Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Rzadko mam czas i siłę na napisanie opinii o przeczytanej książce, ale chyba jeszcze się nie zdarzyło, żeby moja ocena tekstu literackiego tak bardzo odbiegała od oceny krytyków. Pamięć zwana imperium dostała nagrodę Hugo w 2020 i związku z tym oczekiwałam czegoś zupełnie innego niż to, co zostało mi zaserwowane. W skrócie, oczekiwałam niezwykle wnikliwej analizy relacji imperium/państwo ościenne, którego kultura jest wypierana przez kulturę imperialną, inteligentnej politycznej intrygi, bogactwa świata przedstawionego i ciekawych, nieszablonowych bohaterów. Dostałam nowelkę dla nastolatków, którzy nie maja jeszcze wystarczającej wiedzy o świecie, żeby przeszkadzały im idiotyzmy fabularne.
Przejdźmy prosto do zarzutów:
1. Polityka/dyplomacja
Na jakim wszechświecie jako ambasadora wysyłanego do mędzygaltycznego imprerium wybiera się naiwną studentkę, która dostaje krótki trening, następnie zupełnie sama (bez jakiekogoklwiek wsparcia, załogi, skrybów, nie wiem, doradców???) zostaje wysłana do obcego państwa bez sensownej drogi komunikacji z domem? Na jakim świecie ambasador nie ma żadnego pojęcia o metodach dziedziczenia, aktualnych intrygach politycznych i na miejscu nie ma absolutnie żadnego wsparcia i siatki kontaktów? Co robił Yskander przez te 20 lat? Nie zbudował absolutnie żadnej dyplomatycznej bazy? Jakim cudem Lsel pozwolił mu nie wracać przez 15 lat i właściwie nie raportować co tak naprawdę robi? I od kiedy można powierzać wszystkie sekrety i to dnia pierwszego „cultural liason” obcego imprerium pracującej w MINISTERSTWIE INFORMACJI
Jakim cudem ambasador tak małej i nic nie znaczącej stacji ma tyle uwagi i dojście do najważniejszych polityków olbrzymiego międzygalaktycznego imprerium?

2. Wątek kryminalny
Tak nudny i przewidywalny, ze Boże jedyny, nawet przez 5 minut nie byłam tak naprawdę zainteresowana, kto zabił. Teixcallańskie frakcje polityczne praktycznie nie zostały nam przedstawione, nie wiemy, kto chce władzy, dlaczego, z kim jest w układach, kogo wspiera, jakie ma zaplecze finansowe -, wiec wszystko zlewa się w jedno- imperator kontra jacyś inni ludzie, część to wojskowi, część to politycy, jeden wielki misz masz, wiec „kto” dokładnie zabił nie ma większego znaczeni

3. Bohaterowie
Płascy, jednowymiarowi, zachowujący sie jak dzieci, które postanowiły pobawić sie w politykę…

4. Dialogi
Sposob prowadzenia dialogów jest taki sam dla każdego. To ten idiotyczny rodzaj przemawiania Mary Sue ala „jestem taka elokwentna i zabawna”, w ten sam irytujący „elokwentno-przemądrzały” sposób prowadzi dialogi Mahit, Three Seagrass i Twelve Azealia, wiec zlewają się w jedną postać

5. Główna bohaterka
Mahit wydaje się być zupełnie niezwiązana ze stacją Lsel. O jej kulturze i wpływanie teixcallan na Lsel nie wiemy zupełnie nic. Mahit nie ma praktycznie żadnych wspomnien ani refleksji dotyczących różnic kulturowych. Nie ma wyrażnej agendy. Jest mało rozgarnięta i nie potrafi poruszać się w świcie polityki, chciciaz książka usilnie stara się nam wmówić, ze jest inaczej

