Do niewidzenia, do niejutra

Okładka książki Do niewidzenia, do niejutra Joanna Bartoń
Okładka książki Do niewidzenia, do niejutra
Joanna Bartoń Wydawnictwo: JanKa literatura piękna
248 str. 4 godz. 8 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
JanKa
Data wydania:
2015-03-16
Data 1. wyd. pol.:
2015-03-16
Liczba stron:
248
Czas czytania
4 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
9788362247363
Tagi:
miłość śmierć
Średnia ocen

7,8 7,8 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,8 / 10
44 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
993
791

Na półkach: ,

Joanna Bartoń w iście teatralnym stylu otwiera swą debiutancką powieść. Do niewidzenia, do niejutra rozpoczyna się bowiem mocno sugestywną, a zarazem zagadkową sceną, w której to główna bohaterka – Lo, na poły z nostalgią, na poły prowokacyjnie próbuje odtworzyć chwilę śmierci Zbyszka Cebulskiego. W roli aktora osadza siebie, a przymiarka do tego jakże dramatycznego czynu rodzi szereg pytań zarówno o jego motywy jak i samą intencję.

Ten ostentacyjny czyn to jednakże ledwie preludium dla sensualnie gęstej, błyskotliwej, ale też traumatycznej opowieści o dwojgu ludzi, z których ona – młoda, grzechu warta kobieta po jednej z imprez wpada w ramiona dojrzałego Profesora, który zdawałoby się o kobietach wie już wszystko. Zamknięci w mieszkaniu na dwadzieścia cztery godziny wystawiają na próbę swoje emocje, a także spragnione bliskości ciała. Ich miłosne tango splata się z umysłowymi harcami, które prowadzą bohaterów w najciemniejsze zakątki podświadomości, odkrywając przed nimi najskrzętniej skrywane tajemnice.

To właśnie ciemna strona ich psychiki wypływać zaczyna z każdą godziną wzajemnego obcowania ze sobą stopniowo na wierzch. Głęboko chowane urazy, nieukojone tęsknoty dziecięcych lat harmonizować zaczynają z intymną atmosferą, jaka wytwarza się pomiędzy Jagódką, jak pieszczotliwie nazywa kobietę Profesor, a nim samym. Wzajemne zaciekawienie względem siebie przeistacza się w swego rodzaju emocjonalne uzależnienie, które koreluje ze obopólnym apetytem na siebie i własne ciała.

Ten duszny i hipnotyzujący klimat przypomina swego rodzaju trans, w którym dwoje ludzi ociera się o siebie zarówno cieleśnie, jak i mentalnie. Zmysłowość tę określić można jako piekielnie inteligentną grę, w której nie brakuje wzajemnej fascynacji jak i uwielbienia dla słowa. Ono odgrywa tutaj bowiem kluczową rolę. Joanna Bartoń wyraźnie czuje jego wagę i moc, z łatwością nim szarżuje, uwypuklając pełen wachlarz jego dyskursywnych możliwości. Przemowy Lo skrzą błyskotliwością i dowcipem, narratorka wyraźnie bawi się nim, upatrując w kolejnych słownych konstelacjach jednego ze źródeł własnej przyjemności.

Choć rozkosz tę odnajduje również w ramionach Profesora, tak naprawdę zdaje się to być dla niej towarzystwo opresyjne. Być może jest mentalnie wyzwalające, ale jednak brutalnie obnażające wszelkie brudy przeszłości. Widmo śmierci oraz nieustająca chęć niebytu, nieistnienia nieuchronnie ciążą nad kochankami, którzy z zaskakującą i niemalże masochistyczną chęcią w niej się zatapiają. Te nietuzinkowe kreacje bohaterów, tak pełne sprzeczności, pozostają atrakcyjne i do końca nieodgadnione, co jest wartością dodaną niniejszego utworu.

