Punkt zapalny

Okładka książki Punkt zapalny Myke Cole
Okładka książki Punkt zapalny
Myke Cole Wydawnictwo: Zysk i S-ka Cykl: Shadow Ops (tom 1) fantasy, science fiction
440 str. 7 godz. 20 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Shadow Ops (tom 1)
Tytuł oryginału:
Shadow Ops: Control Point
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Data wydania:
2015-07-20
Data 1. wyd. pol.:
2015-07-20
Data 1. wydania:
2012-01-31
Liczba stron:
440
Czas czytania
7 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788377856277
Tłumacz:
Adrian Napieralski
Tagi:
moc magia
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
36 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2080
546

Na półkach: , , , ,

Slogan zapewnia skrzyżowane X-Mena i Helikoptera w ogniu. Wstyd, bo nie widziałam jeszcze Helikoptera, ale jestem na tyle mądra, że chodzi o wojsko. I, jak jest? Magia jest, wojsko jest, tylko coś nie pykło.

Więc... Oscara poznajemy, jak się z ekipą szykuje do akcji - dwójka licealistów zaatakowała kolegów, a że zrobili to za pomocą magii, muszą zostać wyeliminowani. Britton trochę psioczy (bo to głupie wybryki dzieci...),ale swoje robi, tyle, że nie podoba mu się, co z nastolatkami robi porucznik z KON (takie Biuro ludzi obdarzonych magią). I wiecie, po 15 kartkach Oscar nagle dostaje objawienia, czy tam łapie go późny okres dojrzewania, i sam staje się magiem. Konkretnie to potrafi tworzyć portale. Jednak jest jeden problem - tego typu magia jest zakazana. W takim przypadku należy zaciągnąć się do KON. I co robi Oscar? Zwiewa. Bo nie wierzy KON, bo uważa, że go zabiją. Tak, tyle że podczas ucieczki to on zabija ludzi... Ale i tak go łapią, i tak trafia do bazy wojskowej, ale... Facet jest odporny na naukę ;-)

Zacząć trzeba od tego, że autor to były wojskowy i patrząc po ZDARZENIACH w książce, oparł świat na funkcjonowaniu armii USA, z całym dobrodziejstwem i durnostwem, jakim się ta armia charakteryzuje. Na temat ich heroizmu, dyscypliny i wymagania wpasowania mam dość krytyczne spojrzenie, ale to nieistotne. Opisy walk są brawurowe, ale chaotyczne i człowiek może się zgubić, bo tu ręka, tam noga, czy on jeszcze stoi, czy już leży? Czasami czuje inspirację Orwellem oraz reżimem Koreańskim, ale to chyba taka moja przywara.

Wprowadzenia w świat tak właściwie nie ma. W wersji pl na końcu mamy wyjaśnienie terminów z zakresu militarnego, jak i słów stworzonych na potrzeby książki. Przed rozdziałami są cytaty fikcyjnych osób, albo urywki tekstów o świecie. Relację armia-KON-magia-cywile poznajemy przez czytanie rozdziałów. Podział na szkoły akceptowane i nie - przeczytałam dopiero w 5? 6 rozdziale? Przyznaję, że lubię, kiedy sama muszę sobie układać i zbierać informacje o regułach panujących w świecie, dlatego mnie to nie razi. Ale ci, co lubią na początku wiedzieć o świecie historii więcej, będą mieć utrudnione zadanie.

Magia tak na dobrą sprawę sprowadza się do służenia w szeregach KON, bycia buntownikiem, albo pracy w korporacji, która i tak współpracuje z wojskiem. Jest wzmianka, że magiczne umiejętności w Chinach wykorzystuje się w przemyśle, ale w USA nie, tu jedynie po wykryciu u siebie magii albo idziesz do wojska, albo idziesz do piachu. Innej opcji nie ma, przez co uważam za marnotrawstw takie gospodarowanie możliwościami. Podział na moce akceptowane i nieakceptowane jest dla mnie nielogiczny. Piromanta równie dobrze zabija, jak twórca żywiołaków. Generalnie każdy posiadający magię ma przewagę w zabijaniu, tak, bo ma kurde magię. A jednak tylko niektóre aspekty uznano za zakazane.

