-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2014-12-31
2015-01-18
Nic ci nie wychodzi? Nie masz już siły? Życie jest beznadziejne? Zamierzone cele nie zostają osiągnięte, nawet nie myślisz o podejmowaniu nowych wyzwań? Czujesz się od środka wypalony, zrozpaczony? A może życie jest piękne, ale czegoś nadal ci brak? Czegoś szukasz, ale nie wiesz czego? Chcesz znaleźć prawdziwe szczęście? Jeśli odpowiedziałeś tak na choć jedno z powyższych pytań, sięgnij po książkę Reginy Brett.
W tym (nie)typowym poradniku autorka pokazuje jak uczynić niemożliwe możliwym, odnaleźć sens życia i zrozumieć świat. Podpowiada, że szczęście to nie tylko branie, ale także dawanie. Brett porusza tematy ważne, czasem trudne, ale tak je ,,zachodzi" od środka, że w jej wykonaniu każda historia nabiera nowego znaczenia.
,,Eksperci doszli do wniosku, że twoje spojrzenie na świat kształtuje twoje życie bardziej niż
twoje życie kształtuje twoje spojrzenie na świat. Nie masz wpływu na to, co cię spotyka,
ale masz wpływ na swoją reakcję na to, co cię spotyka."
Pomaga zauważyć, że szczęście mamy na wyciągnięcie ręki, wystarczy chcieć być szczęśliwym. Zauważyć wyzierające spod śniegu krokusy i przebiśniegi. Wpatrzyć w zachód słońca. Przebiec po deszczu po kałużach jak małe dziecko. Uświadamia, iż nigdy nie jest tak, że się nie da, są tylko lepsze i gorsze pomysły. Zawsze się da, tylko trzeba w to bardzo mocno uwierzyć. Wtedy nawet niemożliwe staje się możliwym. Na swojej drodze codziennie spotykamy cudotwórców, często niepozornych i przebranych w swoje robocze ubrania. To często nieznajomi ludzie, którzy uśmiechną się do nas na ulicy, gdy wracamy do domu po ciężkim dniu pracy. To niepozorna starsza pani, która uśmiechnie się sprzedająca obwarzanki w budce przy ulicy. To przedszkolak sepleniący ,,dzień dobry!".
Książka składa się z pięćdziesięciu felietonów - krótkich, lecz niezwykle treściwych. Nie sądziłam, że można stworzyć podnoszący na duchu tekst, jednak nie przesadzony i naszpikowany pustymi sentencjami. Książka dla każdego, nie tylko dla wierzących w Boga. Polecam.
http://krainaliteratury.blogspot.com/2015/01/uwierz-ze-jestes-cudem-50-lekcji-jak.html
Nic ci nie wychodzi? Nie masz już siły? Życie jest beznadziejne? Zamierzone cele nie zostają osiągnięte, nawet nie myślisz o podejmowaniu nowych wyzwań? Czujesz się od środka wypalony, zrozpaczony? A może życie jest piękne, ale czegoś nadal ci brak? Czegoś szukasz, ale nie wiesz czego? Chcesz znaleźć prawdziwe szczęście? Jeśli odpowiedziałeś tak na choć jedno z powyższych...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-04
W środę trzeba iść do szkoły po prawie trzytygodniowej przerwie? W piątek test z - bagatela - nieco ponad 1300 słówek na angielskim i ostateczny termin oddania pięciu listów? Pasowałoby się już zacząć uczyć? No to powodzenia. W takiej sytuacji właśnie jestem i jakoś nie mogę sobie wyobrazić, bym mogła porzucić książkę i chwycić w ręce podręcznik. Ja można w ogóle myśleć o szkole, gdy ma się obok siebie TAKIE książki? Powodzenia. Z własnego doświadczenia wiem, że łatwiej upychać myśli o nadchodzącym końcu semestru w zakurzonych, zapomnianych otchłaniach wypełnionego autorami, tytułami i datami nadchodzących premier mózgu.
***
Nina już wie, że nie jest zwykłą dziewczyną. Właściwie jest niezwykłą królewną rodu Mendelaview - Antilią. Doskonale zdaje sobie sprawę, że w Alexusie ma wielkiego wrogia, a jej obowiązkiem, jako przyszłej królowej, jest powstrzymanie go przed przejęciem kontroli nad Wszechświatem. Dziewczyna wraz z przyjaciółmi wyrusza w podróż, by znaleźć sojuszników i nauczyć się panować nad swoimi mocami. Nina - bo jakoś nie umiem nazywać jej Antilią - nie ma pojęcia co ją czeka podczas wędrówki, jakie decyzje będzie musiała podjąć i do czego się posunąć. Gdyby wiedziała, co ją czeka... Gdyby wiedziała, to pewnie rzuciłaby wszystko i próbowałaby wrócić do normalnego życia. Jednak podjęła się ciążącego na jej barkach zadania i chce je wykonać jak najlepiej.
Przemierzając Wszechświat bohaterowie odwiedzają różne zakątki - królestwo elfów, mroczny las viperów. Trzeba pamiętać, że są tylko nastolatkami, a ten wiek rządzi się swoimi prawami. Czyhające zewsząd niebezpieczeństwa, to nie największe z problemów. Co zrobić, gdy serce nie sługa?
"Jeśli raz obrało się drogę, w której priorytetem jest życie innych, wszelkie uczucia
trzeba zepchnąć na bok, a pozostawić jedynie uczucie odpowiedzialności."
Do pierwszego tomu serii Antilia podchodziłam z entuzjazmem. Nie zapoznałam się wcześniej z opiniami na temat tej książki, więc nie miałam powodów, by traktować ją inaczej niż inne powieści, do których czytania się zabieram. Muszę przyznać - nie zawiodłam się. Gdy Cena odwagi trafiła moje ręce, odstawiłam ją na półkę i pewnie by tam stała jeszcze dość długo, gdybym miała co czytać. Ale, że w okresie świątecznym biblioteka często bywa zamknięta... Zaryzykowałam. Pomimo recenzji traktujących o spadku poziomu serii, tłumnie ostatnimi czasy podbijających internet, wzięłam się za powieść Ewy Seno z zamiarem: dwa, góra trzy rozdziały. I co? Przepadłam. Ponad 300 stron pochłonęłam w jeden dzień - a nieczęsto mi się to zdarza!
Chociaż momentami zastanawiałam się, czy Nina jest tak odważna, czy tak strasznie głupia, muszę przyznać, że nie jest już tą rozwydrzoną dziewczynką z pierwszego tomu. Zmieniła się, zmienił się jej sposób patrzenia na niektóre sprawy, ale cięty język pozostał. I bardzo dobrze! Zresztą nie wyobrażam sobie, by Nina mogła spoważnieć i wyrażać się po królewsku. A tak na marginesie - tudzież bezpośredni zwrot do autorki - w trzeciej części poproszę więcej tego kochanego, sarkastycznego Nicka. Bez niego... Bez niego i jego ciętych uwag, te książki to nie to samo.
"-Nie, kwiatuszku! To ty tak postanowiłaś. Ja tylko przyjąłem to do wiadomości.
Nigdy nie mówiłem, że się zgadzam, a tym bardziej, że się dostosuję."
