trampolina do kariery. Mnie akurat się udało. Nie ma się czego wstydzić, prawie wszyscy tam zaczynaliśmy. Panowała bardzo przyjemna atmosfera, poznałam mnóstwo fajnych ludzi. Wspominam to dużo lepiej niż festiwal w Opolu w roku następnym. Urszula
Mnie też rozpoznawali na ulicy, ale nigdy tak jak Mikulskiego. Czasami dostawałam coś spod lady. „Ach, to dla pani Marysi!”. Np. dwa karpie. Albo kostkę masła. Kostka masła dla ówczesnej „celebrytki”! Maria Wróblewska
Zielona Góra to była nasza „Szansa na sukces”. Izabela Trojanowska
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 70
- 42
- 15
- 4
- 2
- 2
- 2
- 2
- 2
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Świetnie napisana! Koniecznie zajrzeć na Yt, tam jest od groma materiałów.
Świetnie napisana! Koniecznie zajrzeć na Yt, tam jest od groma materiałów.
Pokaż mimo toObawiałem się czy dam radę przebrnąć przez tę książkę, raz ze względu na objętość, dwa na tematykę. Ale o dziwo wcale nie było źle, wręcz momentami naprawdę mnie wciągnęła. Fajnie było poczytać jak zaczynały późniejsze gwiazdy polskiej estrady, w jakich warunkach odbywały się tego typu wydarzenia muzyczne, jakie nagrody otrzymywali zwycięzcy. Być może autor zbyt schematycznie podszedł do tematu, opisując rok po roku każdy z festiwali, tworząc swego rodzaju kalendarium czy kronikę tych wydarzeń, co może trochę przeszkadzać. Liczyłem też na więcej "smaczków", anegdotek i historyjek, w które przez tyle lat na pewno musiały obrosnąć dwa tak duże festiwale, zwłaszcza z tamtych siermiężnych czasów. Tutaj tego brakuje. Ale ogólnie jest ok.
Obawiałem się czy dam radę przebrnąć przez tę książkę, raz ze względu na objętość, dwa na tematykę. Ale o dziwo wcale nie było źle, wręcz momentami naprawdę mnie wciągnęła. Fajnie było poczytać jak zaczynały późniejsze gwiazdy polskiej estrady, w jakich warunkach odbywały się tego typu wydarzenia muzyczne, jakie nagrody otrzymywali zwycięzcy. Być może autor zbyt...
więcej Pokaż mimo toPrzebrnij przez pierwsze sto stron - później powinno być lepiej. Książka "Festiwale wyklęte" nosi poszlaki ciekawej historii. Nie opuszcza mnie jednak przeczycie, że została ona w znacznej mierze sprowadzona do czegoś na kształt listy startowej. Chronologia zabija. Festiwale wybrzmiałyby pełniej, gdyby być może skupić się na fajnych anegdotach i spojrzeniu po czasie na opisane wydarzenia kulturalne, tj. Festiwal Piosenki Radzieckiej i Festiwal Piosenki Żołnierskiej. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że autor po wykonaniu - nie da się ukryć - ogromnej pracy, chciał "sprzedać" jak najwięcej i być może stracił po drodze dystans. Nie ma się co zżymać. Bo choć forma opowieści sporo odejmuje treści, mimo to bawiłem się świetnie.
Przebrnij przez pierwsze sto stron - później powinno być lepiej. Książka "Festiwale wyklęte" nosi poszlaki ciekawej historii. Nie opuszcza mnie jednak przeczycie, że została ona w znacznej mierze sprowadzona do czegoś na kształt listy startowej. Chronologia zabija. Festiwale wybrzmiałyby pełniej, gdyby być może skupić się na fajnych anegdotach i spojrzeniu po czasie na...
więcej Pokaż mimo toKsiążka dla sympatyków festiwali, polskiej piosenki. Autor wykonał koronkową pracę przy jej przygotowaniu. Czytając dziś o nagrodach dla laureatów tych festiwali możemy uśmiechnąć się z nostalgią. To też historia polskiej popkultury, dziś ze wstydem przemilczana. Ale patrząc na wykonawców z tamtych lat, a na dzisiejszych uczestników talent show, widzimy jak jest między nimi różnica. Ciekawa lektura o tamtej epoce, jej klimatach estradowych.
