Monogram

Okładka książki Monogram Joanna Marat
Okładka książki Monogram
Joanna Marat Wydawnictwo: Prószyński i S-ka kryminał, sensacja, thriller
328 str. 5 godz. 28 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2014-03-20
Data 1. wyd. pol.:
2014-03-20
Liczba stron:
328
Czas czytania
5 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788378397182
Tagi:
literatura polska
Średnia ocen

6,1 6,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Koszmarek i Malinowski – osobliwy duet policyjny



666 428 114

Oceny

Średnia ocen
6,1 / 10
106 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1759
1758

Na półkach:

Zdecydowanie komedia! – tak pomyślałam, wchodząc w świat dobranej według mnie, a niedobranej według współpracowników, pary policjantów – nadkomisarza Marka Kosa i komisarza Ernesta Malinowskiego.
Ten pierwszy, pamiętający czasy komuny i pracujący tak, jakby nadal trwała. O aparycji Janka Kosa z diastemą odsłanianą w szerokim uśmiechu. W ubiorze niepranym od czasów nowości, zakupionym jeszcze w latach osiemdziesiątych, w których królował marmurkowy dżins. O wczorajszym wyglądzie na permanentnym kacu leczonym klinem. Jednym słowem – Koszmarek. Dosłownie i w przenośni jako anagram jego imienia i nazwiska.
I ten drugi. Jego młodszy partner i całkowite przeciwieństwo. Wysoki, przystojny blondyn, zadbany, w ciuchach na czasie i w zawsze wyglansowanych butach. Facet do wzięcia, siejący niepokój w sercach kobiet. "Absolwent zagranicznych szkoleń. Parle franse i spik inglisz".
Obaj z różnych światów mentalnych i środowisk społecznych, ale z jednej Komendy Stołecznej Policji odnajdujących się na wspólnej płaszczyźnie porozumienia i współpracy w sferze zawodowej. Jeden drugiego znosił zachowanie i tolerował wady, bo "w przyrodzie i policji musi być równowaga. Jak jeden pije na umór, to drugi powinien być niepijący". Liczyło się dochodzenie, w którym nie było im równych. Kos, stosujący niekonwencjonalne metody pracy z Malinowskim upartym w dążeniu do celu, gwarantował pewny sukces. Nie miałam wątpliwości, że poradzą sobie z najnowszą sprawą – ze zdekapitowanymi zwłokami kobiety znalezionymi w Lasku Bielańskim. Na dodatek historią opowiedzianą przez narratora zewnętrznego w atmosferze dobrego nastroju, z dużą dawką humoru słownego i sytuacyjnego. Bawiłam się tak dobrze z bohaterami, że nie raziły mnie nawet wulgaryzmy w dialogach. Taki jest świat przestępczy i ludzi go rozpracowujących – tłumaczyłam sobie. Skoro Malinowski mógł dla dobra sprawy cierpliwie znosić wulgaryzmy starszego partnera (a miał gorzej ode mnie, bo czuł od niego jeszcze stały smród przetrawionego alkoholu),to i ja mogłam. A poza tym – stres! Musieli go rozładowywać. Stąd wszechobecny alkohol, kobiety, niewybredne słownictwo, szorstkie żarty (delikatnie powiedziane) i beztroski sposób bycia.
Komedia jak nic!
Jednak z czasem, w miarę rozwoju fabuły i poznawania małymi dawkami informacji wyciąganymi z przeszłości głównych bohaterów, nastrój zabawy zaczął niezauważalnie ulatniać się, jak bąbelki z wietrzejącego szampana. Komedia zaczęła powoli zamieniać się w klasyczny kryminał, z kolejnymi trupami i wątkami z przeszłości (trochę namnożonymi w nadmiarze),mającymi wspólne powiązania w teraźniejszości. A kiedy uśmiechnięta maska opadła zupełnie, ukazała mi się szara rzeczywistość, w której bohaterowie nie potrafili lub nie mogli się odnaleźć. Jednak to nie otaczające realia były powodem ich zagubienia. Przyczyną brzydoty i takiego postrzegania otaczającej ich rzeczywistości i samych siebie były stygmaty. Piętna nabyte lub odziedziczone. Żaden z bohaterów nie był perfekcyjny, nawet jeśli na takiego wyglądał lub sprawiał takie wrażenie. Każdy miał za sobą bolesną przeszłość rzutującą na całe ich obecne życie. I w tym zakresie początkowa komedia, która przeszła w kryminał, ostatecznie zakończyła się opowieścią psychologiczną.
I wcale mnie to nie dziwi!
Po debiucie (Grzechy Joanny) tej autorki wiem, że potrafi bardzo dobrze budować portret psychologiczny postaci i tutaj, w tym kryminale, ta zdolność zaprocentowała, nadając opowieści oprócz charakteru rozrywkowego, również aspekt psychologiczny z odrobiną filozofii w spojrzeniu na życie. Chociaż muszę przyznać, że autorka w tym dążeniu do nadania powieści głębszego wymiaru, była bliska przedobrzeniu z ilością wątków, które musiała trochę pośpiesznie pozamykać na koniec historii, czyniąc go trochę zagmatwanym i zbyt zagęszczonym. Jednak największym dla mnie zaskoczeniem było ukazanie topornej, bolesnej rzeczywistości z punktu widzenia mężczyzny (mimo że narrator był neutralny, ale środowisko zdecydowanie męskie),który wiele przeżył, dużo widział i niewiele oczekuje od życia. Niebywałe, że ten depresyjny, brutalny, brzydki (jeśli nie obrzydliwy),wulgarny, ohydny świat pełen ludzi ćpających, pijanych, depresyjnych i martwych (za życia i po śmierci),stworzyła kobieta.
A mimo to, spodobał mi się!
Jednak nie z powodu tej bezpardonowej, ale i wysublimowanej, gry uprawianej przez bohaterów, w której podstawowe pytanie brzmiało – W co gramy? Polubiłam przede wszystkim sposób jej demaskowania przez autorkę, która perfidnie zostawiła mnie z jedną myślą – Uwaga! Zamykamy książkę i ubieramy maski, bo gra "Monogram" trwa nadal!
naostrzuksiazki.pl