Dobra, idźmy do bohaterów ;) Oscar - z tym człowiekiem mam ten sam problem, co z Thomasem od Więźnia Labiryntu. Facet jest zmienny bardziej, niż chorągiewka przy Wielkiej Krokwi. Zamiast iść do KON, ucieka, po drodze giną przez niego ludzie, a finalnie i tak zgadza się pracować dla armii. W Bazie daje się przekabacić KOMUŚ, przed kim kilka rozdziałów wstecz ostrzegał innych. Kocha wojsko i chce służyć w nim, a za chwilę strzela focha i nie, nie będę walczył, bo w wojsku zdarza się zabijać. A później i tak walczy. On jest taki... Taka baba z niego trochę, chciałbym ale nie wiem, może chciałbym to i to, ale może nie, a tak w ogóle to chce pokoju na świecie... Jak czytałam o ZDARZENIU Z MARTHY'M, to od razu wiedziałam, co do łba Oscarowi przyjdzie, i tak zrobił TO, o co go podejrzewałam. Zdziwiła mnie jego postawa w kwestii prowadzenia wojny z goblinami. Myślałam, że skoro już był w wojsku, to odnalezienie działu wiwisekcji/badań raczej nie będzie aż takim szokiem, przecież facet wie, co za rzeczy dzieją się podczas wojny. A tu - niespodzianka, jestem zdziwiony i zbulwersowany. Nooo, trwa wojna, na obcym terenie, z obcą rasą, a Oscarowi przez myśl nie przeszło, że wojsko będzie prowadziło na tych stworach eksperymenta? Jasne, że będzie, jest pieprzona wojna.

Mamałygowatość Oscara nadrabia paleta barwnych postaci drugoplanowych. Są to ludzie z krwi i kości, z całym dobrodziejstwem, jakie niesie ze sobą bycie człowiekiem. O dziwo, sympatyzowałam z postaciami moralne niepewnymi. Bo tak - Teresa stara się być świętsza od Matki Teresy (przez co jest przerysowana),Marthy to taki stereotypowy jeniec/dzikus (za dużo to do powiedzenia nie ma),Downer typowa nastolatka zakochana w zwierzchniku, Truelove jak zakompleksiony nastolatek, a ten trzeci to już mi z głowy wyleciał, ale pamiętam, że rozmawiał z ptaszkami. Goście z ekipy Nie-Nie prezentują postawę godną nadąsanych primabalerin, chociaż tak na dobrą sprawę to mogą se zastrzelić Swifta, akurat jego umiejętności jest dostatek. No, i krąg postaci do lubienia mi się mniejszy, dlatego kibicowałam szujom ;)

Wiecie, jakby istniała taka kategoria jak harlequin wojskowy, to tak książka tam pasuje xD Bo książkę czytałam szybko, bez zastanawiania się nad fabułą, bez zadawania pytań. Przyjmowało się zdarzenia na klatę i jedziemy dalej. Może w kolejnych tomach jest inaczej, nie wiem.

Czy polecam - ojejku, trudno powiedzieć. Chwilami to aż mi się ręce trzęsły, bo musiałam wiedzieć co dalej. A czasami nawet nie chciałam zajrzeć w treść kolejnego rozdziału. W kwestii polecania czy odradzania jestem rozdarta, jak rozdzieracz ;D
Ale jestem ciekawa co z naszym uciekinierem, przeżyje? zdechnie pod płotem? będzie dziki seks z Teresą (pewnie tak, tak, zdecydowanie tak)? Problem ktwi w tym, że kolejne tomy nie są w pl, a wydawnictwo raczej ich nie wyda. Cóż, tom II ląduje w półkę "może potem".

Slogan zapewnia skrzyżowane X-Mena i Helikoptera w ogniu. Wstyd, bo nie widziałam jeszcze Helikoptera, ale jestem na tyle mądra, że chodzi o wojsko. I, jak jest? Magia jest, wojsko jest, tylko coś nie pykło.

Więc... Oscara poznajemy, jak się z ekipą szykuje do akcji - dwójka licealistów zaatakowała kolegów, a że zrobili to za pomocą magii, muszą zostać wyeliminowani....

