Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Do tej pozycji zabierałem się aż cztery razy i nigdy nie mogłem jej skończyć pomimo tego, że jest relatywnie krótka - choć może to wynikało z tego, że chciałem przeczytać ją jak każdą inną książkę, czyli szybko i bez zgłębiania się w detale, a to niestety nie tak. Bo ta książka jest wręcz niesamowitym drogowskazem nie tylko dla osób uzależnionych od alkoholu, ale uzależnionych od innych używek. To podręcznik o tym, jak stanąć na nogi i odzyskać zaufanie - przede wszystkim do siebie, bo zawsze naprawiając błędy, musimy najpierw wyjść od własnych.

"Anonimowych alkoholików" polecam nie tylko alkoholikom, którzy pragną przestać pić (ale nie wiedzą jak to zrobić), ale także osobom nieuzależnionym oraz rodzinom borykającym się z alkoholowym problemem we własnych szeregach. Piszę to też z perspektywy osoby uzależnionej, bo sam popadłem w sidła tego nałogu. Jeśli po kolejnej popijawie przyrzekasz sobie, że już więcej nie tkniesz kieliszka, ale potem znów to robisz by obudzić się w jeszcze gorszym stanie i chcesz w końcu faktycznie coś z tym zrobić, przeczytaj tę książkę. Nie z przymusu i nie jednego dnia - to nie powieść Remigiusza Mroza czy tam innego Stephena Kinga - rozłóż sobie nawet jej lekturę na kilka dni, pozwól sobie na przemyślenia między rozdziałami względem własnej osoby w kontekście zawartości tejże książki. To nie byle motywacyjny bubel, ale naprawdę wartościowy podręcznik dający wskazówki nam, alkoholikom pragnącym wyjść z nałogu co do tego, jak to zrobić, ale jednocześnie uprzedzam - jeśli czujesz, że jesteś uzależniony, musisz zastanowić się naprawdę na poważnie, czy faktycznie chcesz przestać pić, czy jedynie tak sobie mówisz i po kolejnej przerwie wrócisz znów do tego samego. Jeśli wybierzesz tę drugą opcję, słowa zawarte w tej literaturze odbiją się od Ciebie, jak od ściany. Będzie to kolejna przeczytana przez Ciebie książka z gatunku "przeczytaj & zapomnij".

Jeśli jednak ta literatura dała Ci pewną dozę przemyśleń, spróbuj iść na miting lokalnej grupy AA (wystarczy wklepać sobie w google frazę 'aa24' lub 'aa.org.pl' - mam nadzieję, że ten wpis z powodu zawarcia adresu strony nie zostanie skasowany - ten adres pomoże Ci odnaleźć grupy działające w Twoim regionie - z reguły są to grupy spotykające się najczęściej raz w tygodniu w wybranym dniu). Sam miałem przeświadczenie, że grupy "Anonimowych Alkoholików", to najczęściej grupy brudnych meneli, którzy po czterdziestu latach melanżowania skapnęli się, że przechlali swoje życie i w jego jesieni nie mogąc wyprostować błędów własnej przeszłości, chlipią sobie z żalem nawzajem w kółkach wzajemnej adoracji, o tym że mogli żyć inaczej, a ten zły alkohol im spieprzył wszystko, a to nieprawda. W grupach anonimowych alkoholików są ludzie różni wiekiem - rozstrzał jest duży - między 25 a 70 rokiem życia i starsi. Są to ludzie różnych profesji - od pracowników produkcyjnych i typowo fizycznych, poprzez lekarzy, finansistów, elektryków, inżynierów, studentów a nawet i sportowców. Zdarzają się także ludzie bezdomni, ale tych ostatnich jest właśnie najmniej, bo większość z nich nie widząc szans na wyjście z tego nałogu, tkwi w nim dalej.
Ja sam nie wiem, jak sobie poradzę. Zacząłem uczęszczać na mitingi rok temu, potem po zmianie pozycji w firmie z racji nowych obowiązków zarzuciłem je (a mogłem przecież wybrać inny miting) i teraz po niedawno zaliczonej kolejnej alkowpadce wracam znów do tego, co jednak pozwalało mi trzymać się z dala od tego goowna. Trzymajcie za mnie kciuki.

Do tej pozycji zabierałem się aż cztery razy i nigdy nie mogłem jej skończyć pomimo tego, że jest relatywnie krótka - choć może to wynikało z tego, że chciałem przeczytać ją jak każdą inną książkę, czyli szybko i bez zgłębiania się w detale, a to niestety nie tak. Bo ta książka jest wręcz niesamowitym drogowskazem nie tylko dla osób uzależnionych od alkoholu, ale...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Daję 7, ale trochę na wyrost. Książka dość krótka, miejscami ilość stron jest sztucznie podbita poprzez wplatanie grafik, zdjęć, obrazów na tytułach rozdziałów... Czyta się trochę chaotycznie - nie jest to zła pozycja, ale spodziewałem się więcej. Więcej opisów z życia w Łodzi lat 90., więcej obrazów z Teofilowa i nieco więcej o początkach ekip LWC, Tabasko, a także nieco więcej detali w opisach realiów sceny hiphopowej Łodzi sprzed blisko 30 już lat. Nie powiem - jest pochłaniająca, ale chyba Ostry jest lepszym tekściarzem w swoich kawałkach, niż pisarzem, ale - może jeśli zakończyłby kiedyś karierę rapera, a zacząłby być pisarzem, może rozwinąłby warsztat jak Stephen King, kto wie? :)