Zdecydowanie komedia! – tak pomyślałam, wchodząc w świat dobranej według mnie, a niedobranej według współpracowników, pary policjantów – nadkomisarza Marka Kosa i komisarza Ernesta Malinowskiego.
Ten pierwszy, pamiętający czasy komuny i pracujący tak, jakby nadal trwała. O aparycji Janka Kosa z diastemą odsłanianą w szerokim uśmiechu. W ubiorze niepranym od czasów nowości,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
214
163

Na półkach:

Polski kryminał młodej autorki, o której bynajmniej na razie niewiele można znaleźć wiadomości.
W książce zwraca uwagę dosadność wypowiedzi policjantów i takie są właśnie realia współczesnej policji, nie tylko w Polsce.
Tajemnice z przeszłości sięgają czasów PRL-u i lat wcześniejszych.
amy tu też namiastkę historii - m.in. morderstwo 15-letniego Bohdana Piaseckiego w r.1957, co skłoniło mnie do poczytania na ten temat, bo nie słyszałam o takim wydarzeniu.
Świetnie wykreowane są sylwetki policjantów - Koszmarek i Maliniak, ich koleżanka zw.Baletnicą oraz pani prokurator Potrykus i wiele innych postaci, takich jak pani Tecia - opiekująca się Moniką - wnuczką starego komunisty, czy pani doktor patolog.
W zasadzie wątek kryminalny jest tu tylko jakby dodatkiem, a główne tło stanowią rozrachunki z przeszłością.
Książkę oczywiście polecam - według mnie należy do grona książek, które dobrze się czyta, a równocześnie zachęca do poszperania w naszej historii, w której nie do końca jest wiadomo, co jest czarne a co białe.