więcej Pokaż mimo to

avatar
562
561

Na półkach: ,

Uff.. Ależ to była katorga!
Czytałem tego ebooka ponad pół roku. Jeden-, dwa rozdziały i odkładałem. Dopiero gdy przekroczyłem połowę zmobilizowałem się i dobrnąłem do końca.
To zupełnie nie mój świat i nie moje klimaty. To coś jak Harry Potter w wojskowej scenerii, gdzie zamiast Hogwartu mamy KON (Korpus Operacji Nadzwyczajnych),a zamiast Harry'ego Pottera jest Oscar Britton. Tylko że Harry Potter miał potężnego wroga - lorda Voldemorta, a z kim walczył Britton za cholerę nie wiem. To była jedna wielka jatka, za pomocą magii rozpruwano, palono i zabijano innych. Martwych zaś wskrzeszano, nie wspominając o tym, że nawet ciężko rannych natychmiast uzdrawiano...
Naprawdę nie chcę zniechęcać miłośników fantasy do przeczytania "Punktu zapalnego", ale jeśli ktoś ceni sobie literaturę wyższych lotów, zdecydowanie odradzam.
Dokończyłem tego ebooka tylko dla "sportu". To było osobiste wyzwanie - albo się poddam i usunę go z mojego czytnika na zawsze, albo go dokończę osiągając jakieś tam zwycięstwo. Dokończyłem, ale... nie czuję się zwycięski...

Uff.. Ależ to była katorga!
Czytałem tego ebooka ponad pół roku. Jeden-, dwa rozdziały i odkładałem. Dopiero gdy przekroczyłem połowę zmobilizowałem się i dobrnąłem do końca.
To zupełnie nie mój świat i nie moje klimaty. To coś jak Harry Potter w wojskowej scenerii, gdzie zamiast Hogwartu mamy KON (Korpus Operacji Nadzwyczajnych),a zamiast Harry'ego Pottera jest Oscar...

więcej Pokaż mimo to

avatar
768
349

Na półkach: , ,

"Punkt zapalny" to książka dla wielbicieli fantastyki, którym nieobca jest terminologia wojskowa. Choć i osoby nieznające się na niej również mogą sięgnąć po tę powieść, bo na jej końcu dołączony został słowniczek wyrażeń często używanych w armii amerykańskiej. Niemniej jednak czytelnicy lubiący powieści z wartką akcją i ciekawie skonstruowanymi postaciami powinni sięgnąć po "Punkt zapalny". Sądzę, że spełni oczekiwania i sprawi, że z niecierpliwością czekać się będzie na polską premierę kolejnych dwu tomów trylogii.

Całość na: http://wiedzma-czyta.blogspot.com/2015/08/myke-cole-punkt-zapalny.html

"Punkt zapalny" to książka dla wielbicieli fantastyki, którym nieobca jest terminologia wojskowa. Choć i osoby nieznające się na niej również mogą sięgnąć po tę powieść, bo na jej końcu dołączony został słowniczek wyrażeń często używanych w armii amerykańskiej. Niemniej jednak czytelnicy lubiący powieści z wartką akcją i ciekawie skonstruowanymi postaciami powinni sięgnąć...

więcej Pokaż mimo to

avatar
71
17

Na półkach: ,

Autor to były żołnierz i najwyraźniej bez żadnego warsztatu pisarskiego. Opisy są niezrozumiałe i strasznie chaotyczne, nadludzkie moce nie robią żadnego wrażenia (opisy),a obok postaci przechodzi się obojętnie, bo niczym nie przykuwają swojej uwagi.

Autor to były żołnierz i najwyraźniej bez żadnego warsztatu pisarskiego. Opisy są niezrozumiałe i strasznie chaotyczne, nadludzkie moce nie robią żadnego wrażenia (opisy),a obok postaci przechodzi się obojętnie, bo niczym nie przykuwają swojej uwagi.

Pokaż mimo to

avatar
1177
1172

Na półkach: ,

Powieści fantasy stanowią dla mnie pewnego rodzaju drugą rzeczywistość, do której bardzo często uciekam. Nie ukrywam, że jest to mój ulubiony gatunek literacki, ponieważ zachwyca mnie niezwykle zaskakująca dowolność dobru elementów, na którą mogą pozwolić sobie autorzy. Im bardziej wyimaginowana i kontrowersyjna, tym bardziej zadowalająca miłośnika fantasy.

Miałam przyjemność wdrożyć się w wyimaginowany świat Myke'a Cole'a przedstawiony w powieści "Punkt zapalny". Myślę, że sam tytuł intryguję czytelnika. Staję się wizytówką powieści, nakreślając ją jako coś wzniecającego zainteresowanie i pociąg do zapoznania się z fabułą. Należy wiedzieć, że autor tej książki to doświadczony amerykański żołnierz, który odbył aż trzy tury służby w Iraku. Stąd ważna informacje, że nie jest to zwykłe fantasy... jest to fantasy wojskowe. Zdecydowanie oddające charakter militarny, który przeplata się między światem rzeczywistym, związanym ze służbami wojskowymi czy policją, a światem wymyślonym przez autora, gdzie tworzy wiele różnego rodzaju nadprzyrodzonych bohaterów.

