rozwiń zwiń
Otwarta

Profil użytkownika: Otwarta

Nie podano miasta Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 5 lata temu
181
Przeczytanych
książek
989
Książek
w biblioteczce
34
Opinii
295
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Mężczyzna
Dodane| 2 cytaty
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Recenzja ukazała się także na blogu: http://otwartaksiega2002.blogspot.com/2016/03/smierc-pywa-szybkim-nurtem-recenzja.html

Sięgnąłem po nią głównie ze względu na całkiem wysokie noty na większości portalach książkowych, chociaż nie spodziewałem się żadnego arcydzieła. Oczekiwałem po prostu ciekawej i odmóżdżającej książki.

Okładka książki skradła moje serce odkąd tylko ją zobaczyłem. Naprawdę, ma w sobie coś tak niesamowitego, co pozwala na nią patrzeć i patrzeć, a jej widok i tak się nam nie znudzi. Jest zadziwiająco hipnotyzująca. Ilustracja na niej umieszczona jest niesamowicie ciekawa, ale oddająca treść powieści. Grzbiet jest piękny, pięknie prezentuje się na półce. Na dodatek nie łamie się podczas czytania, za co również ogromny plus. Tył książki jest tak samo urzekający jak reszta wydania, a opis jest ciekawy, pozwala zrozumieć ogólny zarys historii, ale równie ważne jest to, że nie spioleruje nam nic z powieści. Ogólnie rzecz biorąc, bardzo chciałbym pochwalić wydawnictwo za kolorystykę całego wydania, ponieważ wszystkie odcienie dobrane do okładki są naprawdę magiczne. Na dodatek mamy skrzydełka, które chyba każdy czytelnik ubóstwia. Jeśli chodzi o środek - kartki mają śnieżnobiały kolor, co niektórym może się nie spodobać, gdyż ten kolor może razić w oczy. Mnie to jednak nie przeszkadzało, kiedyś nawet preferowałem białe kartki, ale teraz jest mi to zwyczajnie obojętne. Czcionka jest odpowiednia, ani za duża, ani za mała. Tusz nie rozmazuje się, a literówek nie ma raczej wcale. Oprócz tego, chciałbym zwrócić uwagę na drobne szczegóły i urozmaicenia, na przykład na strony z rozpoczynającymi się rozdziałami, które zostały ozdobione ilustracją płynącej wody. Niby to nic, drobny detal, ale jednak w połączeniu z innymi małymi szczegółami stwarza naprawdę wielkie coś, co dodaje świeżości wydaniu książki. No cóż, ja mogę tylko słać ukłony w stronę ludzi odpowiedzialnych za to piękne wydanie Wielkiego błękitu, które cieszy zarówno oko jak i duszę. Egzemplarz tej powieści można z dumą postawić na półce i podziwiać godzinami!


Tematyka całej serii to dla mnie coś zupełnie nowego. Motyw syreni jest niezwykle rzadko poruszany w literaturze, do tej pory nie udało mi się przeczytać żadnej książki zawierającej chociażby jeden wątek o syrenach. Dlatego cieszyłem się ogromnie, że będę wreszcie mógł przeczytać coś, z czym jeszcze nie miałem styczności. Ogólny pomysł na sagę bardzo mi się spodobał. Pomijając już wątek syren zupełnie dla mnie nowy, to mamy tutaj przepowiednię, wiele intryg, ale także ogromne ilości magii, która towarzyszy nam przez całą historię.
Po przeczytaniu tej książki jestem już miesiąc z małym haczykiem, ale wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad tym, z jaką dokładnością autorka wykreowała podwodny świat Miromary. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak bardzo rozbudowana jest wyobraźnia Jennifer Donnelly, bo tak oryginalnego, kreatywnego i dopracowanego do granic możliwości świata nie można wymyślić sobie od tak. I nie chodzi mi tutaj tylko o geografię podwodnej Miromary, chociaż o to też autorka zadbała i wszystko obszernie nam opisała oraz wyjaśniła. Przede wszystkim jestem pod wielkim wrażeniem tego, że pani Donnelly wymyśliła wiele przyrządów, które "ulepszają" syrenom podwodne życie - niektóre z nich dostarczają rozrywki, ale są też przedmioty, które służą do innego rodzaju rzeczy. W osłupienie wbiło mnie też to, że autorka wielu znanym nam rzeczom potrafiła dać inne zastosowanie, na przykład zwykłe muszle nie są już tylko ozdobami, ale służą do słuchania muzyki, ośmiornice są tutaj zwierzaczkami domowymi, a w lustrach, przez które można przedostać się do innego świata, żyją dziwne stworzenia. Naprawdę, wszystko to jest niezwykle oryginalne i niesamowicie przypadło mi do gustu. Oczywiście bardzo spodobało mi się również to, że autorka wymyśliła wiele wierzeń i legend, zadbała o wszystkie bóstwa, które czczą syreny, co wniosło wiele świeżości do tej historii, ale sprawiło też, że świat Miromary stał się trochę bardziej rozbudowany i ciekawszy.
Jeśli chodzi o akcję, no to cóż, jest ona całkiem ciekawa i wartka. Autorka staje na rzęsach, aby cały czas czymś nas zaskoczyć, i trzeba jej przyznać, że udaje jej się to - raz gorzej, raz lepiej, ale nie można jakoś specjalnie narzekać. Poza tym często dzieją się rzeczy nagłe i nieprzewidziane, które dodatkowo wciągają nas w całą historię i sprawiają, że o losach Serafiny i innych syren czytamy z wielkim zapałem i z wypiekami na twarzy. Chociaż muszę również się przyznać, że niektóre wątki w fabule były przewidywalne i mało oryginalne, to zdecydowaną większość stanowią te ciekawe i nieprzewidywalne. Nie podobały mi się takie przystanki w fabule. Raz się coś dzieje, następuje wielkie "WOW", a później nagle akcja przystaje i nie dzieje się nic wartego uwagi. Mogę to porównać do rzeczywistej fali - raz akcja się rozpędzała i mknęła coraz szybciej, by za chwilę zwolnić i prawie całkiem stanąć. Trochę mi to przeszkadzało, ponieważ nie lubię takich uskoków, ale starałem nie zwracać na to wielkiej uwagi.