Polski kryminał młodej autorki, o której bynajmniej na razie niewiele można znaleźć wiadomości.
W książce zwraca uwagę dosadność wypowiedzi policjantów i takie są właśnie realia współczesnej policji, nie tylko w Polsce.
Tajemnice z przeszłości sięgają czasów PRL-u i lat wcześniejszych.
amy tu też namiastkę historii - m.in. morderstwo 15-letniego Bohdana Piaseckiego w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
414
197

Na półkach: , ,

spodziewałam się książki pełnej akcji, trupów,albo chociaż konkretnego dochodzenia - pamiętam z niej tylko rozległe opisy bohaterów.

spodziewałam się książki pełnej akcji, trupów,albo chociaż konkretnego dochodzenia - pamiętam z niej tylko rozległe opisy bohaterów.

Pokaż mimo to

avatar
2446
2372

Na półkach:

Żadnych wiadomości o autorce nie znalazłem, mimo, że już jej twórczość recenzowałem, a konkretnie "Jedenaście tysięcy dziewic", którym dałem 10 gwiazdek i podtytuł mojego komentarza:
"Kapitalne!! Kacap – gwałciciel - upragnionym kochankiem. Bomba !!"
Teraz mam do czynienia z kryminałem. Tak się wydawało, a po przeczytaniu mam problem z zakwalifikowaniem, bo to zależne od odbiorcy.: kryminał, parodia kryminału, satyra, powieść obyczajowa itd itp. Mnie zafrapowała retrospekcja tzn wierne oddanie realiów PRL-u przez tak młodą osobę. Zdumiony lekkością jej poruszania się w tej bardzo skomplikowanej materii, poświęciłem wiele czasu, by dowiedzieć się czegoś więcej. Nie udało sie, jest tajemnicza. Jedynie z jej strony na fb wydedukowałem, że jest przed trzydziestką.
Wątek kryminalny zostawiam, jako, że został szczegółowo omówiony w innych recenzjach Ja zacznę od bardzo istotnej uwagi, której potwierdzenie mamy w treści książki (s. 74):
".....Przecież niemal wszyscy w tym kraju pałają nienawiścią i żądzą zemsty. I każdy powód jest dobry, żeby się mścić, żeby nienawidzić, oskarżać, a nawet modlić się po kościołach o to, żeby zemsta dosięgła wroga, czyli na przykład sąsiada, żeby go jasna cholera wzięła i żeby koniecznie się w piekle smażył na wieki wieków amen.."

Piękne, zwijałem się ze śmiechu, bo przypomniała mnie się powszechna modlitwa w "Dniu świra" Marka Koterskiego. Teraz zacytuję fragment, który bez wątpienia jest niezrozumiały dla dużej części czytelników (s. 193):
„..Ostatni akt morderczej rozgrywki między „oświeconymi” puławianami i brutalnymi, chamskimi natolińczykami. Może ktoś chciał wyrównać rachunki z partyzantami?..... …..zabójstwo Bohdana Piaseckiego. Wtedy też zamordowanie syna miało być ciosem zadanym ojcu...”

Zacznijmy od porwania w dniu 22.01.1957 roku 15 -letniego Bohdana syna Bolesława Piaseckiego, przedwojennego lidera ONR-owskiej „Falangi”, powojennego szefa „Pax”-u, którego celem było zniszczenie Kościoła Katolickiego w Polsce i który kolaborując z reżimem przejął katolicki „Tygodnik Powszechny”. Sprawa ta nigdy nie została klarownie wyjaśniona, lecz największą popularnością cieszy się wersja, że znalezione ciało w piwnicy domu na ul. Świerczewskiego 82A było ciałem Bohdana oraz że w mordzie brali udział Żydzi, do czego przyczyniała się dwuznaczna interwencja Zambrowskiego u Gomułki w celu zamknięcia śledztwa. No i niechcący pojawił się nam Zambrowski szef „puławian”, frakcji PZPR, których, w dużym uproszczeniu, określaliśmy jako inteligencki, żydowski „beton”. Ich przeciwnikiem był „Natolin” - frakcja niewykształconych antysemitów i anty-inteligentów, popierających system autorytarny. Z „natolińczyków” wyrośli w latach 60 nacjonalistyczni „partyzanci” pod dowództwem Moczara i Korczyńskiego, którzy nam „zafundowali” rok 1968, skutkujący niepowetowanymi stratami dla polskiej nauki i kultury. Znajomość tych frakcji jest KONIECZNA do zrozumienia omawianej książki, a w szczególe najważniejszej strony 255:
„....Moser należał, podobnie jak ojciec Malinowskiego, do frakcji puławian, której nastąpił frontalny atak na towarzyszy pochodzenia żydowskiego ze strony partyzantów pokroju Miazgi czy Kroczka...”