Byłam - i nadal jestem - zaskoczona. Coś tak nierealistycznego normalnie nie zdobyłoby aż tak wielkiego uznania w moim ścisłym umyśle. Nawet irracjonalność niektórych wydarzeń nie przyprawia o mdłości i palpitacje serca - iście bajkowy klimat otaczający powieść nie daje takiej możliwości. Świat przedstawiony w książce, to mieszanka Zmierzchu, Nibylandii, Witch (pamiętacie taką bajkę?) i Wróżek. I sama jestem nie mało zaskoczona, jak bardzo udana.
Z czystym sercem polecam i z niecierpliwością oczekuję na trzeci i niestety już ostatni tom serii Antilia. Kto wie, jakie przygody spotkają Ninę tym razem?
http://krainaliteratury.blogspot.com/2015/01/cena-odwagi-czy-gupoty.html
W środę trzeba iść do szkoły po prawie trzytygodniowej przerwie? W piątek test z - bagatela - nieco ponad 1300 słówek na angielskim i ostateczny termin oddania pięciu listów? Pasowałoby się już zacząć uczyć? No to powodzenia. W takiej sytuacji właśnie jestem i jakoś nie mogę sobie wyobrazić, bym mogła porzucić książkę i chwycić w ręce podręcznik. Ja można w ogóle myśleć o...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-12-20
Co dzieje się z człowiekiem po śmierci? Ciało zwykle trafia pod ziemię, ale dusza? W niektórych religiach wierzy się w reinkarnację - śmierć nie jest uznawana za koniec, każde kolejne wcielenie jest kontynuacją poprzedniego. Inni są przekonani, że dusza człowieka trafia przed sąd, następnie, w zależności od tego, jak człowiek postępował, dostaje się do raju lub zostaje na wieki potępiony. Ile religii, tle wizji, a może jeszcze więcej. Temat życia pozagrobowego jest niemalże nieskończony. Jednak przypadek, z którym spotkałam się w popularnej ostatnio książce Zostań, jeśli kochasz nie pasuje do żadnej z przedstawionych wizji.
Mia ma kochającą rodzinę... Nie, przepraszam. Miała. Miała dopóki pewnego ranka nie wsiadła do samochodu razem z bratem, mamą i tatą. Dopóki nie zderzyli się z tirem i nie zginęli w wypadku. Brzmi to jakoś szczególnie nadzwyczajnie czy interesująco? Macie rację, nie. Ale czy wspomniałam, że Mia wcale nie umarła? No właśnie. Nic też nie wskazuje na to, żeby dziewczyna żyła. Jest zawieszona pomiędzy dwoma światami - żyjących i umarłych. Funkcjonuje, ale nikt jej nie zauważa. Dotyka, ale nic nie czuje. Chce umrzeć, chce żyć, jednak nie może wyrwać się z tego dziwnego stanu, dopóki nie podejmie ostatecznej decyzji, dopóki nie będzie pewna.
"Uświadamiam sobie nagle, że umieranie jest proste. To życie jest trudne."
Bohaterka, pozostając pomiędzy życiem a śmiercią wspomina dotychczasowe życie. Pierwszy pocałunek, egzaminy do Julliard School oraz inne wydarzenia z jej życia. Podróżuje do przeszłości, przeżywa na nowo to, co już odeszło, delektuje się chwilami spędzonymi z najbliższymi. Pokazuje, że jej ukochana muzyka nie tylko łączy, ale może także dzielić.
Dość ciekawy okazał się motyw muzyczny. Mia, jako zapalona wiolonczelistka, na co dzień obcowała z muzyką, dlatego czy tego chcemy, czy nie, podczas czytania wiele razy spotykamy się z tytułami utworów. Chociaż nie wysłuchałam wszystkich, o których jest wspomniane w lekturze, dodawały uroku. Widząc nazwę któregoś z nich, w mojej głowie od razu rozbrzmiewała muzyka.
Nie mam zbyt wielkiego porównania, bo dopiero od niedawna czytam na poważnie, jednak co do jednego jestem pewna: autorka ma talent. Pisze lekko i prosto, czyta się szybko. Wydaje się, że jej powieść jest wielokrotnie lepsza od (wybaczcie, ale trochę już przereklamowanych) książek Greena.
Mimo, iż do Zostań, jeśli kochasz podchodziłam z pewną obawą, okazało się, że martwiłam się zupełnie niesłusznie. Może i jest to zwykły romansik dla nastolatków, jednak odbiega od utartych schematów. Pomysł, jaki miała autorka, został w zupełności wykorzystany, nadał pozycji smaczku. Bo jak często mamy okazję stać z boku wraz z bohaterką/bohaterem. Zwykle to bohater znajduje się w centrum wydarzeń, a czytelnik z boku. Czytając, czułam się Mią.
Pomimo niezbyt wesołej tematyki, książka nie wywołała u mnie zbyt głębokich emocji. Wydaje się, że powinnam poczuć choć cień zadumy, jednak tak nie jest. Dlaczego? Może dlatego, że książka jest trochę zbyt słodka. Nie rozumiem trochę tych ochów i achów nad nią, ale już zdążyłam się przyzwyczaić, że popularne i wzruszające książki nie wywołują u mnie skrajnych emocji. Trochę szkoda, jednak powieść Pani Forman i tak bardzo mi się spodobała. Z niecierpliwością czekam na drugą część.
I pomyśleć, że po książkę sięgnęłam tylko dlatego, że koleżanki zachwycały się filmem. Cóż, jedna z nich przeczytała także książkę(!), jednak - wierząc jej - ekranizacja bardziej przemawia do odbiorcy. W takim razie i ja będę musiała poświęcić chwilę na obejrzenie, bo żeby film okazał się lepszy od książki - niezbyt często się zdarza.
Podsumowując: warto przeczytać. Powieść Gayle Forman + chwila wolnego czasu = zadowolony czytelnik.
Co dzieje się z człowiekiem po śmierci? Ciało zwykle trafia pod ziemię, ale dusza? W niektórych religiach wierzy się w reinkarnację - śmierć nie jest uznawana za koniec, każde kolejne wcielenie jest kontynuacją poprzedniego. Inni są przekonani, że dusza człowieka trafia przed sąd, następnie, w zależności od tego, jak człowiek postępował, dostaje się do raju lub zostaje na...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-12-07
Życie potrafi zaskoczyć, doprowadzić do skrajności, zniszczyć i sprawić, że człowiek traci poczucie własnej wartości. Silna osoba jednak potrafi stawić czoła własnemu losowi i z głową podniesioną wysoko do góry iść dalej przez życie.
Taką właśnie osobą jest Sky, główna bohaterka powieści "Hopeless" Colleen Hoover, której życie nagle zmienia się nie do poznania. Dziewczyna mieszka u swojej matki bez dostępu do takich wynalazków współczesnego świata, jak telewizor, telefon, o komputerze i internecie nie wspominając. Uczy się w domu - gdy po usilnych namowach i gorących dyskusjach dostaje pozwolenie na pójście do szkoły publicznej okazuje się, że Six, jej najlepsza przyjaciółka, wyjażdża na wymianę międzynarodową do Francji. Duma nie pozwala jednak Sky zrezygnawać ze szkoły, więc pierwszego dnia staje twarzą w twarz ze szkolnym życiem. Mimo niezbyt dobrej reputacji i tego, że nie wszystko idzie po jej myśli nastolatka nie przyznaje się mamie, że nie wszystko poszło po jej myśli.
