-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać110
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik2
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2015-02-28
2014-12-31
Koniec świata. Obcy. Coś... strasznego? Z pewnością nic miłego. Zagłada świata jest jednym z dość częstych tematów poruszanych w literaturze. Nie jestem fanką takich historii, raczej nie interesuję się tematyką końca świata, inwazje obcych mnie nie kręcą... Jednak sięgnęłam po Piątą falę, książkę, w której prym wiedzie zagłada. Dlaczego? Dobre pytanie.
Są po prostu takie książki, które przyciągają i kuszą, ich recenzje pojawiają się na coraz to innych blogach, a wchodząc do księgarni pierwsze, co rzuca ci się w oczy, to tytuł tej... no właśnie, jakiej książki? Nie wkroczyła zbyt szumnie na polski rynek wydawniczy, a przynajmniej nie dano mi tego odczuć na własnej skórze. Prawda, 2013 rok to jeszcze nie czasy, w których nie śledziłam na bieżąco nowości wydawniczych, jednak nie muszę chyba mówić, że nawet nie interesując się nowościami, niektórych książek po prostu nie da się przegapić. Lecz każdy błąd można naprawić, można sięgnąć po książkę i, taramtatamtam!, zakochać się. W tej książce, rzecz jasna.
PIERWSZA FALA PRZYNIOSŁA CIEMNOŚĆ.
DRUGA ODCIĘŁA DROGĘ UCIECZKI.
TRZECIA ZABIŁA NADZIEJĘ.
PO CZWARTEJ WIEDZ JEDNO: NIE UFAJ NIKOMU
Życie. Życie tętni na Ziemi, aż pewnego dnia... Obcy, Kosmici, Przybysze, czy jak jeszcze inaczej można ich nazwać, rozpoczynają podbój naszej planety. Nadchodzi pierwsza fala, druga, trzecia, czwarta, a na usta nasuwa się podstawowe pytanie: czy ludzkość potrafi odeprzeć atak tysiąckrotnie bardziej zaawansowanej cywilizacji? Nie? No właśnie. Czas na piątą falę, która prawdopodobnie będzie inna niż poprzednie, bardziej... jaka? Nikt nie wie jaka będzie piąta fala.
W tych okolicznościach poznajemy Cassiopeię, dziewczynę, która cudem przeżyła, bowiem z siedmiu miliardów ludzi została garstka. To, czy Cassie ma szczęście, że przeżyła, czy nie, jest pod wielkim znakiem zapytania. Z jednej strony okazało się, że jest silna, skoro nie udało się jej wyeliminować w żadnej z czterech prób unicestwienia rodzaju ludzkiego. Z drugiej, jak długo człowiek może przeżyć w samotności i ciągłym lęku o byt? Dziewczyna próbuje odnaleźć brata, który rzekomo został zabrany przez ostatnich osobników ocalałych z ludzkiej rasy. Rzekomo. Nasuwa się pytanie, czy walka z Obcymi ma sens jakikolwiek sens, skoro gdzieś tam w podświadomości mniej lub bardziej kołacze się stwierdzenie, iż opór z góry skazany jest na niepowodzenie.
Koniec świata przedstawiony w Piątej fali został ukazany w sposób tak rzeczywisty, że czułam się, jakbym sama była bliska końca. Przybysze chcieli odrzeć pozostałą ludzkość z resztek człowieczeństwa. Do tej niezbyt wesołej, by nie powiedzieć tragicznej rzeczywistości, wprowadza nas Cassie, narratorka części książki. W miarę przewracania kartek narratorem zostaje ktoś inny, postać niemająca najmniejszego związku z innymi. Jednak osoby te w pewnym momencie przejdą przełom, prowadzący do nieuchronnego.
Wielkie dzięki dla autora, który umiał zachować umiar przy tworzeniu. Jedynie wątek miłosny mógłby być mniej rozbudowany [choć i tak skrócono go do minimum] lub w ogóle mogłoby go nie być. Bohaterowie za to nieprzesadzeni, co nieczęsto się zdarza. Irytować mogła jedynie naiwność Cassie, jednak rekompensuje to całokształt charakteru bohaterki, jej stosunek do tego co było, do tego, co będzie.
,,-Pomyliłem się - wyjaśnił. - Zanim cię znalazłem, sądziłem, że jedynym sposobem
na przetrwanie jest znalezienie czegoś, dla czego warto żyć. To nieprawda.
Żeby przetrwać, trzeba znaleźć coś, dla czego warto umrzeć."
Mimo, iż od momentu, gdy przeczytałam ostatnią stronę, zamknęłam książkę i odłożyłam ją na półkę minęło dobre sześć tygodni, biorąc Piątą falę do rąk nadal czuję szybsze bicie serca i suchość w gardle. Momentalnie powracają wspomnienia nieprzespanych nocy i kłębiących się w głowie setek myśli. Zapach książki przywołuje emocje, których [wierzcie lub nie] nie doświadczyłam przy czytaniu żadnej innej powieści. Co spowodowało te odczucia? Odpowiedź jest krótka i prosta: Yancey. Autor kilkunastu nagradzanych książek wydanych w kilkudziesięciu krajach. Więcej! Rick Yancey to człowiek, który rzucił pracę, by spełniać swoje marzenia, by... pisać, pisać, pisać! Bo - cytuję - uważa, że to najlepsza droga, by marzenia stały się rzeczywistością.
Rick postawił przed sobą dość trudne zadanie, bowiem o inwazjach napisano już wiele. Bardzo wiele. Wstyd mi się przyznać, ale nie miałam okazji czytać ani oglądać dzieł science fiction traktujących o kosmitach. Nie widziałam nawet Obcego, nie widziałam Bliskich spotkań trzeciego stopnia, stąd mogłam świeżo spojrzeć na powieść Yanceya, piszącego prosto. Prosto, a jednocześnie tak, by zmusić czytelnika do myślenia, rozruszać trybiki w głowie, może zmusić do ich naoliwienia. Osoby, które czytają wyłącznie dla rozrywki, nie bądą odpowiednimi odbiorcami twórczości Yanceya - on pisze tak, że nie sposób to określić. Inteligentnie, zwyczajnie, czasem schematycznie, naiwnie, lecz przekonująco. I wymagająco.
