rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Norweski pisarz Jo Nesbo znany jest przede wszystkim z kreacji dość nietypowej i kontrowersyjnej postaci, jaką jest komisarz Harry Hole. Cały cykl składający się z dziesięciu części, rozpoczynając na Człowieku nietoperzu a kończąc na Policji, zdobył multum czytelników z całego świata. Autor jest laureatem Nagrody Rivertona, Nagrody im. Palle Rosenkrantza, Nagrody Księgarzy Norweskich oraz Szklanego Klucza.

Wielkich czynów dokonuję się w ciszy.

Sięgając po Łowców głów byłam bardzo pozytywnie nastawiona chociaż z góry zakładałam, że owa pozycja nie dorówna uwielbianemu przeze mnie wcześniej wspomnianemu cyklowi o Harrym Hole. Muszę przyznać, że założenie było słuszne, jednak mimo wszystko lektura wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie.

Głównym bohaterem książki jest Roger Brown - niedoceniany łowca głów a jednocześnie złodziej dzieł sztuki. Jego życie diametralnie zmienia się, kiedy za pośrednictwem żony poznaje Clasa Greve - człowieka, który idealnie nadaje się na stanowisko dyrektora Pathfindera a jednocześnie człowieka, który ma w posiadaniu obraz Rubensa Polowanie na dzika. Brown nie może przepuścić takiej okazji i za wszelką cenę musi zdobyć i bardzo cenne dzieło sztuki i jego właściciela. Jednak czy wszystko pójdzie tak łatwo jak do tej pory?

Zamknę oczy i się poddam. Cudownie jest się poddać.

W Łowcach głów można zauważyć a właściwie poczuć w jaki sposób autor rozbudowuje akcję. Na początku bardzo spokojna atmosfera, którą można by było powiązać z powieścią obyczajową. Jak to ma w swoim zwyczaju Nesbo - pierwsze strony czy nawet rozdziały są poświęcone całkowicie głównemu bohaterowi w celu lepszego poznania jego stylu życia, charakteru jak i w tym przypadku... sytuacji materialnej. Akcja rusza jak kolejka górska - nagłym szarpnięciem, które może znaczyć tylko jedno. Będzie się działo. Powieść bez dwóch zdań jest szalona zupełnie jak jej bohaterowie. Roger Brown próbuje gonić czas a tak na prawdę to czas goni jego i to właśnie idealnie ukazuje Nesbo w Łowcach głów. Tempo w jakim tyka zegar połączone z kruchością ludzkiego życia może wywołać skojarzenie z myślą przewodnią Księgi Koheleta - "Vanitas vanitatum et omnia vanitas". Wszyscy muszą zginąć, zupełnie jak w Grze o Tron, ale w nieco innym klimacie. Krótko mówiąc trzeba iść po trupach.

Norweski pisarz Jo Nesbo znany jest przede wszystkim z kreacji dość nietypowej i kontrowersyjnej postaci, jaką jest komisarz Harry Hole. Cały cykl składający się z dziesięciu części, rozpoczynając na Człowieku nietoperzu a kończąc na Policji, zdobył multum czytelników z całego świata. Autor jest laureatem Nagrody Rivertona, Nagrody im. Palle Rosenkrantza, Nagrody Księgarzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wszystkim dobrze znany Stephen King, autor bestsellerowych pozycji takich jak Lśnienie, To czy Zielona Mila której ekranizacja podbiła serca milionów ludzi na całym świecie, przenosi nas do wbrew pozorom niedalekiej przyszłości i zachęca do wzięcia udziału w grze, w której jeszcze nikt nie wygrał.

"Kiedy rozpoczęła się epoka Gier, ludzie mówili, że były one największym przedsięwzięciem, jakie kiedykolwiek zrealizowano. Mówiono, że nigdy nie było czegoś podobnego. To nie prawda. Nic w tym oryginalnego. Już w Rzymie istnieli gladiatorzy, którzy robili to samo co my teraz. Jest jeszcze inna gra, poker amerykański. Najlepsze karty to poker pikowy. Cztery karty na stole, a piąta u rozdającego. Taki jest właśnie UCIEKINIER. Tyle tylko, że ja nie mam pieniędzy, które mógłbym obstawić. Oni mają ludzi, broń i czas. Gramy ich kartami i żetonami w ich kasynie. Kiedy mnie złapią, gra się skończy. Ale może uda mi się podbić stawkę [...] Pewien facet powiedział mi, abym zawsze trzymał się ludzi mojego pokroju. Miał rację chociaż nie był o tym do końca przekonany. Moi ludzie to walety pik. Ty w tym rozdaniu jesteś damą pik. Ja jestem królem, człowiekiem w czerni dzierżącym w dłoni miecz. To moje odkryte karty. Środki masowego przekazu, możliwość wzniecenia zamieszek, ty i ja. W sumie niewiele. Jednak para jest od nich silniejsza. Bez asa pik te karty są nic niewarte. Jeżeli zdobędę asa, będę nie do pobicia".

King w Uciekinierze bardzo dokładnie przedstawia nam, co dzieje się z człowiekiem, kiedy dojdzie do władzy i dzięki posiadanym pieniądzom stanie się członkiem jednej z dwóch klas - tej lepszej. Władza staje się zabawą a człowiek niższej klasy zabawką w jego rękach. Co za tym idzie? Ubodzy obywatele, którzy są w stanie zrobić wszystko, aby dostać choć trochę pieniędzy biorą udział w grach. Grach, które zawładnęły światem i zadbały o to, aby śmierć zbierała obfite żniwa. Zostają wrzuceni na szachownicę jako pionki a bogaci decydują o ich losie. Bawią się nimi dostarczając innym rozrywki.

Zaczynając lekturę byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Spodziewałam się czegoś, co sprawi, że nie będę mogła się od niej oderwać i zacznie trzymać w napięciu od odpowiedniego momentu aż do samego końca. Nie zawiodłam się. Specyficzny język Kinga, który jedni będą uwielbiać a drudzy nienawidzić z całego serca przez jakiś czas wprowadza nas w atmosferę panującą w Ameryce w roku 2025. Z początku akcja toczy się dość pomału, co na pewno nie jest nowością dla wiernych czytelników mistrza horroru. King nigdzie się nie spieszy, rozbudowuje akcję wolno, ale w ciekawy sposób, który mimo wszystko nie nudzi. Niektórym może być trudno przebrnąć przez te początki, ale w pewnym momencie wszystko diametralnie się zmienia. Wszystko nabiera tempa i to takiego, dla którego warto poczekać. King wypływa z czytelnikiem na spokojne morze, które uspokaja, pozwala się zrelaksować i zapomnieć o wszystkich problemach. Jednak kiedy rozpocznie się sztorm, rozpocznie się walka.

