Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , ,

Albo ta książka źle się zestarzała, albo przeczytałam ją o jakieś 10 lat za późno. Tak czy inaczej, wielkie rozczarowanie. Gdyby wyszła spod pióra księdza, pomyślałabym, że jest miejscami nawet niezła, choć wiadomo, z pewnym naleciałościami.

Natomiast po Kołakowskim, o którym w szkole słyszałam, że "wielkim filozofem jest" spodziewałam się treści rozwijających, skłaniających do myślenia i otwierających jakieś klapki w mózgu. Tymczasem "Mini wykłady..." okazały się w sporej części dziadkowatym gderaniem w stylu "kiedyś to było, teraz to nie ma" (z każdą serią coraz bardziej), poza tym zdecydowanie zbyt dużo w nich kościółkowania - w skrócie: jeśli coś "uzasadnione" jest "nauczaniem" Kościoła lub tym, że "Bóg tak chciał", to trzeba się z tym zgadzać, ewentualnie w skrajnych przypadkach liczyć na wyjaśnienia teologa lub kapłana, którzy są mądrzejsi; jeśli ktoś myśli inaczej, to jest np. "wyznawcą ideologii racjonalistycznej" :)))))

Biorąc pod uwagę biografię Kołakowskiego, śmiało można uznać, że przeszedł z jednej skrajności w drugą.

We wstępie książki widnieje informacja, że wykłady ukazywały się na bieżąco w "Gazecie Wyborczej" w formie felietonów. Mam wrażenie, że obecnie części z nich nie chciałby na swoich łamach nawet "Tygodnik Powszechny".

Za trzecią serię wykładów gwiazdka niżej. Ze względu na to, że nie były publikowane w prasie a prezentowane w telewizji, ich forma jest nieco inna; są dłuższe, pełne dygresji i niestety mało przystępne w czytaniu.

Albo ta książka źle się zestarzała, albo przeczytałam ją o jakieś 10 lat za późno. Tak czy inaczej, wielkie rozczarowanie. Gdyby wyszła spod pióra księdza, pomyślałabym, że jest miejscami nawet niezła, choć wiadomo, z pewnym naleciałościami.

Natomiast po Kołakowskim, o którym w szkole słyszałam, że "wielkim filozofem jest" spodziewałam się treści rozwijających,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Są teksty dobre, są też średnie.
Chyba nie taki był cel redakcji Tygodnika Powszechnego, ale w sumie to po lekturze tego numeru odkryłam, że tak samo jak sam sens istnienia różnych organizacji religijnych i metod, którymi się posługują, równie bardzo odpycha mnie to, jak inteligentni i myślący ludzie robią różne fikołki logiczne, żeby się w tym jakoś odnaleźć i usprawiedliwić to, że nadal tam tkwią...

Są teksty dobre, są też średnie.
Chyba nie taki był cel redakcji Tygodnika Powszechnego, ale w sumie to po lekturze tego numeru odkryłam, że tak samo jak sam sens istnienia różnych organizacji religijnych i metod, którymi się posługują, równie bardzo odpycha mnie to, jak inteligentni i myślący ludzie robią różne fikołki logiczne, żeby się w tym jakoś odnaleźć i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ocena między 6,5 a 7/10.
Tytułem wstępu: od razu zaszczepiłam się na covid, do czego wszystkich zachęcam. Własne ewentualne dzieci chcę zaszczepić na wszystko co się da, tak szybko jak się da, do czego również wszystkich zachęcam. Mimo to, nie zostanę wielką fanką tej książki.

Seth Mnookin podjął się ważnego tematu i oparł się naprawdę solidnej bibliografii (ok. 20% objętości). Zaprezentowanych jest także wiele przypadków medycznych. Jednak ostatecznie coś nie zagrało.
Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, ale autor ma dosyć ciężki i irytujący styl pisania, jakby chciał coś wytłumaczyć, ale mu nie wychodzi, bo za bardzo się wymądrza.