Wciąż nie mogę uwierzyć, iż Piąta fala znajdowała się na mojej półce przez miesiąc, zanim zabrałam się za nią, wiem jednak, że czytanie jej podczas przerwy świątecznej, to najlepsza decyzja, jaką mogła podjąć. Od jakiegoś czasu drugim tom grzecznie czeka na przeczytanie i ostatkiem sił odkładałam datę kontynuowania niebezpiecznej przygody Yanceya. To odwlekanie usprawiedliwia jedynie fakt, iż czekałam na ferie. Bałam się, że jeżeli zacznę czytać Piątą falę. Bezkresne morze tak zatracę się w lekturze, że zapomnę o całym świecie.
Nie jestem w stanie oddać słowami wszystkich emocji, jakich dostarczyła mi lektura Piątej fali. Jest tylko jeden sposób byście Wy, drodzy czytelnicy/książkoholicy/przypadkowi ludzie mogli odkryć to, co w tej książce zawarte. Historia kryje w sobie ogromny potencjał, który został bardzo dobrze wykorzystany, ale wierzę, że kolejne części mogą być jeszcze lepsze. Nie ważne, czy przeczytaliście już setki książek o inwazjach, czy zwykle zaczytujecie się w obyczajówkach i romansach. Emocje i zadowolenie gwarantowane.
http://krainaliteratury.blogspot.com/2015/02/poznaj-najlepsza-powiesc-2013-roku.html
Koniec świata. Obcy. Coś... strasznego? Z pewnością nic miłego. Zagłada świata jest jednym z dość częstych tematów poruszanych w literaturze. Nie jestem fanką takich historii, raczej nie interesuję się tematyką końca świata, inwazje obcych mnie nie kręcą... Jednak sięgnęłam po Piątą falę, książkę, w której prym wiedzie zagłada. Dlaczego? Dobre pytanie.
Są po prostu takie...
2013
2014-01
2014-09
2014-12-07
Życie potrafi zaskoczyć, doprowadzić do skrajności, zniszczyć i sprawić, że człowiek traci poczucie własnej wartości. Silna osoba jednak potrafi stawić czoła własnemu losowi i z głową podniesioną wysoko do góry iść dalej przez życie.
Taką właśnie osobą jest Sky, główna bohaterka powieści "Hopeless" Colleen Hoover, której życie nagle zmienia się nie do poznania. Dziewczyna mieszka u swojej matki bez dostępu do takich wynalazków współczesnego świata, jak telewizor, telefon, o komputerze i internecie nie wspominając. Uczy się w domu - gdy po usilnych namowach i gorących dyskusjach dostaje pozwolenie na pójście do szkoły publicznej okazuje się, że Six, jej najlepsza przyjaciółka, wyjażdża na wymianę międzynarodową do Francji. Duma nie pozwala jednak Sky zrezygnawać ze szkoły, więc pierwszego dnia staje twarzą w twarz ze szkolnym życiem. Mimo niezbyt dobrej reputacji i tego, że nie wszystko idzie po jej myśli nastolatka nie przyznaje się mamie, że nie wszystko poszło po jej myśli.
Jeśli myślicie, że życie Sky nie zmieniło się zbytnio - tu was zaskoczę. Wywraca się ono do góry nogami dopiero w momencie, gdy nastolatka spotyka Deana Holdera. Zwykły chłopak? Naiwni! Holder cieszy się tak złą reputacją, że gorzej już chyba być nie mogło. Wzbuda w niej intensywne emocje, jakich nie zaznała nigdy wcześniej. W jego obecności odżywają wspomnienia, o których Sky naprawdę wolałaby zapomnieć na zawsze. Mimo początkowych wątpliwości dziewczyna postanawia poznać bliżej chłopaka, który wyzwolił w niej tak gwałtowne uczucia. Jak się późnej okazuje, moc plotki jest niezrównana. Sky stopniowo odkrywa prawdę o sobie i Deanie, bez którego nie potrafi już żyć.
"(...) nie jest jednym z tych facetów, w których dziewczyny po prostu
się zadurzają. To jeden z tych, w których dziewczyny zakochują się na zabój."
Do "Hopeless" podchodziłam z pewnym dystansem i myślą, iż jest to pewnie jeden z licznych romansów niewiele wnoszących do życia czytelnika. Jak się okazało już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron, nie mogłam się bardziej mylić. Książka Colleen wyzwoliła w mnie tak intensywne emocje, jak w Sky obecność Holdera. Nie raz odkładałam ją na biurko i gasiłam lampkę nocną, by po chwili sięgnąć po nią z myślą: "Jeszcze jeden rozdział". Po prostu nie mogłam się oderwać!
"Wszystkie niepowodzenia to tak naprawdę sprawdziany, które zmuszają
nas do wyboru pomiędzy rezygnacją a podniesieniem się z ziemi,
otrzepaniem się z kurzu i stawienia czoła rezygnacji. (...)
Być może życie poturbuje mnie jeszcze kilka razy,
ale na pewno nie mam zamiaru rezygnować."
Na własnej skórze przekonałam się, że te wszystkie 10/10 i 6/6 nie są bezpodstawne, ani przesadzone. Nie spodziewałam się, że taka prosta historia może mieć ukryte w sobie tak głębokie przesłanie. Obok miłości - nie ckliwej i przesadnie romantycznej, lecz do bólu prawdziwej - jest mowa o przemocy i nadziei, która umiera ostatnia. Wystarzy umieć czytać pomiędzy wierszami.
