Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Bardzo interesująca pozycja traktująca o historii naszych pierwszych komandosów.

Dobrze wydana - twarda oprawa gwarantuje trwałość i odporność na zniszczenia i zużycie. Przejrzysty i intuicyjny spis treści, łatwo i szybko można znaleźć to, czego się szuka.

Ciekawie się czyta, mimo, iż temat mało znany. Książka w bardzo przystępny sposób to zmienia i interesująco przedstawia ten mało znany wątek w historii Wojska Polskiego. Do polecenia zarówno laikom, jak i miłośnikom wojskowości.

Nie ustrzeżono się przed drobnymi błędami w druku, głównie chodzi o literówki, nie wpływają na odbiór tej pozycji, ale idealnie nie jest (a czy w jakiejś książce jest idealnie?).

Czyta się z przyjemnością, aczkolwiek są momenty też gorsze. Osobiście, najciekawszy jak dla mnie początek i koniec. W środku jest nieco gorzej, ale dalej dobrze. Ale która książka jest interesująca w 100% na każdej stronie? Nie ma takiej pozycji.

Czytelniku, jeśli szukasz rzeczowej, konkretnej książki na temat historii komandosów PSZ na Zachodzie - sięgnij. Warto, nawet bardzo. Posiadam wiedzę w tym temacie i stale ją poszerzam, ta pozycja pomogła mi w znalezieniu nowych informacji, co jest bardzo pozytywnym zaskoczeniem.

Polecam.

Bardzo interesująca pozycja traktująca o historii naszych pierwszych komandosów.

Dobrze wydana - twarda oprawa gwarantuje trwałość i odporność na zniszczenia i zużycie. Przejrzysty i intuicyjny spis treści, łatwo i szybko można znaleźć to, czego się szuka.

Ciekawie się czyta, mimo, iż temat mało znany. Książka w bardzo przystępny sposób to zmienia i interesująco...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rewelacyjna pozycja. Cóż można rzec - jakiś czas temu zauważyłem na jednej z "branżowych" stron tę książkę. Bardzo mnie zainteresowała. Udało mi się ją zdobyć - nie żałuję ani minuty poświęconego czasu.

Świetnie wydana - twarda oprawa gwarantuje trwałość i odporność na zniszczenia i zużycie. Bardzo przejrzysty i intuicyjny spis treści. Wydawnictwo chlubi się, że powstało z miłości do dobrych książek i chęci wydawania takich. 100% racji.

Bardzo dobrze się czyta, mimo, iż temat niełatwy. Historia polskich jednostek spadochronowych, obłędnie ciekawa, nie każdego niestety interesuje, a autor potrafi czytelnika zainteresować i zaintrygować. Tym jest to trudniejsze, że pozycja dotyczy służby zdrowia naszej słynnej Samodzielnej Brygady Spadochronowej.

W tej książce jest wszystko, czego wymagam od rzeczowej pozycji na dany temat. Jako historyk jestem bardzo zadowolony.

Nie ustrzeżono się przed drobnymi (bardzo) błędami, niekoniecznie w sferze merytorycznej, a raczej wydawniczej - ale rzadko bywa, że książka jest idealnie redagowana i edytowana w 100%. Takich malutkich niedociągnięć jest jednak zaledwie kilka i zupełnie nie wpływają na odbiór tej pozycji.

Jeśli szukacie rzeczowej, konkretnej książki na temat służby zdrowia w 1. SBS - idealnie trafiliście.

Czyta się z przyjemnością, autor nie zanudza ani w jednym momencie. Nic tylko pogratulować.

Rewelacyjna pozycja. Cóż można rzec - jakiś czas temu zauważyłem na jednej z "branżowych" stron tę książkę. Bardzo mnie zainteresowała. Udało mi się ją zdobyć - nie żałuję ani minuty poświęconego czasu.

Świetnie wydana - twarda oprawa gwarantuje trwałość i odporność na zniszczenia i zużycie. Bardzo przejrzysty i intuicyjny spis treści. Wydawnictwo chlubi się, że powstało...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szkoda, że tyle do powiedzenia na temat tej książki mają tu osoby nie mające pojęcia o historii Niemiec i II wojny światowej. O gustach się nie dyskutuje, ale to tak jakby ktoś wypowiadał się na temat, o którym nie ma pojęcia. Mówię tu o osobach i ich opiniach, które oceniły niżej niż 7...

Szkoda, że tyle do powiedzenia na temat tej książki mają tu osoby nie mające pojęcia o historii Niemiec i II wojny światowej. O gustach się nie dyskutuje, ale to tak jakby ktoś wypowiadał się na temat, o którym nie ma pojęcia. Mówię tu o osobach i ich opiniach, które oceniły niżej niż 7...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Co tu dużo pisać - najlepsza książka o tematyce KL. Obowiazkowa pozycja dla historyków i edukatorów. Wybitna!

Co tu dużo pisać - najlepsza książka o tematyce KL. Obowiazkowa pozycja dla historyków i edukatorów. Wybitna!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Najlepsza książka o II wojnie światowej w Polsce. Każdy kto ocenia niżej niż 8.0 ma bardzo nikłe pojęcie o historii. Polecilem ją dziesiątkom tysięcy ludzi z całego świata, którzy szukali pozycji na temat II wojny, lat 20. i 30. Nie ma lepszej książki do zrozumienia tego co wtedy zaszło.

Najlepsza książka o II wojnie światowej w Polsce. Każdy kto ocenia niżej niż 8.0 ma bardzo nikłe pojęcie o historii. Polecilem ją dziesiątkom tysięcy ludzi z całego świata, którzy szukali pozycji na temat II wojny, lat 20. i 30. Nie ma lepszej książki do zrozumienia tego co wtedy zaszło.

Pokaż mimo to

Okładka książki Made in Poland Stanisław Likiernik, Emil Marat, Michał Wójcik
Ocena 8,0
Made in Poland Stanisław Likiernik...

Na półkach:

Wywiad-rzeka. Stanisław Likiernik mówi jak było. O podziemiu, Kedywie, powstaniu warszawskim. Trzeba przeczytać. Jedna z najlepszych książek jakie czytałem w ostatnich latach. Byłoby 10 na 10, gdyby nie czasem niemądre pytania autorów do Bohatera.