Z bohaterami Wielkiego błękitu mam pewien problem. W moim odczuciu, nie byli oni ani specjalnie odkrywczy czy niezapomniani, ale nie były to też postacie zupełnie płytkie. Zawsze starałem się dostrzec w postaciach to drugie dno, dzięki któremu polubiłbym danego bohatera... Skutek był taki, że raz mi to wychodziło, a raz nie. Właśnie dlatego miałem niemały problem, bo sam już nie wiedziałem, czy dana postać warta jest mojej uwagi, czy też może nie. A przez to nie każdego bohatera polubiłem.
Serafina to księżniczka, córka Królowej Isabelli, co czyni ją spadkobierczynią tronu Miromary. Ogólnie rzecz biorąc, z jednej strony polubiłem ją. Była to dziewczyna - nastolatka - zagubiona i przerażona, ale miała do tego zupełne prawo. W końcu znalazła się w bardzo nieciekawej sytuacji, co mogło budzić w niej strach. Jednak niesamowicie irytowała mi swoją łatwowiernością i naiwnością, podczas swojej ucieczki ufała praktycznie każdej napotkanej istocie, zobaczyła pierwszą lepszą postać i od razu oddawała się w jej ręce. Rozumiem to, że mogła czuć się zdezorientowana w całej sytuacji, ale bez przesady, w końcu chyba nikt nie jest tak łatwowierny i naiwny, nawet pierwsza lepsza nastolatka. Właśnie to denerwowało mnie w jej postaci najbardziej, chociaż nie da się też ukryć, że momentami miała jakieś tam przebłyski sprytu i inteligencji, mimo że nie było takich scen zbyt wiele. Natomiast zaimponowała mi swoją determinacją do działania, ale także odwagą. Była gotowa do poświęceń, nawet dla własnej ojczyzny narażała swoje życie. Moim zdaniem, jak na razie jest na dobrej drodze, aby stać się idealną królową, bo po pierwsze jest niezwykle odważna i oddana swojemu państwu, a tę cechę powinien posiadać każdy władca. Może jest trochę - a raczej za bardzo - łatwowierna, ale myślę, że to przeszło by jej z wiekiem.
Jeśli chodzi o pięć kolejnych syren z przepowiedni - Neela, Ling, Becca, Astrid i Ava - to były to bardzo podobne postaci do Serafiny. Zagubione, przerażone nastolatki z przebłyskami inteligencji. Może nie chwyciły mnie jakoś szczególnie za serce, ale udało im się po części zdobyć moją przychylność, bo były to sympatyczne postacie. Jedynie Astrid wyłamuje się z ich schematu - niemiła i opryskliwa syrena. Jednak to jej charakter i sytuacja najbardziej mnie zaciekawiły - widać, że sama z siebie nie jest czarnym charakterem, coś ją do tego zmusza. Mam nadzieję, że jej wątek znacznie rozwinie się w dalszych tomach, bo niezwykle mnie intryguje.

Styl pisania pani Donnelly jest całkiem przyjemny, autorka ma lekkie pióro, które pomaga wciągnąć się w historię. Natomiast z językiem, którym napisała książkę, miałem czasem problemy. Bardzo przeszkadzały mi niektóre słowa wymyślane i wpychane po prostu na siłę, bo inaczej nazwać tego nie mogę. Często miałem tu do czynienia z takimi wyrażeniami jak kanjawoohoo czy chillawonda, które po prostu wydawały mi się tak infantylne, że aż śmieszne. Całe szczęście, później jakoś przestało mi to przeszkadzać, może się przyzwyczaiłem, a może po prostu przestałem zwracać na to uwagę. Ale dla sprawiedliwości muszę przyznać, że naprawdę z łatwością przyswajało mi się opisy wydarzeń, postaci czy zwyczajnie miejsc, które były zadziwiająco żywe i świetnie przedstawione. Mimo iż czasem były naprawdę długie, to zawsze zdarzało mi się spotkać w nich coś, co przykuło by moją uwagę i pozwalało czytać dalej.