Arcydzieło - bo śmiało mogę tak nazwać dzieło Colleen Hoover - sprawiło, że śmiałam się, jednak niejednokrotnie przez łzy. Przy "Hopeless" nie tylko miło spędziłam czas, ale przeżyłam wiele wspaniałych chwil, jestem pewna, że wrócę do niej nie raz. Po jej przeczytaniu czułam, jakby jakaś cząstka mnie umarła. Byłam tak rozbita wewnętrznie, że nie sposób to określić. Tego po prostu nie da się opisać - ta trzeba przeżyć na własnej skórze. Jeśli ktoś jeszcze waha się, czy sięgnąć po "Hopeless", zapewniam: tak. Naprawdę warto!
http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/12/hope-les-hopeless_8.html
Życie potrafi zaskoczyć, doprowadzić do skrajności, zniszczyć i sprawić, że człowiek traci poczucie własnej wartości. Silna osoba jednak potrafi stawić czoła własnemu losowi i z głową podniesioną wysoko do góry iść dalej przez życie.
Taką właśnie osobą jest Sky, główna bohaterka powieści "Hopeless" Colleen Hoover, której życie nagle zmienia się nie do poznania. Dziewczyna...
2014-10
Autor: C. J. Daugherty
Tytuł: "Dziedzictwo"
Tytuł oryginalny: "Night School:Legacy"
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte / Moondrive
Seria: Nocna Szkoła 2#
Data wydania: 25 września 2013
Liczba stron: 440
Gatunek: literatura młodzieżowa, thriller, romans
Moja ocena: 9/10
"Jak możemy być szczęśliwi, odwracając się plecami
do tych, którzy nam ufają?"
Koniec wakacji. Allie wraz z innymi uczniami powraca do Cimmerii. Jest tylko jedna zasadnicza różnica: teraz naprawdę tego chce. Szkoła stała się jej domem, jej schronieniem. Wraz z nowym rokiem szkolnym nadchodzą nowe nadzieje, nowe problemy i nowe troski. Uczniowie i pracownicy szkoły żyją w ciągłym lęku. Kim jest szpieg? Wszyscy zadają sobie to pytanie. Allie musi odkryć prawdę o sobie i swojej rodzinie. Kto jej w tym pomoże?
"Wybrani" to bez wątpienia jedna z najlepszych książek jakie czytałam. "Dziedzictwo" wedle opinii blogerów jest najgorszą częścią z serii. Naprawdę? Nie! A przynajmniej ja się z tym stwierdzeniem nie zgadzam! Autorka w dalszym ciągu mistrzowsko stopniuje akcję, operuje słowem i językiem. Doskonale wykreowała nowych bohaterów, a ci, którzy występowali w poprzedniej części, także się zmienili. Wydorośleli. Najbardziej negatywnie zaskoczył mnie Carter. Zmienił się diametralnie. Od początku byłam za tym, by stanowili z Allie parę - teraz zaczynam się wahać. Może jednak z Sylvainem byłoby jej lepiej? Mimo że on także przeszedł niemałą metamorfozę, jest to zmiana na plus. Jeszcze bardziej tajemniczy, jeszcze bardziej uroczy i... francuski.
Nathaniel w dalszym ciągu chce przejąć szkołę i nie cofnie się przed niczym. Allie wstąpiła w szeregi Nocnej Szkoły, wraz z przyjaciółmi muszą uczynić wszystko, by ochronić to, co dla nich ważne. Czy im się uda? Przeczytajcie i przekonajcie się sami, a w pomiędzy jedną akcją a drugą, weźcie udział w normalnym (?) szkolnym życiu i imprezach, które mogą wyrwać się z pod kontroli. ;)
"-Oczywiście, odpowiedziała z taką pewnością, jakby uważała jego pytanie
za absurdalne. - Przecież jestem z Paryża, to miasto jest pełne duchów. Nie
można mówić, że coś nie istnieje tylko dlatego, że się tego nie rozumie. To
arogancja. Ja na przykład nie rozumiem, na jakiej zasadzie działa telewizja,
ale przyznaję, że istnieje coś takiego."
Książka zachwyca i uzależnia! Wywarła na mnie ogromne wrażenie. W dalszym ciągu panuje ten wyjątkowy, tajemniczy, mroczny klimat. Pani Daugherty po raz kolejny udowodniła, że nie trzeba wampirów, wilkołaków i demonów, by powieść stała się bestsellerem. Wystarczy dobry pomysł, wielowątkowa akcja, dreszczyk emocji i ...
...wciąż nie mogę zapomnieć o "Dziedzictwie". Czyżby kolejny kac książkowy?
http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/10/dziedzictwo-zimne-kalkulacje-i-porywy.html
Autor: C. J. Daugherty
Tytuł: "Dziedzictwo"
Tytuł oryginalny: "Night School:Legacy"
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte / Moondrive
Seria: Nocna Szkoła 2#
Data wydania: 25 września 2013
Liczba stron: 440
Gatunek: literatura młodzieżowa, thriller, romans
Moja ocena: 9/10
"Jak możemy być szczęśliwi, odwracając się plecami
do tych, którzy nam ufają?"
Koniec wakacji. Allie wraz z...
2014-08-03
Autor: Marie Lu
Tytuł polski: "Legenda. Rebeliant"
Tytuł oryginalny: "Legend"
Data wydania: 15 października 2012
Wydawca: Zielona Sowa
Seria: Legenda 1#
Liczba stron: 304
Gatunek: dystopia, antyutopia, science fiction
Moja ocena: 9/10
Dwa odmienne światy. Dwoje różnych bohaterów.
Już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że „Legenda. Rebeliant” nie będzie zwykłą książką – to będzie książka wyjątkowa!
Przyszłość. Stany Zjednoczone podzieliły się na Republikę i Kolonie. Republika ma ogromną władzę, ale jest też pełna skrajności – bogactwo i ubóstwo, bieda i dostatek, prawda i kłamstwo. Toczy walkę z Koloniami, nie cofnie się przed niczym by wygrać. W tym kraju mają szczęście, lub nieszczęście, mieszkać setki tysięcy ludzi. Wśród nich znajdują się June i Day. June – geniusz militarny, niesamowicie zdolna i spostrzegawcza dziewczyna z dobrego domu. Wysoko postawieni ludzie wiążą z nią wielki plany i nadzieje. Oraz Day – nieuchwytny przestępca, postrach Republiki. Dziecko ulicy z trudną przeszłością, ale jednak niesamowicie zdolny i zręczny. Gdy brat June zostaje brutalnie zamordowany wszystko wskazuje, iż sprawcą morderstwa jest Day. Jednak nie zawsze wszystko jest takie, jakie się wydaje, a motywy, którymi kieruje się Day nie są do końca podłe. Jak potoczą się ich losy dwójki tak różnych od siebie piętnastolatków?
