-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-04-15
2024-04-09
2024-04-01
2023-10-13
2024-03-27
Gratulacje dla autorek za sam pomysł zbadania przegrywosfery. Reportaż bardzo przyjemny do przeczytania.
Gratulacje dla autorek za sam pomysł zbadania przegrywosfery. Reportaż bardzo przyjemny do przeczytania.
Pokaż mimo to2024-03-12
„Po trzech dniach goście, tak jak ryba, zaczynają śmierdzieć” - wspomniała B.A. Paris w wywiadzie, którego udzieliła dla LubimyCzytać.
SŁOWEM WSTĘPU:
Autorka spod swojego pióra wypuściła już wiele bestsellerów, chociaż jej strona internetowa jest dość okrojona i niewiele informacji na jej temat możemy się dowiedzieć. Śledzę jednak na bieżąco jej poczynania literackie i muszę przyznać, że gdyby podsunąć mi jej książkę, nie informując o tym, że to książką B.A. Paris, prawdopodobnie po stylu pisania byłabym w stanie ją zidentyfikować. Język jest luźny, dzięki czemu brniemy przez tę książkę ekspresowo, a dzięki temu zachowana jest szybka dynamika wydarzeń.
O FABULE:
Iris i Gabriel to małżeństwo, które wiedzie swoje spokojne życie. Mają siebie, nastoletnią córkę, którą oboje bardzo kochają, domek z ogródkiem i wszystko, co mogłoby wydawać się kluczem do szczęścia. Wszystko jednak zaczyna sypać się, kiedy wracają do siebie z wyjazdu, na którym Gabriel był świadkiem szokującego przeżycia i doznał traumy. Powrót do domu mógł być pierwszym krokiem, aby powoli pozbierać się po tym, co zobaczył. Jednak kiedy wchodzą do domu, odkrywają, że nie są tam sami.
Podczas ich nieobecności wprowadziła się ich bliska przyjaciółka pochodząca z Paryża. Pojawiła się ona sama, bez męża. Pary wcześniej wymieniły się kluczami do swoich domów, natomiast zawsze informowali się o ewentualnych planach zjawienia się w mieście i potrzeby udostępnienia lokum.
Gabriel nie ma miejsca na przepracowanie traumy, Iris ma na głowie opiekę nad przyjaciółką, która podejrzewa, że to już koniec jej małżeństwa. W dodatku zachowanie Laury nie polepsza sprawy, sama nie ma umiaru w używaniu gościnności przyjaciół. Napięcie ciągle rośnie, a my powoli odkrywamy kolejne karty w fabule, które tylko dolewają oliwy do ognia.
Co się stało w małżeństwie Laury i Pierra? Jak długo będzie ona koczować w domku poza miastem? Co zobaczył Gabriel i jak ma w tej atmosferze wyleczyć się z traumy? Kim są ci nowi sąsiedzi i ich ogrodnik? DLACZEGO WSZYSCY COŚ UKRYWAJĄ? - tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi. Do czasu, oczywiście.
MOJA OCENA
Bardzo przypadła mi do gustu ta książka pod względem fabularnym. Jest dużo wątków, ale da się we wszystkim połapać, cała sytuacja jest klarowna i logiczna, a ostatecznie fajnie składa się do kupy. Jak już wspomniałam wcześniej, B.A. Paris jest niezawodna pod względem budowania napięcia i oddania dynamiki wydarzeń ze względu na charakterystyczny styl pisania. Warto to zobaczyć, bo choć nie jest to maksymalnie górnolotny język, jest na tyle żywiołowy, że wszystko inne jestem w stanie wybaczyć.
Sam pomysł na wykorzystanie przyjaciółki jako uciążliwego gościa też jest bardzo w moim guście. Jestem osobą ekstrawertyczną - do czasu. Potem potrzebuję naładować społeczne bateryjki, dlatego wątek nawet bliskiej osoby, z którą mamy dobre relacje, która z czasem zaczyna być uciążliwa jest dla mnie bardzo realistyczny i jestem w stanie wczuć się w emocje naszej głównej bohaterki.
Zakończenie trochę do przewidzenia, trochę nie. Gdzieś w mojej głowie zrodziły się pomysły na to, kto może być zaangażowany w jakąś sprawę, ale ostatecznie i tak intryga okazała się być na tyle rozbudowaną sprawą, że wprowadziła mnie w zdziwienie i ekscytację. Wątków jest też na tyle dużo, że nawet jeśli trafimy częściowo w odpowiedź na pytanie "kto za tym wszystkim stoi?", to i tak jest mała szansa, że weźmiemy pod uwagę aż tak szeroki kontekst. Plot niesamowity, uwielbiam takie zakończenia!
„Po trzech dniach goście, tak jak ryba, zaczynają śmierdzieć” - wspomniała B.A. Paris w wywiadzie, którego udzieliła dla LubimyCzytać.
SŁOWEM WSTĘPU:
Autorka spod swojego pióra wypuściła już wiele bestsellerów, chociaż jej strona internetowa jest dość okrojona i niewiele informacji na jej temat możemy się dowiedzieć. Śledzę jednak na bieżąco jej poczynania literackie i...