Wywiad-rzeka. Stanisław Likiernik mówi jak było. O podziemiu, Kedywie, powstaniu warszawskim. Trzeba przeczytać. Jedna z najlepszych książek jakie czytałem w ostatnich latach. Byłoby 10 na 10, gdyby nie czasem niemądre pytania autorów do Bohatera.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznę od tego, że lubię kryminały. Raczej te osadzone w realiach historycznych w przeszłości. Szczególnie, jeśli akcja dzieje się w znanych mi dobrze okolicach. Onegdaj było tak z klasyką polskiego kryminału, tj. "Ziarnem prawdy" i Sandomierzem. Dlatego po książkę Pawła Fleszara sięgnąłem z zaciekawieniem, ponieważ akcja dzieje się w Krakowie i to na dodatek głównie w mojej dzielnicy. Doskonale znam ulice mojego miasta, przemierzyłem nimi tysiące kilometrów i bardzo ciekawym doświadczeniem było odwiedzenie ich na kartach niniejszej książki. O tym jednak, że akcja dzieje się na Grzegórzkach, dowiedzieć się można dopiero po przeczytaniu nastu stron. Widać, że autor dobrze "odrobił pracę domową" - wszystkie szczegóły topograficzne i geograficzne się zgadzają. A na takie rzeczy jestem szczególnie wyczulony. Zaś co do akcji książki, nie chcę spoilerować, napiszę jeno tyle, że ciekawie się zaczyna, następnie lekko zwalnia, by potem znowu nabierać tempa z każdą stroną, lekko hamuje i znowu dodaje gazu. Ciekawa dynamika. Interesujące postacie, takie bardzo "ludzkie" i "życiowe". Książką byłem pozytywnie zaskoczony. Niestety w ostatnich latach nie natrafiłem na dobre polskie kryminały, a tu takie miłe zdziwienie. Polecam każdemu, szczególnie Krakusom, z urodzenia czy z wyboru. Naprawdę podczas lektury poczujecie się jakbyście towarzyszyli głównemu bohaterowi, będąc tuż obok niego. Czego brakowało? Może za krótka? Chociaż to nie wada. Ale na pewno to jeden z najciekawszych kryminałów jakie czytałem w ostatnich latach.

Zacznę od tego, że lubię kryminały. Raczej te osadzone w realiach historycznych w przeszłości. Szczególnie, jeśli akcja dzieje się w znanych mi dobrze okolicach. Onegdaj było tak z klasyką polskiego kryminału, tj. "Ziarnem prawdy" i Sandomierzem. Dlatego po książkę Pawła Fleszara sięgnąłem z zaciekawieniem, ponieważ akcja dzieje się w Krakowie i to na dodatek głównie w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciężko wydać jednoznaczną i jednocześnie obiektywną opinię o książce, do której z góry podchodzi się z dużą dozą rezerwy. Żółta okładka, twarda oprawa w sumie cienkiej książeczki, w dodatku mocno rozreklamowana na rewersie – wszystko to razem wcale nie zachęca do lektury. Informacja, że to bestseller i że książka odmieniła już niejedno życie, oraz że może odmienić i życie czytelnika? Słabe. Ta książka to osobiste wynurzenia autora, który jak się okazuje, jest (obecnie) hiszpańskim reżyserem i scenarzystą. Osobiste, nieobiektywne i tendencyjne, niestety. Autor stara się przekonać nas do swoich racji, z których co najmniej kilka jest mocno kontrowersyjnych, szczególnie w polskich warunkach. I dlatego ta książka nie stanie się w Polsce bestsellerem.
Albert Espinosa był chory na raka. Dlatego napisał książkę. O raku w książce jest całkiem sporo informacji, ale więcej o jego walce z nim. To jest motor napędowy tej książki. Ale to nie wystarczy do tego, żeby ta książka była dobra. Autor próbuje w niej przekonać czytelnika do swoich różnych opinii, zwierza się z wielu spraw i wątków, ale budzi to raczej zażenowanie niż sympatię. Można śmiało powiedzieć, że gdyby nie wątek choroby, książka nigdy nie zostałaby wydana. Taka jest niestety brutalna rzeczywistość.
Autor poucza czytelnika w swojej książce. Sęk w tym, że wiele teorii autora to wyważanie otwartych drzwi. Choćby piszący te słowa nie dowiedział się niczego nowego na temat życia codziennego, radzenia sobie z problemami i wyzwaniami. Autor powtarza utarte schematy, które są szeroko znane i opisywane chyba w każdym artykule czy każdej książce na temat treningu mentalnego i tym podobnych spraw. Rozdział 15 jest nie do przyjęcia. Żenujący, niesmaczny, nadaje się do książki o pornografii a nie takiej publikacji. Rozdział 17 to „z lampy wzięte” pomysły autora, które chyba wymyślił będąc „na lekach”. Choć trzeba przyznać, że część z nich jest śmieszna. Jest to jednak tzw. pusty śmiech.
Sztuczne nabijanie stron (jak będziecie mieli okazję to sami sprawdźcie), taka sobie narracja i wszechobecny na okładce i w tekście książki kolor żółty (czy tylko mi się źle kojarzy, no bo przecież „żółć”?) nie pomagają w dokonaniu wyboru co do zakupu i sięgnięcia po książkę. Może się ona spodobać osobom, które kiedyś chorowały czy teraz chorują, może wtedy sens tej książki wydaje się jaśniejszy, pełniejszy. Dla większości społeczeństwa wątki opisywane przez autora, jego przemyślenia są jednak abstrakcyjne. Piszący te słowa jest jedną z takich osób. Może dlatego sens tej książki nie został dobrze wyrozumiany. Jednak patrząc po ocenach, opiniach, osądach (jedynie oczywiście z ciekawości) chyba większość czytelników zgodzi się z powyżej przytoczonymi słowami. Przykro stwierdzić, że jest to jedna z najsłabszych i najmniej ciekawych książek, jakie miałem okazję czytać i recenzować.Książka do szybkiego przeczytania w jedno, góra dwa popołudnia i raczej do zapomnienia.

Ciężko wydać jednoznaczną i jednocześnie obiektywną opinię o książce, do której z góry podchodzi się z dużą dozą rezerwy. Żółta okładka, twarda oprawa w sumie cienkiej książeczki, w dodatku mocno rozreklamowana na rewersie – wszystko to razem wcale nie zachęca do lektury. Informacja, że to bestseller i że książka odmieniła już niejedno życie, oraz że może odmienić i życie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ptaki drapieżne : historia Lucjana "Sępa" Wiśniewskiego, likwidatora z kontrwywiadu AK Emil Marat, Michał Wójcik
Ocena 7,8
Ptaki drapieżn... Emil Marat, Michał ...

Na półkach: ,

Na wstępie niniejszej recenzji muszę uczciwie stwierdzić, że „Ptaki drapieżne” to chyba najciekawsza nowość wydawnicza, z jaką miałem ostatnio do czynienia. Ostatnio, tzn. w ostatnim roku, a sporo tego było. Recenzując nowości wydawnicze nie zawsze (tzn. raczej bardzo rzadko) trafia się na to co najbardziej interesuje. W moim przypadku jest to historia Armii Krajowej, którą zajmuję się bez mała od ponad 10 lat, najpierw amatorsko, następnie zawodowo. Wydaje mi się zatem, że jestem odpowiednią osobą, żeby wydać sprawiedliwy „wyrok” na „Ptaki drapieżne”, niczym WSS (Wojskowe Sądy Specjalne), o których autorzy kilka razy w książce wspominają.

