-
ArtykułyAgnieszka Janiszewska: Relacje między bliskimi potrafią się zapętlić tak, że aż kusi, by je zerwaćBarbaraDorosz4
-
ArtykułyPrzemysław Piotrowski odpowiedział na wasze pytania. Co czytelnikom mówi autor „Smolarza“?LubimyCzytać3
-
ArtykułyPięć książek na nowy tydzień. Szukajcie na nich oznaczenia patronatu Lubimyczytać!LubimyCzytać2
-
Artykuły7 książek o małym wielkim życiuKonrad Wrzesiński40
Biblioteczka
2024-03-15
2024-03-09
Zbliża się gala Oscarów, więc zgodnie z zasadą, że „jak facet powiedział, że przeczyta to powiedział i nie należy mu co rok przypominać” sięgnąłem po lekturę aby z większym zrozumieniem kontemplować to medialne misterium i… w sumie nic się nie zmieniło.
Zdarza mi się słuchać podcasty Zwierza popkulturalnego, czyli autorki książki Katarzyny Czajki-Kominiarczuk, i nawet mi się to podoba. Mam też za sobą wydaną później Seriale. Można byłoby dodać gwiazdkę i byłoby to zgodne z sympatią względem autorki, ale byłoby niezgodne z tym co czuję.
Kompilacja wątków na temat szeroko rozumianych Oscarów z nieco randomowym doborem wątków. Wydaje mi się że zastosowana została zasada „pracy zaliczeniowej” – masz bibliografię i wykorzystujesz wszystko co masz żeby było więcej niekoniecznie zważając na całościową kompilację. Zabrakło mi jakiejś celowości na poziomie posiadania tezy i jej wyjaśniania dokonując własnych interpretacji i uzasadniając ich bibliografią.
We wstępie autorka odwołuje się do ponad 200 pozycji, z których czerpała. Stąd to moje odniesienie do bibliografii i poczucia doboru i wykorzystania wszystkiego co w ręce wpadło.
Zbyt ogólne, zbyt przypadkowe, chociaż całkiem przyzwoicie ubrane w słowa.
Zbliża się gala Oscarów, więc zgodnie z zasadą, że „jak facet powiedział, że przeczyta to powiedział i nie należy mu co rok przypominać” sięgnąłem po lekturę aby z większym zrozumieniem kontemplować to medialne misterium i… w sumie nic się nie zmieniło.
Zdarza mi się słuchać podcasty Zwierza popkulturalnego, czyli autorki książki Katarzyny Czajki-Kominiarczuk, i nawet mi...
2024-03-08
Nie wiedziałem za co się brałem i czuję rozczarowanie.
W zasadzie autorce nic ująć się nie da. Zauważalny jest kunszt pisania, który potwierdza doktorat z literatury porównawczej i pochodzenie z rodziny „pisarskiej”. Yan Ge pewnie była „skazana” na wychowywanie się wśród literatury wysokiej i historia rodziny pokierował jej ścieżką zawodową. Literacko książka jest bliska do „literatury pięknej”, natomiast ja sięgałem po książkę „fantasy” w moim rozumieniu tego słowa. I nawet realizm magiczny nie musi być wyznacznikiem „fantastyki” szeroko rozumianej co udowodnił chociażby Jakub Małecki w Dżozefie.
„Kroniki dziwnych bestii” jest zbiorem opowiadań połączonych główna bohaterką, pisarką, badaczką świata „bestii”. Opowiadania nie są do końca ze sobą połączone, ze sporą ilością luk w łańcuchu zdarzeń. W zasadzie mam książkę z gatunku fantastyki socjologicznej, w której poszczególne „gatunki” są tylko pretekstem do poruszenia problemów społecznych. Fantazją jest tutaj człowiek, a nie bestia. Tylko że mimo pięknego języka bogatego w kwieciste sformułowania wszystko wydawało się zbyt naiwne i kwadratowe.
Widoczne są wpływy kręgu kulturowego w którym wychowała się autorka i czuję sentyment do tej odmienności. Jednak nawet to nie uratowało książkę w moim odbiorze. Przerost formy nad treścią.
Brawa dla tłumaczki za kreatywność i twórczość w tworzeniu neologizmów nazw gatunków „bestii”.
Nie wiedziałem za co się brałem i czuję rozczarowanie.