Mimo, że w trupach trochę się pogubiłem, to książka mnie się podobała i świetnie się bawiłem, a spożywanie alkoholu pokazane przez autorkę jest zaledwie namiastką ówczesnej pijackiej rzeczywistości.

Żadnych wiadomości o autorce nie znalazłem, mimo, że już jej twórczość recenzowałem, a konkretnie "Jedenaście tysięcy dziewic", którym dałem 10 gwiazdek i podtytuł mojego komentarza:
"Kapitalne!! Kacap – gwałciciel - upragnionym kochankiem. Bomba !!"
Teraz mam do czynienia z kryminałem. Tak się wydawało, a po przeczytaniu mam ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
6
6

Na półkach: ,

Wg mojej opinii mozna byloby z tej ksiazki wyciagnac wiecej. Pani Marat ma bardzo fajne momenty. Ale chyba dopiero sie jej tworczosc rozwija bo czegos.jakby brakowalo☺☺☺Niezle teksty, kryminal skonstruowany srednio, nie dowiadujemy sie za wiele na koniec...a po to chyba sie czyta kryminaly☺☺☺

Wg mojej opinii mozna byloby z tej ksiazki wyciagnac wiecej. Pani Marat ma bardzo fajne momenty. Ale chyba dopiero sie jej tworczosc rozwija bo czegos.jakby brakowalo☺☺☺Niezle teksty, kryminal skonstruowany srednio, nie dowiadujemy sie za wiele na koniec...a po to chyba sie czyta kryminaly☺☺☺

Pokaż mimo to

avatar
1324
49

Na półkach: ,

Bardzo, bardzo zła książka.

Bardzo, bardzo zła książka.

Pokaż mimo to

avatar
885
767

Na półkach:

Kryminał? Z pewnością TAK, ponieważ jest morderstwo, jest śledztwo, czyli właściwie wszystko co powinien zawierać dobry kryminał, ale… no cóż, o tym „ale” może trochę później.

Komedia? I tu chyba się nie zgodzę, być może dlatego, że nie mam tak specyficznego poczucia humoru jak autorka. Dla mnie to raczej ironiczna, złośliwa, wbijająca szpile parodia polskiej rzeczywistości i jej przedstawicieli, w których prym wiodą najczęściej (niestety),ludzie prostaccy, chamowaci i hipokryci.

Muszę przyznać, że pierwszy raz od bardzo dawna miałam ochotę książkę zostawić nie doczytawszy nawet do połowy. Może dobrze zrobiłam, że doczytałam do końca, a może nie. Nie będę się nad tym teraz zastanawiać. Autorka ma bardzo specyficzny styl pisania, i chyba ja się nie nadaję do czytania takich tekstów, zbytnio mnie irytują, a przecież czytanie uznaję jako przyjemność.

W tej powieści, a właściwie w jej pierwszej części bardzo trudno mi było skupić się na fabule, ponieważ ilość wulgaryzmów jaka towarzyszyła nie tylko dialogom, ale również myślom bohaterów była jak dla mnie wręcz wstrząsająca. Nie jestem przyzwyczajona do takiego słownictwa i chociaż znam kilka osób, które uważają takie słowa za podstawę języka polskiego, to mierzyć się z tym w książce… i to w takiej skali… No cóż, jak dla mnie to za wiele.

Ale dzielnie przebrnęłam przez tę część, z którą póki co, nie mogłam dojść ani do ładu ani do składu, bo zamiast poprowadzenia śledztwa jak to bywa w „normalnych” kryminałach, autorka skupiła się na problemach osobistych swoich bohaterów, które nijak się miały do fabuły.