Debiut prozatorski Joanny Bartoń to intymna spowiedź kochanków, iście kameralna powieść o istnieniu przy jednoczesnej i nieustającej próbie nieistnienia. Wymykająca się schematom i napisana ze swadą historia dwóch Robinsonów na tratwie życia. Warta uwagi.

www.bookiecik.pl

Joanna Bartoń w iście teatralnym stylu otwiera swą debiutancką powieść. Do niewidzenia, do niejutra rozpoczyna się bowiem mocno sugestywną, a zarazem zagadkową sceną, w której to główna bohaterka – Lo, na poły z nostalgią, na poły prowokacyjnie próbuje odtworzyć chwilę śmierci Zbyszka Cebulskiego. W roli aktora osadza siebie, a przymiarka do tego jakże dramatycznego czynu...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
871
868

Na półkach: ,

Jestem zaskoczona tą pozycją. Aż mnie zatkało i trudno jest mi sięgnąć po pióro. A już napisać kilka słów to nie lada wyzwanie. Sama nie wiem, co sądzę o tej lekturze. Dziwna i nowatorska, zdecydowanie ekscentryczna, ale swym przekazem wiele mądrego stara się nam uzmysłowić. Akcja minimalistyczna i skąpa, zakreślona w małym mieszkaniu, przy obecności dwóch obcych sobie osób. Dwie osoby, jedna noc. Ona – młoda studentka, on – znacznie starszy od niej Profesor. Przypadkowe spotkanie zwieńczone wspólnie spędzoną nocą. I nocna zabawa metaforycznym mówionym słowem. Bohaterowie bardzo odważnie i umiejętnie bawią się językiem, nadają mu szczypty pikanterii i sarkazmu. Igrają ze słowem jak z niebezpiecznym ogniem, strach myśleć, jaki może być efekt nieposkromionych i wyolbrzymionych chęci. A między nimi delikatnie wibruje oddech śmierci, niewidoczny, ale zdecydowanie odczuwalny i słyszany. Tym bardziej, że ten trudny temat jest przez nich wywołany i szeroko dyskutowany.
Do niewidzenia, do niejutra to na wskroś wysublimowany obraz luźnych relacji damsko-męskich, naznaczony ostrożnością i niepewnością. To historia bólu i traumy, lęku i strachu przed dniem następnym. Miłość też przenika z tej relacji, ale nie w takiej okrasie, do jakiej już się przyzwyczailiśmy. Inne odcienie i barwy uczuć autorka wydobywa na powierzchnię i się nimi ulotnie zabawia. Mamy też obraz grzeszących ciał, splątanych nieokiełznanym pożądaniem i namiętnością.
Pierwsze skrzypce w tej opowieści nie stanowi opowiedziana bardzo skąpa historia, ale to, jak ona została opowiedziana. Jakiej formy autorka użyła, jak się zabawiała i manipulowała językiem, jakie środki stylistyczne stosowała. To jest wartość tej lektury. To na niej należy się skupić. Fabuła stanowi tylko tło do słownych potyczek całkiem obcych sobie bohaterów. Jednym słowem „gra słów” to kwintesencja tej opowieści. Chwilami smaczna i intrygująca, czasami denerwująca i zbyt wysublimowana.
Nie jest to łatwa lektura, na jeden wieczór. Nią trzeba się powoli delektować i przyswajać sobie. Już sam fakt, że czyta się powoli i dość trudno, za tym przemawia. Czy tak książka zrobiła na mnie wrażenie? Na pewno mnie zaskoczyła, zwłaszcza formą przekazu i stylem, ale byłam przygotowana ne większe emocje i przeżycia. Czy to otrzymałam? Niezupełnie. Euforii nie odczuwałam, moje emocje zostały wzięte w ryzy i autorka nie pozwoliła im na dłużej we mnie zagościć.
Czy jest godna uwagi? Na pewno jest zdecydowanie odmienna od lektur, które czytam codziennie. Nietuzinkowa. Inna. Uszczypliwa. Skłaniająca do refleksji. Co świadczy o jej odmienności? Przekonaj się sam …