Wielki błękit to kawał całkiem przyzwoitej literatury. Bardzo spodobał mi się pomysł na całą sagę, a fabuła jest w porządku, bez wielkiego WOW, ale narzekać też zbytnio nie można. Nie mogę wyjść z podziwu nad tym, z jaką dokładnością i dbałością o każdy, nawet najmniejszy szczegół autorka wykreowała podwodny świat Miromary. Akcja książki jest jak fala - raz pędzi na łeb na szyję, by za chwilę stanąć w miejscu i ciągnąć się niczym flaki z olejem. Bohaterowie tej powieści nie są zbyt ciekawi, nie można powiedzieć, że są postaciami szczególnie złożonymi. Autorka nie przyłożyła szczególnej uwagi do analizy ich psychiki, przez co możemy poczuć, że są trochę jednowymiarowi i infantylni, chociaż niektórzy mają w sobie ikrę i jeśli autorka nad nimi popracuje, to mają szansę stać się naprawdę ciekawymi postaciami . Główna bohaterka może Was denerwować swoją łatwowiernością i naiwnością, chociaż ma przebłyski inteligencji, sprytu oraz odwagi. Ale są też ciekawe postacie, jak chociażby Astrid. Styl pisania z łatwością pozwala wciągnąć się w historię Serafiny, a lekkie pióro autorki sprawia, że z wielką chęcią czytamy o dalszych przygodach naszych bohaterów. Wszystkie opisy są niezwykle barwne i żywe, więc czytając tę książkę z pewnością nikt nie powinien się nudzić. Powieści daję ocenę 7/10, ponieważ nie mogę o niej powiedzieć "WOW, TO BYŁO COŚ", ale nie chcę spisywać też tej sagi na straty, bo mimo tych wszystkich niedociągnięć, książka naprawdę bardzo mi się spodobała, mogę powiedzieć o niej jak o dobrej, a w mojej punktacji to właśnie 7. Gdyby autorka popracowała nad niektórymi niedociągnięciami i słabszymi stronami w książce, to cała saga ma szansę stać się może nie jedną z moich ulubionych, ale zdecydowanie jedną z tych lepszych. Mimo wszystko polecam Wam bardzo Wielki błękit, bo pomimo w tych wszystkich niedopracowań jest to lektura naprawdę godna uwagi, mam nadzieję, że kolejne tomy utrzymają co najmniej ten sam poziom. Polecam!

Recenzja ukazała się także na blogu: http://otwartaksiega2002.blogspot.com/2016/03/smierc-pywa-szybkim-nurtem-recenzja.html

Sięgnąłem po nią głównie ze względu na całkiem wysokie noty na większości portalach książkowych, chociaż nie spodziewałem się żadnego arcydzieła. Oczekiwałem po prostu ciekawej i odmóżdżającej książki.

Okładka książki skradła moje serce odkąd tylko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja ukazała się także na blogu:
http://otwartaksiega2002.blogspot.com/2016/03/bunt-marionetki-recenzja-ksiazki-misja.html

Przyznam się, że się sięgając po tę książkę nie spodziewałem się fajerwerków, raczej dość przeciętnej dystopii dla młodzieży. Ale powiem, że bardzo się rozczarowałem.

Okładka już od początku bardzo mi się spodobała. Szczególnie do gustu przypadł mi napis Ivy, który wygląda bardzo ładnie. I w ogóle, jeśli ująć by całą okładkę, bardzo podoba mi się kolorystyka oraz to, że całkiem trafnie została dopasowana do treści książki. Grzbiet również jest piękny; pasuje kolorystyką do okładki i tyłu powieści, ale co ważniejsze - nie łamie się podczas czytania. Z tyłu okładka jest naprawdę cudowna, na szczególną uwagę zasługuje tam przede wszystkim piękna kolorystyka. Oprócz tego opis. Moim zdaniem, wydawnictwo bardzo dobrze sobie z nim poradziło, ponieważ zarys fabuły z tyłu jest naprawdę bardzo ciekawy, myślę, że zdecydowana większość osób, która go przeczyta, postanowi zapoznać się również z treścią. Ale najważniejsze jest to, że opis nie zdradza nam najważniejszych wątków z fabuły, za co również ogromny plus. Kartki w książce są szare, więc nikt nie powinien narzekać, że rażą go w oczy. Czcionka jest całkiem duża, co pozwala na szybsze i sprawniejsze czytanie powieści. Literówek jest naprawdę bardzo mało, możliwe, że nie ma ich wcale, ja chyba żadnej nie znalazłem, a przynajmniej nie pamiętam takiego czegoś. Poza tym tusz nie rozmazuje się. Nie mam innego wyjścia, jak zwyczajnie pogratulować wydawnictwu Akapit Press za tak piękne, hipnotyzujące oraz intrygujące wydanie tej książki!

