Alfabet mężatki Elżbieta Adamska 6,3

ocenił(a) na 58 lata temu Przeczytałam i muszę przyznać, że dolnej części ciała mi nie urwała. Czasem miałam wrażenie, że jest zarówno o wszystkim jak i o niczym. Niewielkich rozmiarów oprawiony w twardą okładkę zbiór alfabetycznie zebranych słów, zjawisk ważnych dla autorki, mądrze choć krótko opisanych, dotyczących zarówno psychologii jak i gotowania m.in.: Awokado, Cebula, Dotyk, Dzieci, Upokorzenie, Lawenda, Oczy, Kac, Grzech, itp. Często napisanych innym kolorem czcionki – na zielono przepisy kulinarne, a na czerwono – złote myśli.
Każda kolejna ”literowa” część oddzielona piękną, kolorową ilustracją np.: bordowymi czereśniami, pejzażem górskim, zdjęciem kwiatów hortensji czy winnicy. Tak, to mi się chyba najbardziej w niej podobało, bo jestem typowym wzrokowcem :). Czasem można było się uśmiechnąć, a czasem przerzucić stronę czy dwie z racji przepisu, który np. nie interesował mnie zbytnio lub go już znałam. Słowo, które mnie szczególnie zaciekawiło to Emocje – dobrze opisane i warte zastosowania w swoim życiu.
Przypuszczalnie bardziej przydatna młodym, ale to bardzo młodym (wiekiem i doświadczeniem) mężatkom, ja niestety już się do nich nie zaliczam, ponieważ mój staż małżeński ma tyle co sama książka. Miałam ją w swoich zbiorach domowych, ponieważ dostałam ją w prezencie 7 lat temu. Może gdybym ją wcześniej przeczytała to miałabym większą radochę, a tak było „średnio na jeża”.
Ogólnie nie polecam, nie jest to książka, którą trzeba przeczytać przed śmiercią. Lwią część przedstawionych tutaj informacji poznałam sporo wcześniej czytając podobne poradniki lub po prostu zwykłe artykuły w czasopismach kobiecych. Nie wiem czy kobietom, które są mężatkami, matkami czy nawet pannami (posiadaczkom pewnej życiowej inteligencji) uzupełni jakieś ewentualne braki w ich wiedzy. Ot niezobowiązująca, krótkawa lekturka. Do szybkiego przeczytania i prawdopodobnie do równie szybkiego zapomnienia. Chyba, że zainteresowała nas jakaś rada, która była akurat wyjątkowo godna uwagi. :)