A rzecz, która mnie najbardziej drażni w tej książce, zdecydowanie nie jest kwestią tłumaczenia, tylko bucery autora. Naprawdę nie wiem, po co złośliwe wstawki zupełnie nie związane z tematem na temat antyszczepionkowców. To strasznie obniża poziom... Serio, naprawdę mnie nie interesuje, czy podczas procesu sądowego koszula Andrew Wakefielda pasowała mu do spodni, albo jaki rozmiar biustu ma jedna z twarzy powiązania sczepień z autyzmem... Jeśli chodzi o ludzi z drugiej strony barykady, komentarzy w tym stylu brak. To jakoś zupełnie nie współgra z deklarowanym uznaniem autora dla siły argumentów nauki. Pod tym względem tylko epilog się broni.

Ogólnie polecam, ale z braniem poprawki na styl.

Ocena między 6,5 a 7/10.
Tytułem wstępu: od razu zaszczepiłam się na covid, do czego wszystkich zachęcam. Własne ewentualne dzieci chcę zaszczepić na wszystko co się da, tak szybko jak się da, do czego również wszystkich zachęcam. Mimo to, nie zostanę wielką fanką tej książki.

Seth Mnookin podjął się ważnego tematu i oparł się naprawdę solidnej bibliografii (ok. 20%...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pismo. Magazyn opinii, nr 12 (36) / grudzień 2020 Olga Brzezińska, Hadley Freeman, Emilia Klimasara, Tomasz Kontny, Michał Paweł Markowski, Evan Osnos, Katarzyna Piechowicz, Justyna Piszczatowska, Marta Rybicka, Zofia Sawicka, Filip Springer, Tomasz Stawiszyński, Michał Szczęch, Agata Wawryniuk, Marcin Wicha, Urszula Zajączkowska
Ocena 7,3
Pismo. Magazyn... Olga Brzezińska, Ha...

Na półkach: , ,

Na + reportaż Springera o lesie, artykuł o energii z wodoru i esej o kosmopolitach, reszta tekstów jak dla mnie przegadana i nie do końca moje klimaty... 14-stronicowy artykuł w trzech kolumnach drobnym drukiem o Joem Bidenie mnie wykończył ;)
Może jeszcze kiedyś szansę Pismu, na razie lekkie rozczarowanie.

Na + reportaż Springera o lesie, artykuł o energii z wodoru i esej o kosmopolitach, reszta tekstów jak dla mnie przegadana i nie do końca moje klimaty... 14-stronicowy artykuł w trzech kolumnach drobnym drukiem o Joem Bidenie mnie wykończył ;)
Może jeszcze kiedyś szansę Pismu, na razie lekkie rozczarowanie.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Drodzy czytelnicy, przeczytałam wiele opinii na temat tej książki i mam prośbę: nie nazywajcie jej "nową Biblią" czy podobnymi określeniami. Paradoksalnie, chociażby z szacunku do autora.

Rozumiem, że możecie być nią zachwyceni, mnie samej też otworzyła oczy na kilka kwestii i trochę zmieniła odbiór rzeczywistości, jednak z historii (i też z tej książki) wiadomo, że nigdy nie istniał, nie istnieje, i prawdopodobnie nie będzie istniał utwór literacki lub zbiór tekstów wyjaśniający przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, będący zbiorem prawd objawionych, gotowych recept i odpowiedzi na wszelkie pytania, w tym dotyczące moralnej kondycji naszego gatunku. Jeśli już - to tylko w zbiorowych rojeniach.

Drodzy czytelnicy, przeczytałam wiele opinii na temat tej książki i mam prośbę: nie nazywajcie jej "nową Biblią" czy podobnymi określeniami. Paradoksalnie, chociażby z szacunku do autora.

Rozumiem, że możecie być nią zachwyceni, mnie samej też otworzyła oczy na kilka kwestii i trochę zmieniła odbiór rzeczywistości, jednak z historii (i też z tej książki) wiadomo, że nigdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niestety rozczarowanie, tym bardziej że ciągle pamiętam, jak świetnie bawiłam się czytając "Bezcennego", dając się całkowicie porwać fabule i tej konwencji jak z Dana Browna (moje guilty pleasure) i Pana Samochodzika.

Miłoszewskiego zawsze ogromnie ceniłam za bezpretensjonalną lekkość i nienachalne puszczanie oka do czytelnika przy opisach polskiej rzeczywistości, to nieudawanie, że książka jest czymś więcej niż inteligentną rozrywką z nutką stańczykowskiego spojrzenia. I to tak świetnie się czytało!

