Enerdowce i inne ludzie

Okładka książki Enerdowce i inne ludzie Brygida Helbig
Okładka książki Enerdowce i inne ludzie
Brygida Helbig Wydawnictwo: FORMA Seria: Kwadrat literatura piękna
86 str. 1 godz. 26 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Kwadrat
Wydawnictwo:
FORMA
Data wydania:
2011-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2011-01-01
Liczba stron:
86
Czas czytania
1 godz. 26 min.
Język:
polski
ISBN:
9788360881712
Tagi:
NRD Niemcy zjednoczenie Niemiec
Inne
Średnia ocen

6,1 6,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Kultura w stanie przekładu. Translatologia - komparatystyka - transkulturowość Edward Balcerzan, Tomasz Bilczewski, Włodzimierz Bolecki, Tamara Brzostowska-Tereszkiewicz, Marta Buczek, Marcin Całbecki, Bożena Chołuj, Danuta Danek, Maria Delaperrière, Agnieszka Gajewska, Andrzej Hejmej, Brygida Helbig, Magdalena Heydel, Magdalena Horodecka, Adriana Kovacheva, Ewa Kraskowska, Maria Krysztofiak, Katarzyna Lukas, Michał Mrugalski, Anna Muszyńska-Vizintin, Joanna Orska, Ewa Rajewska, Andrzej Skrendo, Wojciech Soliński, Elżbieta Tabakowska, Bożena Tokarz, Danuta Ulicka, Małgorzata Zduniak-Wiktorowicz
Ocena 5,3
Kultura w stan... Edward Balcerzan, T...
Okładka książki 2011. Antologia współczesnych polskich opowiadań Waldemar Bawołek, Jarosław Błahy, Paweł Gorszewski, Brygida Helbig, Artur Daniel Liskowacki, Krzysztof Maciejewski, Miłka O. Malzahn, Agnieszka Masłowiecka, Dariusz Muszer, Krzysztof Niewrzęda, Ewa Elżbieta Nowakowska, Paweł Orzeł, Grzegorz Strumyk, Łukasz Suskiewicz, Andrzej Turczyński, Grzegorz Wróblewski, Marta Zelwan
Ocena 7,6
2011. Antologi... Waldemar Bawołek, J...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,1 / 10
21 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
260
79

Na półkach:

3 październik jest w Niemczech dniem wolnym od pracy, to Tag der Deutschen Einheit, po naszemu Dzień Zjednoczenia Niemiec. Postanowiłam uczcić święto moich gospodarzy (mieszkam w Niemczech) lekturą książki Brygidy Helbig. Oczekiwałam pełnokrwistych bohaterów, ale jednocześnie reprezentatywnych biografii wschodnich Niemców. Liczyłam, że autorka pokusi się, aby opowiedzieć w jaki sposób przebiegało (i przebiega) zjednoczenie Niemiec, odmitologizować przekonania Polaków, że wschodni Niemcy dostali wszystko na talerzu, podczas gdy my musieliśmy zmagać się z biedą. Miałam wreszcie nadzieję, że autorka wyjaśni, jak zjednoczenie zmieniło całe Niemcy.

Książeczka jest cieniutka, więc zaczęłam sobie późnym popołudniem i wieczorem wpatrywałam się ze zdumieniem w ostatnią stronę, zastanawiając się co to w ogóle miało być. Pewnie moje oczekiwania były zbyt duże, już sama objętość książki wyklucza poważne potraktowanie tematu, jednak to co dostałam to – cytując jednego z naszych przywódców z minionej epoki – ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra.

Zacznijmy od bohaterów, od tych stricte niemieckich bohaterów. Obawiam się, że żadnego z nich nie można nazwać reprezentatywnym. Ok, Uta mówi: „To nie jest mój kraj. To jest mój okupant” i tak postrzegało i nadal postrzega zjednoczenie Niemiec, wielu jego wschodnich obywateli. Jednak zdecydowana większość chce żyć w zjednoczonych Niemczech, tyle że po pierwsze zupełnie inaczej wyobrażają sobie ten kraj, a po drugie chcą się czuć jego pełnoprawnymi obywatelami, a nie piątym kołem u wozu.

