-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać69
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
2017-11-13
2017-07-09
W wspominanej przeze mnie kiedyś grze Starcraft II istnieje pewien dowcip.
Tłumacząc - istnieją aspekty micro i macro. Macro to tworzenie ekonomii i infrastruktury. Micro to zarządzanie jednostkami. dla przykładu - jeśli marin biega z szybkością 5, zasięgiem 5, a tropiciel ma szybkość 7, zasięg 6, to może zabiegać i zniszczyć naszego marina bez otrzymania żadnych obrażeń.
W niższych ligach nikt micrować nie umie, toteż często gracze skupiają się na drogich jednostkach nie wymagających zbyt wiele micro. Tworzymy grupę kontroli armii "1" i klikamy "a" - rozkaz ataku. dobrą kompozycją takie nieambitne micro może nam wygrać grę.
Na tym polega dowcip prograczy "1a!". Takie "Alleluja i do przodu", jeśli jesteście pełnoletni i graliście w quake i wolfenstein 3d. Po co taktyka? Do przodu.
I na tym polega większość starć w książce. "1a" i "Alleluja i do przodu" doskonale oddają naturę militarną książki.
- Wrogi okręt!
- Do przodu.
I czymś takim autor wypełnił 400 stron(nie do końca, jest dyplomacja, jest jakiś tam romans... ale wszystko jest takie "1a!". Naprawdę nie wiem skąd wziął pomysł na tyle treści.
I faktycznie, czyta się szybko miło i przyjemnie, ale bez specjalnej ekscytacji, jaką stworzył np. w swojej odysei Evan Currie morderczymi starciami w chowanego.
Dziwnie się to ocenia - naprawdę, zobaczcie sobie książkę w księgarni i przejrzycie - jeśli nie boicie się niewielkich spoilerów polecam na dziełko rzucić okiem na ostatnie starcia na ziemi.
Nie żałuję że przeczytałem, ale nie jestem też specjalnie niezadowolony.
W wspominanej przeze mnie kiedyś grze Starcraft II istnieje pewien dowcip.
Tłumacząc - istnieją aspekty micro i macro. Macro to tworzenie ekonomii i infrastruktury. Micro to zarządzanie jednostkami. dla przykładu - jeśli marin biega z szybkością 5, zasięgiem 5, a tropiciel ma szybkość 7, zasięg 6, to może zabiegać i zniszczyć naszego marina bez otrzymania żadnych obrażeń.
W...
genialna, w porównaniu do "jedynki" książka. Świetne, militarne sf, z humorem, dystansem i aluzjami do najlepszych gier, książek i muzyki.
Cóż że postacie są stereotypowe, skoro nawet bez całego "utożsamiania się z nimi" czuję do nich większą sympatię niż do wszystkich "oryginalnych" i "nietypowych" postaci.
Brawa dla autora! Jak na drugą książkę w karierze to świetna robota!
Polecam.
genialna, w porównaniu do "jedynki" książka. Świetne, militarne sf, z humorem, dystansem i aluzjami do najlepszych gier, książek i muzyki.
Cóż że postacie są stereotypowe, skoro nawet bez całego "utożsamiania się z nimi" czuję do nich większą sympatię niż do wszystkich "oryginalnych" i "nietypowych" postaci.
Brawa dla autora! Jak na drugą książkę w karierze to świetna...
2017-05-28
Do jednej rzeczy muszę się przyznać: lubię przerysowane charaktery, wyróżniające się, nierealistyczne postacie. w tej książce otoczenie bohatera zmienia się kilka razy - w rezultacie żadnej postaci naprawdę nie poznajemy. bohater trafia do armii, do marynarki. Postacie pojawiają się znikają (ale mi wyszła parafraza) i jedyną stałą jest bohater - młody pasożyt społeczny, który zaciąga się do wojska. I... większość książki to szkolenia, treningi, nowe szkolenia i więcej treningów. Bardzo brakuje w tej książce emocji - [spoiler w następnym zdaniu, ale nie za duży] - gdy pojawiają się obcy, to reakcje bohaterów są żelazne - o, obcy. To jak szczelamy do nich?
Książka pełna jest uproszczeń - słowo daję, jak jeszcze raz zobaczę mroczny "ZWIĄZEK CHIŃSKO - ROSYJSKI" to mnie szlag trafi. Sporo fantastyki militarnej bazuje na świecie zimnych lat sześćdziesiątych. Propaganda Ameryki do dziś oddziałuje na literaturę. Irytuje to strasznie.
Jest jeszcze jedyna wielka prawdziwa miłość - pilotka Halley. To lepsze niż bohater zmieniający miłości jak skarpetki. (Lubię jednak taką uczciwą moralność, normalną, pomimo tego że związki w sci-fi nie są normalne raczej nigdy)
Za mało strzelania, za dużo rekructwa, jak na takie cepowate militarne dzieło. Czytadło jednak niezłe.
Moja ocena to bardziej takie 6,5 a to wiele zmienia.