Pozytywne wrażenie robi już sama okładka. Bardzo ładne wydanie, twarda oprawa, na rewersie okładki duży „świecący” (w dobrym tego słowa znaczeniu, wyróżniający się) znak Polski Walczącej. Znak ten znajduje się także na awersie zaraz nad tytułem. Byłem pozytywnie zaskoczony poziomem wydania książki. Niestety, wrażenie psuje zupełnie w moim odczuciu niedopasowane zdjęcie, które stanowi tło na awersie okładki. Tutaj niestety się zawiodłem i spieszę z wyjaśnieniem dlaczego. Zdjęcie i film, z którego pochodzi poznałem od razu. „Zamach” w reżyserii Jerzego Passendorfera z 1958 r. Każdy chyba pozna też łatwo Tadeusza Łomnickiego na zdjęciu, tutaj w roli Marka, żołnierza warszawskiego Kedywu, choć wszyscy znamy tego aktora z roli Michała Wołodyjowskiego w znanym serialu i dwóch filmach. Wróćmy jednak do rzeczy. W książce nazwisko Franza Kutschery pada tylko raz, na stronie 107, autorzy wspominają jedynie, że był na niego zamach. Film z 1958 r. właśnie o tym traktuje. W książce na ten temat nie znajdziemy żadnej konkretnej informacji. Czy zdjęcie zostało dobrane ot tak, bo się komuś podobało i było „trochę” w temacie? Bo nawet oddziały i przynależność wojskowo-organizacyjna inna. „Ptaki drapieżne” traktują o kontrwywiadzie KG AK, Akcji Kutschera dokonali żołnierze Kedywu KG AK. Nikt chyba nie powie, że okładka miałaby być chwytem marketingowym? Wystarczy zapytać na ulicy ludzi, szczególnie młodych, ilu z nich oglądało film „Zamach” i ile procent skojarzy okładkę.

Książka tematycznie jest bardzo ciekawa, jakkolwiek głupio to brzmi. Początkowo nie każdemu przypadnie do gustu forma wywiadu-rzeki, jaki z Lucjanem Wiśniewskim „Sępem” z oddziału 993/W przeprowadziła dwójka autorów, z których tylko jeden jest historykiem (co niestety w kilku przypadkach jest aż nadto widoczne dla czytelnika-specjalisty od podziemia). Dużym plusem jest to, że autorzy konfrontowali wypowiedzi swojego bohatera z oryginalnymi dokumentami z epoki oraz relacjami innych uczestników tamtych wydarzeń oraz z opublikowanych już książek na ten temat. Dzięki temu mamy pełny obraz wydarzeń, choć czasem można się pogubić. Plusem jest także spora ilość fotografii, aczkolwiek o różnym stopniu „ciekawości”, zarówno tych archiwalnych, jak i „kombatanckich”, powojennych. Chyba autorzy nie mieli za bardzo z czego wybrać, aczkolwiek zdarzają się i tzw. „perełki”.

Lucjan Wiśniewski jest człowiekiem wiarygodnym, choć znam i kombatantów Armii Krajowej i historyków, którzy wyśmialiby fakt, iż był likwidatorem w podziemiu już w wieku 17 lat. Powiem tak – ja osobiście w to wierzę. W Warszawie tak bywało, na Kresach i w innych miejscach – prawie nigdy. Słynna historia Stefana Dąmbskiego, która wyszła na światło dzienne kilka lat temu jest niestety momentami niezbyt wiarygodna. W przypadku Lucjana Wiśniewskiego jest inaczej. Bohater przedstawia szczegółowo opis wielu wydarzeń, niestety po tylu latach szwankuje już momentami pamięć, co skrzętnie odnotowują autorzy i poprawiają swego rozmówcę.

Drugi minus, poza w moim odczuciu niedobraną okładką, należy już do sfery merytorycznej. Autorzy, którzy na okładce już przedstawiają się jako dziennikarze, kilkanaście co najmniej razy mocno upraszczają pewne sprawy i przedstawiają je nieco tendencyjnie, chyba po to, aby dodać książce sensacyjności. Kardynalnym błędem (aczkolwiek niestety często powtarzanym) jest tytułowanie Tadeusza Chciuka-Celta i Józefa Rettingera (tego drugiego rzadziej) cichociemnymi. Nigdy oni do tego grona nie należeli i nie będą należeć, ponieważ byli oni cywilnymi kurierami do KG AK. I tyle. Swoją drogą, sprawa Retingera (którą znam dość dobrze) jest ciekawie, dosyć kompleksowo w książce opisana, na plus także łączący się z nią wątek płk. dypl. (choć tego tytułu już autorzy nie dodają) Romana Rudkowskiego, postaci, którą sam zajmuję się od zeszłego roku. I za to, że cały ten wątek tam się znalazł, z tego miejsca autorom dziękuję.

Niemalże 350 stron tekstu „wchłania” się szybko, przyjemnie, jeśli chodzi o kwestię samej lektury to tutaj jest bardzo dobrze. Pierwsze 280 stron, czyli 20 rozdziałów jest w większości o Wiśniewskim, ostatnie 70 to aneksy, swoją drogą ciekawe i dobrze, że znalazły się w książce. Autorzy dorzucili też bibliografię, indeks nazwisk i pseudonimów, który pomaga się odnaleźć zagubionemu czytelnikowi, w tekście jest także sporo (w pozytywnym znaczeniu) przypisów i adnotacji, nie za dużo, ot w sam raz.

Książka spodoba się na pewno zarówno osobom, które po raz pierwszy zetkną się z likwidatorami z AK, jak i zaprawionym już w tych bojach czytelnikom. Najlepszym przykładem jestem ja sam. Mi książka się bardzo podobała i polecam jej lekturę każdemu. Tym bardziej, że zachęca ona do sięgnięcia dalej, poszukania głębiej i do mocniejszego zainteresowania się naszymi Bohaterami z Armii Krajowej. Było ich setki tysięcy, część jest jeszcze z nami i może nam o tym opowiedzieć. Bardzo dobra robota i piątka dla autorów, że wykonali tę pracę i przybliżyli nam losy Lucjana Wiśniewskiego „Sępa” i jego towarzyszy broni.

Na wstępie niniejszej recenzji muszę uczciwie stwierdzić, że „Ptaki drapieżne” to chyba najciekawsza nowość wydawnicza, z jaką miałem ostatnio do czynienia. Ostatnio, tzn. w ostatnim roku, a sporo tego było. Recenzując nowości wydawnicze nie zawsze (tzn. raczej bardzo rzadko) trafia się na to co najbardziej interesuje. W moim przypadku jest to historia Armii Krajowej, którą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Cudowny lek” czy cudowna lektura? Oto jest pytanie.

Do lektury książki „Cudowny lek” Thomasa Goetza podszedłem z pewną dozą sceptycyzmu. Okładka niby ciekawa, opis na awersie, a także na rewersie zachęca do lektury, ale tematyka „lekarska” jakoś niezbyt przyciąga. Podobnie po kilku pierwszych stronach lektury. Ale o tym co dalej za moment.

Po przejrzeniu informacji o autorze i wydawcy rzuca się w oczy jedna kwestia. Polski podtytuł to „Robert Koch, Ludwik Pasteur i prątki gruźlicy”. Jeśli zerkniemy na tytuł oryginału, zobaczymy, że brzmi on „The Remedy: Robert Koch, Arthur Conan Doyle, and the quest to cure tuberculosis”. Coś tutaj zatem nie gra. W tłumaczeniu polskim winno być chyba tak: „Remedium: Robert Koch, Arthur Conan Doyle i krucjata dla wyleczenia gruźlicy” lub nieco odmiennie. Byłoby trochę przydługo, ale o to chodzi przecież w podtytule. Inna sprawa, że zupełnie nie rozumiem, dlaczego „oryginalnego” Conan Doyle’a zastąpiono Pasteurem? Twórca Sherlocka Holmesa jest przecież bardziej znany szerokim masom niż inwentor pasteryzacji. I na pewno potencjalny czytelnik prędzej sięgnąłby po książkę widząc na awersie okładki tę informację. Jest ona co prawda zawarta pod koniec tekstu na rewersie okładki, ale mniej eksponowana, a co za tym idzie, mniejsza szansa, że ktoś tę informację złapie. Jeszcze inną sprawą, że we wspomnianym tekście jest sformułowane nadużycie na temat żony Conana Doyle’a, którą wnikliwy czytelnik wyłapie w tekście książki. Osoba odpowiedzialna za powyższe sprawy winna wziąć pod konsyderację, czy aby na pewno zrobiła dobrą robotę.

