-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant1
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2023-12-31
2023-02-07
2023-07-06
"Słowiańskie Boginie Ziół" są ciekawym pomostem między modą na magiczną słowiańszczyznę a literaturą popularnonaukową. Niby mamy tu lekko oniryczną, na wpół baśniową narrację, ale trudno odmówić tej pozycji walorów edukacyjnych. Dostajemy lekko podaną porcję informacji o roli popularnych na ziemiach polskich roślin w folklorze i medycynie ludowej (a w wersji papierowej nie szczędzono przypisów źródłowych).
Książki wysłuchałam w formie audiobooka w interpretacji świetnej Doroty Landowskiej, ale w międzyczasie zerkałam też do wersji papierowej. Oprawa graficzna jest imponująca, daje wrażenie obcowania z odnalezionym po latach zielnikiem wprawnej szeptuchy. Szkoda tylko, że ilustracje nie są dokładniej podpisane.
Problematyczny był dla mnie rozdział z recepturami podanymi bez żadnej dodatkowej adnotacji. Płukanka rozjaśniająca włosy z dziewanny brzmi niewinnie, ale odbiorcy powinni być świadomi ryzyka samoleczenia depresji czy stanów zapalnych dróg rodnych.
"Słowiańskie Boginie Ziół" są ciekawym pomostem między modą na magiczną słowiańszczyznę a literaturą popularnonaukową. Niby mamy tu lekko oniryczną, na wpół baśniową narrację, ale trudno odmówić tej pozycji walorów edukacyjnych. Dostajemy lekko podaną porcję informacji o roli popularnych na ziemiach polskich roślin w folklorze i medycynie ludowej (a w wersji papierowej nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-06-01
Pamiętam, że kiedyś był to mój ulubiony tom serii. Podobał mi się zwłaszcza wątek wynajęcia przytulnego domku, ale solidna porcja sercowych rozterek też pewnie robiła swoje.
Obecnie niektóre zabiegi fabularne uważam za naiwne, a ilość religijno-moralizatorskich wstawek wydaje mi się nieadekwatna. Myślę, że sam wątek Philppy byłby w tej materii wystarczająco wymowny. Już subtelniej i sensowniej wybrzmiewało to w tomie poprzednim. Średnio też podobne treści korespondują z niechęcią autorki wobec części swoich postaci. Jest wręcz bezlitosna w piętnowaniu przywar młodego Sloane'a, a względem innych młodych mężczyzn z otoczenia Anne również nie jest zbyt wyrozumiała.
Nie jest to prosta fabularnie odsłona serii, bo obejmuje studia, regularne powroty do Avonlea i kolejny epizod nauczania w wiejskiej szkole. Anne rozwija swoje literackie zainteresowania, nawiązuje nowe znajomości (starając się pielęgnować te stare) oraz mierzy się z presją zamążpójścia. Niechęć Anne do emocjonalnego zaangażowania się przy jednoczesnych romantycznych wyobrażeniach o miłości wypada moim zdaniem w tym kontekście wiarygodnie. Bohaterki powieści podejmują różnorakie decyzje odnośnie swojej przyszłości i widać, że wybór ścieżki życiowej przez Anne jest tylko jedną z dostępnych młodej osobie opcji. Chociaż są to siłą rzeczy opcje z konserwatywnego obyczajowo wachlarza możliwości i koncentrują się głównie na priorytetyzowaniu danych cech przyszłego małżonka oraz ewentualnej dalszej edukacji i pracy przed zamążpójściem.
Za najbardziej udany i przejmujący uważam wątek Ruby Gillis. Podkreśla ulotność żaru młodości i w pewien przewrotny sposób zapowiada koniec dorastania Anne. W następnej odsłonie serii czeka ją już większa stabilizacja i stateczność.
Pamiętam, że kiedyś był to mój ulubiony tom serii. Podobał mi się zwłaszcza wątek wynajęcia przytulnego domku, ale solidna porcja sercowych rozterek też pewnie robiła swoje.
Obecnie niektóre zabiegi fabularne uważam za naiwne, a ilość religijno-moralizatorskich wstawek wydaje mi się nieadekwatna. Myślę, że sam wątek Philppy byłby w tej materii wystarczająco wymowny. Już...