W gruncie rzeczy historia Uty mogłaby się rozgrywać gdziekolwiek bądź. To historia kobiety, która nie czuje się pewnie w swojej skórze, ma problemy w poczuciem własnej wartości, z zaufaniem i ukrywa je wrzeszcząc i poniżając swojego partnera. Rainer to z kolei chłopak ze wsi, który trafił do wielkiego miasta i prawie od razu pod skrzydła Uty, po kilku latach zostawia ją dla młodej Polki, którą zaczyna tresować tak, jak wcześniej Uta jego.

Czy zjednoczenie pogłębiło problemy tej dwójki? Z całą pewnością! Jeśli ktoś czuje się obywatelem drugiej kategorii, nie wpływa to dobrze na jego poczucie własnej wartości. W moim przekonaniu autorce nie udało się jednak tego pokazać, zbyt mocna skupiła się na – jakby to ująć? – awangardowej stronie osobowości Uty.

Kolejnym bohaterem, którego przedstawia nam Helbig, jest Uwe z Chemnitz, tego samego miasta, o którym ostatnio zrobiło się głośno z powodu neonazistowskich ekscesów. Uwe chciał być adwokatem, zamiast tego został pieniaczem i nie ma to akurat nic wspólnego ze zjednoczeniem. Bał się zdawać na prawo, albo jeszcze nie wiedział kim chce być, w każdym razie poszedł na budowę maszyn. Przez pewien czas pracował przy budowie jakiś części do samochodów, ale po zjednoczeniu stracił pracę. Można oczywiście powiedzieć, że die Wende (zmiana, przełom) zepchnęła go na boczny tor i zniszczyła, ale myślę, że to nie ten przypadek, bo Uwe nie poradziłby sobie w żadnym systemie politycznym i w żadnym momencie Historii. Uwe to wieczny chłopiec, ktoś kto jak ognia unika wszelkich, obowiązków, ktoś kto nie chce dorosnąć. Już ciekawszym reprezentantem wschodnich Niemców byłby zapewne Dieter, tyle że on jest w tej opowieści jedynie tłem dla swojego przyjaciela Uwe i wiele się o nim nie dowiadujemy.

Snując opowieści o Ucie, Uwe, Rainerze i Dieterze autorka wspomina oczywiście o problemach wschodnich Landów i mroczniejszych stronach zjednoczenia, ale są to jedynie migawki, obrazki wyjęte z kontekstu. Jeśli ktoś wie niewiele, albo nic o integracji Niemiec i liczy na to, że czegoś się dowie, lepiej niech po tę książkę nie sięga. Prawdopodobnie nie zrozumie połowy rzeczy, o których autorka pisze (kto wie co to jest Harz IV?),a w drugą połową zwyczajnie nie uwierzy. Uzna, że to przesada. Tymczasem wschodni Niemcy naprawdę mają bardziej przekichane niż my, czy mieszkańcy większości postkomunistycznych krajów. Nie lubię ich, z tego bardzo prostego powodu, że oni nienawidzą mnie, nie personalnie, ale jako przedstawicielki pewnej grupy społecznej: imigrantów, którzy zabierają im pracę i których należy się niezwłocznie pozbyć. Niemniej jednak rozumiem ich frustrację i w pewnym stopniu nawet im współczuję. Sądzę, że autorka ma do nich podobny stosunek. Tym bardziej żal, że nie potrafiła opisać ich problemów.

Same w sobie opowiadania o Ucie i Rainerze oraz o Uwe i Dieterze są ciekawe, dobrze napisane i pod innym tytułem, a przede wszystkim z innym opisem książki, byłabym zadowolona z lektury. Jednak nie są to w żadnym razie „skrzywione przez szkołę, organizacje młodzieżowe i wojsko biografie Enerdowców”, które „mają swój przykry ciąg dalszy po zjednoczeniu Niemiec, które okazuje się dla Ossis ponowną traumą i upokorzeniem.”

