Nie hańbi
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Seria Reporterska
- Wydawnictwo:
- Dowody
- Data wydania:
- 2017-10-24
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-10-24
- Liczba stron:
- 220
- Czas czytania
- 3 godz. 40 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788394725488
- Tagi:
- bezrobocie emigracja zarobkowa literatura faktu manipulacja międzywojnie mobbing Polska poszukiwanie pracy praca reportaż utrata pracy wielki kryzys współczesność wyobcowanie Żyrardów
Podobno praca leży na ulicy. Niejeden z bohaterów tej książki się o nią potknął.
Bezrobocie jest najniższe od ponad dwóch dekad, a warunki na rynku pracy dyktują pracownicy. Ponoć. Są wykresy i tabele, które to mają potwierdzać, są analitycy, którzy te słowa powtarzają jak mantrę, są politycy, którzy się tym zdaniem zachłystują.
I są ludzie, którzy rynkiem pracy nie potrząsną. Rynek ich połknie i wypluje.
Ta książka jest o nich.
O Ilonie Pujanek, która powiesiła się w noworoczny poranek – możliwe, że z powodu mobbingu. Tylko czy polskie prawo definiuje, czym jest mobbing?
O przedsiębiorcy budowalnym, który wprawdzie nielegalnie zleca pracę, ale nie podlega kontroli PIP-u.
O zwalnianych pracownicach Almy, które nawet w pustym sklepie musiały przestawiać towar na półkach.
O marszach bezrobotnych w czasach wielkiego kryzysu i o ludziach bezrobotnych osiem dekad później, w kraju, w którym podobno bezrobocia nie ma; o coraz bardziej oswojonych z prekarnością młodych ludziach.
To reporterski rzut oka na polski rynek pracy – historycznie i dziś. Jak bardzo ten rynek się zmienił od czasu, kiedy chałupnicy przeszli z domowych warsztatów do fabrycznych hal? Jak bardzo kryzys wczesnych lat 90. różnił się od kryzysu lat 30., gdy bezrobotni organizowali strajki? I wreszcie - co to znaczy nie pracować w świecie, w którym ponoć nie pracuje tylko ten, kto nie chce?
Jeden z rozmówców powiedział autorce: "Stwierdzenie, że to jest taka praca jak każda inna, że ktoś jedzie dorywczo pracować za granicę czy zbiera runo leśne, to trochę pokazuje, jak bardzo upadliśmy, myśląc o tym, czym jest praca". Chociaż wielu pokoleniom wbijano do głowy, że żadna praca nie hańbi...
Historycznym i współczesnym reportażom z książki NIE HAŃBI towarzyszą prywatne poszukiwania autorki – poszukiwania robotniczych korzeni jej przodków w jednym z najbardziej robotniczych miast Polski, Żyrardowie.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
I tak to się, panie, pracuje
Ci z Państwa, którzy regularnie czytują oficjalne recenzje, wiedzą już, że często wybieram bodaj najbardziej wstydliwe ze wszystkich narzędzi mogących wyostrzyć aparat krytyczny – sentymentalizm. Aby zadość stało się moim pensjonarskim zwyczajom, dziś odniosę się do procesu dojrzewania, a właściwie jednej z moich – prymitywnych raczej – refleksji nad nim: tej mianowicie, iż jednym z najważniejszych punktów przechodzenia w dorosłość jest wytworzenie jakiegoś – na dookreślenie mnie nie stać, bo jako rodowity Wielkopolanin mógłbym zostać uznany za radykała – stosunku do pracy. Praca bowiem stanowi dla przytłaczającej większości z nas jedną z głównych osi układu współrzędnych, który nazywamy codziennością, i rzadko kiedy jest li tylko sposobem zarabiania pieniędzy; to także temat dziesiątek rozmów, setek myśli, źródło stresu i satysfakcji, dla wielu kluczowy element tożsamości. Dlatego też książki takie jak „Nie hańbi” muszą powstawać i muszą być czytane.