Ogólnie rzecz biorąc jestem na prawdę zachwycona tym tytułem. King perfekcyjnie wykreował postać Bena Richardsa i opisał jego uczucia podczas walki o własne życie. Swoje i swojej rodziny. Czytając czułam wszystko, co w danym momencie doznawał. Ból, strach, niepewność towarzyszyły mi przez większość czasu spędzonego z Uciekinierem. Nic dodać, nic ująć - książka zdecydowanie godna polecenia. Osobom, które z Kingiem miały już do czynienia, jak i tym, którzy szukają odpowiedniego tytułu do rozpoczęcia przygody z tym autorem. Warto zainteresować się tą książką ze względu na jej problematykę, kompozycję i zakończenie, dla którego opłaca się grać i nie dać się zdjąć z planszy.


"Zwój szarych jelit wyślizgnął się spomiędzy jego palców, wcisnął więc go na siłę z powrotem"

Wszystkim dobrze znany Stephen King, autor bestsellerowych pozycji takich jak Lśnienie, To czy Zielona Mila której ekranizacja podbiła serca milionów ludzi na całym świecie, przenosi nas do wbrew pozorom niedalekiej przyszłości i zachęca do wzięcia udziału w grze, w której jeszcze nikt nie wygrał.

"Kiedy rozpoczęła się epoka Gier, ludzie mówili, że były one największym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Jako, że poprzednie dwie książki - Schronienie oraz Kilka sekund od śmierci bardzo mi się podobały nie byłabym sobą, gdybym nie sięgnęła po kolejny tom, w którym rolę głównego bohatera stanowi Mickey Bolitar, bratanek Myrona. Długo czekałam na tą książkę, spodziewałam się czegoś niesamowitego i skłamałabym, gdybym stwierdziła, że się zawiodłam.


Minęło osiem miesięcy od tragicznej śmierci ojca Mickeya. Osiem miesięcy kłamstw, przemilczeń i pytań bez odpowiedzi. Chłopak wciąż wierzy, że wypadek samochodowy, w którym ojciec podobno zginął, był jedną wielką mistyfikacją. Ekshumacja zwłok tylko utwierdza go w tym przekonaniu. Mickey próbuje dociec prawdy o ojcu, ale prowadzi jeszcze dwa niezależne śledztwa. Jedno dotyczy afery dopingowej w szkolnej drużynie koszykówki. Drugie – zaginięcia chłopaka jego przyjaciółki Emy. Chłopaka, który być może w ogóle nie istnieje.

Nigdy tego nie robię, ale w tym przypadku coś skłoniło mnie do skomentowania okładki. Przez długi okres czasu już po przeczytaniu książka leżała w zasięgu mojego wzroku, gdyż nie mogłam go od niej oderwać (teraz podczas pisania recenzji też mnie trochę rozprasza). Okładka jest bardzo klimatyczna i nie ukrywam, że uważam ją za dość tajemniczą. Koszykówka dla mnie jak i głównego bohatera stanowi dużą część życia, dlatego też wszystko co z nią związane musi wpaść w moje ręce. Między innymi dlatego koniecznie musiałam mieć tą książkę na własność.

Język, którym posługuje się Harlan Coben jest prosty przez co książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Autor nie bawi się w urozmaicanie tekstu trudnymi opisami, ciężkimi dla oczu zagadnieniami czy skomplikowanymi dialogami. Ewidentnie widać, że Coben skupia się na fabule i intrydze, którą stopniowo rozbudowuje trzymając czytelnika w niepewności a może nawet napięciu.

Z góry mogę powiedzieć, że niespodziewane zwroty akcji, których dostarcza Coben w większości swoich utworów diametralnie zmieniają przebieg zdarzeń, co nie pozwala czytelnikowi oderwać się od lektury. W Odnalezionym jest ich co niemiara. Trzy główne wątki, które przeplatają się między sobą sprawiają, że zaczynamy się niecierpliwić a w naszych głowach kotłują się najróżniejsze pytania, na które koniecznie chcielibyśmy poznać odpowiedzi. Chęć dowiedzenia się co, jak, gdzie, kto, dlaczego, doprowadza do całkowitego pogrążenia się w lekturze.
Harlan Coben mimo prostego języka potrafi wzbudzić w czytelniku silne uczucia takie jak ciekawość, gniew, współczucie, może nawet strach. Nie mogłabym też nie wspomnieć o wzruszeniu. Mam tutaj na myśli głównie zakończenie, na którym zalałam się łzami.
Odnaleziony to majstersztyk, który wciągnął mnie od pierwszej strony i nie pozwolił oderwać do ostatniej. Jak najbardziej polecam.

Jako, że poprzednie dwie książki - Schronienie oraz Kilka sekund od śmierci bardzo mi się podobały nie byłabym sobą, gdybym nie sięgnęła po kolejny tom, w którym rolę głównego bohatera stanowi Mickey Bolitar, bratanek Myrona. Długo czekałam na tą książkę, spodziewałam się czegoś niesamowitego i skłamałabym, gdybym stwierdziła, że się zawiodłam.


Minęło osiem miesięcy od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Każdy, kto wcześniej miał do czynienia z książkami Mai Lidii Kossakowskiej zapewne kojarzy ją jako autorkę lubiącą prezentować w swoich dziełach trzymające w napięciu akcje, w których wszystko pracuje na pełnych obrotach. Do tego nie brakuje magii, bezczelnych bohaterów oraz tego, co dla książek pani Kossakowskiej jest najbardziej charakterystyczne - dość brutalne opisy wszelakich walk czy mordów. W powieści Pamięć umarłych dostaniecie to, na co czekacie. Jednak nie będzie to kolejna opowieść o aniołach, demonach, walce dobra ze złem, ale o zemście i sprawiedliwości. Tutaj autorka zabiera nas do świata, gdzie z nieba leje się żar a zamiast intrygującej i żywej rzeczywistości z Siewcy Wiatru przeniesiemy się do sennego High Hill, w którym praktycznie nic się nie dzieje. Aż do pewnego momentu.

Pilnujący porządku w High Hill a jednocześnie samotny ojciec ciężko chorej dziewczynki szeryf Barlow przybywa do miejsca, gdzie zostały znalezione zwłoki starego mężczyzny, którego wcześniej otruto. Od tamtego momentu w cichym i spokojnym do tamtej pory miasteczku, na pierwszy rzut oka wyciągniętym z westernu zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. W jednym z saloonów pojawia się najniebezpieczniejszy rewolwerowiec w świecie przedstawionym. Zachowuje się zbyt spokojnie, bez oporu pozwala się aresztować a co najważniejsze... podobno zginął kilka lat wcześniej.

Maja Lidia Kossakowska fantastycznie wykreowała świat, w którym toczy się akcja. Oplecenie głównego wątku fantastycznego klimatem westernu jest ekscentryczne i nieco enigmatyczne. Choć świat przedstawiony przypomina swoją szatą rzeczywistość wyciągniętą z filmów Clinta Eastwooda czy Sergio Leone, nie znajdziemy tu kojarzonych z dzikim zachodem Indian czy dynamicznych strzelanin saloonowych.