Wróćmy do samej książki, która – napiszę już teraz, żeby nie było więcej wątpliwości – jest bardzo dobra. Osoby niechętne tej tematyce (do których sam się zaliczam) przestrzegam przed pochopnym skreśleniem tej książki. Jest naprawdę ciekawa. Zainteresuje historyków, socjologów i naukowców oraz na pewno fanów Sherlocka Holmesa i XIX-wiecznych angielskich (i nie tylko) kryminałów. Co prawda kryminału w książce mało, ale sporo jest o Arthurze Conanie Doylu, który wyrasta na pierwszoplanową, obok Roberta Kocha, postać. Ludwik Pasteur jest poniekąd postacią drugoplanową, a dokładniej, kimś pomiędzy pierwszym a drugim planem. Jednak niektórym może wydawać się, że pierwszoplanowym bohaterem jest Koch, a zaraz za nim Conan Doyle i Pasteur. Dla innych z kolei każdy z nich jest równorzędny. Prawda jest jednak taka, że najwięcej informacji o życiu, działalności i odkryciach jest o Kochu i Conanie Doylu, a potem o Pasteurze.

Akcja książki rozgrywa się w drugiej połowie XIX wieku w kilku czy wręcz momentami kilkunastu miejscach jednocześnie. „Cudowny lek” traktuje o tym, jak dwóch wielkich naukowców rywalizowało ze sobą o prymat w Europie w kwestii bakteriologii, wirusologii i tworzeniu szczepionek oraz zapobieganiu chorobom. Ci dwaj to wspomniani Robert Koch w Niemczech i Ludwik Pasteur we Francji. W całą sprawę „miesza się” Arthur Conan Doyle, lekarz z Wielkiej Brytanii. Bardzo ciekawym aspektem i jednocześnie wielkim plusem książki jest przedstawienie życiorysu ACD i zgodna opinia, że gdyby nie wydarzenia, w wirze których się odnalazł, prawdopodobnie nigdy nie stworzyłby kultowej postaci Sherlocka Holmesa.

Gruźlica, śmiertelna choroba, i cierpienie, śmierć w jej wyniku jest głównym „motywem” książki. Autor opisuje historię choroby, jej przyczyny, przebieg, skutki i próby przeciwdziałania gruźlicy. Znajdujemy opisy starań Kocha i Pasteura oraz wielu innych naukowców, którzy podczas wieloletnich badań starali się znaleźć remedium na tę, a także inne choroby trapiące miliony ludzi na całym świecie przez tysiące lat.

Książka jest ładnie wydana, liczy 376 stron, podzielona jest na wstęp, trzy części (łącznie 10 rozdziałów) i epilog. Lektura jest przyjemna, ciekawa i przede wszystkim nie nuży. Dowiadujemy się wielu ciekawych informacji z dziedziny medycyny, ale także historii oraz literatury. W zasadzie nic, nawet gdyby się „czepiać” nie można książce zarzucić. Może tylko to, że mimo 376 stron jest nieco krótka? Że autor swoich bohaterów traktuje nieco „pobocznie”. Na pewno plusem byłoby rozbudowanie wątku biograficznego Pasteura, ponieważ tutaj czytelnik może poczuć niedosyt. Trochę więcej informacji mogło się także znaleźć o Conanie Doylu, chyba najbarwniejszej i najciekawszej postaci w książce. Minus, o którym już wspominałem, to niefortunny podtytuł i nieco myląca informacja na rewersie okładki, o czym już wspominałem. Ale czy to tak naprawdę minus? Dla czytelnika, który sięgnie po książkę, na pewno nie. Jest więcej niż bardzo dobrze, choć mimo wszystko, mogło być jeszcze lepiej. Osobiście szczerze polecam lekturę „Cudownego leku” Thomasa Goetza. Myślę, że każdy, kto sięgnie po tę książkę, będzie usatysfakcjonowany.

„Cudowny lek” czy cudowna lektura? Oto jest pytanie.

Do lektury książki „Cudowny lek” Thomasa Goetza podszedłem z pewną dozą sceptycyzmu. Okładka niby ciekawa, opis na awersie, a także na rewersie zachęca do lektury, ale tematyka „lekarska” jakoś niezbyt przyciąga. Podobnie po kilku pierwszych stronach lektury. Ale o tym co dalej za moment.

Po przejrzeniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na samym wstępie recenzji pragnę zaznaczyć, że autora niniejszej książki znam od lat i darzę wielkim szacunkiem jako historyka i badacza, a także jako człowieka. Muszę także nadmienić, że zupełnie w mojej ocenie nie wpływa to na obiektywizm tej recenzji, ponieważ mimo kilkuletniej znajomości z profesorem Nowakiem, nie miałem dotąd okazji przeczytać żadnej jego książki w całości. Przez lata studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim uczestniczyłem w zajęciach, wykładach i konwersatoriach, które prowadził prof. Nowak, a także w wykładach otwartych i prelekcjach, których udzielał czy to w murach UJ, czy poza nimi. Zdarzało mi się czytać pojedyncze artykuły czy fragmenty innych książek profesora, ale nic ponadto. Wspominam o tym tutaj, ponieważ każda recenzja musi być uczciwa i obiektywna, ujawniam te fakty, ponieważ ktoś może posądzać autora tej recenzji o stronniczość czy też sympatie lub antypatie. Uczciwe podejście czytelnika i recenzenta jest najważniejsze.

Autor jest znanym na całym świecie znawcą historii Europy Wschodniej i sowietologiem, szanowanym we wszystkich ośrodkach naukowych, zajmujących się tą tematyką. Choćby ten fakt predestynuje książkę do tego aby po nią sięgnąć. Tym bardziej, że naprawdę warto. Nie ukrywam, że przed lekturą miałem wobec niej duże oczekiwania, bo tak jak prof. Nowak jest wielkim historykiem, tak po książce spodziewałem się „czegoś wielkiego”. Moje oczekiwania zostały spełnione z nawiązką, z nieukrywaną satysfakcją już na tym etapie recenzji mogę napisać, że jest to obowiązkowa pozycja dla każdego, kogo interesuje historia Polski i Europy w okresie od rozpoczęcia I wojny światowej do zakończenia II wojny światowej (dlaczego zakreśliłem tak szerokie ramy, o tym później).