Sam pomysł na Misję Ivy już na starcie przypadł mi do gustu. Szczególnie spodobała mi się sytuacja, w którą autorka zaplątała główną bohaterkę, Ivy. Dziewczyna musi wyjść za mąż za człowieka, który jest wrogiem jej rodziny i którego powinna jak najszybciej zabić. Naprawdę spodobał mi się taki pomysł, bo było to coś wyjątkowego i świeżego, zdecydowanie rzadko - stanowczo za rzadko - stosowanego w literaturze.
Książka to dystopia. Możemy w niej dostrzec wiele utartych schematów czy zwyczajnych pomysłów, na które wpadli już inni autorzy książek z tego gatunku, jak na przykład przymusowe małżeństwa, z którymi spotkałem się już w Delirium. Ale wiecie co jest fajne w tych schematycznych wątkach? Że autorka przeważnie, wykorzystując je, dodaje jeszcze coś od siebie. To naprawdę genialny zabieg, ponieważ możemy spotkać wątki poruszane już w dystopiach, ale przedstawione w różny i odmienny sposób, czasem o wiele ciekawszy i bardziej intrygujący.
Akcja książki do największych plusów nie należy, ale nie ujmuje też za wiele. Co prawda, jest raczej monotonna - rzadko dzieje się coś ciekawszego, autorka postanowiła skupić się na innych rzeczach. Jednak przyznam się szczerze, że powolna akcja wcale nie przeszkadzała mi podczas czytania Misji Ivy. Moim zdaniem, autorka podjęła całkiem dobrą decyzję skupiając się na innych aspektach książki niż na samej akcji. Może czasem mogło wydarzyć się coś więcej, ale z drugiej strony dobrze, że Amy Engel postanowiła, że akcja książki nie będzie pędzić na łeb na szyję, bo tym samym nie pogubimy się w zbyt dużej ilości wątków, jak to się czasami zdarza w książkach.
Oprócz tego, spodobała mi się również wizja świata autorki. Nie jest ona brutalnie przesadzona, jak to czasem bywa w dystopiach, ale nie można również powiedzieć, że los ludzi usłany jest różami. Do gustu przypadło mi też to, jak autorka ukazała nam wykreowany przez nią świat. Z jednej strony mamy ład i porządek, władze zadbały o każdy najmniejszy szczegół. Ale jest też drugie dno - świat Ivy pełen jest buntowników i spiskowców, ludzi nie zgadzających się z rządami. Takie przedstawienie było naprawdę realistyczne i dobrze zobrazowane.
Jak w wielu dystopiach, i tutaj znajdziemy walkę z ludźmi władającymi państwem, którzy rzekomo są okrutni i szaleni. Wydawało by się, że to kolejny schemat, ale nie - autorka znów dodała rzecz od siebie. Otóż bardzo spodobało mi się to, że pani Engel przedstawiła oba zwaśnione rody z różnych perspektyw. W wielu dystopiach jest tak, że strona, po której stoi główna bohaterka jest czysta, nie można jej nic zarzucić. Ale w Misji Ivy tak nie jest; granica dobra i zła pomiędzy jednym, a drugim rodem bardzo często się zaciera, i to do takiego stopnia, że sami już nie wiemy, kto jest gorszy - Lannisterowie czy Westfallowie.
W książce spotykamy oczywiście wyjątkową i bardzo nietuzinkową relację pomiędzy główną bohaterką, a Bishopem - chłopakiem, za którego Ivy musiała wyjść za mąż, mimo iż spotkali się tylko raz w życiu. I właśnie ta relacja to jedna z największych zalet książki, bardzo spodobało mi się nie tylko jej niebanalne i niezwykle skomplikowane przedstawienie, ale także to, w obliczu jakiej decyzji autorka postawiła główną bohaterkę. Decyzji, która zmieni życie nie tylko jej, ale także jej rodziców, a może nawet całego państwa. Właśnie dzięki tej sytuacji, w którym znalazła się Ivy książka jest nieprzewidywalna do samego końca - aż do samego wyjaśnienia nie jesteśmy pewni, co zrobi i jak postąpi główna bohaterka. No a sam koniec jest genialny - bardzo nieprzewidywalny i zachęcający do sięgnięcia po kontynuację.