Szeryf Barlow jest postacią, do której mam mieszane uczucia. Z jednej strony autorka przedstawia go jako nieporadną osobę znudzoną życiem, która sprawia wrażenie tchórzliwej a z drugiej jako odważnego mężczyznę i kochającego ojca będącego w stanie oddać życie za swoją chorą córkę. Można powiedzieć, że Kossakowska wykreowała postać o dwóch twarzach aby czytelnik mógł poznać ją ze strony, która bardziej pasuje do jego wyobrażeń. Dla jednego przybierze postać zdecydowanego twardziela, dla drugiego słabego psychicznie tchórza a jeszcze inny pozna obie jego twarze.

Książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Na początku spodziewałam się czegoś nużącego i pisanego na siłę. Zainteresowałam się tym tytułem tylko przez sympatię do pani Kossakowskiej. Czytanie Pamięci umarłych sprawiło mi dużo przyjemności, między innymi ze względu na panujący w owej książce klimat, problematykę oraz ciekawych bohaterów. Pierwszy raz miałam styczność z wpleceniem w fantastykę nici westernu i mam nadzieję, że natknę się na więcej takich tytułów. Główny motyw, którym jest zemsta, skłonił mnie do myślenia w kwestii ludzi fałszywych, dwulicowych. W książce przedstawieni są również bohaterowie, którzy posiadają takie cechy i oczywiste jest to, że mamy do czynienia z takimi osobami na co dzień. Pamięć umarłych można nazwać jedną wielką egzekucją. W fantastyczny i nierealny sposób ukazuje jaka kara może spotkać człowieka fałszywego, którego w grze nie obowiązują żadne zasady.

Każdy, kto wcześniej miał do czynienia z książkami Mai Lidii Kossakowskiej zapewne kojarzy ją jako autorkę lubiącą prezentować w swoich dziełach trzymające w napięciu akcje, w których wszystko pracuje na pełnych obrotach. Do tego nie brakuje magii, bezczelnych bohaterów oraz tego, co dla książek pani Kossakowskiej jest najbardziej charakterystyczne - dość brutalne opisy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Potrafisz wyobrazić sobie jakie to uczucie zostać zdradzonym przez rodzinę? Jak myślisz, jak to jest, kiedy ktoś spycha Cię na margines i traktuje jak śmiecia? Tego właśnie doświadczył Yarvi - chłopak, którego życie zaczęło komplikować się jeszcze bardziej, kiedy dowiedział się, że został królem.

Król Vansterów - Grom-gil-Gorm zwabia do siebie króla Uthrika i jego starszego syna w celu odbycia rozmowy na temat pokoju. Okazuje się, że nie wrócili, gdyż zostali zamordowani. Dowiaduje się o tym Yarvi - młodszy syn zmarłego króla, podczas nauki do egzaminu na ministra. Jego obowiązkiem jest przejęcie Czarnego Tronu po ojcu i poślubienie swojej kuzynki. Chłopak nie tak wyobrażał sobie swoją przyszłość. Nikt nie darzy go sympatią głównie przez fakt, iż jest kaleką. Nie posiada jednej z dłoni, przez co nazywany jest "pół mężczyzną". Jedyna osoba, która jest do niego pozytywnie nastawiona to jego stryj - Odem. Yarvi przysiągł, że zemści się na Vansterach za śmierć ojca i brata, co rozpoczęło przygotowania do wojny. Dochodzi do zdrady. Nowy król zostaje zrzucony z wieży i uznany za zmarłego, jednak zostaje znaleziony na brzegu a następnie sprzedany jako niewolnik. Yarvi postanawia odzyskać Czarny Tron i zemścić się na zdrajcy.

Pół króla to książka, od której trudno się oderwać. Na początku nie byłam przekonana do głównego bohatera. Momentami trochę mnie irytował i wydawał mi się zbyt delikatny, jednak po jakimś czasie zmieniłam do niego nastawienie. Cała lektura skupia się głównie na odzyskaniu wolności przez Yarviego i kilku innych niewolników, których połączyło cierpienie. Abercrombie nie spieszy się z dobrnięciem do zakończenia. Całą podróż opisuje dokładnie, krok po kroku i dopina wszystko na ostatni guzik przez co akcja nie pędzi w sposób: w jednym rozdziale główny bohater zostaje sprzedany jako niewolnik a w następnym już jakimś cudem odzyskuje wolność. Tutaj wszystko idzie do przodu, ale pomału, stopniowo.

Dlaczego warto przeczytać? Otóż dlatego, że Pół króla to książka, w której autor idealnie przedstawił jaka przepaść jest między człowiekiem bogatym a biednym. Abercrombie w bardzo realistyczny sposób pokazuje jak kiedyś wyglądało życie niewolników, jak taki człowiek był poniżany i traktowany. Jednak przede wszystkim książka zawiera wspaniałą historię prawdziwej przyjaźni. Momentami potrafi niesamowicie wzruszyć i skłonić do zadania sobie pytania: czy postąpiłbym tak samo?

Książka zdecydowanie godna polecenia. Myślę, że z odpowiednią interpretacją nadaje się nie tylko dla miłośników fantastyki, ale dla wszystkich, którzy lubią czytać.

Potrafisz wyobrazić sobie jakie to uczucie zostać zdradzonym przez rodzinę? Jak myślisz, jak to jest, kiedy ktoś spycha Cię na margines i traktuje jak śmiecia? Tego właśnie doświadczył Yarvi - chłopak, którego życie zaczęło komplikować się jeszcze bardziej, kiedy dowiedział się, że został królem.

Król Vansterów - Grom-gil-Gorm zwabia do siebie króla Uthrika i jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Superbohater działający w obronie Królestwa Niebieskiego wyciągnięty z komiksów Marvel'a czy maszyna do zabijania? Daimon Frey powraca, ale w nieco innej odsłonie. Jako szaleniec. Tak przynajmniej uważają skrzydlaci. Abaddon twierdzi, że Jasność do niego przemówiła i nakazała zniszczyć świat. Ścigający nagle staje się ściganym a przyjaźń równa się ze swoim dotychczasowym przeciwieństwem. Rozpoczyna się zabawa w kotka i myszkę.

Po przeczytaniu Siewcy Wiatru musiałam sięgnąć po pierwszy tom Zbieracza Burz. Nie ukrywam, że obawiałam się, że książka nie spełni moich oczekiwań i Kossakowska nie utrzyma poziomu poprzedniej części. Myliłam się. Lektura jest równie zadziwiająca, wciągająca i intrygująca jak jej poprzedniczka, jednak brakowało mi tego chaosu obecnego w Siewcy Wiatru. W Zbieraczu burz wszystko trzyma się kupy a autorka nie wprowadza czytelnika w zakłopotanie poprzez dodawanie kolejnych wątków. Fabuła jest ściśle określona i da się ją opisać w prosty sposób mimo pojawiania się pobocznych motywów, których jest na prawdę niewiele.