2023-05-25
Niby dostajemy ścisłą chronologię i ciągłe powoływanie się na źródła, ale nadal jest to mocno tendencyjna historia o wyrachowanej intrygantce, która w swojej drodze po pieniądze i sławę nie cofnie się nawet przed zniszczeniem brytyjskiej rodziny królewskiej.
Ciekawie i momentami wręcz zabawnie porównuje się "Zemstę" z przesłodzonym i tendencyjnym w drugą stronę "Tym drugim". Z oczywistych względów Bowerowi powinno bardziej zależeć na dokopaniu się do motywacji i charakteru Meghan, ale zamiast tego tworzy kolejną kukłę. Snuje historię hołubionej córki przykładnego ojca, której poprzestawiało się w głowie od tego całego dobrobytu.
Bower jest wręcz wymownie łagodny w ocenie poczynań Thomasa, a reszta sytuacji rodzinnej jakoś mało go interesuje. Pomija niemalże wszystkie kwestie mogące uczynić Meghan bardziej ludzką oraz stawiające ją w chociażby minimalnie pozytywnym świetle. Lekceważy nawet rasistowski wymiar części hejtu (kokietując przy tym bardziej prawicowych odbiorców), czy kwestie bezpieczeństwa i ochrony jednej z najbardziej kontrowersyjnych par na świecie oraz ich dzieci. Nie rozpatruje formalnej komunikacji rodziny królewskiej w szerszym kontekście, zwłaszcza kryzysu związanego z księciem Andrzejem.
Tym, co można z tej publikacji bez większego powątpiewania wynieść, jest ukazanie mechanizmów stojących za zyskiwaniem wpływów i popularności. Związki i znajomości, ruchy agencji wizerunkowych, instrumentalizacja aktywizmu i działalność w social mediach. Wachlarz możliwości, z których korzystają mniejsi i więksi celebryci. Dość dołujące przypomnienie, że nie warto traktować show businessu jako wyścigu talentów.
Niby dostajemy ścisłą chronologię i ciągłe powoływanie się na źródła, ale nadal jest to mocno tendencyjna historia o wyrachowanej intrygantce, która w swojej drodze po pieniądze i sławę nie cofnie się nawet przed zniszczeniem brytyjskiej rodziny królewskiej.
Ciekawie i momentami wręcz zabawnie porównuje się "Zemstę" z przesłodzonym i tendencyjnym w drugą stronę "Tym...
2023-05-28
Nie wiem, który to już mój raz z drugą częścią serii o Anne, ale nadal znajduję w niej dla siebie coś nowego. Przekład Bańkowskiej imponuje szczególnie w momentach opisów przyrody. Są niezwykle żywe i plastyczne. Świetnie też udało się jej wybrnąć z trudnego do przetłumaczenia fragmentu o konfiturach. Nie brzmiało mi za to słowo "matuchna" w ustach małego Paula Irvinga.
Tym razem zwróciłam uwagę przede wszystkim na portret społeczeństwa oraz szybkie dojrzewanie Anne. Ma ona w drugim tomie 17 lat i według ówczesnych standardów jest już osobą dorosłą. Z niewydarzonego podlotka z głową w chmurach zostało już naprawdę niewiele. Nadal zdarza jej się tonąć w marzeniach, lecz na pierwszy plan wysuwa się jej zaradność w połączeniu z empatią. Stała się wręcz modelową młodą kobietą, otwartą na ludzi i o wysokiej sprawczości. Nawet jeśli przypadek pcha ją od czasu do czasu w groteskowe sytuacje. Wprowadzenie do fabuły bliźniąt pomogło do pewnego stopnia utrzymać klimat tomu pierwszego. Muszę jednak przyznać, że z wiekiem coraz bardziej żal mi Dory. Dziewczynki cichej i niesprawiającej kłopotu, której potrzeby zdają się schodzić na dalszy plan przy urwisowatym Davym.