Do jednej rzeczy muszę się przyznać: lubię przerysowane charaktery, wyróżniające się, nierealistyczne postacie. w tej książce otoczenie bohatera zmienia się kilka razy - w rezultacie żadnej postaci naprawdę nie poznajemy. bohater trafia do armii, do marynarki. Postacie pojawiają się znikają (ale mi wyszła parafraza) i jedyną stałą jest bohater - młody pasożyt społeczny,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Powtarzam, że najmocniejszymi atutami serii są genialne starcia w kosmosie, marinsi przecinający bagnetami rozmaite kosmiczne paskudy i wciągająca fabuła z tajemnicą w tle.
"Król Wojowników" ma prawie wszystko. Trochę mało kosmicznych paskudów, których wspomniani marinsi mogli by pozarzynać, ale książka celuje w ustawionych sobie celach (zaraz, co ja napisałem?) nie próbuje być dramatem. Świetna, lekka space opera, nie narzucająca się zbędnymi wypełniaczami. Currie pisze treściwie i krótko, nie rozciąga swoich książek na wiele setek stron. A sci fi dostajemy przednie. Fenomenalne słodkie białe wino literatury science fiction. Polecam!
Powtarzam, że najmocniejszymi atutami serii są genialne starcia w kosmosie, marinsi przecinający bagnetami rozmaite kosmiczne paskudy i wciągająca fabuła z tajemnicą w tle.
"Król Wojowników" ma prawie wszystko. Trochę mało kosmicznych paskudów, których wspomniani marinsi mogli by pozarzynać, ale książka celuje w ustawionych sobie celach (zaraz, co ja napisałem?) nie próbuje...
Książki mają swoje plusy i minusy, strony mocne i słabe.
Takie "Odyssey one" stoi walkami statków kosmicznych, klnącymi marines siekającymi na kawałki kosmiczne monstra i przyjemną fabułą.
Honor natomiast jest o wiele bardziej personalne, więcej tu polityki i dramatu obyczajowego. Plusami serii są walki w kosmosie i tyle...
Jedynka była fajna, ale to ostatnia część tego cyklu jaką kupiłem.
Dlaczego?
Przewidywalność - zna się zakończenie w pierwszych 100 stronach. Obrzydliwa wręcz liniowość...
[głos z offu: "a teraz zaśpiewajmy"]
la la la, Honor super jest, la la la Honor nie ma wad, la la la, wprowadźmy trudne wątki, a potem je po prostu uprośćmy, bo polityka i dyplomacja są proste jak obsługa cepa.
Rozwijając: otoczenie Honor jest niesamowite i generalnie super, źli to zboczeńcy, przeklinają co drugie słowo (k**** d**** d***** a poza tym to k**** d*** p*******). Książka po prostu pada. W porównaniu do wspomnianego "Odyssey one", bitwy w kosmosie (we wszystkich częściach) przypominają taktyczną walkę na bejsbole w ciemnościach.
Postacie i strona obyczajowa niedomaga. Cykl dla mnie, bo trochę podsumowuję te 4,5 części wygląda tak, jakby autor spróbował zrobić koktajl obyczaje, polityki, miłości, wojny i technologii. Mieszanka wyszła niestrawna. Żeby autor skupił się na dwóch, trzech aspektach, a nie na wszystkim naraz. A, zapomniałem, pierwsze 200 stron to rozbudowane treści, które powinny być opisane w 20.
Fabuła 4/10
Walki w kosmosie (A, w tym sci-fi tego nie ma, to taka obyczajówka jest) 0/10
Dramat psychologiczny 4/10 (dramat nie wyszedł, bo postacie to nie ludzie, tylko wycięte szablony)
Ocena końcowa:4/10
Ocena końcowa cyklu:7,1/10.
Proponuję zakończyć lekturę na poprzednim tomie. Ale co mówię, przed przeczytaniem książki też bym nie wysłuchał tej recenzji i przeczytał.
Książki mają swoje plusy i minusy, strony mocne i słabe.
Takie "Odyssey one" stoi walkami statków kosmicznych, klnącymi marines siekającymi na kawałki kosmiczne monstra i przyjemną fabułą.
Honor natomiast jest o wiele bardziej personalne, więcej tu polityki i dramatu obyczajowego. Plusami serii są walki w kosmosie i tyle...
Jedynka była fajna, ale to ostatnia część tego...
Pan Cholewa jest przeciwieństwem innych autorów.
Mistrzowski według mnie Evan Currie jest świetny w pisaniu scen akcji, ale tragiczny w opisywaniu postaci. Skądinąd również wspaniałe książki Ciszewskiego są w tym wzorcu zbliżone. Natomiast "Punkt Cięcia" to świetna książka z bardzo rozwiniętą psychologią postaci(kupuję kolejny tom po to, żeby śledźić ich dalsze losy) ale sceny akcji są napisane, uwaga: tragicznie. Ledwo przebiłem się przez walkę w kosmosie, bitwę okrętów tak ciężką i nudną, że człowiek nie czyta książki w 2 dni, ale w tydzień, bo nie wie co z tym fragmentem zrobić. Pan Cholewa powinien wrócić do walki na planetach.
Poza tym Książka jest przewidywalna - od początku wiedziałem, kto jest szpiegiem, i tak naprawdę nie było wydarzeń, które by mnie zaskoczyły.