Z bohaterami wykreowanymi w Siewcy Wiatru zżyłam się jeszcze bardziej podczas czytania Zbieracza Burz. Pomysł na wprowadzenie tak diametralnych zmian w charakterach postaci i całym świecie, do którego przenieśliśmy się tom wcześniej był po prostu genialny. Momentami odnosiłam wrażenie, że Michał w Zbieraczu to nie ten sam Michał, którego poznałam w Siewcy. To, jak bardzo Kossakowska namieszała w głowach bohaterom jest nie do opisania. Zapoznając się z ową lekturą można dostrzec, jak niektóre czynniki wpływają na psychikę człowieka i jakie są tego skutki.

Jak już wspominałam w recenzji Siewcy - Maja Lidia Kossakowska posługuje się dość specyficznym, ale przyjemnym do czytania językiem. Widać, że budowanie bardzo szczegółowych opisów sprawia jej przyjemność i nie robi tego na siłę, tylko przekazuje czytelnikom wszystko, co wpadnie jej do głowy, aby móc lepiej wczuć się w świat przedstawiony oraz lepiej poznać odczucia bohaterów. Książkę czyta się bardzo szybko. Wpływa na to między innymi dość duża czcionka, przejrzyście ułożony tekst, język, no i przede wszystkim fabuła, dzięki której od lektury nie da się oderwać.

Maja Lidia Kossakowska wciągnęła mnie w swój świat od pierwszej strony Siewcy Wiatru i nie ukrywam, że raczej mnie z niego nie wypuściła. Mimo tego, że obie książki czytałam ponad rok temu, nadal czuję, że w jakimś stopniu w nim pozostałam. Pierwszy tom Zbieracza Burz polecam każdemu, kto po zapoznaniu się z Siewcą jeszcze nie miał okazji po niego sięgnąć. Z kolei osobom, które nie miały styczności z twórczością pani Kossakowskiej jak najbardziej polecam tą serię. Na prawdę warto się z nią zapoznać.

Superbohater działający w obronie Królestwa Niebieskiego wyciągnięty z komiksów Marvel'a czy maszyna do zabijania? Daimon Frey powraca, ale w nieco innej odsłonie. Jako szaleniec. Tak przynajmniej uważają skrzydlaci. Abaddon twierdzi, że Jasność do niego przemówiła i nakazała zniszczyć świat. Ścigający nagle staje się ściganym a przyjaźń równa się ze swoim dotychczasowym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Minęło okrągłe 10 lat odkąd pierwsza część przygód nieco zmodyfikowanego nordyckiego boga Lokiego ukazała się na półkach w księgarniach. Kłamca powraca i nadal jest w świetnej formie, zupełnie tak jak w każdej poprzedniej części. Cały cykl wywarł na mnie ogromne wrażenie, więc informacja o kolejnym tomie sprawiła, że nie myślałam o niczym innym.

Papież sztuk jest szóstym tomem serii o Lokim. Książka objętościowo niewiele różni się od swoich poprzedniczek, jednak muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego, co zastałam pod tą wspaniałą okładką. Fabuła bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła.

Loki wpakował się w niezłe bagno. Z resztą zapewne nikogo to nie dziwi. Razem z Bachusem i Erosem musi stawić czoła bogu popkultury, którego sam stworzył, ale wszystko w mgnieniu oka wymknęło się spod kontroli. Dezyderiusz Crane to nikt inny jak postać z serialu Bóg pośród nas, który z biegiem czasu coraz lepiej poznaje swoje umiejętności i staje się potężniejszy. Dzięki panowaniu nad narracją, którą można postrzegać jako rozdwojenie jaźni, Crane ma kontrolę nad całą opowieścią. Brzmi niegroźnie, jednak ludzie zaczynają wierzyć we wszystko co pojawia się na ekranie a na nieszczęście Lokiego serial zdradza wiele anielskich tajemnic. Do tego Dezyderiusz jest synem Thora i uwielbianego tytułowego Kłamcy. Rozpoczyna się walka z czasem. Czy Lokiemu uda się powstrzymać boga popkultury nim skrzydlaci o wszystkim się dowiedzą?

Krótko mówiąc - książka jest rewelacyjna. Jakub Ćwiek nadal jest w świetnej formie, dokładnie tak jak tytułowy Kłamca. Bardzo podobało mi się wykorzystanie motywu filmu, z którym powiązany został Dezyderiusz Crane - postać bardzo oryginalna i dynamiczna. Moce, jakie autor nadał bogu popkultury są po prostu niesamowite i czytając Papieża sztuk zastanawiałam się jaką trzeba mieć wyobraźnię, żeby stworzyć coś tak nietypowego. Narrator mieszkający w głowie Crane'a, który komentuje a właściwie opisuje każdą jego myśl czy ruch podobał mi się najbardziej. Co prawda był to po prostu głos, który dudnił mu w głowie, jednak kto wie, co tak na prawdę w niej siedziało. Nie ukrywam, że najbardziej cieszyła mnie obecność Bachusa i Erosa a szczególnie tego drugiego. Bez nich cała seria mogłaby okazać się jedną wielką klapą. Bardzo podobało mi się również wtrącenie komiksu do książki. Uważam to za bardzo ciekawe urozmaicenie czytania i daję za to ogromnego plusa.

Książkę polecam wszystkim fanom Jakuba Ćwieka, którzy jeszcze nie zapoznali się z tym tomem a także osobom, które jeszcze nie miały styczności z twórczością tego autora. Jednak, żeby poznać tą lekturę i się nie pogubić trzeba znać pierwszy tom Kłamcy, Boga marnotrawnego oraz Machinomachię. Książkę czyta się bardzo szybko, co ułatwia mała ilość stron i akcja, która jest cały czas, przez co nie można się nudzić.

Minęło okrągłe 10 lat odkąd pierwsza część przygód nieco zmodyfikowanego nordyckiego boga Lokiego ukazała się na półkach w księgarniach. Kłamca powraca i nadal jest w świetnej formie, zupełnie tak jak w każdej poprzedniej części. Cały cykl wywarł na mnie ogromne wrażenie, więc informacja o kolejnym tomie sprawiła, że nie myślałam o niczym innym.

Papież sztuk jest szóstym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Cassandra Clare od jakiegoś czasu jest jedną z najpopularniejszych autorek fantasy wśród młodzieży. Tak duże grono czytelników zebrała bestsellerowa seria "Dary Anioła", po którą nie miałam zamiaru sięgać. Jednak doszło do tego, że przekonałam się, kupiłam, przeczytałam, straciłam głowę.