Mam wrażenie, że druga odsłona serii jest mniej wywrotowa, a bardziej protestancka w wymowie od tej pierwszej. Nie tylko ze względu na przemianę Anne, ale także z powodu większej koncentracji na mieszkańcach Avonlea. Na pewno dzisiejsza optyka robi też swoje, ale ukazanie codziennych problemów tak niewielkiej i zwartej społeczności uwypukla wartości moralne prezentowane przez autorkę. Świat przez nią wykreowany daje przestrzeń do marzeń, ale jest też okrutny: pełen śmierci, choroby, biedy i samotności. To od ludzkiej solidarności, ciężkiej pracy i miłosierdzia zależy, na ile bohaterowie dadzą radę stawić wszystkim tym problemom czoła.
Byłam zdziwiona, że Wydawnictwo Marginesy zdecydowało się zmienić lektorkę względem pierwszego tomu serii. Okazało się jednak, że Anna Szymańczyk ma mniej dziewczęcy głos od Vanessy Aleksander, co odzwierciedla dorastanie Anne. Czekam zatem na dobór lektorski kolejnych części w przekładzie Anny Bańkowskiej. To nadal te same książki mojego dzieciństwa, ale miło mieć styczność z oryginalnymi imionami i nieco mniej archaicznym językiem.
Nie wiem, który to już mój raz z drugą częścią serii o Anne, ale nadal znajduję w niej dla siebie coś nowego. Przekład Bańkowskiej imponuje szczególnie w momentach opisów przyrody. Są niezwykle żywe i plastyczne. Świetnie też udało się jej wybrnąć z trudnego do przetłumaczenia fragmentu o konfiturach. Nie brzmiało mi za to słowo "matuchna" w ustach małego Paula...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-02
Sympatyczna i niedługa pozycja o spotkaniach ze zwierzętami na łonie dzikiej natury. Czuć miłość do tematu i mam wrażenie, że fani internetowej działalności autora będą usatysfakcjonowani. Lektorką audiobooka jest Krystyna Czubówna.
Sympatyczna i niedługa pozycja o spotkaniach ze zwierzętami na łonie dzikiej natury. Czuć miłość do tematu i mam wrażenie, że fani internetowej działalności autora będą usatysfakcjonowani. Lektorką audiobooka jest Krystyna Czubówna.
Pokaż mimo to2022-09-02
2023-04-19
Bardzo dobra pozycja popularnonaukowa. Mnóstwo ciekawostek, zagadnień związanych z budową piramidy Cheopsa, historia badań i odkryć. Autorowi udało się uniknąć typowej dla wielu pozycji popularnonaukowych sztywnej i fragmentarycznej struktury. Zamiast tego narracja pięknie płynie. Popis umiejętności lektorskich Janusza Zadury. Chyba aż sam się wkręcił w tematykę, bo czuć było entuzjazm :)
Bardzo dobra pozycja popularnonaukowa. Mnóstwo ciekawostek, zagadnień związanych z budową piramidy Cheopsa, historia badań i odkryć. Autorowi udało się uniknąć typowej dla wielu pozycji popularnonaukowych sztywnej i fragmentarycznej struktury. Zamiast tego narracja pięknie płynie. Popis umiejętności lektorskich Janusza Zadury. Chyba aż sam się wkręcił w tematykę, bo czuć...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-02-25
Czytałam "Opiekunów" dawno temu, jako wczesna nastolatka. Jest to powieść, która dość mocno mnie ukształtowała. Przed nią dzieliłam literaturę na tę ambitną i na szmirę, a akceptacja wątków nierealistycznych sprawiała mi trudność. Sięgnęłam wtedy po nią przez przypadek, ale absolutnie nie mogłam się oderwać.
Chyba najbardziej po tych wszystkich latach rozczarowała mnie postać Nory. Za pierwszym razem błyskawicznie ją polubiłam i empatyzowałam z nią jak chyba z żadną inną bohaterką. Jej więź z Travisem (co za mężczyzna!) wydawała mi się wtedy budowana bardzo subtelnie i zniuansowana. Teraz brakowało mi jednakowo obszernego pogłębienia psychologii Travisa, a marysuizm Nory bardziej nawet śmieszył, niż wkurzał. Przypominały mi się te wszystkie telenowele, w których szara myszka zdejmuje okulary i okazuje się pięknością. A mamy tu przecież jeszcze do czynienia z genialną malarką...
Na plus mogę zaliczyć niejednoznaczność zachowań Obcego, nienadmierną słodkość psa i sugestywne opisy miejsc akcji. Koontz potrafi wykreować bohaterów, z którymi od razu odczuwa się więź, chociaż obecne w "Opiekunach" motywy zdążyły się już mocno zestarzeć.