Jeśli myślicie, że życie Sky nie zmieniło się zbytnio - tu was zaskoczę. Wywraca się ono do góry nogami dopiero w momencie, gdy nastolatka spotyka Deana Holdera. Zwykły chłopak? Naiwni! Holder cieszy się tak złą reputacją, że gorzej już chyba być nie mogło. Wzbuda w niej intensywne emocje, jakich nie zaznała nigdy wcześniej. W jego obecności odżywają wspomnienia, o których Sky naprawdę wolałaby zapomnieć na zawsze. Mimo początkowych wątpliwości dziewczyna postanawia poznać bliżej chłopaka, który wyzwolił w niej tak gwałtowne uczucia. Jak się późnej okazuje, moc plotki jest niezrównana. Sky stopniowo odkrywa prawdę o sobie i Deanie, bez którego nie potrafi już żyć.
"(...) nie jest jednym z tych facetów, w których dziewczyny po prostu
się zadurzają. To jeden z tych, w których dziewczyny zakochują się na zabój."
Do "Hopeless" podchodziłam z pewnym dystansem i myślą, iż jest to pewnie jeden z licznych romansów niewiele wnoszących do życia czytelnika. Jak się okazało już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron, nie mogłam się bardziej mylić. Książka Colleen wyzwoliła w mnie tak intensywne emocje, jak w Sky obecność Holdera. Nie raz odkładałam ją na biurko i gasiłam lampkę nocną, by po chwili sięgnąć po nią z myślą: "Jeszcze jeden rozdział". Po prostu nie mogłam się oderwać!
"Wszystkie niepowodzenia to tak naprawdę sprawdziany, które zmuszają
nas do wyboru pomiędzy rezygnacją a podniesieniem się z ziemi,
otrzepaniem się z kurzu i stawienia czoła rezygnacji. (...)
Być może życie poturbuje mnie jeszcze kilka razy,
ale na pewno nie mam zamiaru rezygnować."
Na własnej skórze przekonałam się, że te wszystkie 10/10 i 6/6 nie są bezpodstawne, ani przesadzone. Nie spodziewałam się, że taka prosta historia może mieć ukryte w sobie tak głębokie przesłanie. Obok miłości - nie ckliwej i przesadnie romantycznej, lecz do bólu prawdziwej - jest mowa o przemocy i nadziei, która umiera ostatnia. Wystarzy umieć czytać pomiędzy wierszami.
Arcydzieło - bo śmiało mogę tak nazwać dzieło Colleen Hoover - sprawiło, że śmiałam się, jednak niejednokrotnie przez łzy. Przy "Hopeless" nie tylko miło spędziłam czas, ale przeżyłam wiele wspaniałych chwil, jestem pewna, że wrócę do niej nie raz. Po jej przeczytaniu czułam, jakby jakaś cząstka mnie umarła. Byłam tak rozbita wewnętrznie, że nie sposób to określić. Tego po prostu nie da się opisać - ta trzeba przeżyć na własnej skórze. Jeśli ktoś jeszcze waha się, czy sięgnąć po "Hopeless", zapewniam: tak. Naprawdę warto!
http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/12/hope-les-hopeless_8.html
Życie potrafi zaskoczyć, doprowadzić do skrajności, zniszczyć i sprawić, że człowiek traci poczucie własnej wartości. Silna osoba jednak potrafi stawić czoła własnemu losowi i z głową podniesioną wysoko do góry iść dalej przez życie.
Taką właśnie osobą jest Sky, główna bohaterka powieści "Hopeless" Colleen Hoover, której życie nagle zmienia się nie do poznania. Dziewczyna...
2014-10-03
Autor: Rebecca Donovan
Tytuł: "Powód by oddychać"
Tytuł oryginalny: "Reason to Breathe"
Wydawca: Wydawnictwo Ferria Young
Seria: Oddechy 1#
Data wydania: 2014
Liczba stron: 494
Gatunek: literatura młodzieżowa, young adult, new adult
Moja ocena: 9/10
Piekło. Od najmłodszych lat jest nam wpajane, że to miejsce, gdzie idą dusze złych ludzi po śmierci. Ale mało kto zdaje sobie sprawę, że piekło może być także na ziemi...
Emma nie ma łatwego życia - po śmierci ojca jej matka ciężko "zachorowała", a ona zamieszkała u wujka i jego rodziny. Szybko minęły już lata domu wujostwa... Szybko? Ta, jasne! Co ja bredzę! Dla Emily życie w tym domu to dramat. Nigdy nie wie czego może się spodziewać po powrocie do domu. Bicia? Poniżania? A może tylko wyzwisk? Na szczęście każdy miniony dzień przybliża ją do momentu wyjazdu na studia. Do tego czasu Em martwi się o to, czy nikt nie zobaczył siniaków pod dokładnie ściągniętymi długimi rękawami. Dla postronnych Emma to bardzo dobra, wręcz wybitna uczennica, sportsmenka. A ona robi to po to, by dostać stypendium i wyrwać się z domowego piekła. Plan realizuje wręcz bez zastrzeżeń aż do momentu, gdy w szkole zjawia się nowy uczeń, Evan Matthws. Jak to się dzieje, że z dnia na dzień uporządkowane życie Emmy wywraca się do góry nogami, a ona musi wybrać pomiędzy dalszym skrywaniem tajemnicy a miłością, która wkrada się do jej życia wielkimi krokami, i wreszcie daje możliwość zaczerpnięcia powietrza?
"Nie, to nie tak, że mnie nie lubi. Ona mną gardzi. Przypomina mi o tym na każdym kroku,
ponieważ wtargnęłam w jej życie, a ona pragnie tylko jednego - pozbyć się mnie jak
najszybciej. Małżeństwo z bratem mojego ojca zmusiło ją do przyjęcia mnie pod swój
dach, a moja obecność narzuciła jej swoistą misję: sprawić, by każda sekunda mojego
życia zmieniła się w bolesną torturę"
Oczekiwałam po tej książce dużo. Bardzo dużo. Czy się zawiodłam? Nie, skądże! Mimo, iż moje oczekiwania wobec "Powodu by oddychać" były troszkę inne nie żałuję nawet grosza wydanego w księgarni! Bo jak można żałować, że kupiło się coś, czego ta się pragnęło?
Powieść Rebeccy Donovan z pewnością jest pełna trudnych emocji, jednak spodziewałam się bardziej dramatycznego obrazu gnębienia nastolatki, czekałam, aż sama odczuję jej ból, łzy, a... to nie nastąpiło. Owszem, autorka poruszyła trudny temat, bardzo dobrze poradziła sobie w rozwinięciu go, doskonale przedstawiła wydarzenia... Bez nich "Powód by oddychać" mógłby uchodzić za zwykły romansik dla dziewczynek. Wątek romantyczny jest naprawdę oryginalny, choć mam nadzieję, że w kolejnych częściach (tak, to jest trylogia) autorka doda mu trochę pazura. Od razu lepiej się będzie czytało. ;)
Jak to jest, że bohaterowie są zwykle tacy... idealni? Emma, która przez całe życie starała się unikać ludzi, nagle zaczyna być zapraszana na imprezy? I na dodatek walczy o nią najprzystojniejszy chłopak w szkole? Wiem, że to dodaje książce popularności i tego czegoś, ale bez przesady...