Clary Fray jest nastolatką mieszkającą razem z matką w Nowym Jorku. Jej życie zdaje się być nudne i pozbawione jakichkolwiek barw, jednak dziewczyna odziedziczyła po matce talent do malowania i poniekąd właśnie malowanie jest jej pasją. Akcja książki rozpoczyna się pod klubem Pandemonium, gdzie poznajemy postać Clary i jej najlepszego przyjaciela - Simon'a. Dziewczyna zwraca uwagę na niebieskowłosego chłopaka, który po długiej dyskusji z bramkarzem znika za drzwiami lokalu. Po krótkim czasie spędzonym w towarzystwie tłumu tańczących ludzi, Clary dostrzega dwóch uzbrojonych chłopaków podążających za niebieskowłosym i mówi o tym przyjacielowi. Ten jednak niczego nie dostrzega. Dziewczyna śledzi tajemniczych gości i dociera do magazynu. Tam jest świadkiem niepokojących i nieludzkich zdarzeń, których nie widział nikt poza nią. Wszystko zaczyna się komplikować, kiedy po jakimś czasie zostaje zaatakowana we własnym domu a jej matka znika bez śladu.

Książka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Spodziewałam się czegoś prostego i nużącego a okazało się, że "Miasto kości" nie bez powodu chwali się ogromną ilością fanów. Cassandra Clare wykreowała bardzo charakterystyczne postacie, które sprawiają, że chce się dowiedzieć więcej o ich życiu, bliżej je poznać i ostatecznie stwierdzić, czy należą do tych lubianych, czy jednak zostają wrzucone do wora opisanego "znienawidzone postacie fikcyjne". Nie ukrywam, że mam w pewnym stopniu dość specyficzny gust i zwykle nie podoba mi się coś, co podoba się większości. Co za tym idzie? Przyznaję się bez bicia, że nie polubiłam Clary. Możliwe, że moje nastawienie do niej zmieni się po kolejnych tomach, ale jak na razie drażniła mnie przez większą część książki. Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że urzekł mnie Jace. Z resztą... Która dziewczyna go nie polubiła?

"Miasto kości" wciąga od pierwszych stron i ciężko jest się oderwać od lektury. Cassandra Clare operuje lekkim językiem przez co łatwo jest wczuć się w świat przedstawiony w książce i całkowicie wyłączyć się podczas czytania. Jestem na prawdę pod wrażeniem, gdyż nie przypuszczałam, że tego typu tytuł może tak bardzo mi się spodobać. Żałuję, że dopiero teraz rozpoczęłam moją przygodę z panią Clare, ale wiem, że niedługo sięgnę po "Miasto popiołów" i nadrobię zaległości. Książkę oczywiście bardzo polecam.

Cassandra Clare od jakiegoś czasu jest jedną z najpopularniejszych autorek fantasy wśród młodzieży. Tak duże grono czytelników zebrała bestsellerowa seria "Dary Anioła", po którą nie miałam zamiaru sięgać. Jednak doszło do tego, że przekonałam się, kupiłam, przeczytałam, straciłam głowę.

Clary Fray jest nastolatką mieszkającą razem z matką w Nowym Jorku. Jej życie zdaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

O cyklu "Pieśń Lodu i Ognia" zrobiło się głośno, kiedy na ekranach pojawił się serial produkcji HBO nakręcony na podstawie dzieła George'a R.R. Martin'a. Zapewne każdemu owa saga jak i jej ekranizacja jest dobrze znana, więc myślę, że wszyscy dobrze wiedzą o czym mowa. "Gra o Tron" jest pierwszym tomem bestsellerowego cyklu, którego tytuł przywołałam wcześniej.

Królewski namiestnik - lord Jon Arryn nie żyje. Władca Siedmiu Królestw, Robert Baratheon przybywa do Winterfell i składa propozycję przejęcia stanowiska swojemu przyjacielowi Eddardowi, który jest właścicielem tamtejszych ziem. Z czasem wszystko zaczyna się komplikować co skutkuje napięciem między rodem Starków a rodem Lannisterów. W tym samym czasie Viserys Targaryen planuje przejęcie kontroli nad Żelaznym Tronem wykorzystując do spisku swoją siostrę - Daenerys Targaryen. Rozpoczyna się krwawa gra, w której każdy chce zostać zwycięzcą, ale miejsce jest tylko jedno.

George R.R. Martin przedstawia nam całą masę barwnych i dopracowanych postaci, które mamy okazję bardzo blisko poznać. Charakterystyka poszczególnych rodów i wykreowanie świata, do którego przenosimy się czytając pierwszy tom "Pieśni Lodu i Ognia" przypomina mi nieco styl znanego wszystkim J.R.R. Tolkien'a, który jest specyficzny i dość ciężki. Jest to oczywiście ogromny plus dla autora, ponieważ tak, jak twórca Śródziemia przedstawia wszystko bardzo dokładnie, każdą intrygę, których jest multum rozwija do tego stopnia, że momentami trudno jest się odnaleźć w całej historii a także dopina wszystko na ostatni guzik, co niestety nie zawsze jest obecne w książkach.

"Gra o Tron" wciągnęła mnie w swój świat od pierwszych stron i nie chciała wypuścić. Na początku czytało mi się dość ciężko, jednak cała historia bardzo mnie zaintrygowała i nie mogłam się od niej oderwać. Nic dodać nic ująć. Zdecydowanie lektura godna polecenia, z którą każdy miłośnik fantastyki powinien się zapoznać.

O cyklu "Pieśń Lodu i Ognia" zrobiło się głośno, kiedy na ekranach pojawił się serial produkcji HBO nakręcony na podstawie dzieła George'a R.R. Martin'a. Zapewne każdemu owa saga jak i jej ekranizacja jest dobrze znana, więc myślę, że wszyscy dobrze wiedzą o czym mowa. "Gra o Tron" jest pierwszym tomem bestsellerowego cyklu, którego tytuł przywołałam wcześniej.

Królewski...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Który dzieciak nie marzy o zatrzymaniu czasu i pozostaniu na zawsze małym, niczym nie przejmującym się brzdącem? Po zapoznaniu się z Piotrusiem Panem na pewno marzenie się zaostrzyło, stało się bardzo możliwe do spełnienia, kiedy Wendy poleciała do krainy zwanej Nibylandią. Krainy, w której dzieci na zawsze pozostawały dziećmi. Jednak Jakub Ćwiek postanowił kontynuować tę barwną opowieść w nieco innych klimatach.

Książka opowiada o losach Zagubionych Chłopców, którzy nieco się zestarzeli, ale gdzieś w nich pozostały dusze dzieci. Nasze dorosłe dzieci wraz z Dzwoneczkiem kiedyś - towarzysze Piotrusia Pana, teraz - żyjący na własną rękę gang motocyklowy. Chłopcy odnaleźli swoją drugą Nibylandię w opuszczonym lunaparku, gdzie mają swoją "siedzibę". W ich życiu nie ma miejsca na obowiązki. Króluje tylko dobra zabawa, ale nasi bohaterowie też nie mają ciągle z górki. Chłopcy zajmują się likwidacją... zombie, więc w książce nie brakuje dość drastycznych scen i wulgarnego języka. Omawiana lektura nie ma konkretne fabuły. Jest bardziej zbiorem opowiadań, które w pewnym stopniu nawiązują do siebie niektórymi wątkami.