Wiele sobie po tym nostalgicznym powrocie obiecywałam. Niestety, nawet biorąc poprawkę na całkowicie zrozumiałą ewolucję czytelniczą na przestrzeni lat, nie potrafiłam wskrzesić tej dawnej iskry zaangażowania. Zwykle nie mam z tym aż takiego problemu, dlatego myślę, że w dużej mierze przyczyniło się do tego przywiązanie do tłumaczenia Mirosława Kościuka. Może jeszcze kiedyś odważę się na powrót do starego wydania papierowego.
PS Nie bójcie się audiobooka produkcji Storytel, Andrzej Ferenc nie zawodzi.
Czytałam "Opiekunów" dawno temu, jako wczesna nastolatka. Jest to powieść, która dość mocno mnie ukształtowała. Przed nią dzieliłam literaturę na tę ambitną i na szmirę, a akceptacja wątków nierealistycznych sprawiała mi trudność. Sięgnęłam wtedy po nią przez przypadek, ale absolutnie nie mogłam się oderwać.
Chyba najbardziej po tych wszystkich latach rozczarowała mnie...
2022-06-13
Wbrew zapewnieniom wydawcy, nie jest to pozycja ukazująca w szerokim kontekście fenomen popkultury początku lat 90. Wygląda bardziej na fragmenty bardziej kompleksowej publikacji o podobnej tematyce. Mocno dominuje osoba Kurta Cobaina i sukces grunge'u co sprawia, że zarówno tytuł, jak i blurb są mylące.
Mam z tą książką problem. Z jednej strony potrafi zainteresować wieloma ciekawostkami, trafną syntezą zjawisk i płynną narracją, z drugiej, rozczarowuje wspomnianą fragmentarycznością tematyki i nadmiernie kwiecistymi figurami stylistycznymi, szczególnie irytującą hiperbolizacją w rodzaju "nikt nie wiedział/nie mógł", "każdy znał/musiał" itp.
Myślę, że literacko (bo raczej nie komercyjnie i wydawnictwo Marginesy było tego zapewne świadome) na korzyść wyszłoby tej pozycji, gdyby skupiła się na samej tematyce grunge'u. Zwłaszcza że nawet rozdziały o historii mody do kwestii wpływu tej estetyki w dużej mierze nawiązują.
Slabo reprezentowana jest kinematografia, ograniczona w zasadzie do Twin Peaks. Swoje miejsce dostała Madonna, ale już sukces kolejnego obok "Nevermind" Nirvany albumu niepopowego twórcy z 1991 roku, tzw. "czarnego albumu" zespołu Metallika i przedarcie się do globalnej świadomości thrash metalu skwitowane zostały bodajże jednym zdaniem.
Ostrzegam, że fani gumy Turbo, grupy Hey i Tik-Taka nie mają tu czego szukać. Króluje popkultura amerykańska z domieszką brytyjskiej, nawet styl pisania przywodzi na myśl anglojęzyczną publicystykę, zapewne ze względu na wykorzystane źródła.
Mimo wszystko, czasu spędzonego na słuchaniu audiobooka czytanego przez autorkę nie uważam za stracony. Miło było poczuć ducha epoki i widoczną pasję, z jaką zostało to wszystko napisane. Zaskoczył mnie też daleki od stereotypu "wiecznie zmulonego ćpuna" portret Cobaina, twórcy świadomego, przewrotnego i zdeterminowanego. Podobnie zresztą jak kontekst estetyczny popularności Kate Moss. Dla podobnych smaczków warto rozważyć lekturę.
Wbrew zapewnieniom wydawcy, nie jest to pozycja ukazująca w szerokim kontekście fenomen popkultury początku lat 90. Wygląda bardziej na fragmenty bardziej kompleksowej publikacji o podobnej tematyce. Mocno dominuje osoba Kurta Cobaina i sukces grunge'u co sprawia, że zarówno tytuł, jak i blurb są mylące.
Mam z tą książką problem. Z jednej strony potrafi zainteresować...