Książka dla sympatyków festiwali, polskiej piosenki. Autor wykonał koronkową pracę przy jej przygotowaniu. Czytając dziś o nagrodach dla laureatów tych festiwali możemy uśmiechnąć się z nostalgią. To też historia polskiej popkultury, dziś ze wstydem przemilczana. Ale patrząc na wykonawców z tamtych lat, a na dzisiejszych uczestników talent show, widzimy jak jest między...
więcej Pokaż mimo toBartosz Żurawiecki rzuca światło na to, co niektórzy chcieliby zostawić w ciemności. „Festiwale wyklęte” to reportaż opowiadający o dwóch popularnych w czasach słusznie minionych imprezach muzycznych, do udziału w których nie chcą się przyznać niektórzy znani dziś artyści. Chodzi o Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu i Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze.
Autor, który jest krytykiem filmowym wykonał mrówczą pracę, zbierając materiał do tej książki. Dotarł do uczestników obu festiwali, organizatorów, odnalazł w archiwach artykuły prasowe poświęcone tym wydarzeniom, zebrał sporo fotografii, anegdot i faktów. Niestety, postanowił zaserwować czytelnikom nieco nużącą relację o każdym kolejnym festiwalu, z wymienianiem laureatów, tytułów piosenek, nagród, nazwisk spikerów i osób zaangażowanych w produkcję tych widowisk. Informacji jest tak dużo, że poczułam się nimi zasypana.
Ciekawe są na pewno anegdoty opowiedziane przez różnych rozmówców, których wypowiedzi Żurawiecki przytacza dosłownie. Można się z nich dowiedzieć o mniejszych i większych skandalach, o nie całkiem czystym systemie przyznawania nagród (cóż to były za nagrody!- radia, magnetofony, maszyny do szycia i obowiązkowe zestawy płyt z muzyką radzieckich kompozytorów).
Ponieważ oba festiwale były powiązane, więc listy wykonawców często zawierały te same nazwiska. Zabawnie było dowiedzieć się, że w Zielonej Górze debiutowały takie gwiazdy jak Janusz Panasewicz, Małgorzata Ostrowska, Urszula, Grzegorz Markowski, czy Michał Bajor. Repertuar, który przyniósł im popularność daleko odbiega wszak od politycznie zaangażowanej piosenki radzieckiej. Wielu z nich do udziału w tej imprezie się zresztą nie przyznaje, uznając go za wstydliwy fakt w swojej biografii. Jednakże w reportażu Bartosza Żurawieckiego można zobaczyć młodziutkiego Panasewicza, który w garniturku i muszce w grochy stoi przed mikrofonem i coś śpiewa, Urszulę niosącą Złoty Samowar, trofeum festiwalowe, czy pyzatego Michała Bajora podczas jednego z występów. Fotografii w książce jest sporo i stanowią one ciekawy dodatek, a jednocześnie są świadectwem epoki.
Autor prześledził także losy gwiazd obu festiwali po 1989 roku. Oprócz tych, którzy zrobili kariery, sporo było takich, którym zdobycie Samowara czy Pierścienia nic nie dało oprócz chwilowej popularności. Wielu jednak wspomina udział w zmaganiach konkursowych z sentymentem. Ja sama pamiętam z dzieciństwa, że te dwa festiwale skupiały wszystkich przy telewizorach, bo były to wielkie wydarzenia w kraju, w którym dostęp do rozrywki nie był taki łatwy jak dziś. Jako mała dziewczynka nuciłam pod nosem „Chabry z poligonu”, czy „Zawsze niech będzie słońce”, a możliwość oglądania transmisji koncertów do późnych godzin nocnych był dla mnie wielką atrakcją.
Bartosz Żurawiecki rzuca światło na to, co niektórzy chcieliby zostawić w ciemności. „Festiwale wyklęte” to reportaż opowiadający o dwóch popularnych w czasach słusznie minionych imprezach muzycznych, do udziału w których nie chcą się przyznać niektórzy znani dziś artyści. Chodzi o Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu i Festiwal Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze....
więcej Pokaż mimo tochciałoby się podobnej dostępnej (!) pozycji o "niewyklętych" (Opole, Sopot)...
chciałoby się podobnej dostępnej (!) pozycji o "niewyklętych" (Opole, Sopot)...