Bohaterowie powieści są świetnie wykreowani. Ani zbyt banalni, ani zbyt skomplikowani. Zarówno June i Daya już od pierwszych stron darzyłam sympatią, jednak serce skradł mi te drugi. I to bynajmniej nie dlatego, że jest chłopakiem. Książka rozpoczyna się od rozdziału opowiadanego przez niego. Pierwszego go poznałam, pierwszego polubiłam. Life is brutal. ;) Ale June też jest bliska memu sercu. Wkradła się tam na dobre wtedy, gdy poznała prawdę i zaczęła się martwić o Daya. Moją uwagę zwrócił też Eden – młodszy brat Daya. Niby niezbyt ważna osóbka, ale bez niego prawdopodobnie nie byłoby książki. W pierwszej części Legendy bohaterów jest bardzo dużo. Każdy inny, każdy ma swoją historię, każdy intrygujący.
„Dla mnie wygląda jak anioł, nawet jeśli jest aniołem upadłym.”
Powieść jest napisana z perspektywy dwóch głównych postaci – Daya i June – i muszę przyznać, że to świetny pomysł. Nie czytałam wcześniej książek, w których narratorami były dwie osoby (a przynajmniej nie pamiętam), ale ten pomysł bardzo mi się spodobał. Kocham narrację pierwszoosobową, bo można lepiej poznać bohatera. W tym przypadku poznałam od środka aż dwóch! Lepiej nie mogłam trafić. ;)
Wydawnictwo – o dziwo – nie poskąpiło książce skrzydełek. A tych skrzydełkach znajdujemy między innymi informację, że ta książka to romans. Cóż takie czasy, że w każdej książce jest wątek miłosny. Ale ostrzegam! Romansu jest tyle, co kot napłakał. I pewnie niektórych to ucieszy.
Antyutopia jest popularnym gatunkiem, dystopia również. Żeby sprostać oczekiwaniom czytelników tych gatunków trzeba mieć naprawdę dobry pomysł na historię i talent. Marie Lu napisała genialną książkę. Zawarła w niej wszystko co najlepsze – akcję, tajemnicę, zagadkę, miłość. Jak dla mnie powieść jest napisana doskonale, a prosty język najlepiej się sprawdza w tego typu powieściach.
Lubię to uczucie, gdy po skończonej lekturze zastanawiam się nad ukrytym przesłaniem. W tej powieści autorka chciała nam przekazać, że nie ważne bogactwo, ważne zdrowie i rodzina. Pieniądze szczęścia nie dają. Mimo, że „Legenda. Rebeliant” jest debiutem Marie Lu, autorka dała sobie radę. Sprostała postawionemu przez siebie wyzwaniu i napisała przepiękną, mądrą powieść. Od teraz to jedna z moich ulubionych lektur i z dumą przypiszę ją do tej kategorii. Nie mogę się doczekać, kiedy dobiorę się do kolejnych tomów.
Recenzja: http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/10/gatunek-dwa-odmienne-swiaty.html
Autor: Marie Lu
Tytuł polski: "Legenda. Rebeliant"
Tytuł oryginalny: "Legend"
Data wydania: 15 października 2012
Wydawca: Zielona Sowa
Seria: Legenda 1#
Liczba stron: 304
Gatunek: dystopia, antyutopia, science fiction
Moja ocena: 9/10
Dwa odmienne światy. Dwoje różnych bohaterów.
Już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że „Legenda. Rebeliant” nie będzie zwykłą książką – to...
2014-10-03
Autor: Rebecca Donovan
Tytuł: "Powód by oddychać"
Tytuł oryginalny: "Reason to Breathe"
Wydawca: Wydawnictwo Ferria Young
Seria: Oddechy 1#
Data wydania: 2014
Liczba stron: 494
Gatunek: literatura młodzieżowa, young adult, new adult
Moja ocena: 9/10
Piekło. Od najmłodszych lat jest nam wpajane, że to miejsce, gdzie idą dusze złych ludzi po śmierci. Ale mało kto zdaje sobie sprawę, że piekło może być także na ziemi...
Emma nie ma łatwego życia - po śmierci ojca jej matka ciężko "zachorowała", a ona zamieszkała u wujka i jego rodziny. Szybko minęły już lata domu wujostwa... Szybko? Ta, jasne! Co ja bredzę! Dla Emily życie w tym domu to dramat. Nigdy nie wie czego może się spodziewać po powrocie do domu. Bicia? Poniżania? A może tylko wyzwisk? Na szczęście każdy miniony dzień przybliża ją do momentu wyjazdu na studia. Do tego czasu Em martwi się o to, czy nikt nie zobaczył siniaków pod dokładnie ściągniętymi długimi rękawami. Dla postronnych Emma to bardzo dobra, wręcz wybitna uczennica, sportsmenka. A ona robi to po to, by dostać stypendium i wyrwać się z domowego piekła. Plan realizuje wręcz bez zastrzeżeń aż do momentu, gdy w szkole zjawia się nowy uczeń, Evan Matthws. Jak to się dzieje, że z dnia na dzień uporządkowane życie Emmy wywraca się do góry nogami, a ona musi wybrać pomiędzy dalszym skrywaniem tajemnicy a miłością, która wkrada się do jej życia wielkimi krokami, i wreszcie daje możliwość zaczerpnięcia powietrza?
