-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać58
Biblioteczka
Zachwalali mi ten zbiór ci którzy kręcili nosem na Arrival, twierdząc że film spłycił tytułowe opowiadanie. Ja natomiast pokręce nosem na oryginał. Świetne te koncepty wysublimowane idee ale to tylko mi uświadamia. że choć to warunek konieczny to niewystarczający by coś nazwać dobrą literaturą. Te opowiadania jak w szkle powiększającym ogniskują całą wielkość i jednocześnie małość sf, kończą się tam gdzie mogłyby się zaczynać, jakby były tworem kogoś fabularnie niedorozwiniętego kto opowieść zastępuje zbiorem teorii. Co nie zmienia faktu, że zbiór pochłonąlem i żal mi tylko że czegoś takiego nie przeczytałem lat temu dwadzieścia, gdy mi łatwiej było zawieszać krytycyzm pod naporem przrdstawionego świata.
Zachwalali mi ten zbiór ci którzy kręcili nosem na Arrival, twierdząc że film spłycił tytułowe opowiadanie. Ja natomiast pokręce nosem na oryginał. Świetne te koncepty wysublimowane idee ale to tylko mi uświadamia. że choć to warunek konieczny to niewystarczający by coś nazwać dobrą literaturą. Te opowiadania jak w szkle powiększającym ogniskują całą wielkość i jednocześnie...
więcej mniej Pokaż mimo toChoć dotyka rzeczy głebiej jeszcze ukrytych niż treści Zauberbergu to tak jak tamta krąży wokół choroby i szaleństwa wąskiej rozedrganej szczeliny w którą wbija się coraz głębiej nasza cywilizacja, szczeliny w której nie da się cofnąć bo wejście do niej zasypywane jest gradem alianckich bomb i zasnute dymem z krematoriów. Tylko że jest to proces oglądany przez Manna jakby z odległości tak jakby te czasy rozumiał mniej niż okres IWŚ jakby spiglądał na to z perspektywy bardziej staroświeckiej, a przez to nowopojawiające się w czasach totalitaryzmów procesy mu umykały. Książka jednak mimo tego zbija z nóg.
Choć dotyka rzeczy głebiej jeszcze ukrytych niż treści Zauberbergu to tak jak tamta krąży wokół choroby i szaleństwa wąskiej rozedrganej szczeliny w którą wbija się coraz głębiej nasza cywilizacja, szczeliny w której nie da się cofnąć bo wejście do niej zasypywane jest gradem alianckich bomb i zasnute dymem z krematoriów. Tylko że jest to proces oglądany przez Manna jakby z...
więcej mniej Pokaż mimo toByłem kiedyś świadkiem rozmowy, w której ktoś unosił się, że Dorota Masłowska jest królową polskiej literatury. Ktoś inny zripostował, że w takim razie jej cesarzem jest Shuty. Kim jest więc w tej hierarchii Witkowski. FUC szczęśliwie nie jest kryminałem i znów pod pozorem komediowego opisu gejozy mamy przyjemność obcowania (spodobałaby się Michaśce tkwiąca w tym słowie sugestia) ze sferą poza centrum, z peryferiami głównie języka ale i przez to społeczeństwa, widzimy proces w którym to co odrzucone się umacnia przez swój indywidualny słownik. Śmieszne to przy okazji, zgrabnie się czytające i tylko zaczyna mi dzwonić dzwoneczek w głowie, że Witkowski którego absolutnie wyznaję w swoim przekraczaniu granic od wielu już lat nie potrafi przekroczyć granicy swojej literatury i siebie.
Byłem kiedyś świadkiem rozmowy, w której ktoś unosił się, że Dorota Masłowska jest królową polskiej literatury. Ktoś inny zripostował, że w takim razie jej cesarzem jest Shuty. Kim jest więc w tej hierarchii Witkowski. FUC szczęśliwie nie jest kryminałem i znów pod pozorem komediowego opisu gejozy mamy przyjemność obcowania (spodobałaby się Michaśce tkwiąca w tym słowie...
więcej mniej Pokaż mimo toDobra książka, choć potrzebowałem drugiej lektury po latach by wciągnąć się w rytm życia (czy właściwie quasi-życia) Zauberbergu, tej strefy pomiędzy życiem, a śmiercią gdzie zawiesiła nas nowoczesność gdzie dyskurs pomiędzy Naphta i Settembrinim pozostał nierozwiązany aż do swojego tragicznego finału, wzmagając napięcie wywołane obecnościa Kławdii Chauchat do tego stopnia, że w sanatorium zaczęły wybuchać kłótnie i sprzeczki. To nie mogło się dobrze skończyć i nie skończyło choć pozostawiamy Castorpa podśpiewującego pod nosem. Pozostaje tylko caveat - uchwycenie nastroju może zająć około 300 stron nie warto się więc zrażać.
