rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Niektóre książki są jak "jajko z niespodzianką". Zwodzą czytelnika tytułem i szatą graficzną, które w zestawieniu z opisem okładkowym pozwalają wysnuć wnioski, iż trzyma w rękach lekką, trochę banalną powieść idealną na relaks po ciężkim dniu. A kiedy zagłębia się w lekturze przekonuje się, że został narażony na emocje i wrażenia jakich się nie spodziewał. Tak właśnie jest z najnowszą powieścią debiutującej w 2011 roku polskiej pisarki - Monki B. Janowskiej.

„Połknąć żabę” to historia Pauliny Bożek – kobiety po czterdziestce, mającej na koncie dwa rozwody, wygraną walkę z rakiem i życiowe motto „Żadnych facetów”, które jest wypadkową przykrych, bolesnych, a nawet dramatycznych doświadczeń z mężczyznami. Jednak świadomie podjęta decyzja o samowystarczalności, w zdarzeniu z cieknącym kranem okazuje się pustym sloganem. I pewnie kobieta zdecydowałby się na wezwanie hydraulika, gdyby na jej progu nie pojawili się funkcjonariusze policji przynoszący hiobowe wieści o śmierci byłego współmałżonka – Grzegorza.


Prawdopodobnie Paulina przyjęłaby do wiadomości informacje o samobójstwie swojego ex, gdyby nie znała go tak dobrze, jak żona może poznać męża. Pan Bożek niewątpliwe był egoistą i zimnym draniem, ale kochał życie, więc jego destrukcyjne zachowanie mogło budzić pewne wątpliwości, ale pożegnalny list rozwiewał je wszystkie. Jednak to, co dla byłej współmałżonki jest oczywiste, dla śledczych nie zawsze musi stanowić poważny argument. A kiedy sprawa zostaje umorzona kobieta postanawia zrobić wszystko by udowodnić swoją tezę, ale czy rzeczywiście warto mieszać się w sprawy nieżyjącego męża i czy Paulina jest gotowa na niespodzianki jakie szykuje jej los?

„Połknąć żabę” to komedia kryminalna o nieszablonowej fabule, okraszona dobrym humorem, porywami serca, bliskimi kontaktami z policją i byłym mężem w tle. I choć największym atutem publikacji jest plejada postaci z charakterem, to trzeba przyznać pisarce, że dba o detale i wie jak mieszać składniki aby otrzymać spójną i wiarygodną całość. Monika B. Janowska posługuje się lekkim i bardzo przyjemnym w odbiorze stylem. Nie naszpikowała fabuły zbędnymi detalami i opisami. Za to nie szczędziła czytelnikowi komicznych zbiegów okoliczności, ciętych ripost oraz błyskotliwych i ironicznych przemyśleń bohaterki. Sama intryga została opracowana w sposób ciekawy, pozwalający na zwroty akcji i zaskakujący przebieg zdarzeń. Autorka szybko wciąga czytelnika w swoją grę, rozbudza jego zainteresowanie i dba by nie zabrakło mu atrakcji na każdym etapie lektury. I mimo że sama historia nie jest skomplikowana, to obcowanie z bohaterami i śledzenie ich perypetii dostarcza dużo przyjemności. Zaś samo zakończenie – mucha nie siada.

Śmierć męża i prywatne śledztwo pani Bożyk stają się motorem sprawczym przedstawionych wydarzań ale to obcowanie z bohaterką i obserwowanie jej poczynań dostarcza najwięcej wrażeń i emocji. Paulina niewątpliwie jest kobietą dojrzałą, po przejściach, a dzięki temu ma dystans do siebie oraz świata. Nie brakuje jej również odwagi, determinacji, ciętego języka i śmiałych przemyśleń. Ta kobieta wie czego chce i nie boi się po to sięgać. I choć bez problemu połknęłaby żabę, na wszelki wypadek wcześniej sprawdziłaby czy nie kryje się w niej książę, choćby na krótko.

W moim odczuciu „Połknąć żabę” to lekka i porywająca powieść, która nie tylko pozwala na oderwanie od rzeczywistości i przyjemny relaks, ale również jest ciekawym studium kobiecej natury. Ta publikacja to idealne antidotum na stres, które można dozować jak tabletkę, bądź połknąć w całości i wierzcie mi, nie grozi przedawkowaniem – bo zwiększona produkcja endorfin nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Polecam.

Niektóre książki są jak "jajko z niespodzianką". Zwodzą czytelnika tytułem i szatą graficzną, które w zestawieniu z opisem okładkowym pozwalają wysnuć wnioski, iż trzyma w rękach lekką, trochę banalną powieść idealną na relaks po ciężkim dniu. A kiedy zagłębia się w lekturze przekonuje się, że został narażony na emocje i wrażenia jakich się nie spodziewał. Tak właśnie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy mól książkowy ma ukochanych autorów, którzy idealnie trafiają w jego literackie gusta. Ale są też historie i bohaterowie tak bardzo zapadający czytelnikom w serce i pamięć, że najchętniej nie rozstawaliby się z nimi. Dla mnie taką postacią jest Mercedes Thompson – kobieta kojot, mechanik samochodowy doskonale radząca sobie z wilkołakami, a nawet z wampirem, ale drżąca przed własną matką. Odważna, niepokorna, pyskata i przyciągająca kłopoty jak magnes. Jeśli w okolicy czai się zło, nie ma wątpliwości, że stanie na drodze naszej miłej Mercy, która zawsze podejmuje wyzwanie przyprawiając nie tylko o ból głowy swojego męża Adama – alfę stada wilkołaków Dorzecza Kolumbii.

Nie będę ukrywać, że siódmy tom cyklu z Mercedes Thompson „Żar mrozu” był najbardziej wyczekiwaną przeze mnie tegoroczną premierą. Byłam ciekawa, czy Patricia Briggs pozwoli swojej bohaterce nacieszyć się rolą świeżo upieczonej żony. Oczywiście miałam pewne przeczucia, ale nie przypuszczałam, że autorka zafunduje Mercy zawirowania na miarę trzęsienia ziemi i nie tylko zmasakruje jej ukochanego „Królika”, ale też doprowadzi do uprowadzenia Adama oraz jego watahy i tym samym postawi dziewczynę przed nie lada wyzwaniem.


Mercy oczywiście podejmuje rzuconą przez pisarkę rękawicę i zabiera się do działania, ale bez wsparcia stada musi szukać pomocy nawet tam, gdzie uzyskanie jej wydaje się niemożliwe. Ale czy rzeczywiście można liczyć na zwycięstwo kiedy jest się tylko pionkiem w czyjejś grze? Zwykły bohater pewnie nie miałby szans, ale w słowniku Mercy nie istnieją słowa „kapitulacja” czy „niemożliwe”, a kiedy na szali leży życie ukochanego mężczyzny kobiety zdolne są do wszystkiego... Zaś taka mieszanka składników i motywacji niewątpliwe jest gwarancją, że podczas lektury nie zabraknie wrażeń i emocji.

Kolejny raz Patricia Briggs udowadnia, że jest człowiekiem na właściwym miejscu i nie brakuje jej wyobraźni oraz pomysłów na urozmaicenie i skomplikowanie życia bohaterów. Bo choć Mercedes udało się osiągnąć stabilizację, rola przeciętnej żony nie jest jej pisana. Ten świat za każdym razem częstuje ją niespodziankami i stawia przed nią wyzwania. A gdy wydaje się, że w danej historii wszystko zostało powiedziane, autorka znajduje wyjście, które otwiera przed nią nowe możliwości w kreacji losów bohaterów.

Podobnie jak w poprzednich tomach serii czytelnik wpada w wir zdarzeń od pierwszych stron, a napięcie i niepewność towarzyszą mu prawie do samego końca. Autorka bardzo sprawnie buduje atmosferę, myli tropy i serwuje kolejne zwroty akcji niejednokrotnie zaskakując. Dba o szczegóły, postacie drugoplanowe oraz tło przedstawionych wydarzeń – wataha to nie tylko wilkołaki, ale również relacje w stadzie, system zależności i ludzie dźwigający własne historie Wykreowana przez Briggs rzeczywistość fascynuje, zachwyca, a momentami oszałamia. Natomiast bohaterowie swoją osobowością i charakterem dodają powieści pikanterii i narażają odbiorcę na morze emocji.

Przygoda z lekturą dostarcza niezapomnianych i różnorodnych wrażeń, a Patricia Briggs wie jak wciągnąć czytelnika w wykreowany świat i oderwać go od rzeczywistości. Zabiera go w fascynująca podróż a kiedy przewraca ostatnią stronę nie jest gotowy na to rozstanie. Fanki serii wiedzą co mam na myśli, a tym którzy nie znają nieprzeciętnej kobiety-kojota polecam całą serię.

Każdy mól książkowy ma ukochanych autorów, którzy idealnie trafiają w jego literackie gusta. Ale są też historie i bohaterowie tak bardzo zapadający czytelnikom w serce i pamięć, że najchętniej nie rozstawaliby się z nimi. Dla mnie taką postacią jest Mercedes Thompson – kobieta kojot, mechanik samochodowy doskonale radząca sobie z wilkołakami, a nawet z wampirem, ale drżąca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Charakter człowieka to zespół indywidualnych cech osobowości związanych z przekonaniami moralnymi, które ujawniają się w zachowaniu czy sposobie bycia. To one w mniejszym lub większym stopniu wpływają na nasze osądy czy podejmowane decyzje i uświadamiają nam, że próżno szukać ideałów, gdyż każda istota ludzka prócz zalet posiada również wady. Ale czy zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałoby życie w państwie, które postanowiłoby wyeliminować z codziennego życia wszystkie uczynki uznane za społecznie szkodliwie?

W powieści „Skaza” Cecelia Ahern zabiera czytnika do dystopicznej rzeczywistości powstałej na gruzach świata, który pogrążył się w chaosie wskutek błędów i złych decyzji przywódców. Uznano, że nieprawidłowe działania osób dzierżących władzę były spowodowane skazami na ich charakterze i postanowiono wykluczyć je ze społeczeństwa. W tym celu powołano specjalny Trybunał, który z biegiem czasu objął zakresem swoich działań wszystkich obywateli, a jego nadrzędnym celem stało się stworzenie wspólnoty bez moralnej skazy. Dziś za złą decyzję, kłamstwo, kradzież, nielojalność czy złamanie obowiązujących zasad można zostać Naznaczonym, a tym samym zepchniętym na margines życia.


Główną bohaterką powieści jest 17 – letnia Celestine North, która wierzy w aktualnie panujący system, aż do dnia, w którym postanawia wbrew prawu pomóc ciężko choremu mężczyźnie i płaci za to najwyższą cenę. To wydarzenie i jego późniejsze konsekwencje zmuszają nastolatkę do weryfikacji własnego systemu wartości i spojrzenia na świat z innej perspektywy. Dziewczyna zaczyna dostrzegać wady i bezduszność panującego ustroju. Ale czy młodzieńczy entuzjazm ma szansę w starciu z polityką i przyjętymi zasadami?

Czytelnik towarzyszy bohaterce w jednym z najtrudniejszych momentów życia i jest świadkiem nie tylko jej poczynań, ale również wewnętrznej walki, buntu oraz procesu dojrzewania, w wyniku którego z beztroskiej, ufnej oraz pełnej marzeń i nadziei na przyszłość dziewczyny rodzi się Naznaczona, gotowa podjąć walkę z bezwzględnym systemem i dyktaturą pozbawiającą ludzi podstawowych praw i naturalnych odruchów oraz stanowiącą niebezpieczną broń w rękach nieodpowiednich ludzi.

Cecelia Ahern wykreowała ciekawą rzeczywistość i osadziła ją na solidnych fundamentach. Powołała do życia dziewczynę z charakterem i wysłała ją na bardzo niebezpieczną misję. Odebrała jej coś bardzo cennego, ale z drugiej strony otworzyła przed nią nowe perspektywy i pozostawiła wybór. Ale czy Celestine rzeczywiście jest gotowa na ten najtrudniejszy krok, który zarówno może ją wyzwolić jak i być tym ostatnim?

