-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2012-02-01
2011-10-15
Wiem, że popełniłam niewybaczalny grzech, oglądając anime przed przeczytaniem oryginalnej mangi... Ale jednak, zresztą, mniejsza. Z niecierpliwością czekałam na polskie wydanie, ciekawa byłam wszystkiego - okładki, zawartości, kreski (choć zdawałam sobie sprawę, że przecież jest świetna), no i najbardziej - tłumaczenia. Jest ono dobre, chociaż zawiodłam się, czytając popisowy tekst (i jednocześnie grę słów) Sebastiana. Mimo to, nie zniechęciłam się. Najpierw na jednym wydechu przeczytałam całość, później już dozując sobie - chapter na dzień - i analizowałam dokładnie kreskę, charakter bohaterów, porównując jednocześnie z anime.
Z pewnością zakupu nie żałuję. Pierwszy tom Kuroshitsuji zajmuje honorowe miejsce w mojej skromnej biblioteczce. Liczę, że już niedługo gotowy będzie drugi tom - nie będę się zastanawiała ani chwili, żeby go kupić.
Wiem, że popełniłam niewybaczalny grzech, oglądając anime przed przeczytaniem oryginalnej mangi... Ale jednak, zresztą, mniejsza. Z niecierpliwością czekałam na polskie wydanie, ciekawa byłam wszystkiego - okładki, zawartości, kreski (choć zdawałam sobie sprawę, że przecież jest świetna), no i najbardziej - tłumaczenia. Jest ono dobre, chociaż zawiodłam się, czytając...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ogólnie dobra, ale szału nie robi. W pewnych chwilach odnosiłam wrażenie, że autorka na siłę wpycha pewne fragmenty, coby dobić do odpowiedniej liczby kartek. Ale chyba taki był zamysł, żeby nieco osłabić czujność czytelnika, aby końcówka była mega zaskoczeniem. Cóż, w moim wypadku się udało.
Ogólnie dobra, ale szału nie robi. W pewnych chwilach odnosiłam wrażenie, że autorka na siłę wpycha pewne fragmenty, coby dobić do odpowiedniej liczby kartek. Ale chyba taki był zamysł, żeby nieco osłabić czujność czytelnika, aby końcówka była mega zaskoczeniem. Cóż, w moim wypadku się udało.
Pokaż mimo to