Pokaż mimo toW czasach komunistycznych, za ziemiach polskich odbywały się cztery wielkie festiwale, wszystkie w miastach, które wróciły do macierzy z niewoli zgniłego zachodu: Opole, Sopot, Zielona Góra i Kołobrzeg. Dwa pierwsze przetrwały do dziś i są niejako chlubą naszego kraju. Dwa kolejne zostały zapomniane, wręcz znienawidzone po 1989 roku, gdy wolność zapanowała w Polsce. I to właśnie o tych dwóch: Festiwalu Piosenki Radzieckiej z Zielonej Góry i Festiwalu Piosenki Żołnierskiej najpierw z Połczyna Zdroju, a później Kołobrzegu jest ta książka.
Autor za cel postawił sobie dokładnie przypomnieć jak wyglądała każda edycja tego festiwalu, a było ich w przypadku Zielonej Góry aż 25, w przypadku Kołobrzega 23 (licząc też ten pierwszy który odbył się tylko w Połczynie Zdroju). Przez sceny festiwalowe przewinęło się tysiące wykonawców, także tych wielkich i znanych, którzy teraz nie przyznają sie do tego, że kiedykolwiek tam były, a takie nazwiska jak: Rodowicz, Grechuta, Sośnicka, Kunicka, Frąckowiak, Panasewicz, Wodecki, German czy Jantar po dziś dzień kojarzone są jako wielcy Polscy pieśniarze i pieśniarki. Dlaczego tak wstydzą się tamtego czasu? Właśnie z tym mitem mocno politycznych festiwali, chce zmierzyć się Bartosz Żurawiecki.
Warta przeczytania pełna biografia tych konkursów, o których dziś wiemy, że były, bez całego anturażu tego miejsca, ludzi, gwiazd i otoczki. To nie jest książka która ma wychwalać tamte czasy, to książka która jasno pokazuje nam życie w PRL i to jak wyglądała rozrywka w czasach zła.
W czasach komunistycznych, za ziemiach polskich odbywały się cztery wielkie festiwale, wszystkie w miastach, które wróciły do macierzy z niewoli zgniłego zachodu: Opole, Sopot, Zielona Góra i Kołobrzeg. Dwa pierwsze przetrwały do dziś i są niejako chlubą naszego kraju. Dwa kolejne zostały zapomniane, wręcz znienawidzone po 1989 roku, gdy wolność zapanowała w Polsce. I to...
więcej Pokaż mimo toWtrącenia autora są żenujące. Sprawia wrażenie jakby uważał, że jego czytelnicy są po prostu głupi. Dopisuje również swoje uwagi do cytatów, które są nie na miejscu, poniżej poziomu. Książka dobra dla każdego fana festiwalu w Zielonej Górze, Kołobrzegu czy Połczynie. Wyłącznie dla tych ludzi.
Wtrącenia autora są żenujące. Sprawia wrażenie jakby uważał, że jego czytelnicy są po prostu głupi. Dopisuje również swoje uwagi do cytatów, które są nie na miejscu, poniżej poziomu. Książka dobra dla każdego fana festiwalu w Zielonej Górze, Kołobrzegu czy Połczynie. Wyłącznie dla tych ludzi.
Pokaż mimo toUwielbiam książki, które pokazują nam nieznany kawałek historii naszego kraju. Które uczą i odkrywają przed nami niektóre z tajemnic. Tutaj zagłębimy się w polski kawałek kultury. Zobaczymy początki i pierwsze występy artystów, których teraz zna chyba każdy! Jeśli jesteście fanami polskiej sceny muzycznej i nieobca jest Wam historia, to zdecydowanie powinniście po nią sięgnąć. Mnie ona bardzo zainteresowała, chociaż nie powiem, że nie było w niej momentów, które mnie nużyły. Książka na pewno nie jest do przeczytania na raz i lepiej ją sobie "dozować". Z ciekawostek? Nie ma ich niestety aż tak dużo i zdecydowanie liczyłam na więcej. Pojawia się tutaj oczywiście kilka historyjek i anegdot, ale mimo wszystko więcej tutaj opisów i suchych faktów, które nie wszystkich mogą zainteresować. Autor miał na nią swój pomysł i mocno trzymał się schematów, jakie przybrał już na początku tej książki. Ja sama, wolałabym lżejszą formę i mnie statystyk oraz opisów co, ile i jak. W książce mamy też trochę polityki i czasami zdecydowanie była ona według mnie zbędna! Tym bardziej osobiste komentarze na jej temat oraz opinie. Myślę też, że ta książka świetnie sprawdzi się dla osób, które wychowały się w czasach PRL-u i dla których festiwale w niej zawarte nie są obce! Idealna pozycja na prezent dla rodziców, cioć i dziadków.