Aż do teraz, gdy autor postanowił przeszarżować i wbijać swoje postrzeganie świata czytelnikowi do głowy łopatą. I to bardzo razi nawet wtedy, gdy światopoglądowo stoi się mniej więcej po tej samej stronie. Żart o Adrianie Zandbergu śmieszył tylko raz, nawiązań do seksu i fizjologii mogłoby być o połowę mniej, a i tak wyszłoby po kilka na każdy rozdział (a nie jestem z tych, których takie "momenty" gorszą, po prostu co za dużo, to niezdrowo), a tego, w kogo przeistoczyła się główna bohaterka po prostu nie mogę przeboleć.

Pomijam już nawet jak na tę konwencję niski stopień prawdopodobieństwa fabuły i to, że nigdy nie jarało mnie żeglarstwo (to już rzecz gustu; za to nauka i jej etyczne aspekty już bardzo). Trochę mam wrażenie, że komuś włączył się syndrom znanego pisarza, co to redakcja (nie ta naukowa, tu nie mam zastrzeżeń, bardziej ta od "odbioru czytelniczego") może mu naskoczyć, bo i tak ma wielu fanów, którzy nie takie rzeczy wybaczają.

Ogólnie szkoda.

Niestety rozczarowanie, tym bardziej że ciągle pamiętam, jak świetnie bawiłam się czytając "Bezcennego", dając się całkowicie porwać fabule i tej konwencji jak z Dana Browna (moje guilty pleasure) i Pana Samochodzika.

Miłoszewskiego zawsze ogromnie ceniłam za bezpretensjonalną lekkość i nienachalne puszczanie oka do czytelnika przy opisach polskiej rzeczywistości, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rzekomo fajna książka, której nigdy więcej nie przeczytam.

Rzekomo fajna książka, której nigdy więcej nie przeczytam.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Wszystko wybaczam - i kiczowatą okładkę, i takiż tytuł, niektóre coelhizmy, kilka szczegółów nieścisłych dla pasjonatów historii miasta, nawet to, że pod koniec trochę siadł klimat... Ta książka jest tak urocza, tak bardzo WROCŁAWSKA, że kupuję ją taką jaka jest.

Mój ulubiony malutki wątek to historia Smoka, ta pośmiertna :D

Wszystko wybaczam - i kiczowatą okładkę, i takiż tytuł, niektóre coelhizmy, kilka szczegółów nieścisłych dla pasjonatów historii miasta, nawet to, że pod koniec trochę siadł klimat... Ta książka jest tak urocza, tak bardzo WROCŁAWSKA, że kupuję ją taką jaka jest.

Mój ulubiony malutki wątek to historia Smoka, ta pośmiertna :D

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Gdyby nie z lekka kiczowata końcówka, oceniłabym znacznie wyżej, ale ludzie... jak to się czyta! Jak książkowy tort czekoladowy ;) Już dawno tak intensywnie nie pracowała mi wyobraźnia, dosłownie widziałam wszystko (każdy szczególik, a jest ich co niemiara) już zekranizowane jak najlepszy serial kostiumowy!
Mam nadzieję, że ukażą się u nas kolejne części i dorównają poziomem pierwszemu tomowi!

Gdyby nie z lekka kiczowata końcówka, oceniłabym znacznie wyżej, ale ludzie... jak to się czyta! Jak książkowy tort czekoladowy ;) Już dawno tak intensywnie nie pracowała mi wyobraźnia, dosłownie widziałam wszystko (każdy szczególik, a jest ich co niemiara) już zekranizowane jak najlepszy serial kostiumowy!
Mam nadzieję, że ukażą się u nas kolejne części i dorównają...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W sumie to nigdy nie rajcowały mnie perypetie Puchatka, Uszatka czy innego niedźwiadka. Nic więc dziwnego, że przygody Paddingtona, zarówno w wersji rysunkowej jak i książkowej, okazały się dla mnie zupełnie nieprzyswajalne.

W sumie to nigdy nie rajcowały mnie perypetie Puchatka, Uszatka czy innego niedźwiadka. Nic więc dziwnego, że przygody Paddingtona, zarówno w wersji rysunkowej jak i książkowej, okazały się dla mnie zupełnie nieprzyswajalne.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jeju, co za gniot! Niby o gustach się nie dyskutuje, ale za co te prawie 8 gwiazdek? Za styl rodem z gimnazjalnych wypracowań pisanych na kolanie? Za wątki i postacie biorące się znikąd lub znikające bez słowa? W dodatku kiepsko napisane postacie? Za nieprawdopodobną fabułę? Wreszcie za błędy, które nie uchodzą w powieści aspirującej miana do historycznej? SERIO?!