Książkę polecam tylko osobom, które lubią czarny humor i przede wszystkim nie są uczulone na bardzo często pojawiające się wulgaryzmy. Do tego często obecne są sceny, które niektórzy mogą uznać za brutalne i nieprzyzwoite. Osobiście nie mam nic przeciwko takiej szacie, dlatego nie będę wybrzydzać. Bardzo podobało mi się nawiązanie do Piotrusia Pana i przedstawienie postaci, o których trochę się rozpisałam, Książka bardzo wciąga i można przeczytać ją w jeden wieczór, ale niestety nie miałam takiej możliwości przez brak czasu. Po dłuższym zastanowieniu na moją ocenę w największym stopniu wpływa porównanie z cyklem "Kłamca", który po prostu bardziej mi się podobał. Oczywiście może się to zmienić po przeczytaniu dalszych części "Chłopców", ale z Lokim zżyłam się do tego stopnia, że może być ciężko.

Który dzieciak nie marzy o zatrzymaniu czasu i pozostaniu na zawsze małym, niczym nie przejmującym się brzdącem? Po zapoznaniu się z Piotrusiem Panem na pewno marzenie się zaostrzyło, stało się bardzo możliwe do spełnienia, kiedy Wendy poleciała do krainy zwanej Nibylandią. Krainy, w której dzieci na zawsze pozostawały dziećmi. Jednak Jakub Ćwiek postanowił kontynuować tę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie raz, nie dwa doszły Cię słuchy o zbliżającym się końcu świata. Jedni wierzą, drudzy nie. Jednak zapewne większość ludzi sądzi, że skoro świat powstał to prędzej czy później musi się zdematerializować. Każdy z nas wyobraża sobie epilog życia całej ludzkości inaczej, jednak zadajmy sobie proste pytanie. Czy kiedykolwiek przyszła Ci do głowy wizja życia pod ziemią, ściślej mówiąc - w metrze? Jak wyobrażasz sobie funkcjonowanie w grobowych ciemnościach, które kryją w sobie więcej niż jesteś w stanie sobie uzmysłowić? Do tego jesteś świadomy, że już nigdy nie ujrzysz światła dziennego, gdyż na powierzchni po prostu nie da się żyć.

Konflikt atomowy spustoszył cały świat. Znane są losy tylko nielicznych, którzy znaleźli schronienie w moskiewskim metrze. Jest rok 2033. Życie już nie istnieje a słowa "dzień" oraz "noc" straciły jakiekolwiek znaczenie. Teraz panuje wieczna ciemność, która otacza mieszkańców metra. Jedynym światłem, jakie towarzyszy ocalałym jest światło ogniska rozpalanego na każdej ze stacji oraz słabe lampy, które nie są w stanie zastąpić blasku dnia. Mieszkańcy metra prowadzą dość skomplikowane życie, ale starają się toczyć go podobnie do tego sprzed katastrofy.

Akcja opisywanego tytułu rozpoczyna się na stacji WOGN - najbardziej wysuniętej na północ stacji metra zamieszkiwanej przez ludzi. Już na samym początku a dokładnie na pierwszej stronie poznajemy bardzo sympatyczną postać Artema - młodego chłopaka, który pełni wartę wraz z Piotrem Andriejewiczem. Siedząc przy ognisku Piotr opowiada historię Poleszajewskiej, o którą poprosił młody towarzysz. Wcześniej dowiadujemy się, że WOGN jest narażony na ataki tak zwanych "czarnych". I wcale nie chodzi tu o czarnoskórych ludzi a o zmutowane stworzenia, które prawdopodobnie przychodzą z powierzchni. Artem po skończonej warcie poznaje tajemniczego mężczyznę, który zostaje nam przedstawiony jako Hunter. I nie bez powodu. Okazuje się być myśliwym likwidującym niebezpieczeństwo na terenie metra a jednocześnie dobrym przyjacielem ojczyma Artema - Suchego. W nocy śni mu się koszmar a wyrywa go z niego ojczym, do którego przyszedł w odwiedziny człowiek, którego Artem poznał po warcie. Dochodzi do drobnych kłótni między starymi przyjaciółmi, którym chłopak przysłuchiwał się z zaciekawieniem. Po dość długiej rozmowie Hunter prosi Artema, aby wyszedł z nim zamienić kilka słów. Okazuje się, że myśliwy ma zamiar udać się do Ogrodów Botanicznych, aby zlikwidować niebezpieczeństwo zagrażające stacji WOGN. Powierza Artemowi bardzo ryzykowne i odpowiedzialne zadanie. którego chłopak z początku nie chce przyjąć, ale po jakimś czasie zgadza się. Polega ono na dotarciu do legendarnego Polis - serca moskiewskiego metra i zawiadomienia o nadchodzącym niebezpieczeństwie.

"Metro 2033" to istny majstersztyk. Dmitry Glukhovsky fenomenalnie przedstawia nam wizję życia pod ziemią. Nie mogłam oderwać się od podróży Artema, podczas której spotkał wielu specyficznych a czasem nawet przerażających ludzi. Autor podkreśla różnice między stacjami, które odwiedza główny bohater co często wiąże się z poruszeniem tematu polityki. Pojawiają się wzmianki o Armii Czerwonej, komunizmie czy faszystach, których będziecie mieli okazję bliżej poznać. Pan Glukhovsky niesamowicie potrafi opisać wszechobecny strach i ciemność. To te dwa rzeczowniki pełnią funkcję fundamentów, na których została zbudowana fabuła i bohaterowie lub bardziej materialnie - całe metro. Czytając opisy przeżyć wewnętrznych czytelnik odczuwa to samo co główny bohater. Kiedy Artem z trudem stawia kolejne kroki wędrując niebezpiecznymi tunelami, do których nikt nie zapuszcza się w pojedynkę czuć strach, którego uczucie miał na celu przywołać Dmitry Glukhovsky.

Książkę na prawdę bardzo polecam. Nie tylko osobom, które lubią klimaty postapokaliptyczne, a każdemu, komu nie przeszkadzają momentami pojawiające się długie opisy nawiązujące do polityki czy II wojny światowej i dość obszernie i szczegółowo przedstawione przeżycia wewnętrzne. "Metro 2033" nie należy do książek pisanych lekkim językiem, ale autorowi dużo brakuje do języka Tolkiena czy Eriksona, które są dość ciężkie. Bardzo zżyłam się z głównym bohaterem a także pojawiającym się później Damiłą, bardzo wciągnęłam się w klimat panujący na stronach tej pozycji i mam nadzieję, że niedługo sięgnę po "Metro 2034".