W zasadzie autorce nic ująć się nie da. Zauważalny jest kunszt pisania, który potwierdza doktorat z literatury porównawczej i pochodzenie z rodziny „pisarskiej”. Yan Ge pewnie była „skazana” na wychowywanie się wśród literatury wysokiej i historia rodziny pokierował jej ścieżką zawodową. Literacko książka jest bliska...
2024-03-05
„Uwaga! Akcja!” – krzyczy asystent reżysera, pada klap i… się dzieje.
Od samego początku Gomez-Jurado nadaje wysokie tempo, które nie zwalnia przez całą książkę. Do głównego wątku „tu i teraz” wplata kilka historii retrospektywnych o bohaterach książki, które tłumaczą czytelnikowi „who is who” i dlaczego jest jak jest. Scena akcji goni scenę akcji. Pomimo wątku przestępczego książka kojarzy mi się bardziej z obrazami sensacyjnymi, które wrzuciłbym do jednego worka z serią filmową o Johnie Wicku. Stąd pewnie sugestia, że przypadnie bardziej do gustu zwolennikom sensacji niż kryminału. I jako sensacja wypada bardzo dobrze, dając mi sporą frajdę. Miałem też sporo frajdy ze skojarzenia Boogeyman vs Loba Negra – każdy ma swoją zemstę i swoją słowiańską mafię, hehe.
„Blizna” jest historią na tyle ciekawą, że opowiedziana jest przez hiszpańskiego pisarza, który pisze o rosyjskiej (postradzieckiej) mafii w Stanach Zjednoczonych, do tego dodaje wątki, które dzieją się na Ukrainie, w Rosji oraz odnosi się do inwazji Związku Radzieckiego w Afganistanie. Rodzi się pytanie w jakiej rzeczywistości lokuje swoich bohaterów, na jakiej wiedzy i realiach się opiera. Można też na to spojrzeć inaczej – jak postrzega środowisko, w którym żyją jego bohaterowie. No właśnie, mam też kolejne skojarzenie z komiksowością rodem z Johna Wicka.
„Blizna”, w której nie ma ani słowa o Antonii Scott, zapowiadana jako prequel do serii. Tylko czy na pewno? Jak wynika z samego opisu: „główną bohaterką jest Irina, postać z książki "Loba Negra. Czarna wilczyca". Po przeczytaniu i odniesieniu do treści ja bym nazwał książkę raczej spin-off’em niż prequelem i chyba z tym określeniem pozostanę.
„Uwaga! Akcja!” – krzyczy asystent reżysera, pada klap i… się dzieje.
Od samego początku Gomez-Jurado nadaje wysokie tempo, które nie zwalnia przez całą książkę. Do głównego wątku „tu i teraz” wplata kilka historii retrospektywnych o bohaterach książki, które tłumaczą czytelnikowi „who is who” i dlaczego jest jak jest. Scena akcji goni scenę akcji. Pomimo wątku...
2024-02-27
„Patożycie” to pozycja bardzo kontrowersyjna i nawet odważna. Wykracza poza przyjęty w narracji publicznej schemat relacji "urzędnik - podopieczny".
Czy tekst może zaboleć? Zdecydowanie. Sporo cynizmu i sarkazmu, za którym kryje się nieukrywana frustracja. Do tego totalny brak poszanowania dla pożądanej ostatnio „poprawności politycznej”. Matysiak trochę bawi się słowem i historią pisząc swoją wersję programu telewizyjnego, który można byłoby nazwać „Frustrujące sprawy”. Autor nie korzysta z określenia „rodzina z dysfunkcjami” tylko dobitnie mówi o „patożyciu”. Prawda nie przestaje być prawdą niezależnie od tego jak ją nazwiemy. A może czasem trzeba bardziej dosadnie by nie tylko słuchać ale i usłyszeć?
Poszczególnym rozdziałom daleko od reportażu, może na stronach za dużo osobistych trudnych wątków autora, może wiele też innych potencjalnych „ale”. Natomiast Matysiak uwydatnia jedną ze skrajnych stron krzywej Gaussa, tą niechlubną, będącą taką trochę „oczywistą” w państwach demokratycznych. Opierając się na własnych doświadczeniach, nie powiem że te historie to „nieprawda”, bo jednak ze smutkiem stwierdzę, że wierzę w opowiedziane historie. Często spotykam się także z czymś, co ładnie nazywa się paradoksem niechcianej pomocy. Jakoś tak jest, że każdy ma prawo do spierniczenia własnego życia, niezgodę wywołuje tylko fakt, jeżeli przy tym cierpią inne osoby związane z osobą dysfunkcyjną. Z pewną autorefleksją stwierdzę też, że nawet jak czasem burzyłem się na podejście autora do swoich klientów, to jednak zakradła się w to wszystko spora dawka rozbawienia stylem i tymże podejściem.