Jestem zaskoczona tą pozycją. Aż mnie zatkało i trudno jest mi sięgnąć po pióro. A już napisać kilka słów to nie lada wyzwanie. Sama nie wiem, co sądzę o tej lekturze. Dziwna i nowatorska, zdecydowanie ekscentryczna, ale swym przekazem wiele mądrego stara się nam uzmysłowić. Akcja minimalistyczna i skąpa, zakreślona w małym mieszkaniu, przy obecności dwóch obcych sobie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
64
44

Na półkach:

Bardzo ciekawa powieść. Dziwne, że więcej się o niej nie mówiło, gdy wyszła. Sama poznałam dopiero teraz - po kilku latach od wydania. Autorka świetnie panuje na językiem, tekst płynie, jest błyskotliwy, potoczysty, myśli formułowane w sposób znamionujący dużą wrażliwość i inteligencję. Historia w głąb, rozwijana nieśpiesznie, w dialogach - kupuję tę formę, ponieważ jest naprawdę solidnie wykonana, sprawniej niż nieraz można doświadczyć u teoretycznie bardziej zaprawionych piór
Mam jednak zastrzeżenia - za dużo tu ironicznego humoru. Autorka stosuje to narzędzie bez umiaru, w pewnym momencie przestałam się uśmiechać, a zaczęłam irytować, bo skutecznie odciągało mnie to od lektury i zniechęcało do przebywania z postaciami. Ale to osobiste preferencje. Za debiut solidne 7.

Bardzo ciekawa powieść. Dziwne, że więcej się o niej nie mówiło, gdy wyszła. Sama poznałam dopiero teraz - po kilku latach od wydania. Autorka świetnie panuje na językiem, tekst płynie, jest błyskotliwy, potoczysty, myśli formułowane w sposób znamionujący dużą wrażliwość i inteligencję. Historia w głąb, rozwijana nieśpiesznie, w dialogach - kupuję tę formę, ponieważ jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
253
114

Na półkach:

Przyznam szczerze, że trochę się umęczyłam przy tej książce i mam problem co napisać w jej temacie.
Jest to opowieść o kobiecie i mężczyźnie, którzy spędzając ze sobą dobę w mieszkaniu odkrywają się ze swoich obaw, lęków, przeżyć i wydarzeń, które spotkały ich w dzieciństwie. Książka przepełniona emocjami, jest ciężka - przechodzi przez nią swego rodzaju chłodny klimat związany ze śmiercią ale dotyka również miłości. Z jednej strony jest na swój sposób piękna jednak z drugiej...
Autorka przedstawia w niej swoje bardzo bogate słownictwo i piękny język i o ile uwielbiam to w książkach i bardzo doceniam to tutaj pojawia się problem, bo z mojego punktu widzenia w tym przypadku było to zupełnie niepotrzebne. Moim zdaniem było to nad wyraz w stosunku do tej historii. Przerost formy nad treścią. Do tego bardzo długie monologi bohaterów, które czasami były trudne dla mnie do przebrnięcia.
Sama nie wiem co myślę o tej książce, bo mimo wszystko nie opuszcza moich myśli.

Przyznam szczerze, że trochę się umęczyłam przy tej książce i mam problem co napisać w jej temacie.
Jest to opowieść o kobiecie i mężczyźnie, którzy spędzając ze sobą dobę w mieszkaniu odkrywają się ze swoich obaw, lęków, przeżyć i wydarzeń, które spotkały ich w dzieciństwie. Książka przepełniona emocjami, jest ciężka - przechodzi przez nią swego rodzaju chłodny klimat...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2
2

Na półkach:

Trafiłam na tę książkę przypadkiem. W ten sposób odkryłam nie tylko piękną książkę, ale też ciekawe wydawnictwo.
10 gwiazdek przede wszystkim za niesamowity język powieści; na dodatek debiutanckiej powieści.