Dobra książka, choć potrzebowałem drugiej lektury po latach by wciągnąć się w rytm życia (czy właściwie quasi-życia) Zauberbergu, tej strefy pomiędzy życiem, a śmiercią gdzie zawiesiła nas nowoczesność gdzie dyskurs pomiędzy Naphta i Settembrinim pozostał nierozwiązany aż do swojego tragicznego finału, wzmagając napięcie wywołane obecnościa Kławdii Chauchat do tego stopnia,...
więcej mniej Pokaż mimo toMimo swojej gęstości tekst odczytywalny i do głębi przejmujący. Zapis śmierci pewnej umysłowej formacji, ale też obietnica odrodzenia ludzkiego ducha. Lament nad światem zniszczonym Wielką Wojną i pean helleńsko-łacińskich korzeni naszej kultury. Tłumaczenie Miłosza nieco zbyt swobodne i ujmujące oryginałowi.
Mimo swojej gęstości tekst odczytywalny i do głębi przejmujący. Zapis śmierci pewnej umysłowej formacji, ale też obietnica odrodzenia ludzkiego ducha. Lament nad światem zniszczonym Wielką Wojną i pean helleńsko-łacińskich korzeni naszej kultury. Tłumaczenie Miłosza nieco zbyt swobodne i ujmujące oryginałowi.
Pokaż mimo toWielka to książka spójna, świetnie napisana, lepiej jeszcze skonstruowana. Jak każda wielka książka wychodzi od sytuacji partykularnej - społecznych południowoafrykańskich napięć, ale wyprowadza z niej opowieśc uniwersalna, alegorię o przewinie, akceptacji przemijania i tego jak z tym radzi sobie człowiek, by człowiekiem pozostać.
Wielka to książka spójna, świetnie napisana, lepiej jeszcze skonstruowana. Jak każda wielka książka wychodzi od sytuacji partykularnej - społecznych południowoafrykańskich napięć, ale wyprowadza z niej opowieśc uniwersalna, alegorię o przewinie, akceptacji przemijania i tego jak z tym radzi sobie człowiek, by człowiekiem pozostać.
Pokaż mimo toBardzo rzetelna literatura, spójna choć jej temat dla mnie osobiście drobnomieszczański, niezrozumiały a i objętość nieco rozwlekła, wystarczająca na nowelę może, ale w takiej ilości nieco wodnista.
Bardzo rzetelna literatura, spójna choć jej temat dla mnie osobiście drobnomieszczański, niezrozumiały a i objętość nieco rozwlekła, wystarczająca na nowelę może, ale w takiej ilości nieco wodnista.
Pokaż mimo toDługo docierałem do tej książki, na szczęście chyba bo pomaga ułożyć w głowie pewne rzeczy, które wcześniej w życiu są raczej materiałem przeżyć niż refleksji. Choć dawno nie traktuję literatury jako pocieszenia, to ten tekst w jakiś sposób, mimo okazjonalnej arbitralności i psychoanalitycznych wykładni, gdzieniegdzie na siłe w dziwny sposób mnie ukoił.
Długo docierałem do tej książki, na szczęście chyba bo pomaga ułożyć w głowie pewne rzeczy, które wcześniej w życiu są raczej materiałem przeżyć niż refleksji. Choć dawno nie traktuję literatury jako pocieszenia, to ten tekst w jakiś sposób, mimo okazjonalnej arbitralności i psychoanalitycznych wykładni, gdzieniegdzie na siłe w dziwny sposób mnie ukoił.
Pokaż mimo toNie jestem czytelnikiem biografii, jestem (byłem) fanem SW książkę przeczytałem szybko, sprawnie napisana, skupiająca się głównie na Lucasie biznesmenie niż twórcy, trochę też wynika z niej, że tym właśnie był - sprawnym przedsiębiorcą bardziej niż wizjonerem. Dla mnie za mało faktów z wczesnego okresu życia, biografii intymnej i próby odpowiedzi na pytanie skąd się narodziła w głowie Lucasa tej miary mitopea. Tekst słabo przetłumaczony, redakcja i korekta to jeszcze podkreśliła.