www.czytampierwszy.pl
Uwielbiam książki, które pokazują nam nieznany kawałek historii naszego kraju. Które uczą i odkrywają przed nami niektóre z tajemnic. Tutaj zagłębimy się w polski kawałek kultury. Zobaczymy początki i pierwsze występy artystów, których teraz zna chyba każdy! Jeśli jesteście fanami polskiej sceny muzycznej i nieobca jest Wam historia, to zdecydowanie powinniście po nią...
więcej Pokaż mimo toOd czasu do czasu lubię przeczytać sobie jakąś ciekawą literaturę faktu. Niedawno dzięki uprzejmości portalu czytampierwszy.pl i Wydawnictwu Krytyki Politycznej miałam okazję zapoznać się z książką Bartosza Żurawieckiego - "Festiwale wyklęte". I wiecie co się okazało już na wstępie? Że nic nie wiem na ten temat! :) Ale jako że akceptuję swoje óida oudén eidós i jednocześnie wyznaję zasadę, że na naukę nigdy nie jest za późno - zagłębiłam się po uszy w festiwalach Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze i Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu, popłynęłam w świat ładnej muzyki i paskudnej polityki, dryfowałam wśród totalnie obcych mi nazwisk i piosenek, nurkowałam obok naszej kolorowej Marylki, niezapomnianej Anny Jantar i Michała Bajora, który złowił mnie niegdyś swoim "Nie chcę więcej". I wiecie co? Było ekstra!
Festiwale organizowane w PRL-u to jest dla mnie inny, dziwny świat, a te wyżej wymienione, jakoś zniknęły ze zbiorowej świadomości narodu (hmm, ciekawe czemu). Dzięki Bartoszowi Żurawieckiemu możemy przyjrzeć się im nieco bliżej - a co totalnie bezcenne - mamy okazję zapoznać się z opiniami muzyków, uczestników, organizatorów - ludzi związanych w jakiś sposób z tymi wydarzeniami. Wielu z nich właśnie na tych festiwalach rozpoczynało swoje kariery, o innych dziś już niewielu pamięta. Dla muzyków polityka schodzi na dalszy plan - chcą po prostu śpiewać, bez względu na okoliczności i ziejącą zewsząd propagandę. A okoliczności są... trudne.
Wiem, że tematyka tej książki nie wszystkim przypadnie do gustu, ale mam w zanadrzu jeszcze coś, co powali Was na kolana. Oto przed Wami dar niebios, prezent na który nie zasłużyliśmy - hymn ku czci Dworca Centralnego w Warszawie:
"Ze światła i ze szkła, I z woli i z ochoty,
A popatrz, jakie skrzydła ma, Jak wielki, biały motyl.
Ze światła i ze szkła, I z marzeń wszystkich nas,
Dlatego stąd każdego dnia, Pospieszny pędzi czas!"
*Książkę odebrałam za punkty w portalu Czytam Pierwszy.
Od czasu do czasu lubię przeczytać sobie jakąś ciekawą literaturę faktu. Niedawno dzięki uprzejmości portalu czytampierwszy.pl i Wydawnictwu Krytyki Politycznej miałam okazję zapoznać się z książką Bartosza Żurawieckiego - "Festiwale wyklęte". I wiecie co się okazało już na wstępie? Że nic nie wiem na ten temat! :) Ale jako że akceptuję swoje óida oudén eidós i jednocześnie...
więcej Pokaż mimo to