Autorka sprawnie wprowadza czytelnika w wykreowany świat, dzięki czemu nie ma problemu ze zrozumieniem podejmowanych przez bohaterów decyzji i ich poczynań. Stawia na emocje i w interesujący sposób buduje portret psychologiczny Celestine. Nie zapomina o postaciach drugoplanowych, które poprzez zachowanie wiarygodnie prezentują własny stosunek do otoczenia czy zaistniałej sytuacji, a przy tym tworzą plejadę osobowości dobrze oddających przekrój społeczeństwa.

W moim odczuciu „Skaza” to porywający i intrygujący początek serii, która niewątpliwie stanowi powiew świeżości na gruncie dystopicznych powieści dla młodzieży. Z jednej strony lekka, a z drugiej dotykająca bardzo delikatnej materii i niosąca za sobą przesłanie - proste, ale bardzo ważne i bliskie sercu nie tylko młodym ludziom. Jeżeli lubicie niesztampowe lektury i szukacie w literaturze czegoś więcej niż dobrej rozrywki i miłego spędzenia czasu, to powinniście zapoznać się z Celestine North. Gorąco polecam.

Charakter człowieka to zespół indywidualnych cech osobowości związanych z przekonaniami moralnymi, które ujawniają się w zachowaniu czy sposobie bycia. To one w mniejszym lub większym stopniu wpływają na nasze osądy czy podejmowane decyzje i uświadamiają nam, że próżno szukać ideałów, gdyż każda istota ludzka prócz zalet posiada również wady. Ale czy zastanawialiście się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Brud Piotr C.
Ocena 6,1
Brud Piotr C.

Na półkach:

Piotr C, rocznik 1976, twórca jednego z popularniejszych blogów w polskim internecie – https://pokolenieikea.com/. Autor bestsellerowych powieści „Pokolenie Ikea” oraz „Pokolenie Ikea. Kobiety”. Korporacyjny szczur, któremu udało się wywalczyć niezależność. Jego najnowsza książka „Brud” powstała przez przypadek i stanowi wypadkową nieudanej próby stworzenia biurowego romansu, wyczerpania zapału oraz przemyśleń związanych z tym, że ideałom daleko do ideału.

„Brud” to historia Relu – warszawskiego prawnika mieszkającego w Wilanowie, który na pozór wiedzie ustabilizowane i dostatnie życie. Jest współwłaścicielem kancelarii adwokackiej, ma piękną żonę, czarującego syna, a jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że wcale nie czuje się szczęśliwy. Powstaje więc pytanie dlaczego człowiek mający wszystkie niezbędne atrybuty by czerpać z życia radość nie wykorzystuje danych mu szans czy możliwości?


Na kartach książki Relu otwiera się przed czytelnikiem, dzieli się z nim swoimi przemyśleniami oraz stosunkiem do świata i ludzi. Pozwala mu być świadkiem bieżących wydarzeń, ale też odkrywa przed nim niektóre wspomnienia. A im dłużej mu towarzyszy, tym lepiej rozumie, dlaczego bohater jest taki, a nie inny. Relu niewątpliwie jest dobrym obserwatorem i nie brakuje mu inteligencji i mądrości – umie wyciągać wnioski i łączyć przyczynowo – skutkowe zależności. Niewątpliwie zna się na ludziach i jest wytrawnym zawodnikiem w damsko – męskiej grze złudzeń.

Piotr C poprzez wykreowanego bohatera w bardzo dosadny sposób pokazuje ówczesne społeczeństwo, jego priorytety, system wartości, zachowanie i wzajemne relacje. Nie upiększa, a przez to w niektórych momentach prawda okazuje się bardzo brutalna. I mimo, że autor nie napisał w swojej publikacji niczego odkrywczego, bo przecież wszyscy wiemy, że nie ma ideałów, a ludzie chętnie przywdziewają maski pozorów i często pod piękną powłoką kryje się mniej urocze wnętrze, to forma przekazu wywołuje określoną reakcję.

Dlaczego nie zadajemy sobie pytań - kim jestem i czego pragnę? A może zadajemy je, lecz boimy się usłyszeć szczerą odpowiedź?

„Brud” to książka podejmująca zagadnienie miłości, samotności, zdrady i mniej lub bardziej skomplikowanych relacji międzyludzkich. Pokazująca, że życie nie jest czarno – białe, lecz nasycone mnóstwem odcieni szarości, a proces ewolucji nie zawsze jest korzystny, choć niewątpliwie nieunikniony. Momentami sarkastyczna, ale do bólu szczera i prawdziwa. Niestety, nie dla każdego, ponieważ Relu nie jest bohaterem, którego można pokochać, a wręcz przeciwnie wzbudza skrajne uczucia, a jego cynizm czy bezczelność nie ocieplają stosunków z czytelnikiem. Mimo wszystko jednak w wielu kwestiach trudno nie przyznać mu racji.

We mnie najnowsza powieść Piotra C wzbudziła mieszane uczucia, a mimo to wydaje mi się, że prawidłowo odczytałam komunikat, który autor za pośrednictwem Relu chciał mi przekazać. Okazuje się, że spojrzenie na siebie i na własne pokolenie z dystansem wcale nie jest łatwe, ale może warto to zrobić by uświadomić siebie, że ideały istnieją tyko w bajkach, a pamięć o tym, że zaraz umrzesz, to najlepszy sposób na pozbycie się złudzeń, że masz cokolwiek do stracenia. Polecam.

Piotr C, rocznik 1976, twórca jednego z popularniejszych blogów w polskim internecie – https://pokolenieikea.com/. Autor bestsellerowych powieści „Pokolenie Ikea” oraz „Pokolenie Ikea. Kobiety”. Korporacyjny szczur, któremu udało się wywalczyć niezależność. Jego najnowsza książka „Brud” powstała przez przypadek i stanowi wypadkową nieudanej próby stworzenia biurowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nicholas Sparks jest jednym z najpopularniejszych pisarzy ostatnich lat i niewątpliwie zasłużył na tytuł mistrza romansu. Jego powieści poruszają, porywają, wzbudzają emocje i pozwalają uwierzyć w miłość. Nikogo więc nie powinno dziwić, że autor ma rzesze wiernych fanów, a wiele z jego utworów zostało przeniesionych na szklany ekran m.in.: "Jesienna miłość", „Pamiętnik” i „Wciąż ją kocham”.

„Spójrz na mnie” to najnowsza na polskim rynku powieść autora opowiadająca historię młodej prawniczki – Marii Sanchez, która wróciła w rodzinne strony i rozpoczęła pracę w renomowanej kancelarii oraz mającego problemy z prawem i agresją zawodnika MMA Colina Hancocka. Tych dwoje więcej dzięki niż łączy, a jednak los krzyżuje ich drogi dając szansę na coś wspaniałego i wyjątkowego. Ale czy rzeczywiście chłopak z przeszłością i dziewczyna z przyszłością mają szansę na szczęście?


Historia zaczyna się sztampowo – ona i on spotkają się przypadkowo uruchamiając lawinę zdarzeń prowadzącą do nieuchronnego zakończenia. Zarówno dla niej, jak i dla niego nie jest to najlepszy czas na miłość, ale argumenty rozumu przegrywają z racjami serca. I pewnie nie byłoby w tej historii nic wyjątkowego gdyby autor nie naznaczył bohaterów charakterem i skomplikowaną przeszłością, która właśnie postanowiła o sobie przypomnieć i żąda ostatecznych rozliczeń.

Okazuje się, że nie tylko Colin dźwiga pokaźny bagaż doświadczeń, ale i Maria ma pewne tajemnice, o których wolałaby zapomnieć. Dziewczyna szybko przekonuje się, że ucieczka i definitywne zamknięcie minionych rozdziałów to za mało by odzyskać poczucie bezpieczeństwa. A kiedy pada ofiarą stalkingu ma pewne przypuszczenia, ale nie wie, że to dopiero początek niespodzianek jakie szykuje jej los. Wąskie grono podejrzanych, niejednoznaczne poszlaki i dowody oznaczają, że przed bohaterami trudne chwile, a wzajemne uczucia i ich konsekwencje to najmniejszy z ich problemów.

„Spójrz na mnie” to nietuzinkowe połączenie romansu, powieści obyczajowej i kryminalnej pozwalające na ciekawą i zaskakującą literacką przygodę. Nicholas Sparks niewątpliwie wie jak dobierać i mieszać składniki by zrobić na czytelniku wrażenie i stworzyć historię, która pozwala osiągnąć zadowolenie na wielu płaszczyznach. Okazuje się, że romans wcale nie musi być ckliwy, przesłodzony i nudny, a miłość choć gra pierwsze skrzypce nie musi zdominować przedstawionej opowieści.

Jestem pod wrażeniem nie tylko pomysłu na fabułę książki, ale również jego realizacji, ponieważ autorowi nie tylko udaje się porwać czytelnika i wzbudzić w nim różnorodne emocje, ale również sprytnie podsyca jego ciekawość i napięcie, co na przestrzeni pięciuset stron stanowi nie lada wyzwaniem. Kolejnym plusem powieści jest kreacja bohaterów, którym nie tylko nie brakuje charyzmy i charakteru, ale również daleko im do ideału, czasem popełniają błędy, ulegają słabościom, a to niewątpienie czyni ich bardziej ludzkimi, a przede wszystkim wiarygodnymi.

Nicholas Sparks umie oczarować słowem i zamienić prostą historię w niebanalną opowieść o miłości i życiu, które nie zawsze jest spełnieniem marzeń człowieka. Jeżeli szukacie lektury wprawiającej serce w rezonans, wzruszającej, a jednocześnie odrywającej od rzeczywistości i dostarczającej ładunek pozytywnej energii, to „Spójrz na mnie” jest idealna na takie okazje. Polecam.

Nicholas Sparks jest jednym z najpopularniejszych pisarzy ostatnich lat i niewątpliwie zasłużył na tytuł mistrza romansu. Jego powieści poruszają, porywają, wzbudzają emocje i pozwalają uwierzyć w miłość. Nikogo więc nie powinno dziwić, że autor ma rzesze wiernych fanów, a wiele z jego utworów zostało przeniesionych na szklany ekran m.in.: "Jesienna miłość",...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy z nas posiada pamięć, czyli zdolność do przechowywania, magazynowania i odtwarzania informacji o przeżytych doświadczeniach. To dzięki niej wiemy kim jesteśmy i potrafimy sprawnie funkcjonować, a także określić elementy naszej osobowości. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda życie człowieka, który zostaje pozbawiony tego cennego źródła informacji?

„Bez pamięci” to kolejna książka Martyny Kubackiej - autorki debiutującej w 2014 roku powieścią „Bezczelna". Główną bohaterką publikacji jest młoda kobieta o imieniu Katarzyna, która pewnego dnia budzi się w pięknym nieznanym domu wśród obcych ludzi. Dowiaduje się, że miała wypadek, w wyniku którego straciła pamięć, a opiekujący się nią prawnik i zarazem właściciel rezydencji jest jej narzeczonym. Ale czy rzeczywiście Piotr mówi prawdę? I czy Kasia powinna w pełni mu zaufać?


Oczywiście odpowiedź na oba pytania brzmi nie, ponieważ Piotr już na samym początku zdradza czytelnikowi, iż Katarzyna pojawiła się u niego w domu w ramach pewnych zobowiązań i jego działania spowodowane są spłatą zaciągniętych długów, a nie wielkim uczuciem. Układ był prosty, ale czasem los lubi pisać własne scenariusze i plany mężczyzny zostają pokrzyżowane. Ale czy skorzysta z otrzymanej od opatrzności szansy? A może ta decyzja wcale nie należy do niego?

Martyna Kubacka krzyżuje drogi dwojga ludzi wbrew ich woli i wikła w sieć kłamstw, a jednocześnie daje szansę na coś niepowtarzalnego i wspaniałego. Katarzyna ze wszystkich sił próbuje odzyskać pamięć, ale nie wie, że informacje uzyskane od narzeczonego niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, choć uczucia i reakcje dziewczyny w pewnych sytuacjach zdają się potwierdzać jego słowa. Piotr niewątpliwie jest dobrym aktorem, ale im bardziej wchodzi w przypisaną mu rolę, tym mocniej angażuje się zapominając, że Kasia nie jest jego partnerką, a środkiem do osiągnięcia celu.