Nie jestem czytelnikiem biografii, jestem (byłem) fanem SW książkę przeczytałem szybko, sprawnie napisana, skupiająca się głównie na Lucasie biznesmenie niż twórcy, trochę też wynika z niej, że tym właśnie był - sprawnym przedsiębiorcą bardziej niż wizjonerem. Dla mnie za mało faktów z wczesnego okresu życia, biografii intymnej i próby odpowiedzi na pytanie skąd się...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09
Alan Moore Wielkim Scenarzystą Komiksowym jest. Co zdarzało mu się udowadniać. Zdarzało mu się też temu przeczyć ponieważ bardziej niż wielki jest chaotyczny i nierówny wielowątkowy i to stanowi jego siłę. Tacy są też Strażnicy, w wielu miejscach komiks wielki, w wielu do wielkości dążący tylko gdzieś po drodze do niej zagubiony. Tekstowe wstawki straszne i pretensjonalne. Może to i złożona historia, z pewnością jednak nie misterna. Rysunki poprawne. Niektóre przemyślenia stały się chyba później inspiracją prozy Coehlo. W całości mimo mojego szacunku dla brodatego chaoty nie zostawiło to na mnie dobrego wrażenia
Alan Moore Wielkim Scenarzystą Komiksowym jest. Co zdarzało mu się udowadniać. Zdarzało mu się też temu przeczyć ponieważ bardziej niż wielki jest chaotyczny i nierówny wielowątkowy i to stanowi jego siłę. Tacy są też Strażnicy, w wielu miejscach komiks wielki, w wielu do wielkości dążący tylko gdzieś po drodze do niej zagubiony. Tekstowe wstawki straszne i pretensjonalne....
więcej mniej Pokaż mimo to2013-12-01
Aktualna i wyczerpująca książka będącą na poły pozycją religioznwaczą, trochę reportażem, trochę także publikacją socjologiczną, dzięki której postrzegany dość jednostronni kult Santa Muerte nabiera głębi i ukazany zostaje w szerszym konteście. Lektura absolutnie niezbędna dla zainteresowanych tematem
Aktualna i wyczerpująca książka będącą na poły pozycją religioznwaczą, trochę reportażem, trochę także publikacją socjologiczną, dzięki której postrzegany dość jednostronni kult Santa Muerte nabiera głębi i ukazany zostaje w szerszym konteście. Lektura absolutnie niezbędna dla zainteresowanych tematem
Pokaż mimo to2014-01-01
Przemiana Buschera która zaczęłą się dokonywać w Berlin-Moskwa stanęła w miejscu. Podróż przez Amerykę to niespełniona literacko obietnica, muśniecie jadra pisarskiej tajemnicy, poronna podróż z Heartland do Hartland. To czego zaczątki można było dostrzec w poprzednich jego książkach w Hartland rozmywa się i zanika w przydrożnym pyle, tak jakby autor nie był w stanie już nadążyć za umykającą mu narracją, za wymykająca się tajemnicą. Zaczyna więc za nią gonić, zdaje mu się bowiem, że na pieszo jej nie uchwyci - kupuje ciężarówki, jeździ autobusami, łapie stopa po to tylko, by rzeczy nieuchwytne, które udawało mu się chwytac idąc na piechotę umykały mu nie pozostawiając w książce nic prócz zawiedzionych oczekiwań.
Przemiana Buschera która zaczęłą się dokonywać w Berlin-Moskwa stanęła w miejscu. Podróż przez Amerykę to niespełniona literacko obietnica, muśniecie jadra pisarskiej tajemnicy, poronna podróż z Heartland do Hartland. To czego zaczątki można było dostrzec w poprzednich jego książkach w Hartland rozmywa się i zanika w przydrożnym pyle, tak jakby autor nie był w stanie już...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-06
Czasem za literature wystarczą proste zdania. Wystarczy czasem nie rozkoszować się piętrzącymi się frazami, ale odczuć dotknięcie tego co jest poza literaturą. Nie potrafię powiedzieć jak to się udało, ale od momentu nieszczęśliwego wypadku każde słowo tej opowieści mnie bolało. Każdy wybór nie wymagał uzasadnień. Zdania nie przesłaniały prawdy. Nie było w niej kłamstw, mitygacji, jęków, tłumaczeń tylko czysty przenikający do szpiku kości nagi lancz rzeczywistości.