Trafiłam na tę książkę przypadkiem. W ten sposób odkryłam nie tylko piękną książkę, ale też ciekawe wydawnictwo.
10 gwiazdek przede wszystkim za niesamowity język powieści; na dodatek debiutanckiej powieści.

Pokaż mimo to

avatar
667
185

Na półkach: ,

Uwielbiam takie książki..niby wybrane ot tak, a jak zacznie się czytać to na wdechu.. od początku do końca.. Tak było w przypadku tej historii- niby krótkiej i niepozornej, a wypełnionej emocjami, bólem i smutkiem aż po brzegi. Dwoje poranionych, obcych sobie ludzi, impreza, a po niej afterparty – „występy gościnne” w maleńkim mieszkanku zakrapiane alkoholem i używkami mające mieć standardowy, weekendowy finał, ale… ale Ona jest wyjątkowa zarówno wizualnie jak i mentalnie. „Werbalne roszady” tej dwudziestoparolatki to istna rozkosz dla ucha i umysłu.. zwłaszcza nie byle jakiego bo „znawcy”- czterdziestoletniego wykładowcy akademickiego. Warunek udanego wieczoru jest jeden- prawda nade wszystko.. i przede wszystkim, a potem niech się dzieje, co chce... Jednak prawda podana bez błyskotek boli cholernie i rani najdotkliwiej…

Piękna i trudna to historia odsłaniająca przed czytelnikiem warstwa po warstwie lęki, doświadczenia oraz dramaty bohaterów, które przeszywają na wskroś..Akcja nabiera tempa z każdą stroną, narracja zaskakuje i zadziwia zarówno pięknem metafor jak i brudem współczesnych realiów. Język powieści gra pierwsze skrzypce, jednoczy bohaterów, zespala nierozerwaną nicią. Widmo śmierci unosi się nad kochankami i jawi jako wybawienie, ale życie nie daje za wygraną ..

Zamroczyła mnie ta historia totalnie.. i wiem, że nigdy o niej nie zapomnę..! Bolesna, sensualna, szczera i taka realna po prostu..

Znakomity debiut!!! Przeczytam wszytko Autorki <3

Polecam ogromnie!

5,5/6

"Bo Twój pociąg do nieistnienia nie zatrzymam mojego pociągu do nieistnienia i na odwrót.Wręcz przeciwnie, z biegiem czasu zaczniemy się w nich ścigać, a w końcu ja się przesiądę do twojego pociągu, względnie ty do mojego i dalej poprujemy juz razem, na zgubę i zatracenie, rozumiesz? "


Małgorzata Sierocińska

Uwielbiam takie książki..niby wybrane ot tak, a jak zacznie się czytać to na wdechu.. od początku do końca.. Tak było w przypadku tej historii- niby krótkiej i niepozornej, a wypełnionej emocjami, bólem i smutkiem aż po brzegi. Dwoje poranionych, obcych sobie ludzi, impreza, a po niej afterparty – „występy gościnne” w maleńkim mieszkanku zakrapiane alkoholem i używkami...

więcej Pokaż mimo to

avatar
208
104

Na półkach: ,

„Na mnie życie nigdy dobrze nie leżało. Było jak za duży sweter po starszej siostrze, w którym źle się czułam i który mi smutno wisiał i smętnie powiewał.”