Bohaterowie wykreowani przez Amy Engel są niesamowici! Każda postać jest niezwykle indywidualna, każda bardzo bogata psychologicznie, charakterystyczna i niepowtarzalna. Oprócz tego, wszyscy mają drugie dno swych osobowości, czasem okazują się być kimś zupełnie innym, niż moglibyśmy podejrzewać. Wszyscy bohaterowie są bardzo tajemniczy, wszyscy mają drugą twarz - raz potrafią być dobrymi i miłymi ludźmi, a później bezdusznymi istotami. Właśnie to skłania nas do tego, że chcemy poznać usposobienie każdego bohatera od podszewki, a dzięki temu przywiązujemy większą uwagę do postaci i coraz uważniej o niej czytamy.
Główna bohaterka, Ivy, to dziewczyna, która na pewno nie ma łatwego życia. Najpierw musiała wstąpić w związek małżeński wraz z osobą, którą widziała tylko raz w życiu. Z osobą, która była wrogiem jej oraz jej rodziny. Z osobą, którą musiała zabić. Bardzo spodobało mi się przedstawienie sytuacji, w której obliczu stanęła. Było to coś naprawdę niebanalnego i świeżego - istny majstersztyk! W dodatku Ivy to postać bardzo bogata psychologicznie, ale również bardzo tajemnicza i nieprzewidywalna, ponieważ nigdy nie możemy być do końca pewni, jaką ostatecznie podejmie decyzję i co postanowi zrobić. Z jednej strony była oddana swojej rodzinie i chciała dla nich dobrze, ale z drugiej perspektywy nie pragnęła zostać morderczynią niewinnych ludzi. Spodobało mi się w niej to, że była swego rodzaju buntowniczką - zawsze wolała dokładnie poznać prawdę niż ślepo podążać za przekonaniami i rozkazami innych.
Bishop to chłopak, który ożenił się z Ivy. Jest to z pozoru postać zwykłego nie nieskomplikowanego synalka prezydenta, którego nie obchodzą uczucia innych i który jest egoistą. Jednakże Bishop to ktoś zupełnie inny, ktoś, kto potrafi przeciwstawić się swoim rodzicom i postąpić wbrew ich woli. Polubiłem tego bohatera, przede wszystkim ze względu na jego skomplikowaną osobowość, ale także dzięki temu, że nie jest przesadnie wyidealizowaną postacią.
Ojciec głównej bohaterki to postać równie skomplikowana i niebanalna jak sama Ivy. Pod koniec książki mogliśmy się spodziewać, że zostawi swoją córkę na pastwę losu i będzie miał ją w głębokim poważaniu. Jednak nie; na ostatnich stronach widać, jak bardzo kochał Ivy, jednak nie miał żadnego wpływu na jej los. Moim zdaniem, jest to postać tragiczna. Najpierw uwikłany w związek z nieznaną osobą, potem miłość bez wzajemności, a później jeszcze większa strata. Bardzo mu współczułem i podziwiałem jego determinację w dążeniu do celu, ale z drugiej strony było mi go ogromnie szkoda, ze względu na jego życie niczym z greckiej tragedii.
Callie, siostra głównej bohaterki, to, moim zdaniem, największe zło tej historii. Na początku ją polubiłem, wydawała mi się kochającą, wspierającą i lojalną siostrą. Później, biorąc pod uwagę jej dziwne zachowania, zacząłem nabierać podejrzeń, ale to dopiero pod sam koniec ją znienawidziłem! Nie mogę Wam powiedzieć dlaczego, ponieważ byłby to wielki spoiler, ale ulżyło mi, bo chociaż mogę się z Wami podzielić moją nienawiścią do niej.
Również państwo Lattimer byli bardzo barwnymi i skomplikowanymi postaciami. Ojciec Bishopa, prezydent Lattimer, to człowiek, którego jest mi niezwykle żal. Niestety tutaj również nie mogę zdradzić dlaczego, z tych samych powodów. Jego również podziwiam za to, po ogromnej stracie potrafił podnieść się na nogi i iść do przodu. Natomiast pani Lattimer to kobieta, która od samego początku wydaje się być czarnym charakterem. Dopiero z czasem pokazuje swoją drugą twarz i widzimy, że wcale nie jest bezdusznym człowiekiem.

Styl pisania Amy Engel ma w sobie to coś, dzięki czemu książkę możemy czytać, czytać i czytać, a po nawet bardzo długim czasie nam się to nie znudzi. Jej styl pisania jest bardzo łatwy w odbiorze, niezwykle szybko przeprowadza nas przez całą historię. Autorka potrafi również wzbudzić ciekawość czytelników zarówno ciekawą fabułą, jak i bogatymi psychologicznie i skomplikowanymi kreacjami bohaterów. Język, którym została napisana książka, jest przystępny dla nastoletniego czytelnika, jednak nie dostrzeżemy w nim infantylności czy zbędnych uproszczeń. Pani Engel z pewnością ma dar to budowania napięcia, które znika dopiero po przeczytaniu książki. W dodatku ma tą nietypową umiejętność osnuwania aurą tajemniczości nie tylko fabułę i wiele wątków, ale także postaci, a także do przedstawiania wielu barwnych, ciekawych, a czasem sprzecznych i diametralnie różniących się od siebie emocji, które które targają bohaterami powieści. Oprócz tego wszystkie opisy - czy to postaci, historii miasta bądź miejsca - wszystkie są bardzo intrygujące i odpowiedniej długości.

Misja Ivy to naprawdę wielki kawał dobrej dystopii, a takie coraz trudniej zdobyć. Wydaje mi się, że zasługuje na o wiele większą popularność niż ta, którą może się pochwalić. Przede wszystkim powinna się Wam spodobać fabuła, pełna tajemnic oraz dwuznaczności. Do gustu przypadnie Wam też zapewne wizja świata, który nie jest przesadnie brutalny, ale również nie różowy. Możliwe, że dostrzeżecie kilka schematów, jednak nie powinny Was one kłuć w oczy, gdyż autorka za każdym razem dodaje coś od siebie. Tępo akcji może Wam nie przypaść do gustu, zwłaszcza wtedy, kiedy lubicie szybką jazdę bez trzymanki, ale nie warto się tym przejmować, ponieważ zrekompensuje Wam to nieprzewidywalność oraz niepewność aż do ostatniej strony. Oprócz tego sądzę, że spodoba się Wam sytuacja, w obliczu której staje główna bohaterka oraz relacja, która zawiązuje się pomiędzy Ivy a Bishopem, ponieważ jest ona wyjątkowo niebanalna i nietuzinkowa. Zakończenie z pewnością bardzo Was zaskoczy i wbije w fotel do tego stopnia, że książki nie odłożycie do chwili jej skończenia. Szczególnie do gustu powinna Wam przypaść kreacja każdej z postaci, ponieważ wszyscy z bohaterów się bardzo złożonymi, bogatymi psychologicznie, skomplikowanymi oraz niejednoznacznymi osobami. Styl pisania autorki powinien przypaść go gustu każdemu z Was, ponieważ autorka ma niesamowicie lekkie pióro. Czyli w skrócie - MUSICIE PRZECZYTAĆ MISJĘ IVY! TAK KSIĄŻKA BARDZO, BARDZO, ALE TO BARDZO WAS ZASKOCZY!!! CZYTAJCIE, CZYTAJCIE, CZYTAJCIE!!! Naprawdę ogromnie polecam Wam tę książkę, musicie zapoznać się z historią Ivy!♥ Książce daję ocenę 8/10 i mam wielką nadzieję, że wydawnictwo ostatecznie postanowi wydać kontynuację. JESZCZE RAZ - CZYTAJCIE!!!