"- A dlaczego nie? - odpowiedziała entuzjastycznie. - Wolę zachować niesamowite
wspomnienia z tych kilku dni spędzonych razem, niż nie mieć ich w ogóle. Mimo,
świadomości, że ten czas już się nie powtórzy."
Dzięki tej lekturze można także sobie uświadomić, że zła osoba, to niekoniecznie wytatuowany i napakowany mężczyzna w skórzanej kurtce, najlepiej na motorze. Zło czai się w różnych postaciach. Nigdy nie wiemy jaki ktoś jest dopóki go nie poznamy, dlatego też nie warto oceniać ludzi po pozorach. Bo naprawdę można się nieźle przejechać.
Podsumowując: książka z pewnością inna niż wszystkie, niebanalna i poruszająca. Może i nie uroniłam nad nią ani jednej łzy, ale żebym zaczęła płakać nad książką potrzeba chyba cudu. Te wszystkie pozytywne recenzje, które można przeczytać na wielu blogach nie są wyssane z palca, ale żeby mieć 100% pewność, że tak jest naprawdę - sam przeczytaj! I znajdź swój powód by... oddychać!
http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/10/znajdz-swoj-powod-by-oddychac.html
Autor: Rebecca Donovan
Tytuł: "Powód by oddychać"
Tytuł oryginalny: "Reason to Breathe"
Wydawca: Wydawnictwo Ferria Young
Seria: Oddechy 1#
Data wydania: 2014
Liczba stron: 494
Gatunek: literatura młodzieżowa, young adult, new adult
Moja ocena: 9/10
Piekło. Od najmłodszych lat jest nam wpajane, że to miejsce, gdzie idą dusze złych ludzi po śmierci. Ale mało kto zdaje sobie...
2014-09
Rozpoczął się nowy rok szkolny. Dzieci wróciły do szkoły, dorosłym kończą się urlopy, a książkoholicy wciąż zadają sobie to samo pytanie: "Co przeczytać?". Znalezienie dobrej książki nie jest jeszcze takim dużym problemem, trudniejszym zadaniem jest znalezienie takiej, którą można czytać nie zaniedbując przy tym obowiązków, "dawkować" ją z umiarem po kilkadziesiąt stron.
Mówi się, że naszym życiem rządzą przypadki. Tak też było i tym razem! Przez przypadek miałam okazję zdobyć, a co za tym idzie przeczytać, "Ziemie niczyje" Macieja Paterczyka.
Wczesną wiosną 1945 roku trójka szbrowników zmierza na zachód i wkracza na ziemie niemieckie. Interesuje ich tylko możliwość wzbogacenia się, więc gdy spotykają Dziewczynę, która składa im ryzykowną, aczkolwiek bardzo interesującą propozycję, nie wahają się zbyt długo. Cała czwórka wyrusza w głąb Niemiec, by dotrzeć do Stettina (Szczecina) i odnaleźć skarb, rzekomo ukryty tam przez Niemców. Wędrują przez obozy uchodźców, wyludnione miasteczka, spalone lasy... I nikt nie wie, czy ów skarb rzeczywiście istnieje.
Bohaterowie z pewnością są interesujący. Nie mamy okazji poznawać postaci ot tak. Wszystkie informacje zdobywamy po trochę, pojedynczo, nic nie jest podane na tacy. Tworzy to, tak bardzo porządany w takich powieściach, klimat tajemnicy i napięcia.
Powieść, zwłaszcza po dotarciu bohaterów do Szczecina, doskonale przedstawia, co wojna robi z ludźmi, jakie są jej skutki i z jakimi konsekwencjami musi się zmierzyć społeczeństwo w powojennej - ale wcale nie lepszej - rzeczywistości. Czytając nie miałam wrażenia sztuczności lub pozerstwa. Dzięki językowi i sposobie pisania autora, doskonale odnajdywałam się w latach 40 XX wieku. Bardzo udany debiut, czekam na kolejne (a mam nadzieję, że takie będą) powieści Macieja Paterczyka.
Wszystko - i nie mówię tu tylko o książkach - ma jakąś wadę, nic nie jest idealne. Z pewnością największym mankamentem "Ziemi niczyich" jest zakończenie. Czuć po nim pewien niedosyt. Niby większość kwestii została wyjaśniona, ale mam takie dziwne wrażenie, jakby istniał ciąg dalszy, a ja nie mam do niego dostępu. Pozostawia też smutek i ból w sercu, bo po tylu przeżytych wspólnie z bohaterami chwilach... A zresztą, co ja tu będę pisać! Sami przeczytajcie.
Potrzebowałam odskoczni od szarych dni, a "Ziemie niczyje" okazały się idealnym rozwiązaniem. Polecam każdemu, kto ma już dość młodzieżówek, romansów, powieści obyczajowych i innych podobnych gatunków literatury współczesnej oraz osobom szuającym nowego, obiecującego autora na polskim rynku czytelniczym. Mimo, iż spotkałam się już z wieloma negatywnymi opiniami na temat polskich autorów, ale dalej nie rozumiem tej nagonki na nich. Przecież potrafią odwalić kawał dobrej roboty! Nie będziecie zawiedzeni.
recenzja pochodzi z bloga -> http://krainaliteratury.blogspot.com/2014/10/ziemie-niczyje-opowiesc-z-czasow-kiedy.html
Rozpoczął się nowy rok szkolny. Dzieci wróciły do szkoły, dorosłym kończą się urlopy, a książkoholicy wciąż zadają sobie to samo pytanie: "Co przeczytać?". Znalezienie dobrej książki nie jest jeszcze takim dużym problemem, trudniejszym zadaniem jest znalezienie takiej, którą można czytać nie zaniedbując przy tym obowiązków, "dawkować" ją z umiarem po kilkadziesiąt...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-11
2014-07-15
Ludzie lubią wyzwania. Angażują się w nie, by udowodnić coś sobie lub innym. Jedni zaczynają oszczędzać, drudzy postanawiają się odchudzać, a jeszcze inni chcą poprawić stopnie w szkole. Christi także lubi wyzwania. Jestem bardzo wdzięczna jej mężowi, ponieważ książka „Wybrani” powstała w wyniku rzuconego przez niego wyzwania. Kto wie, czy gdyby nie on, poznalibyśmy Akademię Cimmerię?
