-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1159
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać415
Biblioteczka
2021-06-20
2021-05-12
2021-01-03
2020-12-28
2020-09-20
2020-07-28
2020-06-29
2020-05-31
2020-03-15
2020-01-09
2020-01-04
Najważniejsze, co należy zrobić przed rozpoczęciem czytania, a mając za sobą serial Netflixa - podejść do tej książki jak do nowej historii.
Jeśli nie znasz szczegółów serialu, to tym lepiej.
Osobiście najpierw zaczęłam od serialu i to właśnie zachwyt tą produkcją (oraz wielogodzinne wywody na jej temat) spowodowały, że sprezentowano mi tę książkę. Miałam nadzieję przeczytać o szczególikach tych wszystkich ciekawych, kontrowersyjnych akcji, które oglądałam na ekranie. Może dlatego troszkę zaniepokoił mnie rozmiar książki - czy nie jest przypadkiem za "cienka" na ten ogrom wydarzeń?
Netflix poważnie przerysował całą sprawę. Książka pokazuje spokojną, uśmiechniętą, uczynną Piper, która nie wymądrza się, nie pcha w każde tarapaty, nie uprawia seksu z byłą kochanką, nowymi kochankami, nie zdradza i nie rzuca Larry'ego, nie wraca do Alex (w książce ma ona na imię Nora) i nie robi masy innych rzeczy, którymi można się zachwycać lub bulwersować podczas oglądania serialu. Ogromna, przeogromna różnica.
Książka pokazuje amerykański system więziennictwa, lecz przede wszystkim skupia się na losach skazanych kobiet. Morał (lub morały) są oczywiste, sama autorka podkreśla je na koniec książki.
Gorąco polecam fanom i nie-fanom serialu.
Najważniejsze, co należy zrobić przed rozpoczęciem czytania, a mając za sobą serial Netflixa - podejść do tej książki jak do nowej historii.
Jeśli nie znasz szczegółów serialu, to tym lepiej.
Osobiście najpierw zaczęłam od serialu i to właśnie zachwyt tą produkcją (oraz wielogodzinne wywody na jej temat) spowodowały, że sprezentowano mi tę książkę. Miałam nadzieję...
2019-10-18
2019-11-25
2019-08-24
2019-08-08
2016
2019-04-05
2018-07-17
Upodobania mają prawo zmieniać się z wiekiem. Kiedy pierwszy raz czytałam Sherlocka, wiedziałam, że jest to literatura, która nie opuści mnie już nigdy. Kiedy zaczęłam interesować się rewolucją przemysłową, wiedziałam, że takie motywy w książkach staną się jednymi z moich ulubionych.
"Marsz Automatonów" to kolejna przypadkowa pozycja na mojej półce. Polując na ciekawe tytuły za śmieszną cenę, dorzuciłam także ten do swojego koszyczka. Dojrzewał na półce i nie miałam przekonania.
A to był błąd! Wszyscy fani klasycznego kryminału, fantastyki naukowej (nie SF), steampunka, rewolucji przemysłowej oraz ciętego języka Holmesa powinni sięgnąć po książkę Manna. Zawiła intryga została zaplanowana w przemyślany i nie tak łatwy do przewidzenia sposób. Nie brakuje tu motywów historycznych, okultystycznych, a nawet lekko romantycznych!
Mogłoby się wydawać, że taka rozbieżność nie jest do pogodzenia w skromnej w swych rozmiarach książce, lecz pochopny osąd w tej kwestii może być krzywdzący. Mann wdzięcznie wplata różnokolorowe nitki i tka z nich piękny, przyjemny w odbiorze obraz. Aż serce ściska, gdy okazuje się, że to nie jest pierwsza część cyklu...
Upodobania mają prawo zmieniać się z wiekiem. Kiedy pierwszy raz czytałam Sherlocka, wiedziałam, że jest to literatura, która nie opuści mnie już nigdy. Kiedy zaczęłam interesować się rewolucją przemysłową, wiedziałam, że takie motywy w książkach staną się jednymi z moich ulubionych.
"Marsz Automatonów" to kolejna przypadkowa pozycja na mojej półce. Polując na ciekawe...
2018-08-28
Jakby to Bułgarzy powiedzieli - istna kasza!
A po naszemu groch z kapustą i dorzuciłabym jeszcze do tego nieco tej bułgarskiej kaszy... Przeczytałam jednym tchem niemalże, bo lubię klimaty fantasy, smoki, dworskie intrygi i trudne sprawy, ale pozwalając sobie na chwile refleksji nad uniwersum, nie mogłam oprzeć się przeświadczeniu, że autor wziął mapę oraz historię Europy, dorzucił wszelki folklor i niuanse językowe, po czym wymieszał wszystko na oślep i nastawił lotto na chybił-trafił.