Recenzja ukazała się także na blogu:
http://otwartaksiega2002.blogspot.com/2016/03/bunt-marionetki-recenzja-ksiazki-misja.html

Przyznam się, że się sięgając po tę książkę nie spodziewałem się fajerwerków, raczej dość przeciętnej dystopii dla młodzieży. Ale powiem, że bardzo się rozczarowałem.

Okładka już od początku bardzo mi się spodobała. Szczególnie do gustu przypadł...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Recenzja ukazała się także na blogu: http://otwartaksiega2002.blogspot.com/2016/03/rozpoczyna-sie-gra-poczatku-konca.html

Już od dawna chciałem przeczytać pierwszy tom, zwłaszcza po tak wielu pochlebnych recenzjach. Książka wydawała mi się bardzo oryginalną i świeżą powieścią, dlatego postanowiłem ją przeczytać.

Okładka książki może nie jest jakaś wyjątkowo spektakularna ani zachwycająco piękna, ale właśnie nie o to w niej chodzi. Ona powinna przyciągać uwagę czytelnika, a to na pewno robi. Jest bardzo nietypowa, ale dzięki temu wyróżnia się spośród natłoku okładek. Poza tym pasuje do treści, a to też jest całkiem ważne. Najbardziej podoba mi się kolor całego wydania - taki trochę złoty, trochę żółty. Grzbiet jest całkiem ładny, ale najważniejsze jest to, że nie wygina ani nie łamie się podczas czytania. Opis jest bardzo ciekawy, myślę, że powinien przykuć uwagę każdej osoby, która go przeczyta. Kartki, jak w większości książek, są szare, ale chyba dużo osób właśnie takie lubi. Czcionka nie jest duża, ale raczej nikt nie powinien mieć problemu z czytaniem. Literówek nie znalazłem wcale, a tusz nie rozmazuje się. Muszę pochwalić wydawnictwo SQN, ponieważ wydało tę książkę w bardzo nietypowy, ale ładny i solidny zarazem sposób.

Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę wobec tej książki, była jej niebanalna fabuła i pomysł na nią. Pomijając to, że na początku trochę trudno mi ją było ogarnąć, bo opis był trochę chaotyczny i nieszczegółowy, to jednak kiedy przeczytałem dokładniej i więcej razy, to zrozumiałem, o co chodzi w książce. Wielu z Was pewnie pomyślało, że są to takie Igrzyska śmierci. Ja też tak myślałem, ale w rzeczywistości jedynym podobieństwem pomiędzy tymi dwoma trylogiami jest sama Gra, czyli Endgame. W dodatku bardzo spodobał mi się pomysł 'kosmitów', którzy są odpowiedzialni za osiedlenie Ziemi oraz to, że Gracze pochodzili ze starożytnych cywilizacji i ludów, a dzięki temu mogłem poznać wiele nowych ludów.
Akcja to największa zaleta tej książki. Non stop coś się dzieje, nie możemy spokojnie odetchnąć, bo nawet kiedy jakieś ciekawe zdarzenie się zakończyło, to już rozpoczęło się nowe, i tak w kółko i w kółko. Ale co my tutaj mamy? No więc tak - przede wszystkim walkę. Czasem na broń białą, a czasem na palną. Oprócz tego dostajemy sporą porcję innych zapierających dech w piersiach wydarzeń, jak chociażby pościgi samochodowe.
Oczywiście inną sprawą jest już to, że, moim zdaniem, bohaterom wszystko szło stanowczo za łatwo. Potrafili wybrnąć z każdej sytuacji, nawet takiej, z której po prostu nie było wyjścia, a każdy, bez względu czy był trenowany, czy nie, przypłaciłby udział w niej życiem. Ale nasi bohaterowie, jak mi się nieraz zdawało, są albo nieśmiertelni, albo mają kilka żyć, albo po prostu posiadają jakieś paranormalne moce, o których autorzy nic nam nie powiedzieli. No okej, rozumiem, że ktoś może przeżyć nawet groźny wyskok z pędzącego samochodu, ale jak ktoś może wyjść z wybuchu granatu, który na dodatek eksplodował ogniem?
Oczywiście wielkim plusem jest także nieprzewidywalność. Autorzy lubią nas zaskakiwać i bardzo często to robią - wplatają w fabułę nagłe i nieprzewidziane wątki i zwroty akcji, a dzięki temu książkę możemy czytać i czytać, bo nigdy się nie nudzimy i cały czas czekamy na coś zaskakującego. Niestety, ale udało mi się domyślić, kto znajdzie w tej części pierwszy klucz - Klucz Ziemi. I powiem Wam, że nie było to jakoś szczególnie skomplikowane. Dlaczego? Ponieważ autorzy jakby sami nam sugerują, na których postaciach powinniśmy się skupić, a dzięki temu udało mi się przewidzieć, kto zwycięży pierwszą rundę.
Zakończenie jest równie zaskakujące i nieprzewidywalne jak cała reszta fabuły. Ale mnie też trochę wkurzyło, ponieważ zginęła jedna z moich ulubionych postaci. I ja się pytam: dlaczego? Dlaczego akurat ta postać? Właśnie ta osoba była moim faworytem (albo faworytką ;) do zwyciężenia całego Endgame, według mnie miał/a na to największe szanse. A tu proszę! BACH! I po mojej ulubionej postaci...