Do grona bohaterów Helbig należy jeszcze die Privatdozentin, żyjąca w Berlinie Polka z niemieckimi korzeniami, alter ego autorki. Niestety, o tej części książki nic dobrego powiedzieć nie potrafię, mamy tu kilka pozaczynanych wątków (autobiograficznych, jak przyznaje w jednym z wywiadów autorka) i właściwie żaden nie jest zakończony. Już kiedyś pisałam, że najbardziej wkurza mnie zmarnowany potencjał opowieści i z tym niestety mamy tu do czynienia. Autorka opowiada o wywózce swojej rodziny do Kazachstanu, o dziadku, który przepowiadał przyszłość, wiecznie nieobecnej matce i ojcu z Niemcu z polskim obywatelstwem, a to wszystku na zaledwie kilkunastu stronach. Przykro mi, ale to się nie może udać.

Privatdocentin jest osobą niewątpliwie sfrustrowaną, choć trudno mi orzec, co jest przyczyną jej frustracji, i chce to, co jej na wątrobie siedzi wyrzucić z siebie. Czytelnik dostaje więc utyskiwania na pisarzy pewnego pokroju, strasznych niemieckich mieszczan, którzy latają nago nad diabelskim jeziorkiem w Berlinie, kursy organizowane przez Jobcenter, nieobecną matkę, problemy z tożsamością, mijające lata i cholera wie co jeszcze. Do tego ciągłe przeskakiwanie z tematu na temat, porzucanie niezakończonych wątków, filozoficzne dywagacje i depresyjna nutka, którą czuje się w całej książce. Momentami miałam wrażenie, że Privatdocentin, oprócz własnych problemów, które i tak ją przytłaczają, dźwiga na swoich barkach cały ciężar nie do końca udanej transformacji i integracji wschodnich Niemiec, że to jej osobisty problem.

Można sobie oczywiście próbować radzić z własną frustracją, przelewając ją na papier, ale szczerze mówiąc lepiej zrobić to w gabinecie psychoanalityka, który potrafi wyciągnąć z tego bełkotu jakiś sens, określić problem klienta i zaproponować terapię.

3 październik jest w Niemczech dniem wolnym od pracy, to Tag der Deutschen Einheit, po naszemu Dzień Zjednoczenia Niemiec. Postanowiłam uczcić święto moich gospodarzy (mieszkam w Niemczech) lekturą książki Brygidy Helbig. Oczekiwałam pełnokrwistych bohaterów, ale jednocześnie reprezentatywnych biografii wschodnich Niemców. Liczyłam, że autorka pokusi się, aby opowiedzieć w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
578
296

Na półkach:

Mam co do tej książki bardzo mieszane uczucia.
To, co rozwaliło mi większość przyjemności z czytania, to dziwna forma. Najpierw historia jednego bohatera, potem innego, potem jeszcze odniesienia autobiograficzne od autorki, powciska też gdzieś pomiędzy, niezwiązane ze sobą. Nagle przechodzi się od jednego wątku do drugiego i zmiana nie jest w żaden sposób zasygnalizowana. Zupełnie jakby posklejano w jednym wydaniu luźne fragmenty z różnych książek.
Książka miała być w odbiorze luźna, to fakt. I z pewnością jest, ale takie przechodzenie bez składu i ładu od jednego do drugiego po prostu niszczy przyjemność z czytania. Kończyłam jeden rozdzialik, odkładałam książka na parę dni, potem po nią sięgałam, czytałam dalej i przez pierwsze półtorej strony zastanawiałam się, co i o kim ja czytam, bo już zwyczajnie nie wiedziałam.
A wystarczyłoby zasygnalizowanie na początku, w jakimś krótkim wstępie, że w sposób luźny przedstawione są historie takie to a takie z dodatkowymi wątkami od autorki. Naprawdę to by wystarczyło, a tymczasem nawet określenie lat, w jakich działy się te historio-anegdoty, podane jest na samym końcu.
Być może mam za małe doświadczenie z migracją jak dotąd, może jestem zwyczajnie za młoda, żeby pewną "głębię" tej książki zrozumieć. Bardzo możliwe. Ale za ileś lat pewnie i tak do niej nie wrócę, żeby się przekonać. Zirytowało mnie, że czasami niektóre fragmenty to kopiuj-wklej z "Anioły i świnie w Berlinie!" (albo właściwie odwrotnie, bo ta książka została wydana później) lub coś bardzo zbliżonego. Taka kalka a jedno kopyto.
I niestety to przyćmiewa resztę – zdolność autorki do przyjemnego obrazowania, trafne komentarze, humor, miło pokończone anegdoty… Wszystko to dostrzegłam i doceniam, ale ten chaos w formie niestety zwyciężył i zupełnie zbił mnie z pantałyku, pozbawiając sporej części przyjemności z czytania.

Mam co do tej książki bardzo mieszane uczucia.
To, co rozwaliło mi większość przyjemności z czytania, to dziwna forma. Najpierw historia jednego bohatera, potem innego, potem jeszcze odniesienia autobiograficzne od autorki, powciska też gdzieś pomiędzy, niezwiązane ze sobą. Nagle przechodzi się od jednego wątku do drugiego i zmiana nie jest w żaden sposób zasygnalizowana....

więcej Pokaż mimo to

avatar
6142
3443

Na półkach:

„Nie wiem, co by to było, gdybym nie spotkała w moim życiu tylu kobiet. Kobiet, które rozumieją. Wysłuchują mojej historii. Opowiadają mi swoją. Jesteśmy wówczas dla siebie jak matki. Nie wiem, co by to było, gdybym nie miała tylu matek, i gdybym sama nie matkowała tylu kobietom. Chociaż najtrudniej jest matkować samej sobie”.
Matki do swoich dzieci podchodzą bezkrytycznie i taka właśnie jest narratorka, która niby wytyka kobietom wady, ale ich złe nawyki podsumowuje męskimi pragnieniami do bycia dominowanymi i kierowanymi, jak w opowiadaniu „Lieber Rainer”, w którym tytułowy bohater, odmienny od reszty rodziny, potrzebuje silnej i interesującej kobiety, którą znalazł w Ucie, wykształconej i chadzającej własnymi drogami Niemce, pragnącej ciągłych dowodów, że jest silniejsza niż mężczyzna. Ona tę siłę widziała w każdym geście, a poród miał być kulminacją jej mocy, ale leżąc podczas porodu wydała się Rainerowi słaba i przez to on mógł na chwilę poczuć się silny. Ta chwilowa moc zburzyła domowy porządek. Marzenie o odmianie losu zaprzątnęło jego myśli i mu się to udało: poślubia polską sprzątaczkę, której ciepło z czasem go drażni i uczy ją jak być kobietą twardą i wymagającą. Kształtuje ją na wzór Uty, od której odszedł. W swojej fatalistycznej potrzebie bycia dominowanym stał się Pigmalionem kształtującym kolejną kobietę.
Jak wygląda życie tych silnych kobiet w Niemczech? Jak nie są przyjezdnymi kobietami wykonującymi najgorsze zawody (np. sprzątaczki, opiekunki) to są doskonale wykształconymi Niemkami, dla których nie ma miejsca w społeczeństwie. Ich życie jest takie jak wszędzie indziej: wykształcona płeć piękna ma się zajmować pracą hobbystycznie (czyż nie jest nam to znane z wcześniejszych epok, kiedy kobiety nie miały prawa głosu i edukowały się dla kaprysu?),dlatego pracują na uczelniach za darmo i dostają mały zasiłek dla niepracujących (hobby to nie praca). W ramach desperacji wyjeżdżają do innych krajów pracować na uczelniach na umowy czasowe (wysoko wykształcony prekariat). Nowe miejsca to nowe wyzwania, język i zwyczaje ludzi, w których czasami trudno się odnaleźć. Kobiety jednak próbują i chcą same zmienić swoje życie.
Mężczyźni w tym świecie czekają na płeć piękną, która je zmusi do zmian. Czasami przeczuwając swojego losu zdobywcy u boku marzącej o lepszym jutrze kobiety wycofują się z życia i tak, jak Uwik z „Kallemalle” egzystują, żyjąc ze zasiłków. Skończone studia wcale go nie motywują do uczestniczenia w męskim wyścigu (kobiety tu są postrzegane jak obiekt seksualny, a nie konkurencja). Mimo, ze prowadzi życie odmienne od wielu mężczyzn nadal żyje on w świecie pozorów, jakie oni tworzą, więc nie jest w stanie nawiązać stałej relacji. Ten falliczny świat doskonale obrazuje opis:
„To nie jest tak, że lubię tylko kobiety, współczuję tylko im. Ale oni, mężczyźni, tak rzadko z nami naprawdę rozmawiają. Nieraz nie mamy dostępu nawet do własnych braci. Są tak zamknięci, zablokowani. Zajęci budowaniem domów, pokonywaniem kolejnych szczebli, przeciążeni, osamotnieni – milczą jak zabici. Zachowują pozór, trzymają fason. Mówią, że wszystko jest dobrze, że zawsze dobrze, podczas gdy ich ciało transportuje zupełnie inną wieść. I nie wiadomo, co się w nich kotłuje, co w sobie tłamszą i w jaki sposób to kiedyś eksploduje”.
„Enerdowiec i inne ludzie” pochłonęłam bardzo szybko. Być może przez to, że jest to świat doskonale przeze mnie znany. Świat idealistów, którzy nie mogą się odnaleźć w nowej sytuacji, w której zatrudnienie jest od grantu do grantu, a często bezpłatnie, bo od tego są kobiety, żeby większość prac wykonywać za darmo. Równouprawnienie ogranicza się tu do takiej samej możliwości pracowania, ale nie rozszerza się do posiadania takiego samego wynagrodzenia.
Książkę Brygidy Helbig „Enerdowiec i inne ludzie” polecam wszystkim, którzy chcą odbyć podróż w świat, który już przeminął, w realia komunistyczne i budzenia się kraju po upadku muru berlińskiego, w świat rozczarowań i nowych możliwości ograniczanych ludzkimi nawykami.

„Nie wiem, co by to było, gdybym nie spotkała w moim życiu tylu kobiet. Kobiet, które rozumieją. Wysłuchują mojej historii. Opowiadają mi swoją. Jesteśmy wówczas dla siebie jak matki. Nie wiem, co by to było, gdybym nie miała tylu matek, i gdybym sama nie matkowała tylu kobietom. Chociaż najtrudniej jest matkować samej sobie”.
Matki do swoich dzieci podchodzą bezkrytycznie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
135
60

Na półkach:

Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka

Sputnik na kółkach, Ford karton, Trabi, Zemsta Honeckera, mydelniczka, trampek, skrzydlak – to żartobliwe określenia już kultowej marki samochodów Trabant. Marzenie wielu wschodnio-niemieckich rodzin oraz szczyt enerdowskiej myśli motoryzacyjnej. Z racji specyficznej konstrukcji, często przedmiot drwin i żartów, dzisiaj cieszy się niesłabnącą popularnością wśród wielu entuzjastów motoryzacji licznie zrzeszających się w klubach miłośników starych aut. Trabant to nie tylko ikona enerdowskiej motoryzacji, to przede wszystkim symbol. Dla niektórych kolejny relikt rodem z ponurych czasów socjalizmu, dla innych wspomnienie minionej młodości. Jednak jeśli zabierać się w sentymentalną podróż do dawnego NRD, to tylko starym wysłużonym Trabantem, który niczym zaproszenie zdobi okładkę zbioru opowiadań „Enerdowce i inne ludzie” autorstwa Brygidy Helbig.

