Atelier spiczastych kapeluszy #11 Kamome Shirahama 7,9
ocenił(a) na 511 tyg. temu Atelier spiczastych kapeluszy 11 ✧
Coraz bliższymi krokami zbliżamy się do obejrzenia hucznej parady z okazji obchodów Święta Srebrnej Nocy, gdzie utalentowani czarodzieje mają niebywałą okazję zaprezentować swą magię przed
czcigodnym królem Ezrest.
Niestety Koko zaczyna cierpieć na brak natchnienia i niespodziewanie ma blokadę twórczą.
Z zastoju rysowniczego próbuje wszelkimi sposobami uratować ją Agata, ale nie jest to takie proste, jak się jej z początku wydawało.
Czas płynie nieubłaganie, a młode uczennice Profesora Qifreya nieco wcześniej zgłosiły się do udziału w paradzie, lecz teraz ich pokaz stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Czy Koko będzie w stanie wrócić do dawnej formy, zanim występ się rozpocznie?
„W najcięższych zakamarkach duszy zastanawiam się, jak by się wszystko potoczyło, gdyby jej nie było”.
Minęło już dość sporo czasu, odkąd przeczytałam dziesiąty tomik Ateliera, ale o dziwo wciąż doskonale kojarzę ostatni narysowany tam kadr, który do dnia dzisiejszego nie mogę usunąć ze swojej pamięci.
Ciężko było mi uwierzyć w to, co się stało z główną bohaterką i dosłownie wyliczałam dni do premiery kolejnej części, aby dowiedzieć się, czy Koko odzyska utracone pokłady siły.
Niestety niefortunny zbieg okoliczności sprawił, że dopiero teraz miałam szansę przeczytać następny tom tejże serii, ale jak to mówią: lepiej późno niż wcale;)
Jednak czy jestem zadowolona?
Niby tak a niby nie...i nie zrozumcie mnie źle, bo bardzo lubię czytać dalsze losy niezwykle ambitnych czarodziejek, ale raczej nie jestem już mocno przywiązana do tej serii.
W trakcie czytania tego tomiku dostrzegłam, że mój entuzjazm szybko opadł i byłam nieco rozczarowana przedstawioną akcją, która nie poszła jakoś mocno do przodu.
Dodatkowo byłam zła na to, jak zostały potraktowane w tej części niektóre postacie, które mangaka zwyczajnie odsunęła na bok.
„Atelier spiczastych kapeluszy” jest fantastyczną mangą do czytania i myślę, że młodsi czytelnicy pokochają całym sercem ten niezwykle fajnie wykreowany świat, ale jeśli autorka nie weźmie się w garść i będzie cały czas przedłużać fabułę, to czuję, że straci ona w moich oczach.
*O tyle dobrego, że przynajmniej miałam możliwość znowu zobaczyć piękne, zapierające dech w piersiach rysunki, które nieprzerwanie mnie zachwycają.
Niestety tym razem jestem mocno rozczarowana historią, ale znając już doskonale styl pisania Pani Shirahamy sądzę, że kolejny tomik wróci na dobre tory - przynajmniej mam taką nadzieję...
„Każdy potrafi rysować magię. Wystarczy bezrefleksyjnie kreślić kolejne linie. Prawdziwe cierpienie przychodzi później... Kiedy widzisz co twoja magia może zrobić, gdy wyrwie się spod kontroli. Ta gorycz pozostaje z tobą na bardzo, bardzo długo”.