Pomysłu Olgi Gitkiewicz na reportaż o polskim rynku pracy nie można nazwać inaczej niż imponującym, bo plany autorki skalę mają niezwykłą, dla wielu zapewne przerażającą. Po pierwsze: zweryfikowanie – niekoniecznie obalenie – mitów o tym, że dziś to pracownik rządzi pracodawcą, że praca leży na ulicy, że nie podejmują jej tylko ci, którzy całkowicie poświęcili się błogiemu – kluczowe! - lenistwu. Po drugie: zestawienie danych historycznych ze współczesnymi, porównanie sytuacji niegdysiejszych robotników zmierzających bladym świtem do fabryk z życiem zawodowym dzisiejszych poddanych korporacji; co ważne, przez „niegdysiejszych” autorka rozumie zarówno Polaków pracujących przed wojną, jak i tych niosących na swoich barkach gospodarkę PRL. A te dwa, bądźmy szczerzy, tematyczne molochy to zaledwie początek: potężne tło, na które Gitkiewicz nanosi kolejne prywatne i intymne w większości opowieści ludzi egzystujących na rynku pracy. I tego jednak autorce mało, bo co drugi rozdział – czasami jedno-, czasami kilkustronicowy – poświęcony został jej prywatnym poszukiwaniom robotniczych korzeni w jednej ze stolic Polskiego włókiennictwa, Żyrardowie.
Nie wypada oceniać książki po okładce (banał aż gnije w ustach jak to sugerował w swoim „Dzienniku” Gombrowicz),tym bardziej więc nie należy oceniać jej po objętości, ale skonfrontowanie rozmiarów „Nie hańbi” z powyższym akapitami może budzić wątpliwości. Sugeruje on bowiem lewiatana przypominającego monumentalny „Głód” Caparrósa czy olbrzymie „Kongo” van Reybroucka, tymczasem reportaż Gitkiewicz starczy na jakieś dwie czy trzy godziny lektury. Wynika to w dużym stopniu z przyjętej przez autorkę perspektywy – pozbawioną pretensji do obiektywizmu, prywatną, współczującą; choć pisarka często sięga po statystyki i cytuje wypowiedzi urzędników oraz osób zajmujących się rynkiem pracy naukowo, to najważniejsi pozostają dla niej ludzie. I to nie ludzie „użerający się” – cudzysłów konieczny – z pracą nielubianą czy zwyczajnie rozczarowującą, a ci, których nieprzezwyciężalne trudności pozbawiły możliwości pełnego uczestnictwa w życiu zawodowym. „Nie hańbi” wypełnia cierpienie o sile wystarczającej, aby otwierać oczy – nawet pysznym byczkom bezgranicznie wierzącym we własne umiejętności i czujących się na rynku pracy jak ryba – zapewne szczupak! - w wodzie (z dużą dozą prawdopodobieństwa można to zdanie uznać za samokrytykę niżej podpisanego). Brzmi to bardzo nieprzyjemnie, dla niektórych pewnie śmiesznie, ale książka Gitkiewicz to spotkanie z ubóstwem, którego część czytelników nie doświadczy w żaden inny sposób, a ma ono moc zdolną do przemeblowania głowy.
Pod względem czysto literackim można „Nie hańbi” postawić kilka zarzutów, wśród których – mimo prób zrozumienia – wymienić muszę zbyt ambitne plany. Olga Gitkiewicz próbuje łapać za ogon całe stado srok, a do tego musiałaby mieć zdecydowanie więcej miejsca i lepiej wyposażony warsztat. Rynek pracy pełen jest niuansów, a autorka stara się je wszystkie oddać, przez co gubi się gdzieś główny wywód: tutaj tragiczna historia samobójstwa w Amice, tutaj wtręt o zamknięciu Almy, tutaj krótka historia życia tirowca, a tam jeszcze biedaszyby – brakuje jednak sprowadzenia wszystkiego do wspólnego mianownika i próby podjęcia ogólnej refleksji. W tym rozmytym, nielinowym kolażu gubią się także wspomniane już przeze mnie nitki żyrardowskie – te z całą pewnością mają ogromne znaczenie prywatne dla autorki, ale dla emocjonalnie niezwiązanego z jej rodziną czytelnika będą tylko zbiorem obrazów rodem z powieści krytykujących rewolucję przemysłową, a niewielu odbiorców wzdycha jeszcze do dziewiętnastowiecznego realizmu.