Miała być polska wersja trylogii "Stulecie" Kena Folletta (która też ma swoje wady, ale przynajmniej stara się trzymać jakiś poziom), a wyszła pretensjonalna grafomania...

Jeju, co za gniot! Niby o gustach się nie dyskutuje, ale za co te prawie 8 gwiazdek? Za styl rodem z gimnazjalnych wypracowań pisanych na kolanie? Za wątki i postacie biorące się znikąd lub znikające bez słowa? W dodatku kiepsko napisane postacie? Za nieprawdopodobną fabułę? Wreszcie za błędy, które nie uchodzą w powieści aspirującej miana do historycznej? SERIO?!

Miała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nic nie ujmuję treści, bo podczas czytania każdej z historii kartki aż same się przewracały, natomiast poznęcam się trochę nad okładką. Zdjęcie wymuskanej modelki nasuwające podejrzenie wielokrotnej obróbki w Photoshopie po prostu nie pasuje do tego, co w książce jest opisywane. O wiele bardziej nadawałaby się autentyczna fotografia którejś z Pań.

Nic nie ujmuję treści, bo podczas czytania każdej z historii kartki aż same się przewracały, natomiast poznęcam się trochę nad okładką. Zdjęcie wymuskanej modelki nasuwające podejrzenie wielokrotnej obróbki w Photoshopie po prostu nie pasuje do tego, co w książce jest opisywane. O wiele bardziej nadawałaby się autentyczna fotografia którejś z Pań.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lektura tej książki jest jak trudna podróż do równoległego świata, którego chyba wolelibyśmy nie znać...
Pięknie napisana, dająca do myślenia, miejscami przerażająca. Warto przeczytać.

Lektura tej książki jest jak trudna podróż do równoległego świata, którego chyba wolelibyśmy nie znać...
Pięknie napisana, dająca do myślenia, miejscami przerażająca. Warto przeczytać.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Gwiazdka wyżej za część powojenną, nie tak mdło cukierkową jak wcześniejsze.

Gwiazdka wyżej za część powojenną, nie tak mdło cukierkową jak wcześniejsze.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Pierwszą część pochłonęłam w dwa dni. Była naprawdę dobra! Większość komentujących twierdzi, że ta jest jeszcze lepsza.

Niestety, w "Dziewczynie, która igrała z ogniem" irytuje mnie chyba wszystko: nieprowadzący do niczego wątek wakacji na Karaibach i matematycznych zagadek, szczegółowe listy zakupów i opisy katalogu Ikei, niesamowicie ciągnące się śledztwo (zaczynające się prawie w połowie książki!), Lisbeth-cyborg (końcówka), dziwne powiązania rodzinne, a już najbardziej brak spójnej historii mającej swój koniec (akcja obliczona na natychmiastowe sięgnięcie po kolejny tom). Nie ze mną te numery ;)

Bez żalu rozstaję się z Salander, Blomkvistem i całą resztą, a od tej pory każdy napis "bestseller" na okładce traktuję jako znak ostrzegawczy.

Pierwszą część pochłonęłam w dwa dni. Była naprawdę dobra! Większość komentujących twierdzi, że ta jest jeszcze lepsza.

Niestety, w "Dziewczynie, która igrała z ogniem" irytuje mnie chyba wszystko: nieprowadzący do niczego wątek wakacji na Karaibach i matematycznych zagadek, szczegółowe listy zakupów i opisy katalogu Ikei, niesamowicie ciągnące się śledztwo (zaczynające...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie kupuję tego.
Albo znów zasugerowałam się wysoką oceną, albo zwyczajnie nie lubię, kiedy próbuje się wzruszać mnie na siłę. Wszystko krzyczące: "WZRUSZ SIĘ, CZYTELNIKU! DLACZEGO JESZCZE NIE ZALEWASZ SIĘ ŁZAMI?!" A tego było co nie miara: chwytające (lub mające chwytać) za serce cytaty, nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, dziwne zwroty akcji, urwane wątki... Oprócz tego książka jest do bólu przewidywalna.
Wielka szkoda, bo historia miała naprawdę spory potencjał.
Nie dowiedziałam się też zbyt wiele nowego o Afganistanie, kulało osadzenie akcji powieści w konkretnych realiach.
Druga książka Hosseiniego,"Tysiąc wspaniałych słońc", podobała mi się znacznie bardziej - miała wszystko to, czego zabrakło debiutowi.