Nie jestem obiektywna. Nie sugerujcie się moją oceną tej książki w żadnym stopniu. Nie umiem być krytyczna wobec Joanny Bartoń, bo czuję silne pokrewieństwo dusz, które taki obiektywizm wyklucza. To pewnie nie jest proza doskonała, tylko co z tego? Początek wydał mi się absurdalny i umęczona skończonymi chwilę wcześniej „Nocnymi zwierzętami”, dostrzegłszy pewne podobieństwo w grze językowej, opartej o gęstą metaforę i ton drwiny, miałam natychmiastowy odruch odrzucenia. A potem… Potem już poszło zgodnie z przewidywaniami, czyli popłynęłam. Wbrew logice. Bo prawdopodobieństwo zdarzeń uznaję za zerowe. Duchowa więź tych dwojga, którzy spotkali się przypadkiem, rozwijająca się zaledwie w ciągu doby w czterech ścianach, też klasyfikuje się wyłącznie w kategorii wybujałej fikcji literackiej. Profesor i młoda, buńczuczna Lo. No sami przyznajcie, jak to brzmi. Ale to, co mówią, i jak mówią, ta gra intelektualno-emocjonalna, w której nie ma znaczonych kart, bo jest „grą w patologiczną szczerość”, jest przejmującym krzykiem samotności, wyobcowania, niedopasowania do świata. Ale też uporczywych prób odnalezienia się w nim, ciągłego poszukiwania miłości, chociaż dotychczasowe zawiodły.

„Zwykle ludzie starają się pokazywać innym z jak najlepszej strony, a zwłaszcza już tym, wobec których mają jakieś oczekiwania czy zamiary. Ja robię coś zgoła przeciwnego. Dość szybko wyciągam z rękawa najbardziej zafajdaną kartę, oczekując bycia kochaną mimo niej. Bierzesz mnie, to nie z dobrodziejstwem inwentarza jedynie, ale też z całym jego przekleństwem!” To słowa powieściowej Lo, a ja odbieram je jako strumień szczerej emocji autorki.

Lubię Joannę Bartoń za tę otwartość, nazywanie rzeczy po imieniu. I jej po prostu wierzę, bo jak nie uwierzyć, czytając okładkowe wyznanie: „Nie jest ważne, czy Lo to ja albo czy Profesor istnieje, skoro historia o nich to ja: i na odwrót”. I nie chcę nawet próbować być krytyczna i obiektywna w warstwie czysto literackiej. Bo po co, skoro znów dałam się porwać do brawurowego tańca słów i emocji?

„Na mnie życie nigdy dobrze nie leżało. Było jak za duży sweter po starszej siostrze, w którym źle się czułam i który mi smutno wisiał i smętnie powiewał.”

Nie jestem obiektywna. Nie sugerujcie się moją oceną tej książki w żadnym stopniu. Nie umiem być krytyczna wobec Joanny Bartoń, bo czuję silne pokrewieństwo dusz, które taki obiektywizm wyklucza. To pewnie nie jest...