Niewiele trzeba by wszystko się posypało. Wszystkie plany, marzenia… Allie Sheridan po raz kolejny została aresztowana. Rodzice, mając już serdecznie dość jej wybryków, postanawiają wysłać ją do elitarnej szkoły z internatem. Mimo trwających wakacji Allie rozpoczyna naukę w Akademii Cimmerii – wielkim starym budynku na odludziu. Szkoła już od samego początku wydaje się niezwykła. Panują tam dziwne zasady, a uczniowie nie zachowują się jak normalna młodzież. Dziewczyna poznaje dwóch przystojnych chłopaków – Sylvaina i Cartera. Jakby tego było mało w czasie letniego balu dzieje się coś strasznego i Allie zaczyna rozumieć, że Akademia skrywa jakiś mroczny sekret. Kto pomoże jej go odkryć i komu może zaufać?
Od początku „Wybranych” otacza tajemnica. Czuć ją patrząc na okładkę i czytając kolejne rozdziały. Każdy z bohaterów skrywa jakąś tajemnicę. W żadnym przypadku nie są oni przewidywalni, ale gdy autorka wyjawiła kto jest zdrajcą nie mogłam opędzić się od myśli, że to było takie oczywiste. Przecież ta postać od początku zachowywała się podejrzanie! Gdy któryś z bohaterów coś delikatnie zasugerował, od razu to dostrzegałam i zastanawiałam, jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć. Allie w miarę przewracania kolejnych stron zmienia się z wybuchowej buntowniczki w spokojną dziewczynę, jednak dalej zachowuje tę iskrę. Wytrwale dąży do celu i wie czego chce. Pomimo 3-osobowej wiedziałam co myśli i czuje.
W debiucie C. J Daugherty, jak można się domyślić już od samego patrzenia na okładkę, mamy do czynienia z wątkiem miłosnym. A dokładniej z trójkątem. Pogmatwane relacje Allie – Sylvain i Allie – Carter zaczynają się niedługo po przyjeździe Allie do Cimmerii. Nie wszyscy lubię trójkąty miłosne, jest to temat dość oklepany, ale ten trójkącik jest inny. Został nakreślony z lekkością, przez co dobrze się o tym czyta. Allie przez cały czas trochę miota się pomiędzy chłopakami. Nawet gdy jest z jednym, myśli o drugim, nie może o nim zapomnieć, wspomina jak z nim było. Chłopcy pomiędzy którymi plącze się Allie są przedstawieni na podstawie przeciwieństw. Sylvain to szarmancki francuz, każda z dziewcząt w szkole chciałaby, żeby zwrócił na nią uwagę i Carter – outsider, samotnik, skryty, niedostępny. Każdy z nich ma wady, co nie ułatwia Allie wyboru. Myślę, że nawet tym, którzy nie lubią takich wątków ten się spodoba.
Każda książka ma wady i zalety. „Wybrani” to książka z mnóstwem zalet i jedna wadą. Okładka z jednej strony jest ładna, ale z drugiej taka sztuczna. Nie przepadam za modelami na okładkach (oczywiście są nieliczne wyjątki, lecz ta książka do nich nie należy). Każdy ma swoją wyobraźnię, a widząc postacie zapamiętujemy je i potem ciężko zmienić wizję bohaterów, wyobrazić ich sobie po swojemu. Dużo lepsza byłaby okładka, na której postacie stoją bokiem – dopełniałaby aurę tajemniczości. Ale pamiętajmy, że nie ocenia się książki po okładce. :D Bez problemu wyobrażałam sobie miejsca i bohaterów. Niektórzy autorzy nie do końca przedstawiają sytuacje, ale C. J Daugherty zrobiła to znakomicie. Gdy zagłębiałam się w lekturę, w mojej głowie natychmiast pojawiał się obraz. Niektóre książki nudzą, gdy czytamy je po raz kolejny. Czytając debiut pani Daugherty po raz drugi jeszcze bardziej angażowałam się w głębsze poznawanie treści. Nie mogłam doczekać się jakiegoś fragmentu, potem z niecierpliwieniem czekałam na inne wydarzenie. Zdarzało się, że kartkowałam książkę, by szybciej doczytać o tym, czy o tamtym. :)
Zwykle potrafię wskazać fragment, który najbardziej przypadł mi do gustu. W przypadku „Wybranych” nie mam takiej możliwości. W głowie kołacze mi się wiele podejrzliwych, zabawnych lub po prostu zwyczajnych scen, które na długo pozostaną mi w pamięci. Ilekroć czytam książkę podziwiam autorów za wyobraźnię. Napisać książkę, wbrew pozorom, to nie jest łatwe zadanie. Napisać dobrą książkę, to dopiero wyczyn!
5+/6
-> Dżastin
recenzja - http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/07/16/259/
Ludzie lubią wyzwania. Angażują się w nie, by udowodnić coś sobie lub innym. Jedni zaczynają oszczędzać, drudzy postanawiają się odchudzać, a jeszcze inni chcą poprawić stopnie w szkole. Christi także lubi wyzwania. Jestem bardzo wdzięczna jej mężowi, ponieważ książka „Wybrani” powstała w wyniku rzuconego przez niego wyzwania. Kto wie, czy gdyby nie on, poznalibyśmy...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-29
Chcielibyście mieć tatuaż? Domyślam się, że odpowiedzi będą tutaj mieszane. Takie życie – jedni są przeciwnikami, inni zwolennikami rysunków na ciele i nic tego nie zmieni. Ale, czy gdybyście mieli możliwość zrobienia sobie tatuażu za darmo skorzystalibyście?
Nina Keler ma osiemnaście lat. Jest bogata, ma przystojnego chłopaka i najlepszą przyjaciółkę. Wiedzie spokojne życie aż do czasu, gdy w dniu jej 18 urodzin ginie jej ojciec, a ona nakrywa swoją najlepszą przyjaciółkę w łóżku z jej chłopakiem. JEJ chłopakiem. Wtedy wszystko się rozpada – wymarzona impreza urodzinowa zamienia się w koszmar. Dziewczyna przemoczona i zziębnięta trafia do salonu tatuażu i poznaje Tediego który w ramach prezentu urodzinowego robi jej tatuaż z lilią. Nina jeszcze tego nie wie, ale to nie jest zwykły tatuaż. To magiczny tatuaż, który na zawsze odmieni jej losy. Gdy przeprowadza się do ciotki do Stanów Zjednoczonych, w rzeczywistości przenosi się dużo dalej…
Po książkę sięgnęłam z zainteresowaniem, ale bez większych oczekiwań. Jakie są moje wrażenia? Jeśli ktoś nie przeczyta opisu na okładce, nie będzie się spodziewał, że w książce będą występować wątki paranormalne. Pojawiają się ono stosunkowo późno: o Antilii dowiadujemy się dopiero grubo po połowie powieści, ale i tak nie znajdujemy wielu informacji o niej. Muszę przyznać, zaintrygował mnie ten świat i z chęcią poznam go bliżej. Oby autorka bardziej rozwinęła ten wątek w kolejnych częściach. :) Miłość to jeden z tematów który przez wiele stron był na pierwszym planie. Nina wahała się między jednym, drugim a trzecim panem. Tu wahała się czy pocałować pierwszego, tu całowała drugiego, tam miała wyrzuty sumienia, bo pocałowała trzeciego. Trochę za duża niestałość uczuć jak na mój gust, ale jednocześnie miło się o tym czytało. :P Podobała mi się szczypta ironii w wypowiedziach bohaterów, czytając na mojej twarzy często gościł uśmiech.