Niezła gratka dla miłośników odnajdywania w powieściach nawiązań do różnych kultur czy faktów historycznych. Niestety nie da się docenić Sokołowskiego za oryginalność, bo - chociaż trudno o novum w tych czasach - nic szałowego nie wymyślił. Powstaje wiele książek fantasy, które, powielając schematy, odkrywają przed nami niesamowite światy i ciekawe zwroty akcji. Tutaj jest tak swojsko. Są problemy, są romanse, są sekty, inkwizycja, reakcja pogańska, wikingowie, Królowa Śniegu... I wcale nie dziwi mnie, że powstała z tego trylogia, bo takiej pociesznej gromadki nie da się upchnąć w jeden tomik.
Jako nieprzemęczająca, lekka, przyjemna lektura - bez zarzutu. Jak masz ochotę na coś wysmakowanego i niespotykanego - idź dalej.
Jakby to Bułgarzy powiedzieli - istna kasza!
A po naszemu groch z kapustą i dorzuciłabym jeszcze do tego nieco tej bułgarskiej kaszy... Przeczytałam jednym tchem niemalże, bo lubię klimaty fantasy, smoki, dworskie intrygi i trudne sprawy, ale pozwalając sobie na chwile refleksji nad uniwersum, nie mogłam oprzeć się przeświadczeniu, że autor wziął mapę oraz historię Europy,...
Dlaczego sięgamy po taki gatunek, jakim jest autobiografia? Na świecie żyją miliardy ludzi, każdy z nich coś przeżył i każdy z nich mógłby opowiedzieć swoją historię, co większość zapewne skwitowałaby wzruszeniem ramion, bo przecież każdy z nas żyje. A mimo to czytamy ten typ książek. Powody mogą być różne, tak jak różne są autobiografie. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że wszystko sprowadza się do jednego - poszukujemy siebie.
Imponują nam wielcy tego świata. Piosenkarze, piłkarze, malarze i inni "arze". Politycy, prezydenci, kapłani. Ludzie żyjący na oczach innych, ludzie żyjący w kompletnym osamotnieniu. Zachwycamy się ich poczynaniami (mniej lub bardziej godnymi zachwytu), a w głębi duszy, obok zazdrości, pojawia się to przeogromne, nieuleczalne pragnienie, by ów obiekt podziwu, szacunku był tak naprawdę kimś takim jak my. Aby cierpiał na to samo, na co my cierpimy codziennie, otwierając rano i zamykając wieczorem oczy.
I wtedy wpadamy na autobiografie. Ciągnie nas do smaczków, o których się głośno nie mówi. Do kontrowersyjnych czy pikantnych szczegółów cudzego życia, bo przecież jesteśmy tylko ludźmi i prawda, choć bardzo brutalna, jest taka, że lubujemy się w zaglądaniu do cudzych łóżek. Ale podczas przygody z autobiografią zaglądamy też go cudzego umysłu. Dowiadujemy się, co i kiedy ktoś sobie pomyślał. Dlaczego sobie pomyślał. Co było skutkiem tego, że sobie pomyślał. Następnie zadajemy sobie pytanie: co ja bym pomyślał, będąc w takiej sytuacji?
Gdy tak stawiamy się na miejscu drugiego człowieka - ubóstwianego, wyidealizowanego, nieosiągalnego bytu - i przeżywamy wraz z nim rozterki, radości, przypływy złości oraz szczęścia, nagle doznajemy olśnienia. Nagle pojawia się ta długo wyczekiwana chwila. To my. To my sami, patrząc na cudze życie z bliska, widzimy w nim nasze życia. Każdy z osobna. Każdy z nas może przejrzeć się w Paulu Austerze i jemu podobnych. Tak bardzo pragniemy, żeby oni byli podobni do nas, a kiedy już moment uświadomienia nadchodzi, nigdy nie jesteśmy na to gotowi. I towarzyszy nam raczej smutna refleksja niż radość. Może dlatego, że bardziej widzimy siebie w innych, gdy oni cierpią? Bo może tak naprawdę dopiero wtedy chcemy się przyglądać? A może dlatego, że dopiero wtedy obnażamy również siebie i stoimy naprzeciwko siebie nadzy - autor i czytelnicy. On obnażający się przed nami, my - przed samymi sobą.
Dlaczego sięgamy po taki gatunek, jakim jest autobiografia? Na świecie żyją miliardy ludzi, każdy z nich coś przeżył i każdy z nich mógłby opowiedzieć swoją historię, co większość zapewne skwitowałaby wzruszeniem ramion, bo przecież każdy z nas żyje. A mimo to czytamy ten typ książek. Powody mogą być różne, tak jak różne są autobiografie. Z czystym sumieniem mogę...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to