Główny bohater powieści to Oscar Britton, postać łącząca obie sfery - nadnaturalny oraz autentyczny. Poznajemy go jako porucznika wykonującego misję dla Korpusu Operacji Nadzmysłowych. Oddziału specjalnie utworzonego, aby zwalczać oraz pojmować ''obdarzonych'', którzy nieświadomi swoich mocy stwarzają zagrożenie. Wspólnie wraz z innymi członkami organizacji przeciwstawia się magicznym istotom. Powszechnie przyjęte zasady dzielą ich na buntowników oraz tych, którzy dobrowolnie oddają się w ręce KON nawiązując z nimi współpracę. Nadprzyrodzone jednostki wraz z ich zdolnościami są jednak zróżnicowane, część z nich należy do zakazanych sektorów magii - negramacja, nekromacja, portamancja oraz kontrolowanie żywiołaków. W tym wypadku ich los jest z góry nakreślony i wiąże się z całkowitą eliminacją osobnika obdarzonego tymi mocami.

Oscar Britton rzetelnie wykonuje swoją pracę i służy KON, jednakże po zakończeniu kolejnej misji jego życie obraca się o 180 stopni. Zostaje obdarzony. Sprawa byłaby łatwiejsza gdyby jego moce należały do legalnych, jednak uzyskuje zdolności zupełnie niepożądane przez współpracowników. Portamacja czyli umiejętność tworzenia portali otwierających zupełnie inną, drugą rzeczywistość, z którą początkowo główny bohater zupełnie nie potrafi sobie poradzić a nawet jej nie rozumie. Staję on przed trudną decyzją, oddać się w ręce wcześniejszych współpracowników czy walczyć o swoją wolność mimo trudności zadania?

Powieść nasączona jest zaskakującymi, a przede wszystkim wciągającymi wątkami. Należy czytać ją z uwagą, ponieważ zawiera szybkie zwroty akcji. Spokój i harmonia są zdecydowanie tu obce. Niekiedy nie skupiając całkowicie swojej uwagi na akcji, nie mogłam nadążyć nad kolejno przedstawionymi sytuacjami. Książka zawiera dużo detalów i pojęć typowo militarnych, dlatego przydatny jest słowniczek terminów wojskowych zmieszczony na końcu książki. Nie zapoznając się z nim wiele wątków zostanie niewyjaśnionych, gdyż całość opiera się głownie na zamieszczonych tam pojęciach.

Mogę polecić tę książkę każdemu kto choć na chwilę chciałby oderwać się od rzeczywistości i przenieść się w magiczny, dynamiczny świat przedstawiony.
xxx, lat 19
źródło: osemkowyklubrecenzenta.blogspot.com

Powieści fantasy stanowią dla mnie pewnego rodzaju drugą rzeczywistość, do której bardzo często uciekam. Nie ukrywam, że jest to mój ulubiony gatunek literacki, ponieważ zachwyca mnie niezwykle zaskakująca dowolność dobru elementów, na którą mogą pozwolić sobie autorzy. Im bardziej wyimaginowana i kontrowersyjna, tym bardziej zadowalająca miłośnika fantasy.

Miałam...

więcej Pokaż mimo to

avatar
286
275

Na półkach:

Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po książce fantastycznej, ale z wojskową fabułą. Nie byłam pewna czy mi się spodoba, bo właściwie nie lubię lektur związanych z żołnierzami czy polityką. Postanowiłam jednak spróbować i nie żałuję poświęconego tej książce czasu.
Myke Cole zaproponował czytelnikowi zupełnie nietypowy świat, współczesny, ale równocześnie pełen magii i niebezpiecznych, nadprzyrodzonych mocy. Głównego bohatera, porucznika Oscara Brittona, i jego otoczenie stworzył na podstawie własnych doświadczeń wyniesionych z wojska i walk w Iraku, w których uczestniczył. Da się odczuć podczas lektury, że temat wojskowo-żołnierski nie był autorowi obcy, lecz zna go z autopsji.
Świat stworzony przez Cole'a zamieszkują ludzie, którzy zostają "obdarowani" pewnymi nadprzyrodzonymi mocami. Nie byłby to jakiś wielki problem, gdyby nie to, że rząd odgórnie zadecydował, które moce są dobre, a które złe. Z tego powodu każdy, u kogo objawi się jakaś moc, ma obowiązek zgłosić się do władz. Jeśli tego nie zrobi, będzie traktowany jak zbieg. Porucznik Britton należy do grupy, która zajmuje się ściganiem tych zbiegów. Sytuacja więc bardzo się komplikuje, kiedy nagle i on zostaje "obdarowanym". Jaka moc przypadła mu w udziale? Jaką podejmie decyzję, dołączy do zbiegów czy zgłosi się do władz? Przed kim przyjdzie mu uciekać?
Całości dopełniają bardzo wyraziści i dopracowani bohaterowie, a także wartka akcja i naprawdę ciekawy pomysł na fabułę. Nie jest to kolejna książka z gatunku standardowych magicznych historii. Wbrew pozorom książka może zainteresować zarówno chłopców, jak i dziewczęta, młodzież, ale także dorosłych lubiących powieści fantastyczne. Polecam!/ Beta

Tę i inną recenzję znajdziesz na naszym blogu: http://library1gim.blogspot.com/

Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po książce fantastycznej, ale z wojskową fabułą. Nie byłam pewna czy mi się spodoba, bo właściwie nie lubię lektur związanych z żołnierzami czy polityką. Postanowiłam jednak spróbować i nie żałuję poświęconego tej książce czasu.
Myke Cole zaproponował czytelnikowi zupełnie nietypowy świat, współczesny, ale równocześnie pełen magii i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
230
94

Na półkach: , , ,

Po raz pierwszy usłyszałam o Myke Cole’u dzięki portalowi Efantastyka.pl, który umieścił na swojej stronie zapowiedź jego debiutanckiej powieści. W opisie fabuły moją uwagę przykuły słowa Petera V. Bretta, autora „Malowanego człowieka” i „Pustynnej włóczni”, usytuowane na okładce książki, brzmiące: „Esencja z X-Men i Helikoptera w ogniu. Punkt zapalny Cole'a to mieszanka wybuchowa”. Połączenie motywu wojennego z nadprzyrodzonymi mocami było dla mnie czymś zupełnie nowym. Zapomniałam o tym, że fantasy ma to do siebie, iż nigdy nie wiemy, czego się po nim spodziewać. „Punkt zapalny” wydał mi się powiewem świeżości, który kompletnie zaburzył moje wyobrażenie o wielu sprawach poruszanych w tej powieści.

Historia o Oskarze Brittonie prezentuje nam świat bardzo podobny do naszego, z wyjątkiem jednej ważnej anomalii w postaci występowania w nim magii. W rzeczywistości wykreowanej przez Cole’a ludzie otrzymują moce związane z żywiołami, przez co zostają poddani najróżniejszym badaniom. Wojsko bierze udział w zaprowadzeniu porządku, czyli walce z buntownikami – każdy, kto otrzymał jakiś dar, stanowi zagrożenie, bez względu na to, czy są to dorośli, czy dzieci. Ale gdy sam Oscar, do tej pory prosty żołnierz, nabywa nadprzyrodzone zdolności, nie ma wyboru. Musi uciekać, bowiem grozi mu nie tylko utrata życia, ale czegoś więcej.

Tak zaczyna się opowieść o Oscarze Brittonie, który odkrywa, że nie wszystkie teorie spiskowe rządu bywają fałszywe, a rzeczy nigdy nie są tym, czym wydają się być. Podczas czytania czułam, że autor rzeczywiście spędził mnóstwo czasu nad tą historią, ponieważ poruszane przez niego tematy zostały szczegółowo dopracowane.

Przede wszystkim zaskoczyły mnie postacie. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo przeżywałam książkę i współczułam występującym w niej bohaterom. Oni po prostu zachowywali się jak prawdziwi ludzie. Charakterystyka Oscara, jak również osób drugoplanowych, była bardzo bogata, chociaż ukazana w narracji trzecioosobowej. Pomimo tego, miałam doskonały wgląd w myśli głównego bohatera i jego uczucia, dzięki zastosowaniu przez autora niesamowitego stylu, który utrzymał od początku książki do samego jej końca.