Pan Cholewa jest przeciwieństwem innych autorów.
Mistrzowski według mnie Evan Currie jest świetny w pisaniu scen akcji, ale tragiczny w opisywaniu postaci. Skądinąd również wspaniałe książki Ciszewskiego są w tym wzorcu zbliżone. Natomiast "Punkt Cięcia" to świetna książka z bardzo rozwiniętą psychologią postaci(kupuję kolejny tom po to, żeby śledźić ich dalsze losy) ale...
Straszny, apokaliptyczny fail Riordana.
Nie będę nawet wspominał o rzeczach rażących (Nico i Will Solace) ale książka po prostu nie była śmieszna.
Straszny, apokaliptyczny fail Riordana.
Nie będę nawet wspominał o rzeczach rażących (Nico i Will Solace) ale książka po prostu nie była śmieszna.
Jedno westchnięcie:
...echhh....
No nie wiem. Książka wydana w złym momencie, na fali "więźnia labiryntu" Dashnera, oskarżona o plagiat, źle sprzedana... i nie doczekamy się następnej części.
Jedno westchnięcie:
...echhh....
No nie wiem. Książka wydana w złym momencie, na fali "więźnia labiryntu" Dashnera, oskarżona o plagiat, źle sprzedana... i nie doczekamy się następnej części.
Niestety odnoszę wrażenie że części 4-6 to powtórka z 1-3.
Słabe, a szkoda...
Niestety odnoszę wrażenie że części 4-6 to powtórka z 1-3.
Słabe, a szkoda...
Kawał twardzielskiej fantastyki, którą polecam nawet ludziom permanentnie niezainteresownaych samą grą.
Kawał twardzielskiej fantastyki, którą polecam nawet ludziom permanentnie niezainteresownaych samą grą.
Pokaż mimo to
Spektakularny upadek Jamesa Dashnera próbującego uratować ciekawą, ale permanentnie nielogiczną serię. Jest tu naćkane tyle błędów logicznych, że książki nie polecam dla fanów spójności i składności.
Fabuła - niezła pod względem fabularnym.
Spektakularny upadek Jamesa Dashnera próbującego uratować ciekawą, ale permanentnie nielogiczną serię. Jest tu naćkane tyle błędów logicznych, że książki nie polecam dla fanów spójności i składności.
Fabuła - niezła pod względem fabularnym.
"Ja chcę żyć" Ale jaki masz cel w życiu?
Według mnie nie wystarczy okrzyk "ja chcę żyć!"
Trzeba wiedzieć po co się żyje, znać swój cel. I książka, i jej bohaterowie mają ten sam problem.
"Chciałam napisać książkę"
"Chcę żyć"
tylko po co? Z jakim celem?
Bo "droga..." nic nam właściwie nie przekazuje. Książka... jest...
Ale nie opowiada historii, nie skłania do myślenia.
Bohaterowie lecą, przeżywają czterostronicowe przygody, najciekawsze wątki dostają mało czasu - bo książkę wypełniają opisy, zakupy, gotowanie, odwiedzanie rodzinki, dialogi, więcej dialogów. Fabuły jest mało, a gdy się pojawia w odważnych "plot twistach" wszytko jest rozwiązywane przeszukaniem dokumentów, prawa, siłą miłości, braterstwa i szczeniaczków.
Początek jest obiecujący, najciekawsi bohaterowie są przedstawieni najbardziej lakonicznie, dochodzimy do wg. mnie słabego finału. Bo jest to historia Drogi do małej gniewnej planety - planeta dostaje kilkadziesiąt ostatnich stron i prostackie zakończenie.
Na plus przedstawienie gatunków i ich kultury.
Na największy minus brak fabuły.
Silne kobiety, fajnie dla osób nowoczesnych, pozostają pustymi postaciami.
To silne kobiety, ale niestety niewiele więcej. (wszyscy się kochają i są super, i tolerancyjni, czasem się żrą, ale co do czego to pomogą sobie nawzajem, kicz.
Miłość to "kopulacja" kochanków.
Owszem, książki powinny poruszać ważne problemy, ale nie w taki nachalny i jednostronny sposób (trzymajmy się od jednostronnego politykowania, na którejkolwiek stronie w Sci-fi) w jaki sposób robi to "droga..."
Najciekawsze wątki są (powtarzam się) (właściwie to są to wątki fabularne i dotyczące bohaterów) spychane na bok przez opisy, zakupy, gotowanie, odwiedzanie rodzinki, dialogi, więcej dialogów.
To wszystko co mam do powiedzenia w tym temacie.
"Ja chcę żyć" Ale jaki masz cel w życiu?
więcej Pokaż mimo toWedług mnie nie wystarczy okrzyk "ja chcę żyć!"
Trzeba wiedzieć po co się żyje, znać swój cel. I książka, i jej bohaterowie mają ten sam problem.
"Chciałam napisać książkę"
"Chcę żyć"
tylko po co? Z jakim celem?
Bo "droga..." nic nam właściwie nie przekazuje. Książka... jest...
Ale nie opowiada historii, nie skłania do...