Dziewczyna bez przeszłości, mężczyzna z bagażem doświadczeń, których połączyły kłamstwa, intrygi, spisek i miłość. Brzmi interesująco i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem koncepcji autorki na fabułę i samą realizację pomysłu. Pisarka sprytnie podsyca ciekawość czytelnika z jednej strony pozbawiając bohaterkę pamięci, a z drugiej pozwalając Piotrowi na ujawnianie pewnych informacji świadczących, że dziewczyna celowo zostaje wprowadzona w błąd. Ale na odpowiedź komu i dlaczego zależy, aby nie odkryła prawdy oraz dlaczego Piotr podjął się tego wyzwania trzeba czekać do ostatnich stron, a zakończenie możecie mi wierzyć zaskakuje.

„Bez pamięci” to romantyczna opowieść o miłości z wątkiem kryminalnym w tle. Oparta na solidnych fundamentach i skonstruowana w przemyślany sposób, który pobudza czytelnika do stawiania pytań i snucia przypuszczeń co do rozwoju wypadków. Autorka wykreowała barwne postacie i w wiarygodny sposób nakreśliła ich portrety psychologiczne, co niewątpliwie ułatwiało obserwację ich poczynań oraz zrozumienie podejmowanych przez nich decyzji. Zabrakło mi tylko większego skupienia na emocjach oraz wewnętrznej walce bohaterów, bo zarówno Piotr, jak i Katarzyna przechodzą na pewnych płaszczyznach przemiany i zostają skazani na doświadczenia, którym towarzyszą silne odczucia.

Według mnie „Bez pamięci” to dobra i godna uwagi powieść dla wszystkich, którzy lubią romanse z pazurem i nutką sensacji w tle. Lekkie, ale na swój sposób nietuzinkowe. Idealne na długie jesienne wieczory i przyjemny odpoczynek po ciężkim dniu. Polecam.

Każdy z nas posiada pamięć, czyli zdolność do przechowywania, magazynowania i odtwarzania informacji o przeżytych doświadczeniach. To dzięki niej wiemy kim jesteśmy i potrafimy sprawnie funkcjonować, a także określić elementy naszej osobowości. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda życie człowieka, który zostaje pozbawiony tego cennego źródła informacji?

„Bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niektóre historie i bohaterowie literaccy tak bardzo zapadają czytelnikom w serce i pamięć, że najchętniej nie rozstawaliby się z nimi. I choć zdarzają się twórcy umiejący z dobrego pomysłu wycisnąć wszystkie soki, to wielu nie potrafi bądź nie chce pisać „na życzenie”, tylko dlatego, że dany cykl jest na fali i można świetnie zarobić. Agnieszka Lingas – Łoniewska nie planowała powrotu do świata braci Borowskich, ale nie przypuszczała, że jeden spacer uświadomi jej jak bardzo aktualne jest powiedzenie „Nigdy nie mów nigdy”. Dziesięć kilometrów wystarczyło by pisarka nie tylko poczuła potrzebę kontynuacji „Zakrętów losów”, ale również ułożyła wstępny plan czwartego tomu cyklu.

„Zakręty losu. Nowe pokolenie” to kolejne spotkanie z Łukaszem i Krzysztofem Borowskimi, które ma miejsce dwadzieścia lat po wydarzeniach z „Braterstwa krwi”. Obaj panowie wiodą szczęśliwe życie u boku ukochanych kobiet i spełniają się jako ojcowie. I choć mają nadzieję, że przeszłość jest już zamkniętym rudziałem, to świadomość, że mafia nie zapomina doznanych krzywd powoduje, że w pewnych sytuacjach postępują bardzo ostrożnie. Niestety, młode pokolenie nieznające największych rodzinnych tajemnic próbuje wyrwać się spod kurateli nadopiekuńczych rodziców. A kiedy wróg jest sprytny, zdeterminowany i nie gra w otwarte karty, trudno jest dostrzec zagrożenie i odkryć kto pociąga za sznurki, a kto jest celem.


Młode pokolenie Borowskich poza wzajemną zażyłością nie różni się niczym od młodych ludzi w podobnym wieku. Ulegają porywom serca, przeżywają pierwsze miłości, imprezują, marzą i snują plany na przyszłość. Córka Łukasza poznaje Grześka – studenta prawa, który wywołuje nieznane jej dotąd uczucia, zaś jego pasierb Kacper i Igła to oddzielna historia... Natomiast Kamil, druga latorośl Krzysztofa stawia na wirtualne związki. Można powiedzieć, że miłość kwitnie, co niestety spędza sen z powiek ojcom ukochanych córek, szczególnie Łukaszowi, który w towarzystwie wybranka Olgi zmienia się w Lukasa.

I pewnie wszyscy mieliby szansę na „długo i szczęśliwie”, gdyby mafia nie postanowiła wyrównać starych rachunków. Jednak teraz już nie działają bezpośrednio, a dwadzieścia lat przygotowań niewątpliwie pozwala stworzyć misterny i dopracowany plan zemsty. Tym razem Lukas nie rozdaje kart, a jego rodzina staje się pionkiem w bardzo niebezpiecznej grze. Ale czy rzeczywiście można wierzyć, że bracia Borowscy poddadzą się bez walki i oddadzą to, co dla nich najcenniejsze?

Pierwszy plan w powieści należy do latorośli Borowskich. To im czytelnik towarzyszy w ważnych momentach życia i jest świadkiem ich wewnętrznych przeżyć, rozterek i radości. Łukasz z Krzysztofem w tej historii grają role drugoplanowe - mężów i ojców. I choć nie ma już tego ognia, którym tak mnie ujęli w poprzednich tomach, to muszę przyznać, że ich rodzicielskie zmagania przysparzają sporo przyjemności i wrażeń.

„Zakręty losu. Nowe pokolenie” to niewątpliwie ciekawa kontynuacja cyklu i możliwość ponownego spotkanie z ukochanymi bohaterami. Ale musicie mieć świadomość, że to już nie to samo, bo przecież Lukas jest jedyny w swoim rodzaju i nie do podrobienia. A ja zdecydowanie wolę go w roli niebezpiecznego faceta o wielkim sercu niż ojca. I mimo że pisarka kreuje nieprzewidywalne postacie z charakterem i bagażem doświadczeń, to żadna nie jest w stanie dorównać Łukaszowi. Myślę również, że to był jeden z powodów sprawiających, że autorka nie planowała kolejnych tomów, bo każdy bohater w rywalizacji z Łukaszem wypada blado. A trudno grać pierwsze skrzypce, kiedy cała uwaga odbiorcy skupiona jest gdzieś w oddali.

W moim odczuciu „Zakręty losu. Nowe pokolenie” to zaskakująca, intrygująca i osadzona na solidnych fundamentach opowieść o zemście i różnych odcieniach miłości. Trzymająca w napięciu i wywołująca różnorodne emocje. Widać, że autorka dobrze czuje się w towarzystwie braci Borowskich, ponieważ ta powieść mimo, że pisana po latach ma w sobie ten sam rodzaj magii, którym nasycone są poprzednie tomy. Myślę, że dla fanów serii to i tak będzie za mało i będą pragnęli więcej, a ja mam nadzieję, że kiedyś Agnieszka Lingas - Łoniewska poczuje potrzebę opowiedzenia historii Małgorzaty, dziewczyny, która na zawsze pozostała w sercu i głowie Lukasa. Polecam.

Niektóre historie i bohaterowie literaccy tak bardzo zapadają czytelnikom w serce i pamięć, że najchętniej nie rozstawaliby się z nimi. I choć zdarzają się twórcy umiejący z dobrego pomysłu wycisnąć wszystkie soki, to wielu nie potrafi bądź nie chce pisać „na życzenie”, tylko dlatego, że dany cykl jest na fali i można świetnie zarobić. Agnieszka Lingas – Łoniewska nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy wiedzieliście, że Agnieszka Lingas – Łoniewska nie planowała napisania trzeciej części „Zakrętów losu” i gdyby nie jeden sen historia Lukasa nie ujrzałaby światła dziennego? Ale widać los miał inne plany niż pisarka i pewnej nocy sprawił, że ujrzała Łukasza opowiadającego Krzyśkowi historię swojego życia. A kiedy bracia Borowscy składają tak kurtuazyjną wizytę trudno jest przejść do porządku dziennego i udawać, że nic się nie stało. Cieszę się, że Lukas upomniał się o swoje i przekonał autorkę by pozwoliła mu dokonać tej swoistej spowiedzi.

„Zakręty losu. Historia Lukasa” to wyznania i zwierzenia gangstera, handlarza narkotyków, mordercy, a także syna, brata i męża. Człowieka, który umarł i narodził się jednej nocy. Ale co zniszczyło Łukasza Borowskiego – pierworodnego mecenasa, przyszłość rodziny oraz kancelarii i sprawiło, że pojawił się Lukas- - niebezpieczny mafioso?


Z poprzednich tomów cyklu wiemy kim jest Lukas, jakie grzechy ma na sumieniu i do czego jest zdolny. I mimo że w pierwszej części cyklu zaprezentował się z gorszej strony, a podczas drugiego tomu udowodnił, że ma serce, to trudno oprzeć się wrażeniu, że widzieliśmy tylko jedną stronę medalu. Bo przecież człowiek zdolny do takich poświęceń i uczuć nie może być skrajnie zły i zepsuty do szpiku kości. Tym bardziej, że autorka nie szczędzi czytelnikowi przesłanek świadczących, iż w przypadku Lukasa słowa i czynny nie zawsze są spójne, a wręcz przeciwnie, mogą świadczyć o grze pozorów. I mimo, że bohater usilnie przekonuje, iż jego działania związane są tylko z ochroną bliskich, to czasem jednym spontanicznym gestem burzy prezentowany wizerunek.

Jaki naprawdę jest Lukas? Dlaczego wstąpił na złą drogę? Czemu tak szybko zrobił w mafii karierę i w krótkim czasie wspiął się na sam szczyt? Jaką rolę odegrała w jego życiu Małgorzata i dlaczego doprowadził ją na skraj przepaści? Na te i wiele innych pytań Łukasz Borowski udziela szczerych odpowiedzi. Odsłania kulisy mafijnej działalności oraz mechanizmy rządzące w tej organizacji. Otwarcie mówi o kobietach i związkach z nimi. Opowiada o relacji z Małgosią od dnia, w którym o mało nie znokautował jej w jednym z nocnych klubów, aż po ostatnie spotkanie w szpitalu.

Powieść niewątpliwie stanowi dopełnienie poprzednich części serii. Autorka nie tylko pokazuje wydarzenia z perspektywy Łukasza, ale również wzbogaca historię o nowe epizody i rozwija ważne wątki, które ze względu na rodzaj narracji wcześniej nie mogły być w pełni przedstawione. Dwaj bracia, dwa kieliszki, jedna noc, jedna butelka Ballantine`sa i morze wspomnień w szczerej rozmowie, która zmienia wszystko i nic.

„Zakręty losu. Historia Lukasa” to wstrząsająca i nasycona skrajnymi emocjami opowieść człowieka, który przeżył wiele, widział prawie wszystko i potrafi równie mocno kochać, co nienawidzić. To spotkanie z nieprzeciętnym mężczyzną dźwigającym pokaźny bagaż doświadczeń, który odsłania nie tylko dzieje swojego życia, uczucia, ale również duszę. To spowiedź gangstera, ale również chłopaka, który mimo wielu atutów i predyspozycji, posiadał też „coś”, co sprawiło, że jego związek z mafią musiał rozpaść się.

Jeżeli lubicie niebanalne podróże literackie w towarzystwie charyzmatycznych i barwnych postaci, okraszone różnymi odcieniami miłości oraz skrajnymi odczuciami, to powinniście zapoznać się z braćmi Borowskimi. Gorąco polecam.