„Punkt zapalny” to powieść obfitująca w sceny akcji, więc czyta się ją trochę tak, jakby się oglądało jakiś dobry film science fiction. Jest zrozumiała i bardzo spójna, a jednocześnie szybka i wciągająca. Najbardziej ujęło mnie jednak to, że w fabułę umiejętnie zostały wplecione motywy lojalności, obowiązku, honoru i poświęcenia. Oscar musiał dokonać wielu trudnych wyborów, aby stać się liderem, ale nie stracić przy tym przyjaciela. Jako były żołnierz autor posługuje się żargonem militarnym oraz terminologią, która dla zwykłego czytelnika może okazać się ciężkim orzechem do zgryzienia. Dlatego też na końcu książki znalazł się słownik, gdzie zostały wyjaśnione poszczególne zagadnienia, ułatwiając poruszanie się po wojskowym świecie.

Słowa Petera V. Bretta okazały się jak najbardziej zasłużone. Książkę uznaję za udaną, ciekawą i zaskakującą. Czas na jej lekturze upłynął mi błyskawicznie i już chwilę po jej zakończeniu czułam tęsknotę za głównym bohaterem i niecierpliwość względem jego dalszych losów. Polecam wszystkim fanom, którzy po prostu uwielbiają pasjonujące historie, gdzie magia może zaistnieć w nietypowym miejscu, jakim jest świat militarny.

Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/

Po raz pierwszy usłyszałam o Myke Cole’u dzięki portalowi Efantastyka.pl, który umieścił na swojej stronie zapowiedź jego debiutanckiej powieści. W opisie fabuły moją uwagę przykuły słowa Petera V. Bretta, autora „Malowanego człowieka” i „Pustynnej włóczni”, usytuowane na okładce książki, brzmiące: „Esencja z X-Men i Helikoptera w ogniu. Punkt zapalny Cole'a to mieszanka...

więcej Pokaż mimo to

avatar
279
102

Na półkach: ,

„Punktu zapalnego" wyczekiwałam, gdy tylko pojawił się w zapowiedziach na stronie Wydawnictwa Zysk i S-ka. I mojego podekscytowania nie wywołał żaden opis na okładce, osoba autora czy przynależność gatunkowa. Wywołał je cytat jednego z moich ulubionych autorów na okładce książki – Petera V. Bretta. Nie dość, że twórca „Malowanego człowieka" dał Myke'owi Cole'owi swoje błogosławieństwo, to zbudowany przez niego świat porównał do „X-Menów" oraz „Helikoptera w ogniu". Niestety, piętrzący się stos zaległości książkowych pozwolił mi przeczytać ją dopiero teraz. Ale zdecydowanie warto było czekać.

Na okładce widnieje trzech mężczyzn, wojskowych. Ten na pierwszym planie, czarnoskóry, to z pewnością główny bohater powieści – porucznik Oscar. Umięśniony, łysy, w czarnej koszulce, a jego twarz w połowie zasłania cień. Jednak wyraźnie widać w jego mimice determinację oraz zawziętość. W ręku trzyma broń, nieco opuszczoną, lecz sprawiającą wrażenie wciąż gotowej do wystrzały. Mężczyzna za nim po lewej jest również jednym z obdarzonych – w dłoni dzierży błyskawicę, która sięga aż nieba. Drugi z nich zaś niesie wycelowaną, najprawdopodobniej w jakiś konkretny cel, broń. Nad ich głowami widać zachmurzone niebo, na którym zobaczyć można sporo helikopterów. Już sama okładka jest pełna akcji oraz dynamizmu.

Świat pogrążył się w chaosie. Na całej planecie ludzie zaczęli wykazywać pewne nadnaturalne zdolności. Nazywają ich „obdarzonymi" – nigdy nie wiadomo, kiedy ukaże się moc, ani na czym ona będzie polegać. Rząd Stanów Zjednoczonych jasno określił granice pomiędzy tymi zdolnościami, które są akceptowalne, a tymi, które określono jako zakazane. Został utworzony nawet specjalny wojskowy oddział – Korpus Operacji Nadzmysłowych, który ma za zadanie walczyć z zakazańcami oraz eliminować jednostki, które nie zdołały opanować swoich mocy. Porucznik Oscar Britton służy w tego typu misjach. Niespodziewanie, po jeden z kolejnych akcji Korpusu, ujawniają się jego moce. Moce, które należą do tych zakazanych. W panice Oscar zaczyna uciekać, bo wie, co go czeka, jeśli odda się w ręce swoich kolegów – lub, co gorsza – policjantów. Czy Britton zginie uznany za wroga numer jeden? Czy może zdoła się ukryć? A może odnajdzie swoje miejsce w świecie, w którym został zaburzony porządek? Czy istnieje jeszcze dla niego szansa?