Pozycja raczej kierowana stricte do fanów twórczości Adama, bowiem na dwustu kilku stronach dostajemy tak naprawdę telegraficzny skrót wydarzeń z jego życia, o których chciałoby się poczytać nieco więcej, ale z drugiej strony to jego życie, jego zabawki, więc podzielił się z nami nim na tyle, na ile mógł. Trochę szkoda też, że bardziej chronologicznie pewne rzeczy nie zostały opisane. Jest natomiast kilka świetnych przebłysków dotyczących m.in. tego, jaka była geneza powstania fristajlowej płyty "30 minut z życia", o kulisach powstania najdłuższego longplay'a Ostrego czyli "Jazzu w wolnych chwilach" (swoją drogą, dla mnie to jedna z najlepszych płyt polskiego hip hopu lat 2000 bo bity aż kipią energią a teksty to wręcz majstersztyk) i dlaczego akurat na dwóch płytach mamy łącznie 42 utwory, o "Tylko dla Dorosłych" i pomyśle z drugą ukrytą płytą w boxie, o współpracy z TDFem, a także co nieco o rozpadzie Obozu TA. Pod sam koniec poznajemy historię utraty lewego płuca i jak to wyglądało, a wyglądało nieciekawie...

Książkę jak już zaznaczałem, polecić mogę bardziej fanom twórczości Adama, bowiem nie jest to w żadnym wypadku pamiętnik lub też dziennik, tylko bardziej kilka luźno powiązanych ze sobą większych ważniejszych epizodów z życia Ostrego, które doprowadziły go do tego, kim jest obecnie. Lektura do czytnięcia w maks cztery godziny.

Daję 7, ale trochę na wyrost. Książka dość krótka, miejscami ilość stron jest sztucznie podbita poprzez wplatanie grafik, zdjęć, obrazów na tytułach rozdziałów... Czyta się trochę chaotycznie - nie jest to zła pozycja, ale spodziewałem się więcej. Więcej opisów z życia w Łodzi lat 90., więcej obrazów z Teofilowa i nieco więcej o początkach ekip LWC, Tabasko, a także nieco...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opus Magnum Ś.P. Pana Jerzego. Niesamowita, porywająca, po prostu magiczna. Choć nie brakuje jej i mroczniejszych tonów, gdzie przewijają się niestety tragiczne losy innych uczestników wypraw, to jednak trzeba uczciwie oddać, że ta autobiografia aż kipi energią. Wczytując się w kolejne wspomnienia z wypraw sami możemy poczuć się tak, jak byśmy znaleźli się na tych ośmiotysięcznikach z panem Jurkiem. Książka ta nie ma wad, choć dałem jej 9/10. A dałem 9 tylko dlatego, że chciałoby się jeszcze o tym czytać...

Polecam, nie tylko na zimowe wieczory - czytać można zawsze, o każdej porze roku. Na pewno jest to jedna z lepszych nie tylko autobiografii, ale książek o tematyce wysokogórskiej w ogóle. Rzeczowa, konkretna i nieustępliwa. Mógłbym się jedynie przyczepić do fragmentu, który tyczył się ostatniego ośmiotysięcznika w wyścigu "14 x 8000" metrów, ale to tylko ze względu na zbyt długie literackie przebywanie poza Himalajami (opisy załatwiania tych wszystkich formalności z Chińczykami w pewnym momencie trochę się dłużą). Polecam z całego serca.

Opus Magnum Ś.P. Pana Jerzego. Niesamowita, porywająca, po prostu magiczna. Choć nie brakuje jej i mroczniejszych tonów, gdzie przewijają się niestety tragiczne losy innych uczestników wypraw, to jednak trzeba uczciwie oddać, że ta autobiografia aż kipi energią. Wczytując się w kolejne wspomnienia z wypraw sami możemy poczuć się tak, jak byśmy znaleźli się na tych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, o którą nikt nie prosił, a każdy potrzebował.

Skończyłem dziś lekturę książki-reportażu Tomasza Patory „Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu”. Nie jest to horror – a przeraża do szpiku kości. Nie jest to dramat – a porusza jak cholera. Wypowiedzi bohaterów z obu stron barykady – i tych co byli ścigani i tych co ścigali – momentami są przejmujące i stanowiłyby co najmniej scenariusz na serial sensacyjny.