więcej Pokaż mimo to

avatar
50
46

Na półkach: ,

Debiutancka książka Joanny Bartoń to rzecz oparta na paradoksach. Wielce ekscytujących. Ujawnia się to już w tytule, przywołującym byty-niebyty. Zwrot „do niewidzenia” może nawet zapisany jest w słowniku, a przynajmniej jego druga część, ale „do niejutra”? Czyżby miał oznaczać brak zaufania do świata i siebie, stawianie pod znakiem zapytania wszelkiej przyszłości? Każdy następny dzień przecież, jeśli nadchodzi, rodzi się z jakiejś elementarnej energii, potrzeby życia, ciekawości, ambicji, nadziei.
Weźmy na początek pod lupę bohaterów utworu. Dwoje najważniejsi - Profesor i Lo - są na pozór jak figury, nie ludzie. Zbudowani z wyrazistych stereotypów, zakorzenieni silnie w kliszach kulturowych, wyposażeni w atrybuty mocno ambiwaletne, ale nie są papierowi. Bo intensywnie ożywiają wyobraźnię czytelnika; wywołują w nim stany skrajne, od najszczerszej empatii po obrzydzenie. Kontrast, jaki już na pierwszy rzut oka rządzi tym zestawieniem, staje się ważnym źródłem dynamiki w opowieści. Wraz z kolejnymi scenami, ujawniającymi niespodziewane podobieństwa obojga, mówi o powierzchowności ludzkich sądów i pozorach całego naszego uschematyzownego poznania. Balansowanie między brutalną szczerością a wyrafinowaną grą zbija z tropu, uświadamia, jak nieprzezroczysty jest świat, skłania do zadumy nad nieprzezroczystością każdego z nas, nawet dla siebie samych.
Paradoks drugi dotyczy samej akcji. Choć przypomina ona patchork, uszyty z tkanin dobrze znanych - czasem szlachetnych i solidnych, a czasem nieco już przetartych, z odzysku - śledzi się ją z zapartym tchem, podziwiając dobór ściegów, zestawienia kolorów, a czasem nawet fastrygę. Jeśli po przeczytaniu informacji z okładki pojawi się w czytelniku zwątpienie, czy można w dwóch pokojach z kuchnią i łazienką zmieścić cały świat ludzkich emocji i podstawowych wariantów losu, to odgoni je od siebie już w pierwszych gorących scenach. Umiejętność budowania napięcia i trzymania czytelnika za twarz oświetlaniem coraz to intymniejszych zakątków duszy Joanna Bartoń posiadła nie gorzej niż Albee, że przywołam choćby znany powszechnie dramat „Kto się boi Virginii Woolf?”. Grze stricte erotycznej, toczącej się podczas jednej nocy gościnnych występów pewnej częściowo niewinnej dziewicy w mieszkaniu Profesora, towarzyszy igranie wspomnieniami, swoista licytacja na drastyczne epizody z życia, nad którymi zwykli się pocić więksi i mniejsi terapeuci, próbujący pomóc istotom mocno zaburzonym.Czy jest możliwa taka szczerość między osobami, które spotkały się kilka godzin wcześniej? To, co prywatne, nie jest już przecież niemal wstydliwe. A coś takiego jak smak nie istnieje. Najpilniej niegdyś strzeżone tajemnice biografii dziś są powszechnie wykorzystywane do budowania więzi, a nawet - co tu kryć - pozycji towarzyskiej w niektórych kręgach.
Ale najbardziej paradoksalny jest język tej opowieści i on - prawdę mówiąc - staje się dla mnie najważniejszym jej bohaterem, źródłem namysłu i... podziwu. On stanowi o wartości, urodzie i brzydocie tej książki. Skłania wszak do postawienia po raz nie wiem już który pytania o to, gdzie i jak rodzą się słowa. Kiedy z ust częściowo niewinnej Jagódki wyskakują niektóre z nich, nie sposób uznać, że - w głowie. Pochodzić muszą gdzieś z trzewi, z bebechów - jak by powiedział Witkacy - rodzić się z lęku, kompleksów i zranień. A w odbiorcy pobudzają skłonność do tego, by rany owe uznać za skalanie, coś w rodzaju współczesnego trądu, by odwrócić się do nich plecami, splunąć przez lewe ramię i dumnie odejść. Własne wyrazy pogardy zatrzymać na końcu języka - w poczuciu wyższości, z potrzeby pielęgnowania subtelności i kultury. Coś jednak powstrzymuje przed taką jednoznaczną postawą.
Jedna i ta sama Lo (zwana przez Profesora Jagódką) zdolna jest do wulgarnej agresji i do niemal podniebnych pieni. Zaraża dżumą i cholerą, a potem czule pielęgnuje. Posługuje się swoistą techniką kontrapunktu, łącząc myśli i emocje sprzeczne - w tej samej zmyślnej frazie czy zdaniu. Można by rzec, że opisuje rzeczywistość wyłącznie oksymoronami, bo jej stosunek do świata jest również oksymoroniczny, pełen sprzeczności. Boi się wzniosłości, tak jak boi się miłości, która „jest dla niej kryzysem” odbierającym rozum, całe życie pragnąc „mądrego, dużego taty”. Bywa rozwiązła w słowach, jej wulgaryzmy i żarty natrętnie oscylują wokół sfery płci, a lęk przed życiem powstrzymuje przed dojrzałym seksem i pełnym związkiem. Czy staje się przez to prawdziwie niewinna, mniej pruderyjna, mniej zakłamana, jak zdaje się sama sądzić? Obawiam się, że wątpię. Wygłasza żarliwą filipikę przeciw aborcji, a niefrasobliwością stylu bycia upoważnia do składania wszelkich erotycznych propozycji. Nie jestże przypadkiem obrazem niektórych przejawów współczesnej kobiecości, nieustannie celebrującej przewrotną mszę ku czci powabnego ciała, a od mężczyzn obłudnie żądającej powściągliwości? Obawiam się, że tak.