Bohaterowie
Cóż... w tej części mamy dwunastu głównych bohaterów - Graczy -, ale do nich dołączył też jeden zwykły człowiek. Biorąc pod uwagę ich ilość, postanowiłem, że nie skupię się na każdym z bohaterów, chyba że uda mi się to zrobić w jakiś niezwykle krótki i zwięzły sposób.
Ale najpierw skupmy się na moim ogólnym odczuciu. Bardzo spodobała mi się odmienność wszystkich Graczy oraz to, w jak bardzo inny sposób myślą i jak różnią się ich zachowania oraz reakcje na niektóre wydarzenia. Dzięki temu każda postać nabiera wyraźniejszego kształtu, staje się bardziej rozpoznawalna i wyrazista, a co za tym idzie - już nie mylimy jednego Gracza z drugim, mimo, iż na początku od tych wszystkich obco brzmiących imion i nazwisk, a przede wszystkim ich ilości mogła zaboleć nas głowa. Przypadło mi do gustu, że każdy z uczestników chce wygrać Endgame, jednak wszyscy mają do tego jakiś swój powód oraz dążą do tego w zupełnie odmienny sposób, każda postać na swój własny. Jedyne, co mi średnio przypadło do gustu to to, że każdy Gracz nawiązuje w jakiś sposób z kimś sojusz, bo moim zdaniem to było trochę takie przedstawienie ich z tej samej strony.
Sarah Alopay to siedemnastoletnia Cahokianka pochodząca ze Stanów Zjednoczonych. W jej przedstawieniu spodobało mi się to, że dziewczyna tak naprawdę nienawidzi Endgame i nie chce barć w tym udziału. Jednak ma pecha, ponieważ musi stać się jednym z Graczy i właśnie spodobało mi się to, że Sarah wcale nie chciała brać udziału w Endgame, ale pragnęła ochronić swoją rodzinę i właśnie dlatego postanowiła zwyciężyć. Polubiłem ją, jednak nie była moją ulubioną postacią, a czasem bardzo mnie denerwowała, lecz przymykałem na to oko.
Chiyoko Takeda również ma siedemnaście lat, ale pochodzi z ludu Mu, równie tajemniczego jak ona sama. Na początku podchodziłem do niej z dystansem, ale później ogromnie ją polubiłem i stała się jedną z moich ulubionych postaci. Moim zdaniem to ona ma największe szanse na wygranie Endgame. Chiyoko to bardzo inteligentna i przebiegła dziewczyna, która potrafiła wyczyniać niesamowite rzeczy, na przykład walczyć na dachu rozpędzonego samochodu. Bardzo spodobała mi się ta postać i powiem Wam, że jest ona częścią pewnego wątku romantycznego, który był niesamowity, skomplikowany i bardzo mi się spodobał.
Shari Chorpa jest siedemnastoletnią Harappnaką. Moim zdaniem to najbardziej wielkoduszna postać z całej dwunastki. Oczywiście potrafi zabijać rywali bez mrugnięcia nawet okiem, ale jest też niezwykle sympatyczną nastolatką, która potrafi wesprzeć kogoś w trudnej sytuacji. Shari to również jedna z moich ulubionych postaci i faworytów do zwyciężenia Endgame. Ponadto, oprócz samej jej postaci, spodobało mi się jej skomplikowane położenie, bo autorzy nieźle namieszali w jej życiu. Otóż Shari jest matką. Matką kilku, kilkunastoletniej Alice, którą musi ochronić przed innymi Graczami, gdyby ci chcieli wykorzystać dziewczynkę przeciw jej matce.
Jak widzicie, dużo kobiecych postaci przypadło mi do gustu. Z męskimi bohaterami jest o wiele gorzej; na moją uwagę i przychylność nasłużył sobie tylko i wyłącznie Hilal ibn Isa al-Salt, czyli osiemnastoletni Aksum. W jego postaci spodobało mi się to, że nie chce walczyć z innymi Graczami, a woli raczej utrzymać spokój i dobre relacje z rywalami. Poza tym świetne było również to, że chciał się dowiedzieć, kim dokładnie są istoty, które nakazują im brać udział w Endgame, a to może okazać się ciekawe. Może nie jest moim faworytem do zwyciężenia w całej grze, ale chciałbym, żeby został jej uczestnikiem jak najdłużej.
Muszę wspomnieć też o Christopherze Vanderkampie, który nie należał do Graczy, jednak był chłopakiem Sarah. Jego postać bardzo mnie denerwowała, gdyż uznał, że odnajdzie swoją ukochaną oraz pomoże jej wygrać. I od razu, nie bacząc na konsekwencje poleciał ją odszukać. Ale oczywiście nie przemyślał, jakie skutki mogą z tego wyniknąć, że ktoś będzie chciał zaszantażować Sarah mówiąc, że Christopher to jego zakładnik.