6. Świat przestawiony
Jak na olbrzymie, międzygalaktycznego imprerium Taixalaan wydaje się zamykać w centrum małego miasta, gdzie za sznurki pociąga garstka ludzi, którym zarządza mega inteligenty algorytm, który nie operuje w nocy metrem(?) ani w żaden sposób nie ogranicza nielegalnych zachowań głównych bohaterów? Jakim cudem?
Cała ta potężna kultura, oparta na przekazie słownym, literaturze, zapamiętywaniu olbrzymiej ilości danych literackich jest nam opowiedziana, ale nie pokazana. Bo kiedy Mahit wchodzi w interakcje z obywatelami teixcallan zachowują się jak… współcześni ludzie. Jedynymi ciekawymi przejawami kulturalnej inności jest mimika, opanowanie i konkursy mówienia wierszem. To tyle…

Mogłabym wymienić jeszcze kilka punktów , ale chyba szkoda czasu.

Rzadko mam czas i siłę na napisanie opinii o przeczytanej książce, ale chyba jeszcze się nie zdarzyło, żeby moja ocena tekstu literackiego tak bardzo odbiegała od oceny krytyków. Pamięć zwana imperium dostała nagrodę Hugo w 2020 i związku z tym oczekiwałam czegoś zupełnie innego niż to, co zostało mi zaserwowane. W skrócie, oczekiwałam niezwykle wnikliwej analizy relacji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Polecam jako ciekawe studium seksizmu lat 60 oraz jako przykład, że roztaczane przed nami czarne scenariusze zagład i katastrof nie zawsze muszą się spełnić. Poza tym - nie warta poświęconego czasu.

Polecam jako ciekawe studium seksizmu lat 60 oraz jako przykład, że roztaczane przed nami czarne scenariusze zagład i katastrof nie zawsze muszą się spełnić. Poza tym - nie warta poświęconego czasu.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niemiłosiernie banalna opowieść o skrajnie samolubnym dzieciuchu, przebrana w strój uduchowionej opowieści o esencji życia. Szanuj swój czas, nie czytaj.

Niemiłosiernie banalna opowieść o skrajnie samolubnym dzieciuchu, przebrana w strój uduchowionej opowieści o esencji życia. Szanuj swój czas, nie czytaj.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Każda kobieta marzy tylko o tym, żeby ukraść drugiej męża - jedno z wielu „mądrości” pani Nosowskiej.

Każda kobieta marzy tylko o tym, żeby ukraść drugiej męża - jedno z wielu „mądrości” pani Nosowskiej.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kolejny mokry sen niespełnionego nastolatka, gdzie podziali się pisarze mądrzy i dojrzali?

Kolejny mokry sen niespełnionego nastolatka, gdzie podziali się pisarze mądrzy i dojrzali?

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeciętniak z niewybaczalnie suchymi żartami. Żeby zrozumieć, o czym mówię, naszkicuję jeden z najprzedniejszych żartów sytuacyjnych. Do pokoju młodej i seksownej krzesicielki, która ma w rękach skąpe, koronkowe majteczki, wpada gruby i niezgrabny młodzian - Kip. Na widok majtek zawstydza się i równocześnie podnieca. W tej samej chwili do pokoju wchodzi dowódca straży, który po szybkiej ocenie zaistaniałej sytuacji mówi : "Właśnie poczułem, jak dźga mnie twój mały mieczyk, Kip!" BADUM TSS

Jakby tego było mało, żarty tego typu i tak wysokiego lotu (seks i niezdarne grubasy, które potykają się o własne nogi, czyli poziom wczesnego Bennego Hilla) pojawiają się co chwilę. Bohaterowie są płascy jak naleśniki (umarła mi matka i ojciec, trochę mi smutno, ale w sumie właśnie pomyślałem o jedzeniu i od razu mi lepiej), KAŻDEN JEDEN* bohater ma, cytuję, "niewyparzoną gębę" (nawet jeśli ta cecha zupełnie nie pasuje do jego rysu charakterologicznego) i sili się na cwaniakowanie i dowcipkowanie w dosłownie każdej sytuacji, rujnując doszczętnie jej klimat. Jedyny plus to oryginalny i gruntownie przemyślany system magii (ale jaranie się ślizgaczem Pryzmata przez pół książki? Serio?). Mam wrażenie, ze autor jest 13 letnim dzieciuchem, który naczytał się komiksów o Spidermanie i postanowił stworzyć sobie książkowy plac zabaw, gdzie wszystkie kobiety są super laskami, grube sieroty lądują w pałacach otoczone seksownymi niewolnicami, a alter ego autora to (a jakże!) seksowny, potężny, inteligentny, przebiegły, uwielbiany przez kobiety James Bond. Dno i kilo mułu.
*niepoprawna forma użyta celowo