"Nie, to nie tak, że mnie nie lubi. Ona mną gardzi. Przypomina mi o tym na każdym kroku,
ponieważ wtargnęłam w jej życie, a ona pragnie tylko jednego - pozbyć się mnie jak
najszybciej. Małżeństwo z bratem mojego ojca zmusiło ją do przyjęcia mnie pod swój
dach, a moja obecność narzuciła jej swoistą misję: sprawić, by każda sekunda mojego
życia zmieniła się w bolesną torturę"
Oczekiwałam po tej książce dużo. Bardzo dużo. Czy się zawiodłam? Nie, skądże! Mimo, iż moje oczekiwania wobec "Powodu by oddychać" były troszkę inne nie żałuję nawet grosza wydanego w księgarni! Bo jak można żałować, że kupiło się coś, czego ta się pragnęło?
Powieść Rebeccy Donovan z pewnością jest pełna trudnych emocji, jednak spodziewałam się bardziej dramatycznego obrazu gnębienia nastolatki, czekałam, aż sama odczuję jej ból, łzy, a... to nie nastąpiło. Owszem, autorka poruszyła trudny temat, bardzo dobrze poradziła sobie w rozwinięciu go, doskonale przedstawiła wydarzenia... Bez nich "Powód by oddychać" mógłby uchodzić za zwykły romansik dla dziewczynek. Wątek romantyczny jest naprawdę oryginalny, choć mam nadzieję, że w kolejnych częściach (tak, to jest trylogia) autorka doda mu trochę pazura. Od razu lepiej się będzie czytało. ;)
Jak to jest, że bohaterowie są zwykle tacy... idealni? Emma, która przez całe życie starała się unikać ludzi, nagle zaczyna być zapraszana na imprezy? I na dodatek walczy o nią najprzystojniejszy chłopak w szkole? Wiem, że to dodaje książce popularności i tego czegoś, ale bez przesady...
"- A dlaczego nie? - odpowiedziała entuzjastycznie. - Wolę zachować niesamowite
wspomnienia z tych kilku dni spędzonych razem, niż nie mieć ich w ogóle. Mimo,
świadomości, że ten czas już się nie powtórzy."
Dzięki tej lekturze można także sobie uświadomić, że zła osoba, to niekoniecznie wytatuowany i napakowany mężczyzna w skórzanej kurtce, najlepiej na motorze. Zło czai się w różnych postaciach. Nigdy nie wiemy jaki ktoś jest dopóki go nie poznamy, dlatego też nie warto oceniać ludzi po pozorach. Bo naprawdę można się nieźle przejechać.
Podsumowując: książka z pewnością inna niż wszystkie, niebanalna i poruszająca. Może i nie uroniłam nad nią ani jednej łzy, ale żebym zaczęła płakać nad książką potrzeba chyba cudu. Te wszystkie pozytywne recenzje, które można przeczytać na wielu blogach nie są wyssane z palca, ale żeby mieć 100% pewność, że tak jest naprawdę - sam przeczytaj! I znajdź swój powód by... oddychać!
http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/10/znajdz-swoj-powod-by-oddychac.html
Autor: Rebecca Donovan
Tytuł: "Powód by oddychać"
Tytuł oryginalny: "Reason to Breathe"
Wydawca: Wydawnictwo Ferria Young
Seria: Oddechy 1#
Data wydania: 2014
Liczba stron: 494
Gatunek: literatura młodzieżowa, young adult, new adult
Moja ocena: 9/10
Piekło. Od najmłodszych lat jest nam wpajane, że to miejsce, gdzie idą dusze złych ludzi po śmierci. Ale mało kto zdaje sobie...
2014-07-15
Ludzie lubią wyzwania. Angażują się w nie, by udowodnić coś sobie lub innym. Jedni zaczynają oszczędzać, drudzy postanawiają się odchudzać, a jeszcze inni chcą poprawić stopnie w szkole. Christi także lubi wyzwania. Jestem bardzo wdzięczna jej mężowi, ponieważ książka „Wybrani” powstała w wyniku rzuconego przez niego wyzwania. Kto wie, czy gdyby nie on, poznalibyśmy Akademię Cimmerię?
Niewiele trzeba by wszystko się posypało. Wszystkie plany, marzenia… Allie Sheridan po raz kolejny została aresztowana. Rodzice, mając już serdecznie dość jej wybryków, postanawiają wysłać ją do elitarnej szkoły z internatem. Mimo trwających wakacji Allie rozpoczyna naukę w Akademii Cimmerii – wielkim starym budynku na odludziu. Szkoła już od samego początku wydaje się niezwykła. Panują tam dziwne zasady, a uczniowie nie zachowują się jak normalna młodzież. Dziewczyna poznaje dwóch przystojnych chłopaków – Sylvaina i Cartera. Jakby tego było mało w czasie letniego balu dzieje się coś strasznego i Allie zaczyna rozumieć, że Akademia skrywa jakiś mroczny sekret. Kto pomoże jej go odkryć i komu może zaufać?
Od początku „Wybranych” otacza tajemnica. Czuć ją patrząc na okładkę i czytając kolejne rozdziały. Każdy z bohaterów skrywa jakąś tajemnicę. W żadnym przypadku nie są oni przewidywalni, ale gdy autorka wyjawiła kto jest zdrajcą nie mogłam opędzić się od myśli, że to było takie oczywiste. Przecież ta postać od początku zachowywała się podejrzanie! Gdy któryś z bohaterów coś delikatnie zasugerował, od razu to dostrzegałam i zastanawiałam, jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć. Allie w miarę przewracania kolejnych stron zmienia się z wybuchowej buntowniczki w spokojną dziewczynę, jednak dalej zachowuje tę iskrę. Wytrwale dąży do celu i wie czego chce. Pomimo 3-osobowej wiedziałam co myśli i czuje.
W debiucie C. J Daugherty, jak można się domyślić już od samego patrzenia na okładkę, mamy do czynienia z wątkiem miłosnym. A dokładniej z trójkątem. Pogmatwane relacje Allie – Sylvain i Allie – Carter zaczynają się niedługo po przyjeździe Allie do Cimmerii. Nie wszyscy lubię trójkąty miłosne, jest to temat dość oklepany, ale ten trójkącik jest inny. Został nakreślony z lekkością, przez co dobrze się o tym czyta. Allie przez cały czas trochę miota się pomiędzy chłopakami. Nawet gdy jest z jednym, myśli o drugim, nie może o nim zapomnieć, wspomina jak z nim było. Chłopcy pomiędzy którymi plącze się Allie są przedstawieni na podstawie przeciwieństw. Sylvain to szarmancki francuz, każda z dziewcząt w szkole chciałaby, żeby zwrócił na nią uwagę i Carter – outsider, samotnik, skryty, niedostępny. Każdy z nich ma wady, co nie ułatwia Allie wyboru. Myślę, że nawet tym, którzy nie lubią takich wątków ten się spodoba.