Książka jest pisana w narracji pierwszoosobowej, którą uwielbiam, bo możemy poznać bohatera, utożsamić się z nim. Czytając miałam wrażenie, że wiem co bohaterka zaraz pomyśli. I rzeczywiście! Nina jest postacią przewidywalną, nieskomplikowaną. Można łatwo przewidzieć jej posunięcia. Zwykła nastolatka, której życie nie oszczędzało, jednak pomimo posiadania wielkiej fortuny nie zachowuje się jak rozpieszczona lala. Nie wzbudziła zbytnio ani mojej sympatii, ani niechęci. Jest po prostu taka… uniwersalna i nic do niej nie mam. Pani Ewa wykreowała za to ciekawych bohaterów drugoplanowych. Czytając błagałam w duchu, by było ich jeszcze więcej. Stworzenie trzech tajemniczych chłopaków było doskonałym pomysłem i z całego serca za to dziękuję. :D
Ewa Seno, jak na początkującą pisarkę, wykonała bardzo dobrą robotę. Miała dobry pomysł na książkę i dobrze go wykorzystała. Mimo, iż na początku wydawało mi się, że wszystko dzieje się trochę za szybko, potem nie miałam już takiego wrażenia. Akcja raz toczyła się szybko, raz zwalniała – to normalne. :) Z każdą stroną coraz bardziej zagłębiałam się w stworzony przez autorkę świat. Z przyjemnością śledziłam losy głównej bohaterki, jej przyjaciół oraz wrogów.
W dzisiejszych czasach czyta mały odsetek młodzieży. Polscy pisarze są na wymarciu. Dotychczas do moich ulubionych polskich autorów należał jedynie Rafał Kosik. Ewa Seno zajmuje drugie miejsce na tej liście, przywróciła mi wiarę w polskich autorów. Mam nadzieję, że więcej początkujących polskich pisarzy się wybije i stworzy fantastyczne światy, które z przyjemnością będziemy poznawać.
Na początku do „Tatuażu z lilią” byłam nastawiona negatywnie. Gdybym go nie wygrała w konkursie (dziękuję) to raczej bym go nie przeczytała. No dobra, nie oszukujmy się, na pewno bym go nie przeczytała. Wygrana to był mój klucz do magicznej Antilii i z niecierpliwością oczekuję na dalsze losy Niny i jej towarzyszy. Książkę polecam każdemu, kto chce przeczytać w czasie wakacji lekką, ale nie banalną lekturę i oderwać się od rzeczywistości.
5/6
-> Dżastin
Ps. Pozwólcie, że zadam jeszcze jedno pytanie: czy gdybyście teraz mieli możliwość zrobienia sobie darmowego tatuażu – tak jak Nina – skorzystalibyście?
recenzja - http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/07/11/tatuaz-z-lilia-klucz-do-antilii/
Chcielibyście mieć tatuaż? Domyślam się, że odpowiedzi będą tutaj mieszane. Takie życie – jedni są przeciwnikami, inni zwolennikami rysunków na ciele i nic tego nie zmieni. Ale, czy gdybyście mieli możliwość zrobienia sobie tatuażu za darmo skorzystalibyście?
Nina Keler ma osiemnaście lat. Jest bogata, ma przystojnego chłopaka i najlepszą przyjaciółkę. Wiedzie spokojne...
2014-06-29
Wyobraź sobie, że nagle dowiadujesz się, że twój dom został zniszczony. Nie ma twojej miejscowości, nie żyje większość mieszkańców, nie wiadomo kto ocalał, a ty nie możesz nic zrobić, co najwyżej patrzeć na zgliszcza pozostałe po twojej małej ojczyźnie. Aż tu nagle… budzisz się! Uff... okazało się, że to był tylko zły sen. Wstajesz z łóżka i żyjesz dalej. Jednak nie wszyscy mają takie szczęście…
Katniss Everdeen przeżyła 74 Głodowe Igrzyska, udało się jej także przetrwać Ćwierćwiecze Poskromienia. Niby wszystko super, ale w odwecie Kapitol zrównał Dwunasty Dystrykt z ziemią. Ocalała ludność i trybuci uratowani z areny (ale bez chłopca z chlebem :( ) trafiają do podziemnego Trzynastego Dystryktu który wbrew kłamstwom przetrwał i szykuje się do ostatecznej rozprawy z Kapitolem. Katniss, z początku nastawiona negatywnie, mimo niechęci, zgadza się zostać Kosogłosem. Jako symbol rebelii będzie starała się obalić rządy Kapitolu i walczyć o wolność. Będzie musiała zmierzyć się nie tylko z żołnierzami prezydenta Snowa, ale także ze swoimi dylematami moralnymi: gdzie leży granica pomiędzy poświęceniem dla innych ludzi a własnym dobrem?, czy wojna usprawiedliwia morderstwa i okrutne postępowanie? oraz będzie musiała wybrać pomiędzy dwoma wielkimi miłościami.
Zalety? Dużo by wymieniać. Po pierwsze genialnie ukazani bohaterowie… Genialnie, jeszcze genialniej niż w dwóch pierwszych częściach. Wraz z nimi przeżywałam wszystkie przełomowe, często tragiczne wydarzenia. Wiedziałam co każdy z nich czuje, co myśli, jakie ma poglądy na świat. Po drugie zwroty akcji. Czytam, czytam, czytam i wydaje mi się, że na najbliższych stronach nie wydarzy się nic ciekawego. Myślę: „Doczytam tylko do końca rozdziału i idę spać.” I z moich planów nici, bo pani Collins znowu wyskoczy z jakąż niespodziewaną niespodzianką! :D (wreszcie wakacje – muszę odespać te zarwane noce ;) ). Po trzecie styl pisania. Niczego nie musiałam się domyślać, prawie wszystko podane jak na tacy. Piszę „prawie”, bo części trzeba się domyślić. Ale to zamierzony efekt autorki – nutka tajemniczości musi być. Zalet- mnóstwo. Wady? Brak. Naprawdę nie mam się do czego przyczepić.
„Kosogłos” to ostatnia część trylogii Igrzyska Śmierci. Niektórzy twierdzą, że jest to najgorsza część serii – ja powiem jedno: mylą się! Pani Collins w ostatnim tomie dokonała nie lada wyczynu – „Kosogłos” jest jeszcze bardziej brutalny, krwawy i antywojenny niż „Igrzyska Śmierci” i „W pierścieniu ognia” razem wzięte. Jak napisał The New York Times: „Jest w tych książkach ostra satyra na kulturę celebrytów, bezmyślnych tabloidów, dekadentyzmu (…) Jednocześnie trylogia opiera się naszemu głodowi prostych definicji dobra i zła, naszej sentymentalnej tęsknocie do spraw wartych zachodu, naszemu pożądaniu prostych zakończeń, a nawet bohaterów, których nie chcielibyśmy widzieć zabitych, torturowanych i poturbowanych.” Autorka dokonała odważnych decyzji. Nie zawsze szczęśliwych, ale na wojnie tak bywa. :/ Jeśli jeszcze nie przeczytaliście „Kosogłosa” mam dla was jedną radę – natychmiast idźcie do biblioteki lub do księgarni i czytajcie, czytajcie, czytajcie… Jednak nie przywiązujcie się zbytnio do bohaterów. Wiem, że to trudne, ale w tym przypadku naprawdę oszczędzicie łez.