Brigitta Helbig-Mischewski szerzej znana pod pseudonimami Anna Maria Birkenwald oraz Brygida Helbig. Pisarka i literaturoznawczyni, pisząca zarówno w języku polskim jak i niemieckim. Urodziła się w Szczecinie, w 1983 roku wyemigrowała do Niemiec, gdzie do dzisiaj mieszka tam w Berlinie. Oprócz prac naukowych z dziedziny literaturoznawstwa, jest także autorką tomów wierszy „Wiersze Jaśminy" i "Hilfe" oraz powieści „Pałówa” i „Anioły i świnie. W Berlinie!!”. Ostatniom jej sukcesem była nominacja zbioru opowiadań „Enerdowce i inne ludzie” do Nagrody Literackiej Nike edycji 2012.

„Enerdowce i inne ludzie” zawiera zbiór kilku opowiadań, których bohaterami są Rainer, Uta, Dieter i Uwe. Brygida Helbig na tle przemian społeczno-politycznych Niemiec, przedstawia historie życia Niemców wychowanych przed upadkiem muru berlińskiego oraz ich zagmatwane koleje losu po jego upadku. Bohaterką opowiadań jest także bliżej nieokreślona, nieznana z imienia i nazwiska kobieta, którą można śmiało utożsamiać z Brygidą Helbig. Autorka dzieli się swoimi doświadczeniami związanymi z wyjazdem i życiem w NRD oraz opisuje sposób w jakim była traktowana polska emigrantka za granicą.

Książka Brygidy Helbig porusza przemilczany w polskiej literaturze temat nierównego traktowania enerdowskich Niemców po upadku muru berlińskiego. Poruszając tak mało znany temat, autorka z pewnością zaskoczy niejednego czytelnika, obalając tym samym dobrze funkcjonujący mit bezbolesnych przemian jakie zaszły w Niemczech. Helbig pokazuje, że różnice między wschodnimi i zachodnimi Niemcami to nie tylko przepaść gospodarcza, to przede wszystkim gorsze traktowanie enerdowców jako obywateli drugiej kategorii. Wobec braku znaku równości między stronami, można wywnioskować, że „jedność” Niemiec funkcjonuje tylko jako termin umowny, który nie ma za wiele wspólnego z rzeczywistością. W gwoli ścisłości należy przypomnieć, że zjednoczenie Niemiec z punktu widzenia historii było faktyczną aneksją wschodnich landów przez RFN, jak się później okazało – z żądaniem całkowitej asymilacji.

Pozytywnym zaskoczeniem jest dla mnie sposób z jakim Brygida Helbig potraktowała temat zjednoczenia Niemiec i losu enerdowców. Zazwyczaj z dużą dozą ostrożności podchodzę do książek nawiązujących do historii najnowszej, ponieważ niezabliźnione rany wciąż wywołują wiele emocji, przez co zbyt nachalnie przemycane są w takich książkach poglądy i interpretacje. Autorka z żelazną konsekwencją wystrzega się opowiadania za którąkolwiek ze stron. Książka „Enerdowce i inne ludzie” zupełnie pozbawiona jest znamion tendencyjności, bowiem wydarzenia natury politycznej mają charakter pozbawionej interpretacji suchej relacji.