Czy wiedzieliście, że Agnieszka Lingas – Łoniewska nie planowała napisania trzeciej części „Zakrętów losu” i gdyby nie jeden sen historia Lukasa nie ujrzałaby światła dziennego? Ale widać los miał inne plany niż pisarka i pewnej nocy sprawił, że ujrzała Łukasza opowiadającego Krzyśkowi historię swojego życia. A kiedy bracia Borowscy składają tak kurtuazyjną wizytę trudno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każdy, kto poznał braci Borowskich wie, że nie są mężczyznami, z którymi łatwo się rozstać, ale niestety każda przygoda, nawet ta najbardziej intrygująca i fascynująca kiedyś dobiega końca. Lektura „Zakrętów losu” zakończyła się dla mnie kacem książkowym. Na szczęście nie musiałam z nim walczyć, ponieważ znając własną sympatię do pióra Agnieszki Lingas – Łoniewskiej przezornie zaopatrzyłam się w całą trylogię.

„Zakręty losu. Braterstwo krwi” to ponowne spotkanie z rodziną Borowskich mające miejsce dwa lata po wydarzeniach, które dla Katarzyny i Krzysztofa zakończyły się bolesną stratą, a dla Łukasza oznaczały wkroczenie na nową drogę życia. I choć w ostatnim czasie udaje się im żyć w miarę normalnie, mają świadomość, że mafia nie wybacza i nie zapomina, dlatego Krzysiek nie jest zdziwiony kiedy pewnego dnia otrzymuje propozycję nie do odrzucenia. A to sprawia, że Lukas musi powrócić i dokonać rozrachunku z przeszłością. Ale czy gdyby wiedział jak wysoką cenę przyjdzie mu za to zapłacić, postąpiłby tak samo?


Ostatnie miesiące były dla starszego z braci Borowskich czasem zmagania się z własnym sumieniem i przeszłością. Łukasz ma świadomość, że wyrządził wiele krzywd i zniszczył życie najbliższym. Jest przekonany że nie zasługuje na odkupienie, ale niespodziewanie los daje szansę na spłacenie zaciągniętych długów, a dodatkowo stawia na jego drodze ją – kobietę po przejściach i rozpaczliwie potrzebującą pomocy. Ale czy człowiek, który żył szybko i mocno, a ludzi traktował przedmiotowo znajdzie w sobie tyle człowieczeństwa by postąpić właściwie?

Los znów krzyżuje ścieżki braci Borowskich, ale tym razem stoją po tej samej stronie barykady. Jednak mafia to trudny przeciwnik i trzeba wykazać się nie lada sprytem i przebiegłością by mieć szansę w tej rozgrywce. I choć pozornie wszystko idzie zgodnie z planem, los ponownie postanawia dołożyć swoje trzy grosze, wprowadzając do tego i tak już skomplikowanego równania nowe elementy, które diametralnie zmieniają układ sił i zmuszają bohaterów do podejmowania trudnych decyzji i położenia na szali tego, co najcenniejsze.

Agnieszka Lingas - Łoniewska podobnie jak w poprzedniej części cyklu zadbała o wszystkie ogniwa składające się na fabułę książki. Mamy wiarygodnych i nieprzeciętnych bohaterów, którym nie brakuje osobowości i charakteru. Jest intryga popychająca postacie do określonych działań. Są skomplikowane relacje międzyludzkie. Ale przede wszystkim mamy emocje, często skrajne i sprawiające, że czytelnik cały czas jest na mentalnym haju. A kiedy wreszcie udaje mu się złapać oddech, autorka ładuje go na rollercoaster i wiedzie na skraj wytrzymałości. Gdyby Agnieszka Lingas – Łoniewska wiedziała, co ja sobie o niej myślałam podczas lektury ostatnich stron, byłaby szczęśliwa, bo przecież zrobiła to celowo, z rozmysłem i premedytacją!

W powieści „Zakręty losu. Braterstwo krwi” możemy wreszcie bliżej poznać Łukasza, przy którym postać Krzysia, choć nietuzinkowa blednie. Lukas jest osobą pełną sprzeczności, zdolną do rzeczy najgorszych, ale również wielkich. Z drżącym sercem obserwowałam jego metamorfozę, wewnętrzne zmagania i walkę, które przegrywa z kretesem. Cóż, okazuje się, że jest w naturze coś takiego, wobec czego bezbronni są nawet najwięksi twardziele.

„Zakręty losu. Braterstwo krwi” to fascynująca i poruszająca opowieść o miłości, braterstwie i odkupieniu win, która porywa i trzyma czytelnika w swoich szponach aż do ostatniej strony. W moim odczuciu lepsza od swojej poprzedniczki, a powód jest jeden – Lucas. Jeżeli lubicie niebanalne podróże literackie okraszone magią miłości, przyprawione erotyką oraz skrajnymi odczuciami wywołującymi zarówno tachykardię, łzy jak i radość oraz wzruszenie, to powinniście zapoznać się z braćmi Borowskimi. Gorąco polecam.

Każdy, kto poznał braci Borowskich wie, że nie są mężczyznami, z którymi łatwo się rozstać, ale niestety każda przygoda, nawet ta najbardziej intrygująca i fascynująca kiedyś dobiega końca. Lektura „Zakrętów losu” zakończyła się dla mnie kacem książkowym. Na szczęście nie musiałam z nim walczyć, ponieważ znając własną sympatię do pióra Agnieszki Lingas – Łoniewskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Według rzymskiego polityka żyjącego między IV a III wiekiem p.n.e. Appiusza Klaudiusza „Każdy jest kowalem własnego losu” i niewątpliwie jest w tym stwierdzeniu wiele prawdy, ponieważ podejmując decyzje, dokonując wyborów wpływamy na bieg naszego życia. Ale wiemy również, że niekiedy motorem sprawczym staje się zbieg okoliczności, przypadek sprawiający, że pojawiamy się w odpowiednim miejscu i czasie by uczestniczyć w wydarzeniu, które w mniejszym lub większym stopniu wpływa na nasze życie. Czasem wystarczy spóźnić się na autobus by spotkać osobę która odegra ważną rolę w naszej egzystencji. I choć lubimy mieć poczucie, że nasza dola jest w naszych rękach, to czy zastanawialiście się kiedyś jak wielki wpływ na wasze życie miał przysłowiowy ślepy los czy opaczność?

„Zakręty losu” to cykl powieściowy Agnieszki Lingas – Łoniewskiej opowiadający o losach braci Borowskich, którzy przekonali się, że los nie zawsze usłużnie spełnia marzenia, lecz podąża swoją drogą, często wpadając w ostry zakręt i lecąc długą drogą w dół. W wywiadach autorka podkreśla, że ta publikacja jest dla niej niezwykle ważna, ponieważ kosztowała ją najwięcej sił, emocji i wrażeń. Przyznaje również, że przedstawiona historia nie do końca jest wymyślona, gdyż wiele zdarzeń naprawdę miało miejsce, a wiele postaci jest autentycznych.


Bohaterami pierwszej części cyklu jest para maturzystów - Katarzyna i Krzysztof. Ona rozpoczyna życie w nowym otoczeniu, gdy nagle pojawia się On odmieniając jej życie na zawsze. Miłość przychodzi nieproszona., a uczucia do Kaśki sprawiają, że Krzysiek decyduje się na zakończenie związku z Małgorzatą - relacji w większym stopniu opartej na rozsądnym układzie, niż porywach serca. Niestety, chłopak nie przewidział, że raniąc jedną dziewczynę może wywołać lawinę zdarzeń prowadzącą do cierpienia wielu osób. Ale czy warto walczyć o „długo i szczęśliwie', kiedy być może za „my” przyjdzie zapłacić najwyższą cenę?

Historia zaczyna się sztampowo – autorka krzyżuje losy dwojga ludzi by dać im szansę na coś wspaniałego i niepowtarzalnego, a następnie w bardzo plastyczny sposób pokazuje wpływ kiełkującego uczucia na bohaterów. I pewnie byłoby pięknie i słodko gdyby rozgoryczona Małgorzata nie odnowiła znajomości z Łukaszem – członkiem narkotykowego gangu wyznającego tylko jedną zasadę. A kiedy taka postać pojawia się na planie wszystko może się zdarzyć i nikt nie może czuć się bezpiecznie.

Autorka wikła wykreowane postacie w sieć skomplikowanych zależności oraz relacji międzyludzkich i zmusza do dokonywania wyborów, praktycznie nie pozostawiając żadnych możliwości. Stwarza sytuacje, w których żadne z dostępnych rozwiązań nie jest dobre, a każda decyzja niesie za sobą przykre konsekwencje. A przy tym w interesujący sposób pokazuje efekt domina, kiedy jeden epizod uruchamia machinę zdarzeń, której nie da się ani zawrócić, ani zatrzymać.

„Zakręty losu” to dramat sensacyjny oparty na niesztampowej intrydze oraz mafijnych rozgrywkach. Nasycony emocjami i pokazujący różne odcienie miłości. Osadzony na wiarygodnym szkielecie i okraszony bohaterami z charakterem tworzącym nietuzinkowe zestawienie osobowości. A dzięki temu nie wszystkich możemy przejrzeć na wylot i tym samym obdarzyć zaufaniem. Tu nie ma postaci jednowymiarowych, ponieważ nawet te negatywne wzbudzają ciepłe uczucia, a taka kreacja niewątpliwie jest dla pisarza wyzwaniem. Łatwo jest wzbudzić ciepłe uczucia wobec bohatera kierującej się sercem i pozytywnymi wartościami, niż takiego, który ma na sumieniu niemałe grzechy. A ja zakochałam się w Łukaszu, mimo, że to Krzyśkowi kibicowałam.

Agnieszka Lingas-Łoniewska jak na dealerkę emocji przystało i w tej powieści dostarcza czytelnikowi mnóstwo powodów do mocnych wrażeń. A najlepsze jest, że nie potrzebuje wielu słów by wprowadzić go w ten stan, czasem wystarczy jedno zdanie. Książka niewątpliwie pozwala osiągnąć zadowolenie na wielu płaszczyznach, ponieważ autorka podejmuje nie tylko temat miłości, takiej prawdziwej, z jednej strony dającej niesamowite szczęście, ale z drugiej potrafiącej człowieka zmiażdżyć i odebrać mu chęć do życia. Porusza również temat źle pojmowanej lojalności i odpowiedzialności, a także narkotyków i mafii, która nie tylko postępuje bezkompromisowo, ale również ma bardzo dobrą pamięć.

Myślę, że nie będziecie zdziwieni kiedy podsumuję „Zakręty losu” jako lekturę wywołującą niedosyt i pragnienie wybiórczej amnezji, żeby przeżyć to jeszcze raz. Jeżeli lubicie niebanalne podróże literackie okraszone magią miłości, przyprawione erotyką oraz skrajnymi odczuciami wywołującymi zarówno tachykardię, łzy jak i radość oraz wzruszenie, to powinniście zapoznać się z braćmi Borowskimi. Gorąco polecam.

Według rzymskiego polityka żyjącego między IV a III wiekiem p.n.e. Appiusza Klaudiusza „Każdy jest kowalem własnego losu” i niewątpliwie jest w tym stwierdzeniu wiele prawdy, ponieważ podejmując decyzje, dokonując wyborów wpływamy na bieg naszego życia. Ale wiemy również, że niekiedy motorem sprawczym staje się zbieg okoliczności, przypadek sprawiający, że pojawiamy się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Temat uczuć pojawia się w literaturze już od starożytności i na przestrzeni dziejów zawsze cieszył się dużym zainteresowaniem pisarzy. I trudno się temu dziwić, skoro miłość to jeden z najpiękniejszych darów, jaki możemy ofiarować drugiemu człowiekowi. O miłości niewątpliwie zostało powiedziane już wiele, dlatego w dzisiejszych czasach dotykanie sfery uczuć wcale nie jest zadaniem łatwym i wymaga od autorów nie tylko pomysłowości i kreatywności, ale również odwagi. I choć wielu podejmuje zagadnienie, tylko nielicznym udaje się stworzyć historię niesztampową, odbiegającą od schematów i oszałamiającą czytelnika.