Każda książka ma wady i zalety. „Wybrani” to książka z mnóstwem zalet i jedna wadą. Okładka z jednej strony jest ładna, ale z drugiej taka sztuczna. Nie przepadam za modelami na okładkach (oczywiście są nieliczne wyjątki, lecz ta książka do nich nie należy). Każdy ma swoją wyobraźnię, a widząc postacie zapamiętujemy je i potem ciężko zmienić wizję bohaterów, wyobrazić ich sobie po swojemu. Dużo lepsza byłaby okładka, na której postacie stoją bokiem – dopełniałaby aurę tajemniczości. Ale pamiętajmy, że nie ocenia się książki po okładce. :D Bez problemu wyobrażałam sobie miejsca i bohaterów. Niektórzy autorzy nie do końca przedstawiają sytuacje, ale C. J Daugherty zrobiła to znakomicie. Gdy zagłębiałam się w lekturę, w mojej głowie natychmiast pojawiał się obraz. Niektóre książki nudzą, gdy czytamy je po raz kolejny. Czytając debiut pani Daugherty po raz drugi jeszcze bardziej angażowałam się w głębsze poznawanie treści. Nie mogłam doczekać się jakiegoś fragmentu, potem z niecierpliwieniem czekałam na inne wydarzenie. Zdarzało się, że kartkowałam książkę, by szybciej doczytać o tym, czy o tamtym. :)
Zwykle potrafię wskazać fragment, który najbardziej przypadł mi do gustu. W przypadku „Wybranych” nie mam takiej możliwości. W głowie kołacze mi się wiele podejrzliwych, zabawnych lub po prostu zwyczajnych scen, które na długo pozostaną mi w pamięci. Ilekroć czytam książkę podziwiam autorów za wyobraźnię. Napisać książkę, wbrew pozorom, to nie jest łatwe zadanie. Napisać dobrą książkę, to dopiero wyczyn!
5+/6
-> Dżastin
recenzja - http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/07/16/259/
Ludzie lubią wyzwania. Angażują się w nie, by udowodnić coś sobie lub innym. Jedni zaczynają oszczędzać, drudzy postanawiają się odchudzać, a jeszcze inni chcą poprawić stopnie w szkole. Christi także lubi wyzwania. Jestem bardzo wdzięczna jej mężowi, ponieważ książka „Wybrani” powstała w wyniku rzuconego przez niego wyzwania. Kto wie, czy gdyby nie on, poznalibyśmy...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-29
Wyobraź sobie, że nagle dowiadujesz się, że twój dom został zniszczony. Nie ma twojej miejscowości, nie żyje większość mieszkańców, nie wiadomo kto ocalał, a ty nie możesz nic zrobić, co najwyżej patrzeć na zgliszcza pozostałe po twojej małej ojczyźnie. Aż tu nagle… budzisz się! Uff... okazało się, że to był tylko zły sen. Wstajesz z łóżka i żyjesz dalej. Jednak nie wszyscy mają takie szczęście…
Katniss Everdeen przeżyła 74 Głodowe Igrzyska, udało się jej także przetrwać Ćwierćwiecze Poskromienia. Niby wszystko super, ale w odwecie Kapitol zrównał Dwunasty Dystrykt z ziemią. Ocalała ludność i trybuci uratowani z areny (ale bez chłopca z chlebem :( ) trafiają do podziemnego Trzynastego Dystryktu który wbrew kłamstwom przetrwał i szykuje się do ostatecznej rozprawy z Kapitolem. Katniss, z początku nastawiona negatywnie, mimo niechęci, zgadza się zostać Kosogłosem. Jako symbol rebelii będzie starała się obalić rządy Kapitolu i walczyć o wolność. Będzie musiała zmierzyć się nie tylko z żołnierzami prezydenta Snowa, ale także ze swoimi dylematami moralnymi: gdzie leży granica pomiędzy poświęceniem dla innych ludzi a własnym dobrem?, czy wojna usprawiedliwia morderstwa i okrutne postępowanie? oraz będzie musiała wybrać pomiędzy dwoma wielkimi miłościami.
Zalety? Dużo by wymieniać. Po pierwsze genialnie ukazani bohaterowie… Genialnie, jeszcze genialniej niż w dwóch pierwszych częściach. Wraz z nimi przeżywałam wszystkie przełomowe, często tragiczne wydarzenia. Wiedziałam co każdy z nich czuje, co myśli, jakie ma poglądy na świat. Po drugie zwroty akcji. Czytam, czytam, czytam i wydaje mi się, że na najbliższych stronach nie wydarzy się nic ciekawego. Myślę: „Doczytam tylko do końca rozdziału i idę spać.” I z moich planów nici, bo pani Collins znowu wyskoczy z jakąż niespodziewaną niespodzianką! :D (wreszcie wakacje – muszę odespać te zarwane noce ;) ). Po trzecie styl pisania. Niczego nie musiałam się domyślać, prawie wszystko podane jak na tacy. Piszę „prawie”, bo części trzeba się domyślić. Ale to zamierzony efekt autorki – nutka tajemniczości musi być. Zalet- mnóstwo. Wady? Brak. Naprawdę nie mam się do czego przyczepić.