Sam reportaż powstał – jak powiedział to w jednym z podcastów jego autor – w gruncie rzeczy tylko z tego powodu, by zebrać w kupę do jednego miejsca wszystko to, co zostało na przestrzeni lat powiedziane w tej sprawie, przytoczyć echa zapomnianych już wyroków, przywrócić ludzką pamięć o tych wydarzeniach, sprezentować posądowe pokłosie afery łowców skór wtedy i teraz, ale też przede wszystkim pokazać, jak bardzo człowiek rozpędzony w swojej gonitwie za polepszeniem swojej egzystencji, jest w stanie posunąć się do najgorszych rzeczy kosztem innych.

„Łowcy skór” bulwersują opinię publiczną wciąż, choć może nie tak, jak w chwili ujawnienia tego procederu. Sprzedaż informacji o zgonie nie jest aż tak porażająca, jak udowodnione mordy w karetkach, których było zdecydowanie więcej, bo według ostrożnych szacunków, ofiar mogło być 1000 na przestrzeni 12 lat trwania „nekrobiznesu”, a osławionego leku będącego symbolem afery – pavulonu – zaginęło w akcji kilkaset ampułek, które nigdy nie powinny znaleźć się w karetkach...
Tomasz Patora pisząc ten reportaż, powraca do chwil, gdy wypuścili głośny artykuł dla Wyborczej krzyczący nagłówkiem tego akapitu, ale też do Łodzi lat 90. - Łodzi gospodarczo mocno nadszarpniętej transformacją ustrojową, Łodzi biednej, upadłej, „polskim Detroit”, jakby szukając przyczyn tego, co zadziało się w pogotowiu ulokowanym przy ulicy Sienkiewicza w Łodzi, niedaleko „Galerii Łódzkiej”, naprzeciwko ogródków działkowych.

Geneza procederu była banalnie prosta. To, co najpierw było zwykłą przysługą z jakimiś upominkami dla załóg karetek, przerodziło się w prawdziwy przemysł, który dla tych ludzi w czasach ciężkiej transformacji ustrojowej stanowił de facto potężne źródło utrzymania. O tym, ile informacji za zgon było sprzedawanych, świadczył fakt, że ludzie umoczeni w tym bagnie „dorabiali” się niekiedy kilku miesięcznych pensji. Sytuacja win-win… Przedsiębiorcy pogrzebowi cieszą się, bo biznes się kręci, a załogi karetek, bo mają kasę, choć w tym łańcuchu pokarmowym oni byli w nim najpóźniej, bo większa dola wpadała do dyspozytora, który wysyłał na taki wyjazd „zaprzyjaźnione” załogi. O tym, co załogi owych karetek robiły, nie będę pisał w tym poście, dowiecie się tego z lektury.

Jak już zaznaczyłem, autor udziela głosu bohaterom z obu stron barykady – sanitariuszom którym udowodniono morderstwa, kierowcom karetek, lekarzom zaniechującym udzielania pomocy, właścicielom firm pogrzebowych, dyspozytorom, dyrektorom Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego przy Sienkiewicza a także tym, którzy proceder wyśledzili.
Poznamy kulisy walk i spięć w samych strukturach pogotowia, nasyłania gangusów na niepokornych mniejszych funerałów ale przede wszystkim historie niewyjaśnionych zgonów, które po dziś dzień jeżą włos na głowie nie tylko samym faktem, że tych ludzi wykończyła instytucja, która de facto powinna walczyć o ich życie, ale też dlatego, że rodziny zamordowanych – nie bójmy się użyć tego słowa – pacjentów, były traktowane jak śmieci i w razie gdy coś nie szło proceduralne (czytaj: rodzina działała tak, że pogotowie nie miałoby szans na na otrzymanie swojej doli za „skórę”) , wówczas lekarz darł kartę zgonu, wypisywał nową, w której zaznaczając jeden mały szczegół powodował, że rodzina zmarłego nie otrzymałaby ciała, które wylądowałoby na sekcji (była to forma „zemsty” załóg karetek na rodzinach, które nie godziły się na proponowany przez zakład pogrzebowy, z którym mieli deal co do skórek). Przewija się też sprawa jednego z bezczelnych lekarzy, który zwyczajnie w świecie traktował rodziny pacjentów jak gówno i nawet wdawał się z nimi w awantury…

W całej tej sprawie zastanawia też to, że nikt nie miał żadnych hamulców moralnych, jakiegoś takiego wewnętrznego stopu, by wyłamać się z tej matni (a trwało to 12 lat). Nieśmiałe próby były, ale nie kończyły się zbyt dobrze, a trzeba też uwzględnić specyfikę tamtych lat, co mogło być tego powodem: za handel informacjami o zgonach brali wtedy wszyscy – od góry do dołu. W Łodzi nie było szpitala, który nie byłby w tym w jakimś stopniu umoczony. Swoje dole brał nawet ówczesny szef pogotowia, by trzymać gębę na kłódkę (co potem enigmatycznie tłumaczył na rozprawie, że „próbował uczłowieczyć ten biznes” – czytaj: sprawić tak, by w razie co można było zgodnie z prawem, legalnie, proponować zakład pogrzebowy do pochówku rodzinie zmarłego pacjenta. Reszta wtedy działałaby bez zmian a kasa płynęłaby nadal). Do tego dochodziły wjazdy „bysiów na chatę”, pobicia, podpalania samochodów a nawet zlecenia zabójstw. Nie sprzyjało to do bycia kimś, kto chciał wyłamać się z układu i opowiedzieć dziennikarzom/policji o tym procederze, więc zmowa milczenia była pożądana.