Przeciętniak z niewybaczalnie suchymi żartami. Żeby zrozumieć, o czym mówię, naszkicuję jeden z najprzedniejszych żartów sytuacyjnych. Do pokoju młodej i seksownej krzesicielki, która ma w rękach skąpe, koronkowe majteczki, wpada gruby i niezgrabny młodzian - Kip. Na widok majtek zawstydza się i równocześnie podnieca. W tej samej chwili do pokoju wchodzi dowódca straży,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Popis wyobraźni i kunsztu literackiego, zabawa formą, nietuzinkowy humor, piękne ilustracje, niestety nuży dość szybko. Sam pomysł nie wystracza na przykucie uwagi czytelnika na prawie 200 stron.

Popis wyobraźni i kunsztu literackiego, zabawa formą, nietuzinkowy humor, piękne ilustracje, niestety nuży dość szybko. Sam pomysł nie wystracza na przykucie uwagi czytelnika na prawie 200 stron.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Daję tak wysoką ocenę, bo jest to książka niezwykle potrzebna i odważna. Marzy mi się, żeby każdy na świecie mógł ja przeczytać...

Daję tak wysoką ocenę, bo jest to książka niezwykle potrzebna i odważna. Marzy mi się, żeby każdy na świecie mógł ja przeczytać...

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka jest fascynująca, łatwa w odbiorze i w niezwykle przystępny sposób ukazująca zdobycze nauki ostatnich stu lat. Nie ma dla mnie nic bardziej fascynującego, niż poznawanie sekretów wszechświata i marzenie o niewyobrażalnym, a autor wyraźnie podziela moj zachwyt. Z książki wręcz emanuje miłość do nauki i oczarowanie nieznanym. Widać, że tekst powstał ze szczeraj chęci podzielenia się elitarną, niedostępną szaraczkom wiedzą, a nie chęci napchania kabzy (choć to też jest niezwykle istotne, szczególnie przy głodowych pensjach naukowców).

ALE

Momentami autor zwraca się do czytelnika w zbyt infantylny sposób, tłumacząc najoczywistsze kwestie po 10 razy, żeby następnie zrobić przeskok w trudniejsze i wymagające tematy. Dla kogoś wykształconego jest to odpychające, znowóż dla kogoś z nikłą wiedzą o fizyce rozwinięcie rozdziału może okazać sie zbyt trudne. Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego - mówi mądrość ludowa i należałoby z niej czerpać. Moim zdaniem lepiej uczciwie powiedzieć - to jest książka dla ludzi, który interesują się fizyką, wszechświatem i mają zapał do nauki, ale wciąż jest to książka wprowadzjąca, łatwa i przyjemna. Wtedy mogłoby się obyć bez traktowania czytelnika jak idioty przy równoczesnym wymaganiu pewnego zasobu wiedzy i intelektu.