Z pewnością zauważyli Państwo, że „Nie hańbi” jako tekst mnie nie zachwyciło, ale fakt ten, w tym konkretnym wypadku, absolutnie nie znaczy, iż komukolwiek odradziłbym tę lekturę. Bo niektórych książek nie czyta się ani dla estetycznych zachwytów, ani dla intelektualnych podniet, a dla lepszego zrozumienia pewnych zjawisk czy nawet zauważenia ich. Reportaż Olgi Gitkiewicz otwiera oczy – a to jego najważniejsze zadanie.
Bartosz Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 896
- 832
- 170
- 54
- 34
- 33
- 15
- 14
- 13
- 12
OPINIE i DYSKUSJE
Na swój sposób bardzo sobie cenie narracje Olgi Gitkiewicz, chyba głównie ze względu na pewną wrażliwość historii jej bohaterów. Bo w końcu ani w "Nie Zdążę" i "Nie Hańbi" nie spotykamy się z historiami niezwykłymi, ze świadkami wielkich zdarzeń, czy też bohaterami obcych nam kultur. Nie, tutaj mamy losy zwykłych ludzi, mnie może ciebie, albo tej pani z piętra nad nami. Myślę, że tym jest właśnie wrażliwość reportażu Olgi Gitkiewicz. Ona po prostu uczy wrażliwości...
Na swój sposób bardzo sobie cenie narracje Olgi Gitkiewicz, chyba głównie ze względu na pewną wrażliwość historii jej bohaterów. Bo w końcu ani w "Nie Zdążę" i "Nie Hańbi" nie spotykamy się z historiami niezwykłymi, ze świadkami wielkich zdarzeń, czy też bohaterami obcych nam kultur. Nie, tutaj mamy losy zwykłych ludzi, mnie może ciebie, albo tej pani z piętra nad nami....
więcej Pokaż mimo toważna i potrzebna książka o problemie, który dotyka większość Polaków. opowieści o patologii rynku pracy przeplatane historią rodzinnego miasta autorki. ogromny plus za ciekawą formę.
ważna i potrzebna książka o problemie, który dotyka większość Polaków. opowieści o patologii rynku pracy przeplatane historią rodzinnego miasta autorki. ogromny plus za ciekawą formę.
Pokaż mimo toTrochę zabrakło spójności. W sumie najciekawsze wątki dotyczyły Żyrardowa i Polski w 20-leciu międzywojennym, na plus też opowieść o Kuroniu (chociaż szkoda, że malutka). Ale zabrakło jakiegoś motywu łączącego dużą ilość opowieści (czasem rozbudowanych, czasem zdawkowych). Ciekawie się czytało po 6 latach od premiery - dużo się pozmieniało, i dla mnie to był ciekawy eksperyment taka lektura.
Trochę zabrakło spójności. W sumie najciekawsze wątki dotyczyły Żyrardowa i Polski w 20-leciu międzywojennym, na plus też opowieść o Kuroniu (chociaż szkoda, że malutka). Ale zabrakło jakiegoś motywu łączącego dużą ilość opowieści (czasem rozbudowanych, czasem zdawkowych). Ciekawie się czytało po 6 latach od premiery - dużo się pozmieniało, i dla mnie to był ciekawy...
więcej Pokaż mimo toBardzo dobry i rzetelny reportaż. Temat pracy w Polsce - zdawałoby się nic ciekawego, a tu bach - da się.
Bardzo dobry i rzetelny reportaż. Temat pracy w Polsce - zdawałoby się nic ciekawego, a tu bach - da się.
Pokaż mimo toŚwietny reportaż o pracy: warunkach, wartości, kosztach i dewaluacji. Do tego bardzo ciekawy rys osobisty, czyli historia rodziny autorki osadzona w Żyrardowie i przemyśle włókienniczym.
Zabrakło mi jakiegoś rozdziału o tym, na czym polegały kolejne przywoływane zawody w żyrardowskich fabrykach z XIX wieku, ale i bez tego można sobie wyobrazić, że praca po 10-12 h w hali fabrycznej była tak po prostu wyniszczająca, jeśli nie zabójcza.