Czasem za literature wystarczą proste zdania. Wystarczy czasem nie rozkoszować się piętrzącymi się frazami, ale odczuć dotknięcie tego co jest poza literaturą. Nie potrafię powiedzieć jak to się udało, ale od momentu nieszczęśliwego wypadku każde słowo tej opowieści mnie bolało. Każdy wybór nie wymagał uzasadnień. Zdania nie przesłaniały prawdy. Nie było w niej kłamstw,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-28
'Mógłbym w to uwierzyć tylko, gdybym zobaczył to na filmie' - komentuje scenę ze swojej podróży. Piesza podróż zamienia się na stronach jego notatnika w zdawkową, ale tez co sprzeczne obsesyjnie drobiazgową kronikę szczegółu, spiętrzających się detali, drobnych okruchów opisanych z chirurgiczną dokładnością, składających się na pejzaż wewnętrznego krajobrazu Herzoga. Krajobrazu melancholicznego i zdystansowanego, ale pochłaniającego.
'Mógłbym w to uwierzyć tylko, gdybym zobaczył to na filmie' - komentuje scenę ze swojej podróży. Piesza podróż zamienia się na stronach jego notatnika w zdawkową, ale tez co sprzeczne obsesyjnie drobiazgową kronikę szczegółu, spiętrzających się detali, drobnych okruchów opisanych z chirurgiczną dokładnością, składających się na pejzaż wewnętrznego krajobrazu Herzoga....
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-31
Podręcznik antyfaszyzmu chciałoby się powiedzieć, ale to coś więcej. To podręcznik anty-. Sztuka ucieczki przed umysłową stagnacją, przed zamrażającymi nasze pragnienia siłami. Dogłębna krytyka bardziej może niż psychoanalizy, kapitalizmu z jego przenikającymi wszystko siłami zatrzymywania. Filozofia być może w swojej pierwotnej postaci, przedplatońska, zdecydowanie przedarystotelesowska, filozofia w tej książce objawia znów swoją pierwotną siłę niczym nieograncizonego przepływu myśli, czerpania z kontinuum doświadczenia, a nie z zatomizowanego ustrukturyzowanego poznania. Czekam z niecierpliwością na polskie tłumaczenie, które podobnież się szykuje. No i trafiona w dziesiątkę analiza prozy Burroughsa - to tylko jedna z wielu wisienek na tym torcie
Podręcznik antyfaszyzmu chciałoby się powiedzieć, ale to coś więcej. To podręcznik anty-. Sztuka ucieczki przed umysłową stagnacją, przed zamrażającymi nasze pragnienia siłami. Dogłębna krytyka bardziej może niż psychoanalizy, kapitalizmu z jego przenikającymi wszystko siłami zatrzymywania. Filozofia być może w swojej pierwotnej postaci, przedplatońska, zdecydowanie...
więcej mniej Pokaż mimo to'Jestem Bogiem. Nie jestem Bogiem. Jestem człowiekiem. Nie jestem człowiekiem. Jestem Bogiem w człowieku, człowiekiem w Bogu' w tym cytacie zamyka się schizoidalna wedrówka, spacer Niżyńskiego od sławy do choroby. Spacer przerażający ale i fascynujący, wycieczka poza granice ludzkiego rozumu, wycieczka jednocześnie w obłęd i ponadludzką wszechogarniającą świadomość. Dokument osuwania się w całkowity rozpad, w brak stuktury, narracja, która jest nieustrukturyzowana tak dalece, że chwila nieuwagi zmusza do powrotu wiele stron wcześniej. Kończące dziennik listowne schizofazje warte są czytania na głos, słuchania jak ktoś czyta, wtedy bowiem tylko można je zrozumieć. Nie, nie zrozumieć. Jak to wciąż powtarza Niżyński - poczuć. Tych dzienników nie da się zrozumieć. Ale jeśli choć na chwilę, się je poczuje musi pojawić się trwoga, przerażenie, horror przestrzeni, w której ludzki rozum się rozpadł. Piesze wędrówki są tak naprawdę błąkaniem się rozpadającej struktury umysłu: Wstań - powiedział Bóg. Wstałem. Połóż się - położyłem.
'Jestem Bogiem. Nie jestem Bogiem. Jestem człowiekiem. Nie jestem człowiekiem. Jestem Bogiem w człowieku, człowiekiem w Bogu' w tym cytacie zamyka się schizoidalna wedrówka, spacer Niżyńskiego od sławy do choroby. Spacer przerażający ale i fascynujący, wycieczka poza granice ludzkiego rozumu, wycieczka jednocześnie w obłęd i ponadludzką wszechogarniającą świadomość....
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-01
Kolejny krok w podróży po stylach i gatunkach zaprowadził C.M. w stronę powieści młodzieżowej - niestety. W tym wachnięciu swojej autorskiej amplitudy Mieville ze swoją nową książką ląduje pod kreską. Rzecz napisana porządnie z jak zwykle oryginalnym światem, fabularnie jednak mało ciekawa i bez siły uderzenia Dworca Perdido czy Miasta i Miasta.