Debiutancka książka Joanny Bartoń to rzecz oparta na paradoksach. Wielce ekscytujących. Ujawnia się to już w tytule, przywołującym byty-niebyty. Zwrot „do niewidzenia” może nawet zapisany jest w słowniku, a przynajmniej jego druga część, ale „do niejutra”? Czyżby miał oznaczać brak zaufania do świata i siebie, stawianie pod znakiem zapytania wszelkiej przyszłości? Każdy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
360
100

Na półkach: ,

Joanna Bartoń - pisać chciała od zawsze. Już w przedszkolu obiecała, że kiedyś zostanie Hansą Christianą Anderseną. Urodzona w Lublinie, mieszkanka Wrocławia, chwilowo przebywa w Wielkiej Brytanii. Była psychologiem, pracownikiem naukowym, analitykiem-statystykiem.

"Do niewidzenia, do niejutra" jest Jej debiutem literackim.

Dążenie do nieistnienia. To motyw przewodni tej wspaniałej książki. A wszystko oparte jest wszechogarniającym strachu. Strachu, przede wszystkim, przed miłością i odrzuceniem.

To nie jest zwykła powieść o miłości. Nie jest to też zwykły romans. To jest wysublimowany portret dwojga ludzi.

Cała historia zaczyna się od sceny przerażająco-komicznej. A potem jest już zupełnie inaczej. Młodziutka, krucha (ale tylko z pozoru) studentka poznaje Profesora. Udaje mu się nakłonić ją na odwiedziny w jego mieszkaniu.

Jedna noc, jeden dzień. Ot, cała historia. A tak wiele jest tu powiedziane. Powieść przepełniona jest ogromem uczuć. Czasami całkiem sprzecznych. Do tego napisana jest pięknym, plastycznym językiem. I uczucia, jakie Autorka potrafi wzbudzić w czytelniku: nierzadko wstręt, odrazę ale i współczucie i złość. A nade wszystko sympatię dla obojga bohaterów.

Gorąco polecam.

/z mojego bloga/

Joanna Bartoń - pisać chciała od zawsze. Już w przedszkolu obiecała, że kiedyś zostanie Hansą Christianą Anderseną. Urodzona w Lublinie, mieszkanka Wrocławia, chwilowo przebywa w Wielkiej Brytanii. Była psychologiem, pracownikiem naukowym, analitykiem-statystykiem.

"Do niewidzenia, do niejutra" jest Jej debiutem literackim.

Dążenie do nieistnienia. To motyw przewodni tej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
383
256

Na półkach:

Bardzo męcząca odkąd bohaterowie utknęli w tym mieszkaniu. Można było zamknąć całość w max 200 stronach.

Bardzo męcząca odkąd bohaterowie utknęli w tym mieszkaniu. Można było zamknąć całość w max 200 stronach.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    50
  • Chcę przeczytać
    46
  • Posiadam
    13
  • Ulubione
    3
  • Must Have
    1
  • Literatura polska
    1
  • Chcę kupić/dostać w prezencie
    1
  • MyIBUK/ IBUK Libra
    1
  • SZUKAM
    1
  • 2015
    1

Cytaty

Więcej
Joanna Bartoń Do niewidzenia, do niejutra Zobacz więcej
Joanna Bartoń Do niewidzenia, do niejutra Zobacz więcej
Joanna Bartoń Do niewidzenia, do niejutra Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także