„Punkt zapalny" jest kolejnym przykładem mody na superbohaterów. Niewątpliwie, gdy zaczytywałam w powieści Cole'a odnosiłam wrażenie, że ma ona charakter nieco komiksowy. Jednak owo wrażenie przyćmiewa bardzo często to, że to jednak fantasy wojskowe. Militarność oraz owa komiksowość idealnie się uzupełniają, tworząc bardzo interesującą koncepcję powieścią. A przecież połączenie wojska oraz magii mogło się skończyć naprawdę źle.

U Cole'a trochę jak i Hitchcocka – zaczyna się od trzęsienia ziemi. Powieść otwiera scena akcji, dzięki której autor znakomicie przedstawia swojego głównego bohatera już na początku. Określa jego zdanie na temat obecnego świata, zarysowuje jego etyczne problemy, nie zdradzając przy tym jeszcze do końca, na czym polega to całe „bycie obdarzonym". Dopiero potem za pomocą cytatów ustaw, urzędników, itp., odkrywa, czym jest piromancja, nekromancja czy portamancja.

Amerykański pisarz wykreował świat, w którym nie ma wyraźnego podziału na dobro i zło. Istnieje cała masa odcieni szarości i trudno określić, kto jest bohaterem pozytywnym, a kto negatywnym. Nagle świat został wywrócony do góry nogami. A rząd ustalił, czy dana siła jest zgodna z prawem, czy nie. Rząd ustalił, kto ma żyć, a kto ma zostać unicestwiony. Prowadzi wojnę po to, aby zapanować nad anarchią. Przez takie ujęcie tematu Cole zastanawia się nad działaniem wojska w ogóle oraz pewną etyką żołnierza. Czy wojskowy ma prawo kwestionować rozkazy i rozstrzygać, co jest w jego mniemaniu dobre albo złe? Czy te pojęcia w ogóle mają prawo funkcjonować podczas służby? Czy wojna jest wyłącznie polityką oraz sumą ekonomicznych zysków i strat? Jeśli spojrzeć na to głębiej, autor „Punktu zapalnego" rozstrzyga także swoje wątpliwości, które pojawiły się w ciągu służby, a przynajmniej próbuje się nad nimi zastanowić i powiedzieć o nich głośno.

Myke Cole ma niewątpliwy talent do pisania scen akcji (w które powieść obfituje – co chwila rozgrywają się pościgi czy kolejne misje Korpusu),które czyta się trochę tak, jakby się oglądało jakiś blockbuster. Jest zrozumiale, spójnie, a jednocześnie szybko, żywo, kreatywnie. Jako były żołnierz, fachowo posługuje się żargonem militarnym oraz terminologią, nie zapominając przy tym o czytelnikach, którzy mogą nie mieć pojęcia o pewnym wojskowym... slangu. Na końcu powieści znajduje się słowniczek dla nieco mniej zorientowanych w militariach odbiorców.

Nie wiem, czy to zasługa polskiego wydawcy, czy samego autora, ale bardzo dobrze ułożone zostały także rozdziały. Trzy główne rozdziały podzielone zostały na kilka lub kilkanaście pojedynczych. To kolejna pozycja w ostatnim czasie, od której nie mogłam się oderwać właśnie dzięki temu, że mówienie sobie „jeszcze jeden rozdział" było proste dzięki temu, że okazywały się zaskakująco krótkie.

Błogosławieństwo Petera V. Bretta okazało się w pełni zasłużone. W książce znajdziecie to, co zostało Wam obiecane już na okładce – zarówno w cytacie, jak i w samym jej projekcie. „Punkt zapalny" to powieść, która powinna zachwycić (a przynajmniej zadowolić) zarówno miłośników fantasy, militariów, jak i wielbicieli komiksów czy filmów ze stajni Marvela. Czytając ją, bawiłam się tak dobrze, tak bardzo mnie wciągnęła, że stała się ważniejsza od aktualnych obowiązków. Na szczęście w USA zostały już wydane dwie pozostałe części serii Myke'a Cole o obdarzonych, więc pozostaje jedynie trzymać kciuki, aby jak najszybciej przetłumaczono je na język polski.