No i teraz ku sensowi – co z tym wszystkim zrobić? Czasem wydawało mi się, że aż za dobrze rozumiem rozterki Pana Piotra. Chyba pora na jakąś grupę wsparcia się udać XD
PS Czasami, pomimo mojej gruboskórności, czułem, że brakuje ostrożniejszego doboru słów. Czytasz na własne ryzyko!
PPS Książka zagościła na mojej półce dzięki uprzejmości Wydawnictwa RM
„Patożycie” to pozycja bardzo kontrowersyjna i nawet odważna. Wykracza poza przyjęty w narracji publicznej schemat relacji "urzędnik - podopieczny".
Czy tekst może zaboleć? Zdecydowanie. Sporo cynizmu i sarkazmu, za którym kryje się nieukrywana frustracja. Do tego totalny brak poszanowania dla pożądanej ostatnio „poprawności politycznej”. Matysiak trochę bawi się słowem...
2024-02-25
Krótkie opowiadanie o… pewnej sytuacji w więzieniu. Rusza podstawowe prawdy o życiu, relacjach, zaufaniu i „potrzebie” wtrącania się w cudze sprawy oraz możliwych konsekwencjach. Cokolwiek więcej? Przy tych kilkunastu minutach audiobooka byłoby to już spojlerowaniem.
Przez przypadek trafiłem, spontanicznie kupiłem, wgrałem... Idealnie sprawdziła się w formie audiobooka na czas wielkiej porannej wyprawy po świeże pieczywo. W konsekwencji zakupione i wgrane kolejne pozycje autora ;)
Krótkie opowiadanie o… pewnej sytuacji w więzieniu. Rusza podstawowe prawdy o życiu, relacjach, zaufaniu i „potrzebie” wtrącania się w cudze sprawy oraz możliwych konsekwencjach. Cokolwiek więcej? Przy tych kilkunastu minutach audiobooka byłoby to już spojlerowaniem.
Przez przypadek trafiłem, spontanicznie kupiłem, wgrałem... Idealnie sprawdziła się w formie audiobooka na...
Nie mam zbyt dobrych stosunków literackich z laureatami Pulitzera i Barbara Kingslover z „Demonem Copperheadem” wyjątku nie stanowi.
Społecznie wrażliwy, drażliwy, ważny temat. OK. Tylko że od dłuższego czasu akurat takie książki i tak piszący autorzy są nominowani i wygrywają Pulitzera. Akcenty literackie przenoszą się z ważniejszych konglomeracji na cichą prowincję. W zasadzie to mało czym różniącą się od rodzimej, znanej nam z autopsji, ale nie o tym.
Historia Demona, wzorowana na Dickensowkim klasyku, nie jest aż tak wiernie odwzorowana, gdyż historia biegnie w swoim kierunku i swoim tempem. Tragizm postaci głównego bohatera nie jawi się mi jako „głos pokolenia” i zbyt mocno kojarzy mi się z innymi tytułami, które wybrzmiały już wcześniej i nie raz były nagradzane. Ważne, ale nie wyjątkowe.
Językowo całkiem w porządku. Zachowany jest styl narracji adekwatny do miejsca. Tłumaczka, lektor – wszystko w porządku. Mi zabrakło jednak tej iskry.
Niby wszystko OK i nie jest to najgorsza książka pod słońcem. Natomiast strasznie się dłużyła i jedyne na co mnie stać w ocenie to powiedzieć że jest poprawna.
Nie mam zbyt dobrych stosunków literackich z laureatami Pulitzera i Barbara Kingslover z „Demonem Copperheadem” wyjątku nie stanowi.
więcej Pokaż mimo toSpołecznie wrażliwy, drażliwy, ważny temat. OK. Tylko że od dłuższego czasu akurat takie książki i tak piszący autorzy są nominowani i wygrywają Pulitzera. Akcenty literackie przenoszą się z ważniejszych konglomeracji na cichą prowincję. W...