-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
Od razu powiem, że na pewno nie jest to literatura wysokich lotów - co to, to nie. Czy jest to rozrywka na wysokim poziomie? Tego nie wiem, ale na pewno jest to rozrywka, i to bardzo przyjemna.
Ewa, malarka, mieszka w pięknej willi w Konstancinie, sama wychowując nastoletnią córkę po śmierci męża. Choć w zasadzie mówi się, że żyje skromnie, to i tak wiedzie dość luksusowe życie - jeździ konno i spędza czas ze swoimi przyjaciółkami, które oczywiście wszystkie mieszkają w Konstancinie, mają bogatych mężów i szafy wypchane Armanim oraz Pradą.
I tak to sobie jest, aż pewnego dnia to sielsko-elitarne życie zostaje zaburzone podejrzanymi wydarzeniami. Ewa przypadkiem staje się świadkiem sensacyjnych zdarzeń, która nie tylko wzbudzają jej czujność, ale też zagrażają jej bezpieczeństwu. Zaniepokojona i zaintrygowana, postanawia rozpocząć śledztwo, przy okazji zadurzając się w jednym z głównych podejrzanych...
Mam z tą książką prawdziwy problem, bo nie uważam, by była szczególnie wartościowa (po scenarzyście "Ekipy" oczekiwałabym bardziej wysublimowanej fabuły), ale z drugiej strony czytała się rewelacyjnie - lekko, szybko i bardzo, bardzo przyjemnie. Pochłonęłam ją w jedno popołudnie, mimo, że nie należy do cienkich.
Czy polecam tę książkę? Oj tak, ale zostawcie ją sobie na specjalną okazję, gdy jesteście zmęczeni, zniechęceni, nic się Wam nie chce i marzycie tylko o łatwej i przyjemnej rozrywce. Jestem pewna, że wtedy przeczytacie "Elitę" z wielką przyjemnością.
Od razu powiem, że na pewno nie jest to literatura wysokich lotów - co to, to nie. Czy jest to rozrywka na wysokim poziomie? Tego nie wiem, ale na pewno jest to rozrywka, i to bardzo przyjemna.
Ewa, malarka, mieszka w pięknej willi w Konstancinie, sama wychowując nastoletnią córkę po śmierci męża. Choć w zasadzie mówi się, że żyje skromnie, to i tak wiedzie dość luksusowe...
2015-11-29
Nie wyobrażam sobie przedświątecznych tygodni bez obejrzenia "Love Actually" i "Listów do M", bez pójścia do Teatru Wielkiego na "Dzaidka do Orzechów". Od tej pory do tej listy przedświątecznych niezbędników z największą przyjemnością dodam też książkę Natalii Sońskiej.
Ktoś mógłby powiedzieć, że historia opisana w powieści jest sztampowa i banalna - pewnie trochę tak. Piękna, młoda dziennikarka pisma dla kobiet wiedzie z pozoru atrakcyjne życie. Pracuje w redakcji, oddycha rytmem stolicy, a ewentualne problemy zawsze może omówić z wierną i lojalną przyjaciółką. Na tej z pozoru godnej pozazdroszczenia egzystencji czai się jednak kilka rys - Hania od lat nie może awansować, klepie chałtury poniżej swoich kompetencji, a w życiu damsko-męskim zupełnie jej się nie układa. Wobec braku stałego, pewnego związku musiała przyzwyczaić się do samotności i niezależności, która stała się jej zbroją przeciwko uczuciu zranienia i rozczarowania.
Tak to się toczy latami, aż pewnego grudniowego dnia w jej życie wkracza Wiktor - przystojny, inteligentny, bogaty biznesmen - i zdobywa je szturmem. I to właśnie daje początek pięknej, nawet jeśli naiwnej, historii o miłości z Bożym Narodzeniem w tle.
Historia jest niby przewidywalna, to fakt, chociaż mnie osobiście zdziwiło to, że fabuła obywa się bez dramatów, bez tych typowych, schematycznych "poznają się - nie lubią się - zaczynają się sobie podobać - stwierdzają, że może to coś więcej - kłócą się - schodzą się - może będą żyli długo i szczęśliwie, ale nie wiadomo, bo żyjemy w XXI wieku i raczej na nic w tym względzie nie należy się nastawiać".
Zamiast tego mamy historię dwojga bohaterów, do których czujemy sympatię i którym towarzyszymy w ich pierwszych tygodniach razem, od zauroczenia aż po... no właśnie, bez spoilerów, do tego nie nawiążę.
Jak tytuł tak i książka ma bardzo przyjemny klimat ciepła, miłości, czegoś przytulnego i dobrego - taki, jaki każdy z nas lubi nie tylko przed Świętami, ale zawsze.
Czy mam jakieś "ALE"? Takie minimalne. Główna bohaterka czasem troszkę mnie irytowała, a główny bohater wydawał mi się zbyt idealny. Może niektóre zwroty akcji mogły być troszkę bardziej wyraziste i dramatyczne, ale koniec końców nie ma to znaczenia.
Bo "Garść pierników, szczypta miłości" to naprawdę przemiła, przeciepła, niezwykle przyjemna książką, do której na pewno sięgnę jeszcze w niejeden grudniowy wieczór przed kolejnymi Gwiazdkami.
TAKIEGO debiutu chciałby każdy autor! Gratuluję i będę czekała na kolejne książki Pani Natalii Sońskiej.
Nie wyobrażam sobie przedświątecznych tygodni bez obejrzenia "Love Actually" i "Listów do M", bez pójścia do Teatru Wielkiego na "Dzaidka do Orzechów". Od tej pory do tej listy przedświątecznych niezbędników z największą przyjemnością dodam też książkę Natalii Sońskiej.
Ktoś mógłby powiedzieć, że historia opisana w powieści jest sztampowa i banalna - pewnie trochę tak....
Co tu dużo mówić - moim zdaniem świetna. Akcja wartka, trzymająca w napięciu, dobrze napisana. Motyw relacji między dwójką głównych bohaterów - dobrze poprowadzony i ciekawy dla czytelnika; już bardzo chciałabym wiedzieć, co między tą dwójką wydarzy się dalej!
Niestety domyśliłam się zakończenia, ale i tak uważam, że intryga była wymyślona bardzo dobrze, a prawdopodobieństwo wpadnięcia na właściwy trop było naprawdę niewielkie.
Co tu dużo mówić - moim zdaniem świetna. Akcja wartka, trzymająca w napięciu, dobrze napisana. Motyw relacji między dwójką głównych bohaterów - dobrze poprowadzony i ciekawy dla czytelnika; już bardzo chciałabym wiedzieć, co między tą dwójką wydarzy się dalej!
więcej Pokaż mimo toNiestety domyśliłam się zakończenia, ale i tak uważam, że intryga była wymyślona bardzo dobrze, a...