Ponadto całe to środowisko było w jakimś stopniu hermetyczne – ci ludzie znali się między sobą w większy lub mniejszy sposób a ci, którzy do niego dopiero wchodzili, byli pewnie „sprawdzani”. Starsi medycy (a przede wszystkim ci, którzy badali sprawę) musieli działać po cichu i niejako nosić kamienną twarz – zakonspirowani, w tajemnicy przed całym pogotowiem, żmudnie zbierali dowody, co musiało na pewno wiązać się z niesamowitym wręcz stresem, bowiem wbrew pozorom ścigani, których ta dwójka ludzi wewnątrz pogotowia tropiła, byli sprytni i na swój sposób, mogli stanowić dla konspiratorów realne zagrożenie (choćby wspomniane już wjazdy na chatę).

Mało tego – swoje robił też parasol ochronny środowiska lekarskiego, co także znalazło swoje miejsce w książce, bowiem jak wraz z biegiem czasu sprawa zaczęła się coraz bardziej rozmywać z powodu braku dowodów, tym coraz mocniej środowisko lekarskie atakowało dziennikarzy, którzy opublikowali materiał : ”no bo jak – to co zostało napisane w waszym artykule jest tak absurdalne, że nie miało prawa się wydarzyć!” (przypomnijmy z tej okazji inną sprawę kryminalną: zbrodnię połaniecką, która wg obrońców ówcześnie oskarżonych również była tak absurdalna, że nie miała prawa się wydarzyć – a jak wie każdy, kto śledził głośniejsze sprawy kryminalne PRLu i Polski, jednak się wydarzyła).
Dowody na szczęście udało się znaleźć, choć tak naprawdę jak zauważył sam autor reportażu, była to tak naprawdę burza w szklance wody. Skazanych powinno zostać co najmniej 30 osób, wliczając tu tych, którzy zabijali, otrzymywali i płacili, czyli sanitariuszy, lekarzy, dyspozytorów i właścicieli firm pogrzebowych, tymczasem skazano na poważne wyroki tylko cztery osoby z całej kliki, jaka utworzyła się w pogotowiu w celu zabijania i żerowania na zgonach, reszta oskarżonych albo dostała jakieś śmieszne wyroki albo została uniewinniona. Pyrrusowe zwycięstwo sprawiedliwości podkreślone jest w nieco pesymistycznym zakończeniu tej historii, którego nie chcę tutaj przytaczać, ale myślę, że stanowi dobre odzwierciedlenie tego, jak całą tę sprawę potraktowano.

Zachęcam do lektury. Reportaż nie nuży, jest napisany w intrygujący i zaciekawiający czytelnika sposób a tempo nie zwalnia. Ode mnie solidne 9/10.

Książka, o którą nikt nie prosił, a każdy potrzebował.

Skończyłem dziś lekturę książki-reportażu Tomasza Patory „Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu”. Nie jest to horror – a przeraża do szpiku kości. Nie jest to dramat – a porusza jak cholera. Wypowiedzi bohaterów z obu stron barykady – i tych co byli ścigani i tych co ścigali – momentami są przejmujące i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Niezła, bardzo Palahniukowa - świetny zabieg, bo w książce dostajemy tak naprawdę opowiadania, które zostały połączone głównymi postaciami tej powieści. Akcja dzieje się niejako w dwóch płaszczyznach - w zrujnowanym teatrze, gdzie przebywają bohaterowie oraz w przeszłości, w ich własnych opowieściach. Palahniuk to literacki Cronenberg, Takashi Shimizu i Peter Jackson w jednym, bowiem opisy gore robią tu niesamowitą robotę. Powaga przeplata się tu z groteską, horror który w jednych opowieściach aż gęstnieje, za chwilę zostaje rozładowany dozą czarnego humoru (choćby historia "Menele", a nawet otwierająca powieść historia "Flaki", czy - spoiler- historia o reporterze goniącym za sensacją do tego stopnia, że jest w stanie zabić, a potem zrobić z dawnego dziecięcego gwiazdora groźnego pedofila, by zyskać sławę). Mamy nawet uderzenie w tony postapo w finalnej opowieści "Złe Duchy", ale niestety koniec książki jest trochę miałki. Autor chyba oglądał pierwszą "Piłę", bowiem finał tej historii czerpie mocno z zakończenia filmu Jamesa Wana z 2004 roku, niemniej jednak motyw z filmu, podany w nieco zmiksowanej formie, nieco tutaj nie pasuje.
Zabrakło też mocnych plot twistów, jak to Palahniuk ma w zwyczaju - czy to w debiutanckim "Podziemnym Kręgu", "Dzienniku", "Kołysance", "Udław się" czy "Niewidzialnych potworach". W "Opętanych" zwrot akcji można przewidzieć i nie wywoła on opadu kopary do podłogi - jest całkiem ok, wpasowuje się w ramy powieści, ale nie uderza już tak mocno, jak zwroty akcji z wymienionych przeze mnie poprzednich książek autora.