„Punktu zapalnego" wyczekiwałam, gdy tylko pojawił się w zapowiedziach na stronie Wydawnictwa Zysk i S-ka. I mojego podekscytowania nie wywołał żaden opis na okładce, osoba autora czy przynależność gatunkowa. Wywołał je cytat jednego z moich ulubionych autorów na okładce książki – Petera V. Bretta. Nie dość, że twórca „Malowanego człowieka" dał Myke'owi Cole'owi swoje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1108
740

Na półkach: , , , , ,

Wiedziałam mniej więcej, na co się piszę, ale nie spodziewałam się, że będę się bawić aż tak dobrze. Książka jest naprawdę świetną rozrywką, akcja od pierwszych stron i mimo, że temat ludzi z mocami jest dość mocno odgrzewany, to podejście do niego było tutaj ciekawe i zgadzam się z tym, co powiedział Peter V. Brett o tej książce: „Esencja z X-Men i Helikoptera w ogniu. Punkt zapalny Cole’a to mieszanka wybuchowa.”

Magia legalna: piromancja, hydromancja, terramancja, aeromancja, fizjomancja. Magia zakazana: negramancja, nektomancja, portamancja, kontrolowanie żywiołaków. Praktyki zabronione: szeptanie, rozdzieranie...

Świat stanął na głowie w momencie, kiedy u zwykłych ludzi zaczęła się objawiać magia. Zostały powołane specjalne służby, mające na celu zaprowadzenie porządku, nie tylko złożone z ludzi, ale również z obdarzonych, których magia jest legalna, którzy nad nią panują i wykorzystują ją w dobrej wierze.

Oscar Britton jest zwykłym człowiekiem, porucznikiem, pilotem i wraz ze swoimi ludźmi chce sprawić, aby świat był bezpiecznym miejscem. Na jednej z misji, mającej na celu powstrzymanie obdarzonych buntowników, zaczyna mieć wątpliwości w to, co jest dobre a co złe, a kiedy niespodziewanie i u niego pojawiają się magiczne umiejętności i sam zostaje obdarzonym, a dodatkowo jego magia jest nielegalna, Oscar musi postawić wszystko na jedną kartę, bo wie, jaki los spotyka osoby dysponujące taką siłą…

Temat ciekawy, bohaterowie interesujący, Oscar, Therese, Marty… naprawdę ich polubiłam. Jest ciągła walka i zastanawianie się, co naprawdę jest dobre a co złe, nic nie jest tutaj do końca oczywiste. Może gdzieś w środku całość trochę zwalnia, ale zakończenie naprawdę warte oczekiwania. Dodatkowo magia, jaką dysponuje główny bohater jest po prostu świetna i wydaje się, jakby miał nieograniczone możliwości. Świat, czy też światy wykreowane przez autora, również zrobiły na mnie niemałe wrażenie. Fajny pomysł z goblinami i Źródłem. Zabrakło mi trochę interakcji między Oscarem a Therese, ale poza tym było naprawdę dobrze. I to zakończenie… mam nadzieję, że pojawi się kontynuacja, będę na nią czekać.

Szczerze polecam.

Wiedziałam mniej więcej, na co się piszę, ale nie spodziewałam się, że będę się bawić aż tak dobrze. Książka jest naprawdę świetną rozrywką, akcja od pierwszych stron i mimo, że temat ludzi z mocami jest dość mocno odgrzewany, to podejście do niego było tutaj ciekawe i zgadzam się z tym, co powiedział Peter V. Brett o tej książce: „Esencja z X-Men i Helikoptera w ogniu....

więcej Pokaż mimo to

avatar
351
94

Na półkach: , ,

Czyta się jak raport wojskowy - szczegółowy, dokładny, ale przyjemności z czytania nie ma... Szkoda, bo „Legion kontra falanga” było bardzo dobrze napisane, choć w innym stylu.

Czyta się jak raport wojskowy - szczegółowy, dokładny, ale przyjemności z czytania nie ma... Szkoda, bo „Legion kontra falanga” było bardzo dobrze napisane, choć w innym stylu.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    71
  • Przeczytane
    45
  • Posiadam
    23
  • Ulubione
    3
  • Fantastyka
    2
  • Ebook
    1
  • Najgorętsze premiery A.D. 2015
    1
  • & - Przeczytane w --- 2015 [82]
    1
  • U prezesa
    1
  • W posiadaniu
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Punkt zapalny


Podobne książki

Przeczytaj także