„Boskie lato” Denise Hunter to opowieść o 26-letniej Madison McKinley – dziewczynie, której życie po śmierci brata bliźniaka odmieniło się na zawsze. A upływ czasu, wsparcie ze strony najbliższych, a nawet satysfakcja z pracy weterynarza nie przynoszą jej ukojenia. Jedynym antidotum na koszmarne sny wydaje się spełnienie niedoszłego marzenia Michaela związanego z wygraniem dorocznych regat na rzece Ohio. Niestety, dla panny McKinley to wyzwanie jest podwójne, bo nie dość, że musi poznać tajniki żeglarstwa, to jeszcze zmierzyć się z lękiem przed wodą. Z pomocą przychodzi jej Beckett O’Reilly - ostatnia osoba, którą zdecydowałaby się prosić o przysługę. Ale czy Madison wystarczy sił by wytrwać w swoim postanowieniu do końca? A może los ma wobec tych dwojga zupełnie inne plany?


Na pierwszy rzut oka Madison i Becketta dzieli wszystko. Ona jest dobrze sytuowaną prymuską z dobrego domu. On - syn alkoholika mający na koncie wiele mało chwalebnych czynów. Niepokorny chłopak z przeszłością, ale dla panny McKinley jego największym przewinieniem jest zranienie jej siostry Jade. A jednak z biegiem czasu okazuje się, że mogą dać sobie więcej niż przypuszczali. Miłość przychodzi nieproszona, ale czy uczucie, nawet najbardziej płomienne wystarczy, by pokonać wzajemne uprzedzenia oraz zdobyć się na szczerość i otwartość?

Nie będę ukrywać, że fabuła powieści została oparta na sztampowym pomyśle, a historia zmierza do nieuchronnego zakończenia, bo przecież romanse rządzą się swoimi prawami. Jestem jednak pod wrażeniem pomysłu autorki na samą historię, ale wydaje mi się, że Denise Hunter podeszła do tematu bardzo asekuracyjnie i z koncepcji z potencjałem wyszła opowieść interesująca, ale niestety tylko poprawna. Zabrakło mi emocji, dlatego nie zawsze potrafiłam uwierzyć bohaterom. Nie urzekła mnie również ich kreacja, ponieważ sprawiali wrażenie zbyt idealnych, ale to pewnie kwestia moich literackich upodobań, gdyż lubię kiedy postacie nie są czarno – białe, lecz „nasycone” wieloma odcieniami szarości, bo dzięki temu są bardziej ludzkie i nieprzewidywalne.

„Boskie lato” to powieść o miłości, stracie najbliższej osoby, tajemnicach z przeszłości, skomplikowanych relacjach międzyludzkich, niedowiedzeniach i nieporozumieniach, a także sile wiary i religii, która dla wielu jest nie tylko ostoją i oparciem. Dotykająca delikatnej materii w bardzo subtelny sposób i pokazująca, że droga do szczęścia wcale nie musi być kręta i wyboista.

W moim odczuciu „Boskie lato” to powieść lekka, przyjemna i można przy niej miło spędzić czas. Pozwalająca na przeżycie ciekawej literackiej przygody, ale na tle gatunku wypada raczej przeciętnie. Szkoda, że autorka nie pozwoliła sobie na szaleństwo i zamiast na emocje postawiła na odwołania do religii i wiary, choć to niewątpliwie sprawia, że książka jest w jakimś stopniu wyjątkowa. Jeżeli macie ochotę na sympatyczny romans z bardzo problematycznym uczuciem w tle i nie przeszkadzają wam pewne niedociągnięcia, powinniście zapoznać się z Madison i Beckettem.

Temat uczuć pojawia się w literaturze już od starożytności i na przestrzeni dziejów zawsze cieszył się dużym zainteresowaniem pisarzy. I trudno się temu dziwić, skoro miłość to jeden z najpiękniejszych darów, jaki możemy ofiarować drugiemu człowiekowi. O miłości niewątpliwie zostało powiedziane już wiele, dlatego w dzisiejszych czasach dotykanie sfery uczuć wcale nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieści historyczne są pewnego rodzaju podróżą do przeszłości pozwalającą doświadczyć minionych czasów. Połączenie historii i fikcji literackiej pozwala czytelnikowi być niemalże naocznym świadkiem dawnych wydarzeń, a dzięki temu zaczyna wiedzieć i rozumieć znacznie więcej niż podczas studiowania faktów historycznych, dokumentów czy analizowania przyczynowo – skutkowych zależności. Osobiście bardzo lubię zaglądać do przeszłości, szczególnie do XVIII – wiecznej Anglii, ale wycieczka do Nowego Jorku z początku XX wieku wydawała mi się równe kusząca.

„Irlandzkie Łąki” autorstwa Susan Anne Mason to opowieść o córkach irlandzkiego imigranta Jamesa O’Learego, który wraz z rodziną osiadł w Nowym Jorku. Brianna i Colleen są świadome oczekiwań ojca wobec nich, ale to nie zmienia faktu, że aktualnie nie mają w planach małżeństwa, szczególnie z kandydatem, którego największym atutem są pieniądze. Ale czy młodym kobietom wystarczy siły i determinacji by nie stać się pionkami w strategicznej grze ojca? A może to właśnie pan O’Leary nie ma szans w starciu z pociechami nie bojącymi się marzyć i mającymi własne plany na życie?


I może los Brianny i Colleen byłby przesądzony gdyby na farmie Jamesa nie pojawiło się dwóch młodych mężczyzn. - dawny stajenny Gilbert oraz kleryk Ryan Montgomery, którzy wprowadzają do równania głowy rodziny O'Learych nowe zmienne, niewątpliwie mogące wpłynąć na jego wynik. Ale czy lojalność i powołanie mają szanse wygrać z miłością i argumentami serca?

Autorka zabiera czytelnika do Long Island w Nowym Jorku z 1911 roku i pozwala mu poczuć atmosferę tamtych czasów. Maluje bardzo plastyczne obrazy i w interesujący sposób łączy fikcję literacką z prawdziwymi wydarzeniami, ukazując ich bezpośredni lub pośredni wpływ na życie bohaterów. Postawa Jamesa O’Learego może budzić negatywne odczucia, ale z drugiej strony jeżeli popatrzymy na jego działania przez pryzmat historii i uświadomimy sobie, że na początku XX wieku Stany Zjednoczone wcale nie były przychylne irlandzkim imigrantom, a wręcz przeciwnie - gardziły nimi, to dostrzeżemy w jego zachowaniu sporo racji. Okazuje się, że droga od ubóstwa i dyskryminacji do stabilizacji finansowej i szacunku sąsiadów nie tylko hartuje, ale również sprawia, że człowiek zrobi wiele by nie zjechać w dół po drabinie hierarchii społecznej.

Jestem pod wrażeniem pomysłu autorki na fabułę powieści i jego realizację. Okazuje się, że w nieskomplikowanej opowieści można dotknąć bardzo delikatnej materii i przemycić wiele ważnych informacji, które niewątpliwie prowokują czytelnika do refleksji i przemyśleń. Nie mam również zastrzeżeń do kreacji bohaterów, którzy nie tylko wykazują się charakterem, czasem nawet wyprzedzając swoją epokę, ale przede wszystkim oprócz zalet mają również wady, popełniają błędy i zdarza się im źle ocenić sytuację. Postacie niewątpliwie tworzą plejadę osobowości, a ich wzajemne rekcje wcale nie są takie proste jakby mogło wydawać się na pierwszy rzut oka.

„Irlandzkie Łąki” to fascynująca opowieść o wielu odcieniach miłości, dojrzewaniu, wewnętrznych konfliktach, dokonywaniu trudnych wyborów, przebaczeniu i życiu, które nie zawsze układa się po myśli człowieka. Dwie nieprzeciętne kobiety, dwóch zakochanych mężczyzn i wyboista droga do szczęścia. Romans historyczny z subtelnie wplecionym wątkiem wiary niewątpliwie dodającym powieści wiarygodności, ponieważ w przedstawionych czasach stosunek ludzi do religii i wiary był zupełnie inny niż obecnie.

Jeżeli lubicie wycieczki do przeszłości w ciekawym oraz nietuzinkowym towarzystwie i nie straszne wam dawne obyczaje czy realia, to powinniście odwiedzić „Irlandzkie Łąki”. Myślę, że ta publikacja sprawi dużo przyjemności nie tylko wielbicielom gatunku, ale również każdemu, kto oczekuje od literatury więcej niż przyjemna rozrywka i miłe spędzanie czasu. Polecam.

Powieści historyczne są pewnego rodzaju podróżą do przeszłości pozwalającą doświadczyć minionych czasów. Połączenie historii i fikcji literackiej pozwala czytelnikowi być niemalże naocznym świadkiem dawnych wydarzeń, a dzięki temu zaczyna wiedzieć i rozumieć znacznie więcej niż podczas studiowania faktów historycznych, dokumentów czy analizowania przyczynowo – skutkowych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Aneta Jadowska podbiła serca czytelników heksalogią urban fantasy o Dorze Wilk - toruńskiej wiedźmie – policjantce. A jej wizje alternatywnych miast rządzących się swoimi prawami i pełnych złowrogich stworzeń okazały się strzałem w dziesiątkę. W najnowszej powieści autorka zaprasza czytelnika do Warsa, do którego bramę odnalazła odwiedzając przyjaciół na warszawskim Gocławiu.

„Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” to historia Nikity – najemniczki pracującej dla Zakonu Cieni, w której żyłach płynie nie tylko krew, ale również bardzo potężna magia, będąca zarówno darem jak i przekleństwem. Wychowywana przez bezwzględną i pozbawioną skrupułów matkę kierującą się priorytetami nie zawsze idącymi w parze z rodzicielską miłością wyrosła na nieufną twardzielkę w pełni zasługującą na przypisane etykietki - Modliszka czy Cień bez cienia. Poznajemy ją podczas wizyty w siedzibie Zakonu spowodowanej przydzieleniem jej przez przełożoną partnera, co ze względu na przebieg służby Nikity i jej relacje ze współpracownikami jest posunięciem dość ryzykownym. Ale czy intencje szefowej są faktycznie zgodnie z przedstawioną argumentacją? I co skłoniło Robina do współpracy na miarę żołnierza kamikadze?


Niestety, nowy partner i polityka kadrowa Zakonu to nie jedyne problemy dziewczyny, ponieważ w Dzielnicy Cudów dochodzi do porwania bliskiej Nikicie piosenkarki pracującej w renomowanym klubie. A tropy prowadzą ją tam, gdzie nigdy nie chciałaby znaleźć się. Ale czy odkryta prawda przyniesie bohaterce pożądane odpowiedzi i czy rzeczywiście ma realne szanse na odniesienie sukcesu?

Aneta Jadowska zabiera czytelnika do alternatywnej Warszawy – szalonego i brutalnego Warsa, uzbrojonej w pazury i kły Sawy oraz Dzielnicy Cudów stanowiącej część miasta, która w wyniku magicznych perturbacji utknęła w latach 30 - tych ubiegłego wieku. Rzeczywistości osadzonej na solidnych fundamentach, zamieszkałej przez nadnaturalne istoty i rządzącej się swoimi prawami i magią. Tworzącej spójną, wiarogodną i barwną całość oraz tło przedstawionych wydarzeń. Autorka w subtelny sposób wprowadza czytelnika w panujące tam realia i na każdym etapie dostarcza mu zastrzyk niezbędnej wiedzy, a dzięki temu łatwiej mu poruszać się po wykreowanym świecie i zrozumieć poczynania bohaterów.