Kolejny krok w podróży po stylach i gatunkach zaprowadził C.M. w stronę powieści młodzieżowej - niestety. W tym wachnięciu swojej autorskiej amplitudy Mieville ze swoją nową książką ląduje pod kreską. Rzecz napisana porządnie z jak zwykle oryginalnym światem, fabularnie jednak mało ciekawa i bez siły uderzenia Dworca Perdido czy Miasta i Miasta.
Pokaż mimo to2013-02-25
Choć słów o samym akcie przechadzania się jest niewiele, czynnośc ta silnie się w całej książce odciska. Słowa podążają za nieokreśloną strukturą - mocno co prawda wykrzywione przez pogłębiającą się chorobę psychiczną Jana Jakuba, w tle rysuje się nieubłaganie wszechprzenikająca paranoja, dusza trzepocze się w uściskach mrocznych wspomnieć, ale zaraz jak to na przechadzce nowy widok rozprasza kłebiące się myśli i w głowie rodzi się nowa nadzieja. Siłą tej książki nie jest bowiem rozrachunek z przeszłością - Jan Jakub bowiem chyba jak w żadnej innej książce jawi się jako człowiek pełny zarówno zalet jak i wad - a z tych szczególnie niemożnością przyznania sie do błędu, która tu posunięta jest aż do komizmu, przez próby tych błędów wyznawania, tylko po to by zaraz się bronić i tłumaczyć, że błędami nie były, a nawet jeśli były to nie powodowała nią słabość, ale chwilowe zawahanie czy nieuwaga czy inny jeszcze błahy powód. Siłą książki jest jednak te kilka ustepów w których JJ zarzuca natrętne autoapologie i pisze o najwyższym ludzkim szczęściu, o swobodnych marzeniach, fragmenty w których mimo całej ponurej biografii autora człowieczeństwo Rousseau rozbłyska najjaśniejszą ze swoich nut.
Choć słów o samym akcie przechadzania się jest niewiele, czynnośc ta silnie się w całej książce odciska. Słowa podążają za nieokreśloną strukturą - mocno co prawda wykrzywione przez pogłębiającą się chorobę psychiczną Jana Jakuba, w tle rysuje się nieubłaganie wszechprzenikająca paranoja, dusza trzepocze się w uściskach mrocznych wspomnieć, ale zaraz jak to na przechadzce...
więcej mniej Pokaż mimo toDużo w tej książce odbić, zniekształconych powidoków podskórnej traumy, która nigdy nie została rozwiązana, zaledwie może przez Europę wydzielona z siebie, jak jakiś wrzód, jakby to nie my zrobiliśmy, tylko to samo się zrobiło, sam z siebie zniknęła nacja, która Europę współtworzyła. Ale zza tych odbić wypływa jeszcze jedna rzecz, która Europę konstytuuję - ocena, nieustająca ocena i osąd. Ale książka jest raczej o konsekwencjach tego osądu, o tym jak z odległości nie da się pewnych czynów ocenić, o tym jakim ostrożnym być należy nim się kogoś oskarży. Napisane lakonicznie. Mało dydaktycznie. Czasem może zbyt francusko.
Dużo w tej książce odbić, zniekształconych powidoków podskórnej traumy, która nigdy nie została rozwiązana, zaledwie może przez Europę wydzielona z siebie, jak jakiś wrzód, jakby to nie my zrobiliśmy, tylko to samo się zrobiło, sam z siebie zniknęła nacja, która Europę współtworzyła. Ale zza tych odbić wypływa jeszcze jedna rzecz, która Europę konstytuuję - ocena,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Choć przekonywałem się powoli dałem się w końcu wciągnąć w nieco rozgadany świat tej książki, pełen powtórzeń ale bardzo pisany przez autora dla samego siebie z pewną dozą nonszalancji wobec czytelnika, świat w którym wielka tragedia milionów odbija się równie wielką tragedią rodziny Oza i kładzie się smutną smugą, z której rodzi się pisarstwo.
Choć przekonywałem się powoli dałem się w końcu wciągnąć w nieco rozgadany świat tej książki, pełen powtórzeń ale bardzo pisany przez autora dla samego siebie z pewną dozą nonszalancji wobec czytelnika, świat w którym wielka tragedia milionów odbija się równie wielką tragedią rodziny Oza i kładzie się smutną smugą, z której rodzi się pisarstwo.
Pokaż mimo to