2024-03-17
Zacznę od tego, że nie miałam w planach zabierać się w najbliższym czasie za żadną pozycję Marcela Mossa. Wybrałam się jednak na Poznańskie Targi Książek, gdzie owy autor miał swoje wystąpienie. A wtedy coś mnie poruszyło - jest to człowiek tak autentyczny, że aż chce się go słuchać. Oboje cierpimy na to samo zaburzenie - ADHD, a Marcel nie wstydzi się o tym mówić. Widać chaos, który w nim jest, ale mam na myśli chaos w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu. Postanowiłam kupić książkę, która akurat rzuciła mi się w oko i dać jej szansę.
Tak jak się spodziewałam, jest ona dosyć chaotyczna (przepraszam za powtórzenia, ale to słowo idealnie oddaje to, co mam do przekazania). Pojawia się wiele postaci, jednakże zaletą jest to, że poznajemy ich po kolei - nie zrzucają się wszyscy na głowę, każdego możemy poznać i wejść w jego buty, zanim pojawi się kolejny bohater.
Jako pierwszą poznajemy Kamilę, która ma świetnego partnera. Jest tak do czasu, aż biorą ślub, a wtedy rozpoczyna się piekło. Oprócz Wojtusia leniwego pijaczka, Kamila dostaje w komplecie teściową z piekła rodem. Postać matki Wojtka jest dla mnie tak skrajnie irytująca, że autentycznie czułam złość, kiedy czytałam dialogi z nią - czyli trzeba książce oddać, że budzi emocje.
Dalej mamy Jacka, któremu zmarła żona, a on znalazł sobie bardzo ciekawą alternatywę na to, jak sobie poradzić z jej brakiem. Początkowo w mojej głowie pojawiła się myśl, że Marcel naoglądał się za dużo "Black Mirror", bo cała sytuacja była kuriozalna, natomiast później zostało to bardzo ciekawie rozegrane.
Ostatnia postać to Malwina fitnesiara, która jest influencerką, prowadzi kluby fitness i ogólnie bardzo dba o swoje ciało. Jednak jej mąż bardzo marzy o dziecku. Naciska, naciska i naciska na tę ciążę, a jak przychodzi co do czego, to podkula ogon i siedzi całymi dniami w pracy.
Mamy trzy historie. Od początku wiemy, że losy tych osób się skrzyżują. Natomiast to w jaki sposób - to było dla mnie fascynujące. Szczerze, takiego plotu się nie spodziewałam. Ostatnie sto stron czytałam na jednym wdechu, z wielkimi oczyma, zastanawiając się - "co tu się, u diaska, wyprawia?". Fabularnie naprawdę brawa dla autora za to, że wpadł na coś tak popapranego.
Natomiast jeżeli chodzi o minusy tej książki - język, język i jeszcze raz język. Prosty, wulgarny, krzyk pisany caps lockiem. Czyta się to ekspresowo szybko, bo rozdzialiki są małe. Ale najgorsze co mnie tu spotkało - tania erotyka. I gdyby nie to, że ta książka jest przepełniona tak dużą ilością "brudnych" scen, opisanych w taki prymitywny sposób, to mogłabym wystawić tej pozycji nawet z 7,5/10. Jednak jest tego na tyle dużo, że trudno było mi przez to brnąć, a jestem dosyć wrażliwa na tym punkcie, wyrosłam już zdecydowanie ze scenek seksu rodem z whatpada.
Zacznę od tego, że nie miałam w planach zabierać się w najbliższym czasie za żadną pozycję Marcela Mossa. Wybrałam się jednak na Poznańskie Targi Książek, gdzie owy autor miał swoje wystąpienie. A wtedy coś mnie poruszyło - jest to człowiek tak autentyczny, że aż chce się go słuchać. Oboje cierpimy na to samo zaburzenie - ADHD, a Marcel nie wstydzi się o tym mówić. Widać...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-16
Mam mocno mieszane odczucia, ale po kolei.
Czy zdarzyło Wam się kiedyś, że wszyscy Wasi znajomi, których poznaliście na przestrzeni całego swego życia, nagle po latach bez kontaktu Was spotykają i przypadkiem każdy z nich chciałby, abyście adoptowali od nich dziecko? Nie? A Atlasowi się zdarzyło.
Lucinda Riley to uzdolniona pisarka, a spod jej pióra wydane zostało wiele bestsellerów. Największym zainteresowaniem cieszy się seria "Siedmiu Sióstr", a "Atlas. Historia Pa Salta" to domknięcie całej rozbudowanej historii. Autorka kiedyś sama opowiadała, że kiedy była dzieckiem, jej ojciec często wyruszał w delegacje. Ani młoda Lucinda, ani jej matka tak naprawdę nie wiedziały, czym dokładnie zajmuje się jej tato. Opisuje go jako skromnego i mądrego człowieka, na którego powrót za każdym razem tęskno wyczekiwały.