Książka jest fascynująca, łatwa w odbiorze i w niezwykle przystępny sposób ukazująca zdobycze nauki ostatnich stu lat. Nie ma dla mnie nic bardziej fascynującego, niż poznawanie sekretów wszechświata i marzenie o niewyobrażalnym, a autor wyraźnie podziela moj zachwyt. Z książki wręcz emanuje miłość do nauki i oczarowanie nieznanym. Widać, że tekst powstał ze szczeraj chęci...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Padają tu oskarżenia, że Halber pisze językiem potocznym/hipsterkim/niedbałym. Moim zdaniem to największe zaleta tej książki i siła jej debiutu. Halber mówi tak, jak mówią teraz prawdziwi ludzie, a ze prowadzi ze sobą i czytelnikami bezustanny dialog, wychodzi to bardzo naturalnie. Książka jest zdecydowanie za długa, pod koniec pierwszej części Halber zapętla się, pisze w kółko o tym samym, treść przestaje mieć znaczenie, wydaje sie, ze ściga się z sama sobą o najlepsza metaforę, najbardziej kwiecisty opis, najtrafniejsze porównania. Pierwsza cześć powinna skończyć się w 1/3. Druga wprowadza prawdziwa wartość, ukazując przemianę autorki, jej dojrzewanie do zmiany oraz, w znakomitym końcu, pozbawianie się złudzeń i akceptację rzeczywistości. To ostatni było największa próba dla autorki, która całe życie zdaje się uciekać przed realnością i pustka życia, stanowi ostateczne jej zwycięstwo, mimo przegranej/wciąż toczonej walki nałogiem. Co najbardziej mnie zdrażniło, to rozpasany do granic narcyzm i egoizm autorki, myśle, ze każdy twórca jest taki, ale siłą najlepszych pisarzy jest umiejetność odejścia od samoobsesji i skupienie się na świecie. Dziwię się, ze nikt autorki nie poprowadził, nie starał się unaocznić jej tej cechy, dość dziecinnej i typowej dla początkujących autorów. Ostatnia uwaga- nie wydaje mi się, że autorka jest alkoholiczką/narkomanką (co w kontekście palenia trawy brzmi przekomicznie). Mam wrażenie, ze wyindukowała w sobie te zachowania i rozdmuchała je, hiperbolizując takie wydarzenia, jak rozwalenie nosa w stanie upojenia alkoholowego (komu się coś takiego nigdy nie zdarzyło, niech pierwszy podniesie kamień). Zrobiła to, żeby dać sobie usprawiedliwienie przeżywania dramatów, bycia smutną, niedostosowaną, dziecinną, nieumiejętną, czekając na ciàgłe wsparcie i pobłażanie. Rozumiem ją, to normalna reakcja perfekcjonistów, ale, w moich oczach, dyskredytuje cała książkę jako dzieło o nałogach. To dzieło kruchej, artystycznej psychiki, nie nałogowca.

Padają tu oskarżenia, że Halber pisze językiem potocznym/hipsterkim/niedbałym. Moim zdaniem to największe zaleta tej książki i siła jej debiutu. Halber mówi tak, jak mówią teraz prawdziwi ludzie, a ze prowadzi ze sobą i czytelnikami bezustanny dialog, wychodzi to bardzo naturalnie. Książka jest zdecydowanie za długa, pod koniec pierwszej części Halber zapętla się, pisze w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie mam zamiaru pisać tutaj o marnym potencjale literackim tegoż dzieła‘. O ubogim języku, braku wyraźnego rysu charakterologicznego bohaterów oraz rażących powtórzeniach językowych i fabularnych napisano już tak dużo, że wydaje mi się, ze nawet osoby całkowicie nieobyte z kulturą zostały wystarczająco ostrzeżone.

