Andre Norton stworzyła ciekawy i oryginalny świat, w którym historia splata się z science fiction. Cykl Ross Murdock jest nie tylko ciekawą i wciągającą opowieścią, ale także inspirującą i pouczającą lekturą. Pokazuje, że każdy z nas ma w sobie siłę i odwagę, aby zmieniać świat na lepsze, i że warto walczyć o to, co się uważa za słuszne, nawet jeśli jest to trudne i niebezpieczne. Cykl Ross Murdock zachęca do poszukiwania prawdy, i do szacunku dla różnorodności i piękna życia.

Andre Norton stworzyła ciekawy i oryginalny świat, w którym historia splata się z science fiction. Cykl Ross Murdock jest nie tylko ciekawą i wciągającą opowieścią, ale także inspirującą i pouczającą lekturą. Pokazuje, że każdy z nas ma w sobie siłę i odwagę, aby zmieniać świat na lepsze, i że warto walczyć o to, co się uważa za słuszne, nawet jeśli jest to trudne i...

No i kolejny tom... tylko nieco ciekawszy od pierwszego. I ta okładka od czapy, ma się nijak do fabuły... no ale tak wydawano książki w latach90', kiedy w końcu Zachód wlał się na "wolny" rynek w Polsce. Książka nie jest żadną rewelacją, ot znowu podróż w przeszłość, tym razem w czasy tradycji (kultury) Folsom. Paleoindianie. Ale nazywać ich "Apaczami" to jednak nadużycie... to jakby mieszkańców Biskupina nazywać Polanami. Autorka porzuca też główny wątek z poprzedniego tomu - kontynuuje ten odkryty w trakcie. Czerwoni przestają się liczyć. Ale to tylko skrawek tej retro fantastyki naukowej. Aaaa, bo fabuła nagle przenosi nas poza Ziemię. No i mamy kurs nagrany na perforowanej (albo magnetycznej) tasmie a pojazd kosmiczny tankowany żrącym ale płynnym paliwem o temperaturze pokojowej. E.T czy możesz zatankować mojego kosmicznego cadillaca? Musze odwieźć Elvisa na planetę Kolob :) Retro fantastyka naukowa, napisana w 1959 roku (w Polsce "nowinka" z 1994). Jak to się czyta? No różnie. Czasami traciłem skupienie bo fabuła "jakoś takoś" się nie kleiła, nie wciągała. Ale jest krótka, wiec nie męczyła za bardzo. Znajdzie się kilka fajnych motywów, które budziły mnie na krótką chwilę.. aby znowu ślizgać się po literach. Potem dwa przystanki i już nas Norton goni do finału.

Propsy za Tarvisa Lisa (Fox'a) :D

Nie jest to jakaś znamienita czy wybitna pozycja. Fla miłośników retro SF. Poza tym wydaniem i wydaniem Amberu, raczej bym się nie spodziewał ponownego odkrycia tej pozycji i wznowienia.

No i kolejny tom... tylko nieco ciekawszy od pierwszego. I ta okładka od czapy, ma się nijak do fabuły... no ale tak wydawano książki w latach90', kiedy w końcu Zachód wlał się na "wolny" rynek w Polsce. Książka nie jest żadną rewelacją, ot znowu podróż w przeszłość, tym razem w czasy tradycji (kultury) Folsom. Paleoindianie. Ale nazywać ich "Apaczami" to jednak...

Kolejna część przygód pana Murdocka. Trzyma poziom poprzedniej części, choć opowiada o zupełnie innego rodzaju przygodzie... Bardzo mi się podobała... Jest wciągająca

Kolejna część przygód pana Murdocka. Trzyma poziom poprzedniej części, choć opowiada o zupełnie innego rodzaju przygodzie... Bardzo mi się podobała... Jest wciągająca

Lub 'Galaktyczne pustkowie'. Dwa tytuły, jedna książka.

Lub 'Galaktyczne pustkowie'. Dwa tytuły, jedna książka.

Szybko się czytało ale trochę nudnawo. Nie zaszkodzi jednak poświęcić paru godzin bo pomysł świetny, pobudza wyobraźnię i troszkę zastanawia. Kiedyś uznałbym ja za rewelacyjną. Polecam młodzieży z wyobraźnią.

Szybko się czytało ale trochę nudnawo. Nie zaszkodzi jednak poświęcić paru godzin bo pomysł świetny, pobudza wyobraźnię i troszkę zastanawia. Kiedyś uznałbym ja za rewelacyjną. Polecam młodzieży z wyobraźnią.

W tym tomie - Apacze, mamuty i kosmici. Podobnie jak pierwszy tom - polecam, interesująca, wciągająca akcja z wyraźnymi emocjami

W tym tomie - Apacze, mamuty i kosmici. Podobnie jak pierwszy tom - polecam, interesująca, wciągająca akcja z wyraźnymi emocjami

Średniawka, słabsza od już i tak rozczarowującego pierwszego tomu.

Średniawka, słabsza od już i tak rozczarowującego pierwszego tomu.