KRÓTKIE STRESZCZENIE
Początek książki zabiera nas do 1928 roku, kiedy to malutki jeszcze Atlas, zaczyna prowadzić swój pamiętnik. Szybko przekonujemy się, że życie od początku nie było łaskawe dla tego chłopca. Matka zmarła, ojciec gdzieś zaginął, a dziecię trafiło na paryskie ulice, gdzie dzięki dobroci obcych ludzi, znalazł bezpieczny dach nad głową. Z bardzo obszernego dziennika (boże, komu chciałoby się tyle notować!) dowiadujemy się o ogromnych problemach z zaufaniem, które skutkowały między innymi założeniem, że bezpieczniej będzie, jeśli Atlas przestanie mówić. Postanowił również, że nie zdradzi nikomu swoich danych.
W wyniku przypadku okazuje się, że Atlas ma ogromny talent muzyczny. Trafia pod opiekę słynnego muzyka, który angażuje chłopca w życie społeczne - jako niemowa nie chodził do szkoły, więc sporadycznie wysyłany jest do domu dziecka, aby mieć styczność z rówieśnikami. I tam właśnie spotyka miłość swojego życia. Przyjmuje imię Bo i zaczyna powoli otwierać się przed najbliższymi mu osobami.
Czas leci, dowiadujemy się o tym, że Bo nosi przy sobie pewien skarb. Pomimo jego najszczerszych intencji, przedmiot ten sprawia, że życie głównego bohatera jest zagrożone. Muszą uciekać - on i jego ukochana.
Ruszają w podróż. Odwiedzają wspólnie wiele miejsc, poznają wielu nowych ludzi. Nigdzie nie zaznają jednak spokoju ze względu na wojnę oraz arcywroga naszego Bo, który nieustannie depcze mu po piętach. Dzieje się wiele, lecz nie ma sensu o tym wspominać, gdyż są to wydarzenia znane nam doskonale z poprzednich części tej serii. Wszystko dokładnie notuje w swoim dzienniczku.
Tymczasem jego córki otrzymują kopie pamiętnika, kiedy wyruszają we wspólną podróż statkiem, ku czci ojca. Wszystkie wspólnie czytają jego zapiski, a wszystko wiąże się w całość. Okazuje się jednak, że ich matka i adwokat nie mówili całej prawdy...
MOJA OPINIA
Jestem zmieszana. Przede wszystkim kwestia tego w jaki sposób zapisane są pierwsze rozdziały książki, w porównaniu z tym, co dzieje się dalej. Z początku dzieciństwo opisywane jest bardzo dokładnie i precyzyjnie, uwzględnia wiele szczegółów. Jednak w którymś momencie autor (nie wiem czy to Lucinda, czy to już jej syn) zaczyna bardzo mocno kompresować informacje, które trafiają do dziennika. Zapiski stają się bardziej pobieżne, akcja toczy się nienaturalnie szybko.
Dodatkowo mamy tutaj "odgrzewanie tego samego kotleta", bo w książce jeszcze raz dokładnie opisane są losy sióstr - o ich biologicznych rodzinach, o tym co się z nimi wydarzyło, dlaczego oddali dziecko. Natomiast mam wrażenie, że perspektywa Pa Salta nie wnosi nam żadnych nowych kluczowych informacji na tym tle. Mamy po prostu jeszcze raz przemielone historie dziewczyn. Domyślam się, że musiało to tak wyglądać ze względu na czytelnika, który nie przeczytał wcześniejszych tomów. Jednakże było to dla mnie nudne i wnet frustrujące, że kolejny raz słucham tego samego.
Oczywiście pojawia się wielka miłość oraz wielki arcywróg, który za życiowe zadanie ma zniszczenie Pa Salta. Mężczyzna ten jest specyficzny, groźny, agresywny, ale też zdecydowanie ma problem z logicznym myśleniem i przyjęciem do siebie merytorycznych argumentów.
No cóż, zakończenie oczywiście częściowo przewidziałam, bo nie oszukujmy się, pewnie większość z nas wiedziała, co może się wydarzyć. Nie porwała mnie ta część niestety, wiele wątków mocno naciągniętych.
Mam mocno mieszane odczucia, ale po kolei.
Czy zdarzyło Wam się kiedyś, że wszyscy Wasi znajomi, których poznaliście na przestrzeni całego swego życia, nagle po latach bez kontaktu Was spotykają i przypadkiem każdy z nich chciałby, abyście adoptowali od nich dziecko? Nie? A Atlasowi się zdarzyło.
Lucinda Riley to uzdolniona pisarka, a spod jej pióra wydane zostało wiele...
2024-03-06
To pierwsza książka Mroza, którą przeczytałam. Powiem szczerze, że miałam obawy i wydawało mi się, że to książki raczej pisane na ilość, a nie na jakość. Miło się zaskoczyłam, całkiem wciągnęła mnie fabuła.
To pierwsza książka Mroza, którą przeczytałam. Powiem szczerze, że miałam obawy i wydawało mi się, że to książki raczej pisane na ilość, a nie na jakość. Miło się zaskoczyłam, całkiem wciągnęła mnie fabuła.
Pokaż mimo to