„Kosogłos” to ostatnia część trylogii Igrzyska Śmierci. Niektórzy twierdzą, że jest to najgorsza część serii – ja powiem jedno: mylą się! Pani Collins w ostatnim tomie dokonała nie lada wyczynu – „Kosogłos” jest jeszcze bardziej brutalny, krwawy i antywojenny niż „Igrzyska Śmierci” i „W pierścieniu ognia” razem wzięte. Jak napisał The New York Times: „Jest w tych książkach ostra satyra na kulturę celebrytów, bezmyślnych tabloidów, dekadentyzmu (…) Jednocześnie trylogia opiera się naszemu głodowi prostych definicji dobra i zła, naszej sentymentalnej tęsknocie do spraw wartych zachodu, naszemu pożądaniu prostych zakończeń, a nawet bohaterów, których nie chcielibyśmy widzieć zabitych, torturowanych i poturbowanych.” Autorka dokonała odważnych decyzji. Nie zawsze szczęśliwych, ale na wojnie tak bywa. :/ Jeśli jeszcze nie przeczytaliście „Kosogłosa” mam dla was jedną radę – natychmiast idźcie do biblioteki lub do księgarni i czytajcie, czytajcie, czytajcie… Jednak nie przywiązujcie się zbytnio do bohaterów. Wiem, że to trudne, ale w tym przypadku naprawdę oszczędzicie łez.
Collins napisała książkę, przy której na pewno nie będziecie się nudzić. Pokazuje jak okrutny jest świat, jak bezwzględni są ludzie. Doskonale ukazuje piekło wojny i ostrzega nas przed nią. Po lekturze „Kosogłosa” warto zadać sobie pytanie: czy naprawdę warto toczyć nieustanne walki w władzę? Kto wie, może za kilkadziesiąt lat po naszym świecie zostanie wyniszczona, sucha ziemia dymiąca po zagładzie świata?
Cała seria jest autorskim sukcesem, jednak pisząc podsumowujący tom trylogii autorka przeszła samą siebie. Książkę przeczytałam jednym tchem. Z każdą stroną robi się coraz ciekawiej. By w pełni zrozumieć co Suzanne miała nam do przekazania musiałam dwa razy przeczytać tę piękną, inteligentną opowieść. Książka wywarła na mnie wielkie wrażenie i zmieniła nastawienie do życia. Po przeczytaniu długo leżałam, patrzyłam w sufit i wzdychałam: „Wow! Arcydzieło!”
Moja ocena (jak się zapewne domyślacie): 6/6
- > Dżastin
recenzja - http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/06/28/kosoglos/
Wyobraź sobie, że nagle dowiadujesz się, że twój dom został zniszczony. Nie ma twojej miejscowości, nie żyje większość mieszkańców, nie wiadomo kto ocalał, a ty nie możesz nic zrobić, co najwyżej patrzeć na zgliszcza pozostałe po twojej małej ojczyźnie. Aż tu nagle… budzisz się! Uff... okazało się, że to był tylko zły sen. Wstajesz z łóżka i żyjesz dalej. Jednak nie wszyscy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwszy tom bestsellerowej serii. Fantastyczna i przezabawna powieść o polskich trzynastolatkach, nie tylko dla trzynastolatków! Przeczytajcie o przyjaźni, zwariowanych wynalazkach, sztucznej inteligencji, skarbach, duchach, robotach, latającym talerzu i… nastoletnich uczuciach. Nie będziecie mogli się oderwać!
Przezabawną i niesamowitą książkę, jaką jest „FNiN oraz Gang Niewidzialnych Ludzi”, otrzymałam jako zwykły prezent mikołajkowy dobrych parę lat temu, w piątej klasie. Zwyczajnie, ale powieść zwyczajna nie jest! Zawiera chyba wszystko, co powinna mieć dobra książka; potrafi rozbawić, a jednocześnie uczy prawdziwej przyjaźni i podpowiada jak żyć. Na każdym kroku zaskakuje.
Pierwsze strony to zwyczajny opis zwyczajnego życia zwyczajnego nastolatka, który dopiero przekracza progi zwyczajnego warszawskiego gimnazjum. Początek roku szkolnego… Im więcej kartek przewrócimy, tym bardziej intuicja podpowiada nam, że to nie jest zwyczajna książka o zwyczajnym nastolatku uczącym się w zwyczajnym gimnazjum. Więcej! To NIEzwyczajna opowieść o NIEzwyczajnym życiu nie jednego, a kilku NIEzwyczajnych nastolatków uczących się w naprawdę NIEzwyczajnej szkole – gimnazjum im. Profesora Stefana Kuszmińskiego, który zresztą też jest NIEzwykły.
Od razu polubiłam każdego z bohaterów. Felix to młody wynalazca podążający w ślady ojca. Ma same szóstki z fizyki przez cały rok – ale to nie przez to, że cały czas zakuwa. Wręcz przeciwnie – jego wiedza płynie z doświadczenia. Net – szalony informatyk; przyjaźni się z Manfredem – sztuczną inteligencją, którą sam stworzył. Nie chce wyjawić jak naprawdę ma na imię i słynie z ciętego języka. Mistrz wpadek, dusza towarzystwa. I wreszcie Nika, czyli spokojna, trochę tajemnicza dziewczyna o zielonych oczach, rudych włosach i niesamowitych zdolnościach. Od początku można się zorientować, że Net nie jest jej obojętny. ;)
Czy przyjaciołom uda się złapać uciekiniera? Czy odnajdą skarb babci Lusi? Kto odwiedzi ich podczas Wigilii Bożego Narodzenia? Kto pilnuje skarbu na zamku na Kociej Skale? Jaki niezidentyfikowany obiekt latający śledzi superpaczkę podczas wycieczki w góry? Jaką tajemnicę skrywa Nika? Co znajduje się na 51 piętrze wieżowca Silver Tower? Dlaczego w szkole straszy? I kim jest Bolesław Łysy? Czytając debiutancką powieść polskiego autora dla dzieci, młodzieży i dorosłych – Rafała Kosika odpowiesz sobie na te i wiele innych nurtujących pytań! :D
„Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi” to książka dla każdego – od 1 do 101 lat. Zarówno ja, jak i moja babcia jesteśmy nią zachwycone. Pełno w niej humoru, dobrej zabawy, komicznych postaci nauczycieli, uczniów i rodziców, wynalazków, nowoczesnej technologii, sentencji oraz przyjemnego dreszczyku przebiegającego po plecach, gdy Felix, Net i Nika skradają się piwnicami szkoły. „Ta książka pokazuje, że sami kreujemy własny los i to, czy będziemy żyć ciekawie zależy przede wszystkim od nas.” /Rafał Kosik/ Całość oceniam na 5+! Strrrrasznie polecam!
recenzja -> http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/05/25/felix-net-i-nika-oraz-gang-niewidzialnych-ludzi/
Pierwszy tom bestsellerowej serii. Fantastyczna i przezabawna powieść o polskich trzynastolatkach, nie tylko dla trzynastolatków! Przeczytajcie o przyjaźni, zwariowanych wynalazkach, sztucznej inteligencji, skarbach, duchach, robotach, latającym talerzu i… nastoletnich uczuciach. Nie będziecie mogli się oderwać!