Niestety oprócz wulgaryzmów towarzyszących czytelnikowi, jeszcze bardziej bulwersowały mnie nastawienia do kobiet. Szowinistyczne, seksistowskie i obraźliwe jak dla mnie – kobiety, i gdy pomyślę sobie, że jakiś mężczyzna spogląda na mnie tak jak ci panowie, to aż przechodzi mnie dreszcz, bynajmniej nie z rozkoszy.

Co do samej fabuły, to nie wiem, co o niej myśleć. Niby ciekawa a jednocześnie tak zharatana innymi wątkami, że trudno tu mówić o czymś konkretnym. Szczerze mówiąc, chyba nawet nie ma konkretnego zakończenia. I chociaż przyznam, że druga połowa książki, kiedy zaczęło się dziać tak jak powinno w kryminałach, wciągnęła mnie, (jako tako) to koniec okazał się całkowitym zaskoczeniem. Pusty i bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, które byłoby konkretne.

Jedno co można przyznać autorce, to wątek alkoholizmu jaki podjęła w tej powieści dotyczący nie tylko mężczyzn, ale i kobiet. Może zbyt brutalnie do niego podeszła, ale odważyła się o nim napisać i to się liczy.

Mam za sobą już inną książkę tej autorki „Jedenaście tysięcy dziewic”, która również była chyba dla mnie za trudna. Biorąc do ręki „Monogram” chciałam upewnić się czy tylko ta jedna książka zrobiła na mnie takie wrażenie, czy cała reszta również.

No cóż, być może tę książkę ktoś odbierze inaczej niż ja, wiadomo, że są gusta i guściki i chociaż ja do wybrednych nie należę, chyba kolejny raz zanim sięgnę po kolejną książkę tej autorki, to się mocno zastanowię.

Dla mnie to była książka zbyt trudna w zrozumieniu o co tak właściwie autorce chodziło, kiedy wymyślała tę fabułę. Może to świadomie miał być taki zlepek różnych wątków, które w jakiś tam sposób się gdzieś-kiedyś-połączą.

Decyzję pozostawiam innym, czy chcą tę książkę przeczytać czy nie. I chociaż okładka bardzo zachęcająca, wręcz przyciągająca, działająca jak magnes, to środkiem się trochę zawiodłam.

Kryminał? Z pewnością TAK, ponieważ jest morderstwo, jest śledztwo, czyli właściwie wszystko co powinien zawierać dobry kryminał, ale… no cóż, o tym „ale” może trochę później.

Komedia? I tu chyba się nie zgodzę, być może dlatego, że nie mam tak specyficznego poczucia humoru jak autorka. Dla mnie to raczej ironiczna, złośliwa, wbijająca szpile parodia polskiej...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
403
27

Na półkach:

Bardzo fajnie i szybko się czytało ale.... no właśnie jest małe "ale". Autorka jak przeczytałam na tej stronie jest warszawianką i gdańszczanką więc pytam: skąd kobieto wzięłaś to "jo"? Faktycznie na Kaszubach i Kociewiu często słychać jo ale to co czytałam w monogramie to tragedia. Wrzucanie jo ni z gruchy ni z pietruchy tylko drażniło oko.

Bardzo fajnie i szybko się czytało ale.... no właśnie jest małe "ale". Autorka jak przeczytałam na tej stronie jest warszawianką i gdańszczanką więc pytam: skąd kobieto wzięłaś to "jo"? Faktycznie na Kaszubach i Kociewiu często słychać jo ale to co czytałam w monogramie to tragedia. Wrzucanie jo ni z gruchy ni z pietruchy tylko drażniło oko.

Pokaż mimo to

avatar
885
673

Na półkach:

Niezły polski kryminał. Autorka w dosyć uszczypliwy sposób przedstawia "śmietankę" polskiej policji, ciekawe śledztwo i niejednoznaczne zakończenie. Polecam.

Niezły polski kryminał. Autorka w dosyć uszczypliwy sposób przedstawia "śmietankę" polskiej policji, ciekawe śledztwo i niejednoznaczne zakończenie. Polecam.