Czy warto przeczytać? Myślę że tak, bowiem zarówno odnajdą tu coś dla siebie wielbiciele literackiej czarnej komedii, groteski, horroru i gore. Generalnie polecam, ale wiem też, że czytane przeze mnie wcześniejsze książki tego autora były nieco lepsze.

Niezła, bardzo Palahniukowa - świetny zabieg, bo w książce dostajemy tak naprawdę opowiadania, które zostały połączone głównymi postaciami tej powieści. Akcja dzieje się niejako w dwóch płaszczyznach - w zrujnowanym teatrze, gdzie przebywają bohaterowie oraz w przeszłości, w ich własnych opowieściach. Palahniuk to literacki Cronenberg, Takashi Shimizu i Peter Jackson w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba najdłużej czytana przeze mnie książka, serio. Ale to raczej moja wina, bo zarzuciłem jej czytanie na rzecz innych pierdół i dziś, po dwóch miesiącach od rozpoczęcia lektury (a było to jakoś w święta) dopiero zakończyłem. Bodaj najgłośniejsza powieść Kena Kesey'a mimo wszystko nawet po takiej przerwie zostaje w głowie i bez trudu można przypomnieć sobie, o czym się czytało. Fabuła to trochę metafora odwiecznej walki dobra ze złem, wolność vs ucisk etc. bez wchodzenia w szczegóły, bo te można sobie wygooglować na dowolnej wikipedii. Nie podobała się mi niestety końcówka, w której upchano praktycznie w Palahniukowym skrócie losy bohaterów, bowiem wcześniejsze rozdziały były zdecydowanie bardziej wypełnione detalami. Powieść jednak polecam. Filmu nie oglądałem, ale zakładam że skoro zgarnął 5 Oscarów w czasach, gdy faktycznie te nagrody coś znaczyły, jest równie dobry co książka.

Chyba najdłużej czytana przeze mnie książka, serio. Ale to raczej moja wina, bo zarzuciłem jej czytanie na rzecz innych pierdół i dziś, po dwóch miesiącach od rozpoczęcia lektury (a było to jakoś w święta) dopiero zakończyłem. Bodaj najgłośniejsza powieść Kena Kesey'a mimo wszystko nawet po takiej przerwie zostaje w głowie i bez trudu można przypomnieć sobie, o czym się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Krótka, treściwa, wstrząsająca. 130 stron życia obozowego do przeczytania w jeden wieczór. Aż dziw bierze, że jeszcze nikt jej nie zekranizował...

Krótka, treściwa, wstrząsająca. 130 stron życia obozowego do przeczytania w jeden wieczór. Aż dziw bierze, że jeszcze nikt jej nie zekranizował...

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Całkiem ciekawa, choć potem za bardzo odlatuje od fizyki w stronę filozofii. Mimo wszystko czytało się ciekawie.

Całkiem ciekawa, choć potem za bardzo odlatuje od fizyki w stronę filozofii. Mimo wszystko czytało się ciekawie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Kapitalna, po prostu kapitalna. Wchodzi w polemikę z czytelnikiem, daje zadania do zrobienia i każe wejrzeć w siebie i zastanowić się nad samym sobą. Psychologia w najlepszym wydaniu.

Kapitalna, po prostu kapitalna. Wchodzi w polemikę z czytelnikiem, daje zadania do zrobienia i każe wejrzeć w siebie i zastanowić się nad samym sobą. Psychologia w najlepszym wydaniu.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka napisana na podstawie reporterskiego materiału Wiesława Łuki pod tytułem "Nie oświadczam się", traktującym o jednej z najgłośniejszych zbrodni okresu PRLu, jaka wydarzyła się niedaleko Połańca w Wigilię/Boże Narodzenie roku 1976. Choć jest to częściowo autorska wizja, to jednak zachowuje ramy tego, o czym mogliśmy czytać w pierwowzorze. Klimat zaszczucia i niepokoju, jaki towarzyszył mieszkańcom Zrębina w tamtych dniach, został odmalowany pierwszorzędnie i niemal namacalnie można go poczuć, zupełnie jakby się tam było.

Choć w wielu publikacjach poświęconych tej zbrodni (także i w tej powieści) pretekstem do zbrodni jest oskarżenie o kradzież wyrobów mięsnych z wesela, to wydaje się mi to mało prawdopodobne, żeby tylko to miało być powodem. Wzajemne antagonizmy między rodzinami Kalitów i Sojdów musiały istnieć od znacznie dłużej (wystarczy wspomnieć zastrzelenie przez znajomego Sojdy z jego broni syna jednego z Kalitów) a oskarżenie o kradzież wędlin weselnych było już tylko katalizatorem tego, co wydarzyło się w Bożonarodzeniową noc 1976 na drodze do Zrębina.
Jest to też niestety dobitny przykład na zobrazowanie znanego powiedzenia - "chłop żywemu nie przepuści", choćby miało to doprowadzić nawet do zabicia kogoś.