Przezabawną i niesamowitą książkę, jaką jest „FNiN oraz Gang...
2014-02
2014-02
Rosie Dunne i Alex Steward są przyjaciółmi od... właściwie od zawsze. Mają wspólne plany na przyszłość, marzenia. Dziewczyna chce pracować w hotelu, chłopak pragnie zostać lekarzem. Jeszcze jako dzieci fantazjują, że może kiedyś, za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, w hotelu Rosie Alex będzie udzielał pomocy chorym. Niestety los jest dla nich okrutny, rodzina chłopca przeprowadza się z Irlandii do Ameryki. Ich przyjaźń zostaje wystawiona na ciężką próbę. Czy czas i odległość nie osłabią łączącej ich więzi?
,,Życie jest zabawne, prawda? Kiedy już myślisz, że wszystko sobie poukładałeś,
kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku
zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie
strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz.
Tak łatwo jest się zgubić."
Cecelia stworzyła powieść o miłości, troszkę podążającą utartymi schematami, jednak rzucającą nowe światło na relacje damsko-męskie. Jest chłopak, jest dziewczyna, łączy ich coś więcej niż tylko przyjaźń i... tu właśnie zaczynaj się schody. Nie ma trójkąta miłosnego, tylko o wiele bardziej skomplikowana relacja oparta nie na młodzieńczym zauroczeniu, które przechodzi po dłuższym lub krótszym czasie, lecz na więzi z dzieciństwa. Na przyjaźni, która miała przetrwać wszystko.
Rosie i Alex z całej siły starają się utrzymywać kontakt, czego 'dzieckiem' są listy, emaile, kartki. Wydawać by się mogło, że obietnice z dawnych czasów nie mają zbyt wielkiego znaczenia, po jakimś czasie tracą na ważności. Jednak przyjaźń tych dwojga jest prawdziwa, szczera; potrafią sobie powiedzieć wszystko, choć niejednokrotnie są to słowa trudne, czasem bolesne. Cytat z Małego Księcia, który mówi, że ,,poznaje się tylko to, co się oswoi", znajduje wspaniałe odniesienie w Love, Rosie. Bohaterowie znali się na wylot, tak, że bardziej już chyba nie można. Ich przyjaźń jawiła się jako szczera, prawdziwa. Choć zdarzały się wzloty i upadki, lepsze i gorsze dni, to po każdej burzy zza chmur wychodziło słońce.
Forma książki, jak zapewne większość z was miała okazję się już tego dowiedzieć, nie jest zwykła i często spotykana - wręcz przeciwnie. Książka ma charakter epistolarny, a na nią składają się listy, liściki, emaile, wydruki z czatu, et cetera, et cetera... Dzięki temu czytelnik sam sobie musi dopowiedzieć część opowieści. I tylko od wyobraźni odbiorcy zależy, co przydarzy się bohaterom, z czym będą musieli się zmierzyć oprócz tego, co autorka zawarła na kartach. Z początku struktura książki może przyprawiać czytelnika o przysłowiowy zawrót głowy, jednak ręczę, że po kilkudziesięciu stronach, gdy bohaterowie dorosną (i poprawią znajomość zasad ortografii) będzie lepiej, a książka stanie się bardziej treściwa. Jeśli planujecie zacząć czytanie i po jednym rozdziale odłożyć książkę na bok, ostrzegam, nie łudźcie się. Love, Rosie wciąga, pożera, wsysa i nie wypuszcza. Powiadam Wam, nie spoczniecie dopóki nie dobrniecie do końca słodko-gorzkiej historii Alexa i Rosie. Będziecie mieli ochotę krzyczeć na głównych bohaterów, może komuś przyjdzie ochota, by ich wręcz udusić. Będziecie płakać ze zgryzoty i obgryzać paznokcie, wołać: ,,co ty najlepszego robisz? jak możesz być taka ślepa/y?", a i tak, choćbyście nie wiem jak bardzo chcieli, nie dacie rady wpłynąć na ich czyny. Nie pozostanie Wam nic innego, jak tylko czytać. Z emocji pociemnieje Wam w oczach, tekst przesłonią łzy...
,,Pokrewne dusze zawsze potrafią znaleźć do siebie drogę."
Nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę w stanie wyrazić wszystkich emocji towarzyszących lekturze Love, Rosie. Mam w głowie istny mętlik. To wzruszająca i wyciskająca łzy książka, z czego sama byłam zaskoczona. Opowieść, z której płynie przesłanie, że gdzieś tam daleko, może nawet na końcu tęczy, ale gdzieś na pewno czeka nas spełnienie marzeń. Wystarczy tylko dotrzeć do tego miejsca. Choć droga może być kręta, błotnista, wyboista i wieść pod górę, nie wolno się poddawać. Osiągnięcie celu wynagrodzi wszystko.
A Ty, wyruszyłeś już szukać swojego końca tęczy?
Rosie Dunne i Alex Steward są przyjaciółmi od... właściwie od zawsze. Mają wspólne plany na przyszłość, marzenia. Dziewczyna chce pracować w hotelu, chłopak pragnie zostać lekarzem. Jeszcze jako dzieci fantazjują, że może kiedyś, za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, w hotelu Rosie Alex będzie udzielał pomocy chorym. Niestety los jest dla nich okrutny, rodzina chłopca...
więcej Pokaż mimo to