Najwięcej trudu Brygida Helbig zadała sobie w jak najwierniejszym odwzorowaniu charakterów i postaw ludzi, skupiając się przede wszystkim na ich rozterkach oraz uczuciach. Przedstawiane postawy ludzi są godne zarówno pochwały jak i nagany, jednak tutaj także Helbig wstrzymuje się od dokonywania jakichkolwiek ocen, osiągając w ten sposób swoiste epoché. W zamian za to, często ucieka się do humoru, formułuje zabawne puenty, sprawnie posługuje się ironią, nie szczędząc sobie przy tym szczypty czarnego humoru. Penetrując zakamarki duszy bohaterów opowiadań, wykazuje się empatią i wrażliwością na ludzką krzywdę. Podejmuje trud dotarcia do ukrywanych pragnień oraz poszukuje wypieranych podświadomie uczuć. Poddając analizie mechanizmy obronne przed frustracją, stara się zrozumieć pobudki zachowań enerdowców.

Opowiadania napisane są w bardzo chaotycznym stylu, dzięki czemu otrzymujemy chociaż namiastkę uczuć jakie targały enerdowcami, kiedy ich uporządkowany świat niespodziewanie stanął na głowie i runął z hukiem z chwilą gdy NRD zniknęło z mapy świata. Kręte, niekiedy tragiczne koleje losu bohaterów, obnażają kruchą i wątłą konstrukcję człowieka, gdy targany wiatrem zmian zatraca poczucie przynależności i tożsamości, otrzymując w zamian bezużyteczną w tym przypadku wolność. Zagubiony i pozbawiony tożsamości człowiek, jedyne co potrafi zrobić to zamienić wolność na bezradność, nie stając się tym samym wygranym, lecz niestety ofiarą przemian.

Opowiadania zawarte w „Enerdowce i inne ludzie” pod pewnymi względami dotyczą nie tylko enerdowców, ale również ogólnej kondycji człowieka. Zachodzące w drodze rewolucji przemiany mogą zmienić ustrój, lecz nie są w stanie równie szybko zmienić ludzi. Tak jak drzewo zakorzenione jest w ziemi, tak człowiek jest istotą zakorzenioną w tradycji i przyzwyczajeniach. Opowiadania różnią się między sobą, lecz wspólnym dla nich wszystkich motywem przewodnim jest ukazanie siły ludzkich przyzwyczajeń. Helbig udowadnia, że największym nieszczęściem dla człowieka są rewolucje, ponieważ to właśnie z ich powodu wyuczone zachowania przestają być adekwatne do nowych reguł panujących w zrewolucjonizowanym świecie.

Na sam koniec, chciałbym polecić wszystkim czytelnikom zbiór opowiadań Brygidy Helbig „Enerdowce i inne ludzie”. Bez dwóch zdań zasłużona nominacja do nagrody Nike. Jedynym mankamentem jaki przychodzi mi do głowy jest długość książki... mogłaby być znacznie dłuższa. Szczególną wartość przedstawiają dla mnie książki, które angażują intelektualnie, rzucają na sprawy nowe światło oraz pozostają w głowie także po przeczytaniu. Książka Brygidy Helbig spełniła wszystkie moje wymagania, dlatego na stałe zagości na mojej półce i jestem przekonany że nie tylko na mojej.

Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka

Sputnik na kółkach, Ford karton, Trabi, Zemsta Honeckera, mydelniczka, trampek, skrzydlak – to żartobliwe określenia już kultowej marki samochodów Trabant. Marzenie wielu wschodnio-niemieckich rodzin oraz szczyt enerdowskiej myśli motoryzacyjnej. Z racji specyficznej konstrukcji, często przedmiot drwin i żartów, dzisiaj cieszy się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
111
39

Na półkach:

Coś mi zgrzytało, ale kilka obrazów jest wartych zapamiętania.

Coś mi zgrzytało, ale kilka obrazów jest wartych zapamiętania.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    34
  • Przeczytane
    28
  • Posiadam
    3
  • Domowy księgozbiór
    1
  • Wiek XXI
    1
  • 2019!
    1
  • Chcę w prezencie
    1
  • Studia
    1
  • • 📖 Beletrystyka / Literatura piękna
    1
  • 📚 Posiadam - E-booki
    1

Cytaty

Więcej
Brygida Helbig Enerdowce i inne ludzie Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także