Collins napisała książkę, przy której na pewno nie będziecie się nudzić. Pokazuje jak okrutny jest świat, jak bezwzględni są ludzie. Doskonale ukazuje piekło wojny i ostrzega nas przed nią. Po lekturze „Kosogłosa” warto zadać sobie pytanie: czy naprawdę warto toczyć nieustanne walki w władzę? Kto wie, może za kilkadziesiąt lat po naszym świecie zostanie wyniszczona, sucha ziemia dymiąca po zagładzie świata?
Cała seria jest autorskim sukcesem, jednak pisząc podsumowujący tom trylogii autorka przeszła samą siebie. Książkę przeczytałam jednym tchem. Z każdą stroną robi się coraz ciekawiej. By w pełni zrozumieć co Suzanne miała nam do przekazania musiałam dwa razy przeczytać tę piękną, inteligentną opowieść. Książka wywarła na mnie wielkie wrażenie i zmieniła nastawienie do życia. Po przeczytaniu długo leżałam, patrzyłam w sufit i wzdychałam: „Wow! Arcydzieło!”
Moja ocena (jak się zapewne domyślacie): 6/6
- > Dżastin
recenzja - http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/06/28/kosoglos/
Wyobraź sobie, że nagle dowiadujesz się, że twój dom został zniszczony. Nie ma twojej miejscowości, nie żyje większość mieszkańców, nie wiadomo kto ocalał, a ty nie możesz nic zrobić, co najwyżej patrzeć na zgliszcza pozostałe po twojej małej ojczyźnie. Aż tu nagle… budzisz się! Uff... okazało się, że to był tylko zły sen. Wstajesz z łóżka i żyjesz dalej. Jednak nie wszyscy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwszy tom bestsellerowej serii. Fantastyczna i przezabawna powieść o polskich trzynastolatkach, nie tylko dla trzynastolatków! Przeczytajcie o przyjaźni, zwariowanych wynalazkach, sztucznej inteligencji, skarbach, duchach, robotach, latającym talerzu i… nastoletnich uczuciach. Nie będziecie mogli się oderwać!
Przezabawną i niesamowitą książkę, jaką jest „FNiN oraz Gang Niewidzialnych Ludzi”, otrzymałam jako zwykły prezent mikołajkowy dobrych parę lat temu, w piątej klasie. Zwyczajnie, ale powieść zwyczajna nie jest! Zawiera chyba wszystko, co powinna mieć dobra książka; potrafi rozbawić, a jednocześnie uczy prawdziwej przyjaźni i podpowiada jak żyć. Na każdym kroku zaskakuje.
Pierwsze strony to zwyczajny opis zwyczajnego życia zwyczajnego nastolatka, który dopiero przekracza progi zwyczajnego warszawskiego gimnazjum. Początek roku szkolnego… Im więcej kartek przewrócimy, tym bardziej intuicja podpowiada nam, że to nie jest zwyczajna książka o zwyczajnym nastolatku uczącym się w zwyczajnym gimnazjum. Więcej! To NIEzwyczajna opowieść o NIEzwyczajnym życiu nie jednego, a kilku NIEzwyczajnych nastolatków uczących się w naprawdę NIEzwyczajnej szkole – gimnazjum im. Profesora Stefana Kuszmińskiego, który zresztą też jest NIEzwykły.
Od razu polubiłam każdego z bohaterów. Felix to młody wynalazca podążający w ślady ojca. Ma same szóstki z fizyki przez cały rok – ale to nie przez to, że cały czas zakuwa. Wręcz przeciwnie – jego wiedza płynie z doświadczenia. Net – szalony informatyk; przyjaźni się z Manfredem – sztuczną inteligencją, którą sam stworzył. Nie chce wyjawić jak naprawdę ma na imię i słynie z ciętego języka. Mistrz wpadek, dusza towarzystwa. I wreszcie Nika, czyli spokojna, trochę tajemnicza dziewczyna o zielonych oczach, rudych włosach i niesamowitych zdolnościach. Od początku można się zorientować, że Net nie jest jej obojętny. ;)
Czy przyjaciołom uda się złapać uciekiniera? Czy odnajdą skarb babci Lusi? Kto odwiedzi ich podczas Wigilii Bożego Narodzenia? Kto pilnuje skarbu na zamku na Kociej Skale? Jaki niezidentyfikowany obiekt latający śledzi superpaczkę podczas wycieczki w góry? Jaką tajemnicę skrywa Nika? Co znajduje się na 51 piętrze wieżowca Silver Tower? Dlaczego w szkole straszy? I kim jest Bolesław Łysy? Czytając debiutancką powieść polskiego autora dla dzieci, młodzieży i dorosłych – Rafała Kosika odpowiesz sobie na te i wiele innych nurtujących pytań! :D
„Felix, Net i Nika oraz Gang Niewidzialnych Ludzi” to książka dla każdego – od 1 do 101 lat. Zarówno ja, jak i moja babcia jesteśmy nią zachwycone. Pełno w niej humoru, dobrej zabawy, komicznych postaci nauczycieli, uczniów i rodziców, wynalazków, nowoczesnej technologii, sentencji oraz przyjemnego dreszczyku przebiegającego po plecach, gdy Felix, Net i Nika skradają się piwnicami szkoły. „Ta książka pokazuje, że sami kreujemy własny los i to, czy będziemy żyć ciekawie zależy przede wszystkim od nas.” /Rafał Kosik/ Całość oceniam na 5+! Strrrrasznie polecam!
recenzja -> http://wyznania-czytelniczki.blog.pl/2014/05/25/felix-net-i-nika-oraz-gang-niewidzialnych-ludzi/
Pierwszy tom bestsellerowej serii. Fantastyczna i przezabawna powieść o polskich trzynastolatkach, nie tylko dla trzynastolatków! Przeczytajcie o przyjaźni, zwariowanych wynalazkach, sztucznej inteligencji, skarbach, duchach, robotach, latającym talerzu i… nastoletnich uczuciach. Nie będziecie mogli się oderwać!
Przezabawną i niesamowitą książkę, jaką jest „FNiN oraz Gang...
Koniec świata. Obcy. Coś... strasznego? Z pewnością nic miłego. Zagłada świata jest jednym z dość częstych tematów poruszanych w literaturze. Nie jestem fanką takich historii, raczej nie interesuję się tematyką końca świata, inwazje obcych mnie nie kręcą... Jednak sięgnęłam po Piątą falę, książkę, w której prym wiedzie zagłada. Dlaczego? Dobre pytanie.
Są po prostu takie książki, które przyciągają i kuszą, ich recenzje pojawiają się na coraz to innych blogach, a wchodząc do księgarni pierwsze, co rzuca ci się w oczy, to tytuł tej... no właśnie, jakiej książki? Nie wkroczyła zbyt szumnie na polski rynek wydawniczy, a przynajmniej nie dano mi tego odczuć na własnej skórze. Prawda, 2013 rok to jeszcze nie czasy, w których nie śledziłam na bieżąco nowości wydawniczych, jednak nie muszę chyba mówić, że nawet nie interesując się nowościami, niektórych książek po prostu nie da się przegapić. Lecz każdy błąd można naprawić, można sięgnąć po książkę i, taramtatamtam!, zakochać się. W tej książce, rzecz jasna.