Nie kupuję tego.
Albo znów zasugerowałam się wysoką oceną, albo zwyczajnie nie lubię, kiedy próbuje się wzruszać mnie na siłę. Wszystko krzyczące: "WZRUSZ SIĘ, CZYTELNIKU! DLACZEGO JESZCZE NIE ZALEWASZ SIĘ ŁZAMI?!" A tego było co nie miara: chwytające (lub mające chwytać) za serce cytaty, nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, dziwne zwroty akcji, urwane wątki... Oprócz tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Cały czas mam w pamięci film Andrzeja Wajdy - oszałamiający, z piękną ścieżką dźwiękową, fenomenalnie zagrany - niemal perfekcyjny, wart wszelkich nagród.
Ponieważ ekranizacje zwykle nie dorównują swoim pierwowzorom, po książce spodziewałam się naprawdę dużo. O dziwo, czytało mi się ją wyjątkowo ciężko (chociaż trafiały się naprawdę ciekawe fragmenty), a po kilku stronach można było się pogubić w natłoku bohaterów i ich wzajemnych relacji.
Na razie niestety rozczarowanie. Ale nie wykluczam, że kiedyś dam drugą szansę.

Cały czas mam w pamięci film Andrzeja Wajdy - oszałamiający, z piękną ścieżką dźwiękową, fenomenalnie zagrany - niemal perfekcyjny, wart wszelkich nagród.
Ponieważ ekranizacje zwykle nie dorównują swoim pierwowzorom, po książce spodziewałam się naprawdę dużo. O dziwo, czytało mi się ją wyjątkowo ciężko (chociaż trafiały się naprawdę ciekawe fragmenty), a po kilku stronach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Prawie się popłakałam czytając listy Marii do Piotra... Nie sądziłam, że potrafiła tak pięknie pisać o miłości.
Poza tym zdziwiło mnie, jak bardzo konserwatywna i ksenofobiczna była Francja na początku XX wieku!
W tej naprawdę dokładnej biografii zabrakło mi tylko jednego szczegółu - reakcji polskiej prasy na przyznanie nagrody Nobla naszej największej uczonej.

Prawie się popłakałam czytając listy Marii do Piotra... Nie sądziłam, że potrafiła tak pięknie pisać o miłości.
Poza tym zdziwiło mnie, jak bardzo konserwatywna i ksenofobiczna była Francja na początku XX wieku!
W tej naprawdę dokładnej biografii zabrakło mi tylko jednego szczegółu - reakcji polskiej prasy na przyznanie nagrody Nobla naszej największej uczonej.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Właściwie to 7,5. Najbardziej podobała mi się pierwsza część i szkoda, że później książka poszła w trochę innym kierunku. Chociaż ostatni przypadek wynagrodził miejscami słabsze fragmenty.

Właściwie to 7,5. Najbardziej podobała mi się pierwsza część i szkoda, że później książka poszła w trochę innym kierunku. Chociaż ostatni przypadek wynagrodził miejscami słabsze fragmenty.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Opis na okładce przekonuje, że powieść ta spodoba się miłośnikom "Pokuty" czy "Rebeki". Lubię te książki, ale moim zdaniem "Domowi w Riverton" do nich daleko...
Tego, co okazuje się pod koniec trzeciej części, z łatwością można się domyślić już na początku czytania.
Na plus tło historyczne, ale chyba jednak wolę obejrzeć "Downton Abbey".

Opis na okładce przekonuje, że powieść ta spodoba się miłośnikom "Pokuty" czy "Rebeki". Lubię te książki, ale moim zdaniem "Domowi w Riverton" do nich daleko...
Tego, co okazuje się pod koniec trzeciej części, z łatwością można się domyślić już na początku czytania.
Na plus tło historyczne, ale chyba jednak wolę obejrzeć "Downton Abbey".

więcej Pokaż mimo to