Fabuła powieści została oparta na ciekawym pomyśle, a pisarce nie zabrakło inwencji w jego realizacji. Aneta Jadowska tworzy bardzo plastyczne i pobudzające wyobraźnię obrazy, dba o szczegóły, ale przy tym zachowuje właściwe proporcje. I choć początkowo czytelnik jest świadkiem pozornie niezwiązanych ze sobą epizodów, z biegiem czasu przekonuje się, że w tej książce nie ma zbędnych czy nieistotnych detali. A przyczyny, skutki i motywacje tworzą skomplikowane równanie, którego wynik może mieć więcej niż jedno rozwiązanie. Jestem pod wrażeniem intrygi pozwalającej autorce nie tylko na zwroty akcji i nieprzewidziane zdarzenia, ale również na trzymanie czytelnika w napięciu i niepewności.

Jednak największym atutem powieści są bohaterowie tworzący plejadę osobowości. I nie mam tu na myśli tylko głównej bohaterki, której nie brakuje charakteru oraz bagażu doświadczeń, ale również postacie drugoplanowe. To przede wszystkim Robin – partner Nikity, tajemniczy, pozbawiony przeszłości mężczyzna, którego zachowanie wywołuje wątpliwości i skrajne odczucia. To także rodzicielka głównej bohaterki – oziębła, apodyktyczna, wyrachowana i pozbawiona skrupułów baba potrafiąca dla osiągnięcia zamierzonego celu poświęcić bardzo dużo. Autorka naznacza postacie różnymi motywacjami, często sprzecznymi, a to sprawia, że ich wzajemne relacje nie zawsze są łatwe i oparte na szczytnych intencjach.

W moim odczuciu „Dziewczyna z Dzielnicy Cudów"" to świetny początek serii. Aneta Jadowska doskonale waży proporcje między intrygami, zwrotami akcji, nieprzewidzianymi wypadkami a osobistymi zmaganiami postaci i magią pozwalając osiągnąć czytelnikowi zadowolenie na wielu płaszczyznach. Naraża odbiorcę na różnorodne wrażenia i emocje, a przy tym nie zapomina o dobrym humorze, sarkazmie. Jeżeli lubcie nietuzinkowe podróże literackie i nie straszna wam wycieczka do mrocznej i magicznej części Warszawy w towarzystwie dziewczyny, która najpierw wyjmuje broń, a potem zadaje pytania, to ta lektura jest dla was. Polecam.

Aneta Jadowska podbiła serca czytelników heksalogią urban fantasy o Dorze Wilk - toruńskiej wiedźmie – policjantce. A jej wizje alternatywnych miast rządzących się swoimi prawami i pełnych złowrogich stworzeń okazały się strzałem w dziesiątkę. W najnowszej powieści autorka zaprasza czytelnika do Warsa, do którego bramę odnalazła odwiedzając przyjaciół na warszawskim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kasie West uwiodła polskich czytelników powieścią „Chłopak na zastępstwo” zbierającą bardzo wysokie oceny i pochlebne recenzje. Nikogo więc nie powinno dziwić, że najnowsza publikacja autorki, mająca w naszym kraju premierę w październiku okazała się najbardziej oczekiwaną przez blogerów książką tej jesieni. Ale czy rzeczywiście „Chłopak z sąsiedztwa” zasługuje na to zaszczytne miano?

„Chłopak z sąsiedztwa” to historia szesnastoletniej Charlie Reynolds. Dziewczyny wychowywanej przez samotnego ojca i dorastającej z trzema starszymi braćmi oraz honorowym czwartym, którego nie łączą z rodzeństwem Reynoldsów więzy krwi, ale niebagatelne pokrewieństwo dusz. I pewnie życie nastolatki biegłoby wytyczonym torem, gdyby nie jeden mandat za przekroczenie prędkości, wywołujący reakcje łańcuchową, w wyniku której bohaterka zostaje zmuszona do podjęcia pracy w eleganckim butiku z ubraniami i zmiany swojego wizerunku. Ale czy rzeczywiście panowie Reynolds i sama Charlie są gotowi na tę nieoczekiwaną metamorfozę?


Charlie to typowa „chłopczyca”, nie kręcą jej sukienki, makijaże, wypady do kawiarni i miłostki. Chłopcy są fajni, ale do koszykówki czy wspólnych wygłupów. Poza tym bracia mają bardzo wysokie wymagania wobec kandydatów do serca siostry, a w związku z tym nie ma odważnego i chętnego podjąć wyzwanie. Niestety, nowa praca wymaga od nastolatki zamiany obszarpanych dżinsów i T-shirtów na strój bardziej kobiecy, a z biegiem czasu do „zaprzyjaźnienia” się z kosmetykami do makijażu. Te zmiany nie przychodzą dziewczynie łatwo, potęgują stres, który zaczyna wzmagać złe sny dręczące ją od wielu lat. A to wszystko sprawia, że Charlie zaczyna szukać pocieszenia, które nieoczekiwanie znajduje za płotem w towarzystwie Bradena. Ale czy rzeczywiście rozmowy nocą przyniosą jej oczekiwane ukojenie?

„Chłopak z sąsiedztwa” to oczywiście opowieść o miłości, która przychodzi nieproszona i odmienia egzystencję bohaterów. Wywraca życie dwojga bliskich sobie ludzi do góry nogami by dać im szansę na szczęście. Skierowana do nastoletnich czytelników i utrzymana w stylu „przemawiającym” do młodego pokolenia. Niewątpliwie schematyczna i sztampowa, ale mająca w sobie to trudne do określenia „coś”, które sprawia, że porywa czytelnika. Autorka w bardzo ciekawy i plastyczny sposób pokazuje przemianę zachodzącą w bohaterce oraz jej zmagania z nowymi uczuciami, co jest nie lada wyzwaniem dla dziewczyny żyjącej w męskim świece. Jednak zmiany w życiu i sferze uczuć to nie jedyne problemy panny Reynolds, której również przyjdzie zmierzyć się z największą rodzinną tajemnicą.

Jestem pod wrażeniem pomysłu na fabułę oraz sposobu jego realizacji, gdyż pod podszewką przedstawionych wydarzeń autorka dotyka bardzo delikatnej materii, ale czyni to tak lekko i sugestywnie, że odbiorca nie ma najmniejszego problemu z odebraniem płynącego z kart książki przesłania. Cieszę się również, że Kasie West postawiła na emocje i dobry humor, które nie tylko podniosły poziom wrażeń, ale również pozwoliły czytelnikowi na różnorodne odczucia i reakcje.

Według mnie „Chłopak z sąsiedztwa” zasługuje na tytuł najbardziej oczekiwanej książki tej jesieni i to nie tylko przez blogerów. Ta powieść mimo lekkości i wykorzystania utartych schematów jest ciekawą i intrygującą literacką przygodą, która nie tylko porywa i porusza, ale również dostarcza pokaźny ładunek bardzo pozytywnej energii. Moim zdaniem „Chłopak z sąsiedztwa” okazał się lepszy od „Chłopaka na zastępstwo”. Jeśli poprzednia publikacja autorki przypadła wam do gustu, tą będziecie zachwyceni. W sumie trochę wam zazdroszczę, że tę przyjemność macie jeszcze przed sobą. Polecam.

Kasie West uwiodła polskich czytelników powieścią „Chłopak na zastępstwo” zbierającą bardzo wysokie oceny i pochlebne recenzje. Nikogo więc nie powinno dziwić, że najnowsza publikacja autorki, mająca w naszym kraju premierę w październiku okazała się najbardziej oczekiwaną przez blogerów książką tej jesieni. Ale czy rzeczywiście „Chłopak z sąsiedztwa” zasługuje na to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jolanta Kosowska należy do grona moich ukochanych pisarzy. Już podczas pierwszego spotkania „uwiodła” mnie emocjami, łatwością poruszania mojej wrażliwości i skrajnymi uczuciami, a z każdą kolejną lekturą moja sympatia i uznanie dla autorki rosło. Dziś każdą historię spod pióra Jolanty Kosowskiej „biorę w ciemno”, ponieważ nazwisko autorki jest dla mnie gwarancją niezapomnianej i niesztampowej literackiej przygody.

„W labiryncie obłędu” to historia wziętego psychoterapeuty Wojciecha Krzewińskiego stosującego niekonwencjonalne metody terapii, przysparzające mu zarówno zachwyconych pacjentów jak i zagorzałych wrogów. Kiedy pewnego dnia nieznajomy mężczyzna przekazuje mu wiadomość od byłej dziewczyny lekarz nie wie, że to dopiero początek niespodzianek jakie szykuje mu los.


Związek Karoliny i Wojtka należy do przeszłości. Łączyło ich coś wielkiego i wyjątkowego, ale z biegiem czasu okazało się, że życie z doktorem Krzewińskim jest pełne niespodzianek i dla młodej kobiety okazało się zbyt trudne. Odeszła, wyjechała do Toskanii, ale od czasu do czasu przypominała o sobie pisząc krótkie wiadomości e-mail, a w związku z tym niebezpośrednia forma kontaktu wydała się mężczyźnie bardzo podejrzana. Ale czy Wojciech znajdzie odpowiedzi na pytania dlaczego planująca wystawę we Florencji Karolina nagle wróciła do Polski i wymaga psychoterapii, a przede wszystkim czemu nie zwróciła się do niego osobiście?

Tym razem Jolanta Kosowska zabiera czytelnika w podróż do malowniczej Toskanii i pozwala mu cieszyć się jej urokami. W intrygujący sposób splata losy bohaterów i wiedzie ich labiryntem prowadzącym do obłędu. Po przyjeździe do Włoch Karolina odnawia znajomość z przyjaciółką ze studiów – Francescą, która nie tylko służy swoim towarzystwem, ale również pomaga jej znaleźć ciekawą i stabilną pracę. Wszystko układa się pięknie, aż do momentu, w którym w życiu młodej Polki dochodzi do dziwnych epizodów, a ona sama zaczyna zachowywać się jakby miała zaburzenia psychiczne. Ale komu i dlaczego zależy by życie pogodnej i sympatycznej malarki zamienić w koszmar i sprawić aby uwierzyła we własne szaleństwo i stanęła na skraju przepaści?

Wydarzenia śledzimy z perspektywy Wojciecha Krzewińskiego, który dopuszcza czytelnika do swojego życia, odczuć i przeszłości. Zaś historia Karoliny zapisana jest na kartach jej pamiętnika. Te dwie formy narracji nie tylko pozwalają lepiej poznać i zrozumieć bohaterów, ale też sprawiają, że przebieg akcji nie jest jednostajny i chronologiczny. A to w dużym stopniu ułatwia autorce utrzymanie intrygi w tajemnicy oraz prowokuje czytelnika do stawiania pytań i poszukiwania odpowiedzi. Ale oczywiście im więcej wie, tym więcej pojawia się wątpliwości.

Przemyślana fabuła, wartka akcja i plastyczny język sprawiają, że czytelnik nawet nie zauważa kiedy zaczyna płynąć na falach książki i razem z bohaterem snuje domysły oraz wyciąga wnioski. Autorka sprytnie manipuluje odbiorcą, odwracając jego uwagę od pozornie nieistotnych detali, ale poczucie, że „coś” mu umyka pozostaje w jego świadomości do ostatnich stron powieści. A kiedy prawda wychodzi na jaw, aż trudno jest uwierzyć, że taka motywacja była motorem sprawczym przedstawionych wydarzeń.

„W labiryncie obłędu” to fascynująca, nasycona emocjami gra balansująca na granicy złudzeń i rzeczywistości. Porywająca podróż do Toskanii przyprawiona miłością, namiętnością, szaleństwem i zbrodnią. To nietuzinkowe połączenie powieści obyczajowej, psychologicznej i sensacji. Książka odróżniająca się od dotychczasowych publikacji autorki, ale niemniej intrygująca i interesująca. Jeżeli lubicie dreszcz emocji, niebanalne podróże literackie, które na długo pozostają w pamięci i macie dość jesiennej aury za oknem, to powinniście wybrać się na wycieczkę do skąpanych w słońcu Włoch w towarzystwie Wojtka i Karoliny. Polecam.