Od siebie polecam tę krótką książeczkę, choć oczywiście w tej materii bardziej polecam reportaż Łuki.

Książka napisana na podstawie reporterskiego materiału Wiesława Łuki pod tytułem "Nie oświadczam się", traktującym o jednej z najgłośniejszych zbrodni okresu PRLu, jaka wydarzyła się niedaleko Połańca w Wigilię/Boże Narodzenie roku 1976. Choć jest to częściowo autorska wizja, to jednak zachowuje ramy tego, o czym mogliśmy czytać w pierwowzorze. Klimat zaszczucia i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Mroczna, dynamiczna, kapitalna - bardziej mogę powiedzieć, że przesłuchałem niż przeczytałem, ale historia jest po prostu wbijająca w fotel. Polecam wszystkim, którzy uwielbiają sensowne twisty fabularne.

Mroczna, dynamiczna, kapitalna - bardziej mogę powiedzieć, że przesłuchałem niż przeczytałem, ale historia jest po prostu wbijająca w fotel. Polecam wszystkim, którzy uwielbiają sensowne twisty fabularne.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka całkiem spoko jak na wspomnienia z okresu dzieciństwa. Pisana nawet stylem wypowiedzi nastolatka, a przynajmniej tak brzmi jej polski przekład, co podbija autentyczność relacji. Niestety autor nie był zbyt wylewny co do okresu II Wojny Światowej (narracja ogranicza się tylko do spraw, które dotyczyły bezpośrednio jego samego) ale z drugiej strony, to "jego łódzka młodość", i poza tym o pewnych kwestiach w tamtym czasie, jak np. łódzkie getto i to, do czego w nim dochodziło, nie wspomina. Jest to na swój sposób subiektywny zapis faktów z jego życia pozbawiony szerszej emocjonalnej nakładki. Niektórym takie podejście może się podobać, innym już nieco nie, ale generalnie jest ok jak na literaturę faktu. Książka poza tym dość krótka, więc można ją łyknąć nawet w jeden dłuższy wieczór. Dla łodzian może być dodatkiem do historycznych relacji, obserwacją człowieka, który wywodził się z jednej z "czterech kultur" współtworzących Łódź w epoce lat 30. XX wieku.

Książka całkiem spoko jak na wspomnienia z okresu dzieciństwa. Pisana nawet stylem wypowiedzi nastolatka, a przynajmniej tak brzmi jej polski przekład, co podbija autentyczność relacji. Niestety autor nie był zbyt wylewny co do okresu II Wojny Światowej (narracja ogranicza się tylko do spraw, które dotyczyły bezpośrednio jego samego) ale z drugiej strony, to "jego łódzka...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Navy Seals Scott McEwen, Richard Miniter
Ocena 6,0
Navy Seals Scott McEwen, Richa...

Na półkach:

Mam, przeczytałem, a czytałem dość długo... Prawie cały miesiąc. Dlaczego? Choć trzeba wierzyć szczerym intencjom Scotta McEwena i Richarda Minitera na oddanie ducha komanda Foki, to nie sposób tak naprawdę odczuć, że autorzy dokładnie nie mieli pomysłu na swoją książkę. Dlaczego? Dlatego, że mamy tu do czynienia z ogromnym miszmaszem. Wstęp zaczyna się jak sztampowy film akcji klasy B. Opisywać tego nie będę, bo nie chcę za bardzo popadać w spoilery. Niemniej jednak mając na uwadze fakt, że operujemy literackim dokumentem z realnymi postaciami, a nie z opowiastką o żołnierzach działających w stylu "Rambo", których kule się nie imają, książka musiała zmienić ton. I - niestety - jest bardzo nierówna. Czytając ją odnosi się wrażenie, że autorzy chcieli upchać możliwie najwięcej rozmaitych informacji na jej kartach, ponieważ nie mieli finałowej wizji co do jej ostatecznego kształtu. Mamy najpierw historie o samych Sealsach, ich obyczajach, tego jak powstawał oddział, potem przeskoki na sylwetki poszczególnych komandosów, potem historie niektórych operacji i wreszcie ostatnie rozdziały to wydarzenia sprzed prawie sześciu już lat, o których swego czasu powiadamiały niemal wszystkie dzienniki informacyjne na każdej ze stacji telewizyjnej - a mianowicie Benghazi i atak terrorystyczny na amerykańskie placówki dyplomatyczne.
Taki chaos trochę nie ułatwia lektury. Obaj panowie mogliby uczyć się sztuki reportażu od Laury Hillenbrand - autorki "Niezłomnego". Niemniej jednak daję 7/10, ponieważ książka opisuje też mechanizm działania amerykańskiej polityki w pewnych sferach, zwłaszcza w kontekście wszystkich wojenek o ropę. To USA tak naprawdę wprowadza chaos i wylęgarnię terroryzmu swoimi wojskowymi interwencjami i ideologią szerzenia demokracji tam, gdzie nie ma ona racji bytu. Komandosi, to jedynie pionki w realizacji tych planów. Raport o sytuacji z Benghazi, który jest finałem całej opowieści, dobitnie w skutkach pokazuje hipokryzję ludzi z wyższego szczebla rządowego będącego przy władzy w roku 2012.