Zacznijmy od informacji technicznych. Cała książka liczy ponad 600 stron, z czego „głównego” tekstu jest ponad 500 stron, 65 stron to przypisy, 15 stron to bibliografia zaś pozostałe kilkanaście stron - indeks, spis treści i informacje o autorach, wydawcy itd. Książka wzbogacona jest kilkudziesięcioma fotografiami, a także mapami. Naturalnie przypisy podzielone są na rozdziały, tzn. każdy rozdział ma swoje, znajdują się one na końcu książki. Jest to rozwiązanie lepsze niż pozostawianie przypisów na danej stronie. Dzięki temu przyjemniej, lepiej, łatwiej się książkę czyta, ale z kolei bardzo wnikliwy czytelnik-badacz może mieć za złe takie rozwiązanie techniczne. Autorowi tej recenzji jednak się ono podoba. Układ w przypisach, bibliografii, spisie ilustracji, indeksie i spisie treści jest jasny, przejrzysty i czytelny. Pozytywnie, bez jakichkolwiek zarzutów. Podobnie z układem treści książki. Podzielona jest ona na cztery części, z których każda liczy kilka rozdziałów. Dodatkowym plusem, od którego wypadałoby chyba zacząć całą recenzję, jest ładne wydanie – twarda oprawa, przód okładki bardzo w porządku, podobnie tył, gdzie znajdujemy trochę informacji o książce wraz z opiniami na jej temat. Wypowiadają się tam bardzo pozytywnie o książce Adam Zamoyski, prof. Roman Szporluk i prof. Piotr Wandycz. Jeśli dodamy do nich jeszcze opinię prof. Richarda Pipesa z przedniej części okładki, do sięgnięcia po książkę przekona to chyba każdego niepewnego.

Książkę czyta się bardzo dobrze, co jest ważne przy lekturze książki historycznej. Rozdziały liczą od kilku (rzadko), poprzez kilkanaście, do kilkudziesięciu stron. Ilość stron i treści jest dobrze dopasowana. Autor w książce zawarł ogromną (w pozytywnym znaczeniu) ilość treści merytorycznej, która nawet historykom po części jest nieznana. Dlatego każdy powinien sięgnąć po „Pierwszą zdradę zachodu”, ale o tym jeszcze później. Informacje o czym jest książka znajdują się zawsze w jej opisie, więc tutaj skrótowo. Chodzi o opis całego procesu uzyskiwania przez Polskę niepodległości w latach 1914-1921 w oczach rządu brytyjskiego, a także francuskiego, amerykańskiego i po części także innych, „sojuszniczych” rządów. Podtytuł książki: „1920 – zapomniany appeasement” wiele tutaj mówi. Jeśli ktoś do tej pory miał wątpliwości co do postawy premiera Wielkiej Brytanii Lloyda George’a, lektura tej książki je rozwieje. Niczego więcej nie zdradzę, żeby nie psuć lektury.

Bardzo duża baza źródłowa, do jakiej dotarł i odwołuje się autor książki, to niewątpliwy, wielki atut tej publikacji. Książka oparta jest o najnowsze badania prof. Nowaka we wspomnianej materii, a jednocześnie jest pionierska w tym wymiarze, ponieważ chyba nikt wcześniej nie zajął się tą tematyką w tak wielkim zakresie i z taką pieczołowitością badawczą. Wielki plus i ukłony. Bardzo ważne jest to, że autor nie pomija niczego co ważne, żadnego wątku i skłania czytelnika do własnych przemyśleń, co jest chyba największą nagrodą zarówno dla samego autora, jak i czytelnika, który do tego „upominku” ma jeszcze niewątpliwą przyjemność z lektury na każdej stronie tej publikacji. Tym bardziej, że wiele wątków zawartych w książce było aktualnych w okresie późniejszym, tj. II wojny światowej, jej przyczyn i przebiegu (odwołanie do zakreślonych przeze mnie wcześniej ram chronologicznych). Znamienne, że część (jaka, o tym czytelnik dowie się z lektury) kwestii poruszonych w książce aktualna jest do dzisiaj.

Podsumowując tę przydługą opinię, serdecznie i koniecznie polecam sięgnięcie po „Pierwszą zdradę zachodu” autorstwa profesora Andrzeja Nowaka. Jest to pozycja obowiązkowa dla każdego historyka, dla każdego miłośnika historii okresu 1914-1945, dla osób interesujących się historią Polski, Europy Wschodniej, Wielkiej Brytanii, dla sowietologów i politologów. Jednym słowem dla wszystkich, których to interesuje. Mogę z całym przekonaniem i ufnością stwierdzić, że każdy, kto sięgnie po tę książkę nie zawiedzie się w żadnym aspekcie. Jest to jedna z najlepszych książek historycznych, jakie kiedykolwiek czytałem. Mimo mojej sporej (nieskromne, proszę o wybaczenie) wiedzy na temat okresu 1914-1945, z przyjemnością przeczytałem i zapamiętałem nowe informacje, z których nie zdawałem sobie sprawy. Pozostaje życzyć tylko autorowi kolejnych świetnych publikacji. Z przyjemnością sięgnę także po poprzednie, a na następne z niecierpliwością czekam.

Na samym wstępie recenzji pragnę zaznaczyć, że autora niniejszej książki znam od lat i darzę wielkim szacunkiem jako historyka i badacza, a także jako człowieka. Muszę także nadmienić, że zupełnie w mojej ocenie nie wpływa to na obiektywizm tej recenzji, ponieważ mimo kilkuletniej znajomości z profesorem Nowakiem, nie miałem dotąd okazji przeczytać żadnej jego książki w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Słowo i miecz" - taki chwytliwy tytuł nadał Witold Jabłoński swojej nowej powieści historycznej. Jest to pierwsza książka tego autora, z którą się zetknąłem. Z przyjemnością sięgnąłem po tę pozycję, ponieważ lubuję się w powieściach historycznych. Mój optymizm jednak nieco opadł w trakcie czytania, nie porwała mnie zbytnio i nie przeczytałem jej jednym tchem. Dlaczego? Spieszę z wyjaśnieniami. Zacznijmy od plusów i od końca. Na plus na pewno warto zaliczyć bibliografię, zawartą na samym końcu. Jest tam wyszczególnionych ponad 20 pozycji, z których korzystał autor przy pracy nad swoją książką. Wykonał zatem solidną robotę bibliograficzną, zapoznał się z literaturą tematu i z realiami opisywanych przez siebie wydarzeń. Szkoda zatem, że na tylnej stronie okładki użyta jest forma imienia "Ziemomysł", która jest historycznie i merytorycznie niepoprawna (tylko i wyłącznie "Siemomysł"!). To może zauważyć każdy, jeszcze w księgarni, bo wytrawnemu znawcy rzuca się w oko od razu, każdy przecież najpierw widzi okładkę i ogląda książkę z obydwu stron, bo na obydwu jest coś z reguły napisane. Czepiam się, ale takie moje prawo recenzowania. Co do samej treści, męczący jest trochę podział na lata, raz autor cofa się wstecz o kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, drugi raz skacze do przodu o tyleż samo. Można się trochę pogubić. Chyba, że książka wciągnie kogoś na tyle, że przeczyta jednym tchem. Kolejna sprawa, nie można nie odnieść wrażenia, że autor kibicuje jednej ze stron konfliktu, pogańskiej a i żywi wyraźną niechęć do Piastów, przedstawiając ich w jak najgorszym świetle, nawet gdy próbuje być bezstronny, to mu się nie udaje. Wyraźnie żal autorowi, że przed tysiącem prawie laty zwyciężył Kazimierz Odnowiciel, pokonując uzurpatora Miecława. Nie mogę też wybaczyć zawarcia wątku Bolesława Chrobrego i Przedsławy w jego wieloletniej, aczkolwiek bardzo błędnej i szkalującej naszego władcę interpretacji. Artykuł na ten temat powstał w roku wydania książki w maju, nie wiem czy autor zapoznał się z nim czy nie, raczej nie, bo powielił wieloletni błąd licznych interpretatorów historii. Nie można też nie odnieść wrażenia, że autor podbiera pewne wątki, pomysły, nawet główny wątek walki chrześcijaństwa z pogaństwem od Elżbiety Cherezińskiej, autorki "Korony śniegu i krwi", powieści o czasach Przemysła II. Co do fantastyki w powieści, magii, czarów - nie mam zdania, mnie to nie zawadzało zbytnio, chociaż wolę bardziej "realistyczne" wizje historii.Ale fani fantastyki na pewno się nie zawiodą. Książka jest ogólnie ciekawa, warta uwagi, autor ma swój dobry styl i warsztat, czytelnik raczej się nie zanudzi. Jestem bardzo wymagającym czytelnikiem, uwielbiam książki historyczne i powieści historyczne, szczególnie z historii Polski i historii wojskowości, dlatego recenzja może wydawać się krytyczna. Warto jednak sięgnąć po "Słowo i miecz" Witolda Jabłońskiego jako ciekawostkę. A potem sięgnąć do rzeczowej literatury na ten temat, żeby porównać fantazję autora i rzeczywiste zdarzenia.
Link do artykułu na histmag.org o Bolesławie Chrobrym i Przedsławie: http://histmag.org/7823