Jolanta Kosowska należy do grona moich ukochanych pisarzy. Już podczas pierwszego spotkania „uwiodła” mnie emocjami, łatwością poruszania mojej wrażliwości i skrajnymi uczuciami, a z każdą kolejną lekturą moja sympatia i uznanie dla autorki rosło. Dziś każdą historię spod pióra Jolanty Kosowskiej „biorę w ciemno”, ponieważ nazwisko autorki jest dla mnie gwarancją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie będę ukrywać, że pierwszy tom cyklu „Real” autorstwa Katy Evans wywołał we mnie pozytywne odczucia. Polubiłam Brook i oddałem serce Remyemu, który w nieprzeciętny i bardzo dosadny sposób pokazał mi, że niegrzeczni chłopcy kochają najmocniej. Zanurzając się w lekturze „Mine” miałam duże oczekiwania, ale też sporo przesłanek, że kolejna randka z Tajfunem będzie jak tornado i na długo pozostanie w mojej pamięci.

Po ostatnich wydarzeniach można powiedzieć, że związek Remingtona i Brooke wkroczył w fazę stabilizacji. On rozpoczyna kolejny sezon rozgrywek, a ona z przyjemnością towarzyszy mu zarówno na ringu jak i poza nim. I pewnie ta idylla trwałaby jeszcze długo gdyby kobieta nie dokonała pewnego odkrycia, które zmusiło ją do powrotu do Seattle. Ale czy odległość i mrok, który coraz częściej spowija umysł ukochanego nie okażą się zbyt trudnymi przeciwnikami dla miłości i kochanków?


Remington Tate jest niczym wycięty z katalogu idealnych partnerów, chłopaków i współmałżonków. Wysportowany, przystojny, charyzmatyczny, bezkompromisowy, nieprzewidywalny, a przy tym ma wielkie serce i jeśli kocha, to bezwarunkowo i na zabój. Niepokorny romantyk, który potrafi okazać czułość, ale również temperament, to do niego zawsze należy ostatnie słowo. Tak, drogie Panie to typ kozaka, którego w żaden sposób na pantofla przerobić się nie da. I mimo że z takim mężczyzną można zapomnieć o równouprawnieniu i ustępstwach na pewnych płaszczyznach, a pewne rozwiązania nawet nie wchodzą w grę, to większość z nas jest gotowa ponieść te małe straty, bo okazuje się, że ułożenie partnera na swoją modłę i wejście mu na głowę w dłuższej perspektywie czasu nie przynosi oczekiwanej satysfakcji.

„Mine”, podobnie jak poprzedniczka jest wycieczką do zmysłowego świata dwojga ludzi, których połączyła miłość i pożądanie. Jest gorąco i bardzo namiętnie, ponieważ Katy Evans jest mistrzynią budowania erotycznego napięcia i prezentowania chemii wytwarzającej się między bohaterami. A sceny łóżkowe w jej wykonaniu to pełen temperamentu i nasycony emocjami taniec kochanków.

Powieść niewątpliwe wpisuje się w ramy gatunku, ponieważ bohaterowie chętnie uchylają drzwi do alkowy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że to już kiedyś było. W moim odczuciu prócz kilku nowych wątków i nieprzewidzianych wydarzeń autorka zaserwowała czytelnikom odgrzewanego kotleta. I choć do samej jakości trudno mieć zastrzeżenia, ponieważ Katy Evans doskonale zna przepis na erotyk, to jednak trudno jest ponownie ekscytować się wrażeniami, które już kiedyś przeżyłam.

W moim odczuciu, mimo małego zgrzytu powieść Katy Evans jest powieścią, która wyróżnia się na tle publikacji erotycznych, gdyż autorka umiejętnie splata losy bohaterów i komplikuje ich wzajemną relację, zmuszając do wewnętrznej walki i trudnych wyborów. Nie koncentruje się wyłącznie na seksie, ale również dba o wątki poboczne oraz kreację bohaterów. I mimo że sama fabuła nie jest skomplikowana, a zakończenie nieuniknione, to pisarce udaje się odbiorcę zaskoczyć, a przede wszystkim porwać i przykuć do książki.

Myślę, że fanów serii do kolejnego spotkania z Remym przekonywać nie trzeba, a dziewczynom, które nie miały jeszcze z nim przyjemności polecam tom pierwszy. To jest seria dla kobiet, które w powieściach erotycznych szukają czegoś więcej niż wyrafinowane i śmiałe sceny łóżkowe, bo przecież sam seks to za mało by osiągnąć pełne zadowolenie. Liczą się przede wszystkim emocje, atmosfera, kreacja bohaterów i oczywiście odpowiednie proporcje w mieszaniu składników. Polecam.

Nie będę ukrywać, że pierwszy tom cyklu „Real” autorstwa Katy Evans wywołał we mnie pozytywne odczucia. Polubiłam Brook i oddałem serce Remyemu, który w nieprzeciętny i bardzo dosadny sposób pokazał mi, że niegrzeczni chłopcy kochają najmocniej. Zanurzając się w lekturze „Mine” miałam duże oczekiwania, ale też sporo przesłanek, że kolejna randka z Tajfunem będzie jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W literaturze ostatnich lat pojawił się trend tworzenia tej samej historii z perspektywy dwóch bohaterów odgrywających kluczowe role. I choć ukazanie drugiej strony medalu niewątpliwie dopełnia przedstawioną opowieść, to autor musi włożyć wiele wysiłku, aby dla czytelnika podróż tym samym szlakiem była zaskakująca i ekscytująca, a nie przypominała konsumpcję odgrzewanego kotleta. Sięgając po trzeci tom serii „Real” autorstwa Katy Evans byłam bardzo ciekawa odczuć Remyego, lecz nie miałam pewności czy pisarka - kobieta podejmując próbę oddania osobowości niepokornego macho o wielkim sercu nie podda go zabiegowi mentalnej orchidektomii.

W powieści „Remy” Katy Evans dopuszcza do głosu Remingtona Tatea i pozwala czytelnikowi śledzić wydarzenia przedstawione w dwóch pierwszych tomach z jego perspektywy. I choć fabuła powieści rozpoczyna się i kończy w dniu ślubu, to w tym czasie bohater chętnie powraca do przeszłości wspominając ważne i przełomowe dla niego momenty.


Wystarczyło jedno spotkanie z Brooke Dumas by Tajfun poczuł moc przysłowiowego gromu z jasnego nieba i pomyślał o czymś innym niż seks i walki oraz zapragnął czegoś dotąd mu nieznanego. Jednak im więcej chce ofiarować, tym więcej odczuwa wątpliwości. Zadaje sobie pytania czy z jego przeszłością i mrocznym sekretem może liczyć na miłość takiej dziewczyny jak panna Dumas? I choć ma świadomość, że nie jest jej obojętny, nie idzie na żywioł, a wręcz przeciwnie zwalnia by miała czas dobrze go poznać i świadomie wejść w ten związek.

Obserwowanie miłości z punktu widzenia faceta, szczególnie takiego aroganckiego twardziela jak Remy, który kapituluje pod wpływem uczuć i całkowicie oddaje się ukochanej kobiecie jest czystą przyjemnością. Bohater ze stanem zakochania mierzy się po raz pierwszy, a odkrywanie, że pod wpływem jednej małej osóbki priorytety i cały system wartości mogą przewrócić się do góry nogami nie jest łatwe i przysparza sporo emocji. Można powiedzieć, że od pierwszego spotkania Tajfun jest na miłosnym haju napędzanym uczuciami i testosteronem, bo oprócz serca ma też inne organy, które rwą się do Brooke. Niemniej jednak robi wszystko by nie złamać narzuconych sobie zasad, co wcale nie jest proste, od kiedy panna Dumas dołączyła do jego zespołu.

„Remy” to porywająca i bardzo zmysłowa powieść łącząca gorączkową obsesję i naturalne pragnienia. Okraszona emocjami i uczuciami, które pojawiają się wbrew rozsądkowi i prawom fizyki. Podana w bardzo smaczny i poruszający sposób. I choć autorka funduje czytelnikowi powrót do przeszłości, a sceny erotyczne można policzyć na palcach, to emocje towarzyszą czytelnikowi od pierwszej do ostatniej strony. Katy Evans niewątpliwie przemyślała fabułę, ponieważ trzeci tom cyklu nie jest wiernym odwzorowaniem dwóch poprzednich, gdyż autorka skupia się wyłącznie na kluczowych wydarzeniach oraz odkrywaniu epizodów, których ze względu na formę narracji odbiorca nie mógł być wcześniej świadkiem.

W powieści „Remy” Katy Evans zaprasza czytelnika do bardzo ognistego i zmysłowego tanga, które nie tylko wywołuje ciarki i skrajne emocje, ale również ciepło na sercu. „Real” i „Mine” to była rozgrzewka, teraz na ring wchodzi Remington Tate. Gorąco polecam.

W literaturze ostatnich lat pojawił się trend tworzenia tej samej historii z perspektywy dwóch bohaterów odgrywających kluczowe role. I choć ukazanie drugiej strony medalu niewątpliwie dopełnia przedstawioną opowieść, to autor musi włożyć wiele wysiłku, aby dla czytelnika podróż tym samym szlakiem była zaskakująca i ekscytująca, a nie przypominała konsumpcję odgrzewanego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze spotkanie z debiutanckim cyklem Driven autorstwa K. Bromber było bardzo udane. Pisarka uwiodła mnie lekkim stylem, emocjami oraz bardzo zmysłowym tańcem w wykonaniu bohaterów. Nie będę ukrywać, że nabrałam apetytu na więcej, jednak sięgając po „Sweet Ache. Krew gęstsza od wody” nie przypuszczałam, że zauroczenie piórem autorki zamieni się w uwielbienie.

„Sweet Ache. Krew gęstsza od wody” to historia Quinlan Westin – absolwentki Cinematic Arts oraz sławnego muzyka – Hawkinsa Playa, których drogi krzyżują się na miejscowej uczelni. On ląduje tam za karę, a ona przyjmuje zastępstwo za koleżankę. Nigdy nie powinni spotkać się, ale los zdecydował inaczej. Ale czy lodowa królowa i rockman o dobrym sercu to rzeczywiście dobre połączenie?


Hawkins kolejny raz bierze na siebie grzechy brata, mimo iż ma świadomość grożących mu konsekwencji. Jednak utrata wolności wydaje się mniejszym złem niż sprawienie przykrości i zawodu matce. Na szczęście sędzia prowadzący sprawę wykazuje się wspaniałomyślnością i składa oskarżonemu intratną propozycję – cykl wykładów dla studentów zamiast odsiadki. I pewnie kara okazałaby się miła i przyjemna, gdyby na zajęciach nie pojawiła się ta jedna, nieczuła i odporna na uroki gwiazdy pannica. Hawkinsowi nie trzeba wiele, by potraktował jej zachowanie jak cios oraz osobistą porażkę, dlatego kiedy kolega z zespołu proponuje mu zakład o uwiedzenie dziewczyny bez namysłu podejmuje wyzwanie.

Quinlan jest singielką z wyboru, gdyż na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej nie może narzekać. A jednak dopiero w obecności Hawkinsa zaczyna odczuwać przysłowiową chemię. I choć sama się do tego nie przyznaje gwiazda rocka zrobiła na niej duże wrażenie, które z każdym kolejnym spotkaniem osiąga coraz mocniejsze fazy zauroczenia, aż dochodzi do tego co nieuniknione.

K. Bromber kolejny raz zabiera czytelnika w nasyconą emocjami zmysłową podróż, w której prawa fizyki i rozum nie zawsze grają pierwsze skrzypce. I choć tym razem czytelnik nie zostaje wysłany na wojnę, a do uczelnianego kampusu, to na brak potyczek na różnych frontach trudno narzekać. Autorka napisała równanie wielu zmiennych i uwikłała parę bohaterów w skomplikowane relacje międzyludzkie. Okazuje się, że to, co jest między Hawkinsem a Quinlan to dopiero wierzchołek góry, a wspinając się na szczyt każde z nich będzie musiało dokonać odpowiednich rozrachunków i zmierzyć się z własnymi demonami, uczuciami i pragnieniami.