Styl pisania obu panów bardzo przypadł mi do gustu. Ich pióro jest niesamowicie lekkie i przeprowadza nas przez całą historię niezwykle szybko i gładko. Język, którym została napisana książka jest z pewnością przystępny dla każdego czytelnika, chociaż niektóre skomplikowane nazwy mogą kogoś nieraz denerwować. Mnie z kolei bardzo irytowały rozdziały opisywane z perspektywy Ana Liu, bo rozumiem, że chłopak miał tiki, ale po co na siłę wpychać w zdania niepotrzebne słowa, które te tiki nam pokazują? Te zdania wyglądają mniej więcej tak: Rozpoczyna mrugDYGOTDYGOTmrugmrug się DYGOTmrugmrugDYGOT Endgame mrugmrugmrugmrug DYGOTmrug. No nie denerwowało by Was to? Moim zdaniem to mocne przekombinowanie, a już na pewno bardzo denerwujące. Ale oprócz tego styl pisania panów Freya oraz Johnsona - Sheltona zaliczam na wielki plus, ponieważ czytając książkę z pewnością nikt nie będzie się nudzić, bo dzieje się w niej bardzo dużo. Poza tym bardzo podobały mi się opisy wszystkich wydarzeń, które miały miejsce w książce, gdyż były one niezwykle żywe, niczym żywcem wyjęte z filmu. Może czasem autorzy za bardzo ubarwili niektóre rzeczy, przez co wydawały się one strasznie surrealistyczne, ale zdarzało się to raczej rzadko, dlatego nie mam większych zastrzeżeń.


Podsumowanie
Endgame. Wezwanie to książka, jakiej jeszcze nie było. Autorzy mieli niesamowicie kreatywny i ciekawy pomysł na stworzenie całej trylogii i powinien się on Wam spodobać i wzbudzić Waszą ciekawość. Fabuła jest z pewnością bardzo ciekawa oraz żywa, a akcja wartka i nie daje nam odetchnąć, ponieważ w książce tak dużo się dzieje, że głowa mała. Książka jest z pewnością bardzo nieprzewidywalna i pełno w niej nieoczekiwanych zwrotów akcji, dzięki czemu w każdej chwili możecie zostać zaskoczeni. Zakończenie powinno się Wam spodobać i wcisnąć każdego w fotel, gdyż na ostatnich stronach bardzo dużo się dzieje, chociaż przewidzenie postaci, która ostatecznie odnajdzie Klucz Ziemi nie jest trudne i możecie to odgadnąć. Sami bohaterowie powinni przypaść Wam do gustu, ale do niektórych pewnie poczujecie też nienawiść, bo aż roi się tu od czarnych charakterów. Niektórzy pewnie będą też Was denerwować, ale przymknijcie na to oko. Styl pisania powinien szybko i gładko przeprowadzić Was przez całą historię, a podczas jej odkrywania nie będziecie się nudzić. Opisy walk oraz innych wydarzeń dosłownie wcisną Was w fotel, bo są one niezwykle żywe. Czasem możecie mieć jednak wrażenie, że bohaterom idzie stanowczo za łatwo jak na takie przeszkody oraz możecie pomyśleć, że niektóre opisywane wydarzenia są wręcz nierealne, a bohaterowie mają jakieś nadnaturalne moce, jednak i na to lepiej nie zwracać uwagi. Ja pierwszej części trylogii daję ocenę 8/10 i już nie mogę się doczekać, aż w końcu zabiorę się za drugi tom. A Wy CZYTAJCIE!!!

Recenzja ukazała się także na blogu: http://otwartaksiega2002.blogspot.com/2016/03/rozpoczyna-sie-gra-poczatku-konca.html

Już od dawna chciałem przeczytać pierwszy tom, zwłaszcza po tak wielu pochlebnych recenzjach. Książka wydawała mi się bardzo oryginalną i świeżą powieścią, dlatego postanowiłem ją przeczytać.

Okładka książki może nie jest jakaś wyjątkowo...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Otwarta księga

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [5]

J.K. Rowling
Ocena książek:
7,7 / 10
43 książki
14 cykli
11339 fanów
Suzanne Collins
Ocena książek:
7,9 / 10
10 książek
3 cykle
3758 fanów
Cassandra Clare
Ocena książek:
7,6 / 10
72 książki
16 cykli
5558 fanów

Ulubione

Antoine de Saint-Exupéry Mały Książę Zobacz więcej
Maggie Stiefvater Król Kruków Zobacz więcej
Jennifer Niven Wszystkie jasne miejsca Zobacz więcej
Maggie Stiefvater Król Kruków Zobacz więcej
Ava Dellaira Kochani, dlaczego się poddaliście? Zobacz więcej
Ava Dellaira Kochani, dlaczego się poddaliście? Zobacz więcej
Ava Dellaira Kochani, dlaczego się poddaliście? Zobacz więcej
Sabaa Tahir Imperium ognia Zobacz więcej
Ava Dellaira Kochani, dlaczego się poddaliście? Zobacz więcej
Maurice Druon Królowie przeklęci I Zobacz więcej
Suzanne Collins Gregor i Niedokończona Przepowiednia Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
181
książek
Średnio w roku
przeczytane
11
książek
Opinie były
pomocne
295
razy
W sumie
wystawione
181
ocen ze średnią 7,4

Spędzone
na czytaniu
957
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
10
minut
W sumie
dodane
2
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]