"Słowo i miecz" - taki chwytliwy tytuł nadał Witold Jabłoński swojej nowej powieści historycznej. Jest to pierwsza książka tego autora, z którą się zetknąłem. Z przyjemnością sięgnąłem po tę pozycję, ponieważ lubuję się w powieściach historycznych. Mój optymizm jednak nieco opadł w trakcie czytania, nie porwała mnie zbytnio i nie przeczytałem jej jednym tchem. Dlaczego?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Przewodnik zakochanych” autorstwa M.A. Zawadzkiego to dziełko traktujące o podbojach miłosnych z początku ubiegłego stulecia. Wielu przedstawicieli płci męskiej stawia sobie częstokroć za pytanie podtytuł niniejszej publikacji, mianowicie „jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet”. Równie wielu szuka odpowiedzi na to pytanie i tych kieruję do lektury „Przewodnika...”. Dziełko to może wydać się reliktem dawnych czasów, jednak nic bardziej mylnego. Stawiane przez autora pytania i problemy do dzisiaj są aktualne, co czyni jego publikację przydatną i interesującą lekturą. Zawadzki w ciekawy i często zabawny sposób przedstawia nam różne drogi do serca wybranek, które lata swej młodości przeżywały przed ponad stu laty. Można zauważyć, że często swe wnioski i rady kieruje do nas powodowany własnym doświadczeniem i przeżyciami. Książeczka jest ładnie wydana, w twardej oprawie, niestety dość krótka, co pozostawia pewien czytelniczy niedosyt. Skłania to jednak do samodzielnego dążenia do uzyskania nurtujących i zajmujących nas po lekturze kwestii. Warto poświęcić „Przewodnikowi zakochanych” jesienny czy zimowy wieczór i przenieść się w świat dwornych kawalerów i nieśmiałych dam, świata, który zdawało się bezpowrotnie zaginął, ale który powraca na kartach tej jakże interesującej publikacji i trwale zapisuje się w wyobraźni czytelnika.

„Przewodnik zakochanych” autorstwa M.A. Zawadzkiego to dziełko traktujące o podbojach miłosnych z początku ubiegłego stulecia. Wielu przedstawicieli płci męskiej stawia sobie częstokroć za pytanie podtytuł niniejszej publikacji, mianowicie „jak zdobyć szczęście w miłości i powodzenie u kobiet”. Równie wielu szuka odpowiedzi na to pytanie i tych kieruję do lektury...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W pierwszej części znanego cyklu dotyczącego dziejów I Rzeczypospolitej, Paweł Jasienica przedstawia czytelnikowi historię Polski za panowania dynastii Piastów. Autor w przystępnej i poczytnej formie, jaką jest esej, przybliża dzieje państwa polskiego od jego początków aż do śmierci ostatniego króla Piasta, Kazimierza Wielkiego. Jasienica zaznacza, że dzieło jego nie pretenduje do miana podręcznika historii, a służy jedynie poszerzeniu horyzontów wiedzy czytelnika. Książka z tego zadania wywiązuje się znakomicie. „Polskę Piastów” czyta się bowiem z niekłamaną przyjemnością. Potencjalnemu czytelnikowi może się wydawać, że historia Polski, a szczególnie niektóre jej aspekty, są zgoła nieinteresujące. Dzieło Jasienicy zbija jednak wszystkie podobne poglądy. Barwny, przystępny język i treść dzieła okraszona licznymi słusznymi komentarzami autora to duży atut tej publikacji. Nie jest to suchy wykład dziejów państwowości polskiej, a ciekawy opis postaci i zdarzeń, które decydowały o losach Polski od X do 2. połowy XIV wieku. Jasienica przekazuje nam obraz polskich władców w bardzo przystępny, a zarazem rzetelny sposób, co sprawia, że z miejsca zyskują oni nasze zainteresowanie i sympatię, pomimo różnych ich, jak dobrze wiadomo, losów i wyborów. Książkę Jasienicy czyta się niczym najlepszą powieść historyczną, a jest to przecież literatura faktu. Co poniektórych może razić liczba i treść komentarzy i wykładni własnych opinii autora, jednak w większości są to opinie słuszne i podparte rzetelnymi źródłami. Należy podkreślić, że Jasienica opisał bez sentymentów wiele „palących” do dzisiaj kwestii w dziejach Polski, przedstawiając ich faktyczny przebieg i historię, nie tając niczego. „Polska Piastów” to pozycja obowiązkowa dla każdego wielbiciela historii Polski.

W pierwszej części znanego cyklu dotyczącego dziejów I Rzeczypospolitej, Paweł Jasienica przedstawia czytelnikowi historię Polski za panowania dynastii Piastów. Autor w przystępnej i poczytnej formie, jaką jest esej, przybliża dzieje państwa polskiego od jego początków aż do śmierci ostatniego króla Piasta, Kazimierza Wielkiego. Jasienica zaznacza, że dzieło jego nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wyklęte życiorysy Jolanta Drużyńska, Stanisław Maria Jankowski
Ocena 7,3
Wyklęte życiorysy Jolanta Drużyńska,&...