Nie raz, nie dwa doszły Cię słuchy o zbliżającym się końcu świata. Jedni wierzą, drudzy nie. Jednak zapewne większość ludzi sądzi, że skoro świat powstał to prędzej czy później musi się zdematerializować. Każdy z nas wyobraża sobie epilog życia całej ludzkości inaczej, jednak zadajmy sobie proste pytanie. Czy kiedykolwiek przyszła Ci do głowy wizja życia pod ziemią, ściślej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jo Nesbø przybywa do nas z kolejną intrygującą książką a jest nią "Krew na śniegu" - pozycja zdecydowanie na jeden wieczór a jednocześnie pozycja z nowym głównym bohaterem, co znaczy, że niestety nie opowiada o uwielbianym przeze mnie Harrym Hole. Nesbø jest autorem, którego powinien kojarzyć każdy wierny czytelnik książek sensacyjnych. Nad kupnem omawianej książki nie musiałam długo się zastanawiać, ale obawiałam się, że lektura nie będzie trzymać się poziomu poprzednich dzieł autora.

Przeważnie każdy człowiek ma w sobie coś, co pozwala mu obrać konkretny cel w życiu. Są artyści, sportowcy, matematycy, humaniści. Każdy z nich nadaje się do czegoś innego i jest niezastąpiony w swoim fachu. Jednak jest człowiek, który jak sam to o sobie powiedział - nie nadaje się do niczego. Właśnie dlatego Olav Johansen został płatnym mordercą. Likwidatorem. Zlecenie za zleceniem, wypłata za wypłatą uniemożliwiały mu zmycie posoki z rąk. Zabijanie nie wymaga doświadczenia i wygórowanych umiejętności, jedynie zimnej krwi, toteż Johansen sprawdzał się na tym stanowisku. W Oslo panował przedświąteczny nastrój, kiedy Olav dostał od swojego szefa dość nietypowe zlecenie. Roli ofiary nie miał odegrać nikt inny jak jego żona, która miała zostać uśmiercona we własnym mieszkaniu na tle włamania. Na początku Olav podchodzi do tego dość sceptycznie, gdyż liczył na urlop na czas Świąt Bożego Narodzenia. Przekonują go słowa szefa, które obiecują mu niekończące się wczasy. Johansen zaczyna obserwować Corinę - żonę Daniela Hoffmana z okna sąsiedniego budynku. Po upływie czasu likwidator zakochuje się w swojej ofierze a problemów przybywa w bardzo szybkim tempie. Olav zostaje wcielony do gry, która wzbogaca się o kolejnych graczy. Nikomu nie można ufać a zasady już nie istnieją. Kogo Nesbø ostatecznie nazwie zwycięzcą? Kto wypadnie z gry przed jej zakończeniem? Dowiesz się tylko jak sięgniesz po "Krew na śniegu".

Nie ukrywam, że książka mnie nie porwała. Spodziewałam się czegoś więcej, czegoś bardziej dynamicznego i zaskakującego, jednak uważam, że warto było zapoznać się z tą lekturą. Na samym początku nie byłam przekonana co do postaci Olava, ale z czasem się to zmieniło. "Krew na śniegu" bardzo mnie wciągnęła, ale znając obszerniejsze tomy, w których głównym bohaterem jest Harry Hole, po przeczytaniu czułam lekki niedosyt. W książce dowiadujemy się bardzo dużo o przeszłości głównego bohatera, poznajemy jego odczucia, charakter. Ogólnie przybliżamy do siebie jego osobę. Jak już wcześniej wspomniałam - książka mnie nie porwała, ale nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobała. Z tyłu oprawy widnieje informacja o kolejnym tomie, który ma pojawić się jesienią jeszcze w 2015 roku. Na pewno po niego sięgnę, kierując się schematem cyklu o Harrym. Traktuję "Krew na śniegu" jako wprowadzenie do cyklu o Olavie (o ile nie skończy się na tych dwóch częściach) tak, jak pozycję "Człowiek Nietoperz", która również sprawiała wrażenie wstępu do cyklu o komisarzu Hole.

Polecam tylko osobom, które miały już styczność z innymi dziełami Jo Nesbø. "Krew na śniegu" zdecydowanie nie nadaje się na pierwsze spotkanie z tym autorem.

Jo Nesbø przybywa do nas z kolejną intrygującą książką a jest nią "Krew na śniegu" - pozycja zdecydowanie na jeden wieczór a jednocześnie pozycja z nowym głównym bohaterem, co znaczy, że niestety nie opowiada o uwielbianym przeze mnie Harrym Hole. Nesbø jest autorem, którego powinien kojarzyć każdy wierny czytelnik książek sensacyjnych. Nad kupnem omawianej książki nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Moc nic nie znaczy, jeśli mag ma przegniłe serce"

"Gildia Magów" jest pierwszą częścią Trylogii Czarnego Maga autorstwa australijskiej pisarki - Trudi Canavan. Po książkę sięgnęłam z czystej ciekawości, ale nie ukrywam, że bardzo wahałam się nad jej kupnem. Spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami o tym tytule a także został mi polecony przez kilka osób. Co wywołało u mnie wątpliwości? Ogólny zarys fabuły, tytuł, tematyka. Wyobrażałam to sobie jako marną kopię Harry'ego Potter'a osadzoną w nieco innej scenerii oraz nie ukrywam, że nawiedziła mnie wizja akcji polegającej na ciągłym monotonnym pościgu za główną bohaterką. Jednak zdecydowałam się na przeczytanie i nie żałuję tego.
Co roku magowie z Imardinu mają za zadanie oczyścić miasto z ludzi należących do najniższej warstwy społecznej. Podczas tak zwanych czystek osłaniają się magicznymi barierami zapewniając sobie bezpieczeństwo. Są świadomi nienawiści ze strony biedoty i dobrze wiedzą jak okazują ją jej młodzi przedstawiciele. Sonea jest szesnastoletnią dziewczyną ze slumsów, która zostaje namówiona przez przyjaciół - złodziei do pokazania publicznie jaką niechęć czuje do magów poprzez rzucanie w ich bariery kamieniami. Pociski chłopców odbijały się od tarcz wytworzonych przez Mistrzów Gildii i nie robiły na nich najmniejszego wrażenia. Sonea długo zastanawiała się nad rzuceniem kamienia. Kiedy podjęła decyzję przelała cały swój gniew na trzymaną w ręku skałkę i rzuciła. Bariera jednego z magów rozbłysła i okruch trafił w jego głowę raniąc go. Pozostali chcąc ukarać winowajcę przypadkowo zabili niewinnego chłopca. Przerażona tym widokiem dziewczyna zaczęła uciekać a w ukrywaniu się pomagali jej złodzieje. Od tamtego czasu Sonea stała się obiektem zainteresowania całej Gildii, która za wszelką cenę chce ją odnaleźć wiedząc, że nieszkolony mag przebywający na wolności stanowi ogromne zagrożenie dla siebie jak i otoczenia. Rozpoczyna się wielka gra, w której nie obowiązują żadne zasady a wygrana należy do sprytniejszego. Czy Sonea zostanie schwytana na czas? Czy się podda? Dowie się każdy, kto sięgnie po pierwszy tom Trylogii Czarnego Maga.
Książka nie nudzi, akcja toczy się szybko bez zbędnych przeciągań, autorka w bardzo dobry sposób przedstawiła barierę tkwiącą między światem ludzi bogatych a światem ludzi biednych. Na początku lektura nie porywa, jednak bardzo szybko zaczyna wciągać i intrygować. Nieoczekiwane zwroty akcji, intrygi, magia - Trudi zapewnia nam to w "Gildii Magów". Omawiany tytuł jest świetnym wprowadzeniem do świata, który wykreowała dla nas autorka, pozwala lepiej zapoznać się z głównymi bohaterami, z zasadami jakie panują w Gildii oraz dowiedzieć się co nieco o historii Imardinu. Zakończenie bardzo zachęca do sięgnięcia po drugi tom trylogii - "Nowicjuszkę", w którym Trudi rozkręca się na samym początku. Jedyne, co mnie drażni po przeczytaniu całej trylogii to fakt, że na tle dwóch kolejnych tomów pierwszy sprawia wrażenie pisanego na siłę, byleby tylko zacząć drugi i wczuć się w dalszą fabułę.
Ogólnie rzecz biorąc bardzo polecam wszystkim miłośnikom fantastyki. Na prawdę warto zapoznać się z tą lekturą, ponieważ otwiera drzwi do kolejnych lepszych tomów, w których fabuła coraz bardziej się rozbudowuje a wątków przybywa w bardzo szybkim tempie.