PIERWSZA FALA PRZYNIOSŁA CIEMNOŚĆ.
DRUGA ODCIĘŁA DROGĘ UCIECZKI.
TRZECIA ZABIŁA NADZIEJĘ.
PO CZWARTEJ WIEDZ JEDNO: NIE UFAJ NIKOMU
Życie. Życie tętni na Ziemi, aż pewnego dnia... Obcy, Kosmici, Przybysze, czy jak jeszcze inaczej można ich nazwać, rozpoczynają podbój naszej planety. Nadchodzi pierwsza fala, druga, trzecia, czwarta, a na usta nasuwa się podstawowe pytanie: czy ludzkość potrafi odeprzeć atak tysiąckrotnie bardziej zaawansowanej cywilizacji? Nie? No właśnie. Czas na piątą falę, która prawdopodobnie będzie inna niż poprzednie, bardziej... jaka? Nikt nie wie jaka będzie piąta fala.
W tych okolicznościach poznajemy Cassiopeię, dziewczynę, która cudem przeżyła, bowiem z siedmiu miliardów ludzi została garstka. To, czy Cassie ma szczęście, że przeżyła, czy nie, jest pod wielkim znakiem zapytania. Z jednej strony okazało się, że jest silna, skoro nie udało się jej wyeliminować w żadnej z czterech prób unicestwienia rodzaju ludzkiego. Z drugiej, jak długo człowiek może przeżyć w samotności i ciągłym lęku o byt? Dziewczyna próbuje odnaleźć brata, który rzekomo został zabrany przez ostatnich osobników ocalałych z ludzkiej rasy. Rzekomo. Nasuwa się pytanie, czy walka z Obcymi ma sens jakikolwiek sens, skoro gdzieś tam w podświadomości mniej lub bardziej kołacze się stwierdzenie, iż opór z góry skazany jest na niepowodzenie.
Koniec świata przedstawiony w Piątej fali został ukazany w sposób tak rzeczywisty, że czułam się, jakbym sama była bliska końca. Przybysze chcieli odrzeć pozostałą ludzkość z resztek człowieczeństwa. Do tej niezbyt wesołej, by nie powiedzieć tragicznej rzeczywistości, wprowadza nas Cassie, narratorka części książki. W miarę przewracania kartek narratorem zostaje ktoś inny, postać niemająca najmniejszego związku z innymi. Jednak osoby te w pewnym momencie przejdą przełom, prowadzący do nieuchronnego.
Wielkie dzięki dla autora, który umiał zachować umiar przy tworzeniu. Jedynie wątek miłosny mógłby być mniej rozbudowany [choć i tak skrócono go do minimum] lub w ogóle mogłoby go nie być. Bohaterowie za to nieprzesadzeni, co nieczęsto się zdarza. Irytować mogła jedynie naiwność Cassie, jednak rekompensuje to całokształt charakteru bohaterki, jej stosunek do tego co było, do tego, co będzie.
,,-Pomyliłem się - wyjaśnił. - Zanim cię znalazłem, sądziłem, że jedynym sposobem
na przetrwanie jest znalezienie czegoś, dla czego warto żyć. To nieprawda.
Żeby przetrwać, trzeba znaleźć coś, dla czego warto umrzeć."
Mimo, iż od momentu, gdy przeczytałam ostatnią stronę, zamknęłam książkę i odłożyłam ją na półkę minęło dobre sześć tygodni, biorąc Piątą falę do rąk nadal czuję szybsze bicie serca i suchość w gardle. Momentalnie powracają wspomnienia nieprzespanych nocy i kłębiących się w głowie setek myśli. Zapach książki przywołuje emocje, których [wierzcie lub nie] nie doświadczyłam przy czytaniu żadnej innej powieści. Co spowodowało te odczucia? Odpowiedź jest krótka i prosta: Yancey. Autor kilkunastu nagradzanych książek wydanych w kilkudziesięciu krajach. Więcej! Rick Yancey to człowiek, który rzucił pracę, by spełniać swoje marzenia, by... pisać, pisać, pisać! Bo - cytuję - uważa, że to najlepsza droga, by marzenia stały się rzeczywistością.
Rick postawił przed sobą dość trudne zadanie, bowiem o inwazjach napisano już wiele. Bardzo wiele. Wstyd mi się przyznać, ale nie miałam okazji czytać ani oglądać dzieł science fiction traktujących o kosmitach. Nie widziałam nawet Obcego, nie widziałam Bliskich spotkań trzeciego stopnia, stąd mogłam świeżo spojrzeć na powieść Yanceya, piszącego prosto. Prosto, a jednocześnie tak, by zmusić czytelnika do myślenia, rozruszać trybiki w głowie, może zmusić do ich naoliwienia. Osoby, które czytają wyłącznie dla rozrywki, nie bądą odpowiednimi odbiorcami twórczości Yanceya - on pisze tak, że nie sposób to określić. Inteligentnie, zwyczajnie, czasem schematycznie, naiwnie, lecz przekonująco. I wymagająco.
Wciąż nie mogę uwierzyć, iż Piąta fala znajdowała się na mojej półce przez miesiąc, zanim zabrałam się za nią, wiem jednak, że czytanie jej podczas przerwy świątecznej, to najlepsza decyzja, jaką mogła podjąć. Od jakiegoś czasu drugim tom grzecznie czeka na przeczytanie i ostatkiem sił odkładałam datę kontynuowania niebezpiecznej przygody Yanceya. To odwlekanie usprawiedliwia jedynie fakt, iż czekałam na ferie. Bałam się, że jeżeli zacznę czytać Piątą falę. Bezkresne morze tak zatracę się w lekturze, że zapomnę o całym świecie.
Nie jestem w stanie oddać słowami wszystkich emocji, jakich dostarczyła mi lektura Piątej fali. Jest tylko jeden sposób byście Wy, drodzy czytelnicy/książkoholicy/przypadkowi ludzie mogli odkryć to, co w tej książce zawarte. Historia kryje w sobie ogromny potencjał, który został bardzo dobrze wykorzystany, ale wierzę, że kolejne części mogą być jeszcze lepsze. Nie ważne, czy przeczytaliście już setki książek o inwazjach, czy zwykle zaczytujecie się w obyczajówkach i romansach. Emocje i zadowolenie gwarantowane.
http://krainaliteratury.blogspot.com/2015/02/poznaj-najlepsza-powiesc-2013-roku.html
Koniec świata. Obcy. Coś... strasznego? Z pewnością nic miłego. Zagłada świata jest jednym z dość częstych tematów poruszanych w literaturze. Nie jestem fanką takich historii, raczej nie interesuję się tematyką końca świata, inwazje obcych mnie nie kręcą... Jednak sięgnęłam po Piątą falę, książkę, w której prym wiedzie zagłada. Dlaczego? Dobre pytanie.
więcej Pokaż mimo toSą po prostu takie...