Na półkach: ,

„Wyklęte życiorysy” to bez wątpienia jedna z ciekawszych pozycji, jakie Dom Wydawniczy Rebis wydał w obecnym roku. Książka traktuje o losach i życiorysach sześciu bohaterów czasu II wojny światowej, a ponadto o niezłomnym trudzie, jaki włożyły kochające owych bohaterów kobiety – żony, córki, siostry, aby uczcić pamięć o nich. Dąbrowski, Gruner, Kalenkiewicz, Kasznica, Retinger, Tumidajski – nazwiska te niewiele mówią współczesnemu czytelnikowi, nawet zainteresowanemu historią. Autorzy przybliżają nam życiorysy tych postaci, przez wiele lat fałszowanych lub przemilczanych. Dzięki trudzie i uporowi w walce z zafałszowanymi obrazami tychże ludzi, jaki wykazały kochające ich kobiety, współczesny czytelnik może poznać prawdziwe losy bohaterów II wojny światowej. Nie jest to książka z kategorii „teorii spiskowych”, tylko rzeczowa i napisana w ciekawy sposób opowieść o odwadze, honorze i pamięci. Autorzy w przystępny sposób przybliżają nam losy postaci skazanych po wojnie na zapomnienie. Każdemu z życiorysów bohaterów poświęcony jest osobny rozdział, dzięki czemu czytelnik nie poczuje się znużony. Jak przystało na porządnie napisaną książkę historyczną, zawarte są w niej rzeczowe przypisy w wystarczającej liczbie. Spora bibliografia to kolejny plus tej publikacji. Przydatny jest także indeks, który jest dobrze zrobiony i przejrzysty. Spora liczba ciekawych zdjęć z epoki wraz z całostronicowymi zdjęciami „zapomnianych” bohaterów jest kolejnym plusem na korzyść książki, gdyż liczba zdjęć jest optymalna. Jeśli chodzi o samą szatę wydawniczą, to Rebis słynie z ładnie wydanych książek – twarda oprawa, obwoluta – te cechy książki ceni sobie każdy czytelnik. Co do zawartości merytorycznej książki, to Autorzy spisali się dobrze, nie można mieć do nich żadnych uwag. „Wyklęte życiorysy” to książka nie tylko dla miłośników historii II wojny światowej. Mogę szczerze polecić ją wszystkim, których interesuje historia Polski XX wieku, a także innym czytelnikom, którym nieobce są losy Polaków, którzy walczyli o lepsze jutro dla kolejnych pokoleń.

„Wyklęte życiorysy” to bez wątpienia jedna z ciekawszych pozycji, jakie Dom Wydawniczy Rebis wydał w obecnym roku. Książka traktuje o losach i życiorysach sześciu bohaterów czasu II wojny światowej, a ponadto o niezłomnym trudzie, jaki włożyły kochające owych bohaterów kobiety – żony, córki, siostry, aby uczcić pamięć o nich. Dąbrowski, Gruner, Kalenkiewicz, Kasznica,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Tego nie uczyli nas w szkole" – myśl przewodnia tej publikacji bardzo dobrze oddaje treść książki. W „Sekretach historii Polski” znajdziemy wiele interesujących, często do dzisiaj zagadkowych informacji z dziejów naszego państwa, począwszy od Mieszka I, po czasy współczesne. Wielu znanych i szanowanych autorów przedstawia nam w tej książce faktyczny przebieg wydarzeń znaczących dla naszej Ojczyzny, prawdziwe losy ulubionych przez nas bohaterów, ukazuje, że dzieje historii Polski nie zawsze są takie, jak powszechnie sądzimy. Autorzy stawiają wiele kontrowersyjnych, mogłoby się wydawać, tez, nie rozwiewając wątpliwości czytelnika do końca, sprawiając tym samym, że po lekturze tej publikacji, czytelnik sam będzie dążył do wyjaśnienia „całej prawdy i tylko prawdy”. Wiele informacji zawartych w „Sekretach...” będzie zupełnym novum nawet dla „zaprawionych” historyków. Dobra forma edycji książki, duża liczba zdjęć i ilustracji są dodatkowym atutem, szczególnie dla młodszych czytelników. Nie jest to publikacja typu „spiskowa teoria dziejów” tylko odpowiedź na pytania: jak naprawdę wyglądał przebieg pewnych wydarzeń, kim naprawdę był dany bohater i jakie były jego losy i tym podobne. Każdy czytelnik lubi tajemnice i ciekawostki, a tych w tej książce jest naprawdę dużo, zatem każdy znajdzie „coś dla siebie”. Jakkolwiek nie wszyscy autorzy stają na wysokości zadania co do podparcia własnych tez rzetelnymi źródłami, częstokroć formułując sprzeczne i wieloznaczne tezy i stwierdzenia, książka jest ciekawą pozycją dla miłośników historii Polski. Jej lektura na pewno nie będzie stratą czasu, przeciwnie, sprawi, że sami będziemy dążyć do lepszego poznania dziejów naszego kraju i ważnych dla niego postaci.

"Tego nie uczyli nas w szkole" – myśl przewodnia tej publikacji bardzo dobrze oddaje treść książki. W „Sekretach historii Polski” znajdziemy wiele interesujących, często do dzisiaj zagadkowych informacji z dziejów naszego państwa, począwszy od Mieszka I, po czasy współczesne. Wielu znanych i szanowanych autorów przedstawia nam w tej książce faktyczny przebieg wydarzeń...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dług honorowy Ross S. Fenn, Robert F. Karolevitz
Ocena 7,4
Dług honorowy Ross S. Fenn, Rober...

Na półkach: ,

Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z tą książką, byłem miło zaskoczony jej treścią: eskadra amerykańskich pilotów, walcząca po stronie Orła Białego w starciu z bolszewikami. O tym się w PRL-u nie mówiło. Historia Eskadry Kościuszkowskiej była w powojennej Polsce skazana na niepamięć. Pamiętali o niej Amerykanie, którzy przypomnieli o „długu honorowym”, który Cedric Fauntleroy i jego podkomendni spłacili Polsce w czasie wojny z bolszewikami. Żaden z pilotów nie miał polskich korzeni, ani nigdy wcześniej nie był w Polsce. Znali jednak historię dwóch Polaków walczących o niepodległość USA: Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego. Postanowili zgłosić się ochotniczo do służby w raczkującym jeszcze wtedy lotnictwie Wojska Polskiego. Walczyli ramię w ramię z polskimi pilotami przeciwko wojskom bolszewickim. Autorzy przenoszą nas w lata 1918-1921, gdy dobiega końca I wojna światowa, ale walki w Polsce nie ustają. Duża liczba znakomitej jakości zdjęć ukazuje nam wszystkie aspekty wojny toczonej nie tylko na lądzie, jak się powszechnie sądzi, ale przede wszystkim w powietrzu. „Dług honorowy” to jednak nie tylko walka powietrzna amerykańskich pilotów w służbie polskiej, to także równie bohaterska walka ich polskich kolegów i wielki wysiłek polskich mechaników, którzy przezwyciężając bariery językowe i uprzedzenia, znakomicie dogadywali się z Fauntleroy'em i jego ludźmi. Cichym bohaterem książki nie jest jednak dowódca eskadry, a jego zastępca, Merian Cooper, który był pomysłodawcą utworzenia polskiej eskadry ze swoich rodaków. „Dług honorowy” to absolutnie obowiązkowa pozycja dla miłośników historii Polski XX wieku i historii polskiej wojskowości.

Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z tą książką, byłem miło zaskoczony jej treścią: eskadra amerykańskich pilotów, walcząca po stronie Orła Białego w starciu z bolszewikami. O tym się w PRL-u nie mówiło. Historia Eskadry Kościuszkowskiej była w powojennej Polsce skazana na niepamięć. Pamiętali o niej Amerykanie, którzy przypomnieli o „długu honorowym”, który Cedric...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Z dziejów husarii” to interesująca lektura, napisana przez Radosława Sikorę, znawcę dziejów oręża polskiego w czasach nowożytnych. Autor przedstawia nam historię najwspanialszej kawalerii w dziejach wojen, dumy polskiego oręża – husarii, od momentu jej zaczątków u progu XV wieku, aż po jej kres w 2. połowie XVIII wieku. Publikacja jest bogato ilustrowana rycinami i wyobrażeniami z epoki, ponadto znajduje się w niej wiele zdjęć, zarówno broni i ubiorów, jak i współczesnych rekonstruktorów, dzięki czemu obraz husarii przestaje być taki mglisty i daleki. Książka jest rzeczowym, a jednocześnie ciekawym i przystępnym opisem wszystkich aspektów dotyczących husarii na przełomie ponad 250 lat jej istnienia. Ciekawostki zawarte w treści publikacji przybliżają nam obraz polskiego husarza, który zniknął z kart historii przed przeszło dwoma wiekami. Jednocześnie książka obala mity związane z husarią, które funkcjonują w naszej świadomości. Ładne wydanie i twarda oprawa to dodatkowe atuty książki Radosława Sikory. Przyjemna lektura, pozwalająca przyjrzeć się z bliska fenomenowi husarii, która przez wiele lat dominowała na polach bitew Europy środkowowschodniej. Książka ukazuje jednocześnie, że zmierzch i upadek tej wspaniałej jazdy nie był wcale taki nieuchronny i oczywisty, jak się nam dzisiaj wydaje. Pozycja absolutnie obowiązkowa dla każdego miłośnika dziejów oręża i losów żołnierza polskiego w czasach nowożytnych.

„Z dziejów husarii” to interesująca lektura, napisana przez Radosława Sikorę, znawcę dziejów oręża polskiego w czasach nowożytnych. Autor przedstawia nam historię najwspanialszej kawalerii w dziejach wojen, dumy polskiego oręża – husarii, od momentu jej zaczątków u progu XV wieku, aż po jej kres w 2. połowie XVIII wieku. Publikacja jest bogato ilustrowana rycinami i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Któż lepiej przedstawi nam epizod z wojny polsko-moskiewskiej 1609-1618 od głównego bohatera tych zmagań, hetmana Stanisława Żółkiewskiego? Bohater ten dowodził wojskami koronnymi w tej wojnie w latach 1609-1611, odnosząc wspaniałe zwycięstwo nad Moskalami pod Kłuszynem w 1610 roku i niedługo potem triumfalnie zajmując Moskwę. Relacje „z pierwszej ręki” zawsze cieszą się uznaniem i są wielce poczytne, nie inaczej jest w przypadku relacji Żółkiewskiego. Wstęp i opracowanie Andrzeja Borowskiego dobrze współgrają z dziełem naszego hetmana. „Początek i progres...” to ważne źródło historyczne dla dziejów oręża polskiego w epoce nowożytnej. Przedstawia tło i przebieg konfliktu, który wyniósł z powrotem Rzeczpospolitą na szczyt. W wyniku bowiem tej wojny odzyskano obszary utracone przez Wielkie Księstwo Litewskie 100 lat wcześniej na rzecz Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Rzeczpospolitą Obojga Narodów, po rozejmie w Dywilinie kończącym wojnę w 1618 roku, osiągnęła milion kilometrów kwadratowych powierzchni. Warto przyjrzeć się z bliska zarysowanym przez Żółkiewskiego motywom działań ówczesnych decydentów, wśród których sam się przecież znajdował. Jednocześnie należy poświęcić uwagę jednemu z największych zwycięstw oręża polskiego, bitwie pod Kłuszynem, gdzie hetman Żółkiewski dysponując 7 tys. żołnierzy pokonał pięciokrotnie liczniejsze wojska moskiewsko-szwedzkie. Tym bardziej zajmująca jest lektura relacji hetmana, że przez wiele lat jak wiemy nie można było w Polsce pisać ani mówić o wojnach z Moskwą i triumfach Polski nad nią. Dlatego też „Początek i progres wojny moskiewskiej” to pozycja absolutnie obowiązkowa dla sympatyków historii oręża polskiego i polskiej wojskowości.

Któż lepiej przedstawi nam epizod z wojny polsko-moskiewskiej 1609-1618 od głównego bohatera tych zmagań, hetmana Stanisława Żółkiewskiego? Bohater ten dowodził wojskami koronnymi w tej wojnie w latach 1609-1611, odnosząc wspaniałe zwycięstwo nad Moskalami pod Kłuszynem w 1610 roku i niedługo potem triumfalnie zajmując Moskwę. Relacje „z pierwszej ręki” zawsze cieszą się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czwarty tom "Samozwańca" autorstwa Jacka Komudy ponownie przenosi nas do początku XVII wieku i rzuca w wir wydarzeń dziejących się w latach 1605-1605 w Wielkim Księstwie Moskiewskim. Wielka smuta, dymitriady, wdzięczny temat na powieść historyczną, z okazji skorzystał Jacek Komuda i zapewnił nam już 4 tomy poczytnej sagi o losach Jacka Dydyńskiego, sławnego "Jacka nad Jackami". Jako, że jest to kontynuacja, tom czwarty, próżno spodziewać się tu powiewu świeżości. Do książki sięgną na pewno ci, którzy czytali poprzednie tomy, ponieważ Komuda ciekawie opisuje losy Dydyńskiego i jego kompanii, umiejętnie wplatając wątek przygodowy w realia historyczne epoki. Chociaż, jeśli ktoś nie zapoznał się z poprzednimi powieściami z cyklu, nie będzie zdezorientowany i szybko odnajdzie się w lekturze, co było chyba celowym zabiegiem autora. Jacek Komuda posiada swój własny osobliwy styl, ciekawy, zresztą kto czytał jego książki doskonale wie o co chodzi. Miałem przyjemność czytać wszystkie, wszystkie też mam w domu na półce, jestem fanem jego twórczości, aczkolwiek widać pewnie "zmęczenie" autora tematem. Nie jest to już to samo co na początku, ale nadal jest dobrze. W czwartym tomie następuje przełom, zamyka się jedna historia a rozpoczyna druga. Świetnie przedstawione realia historyczne, doskonała znajomość epoki przez autora to niewątpliwie duże atuty tej powieści historycznej. Cykl "Orły na Kremlu" doczekał się już czterech "Samozwańców", pora na dwie ostatnie książki z cyklu, "Moskiewską ladacznicę" i "Cara z żelaza". Czekam na nie z niecierpliwością. A tymczasem wszystkim fanom powieści historycznych z epoki nowożytnej polecam czwarty tom "Samozwańca". Lektura ta na pewno nie będzie stratą czasu, a ambitny czytelnik sięgnie po niej pewnikiem do bogatej literatury historycznej dotyczącej epoki.

Czwarty tom "Samozwańca" autorstwa Jacka Komudy ponownie przenosi nas do początku XVII wieku i rzuca w wir wydarzeń dziejących się w latach 1605-1605 w Wielkim Księstwie Moskiewskim. Wielka smuta, dymitriady, wdzięczny temat na powieść historyczną, z okazji skorzystał Jacek Komuda i zapewnił nam już 4 tomy poczytnej sagi o losach Jacka Dydyńskiego, sławnego "Jacka nad...

więcej Pokaż mimo to