"Moc nic nie znaczy, jeśli mag ma przegniłe serce"

"Gildia Magów" jest pierwszą częścią Trylogii Czarnego Maga autorstwa australijskiej pisarki - Trudi Canavan. Po książkę sięgnęłam z czystej ciekawości, ale nie ukrywam, że bardzo wahałam się nad jej kupnem. Spotkałam się z wieloma pozytywnymi opiniami o tym tytule a także został mi polecony przez kilka osób. Co wywołało u...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

„Kłamcę” widywałam na półce w Empiku bardzo często i za każdym razem był to pierwszy tom. Dobre kilka miesięcy wmawiałam sobie, że niedługo nadejdzie czas kupienia tej książki, gdyż nawiedza mnie za każdym razem kiedy wchodzę do działu z fantastyką. Co tu ukrywać –zachęciła mnie okładka. Długowłosy blondyn ze spluwą w ręce i wisiorem z młotem Thora. Po przeczytaniu ogólnego zarysu fabuły, „Kłamca” siedział mi w głowie aż do momentu kupienia książki.
Tom jest podzielony na opowiadania, których głównym bohaterem jest Loki –nordycki bóg kłamstwa. Jednak książka nabita jest również innymi postaciami z mitologii nordyckiej a także egipskiej czy słowiańskiej. Co mnie zaskoczyło najbardziej? Otóż fakt, że wszystko dzieje się w świecie współczesnym oraz tytułowy Kłamca pracuje dla aniołów. Nie ukrywam, że te dwa zjawiska nie wywołały we mnie radości. Wręcz przeciwnie. Lekko mnie zniechęciły. Dlaczego? Po pierwsze, nie preferuję książek, których akcja toczy się w czasach współczesnych. Po drugie, anioły kojarzą mi się tylko i wyłącznie z powieściami i filmami dla nastolatek, które oglądają i czytają nie to na co mają ochotę, tylko to co jest „modne”. Miłość między aniołem a człowiekiem, przemiana w anioła, bo bohaterka nie jest szczęśliwa w swoim ciele itd. Zawiewa nudą i oklepaną fabułą. Jednak po przeczytaniu „Kłamcy” zdałam sobie sprawę z tego, że nie każda książka o aniołach jest zła i oklepana. Zmienił się mój pogląd na ogólny udział tych istot w książkach a nawet mnie zainteresował. Oczywiście nie mam na myśli przykładów takich, jakie podałam wcześniej, bo do nich zawsze będę sceptycznie nastawiona. W „Kłamcy” każdy dialog potrafi rozbawić. Sposób bycia głównego bohatera również, ponieważ nie każdy potrafi powiedzieć wprost, że ma wszystko w dupie.
Lektura jest pisana prostym językiem, przez co szybko się ją czyta. Wcześniej wspomniani aniołowie są całkiem inaczej przedstawieni niż każdy sobie ich na początku wyobraża. Ćwiek w swoim dziele pokazuje, że nie każda dobra książka musi być pisana trudnym językiem i być przedstawiona w poważnym klimacie. Jednak każdy ma odmienny gust co do literatury. Jeden powie, że książka była świetna i bardzo zabawna, drugi z kolei uzna, że była nudna i nic śmiesznego w niej nie było. Uważam, że teraz mało ludzi posiada takie poczucie humoru, chyba, że trafiam na same sknery.
Osobiście pokochałam „Kłamcę” po pierwszym opowiadaniu i obecnie znajduje się na liście moich ulubionych książek. Planuję przeczytać tą lekturę jeszcze kilka razy i bardzo zazdroszczę osobom, które zapoznają się z nią pierwszy raz.

„Kłamcę” widywałam na półce w Empiku bardzo często i za każdym razem był to pierwszy tom. Dobre kilka miesięcy wmawiałam sobie, że niedługo nadejdzie czas kupienia tej książki, gdyż nawiedza mnie za każdym razem kiedy wchodzę do działu z fantastyką. Co tu ukrywać –zachęciła mnie okładka. Długowłosy blondyn ze spluwą w ręce i wisiorem z młotem Thora. Po przeczytaniu ogólnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona”. Znajdą się osoby, które zapytają: dlaczego? Otóż dlatego, iż wyobraźnia tworzy marzenia, dzięki którym obieramy konkretny cel w życiu. Pomyślcie teraz, że do sąsiedniego domu wprowadza się mężczyzna, który jest w stanie spełnić każdą Waszą zachciankę. Skorzystacie? Oczywiście, że skorzystacie. Jednak nic za darmo. Jesteście gotowi oddać za spełnione życzenie cały majątek, lecz na tej niebywale prostej do przebycia drodze pojawia się przeszkoda. Nie chce pieniędzy. Czego zatem może chcieć? Spełnienia swoich zachcianek? Przecież w każdej chwili może to zrobić. Pragnie szczerze się uśmiechnąć a uśmiech na jego ustach może wywołać jedynie nieszczęście. Piekło, które chce rozpętać w Waszym rodzinnym mieście. Co wtedy zrobicie? Jeżeli wszyscy będą walczyć przeciwko sobie o swoje szczęście? Czytelnik „Sklepiku z marzeniami” wie. Każdy inny odpowie: nic nie zrobimy.

„Wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy, ponieważ wiedza jest ograniczona”. Znajdą się osoby, które zapytają: dlaczego? Otóż dlatego, iż wyobraźnia tworzy marzenia, dzięki którym obieramy konkretny cel w życiu. Pomyślcie teraz, że do sąsiedniego domu wprowadza się mężczyzna, który jest w stanie spełnić każdą Waszą zachciankę. Skorzystacie? Oczywiście, że skorzystacie. Jednak...

więcej Pokaż mimo to