2022-08-26
2022-07-07
"Niespokojni ludzie" wydaje mi się bezpieczną i przystępną wypadkową stylu Backmana. Nie ma w sobie zaangażowania społecznego i ładunku emocjonalnego "Miasta Niedźwiedzia", ani też nie zaskakuje odkrywaniem kolejnych warstw osobowości postaci na równi z "Pozdrawiam i przepraszam".
Mam wrażenie, że powieść została napisana z intencją przeniesienia na deski teatralne, co ma ugruntować zagraniczną karierę autora. No i w porządku, zawsze to jakaś wartość dodana, ale po drodze zgubiono nieco pazur i miejscami przesadzono z lukrem. Efektem jest literatura lekka i wciągająca, niby zachowująca to, co najbardziej dla twórczości Backmana charakterystyczne, ale jednocześnie przewidywalna w swojej wymowie i nie świadcząca o zbytnim twórczym progresie. Chyba że mówimy o zerwaniu z bardzo powoli rozkręcającą się akcją.
Gdyby to była moja pierwsza książka tego autora, mój odbiór byłby pewnie bardziej pozytywny, od pisarza jego formatu jednak wymaga się więcej.
"Niespokojni ludzie" wydaje mi się bezpieczną i przystępną wypadkową stylu Backmana. Nie ma w sobie zaangażowania społecznego i ładunku emocjonalnego "Miasta Niedźwiedzia", ani też nie zaskakuje odkrywaniem kolejnych warstw osobowości postaci na równi z "Pozdrawiam i przepraszam".
Mam wrażenie, że powieść została napisana z intencją przeniesienia na deski teatralne, co ma...
2022-06-23
2022-06-05
2019-11-21
2019-11-01
2019-10-29
Dających drugą szansę serii ten tom moim zdaniem nie przekona, a dla części dotychczasowych fanów może być rozczarowaniem. Ja się bawiłam bardzo dobrze.
Skąd ten dysonans? Po części zapewne z mojego uwielbienia dla lektorki Anny Dereszowskiej, która w niewymuszony sposób oddała zróżnicowane charaktery postaci. Dlatego bardzo polecam formę audiobooka. Poza tym, dochodzę ostatnio do wniosku, że wszelkie gatunkowe odgałęzienia nurtu cozy są dobre na tyle, na ile jest się im w stanie wybaczyć charakterystyczne przestoje fabularne. A akurat Gajzler potrafię wybaczyć bardzo wiele.
Ujęła mnie przenikliwość, z jaką autorka portretuje drobne zdarzenia z życia swoich bohaterów. Wizyta Florki w domu rodzinnym, wspólne spacery jej i Bastiana, regularne zmagania ze sprzętem weterynaryjnym... Znalazło się tu też miejsce na całe spektrum podejść do zwierząt, z uroczą panią Ireną (opiekunką wiwerny Jagódki) na czele.
Na pewno jest to tom bardziej obyczajowy od pierwszego. Kolejni pacjenci kliniki nie są już aż tak wyraźnym wyznacznikiem poszczególnych rozdziałów. Obserwujemy pogłębiające się relacje personelu, który na dość wczesnym etapie fabuły się powiększa. Niestety, nowo wprowadzona postać jest moim zdaniem najsłabszym punktem tej powieści. Autorce najwidoczniej zabrakło pomysłu na spuentowanie jej wątku, miałam wręcz wrażenie, że na pewnym etapie tworzenia utworu istotne dla rozwoju tej bohaterki fragmenty usunięto.
Odrobinę mniej biernie niż poprzednio wypada Florka. Podejrzewam, że Gajzler będzie się w przyszłości koncentrować na dążeniu swojej protagonistki do większej autonomii i stabilizacji. Oczywiście, na specyficznych dla tej postaci zasadach, bo to nie tylko seria o miłości dla zwierząt, ale też o tolerancji dla inności.
Dających drugą szansę serii ten tom moim zdaniem nie przekona, a dla części dotychczasowych fanów może być rozczarowaniem. Ja się bawiłam bardzo dobrze.
więcej Pokaż mimo toSkąd ten dysonans? Po części zapewne z mojego uwielbienia dla lektorki Anny Dereszowskiej, która w niewymuszony sposób oddała zróżnicowane charaktery postaci. Dlatego bardzo polecam formę audiobooka. Poza tym, dochodzę...