Podobnie jak w przypadku „Hard Beat. Taniec nad otchłanią” autorka stawia na jakość, a nie ilość, a w związku z tym nie zalewa czytelnika seksem, ale po mistrzowsku buduje erotyczne napięcie i udowadnia, że w pocałunku może być więcej magii i namiętności niż w wyuzdanej i wymyślnej łóżkowej scenie. „Sweet Ache. Krew gęstsza od wody” to powieść erotyczna, więc oczywiście dochodzi do aktów miłosnych, ale to nie one, lecz kreacja bohaterów i ich wzajemnych relacji powoduje, że książka ma to „coś", co sprawia, że nie sposób oderwać się od niej. Zarówno Hawkinsowi jak i Quinlan trudno odmówić charakteru, osobowości czy temperamentu, dlatego ich potyczki i spotkania są tak nieprzewidywalne, fascynujące i emocjonujące. Ale żeby bohaterowie nie skupiali się wyłącznie na miłości i namiętności autorka podkręca atmosferę powołując do życia czarny charakter potrafiący narobić zamieszania.

W moim odczuciu „„Sweet Ache. Krew gęstsza od wody” to porywająca od pierwszych stron, nasycona skrajnymi emocjami, zmysłowa opowieść o miłości, która przychodzi nieproszona i odmienia życie dwojga ludzi. Lekka, niewymagająca wysiłku, ale przy tym barwna i interesująca. Moim zdaniem lepsza od „Hard Beat. Taniec nad otchłanią”. Jeżeli szukacie w powieściach erotycznych czegoś więcej niż igraszki w alkowie i lubcie spędzać czas z charyzmatycznymi jednostkami, to powinniście wybrać się na randkę z Quinlan i Hawkinsem. Gorąco polecam.

Moje pierwsze spotkanie z debiutanckim cyklem Driven autorstwa K. Bromber było bardzo udane. Pisarka uwiodła mnie lekkim stylem, emocjami oraz bardzo zmysłowym tańcem w wykonaniu bohaterów. Nie będę ukrywać, że nabrałam apetytu na więcej, jednak sięgając po „Sweet Ache. Krew gęstsza od wody” nie przypuszczałam, że zauroczenie piórem autorki zamieni się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Driven to debiutancki cykl powieści autorstwa amerykańskiej pisarki K. Bromber, które są ciepło oceniane nie tylko przez czytelniczki, ale również „New York Timesa” i „USA Today”. Książki te stanowią wciągającą i emocjonującą podróż do zmysłowego świata. Dotychczas w serii ukazało się siedem publikacji - „Driven. Namiętność silniejsza niż ból”, „Fueled. Napędzani pożądaniem”, „Crashed. W zderzeniu z miłością”, „Raced. Ścigany uczuciem”, „Slow Burn. Kropla drąży skałę”, „Sweet Ache. Krew gęstsza od wody” oraz „Hard Beat. Taniec nad otchłanią”.

„Hard Beat. Taniec nad otchłanią” to historia korespondenta wojennego Tannera Thomasa, który po stracie narzeczonej, a jednocześnie zawodowej partnerki rzuca się w wir pracy. Targany bólem i wyrzutami sumienia podejmuje się najniebezpieczniejszych zleceń. Ale kiedy na jego drodze staje Beaux Croslyn, mężczyzna nie wie, że to dopiero początek niespodzianek, jakie szykuje mu los. Między bohaterami iskrzy od pierwszego spotkania, ale czy rzeczywiście w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone?


Tanner nie jest gotowy na nowy związek, ba nie jest nawet gotowy na nowego partnera w pracy, a tu opatrzność postanawia z niego zakpić i stawia go w bardzo niekomfortowej sytuacji. BJ trudno odmówić uroku osobistego, charyzmy, uporu i determinacji. Ta kobieta wie czego chce i nie boi się po to sięgać. On nie cierpi uczuć, które ona w nim wzbudza, ale też nie potrafi się im oprzeć i podejmuje niebezpieczną grę, w której zarówno zwycięstwo jak i przegrana są bardzo realnym scenariuszem.

W najnowszej powieści K. Bromber doprowadza do zderzenia silnych osobowości i wystawia na ciężką próbę mężczyznę z bagażem doświadczeń oraz kobietę chowającą się za aparatem. Obdarza ich namiętnością, trudną przeszłością i zmusza do najtrudniejszej z wojen, w której niejednokrotnie przyjdzie im zmierzyć się z własnymi demonami, podjąć ryzyko i postawić na szali to, co najcenniejsze.

„Hard Beat. Taniec nad otchłanią” to przede wszystkim powieść erotyczna i autorce nie tylko udaje się w bardzo plastyczny sposób namalować zmysłowy taniec bohaterów, ale również oddać emocje im towarzyszące. W tej książce namiętność cały czas wisi w powietrzu, mimo że sceny łóżkowe nie stanowią nawet pięćdziesięciu procent książki. Autorka stawia na jakość, a nie ilość i muszę przyznać, że to bardzo dobry pomysł, gdyż czytelnik nie jest znudzony seksem i ma szansę osiągnąć zadowolenie na innych płaszczyznach – tak, autorka dba o wątki poboczne, w których bardzo zgrabnie łączy elementy sensacji, romansu i reportażu.

Jestem pod wrażeniem kreacji bohaterów, którym nie brakuje charakteru i temperamentu, a dzięki temu nieustannie toczą ze sobą walkę i bardzo trudno osiągnąć im kompromis, choć oczywiście zdarzają się krótkotrwałe kapitulacje, porozumienia czy rozejmy. Można powiedzieć, że to przysłowiowe zderzenie kosy z kamieniem, ale czy zakończy się poskromieniem złośnicy czy orchidektomią musicie sprawdzić sami.

W moim odczuciu „Hard Beat. Taniec nad otchłanią” to bardzo zmysłowa opowieść nasycona skrajnymi emocjami i tajemnicami z przeszłości, która porywa od pierwszych stron. Lekka, niewymagającej wysiłku, ale przy tym barwna i interesująca. To jedna z ciekawszych wycieczek do erotycznego świata, w którym nie zawsze prawa fizyki czy rozsądek grają pierwsze skrzypce. Myślę, że książka przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom gatunku, ale każdemu, kto lubi przy lekturze odpocząć, a jednocześnie mieć zagwarantowaną dużą dawkę różnorodnych wrażeń. Polecam.

Driven to debiutancki cykl powieści autorstwa amerykańskiej pisarki K. Bromber, które są ciepło oceniane nie tylko przez czytelniczki, ale również „New York Timesa” i „USA Today”. Książki te stanowią wciągającą i emocjonującą podróż do zmysłowego świata. Dotychczas w serii ukazało się siedem publikacji - „Driven. Namiętność silniejsza niż ból”, „Fueled. Napędzani...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

O miłości w literaturze zostało powiedziane już wiele, dlatego w dzisiejszych czasach dotykanie sfery uczuć wcale nie jest zadaniem łatwym i wymaga od autorów nie tylko pomysłowości i kreatywności, ale również odwagi. I choć wielu podejmuje zagadnienie, tylko nielicznym udaje się stworzyć historię niesztampową, odbiegającą od schematów i oszałamiającą czytelnika.

Temat uczuć oraz młodzieńczej miłości postanowiła również podjąć Amy Harmon – amerykańska autorka bestsellerów, której książki zdobyły wiele nagród i wyróżnień m.in.: Wall Street Journal Bestseller, New York Times Bestseller i Whitney Award. W powieści „Prawo Mojżesza” zabiera czytelnika do rodzinnego Levan w stanie Utah, gdzie krzyżuje losy urodziwego, nieprzeniknionego i mrocznego osiemnastolatka Mojżesza i dobrze wychowanej siedemnastoletniej Georgii by dać im szansę na coś wspaniałego i niepowtarzalnego.


Brzmi znajomo? Ile to już takich historii macie za sobą? Nie szukajcie odpowiedzi na to pytanie, ponieważ już w prologu Amy Harmon pokazuje czytelnikowi, że nie zamierza podążać utartą ścieżką do nieuchronnego zakończenia i w pierwszych słowach informuje go, że ta opowieść nie kończy się happy endem, gdyż główna bohaterka traci ukochaną osobę. Posunięcie dość ryzykowne, bo znając zakończenie odbiorca może już nie być ciekawy wydarzeń, ale w tym wypadku nasza natura działa odwrotnie i pisarka sprytnie to wykorzystuje.

Zaczynając jednak od początku. Mojżesz jest synem narkomanki, która po narodzinach podrzuciła go w koszu na pranie w pralni Quick Wash. Dzięki interwencji przypadkowej kobiety chłopakowi udaje się przeżyć, ale uzależnienie od kokainy, które zafundowała mu matka odciska piętno na całym jego życiu – ma problemy z koncentracją, halucynacje i irytujący sposób bycia. Jest typem samotnika wzbudzającego lęk i ciekawość. Kiedy pewnego lipcowego dnia ów młodzieniec pojawia się na farmie Georgii dziewczyna nie wie, że to dopiero początek niespodzianek jakie szykuje jej los. Ale czy gdyby wiedziała, że fascynacja Mojżeszem złamie jej nie tylko serce postąpiłaby tak samo?

Autorka splata losy dziewczyny i chłopaka należących do dwóch różnych światów. On nie pragnie miłości i nie chce angażować się w tę relację, gdyż wie, że dźwigając pokaźny bagaż doświadczeń i brzemię będące zarówno darem, jak i przekleństwem, daleko mu do idealnego kandydata na chłopaka Georgii. Ona desperacko pragnie jego miłości i leci na oślep niczym ćma do świecy nie zdając sobie sprawy jak łatwo wpaść w jej płomienie, poparzyć się i spalić. Oboje są jak dwa przeciwstawne bieguny, które przyciągają się i odpychają.

Jestem pod wrażeniem pomysłu na fabułę, który nie tylko pozwolił pisarce na stworzenie ciekawej i niesztampowej opowieści o miłości, bólu, niespełnionych obietnicach, złamanym sercu i życiu nie zawsze układającym się po myśli człowieka. Autorka w interesujący sposób łączy elementy romansu z wątkami paranormalnymi, kryminalnymi i obyczajowymi, a także odnosi się do biblijnych wydarzeń. Również trafnie ukazuje mentalność małomiasteczkowej społeczności i wiarygodnie kreśli sylwetki występujących w powieści postaci.

Książka podzielona jest na dwie części – Przed i Po. W pierwszej towarzyszymy bohaterom od wczesnej młodości, druga zaś rozgrywa się siedem lat później i nie tylko ukazuje ich dalsze losy, ale również pozwala dostrzec zaistniałe w nich na przestrzeni lat zmiany. Natomiast dzięki dwutorowej narracji i przedstawieniu wydarzeń zarówno z perspektywy Mojżesza jak i Georgii czytelnik może jeszcze głębiej wejść w ich życie i tym samym zrozumieć dylematy, rozterki, motywacje oraz podejmowane przez nich decyzje.

W moim odczuciu „Prawo Mojżesza” to interesująca, zaskakująca i fascynująca powieść dotykająca bardzo delikatnej materii i pozwalająca czytelnikowi zmierzyć się z tematami trudnymi i bolesnymi. Zabrakło mi trochę większego skupienia na emocjach, gdyż to co autorka funduje bohaterom powinno mnie emocjonalnie zmiażdżyć, a prawda jest taka, że nawet jednej łzy nie udało mi się uronić. Muszę jednak przyznać, że „Prawo Mojżesza” to wielowymiarowa i oryginalna powieść, na którą warto zwrócić uwagę, bo mimo iż podejmuje oklepany temat, to sposób realizacji sprawia, że daleko jej do publikacji sztampowych czy schematycznych. Polecam.

O miłości w literaturze zostało powiedziane już wiele, dlatego w dzisiejszych czasach dotykanie sfery uczuć wcale nie jest zadaniem łatwym i wymaga od autorów nie tylko pomysłowości i kreatywności, ale również odwagi. I choć wielu podejmuje zagadnienie, tylko nielicznym udaje się stworzyć historię niesztampową, odbiegającą od schematów i oszałamiającą czytelnika.

Temat...

więcej Pokaż mimo to