Chciałabym napisać o społecznej szkodliwości tej książki. Dlatego, rodzice nastolatków, ostrzegam was, jeśli znajdziecie tenże stos makulatury pod poduszką swojej latorośli, czym prędzej rzućcie w ogień, lub zajmijcie się czytaniem na własną rękę (ubaw po pachy do jakiejś 150 strony) a nastolatkowi udzielcie szybko szczerej pogadanki na temat życia, seksu i miłości. O tym, ze książka przedstawia nierealistyczna wizje do seksu, wie każdy, kto ma choć odrobinę doświadczenia. To jednak nie wszystko. Książka utrwala negatywne stereotypy dotyczące płci. Na nic walka feministek, kampanie społeczne, wysiłek tysięcy kobiet w firmach, na uniwersytetach i politechnikach. Oto pojawiła się (o zgrozo!) kobieta, która jednym grafomańskim popisem niszczy trud wielu. Otóż, Pan Grey, jest (jak nieudolnie stara się nam wmówić autorka) mężczyzną nie tylko przystojnym, ale również inteligentnym (choć ja ani razu nie spostrzegłam choćby cienia tej cechy), zaradnym (w wieku 28 lat być CEO? To udało się chyba tylko Markowi Zuckerbergowi), obeznanym w kulturze i sztuce (pianino, niszowi kompozytorzy, etc), wyróżniającym się niebanalnymi zainteresowaniami (kurs pilota i zapewne inne fascynujące umiejętności, do których jeszcze nie dobrnęłam). Słowem ideał. Podczas gdy jedyną, naprawdę JEDYNą zaleta głównej bohaterki jest jej uroda, gładka skora, dolna warga i niesforne włosy. To, że jest do granicy bólu nudna, nieposiadającą żadnych zainteresowań (nawet własnego laptopa, mimo posiadania pracy, o losie! Czy to 19 wiek?), żadnych pasji, wyraźnych cech charakteru, poczucia humoru (za każdym razem, kiedy chichotała wspólnie ze swoja równie zidiociałą psiapsiółka miałam ochotę wkroczyć na scenę i zdzielić każdą patelnią w łeb). Zresztą, zidiociała psiapsiółka, przyszła zdobywczyni Pulitzera, jest równie dennym zerem umysłowym, mówiąc kolokwialnie.

Cóż młoda dziewczyna wyciągnie z nauk EL James? Że wystarczy seksownie przegryzać wargę, mieć ładną skórę i spełniać każdą zachciankę partnera, aby zdobyć pieniądze, miłość, szczęście. I seksualne spełnienie. Kurtyna.

Nie mam zamiaru pisać tutaj o marnym potencjale literackim tegoż dzieła‘. O ubogim języku, braku wyraźnego rysu charakterologicznego bohaterów oraz rażących powtórzeniach językowych i fabularnych napisano już tak dużo, że wydaje mi się, ze nawet osoby całkowicie nieobyte z kulturą zostały wystarczająco ostrzeżone.

Chciałabym napisać o społecznej szkodliwości tej książki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ciężko jest mi ocenić tę książkę. Może dlatego, że została napisana przez Wilsona, doceniona nagrodą Campbella, a mimo to, w moim odczuciu, nie jest to literatura najwyższych lotów.
świetny pomysł, z którego można było zrobić naprawdę dobrą opowieść hard sci-fi, została rozmieniona na drobne przez niepotrzebne skupianie się na personalnych problemach głównego bohatera. Gdyby jeszcze jego życiowe perypetie okazały się ciekawe i wciągające, pozwalające nam lepiej zrozumieć i polubić bohatera, mogłabym to jakoś przetrawić. Natomiast Scotty jest postacią, której nie da się lubić, wiecznym Piotrusiem Panem, antypatycznym szaraczkiem, który dziwnym zrządzeniem losu zostaje uwikłany w wydarzenia przekraczjące jego rozumowanie. Postanawia poświęcić życie badaniom nad chronolitami, ale nie wyczuwa się w nim pasji badacza, która nadałaby jego postaci witalności i żywotności. Postaci poboczne również nie dają się lubić, od Sue Chopry po panią Millis, postaci są irytujące a ich zachowanie często irracjonalne.

Ciężko jest mi ocenić tę książkę. Może dlatego, że została napisana przez Wilsona, doceniona nagrodą Campbella, a mimo to, w moim odczuciu, nie jest to literatura najwyższych lotów.
świetny pomysł, z którego można było zrobić naprawdę dobrą opowieść hard sci-fi, została rozmieniona na drobne przez niepotrzebne skupianie się na personalnych problemach głównego bohatera....

więcej Pokaż mimo to