-
ArtykułyCzytamy w weekend. 7 czerwca 2024LubimyCzytać21
-
ArtykułyHistoria jako proces poznania bohatera. Wywiad z Pawłem LeśniakiemMarcin Waincetel1
-
ArtykułyPrzygotuj się na piłkarskie święto! Książki SQN na EURO 2024LubimyCzytać3
-
Artykuły„Nie chciałam, by wydano mnie za wcześnie”: rozmowa z Jagą Moder, autorką „Sądnego dnia”Sonia Miniewicz1
Biblioteczka
2021-01-10
2017-01-11
2016-04-29
Piąta część "Ostatniego Imperium" różni się "klimatycznie" od pozostałych. Miejscami miałam wrażenie, iż Wax jest lepszą wersją Scherlocka Holmesa (w sensie - bardziej dopracowaną). Kiedy przeczytałam zakończenie, poczułam się jednak tak, jak po przeczytaniu "Bohatera wieków". Szok i szczęka opada.
Jak zwykle, zwracam uwagę na styl autora, jestem zachwycona i pragnę więcej. Intryguje mnie zdolność autora do prowadzenia narracji w tak intrygujący sposób, pełen szczególików (przykładowo - rozmowa głównych bohaterów w barze, budowanie wież z podkładek).
W dodatku te odniesienia do Świata Popiołów! W mojej głowie znów zawitali "starzy" bohaterowie. Przyznam się, że po skończeniu tej części, wyciągnęłam z półki pozostałe i zaczęłam je wertować w poszukiwaniu najlepszych fragmentów. Cóż za szkoda, że nie mogę przeczytać tego jeszcze raz od nowa!
Drogi memu psuedo-pisarskiemu sercu Brandonie Sandersonie, jeżeli kiedyś zawitasz do Polski, znajdę cię i wypytam, o to, jak Ty to robisz, że Twoje książki są tak genialnie rozplanowane. Poważnie.
Piąta część "Ostatniego Imperium" różni się "klimatycznie" od pozostałych. Miejscami miałam wrażenie, iż Wax jest lepszą wersją Scherlocka Holmesa (w sensie - bardziej dopracowaną). Kiedy przeczytałam zakończenie, poczułam się jednak tak, jak po przeczytaniu "Bohatera wieków". Szok i szczęka opada.
Jak zwykle, zwracam uwagę na styl autora, jestem zachwycona i pragnę więcej....
2015-08-16
Ta książka wpadła mi w ręce, gdy przeglądałam półki fantasy w empiku. Zaintrygowała mnie okładka i niewiele myśląc wrzuciłam ją do koszyka. Za nic nie spodziewałam się, że spodoba mi się AŻ tak.
Wszystko, od stylu autora do charakterów postaci, intryguje, wciąga i sprawia, że czytelnik daje się Przyciągnąć książce. Tajemnicą tak udanej historii jest Kelsier - on nadaje całemu tomowi życia. Oczywiście, bez niego żadna z akcji Mglistych złodziei nie byłaby tak spektakularna. Gdybym była jedną z bohaterek, chyba bym go pokochała...
A jeśli chodzi o styl - pisarz nie pisze nudnie, potrafi zatrzeć linię między opisem, a uczuciami postaci. Taką samą zdolność do komentowania zdarzeń w swej książce zauważyłam u Brenta Weeksa (może dlatego Kelsier tak skojarzył mi się z Gavinem Gulie?).
Ostatnie zdarzenia wbiły mnie w materac (książkę kończyłam w nocy, bo nie mogłabym zasnąć, nie znając zakończenia) i ostatecznie przekonały mnie do tej książki. Na pewno przeczytam całą trylogię, choć bez Kelsiera nie wiem, czy to będzie to samo.
Ta książka wpadła mi w ręce, gdy przeglądałam półki fantasy w empiku. Zaintrygowała mnie okładka i niewiele myśląc wrzuciłam ją do koszyka. Za nic nie spodziewałam się, że spodoba mi się AŻ tak.
Wszystko, od stylu autora do charakterów postaci, intryguje, wciąga i sprawia, że czytelnik daje się Przyciągnąć książce. Tajemnicą tak udanej historii jest Kelsier - on nadaje...
Po przeczytaniu tej książki tak naprawdę nie mogę się zdecydować czy mi się podobała, czy nie.
Świat przedstawiony jest piękny, oryginalny i pełen tych "detali", dzięki którym czytelnik powinien dać się porwać prądowi fabuły. Dodatkowo pomóc miała oprawa graficzna książki. Ale nie. Tak nie było. Dlaczego?
Bo dla mnie przede wszystkim liczy się fabuła. Kreacja bohaterów. A tutaj każda postać była opisana z góry i wiadomo było, co będzie mówiła. Także fabuła - wszystko wyglądało jak dokładnie zaplanowany teatrzyk kukiełkowy, ze scenariuszem rozpisanym co do sceny. Ach, jak mnie to denerwowało...
Zakończenie autorka zaplanowała na zaskakujące. Kolejny zawód.
Ale to wszystko mogło wyglądać inaczej! Gdyby autorka inaczej prowadziła fabułę. Nie z "góry", nie jako wszechwiedzący narrator, a jako jedna z postaci. A tutaj w jednym akapicie jest co sądzi jedna syrenka, a winnym druga. Naprawdę, nie znoszę takich opisów. Dekoncentrują mnie i usuwają całe napięcie. Autorka jest dla mnie taką małą złośliwą dziewczynką, która najpierw pompuje baloniki w ciekawe kształty, a potem wbija w nie szpilki. BUM...
I nic.