Chapeau bas dla autorki za ogrom pracy, świetne pióro i umiejętność wyboru ciekawego tematu.
Świetny reportaż o pracy: warunkach, wartości, kosztach i dewaluacji. Do tego bardzo ciekawy rys osobisty, czyli historia rodziny autorki osadzona w Żyrardowie i przemyśle włókienniczym.
więcej Pokaż mimo toZabrakło mi jakiegoś rozdziału o tym, na czym polegały kolejne przywoływane zawody w żyrardowskich fabrykach z XIX wieku, ale i bez tego można sobie wyobrazić, że praca po 10-12 h w hali...
Czyta się lekko i przyjemnie, ale w zasadzie nie wiem co przeczytałem. To jest reportaż o rynku pracy, o Żyrardowie, czy tkaczach z XIX wieku?
Czyta się lekko i przyjemnie, ale w zasadzie nie wiem co przeczytałem. To jest reportaż o rynku pracy, o Żyrardowie, czy tkaczach z XIX wieku?
Pokaż mimo toWidzę, że zacząłem od bardziej znanej książki Olgi Gitkiewicz - Nie zdążę. Nie szkodzi, myślę sobie... Nie hańbi jest podobnie napisana.
Porusza temat zakładów pracy w Polsce, pracy w ogóle rzeczy. Wzmocniona jest historią rodzinną autorki.
Niewiele jest serwowanych własnych przemyśleń i to uważam akurat w reportażu za cenne. Czytelnik otrzymuje za to relacje ludzi i o komentarz musi zadbać sam.
W każdym razie po lekturze książek Gitkiewicz nasuwa się taki wniosek, że teoria teorią, a praktyka praktyką. Czy dotyczy to życia zawodowego, czy nie... Niejednokrotnie wyobrażenia na temat pracy rozbijają się o rzeczywistość.
Widzę, że zacząłem od bardziej znanej książki Olgi Gitkiewicz - Nie zdążę. Nie szkodzi, myślę sobie... Nie hańbi jest podobnie napisana.
więcej Pokaż mimo toPorusza temat zakładów pracy w Polsce, pracy w ogóle rzeczy. Wzmocniona jest historią rodzinną autorki.
Niewiele jest serwowanych własnych przemyśleń i to uważam akurat w reportażu za cenne. Czytelnik otrzymuje za to relacje ludzi i o...
Byłam bardzo ciekawa tej książki. W ostatnich latach polubiłam reportaże, pokazują mi zawsze jak mało wiem i w jakiej ciasnej banieczce żyję. Dlatego też czytam z radością każdy, który wpadnie mi w ręce. Niektóre są lepsze od innych, niektóre gorsze i niestety ale tym razem opisywaną pozycję wrzuciłabym do tej drugiej kategorii. Mimo, że temat był ciekawy i powiedziałabym wręcz, że na czasie. Mimo, że autorka wybierała dość szeroki zakres opisywanych zjawisk, a także spory przedział czasowy który w teorii pozwoliłby na wykazanie zmian albo chociaż tendencji na rynku pracy - coś w tej książce poszło źle, i to bardzo. Czytało mi się ją szybko i dość sprawnie, ale niewiele z niej wyniosłam, nie wprawiła mnie w jakieś zdumienie czy zakłopotanie, w zasadzie nie zrobiła mi nic. A chyba nie o to chodzi w reportażu.