Ogólnie można przeczytać, ale dla wielu osób ze względu na wspomniany chaos informacyjny i kształt, który wygląda, jakby pisano tę książkę lekko bez pomysłu spowoduje, że będzie ona tylko zwykłym średniakiem. W szerszym obrazie połączenia jej z amerykańską polityką jednak sporo zyskuje.

Mam, przeczytałem, a czytałem dość długo... Prawie cały miesiąc. Dlaczego? Choć trzeba wierzyć szczerym intencjom Scotta McEwena i Richarda Minitera na oddanie ducha komanda Foki, to nie sposób tak naprawdę odczuć, że autorzy dokładnie nie mieli pomysłu na swoją książkę. Dlaczego? Dlatego, że mamy tu do czynienia z ogromnym miszmaszem. Wstęp zaczyna się jak sztampowy film...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałem w tzw. "międzyczasie" po pracy... To jedna z gorszych książek Kinga. Za mało tutaj horroru i antagonisty eksperymentującego z "tajemną elektrycznością", za dużo gadania o życiu osobistym bohatera będącego jednocześnie narratorem "Przebudzenia". Ogólnie powieść sama w sobie nie jest zła, ale można było się obejść bez rozwlekania zbędnymi wątkami fabuły. Podobał się mi finał, i to ratuje trochę tę pozycję, bo inaczej dałbym 6/10.

Przeczytałem w tzw. "międzyczasie" po pracy... To jedna z gorszych książek Kinga. Za mało tutaj horroru i antagonisty eksperymentującego z "tajemną elektrycznością", za dużo gadania o życiu osobistym bohatera będącego jednocześnie narratorem "Przebudzenia". Ogólnie powieść sama w sobie nie jest zła, ale można było się obejść bez rozwlekania zbędnymi wątkami fabuły. Podobał...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Opowiadania Wolskiego wpadły mi w rękę w jednym z sieciowych marketów w ramach przeceny. Przyznam szczerze, że 7,99 złociszy za porcję opowiadań to naprawdę niewiele. No ale do rzeczy...

"I stała się ciemność" to całkiem przyjemna, okraszona elementami czarnego humoru nieco dłuższa opowieść o pewnym reporterze, który przyjechał do jednej z niedużych wsi w czasie zaginięcia ekipy badawczej penetrującej nieodkrytą jaskinię. Narracja z kilku punktów widzenia, całkiem ciekawi bohaterowie to główny atut tej mini historii. Finał jest nieco zaskakujący i zahacza o horror science fiction i nie sposób odnieść wrażenia, że nieco zbyt szybko autor postanowił zakończyć opowiadanie...

"Dziennik znaleziony w taczce" to satyra na rządzących w PRL-u. Świetna narracja i tak jak w przypadku opowiadania tytułującego zbiór, dorzucenie czarnego humoru poprawia odbiór tworu Wolskiego. Do tego wspomnienia ciekawszych momentów z historii państwa, czy to wybór papieża, czy też zima stulecia pozwolą dużo starszym czytelnikom na odrobinę nostalgii :)

Reszta opowiadań pochodząca z programu "60 minut na godzinę" miewa różny poziom. Czasem treść jest odrobinę za krótka.

Ogółem na plus.

Opowiadania Wolskiego wpadły mi w rękę w jednym z sieciowych marketów w ramach przeceny. Przyznam szczerze, że 7,99 złociszy za porcję opowiadań to naprawdę niewiele. No ale do rzeczy...

"I stała się ciemność" to całkiem przyjemna, okraszona elementami czarnego humoru nieco dłuższa opowieść o pewnym reporterze, który przyjechał do jednej z niedużych wsi w czasie zaginięcia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka - miazga. Pochłonęła mnie na dwa wieczory. Dynamicznie opisana, nie pozwalająca się od siebie oderwać. Można się przyczepić trochę do tego, że główny bohater na tle Rity jest nieco "płaski" psychologicznie, dlatego że niewiele o nim się dowiadujemy nawet pomimo faktu, iż to on jest narratorem powieści, ale wir wydarzeń przyćmiewa to wszystko. Poza tym w tym małym dziele s.f. nie chodzi o moralne rozterki bohaterów (choć i te też pojawiają się w kilku momentach), ale o niemal wyłącznie napakowanie nieustającą akcją.

Jest też trochę ukłonów w stronę amerykańskiego kina klasy B, bowiem postaci przesuwające się na drugim planie to wręcz podręcznikowe charaktery wyjęte drugorzędnych hollywoodzkich taśm, jak np. Shasta, czy dryblas z którym pojedynkował się Keiji na stołówce.