Podsumowując - jeżeli nie jesteś tak wymagającym czytelnikiem jak ja i nie przeszkadza Ci tak prowadzona narracja, ponadto kochasz barwne opisy miejsc oraz tajemnice - ta książka jest dla Ciebie. Mnie zniechęcił ten disnejowski teatrzyk kukiełkowy, jednak go nie skreślam. Książka NIE JEST zła, za to do moich ulubionych się nie zalicza.
Pozdrawiam.
Po przeczytaniu tej książki tak naprawdę nie mogę się zdecydować czy mi się podobała, czy nie.
Świat przedstawiony jest piękny, oryginalny i pełen tych "detali", dzięki którym czytelnik powinien dać się porwać prądowi fabuły. Dodatkowo pomóc miała oprawa graficzna książki. Ale nie. Tak nie było. Dlaczego?
Bo dla mnie przede wszystkim liczy się fabuła. Kreacja bohaterów. A...
2016-04-24
Książkę poleciła mi bibliotekarka, więc z początku podchodziłam do niej sceptycznie. A potem zaczęłam ją czytać i gęba uśmiechała mi się już po przeczytaniu pierwszych stron.
Pierwszym plusem jest styl autorki. Już dla SAMEGO STYLU warto sięgnąć po tę pozycję. Rozbudowane, humorystyczne porównania, ciekawe zwroty i całkowity brak nudy. Nie umiem opisać, jak bardzo mnie wciągnęła ta narracja.
Fabuła także sprawiła, że nie raz i nie dwa musiałam powstrzymywać się od wybuchnięcia śmiechem, kiedy czytałam w miejscach publicznych. Licho w bamboszkach, seryjny samobójca oraz "atawizmy pani Berecikównej" niech mówią same za siebie. Wyobraźnia pani Kisiel jest nieokiełznana jak... Jakby zabrakło mi słowa.
Cóż jeszcze? Chyba sami bohaterowie, z którymi ciężko mi było się dzisiaj rozstać oraz ten klimat - ani współczesny, ani dziewiętnastowieczny, ale i tak zachwycający.
Jedyny minus to ilustracje wewnątrz książki, które mi się nie podobały, bo... może nie powinnam tak pisać w recenzji, ale - bo tak. Mogłoby ich nie być według mnie.
Podsumowując: jeżeli jesteś osobą zmęczoną życiem lub ciężką książką, filmem, wydarzeniem, to sięgnij po tę niezwykle dziwną/wspaniałą/niespotykaną pozycję, daj się porwać sarkazmowi pani Kisiel i tak jak ja, stwierdź że jest ona rewelacyjna. Naprawdę mi szkoda zostawiać Licho, Puk, Konrada i Krakersa. Przez ten niecały tydzień zdążyłam ich pokochać.
Książkę poleciła mi bibliotekarka, więc z początku podchodziłam do niej sceptycznie. A potem zaczęłam ją czytać i gęba uśmiechała mi się już po przeczytaniu pierwszych stron.
Pierwszym plusem jest styl autorki. Już dla SAMEGO STYLU warto sięgnąć po tę pozycję. Rozbudowane, humorystyczne porównania, ciekawe zwroty i całkowity brak nudy. Nie umiem opisać, jak bardzo mnie...
Moja pierwsza tego typu powieść. Zachwycająca opisem, zdarzeniami, które niektórzy podobno już gdzieś kiedyś widzieli, jednak dla początkującego, takiego jak ja - jest to zachwycająca przygoda pełna mroku i magii.
Zdecydowanie moją najukochańszą postacią był Durzo Blint. Zawsze skryty w cieniu, zdawałoby się, że bardziej przypomina właśnie cień, niż człowieka. Kylar Stern jest, oczywiście zaraz na drugim miejscu, bo i ten bohater zachwycił mnie swoją odwagą, chęcią przeżycia.
Zadziwiło mnie ilu autor zmieścił w tym tomie osobowości. Każdy inny, każdy posiadający własną historię, swoją ścieżkę. I nagle przecinają ją inne ścieżki, drogi innych bohaterów. Na pozór każda postać radzi sobie sama - a nagle okazuje się, że wszyscy razem tworzą fabułę, bez jednej nie udałoby się osiągnąć sukcesu.
Pierwsza powieść Brenta Weeksa na mojej drodze i NA PEWNO nie ostatnia ;).
Moja pierwsza tego typu powieść. Zachwycająca opisem, zdarzeniami, które niektórzy podobno już gdzieś kiedyś widzieli, jednak dla początkującego, takiego jak ja - jest to zachwycająca przygoda pełna mroku i magii.
Zdecydowanie moją najukochańszą postacią był Durzo Blint. Zawsze skryty w cieniu, zdawałoby się, że bardziej przypomina właśnie cień, niż człowieka. Kylar Stern...
Kolejna książka B. Sandersona w mojej biblioteczce i jak zwykle - nie jestem zawiedziona niczym. Jak zwykle uwiodły mnie opisy, niesamowicie wciągające dialogi, miejsca, które wymyślić i opisać mógł jedynie ten autor... A wisenką na torcie zostaje zakończenie! Jeżeli ktoś waha się, czy czytać którąkolwiek z książek Sandersona, a koha fantastykę, niech się nie waha wcale.
Kolejna książka B. Sandersona w mojej biblioteczce i jak zwykle - nie jestem zawiedziona niczym. Jak zwykle uwiodły mnie opisy, niesamowicie wciągające dialogi, miejsca, które wymyślić i opisać mógł jedynie ten autor... A wisenką na torcie zostaje zakończenie! Jeżeli ktoś waha się, czy czytać którąkolwiek z książek Sandersona, a koha fantastykę, niech się nie waha wcale.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to