Do szału doprowadzała mnie w zasadzie od pierwszych stron ta urywana, sensacyjna narracja. Nie znoszę prowadzenia historii w ten sposób, mam wrażenie jakbym oglądała jakiś tani, telewizyjny reportaż w którym większość scen jest wyreżyserowana, a jego bohaterowie to przypadkowo powrzucane kukiełki. Króluje tu też chaos, trochę zajęło mi zrozumienie co autorka chce zrobić przeplatając stare czasy Żyrardowa, koleje losu jego mieszkańców i pracowników z czasami mniej lub bardziej nam współczesnymi. I trochę dalej tego nie zrozumiałam, sam zamysł owszem ale nie wiem co chciała osiągnąć jego wykonaniem. Oczywiście tylko czekałam aż obśmieje korpo, jakżeby inaczej - to obecnie najłatwiejszy cel każdej osoby opisującej rynek pracy, jednak zazwyczaj opisywany w nieodpowiedni sposób (przez ludzi którzy nie mają o tym pojęcia i kompletnie nie łąpią sedna problemu pracy w korporacjach). I tak jakby to było jedyne zło na który ludzie szukający zarobku mogą się zdecydować, innych patologii nie ma najwyraźniej. Same historie z zakładów pracy lat 30. czy 90. są przygnębiające i smutne, to straszne przez co ludzie musieli kiedyś przechodzić żeby dosłownie mieć chleb na stole. Były to właśnie te najciekawsze części, dla których w ogóle po książkę sięgnęłam i oceniam ją na 5 gwiazdek a nie 2 czy 3. Ale uważam, że autorka potraktowała te historie trochę po macoszemu, nie nadając im odpowiedniej powagi i jakiegoś takiego obiektywnego tonu albo, chociaż jasnego umiejscowienia w czasie historii Polski. Skacząc w poszczególnych rozdziałach z danej dekady do wcześniejszych lub późniejszych, zupełnie randomowo, tylko konfuduje czytelnika. I zamiast zastanawiać się nad faktyczną treścią którą przeczytał, musi układać sobie w głowie co się dzieje i po co, wyłuskać jakiś ciąg logiczny który zdaje się że powinien tam być widoczny. A czasami zostajemy kompletnie bez konkluzji, z jakimś dziwnie otwartym zakończeniem na które chyba w założeniu mamy sobie sami dopowiedzieć. Wszystko to wydaje się być takie bylejakie, mimo że tematyka jest ciężka i przytłaczająca ale też szalenie interesująca, więc niewiele trzeba żeby zainteresować nią czytelnika, to autorka całkowicie moim zdaniem poległa. I z czegoś, co mogło być fantastycznym przekrojem polskiego rynku pracy od lat 30. do teraz stało się miszmaszem bez większego ładu i składu, a opisywanego tak jakby to było dzieło najwyższej wagi państwowej.
Strasznie szkoda, liczyłam na dużo więcej po tej książce. Niestety nie znam rodzinnych historii dotyczących tego, jak radzono sobie z sytuacją gospodarczą w ubiegłym wieku, dlatego tego typu książki dają mi wyobrażenie i jakieś poczucie zadowolenia z tego, co mamy obecnie. Światu daleko od ideału ale rzadko kiedy zdajemy sobie sprawę jakimi jesteśmy szczęściarzami w obecnych czasach. I to właśnie mogła podkreślić Gitkiewicz - zamiast tego spektakularnie zawiodła zabierając nas w niesatysfakcjonującą i poszatkowaną podróż, w urywane wspomnienia i komentarze bez żadnego celu. Niestety nie polecam.
Byłam bardzo ciekawa tej książki. W ostatnich latach polubiłam reportaże, pokazują mi zawsze jak mało wiem i w jakiej ciasnej banieczce żyję. Dlatego też czytam z radością każdy, który wpadnie mi w ręce. Niektóre są lepsze od innych, niektóre gorsze i niestety ale tym razem opisywaną pozycję wrzuciłabym do tej drugiej kategorii. Mimo, że temat był ciekawy i powiedziałabym...
więcej Pokaż mimo toTemat bardzo ciekawy, ale książka jest napisana zbyt chaotycznie jak dla mnie.
Temat bardzo ciekawy, ale książka jest napisana zbyt chaotycznie jak dla mnie.
Pokaż mimo to"Nie zdążę" podobała mi się dużo bardziej. Nie wszystkie reportaże są równej jakości - jedne lepsze, jedne trochę jakby bardziej przypadkowe, niedopracowane? Mimo to i tak polecam. Całą serie reporterską "Dowodów" pochłonęłabym z wielką przyjemnością.
"Nie zdążę" podobała mi się dużo bardziej. Nie wszystkie reportaże są równej jakości - jedne lepsze, jedne trochę jakby bardziej przypadkowe, niedopracowane? Mimo to i tak polecam. Całą serie reporterską "Dowodów" pochłonęłabym z wielką przyjemnością.
Pokaż mimo to