"Na skraju jutra: All You need is Kill" to coś w rodzaju wakacyjnego kinowego blockbustera. Po prostu nie może zawieść. I nie zawodzi.

Polecam.

Książka - miazga. Pochłonęła mnie na dwa wieczory. Dynamicznie opisana, nie pozwalająca się od siebie oderwać. Można się przyczepić trochę do tego, że główny bohater na tle Rity jest nieco "płaski" psychologicznie, dlatego że niewiele o nim się dowiadujemy nawet pomimo faktu, iż to on jest narratorem powieści, ale wir wydarzeń przyćmiewa to wszystko. Poza tym w tym małym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Do przeczytania tej powieści skłoniła mnie narosła wokół niej legenda, iż jest to książka kontrowersyjna, wywołująca naprawdę niemałe dyskusje. Jedną z ponurych ciekawostek jej dotyczącą jest też fakt, iż zabójca Johna Lennona miał przy sobie tę książkę w dniu popełnienia morderstwa na dawnym Beatelsie...

Przeczytałem i... W sumie mnie nie porwała. Miejscami jest nużąca i tak naprawdę niespójna, choć porusza w pewien istotny sposób rozdzielenie okresu dzieciństwa i trudności z wejściem w dorosłość. Ma do tego swoje momenty. Szokujący dawniej język bohatera i liczne aluzje seksualne, dzisiaj nie zrobią już żadnego wrażenia na czytelniku, który obcował chociażby np. z powieściami Palahniuka.

Warto poznać ze względu na to, że jest to książka uznawana dziś za klasykę, ale o wiele lepiej oprócz samej powieści warto poczytać ciekawostki z nią związane, które są o wiele bardziej interesujące od samego dzieła Salingera...

Do przeczytania tej powieści skłoniła mnie narosła wokół niej legenda, iż jest to książka kontrowersyjna, wywołująca naprawdę niemałe dyskusje. Jedną z ponurych ciekawostek jej dotyczącą jest też fakt, iż zabójca Johna Lennona miał przy sobie tę książkę w dniu popełnienia morderstwa na dawnym Beatelsie...

Przeczytałem i... W sumie mnie nie porwała. Miejscami jest nużąca i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Równia pochyła. Tak mogę opisać tę książkę. Ale nie oznacza to, że jest drętwa, czy źle napisana - o nie... Użyłem tego sformułowania w odniesieniu do głównego bohatera książki, który leci na samo piekielne dno, wspomagany przez magię tytułowego cmętarza zwieżąt (aka. smętarza dla zwierzaków) i demona Wendigo. Ostatnie kilkanaście stron, to niezwykły, duszny klimat. Śledząc wydarzenia z zapartym tchem zastanawiamy się: może jednak coś się zmieni? Może ta historia skończy się dobrze? Niestety - nie...


Ten tytuł należy znać. To według mnie - obok "Lśnienia" i jego kontynuacji - jedna z najważniejszych pozycji w dorobku pisarza z Maine. Polecam szczerze wszystkim, którzy nie czytali. Sam zmęczyłem tę książkę w niecałe cztery dni (korzystając z dobrodziejstw urlopu na żądanie, jednego dnia od 14:00 czytnąłem ponad połowę). Nie oderwiecie się od tej historii.

Równia pochyła. Tak mogę opisać tę książkę. Ale nie oznacza to, że jest drętwa, czy źle napisana - o nie... Użyłem tego sformułowania w odniesieniu do głównego bohatera książki, który leci na samo piekielne dno, wspomagany przez magię tytułowego cmętarza zwieżąt (aka. smętarza dla zwierzaków) i demona Wendigo. Ostatnie kilkanaście stron, to niezwykły, duszny klimat. Śledząc...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno temu czytałem. "Langoliery" czyli "Pożeracze czasu", "Sekretne okno, sekretny ogród", "Policjant biblioteczny" i "Polaroidowy pies" - dwie pierwsze 9/10, dwie następne miejscami bardzo nierówne, ale ogólnie i tak spoko jak na Kinga, stąd taka a nie inna ocena.

Dawno temu czytałem. "Langoliery" czyli "Pożeracze czasu", "Sekretne okno, sekretny ogród", "Policjant biblioteczny" i "Polaroidowy pies" - dwie pierwsze 9/10, dwie następne miejscami bardzo nierówne, ale ogólnie i tak spoko jak na Kinga, stąd taka a nie inna ocena.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Pozytywne myślenie kluczem do sukcesu Napoleon Hill, William Clement Stone
Ocena 6,2
Pozytywne myśl... Napoleon Hill, Will...

Na półkach:

Bardzo pozytywna książka. Nie da się jej przeczytać za jednym zamachem :) Choć to śmieszne - czytałem ją ponad rok, w międzyczasie zajmując się także i innymi rzeczami. Niemniej polecam.

Bardzo pozytywna książka. Nie da się jej przeczytać za jednym zamachem :) Choć to śmieszne - czytałem ją ponad rok, w międzyczasie zajmując się także i innymi rzeczami. Niemniej polecam.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to