Pokaż mimo to

avatar
2791
781

Na półkach: , ,

Marek Kos, zwany Koszmarkiem, to człowiek pełen sprzeczności. Po pięćdziesiątce, rozwodnik nadal mieszkający z była żoną, niechluj, pijak, człowiek wulgarny i nie budzący sympatii. Jednocześnie świetny policjant starej daty, mężczyzna wrażliwy, lecz skrywający swoją słabszą stronę pod grubym pancerzem. Ciężko go polubić.
Ernest Malinowski. Elegant, zwracający uwagę na maniery, również rozwodnik, po czterdziestce. Samotny, bogaty, przystojny, skrywający swoje pochodzenie przed znajomymi i kolegami z pracy. Ciężko go polubić.

Wyżej wymienionych łączy właściwie tylko jedno - obaj pracują w policji i obaj nie lubią niedokończonych spraw. Kiedy trafia do nich sprawa kobiety znalezionej w parku, bez głowy, obaj panowie próbują rozwiązać sprawę po swojemu. Byłam trochę zaskoczona faktem, że każdy z nich próbował rozwiązać sprawę w pojedynkę. Niewiele czasu spędzali razem, co wydawało mi się trochę dziwne, skoro byli partnerami. Odniosłam wrażenie, że wątek kryminalny jest tu tylko pretekstem do czegoś zupełnie innego. Większa część książki poświęcona jest głównie rozliczaniu się z przeszłością.

Dawno temu pewien chłopiec w niewyjaśnionych okolicznościach stracił matkę. Teraz przylatuje do Polski, by zakończyć swoje poszukiwania i przejąć swój spadek.

Pewna kobieta nie może zapomnieć o sprawach z przeszłości. Krzywda, jakiej doznała od znajomych swego dziadka, nie pozwala jej normalnie funkcjonować.

Niektóre sprawy wymagają zamknięcia. Lecz co ma z tym wspólnego bezgłowa kobieta? I jaki sekret skrywa portret pewnej pięknej kobiety?

Joanna Marat stworzyła ciekawą i niebanalną historię. Nie doszukałam się tutaj obiecanej na okładce komedii, powiedziałabym raczej, że książka jest poważna. Jeśli występuje tu jakiś komediowy aspekt, to jest to raczej czarne poczucie humoru, momenty, w których bohaterowie pokpiwają sami z siebie. Książka jest nieźle poplątana, dość chaotyczna narracja sprawia, że czasami można się pogubić. Nie jest to kryminał w dosłownym tego słowa znaczeniu, choć mamy zwłoki i śledztwo. Rozwiązanie nie każdego zadowoli. Fabuła rodzi więcej pytań niż daje odpowiedzi. Wiele trzeba się domyślić, czytać między wierszami. Choć powieść nie jest gruba, nie czyta się jej lekko i płynnie. Trzeba się skupić.
Bohaterowie są może niezbyt sympatyczni, lecz zdecydowanie zapadający w pamięć. Język powieści nie każdemu przypadnie do gustu. Jest prosty, sporo w nim wulgaryzmów, nie brakuje szowinistycznych uwag i sprośnych żartów. Szczerze mówiąc ciężko mi powiedzieć czy podobała mi się ta książka. Z jednej strony jest bardzo nietypowa jak na kryminał, z drugiej, ciężko mi się ją czytało i myślałam nawet o przerwaniu lektury. Są momenty przegadane, nie wnoszące nic do sprawy. Choć doceniam pióro autorki, to niezupełnie jest to książka w moim guście.

Marek Kos, zwany Koszmarkiem, to człowiek pełen sprzeczności. Po pięćdziesiątce, rozwodnik nadal mieszkający z była żoną, niechluj, pijak, człowiek wulgarny i nie budzący sympatii. Jednocześnie świetny policjant starej daty, mężczyzna wrażliwy, lecz skrywający swoją słabszą stronę pod grubym pancerzem. Ciężko go polubić.
Ernest Malinowski. Elegant, zwracający uwagę na...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    129
  • Chcę przeczytać
    96
  • Posiadam
    30
  • 2014
    5
  • Literatura polska
    4
  • 2016
    2
  • Egzemplarze recenzyjne
    2
  • Do recenzji
    2
  • 2015
    2
  • Przeczytane 2014
    2

Cytaty

Więcej
Joanna Marat Monogram Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także