rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Dostępny język, nie ma nadmiaru historyjek z dupy w stylu amerykańskich poradników (chociaż kilka historyjek jest ;) ).

Kilka rzeczy mnie absolutnie zaskoczyło, kilka podejrzeń się potwierdziło. Konkluzja średnio pozytywna, jesteśmy bardzo niedoskonali, ale dzięki temu dajemy sobie radę.

Dobry pkt. wyjścia do dalszego zgłębiania obszaru i wypraw po kilku odnogach tematu.

Dostępny język, nie ma nadmiaru historyjek z dupy w stylu amerykańskich poradników (chociaż kilka historyjek jest ;) ).

Kilka rzeczy mnie absolutnie zaskoczyło, kilka podejrzeń się potwierdziło. Konkluzja średnio pozytywna, jesteśmy bardzo niedoskonali, ale dzięki temu dajemy sobie radę.

Dobry pkt. wyjścia do dalszego zgłębiania obszaru i wypraw po kilku odnogach tematu.

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ja, pustelnik. Autobiografia Piotr Pustelnik, Piotr Trybalski
Ocena 7,6
Ja, pustelnik.... Piotr Pustelnik, Pi...

Na półkach:

Niestety rozczarowanie. Wieje nudą. Piotr Pustelnik wydaje się jednym z najsympatyczniejszych polskich himalaistów. Bardzo lubię jak opowiada na żywo, ale na papierze wyszło średnio. Trochę brakuje emocji, a może po prostu Piotr Pustelnik nie lubi robić z gór wielkich dramatycznych opowieści. Ewentualnie to redakcja Piotra Trybalskiego tak wykastrowała te rozmowy. Dla pasjonatów tematu, warto, pozostali mogą się zanudzić.

Niestety rozczarowanie. Wieje nudą. Piotr Pustelnik wydaje się jednym z najsympatyczniejszych polskich himalaistów. Bardzo lubię jak opowiada na żywo, ale na papierze wyszło średnio. Trochę brakuje emocji, a może po prostu Piotr Pustelnik nie lubi robić z gór wielkich dramatycznych opowieści. Ewentualnie to redakcja Piotra Trybalskiego tak wykastrowała te rozmowy. Dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tytuł tej książki jest wielkim błędem. Powinien brzmieć np. "Jakim wpływom ulegamy" albo "Reguły, którym ulegamy nieświadomie". Książka mnie zdołowała, odkryła przede mną to jak prymitywnym stworzeniem stał się człowiek, jak schematycznie myśli i jak łatwo podejmuje nieprzemyślane decyzje. Niby to wszystko jest takie oczywiste, ale te wszystkie przykłady, badania ... to przeraża, bo stają przed nami fakty.

Tytuł tej książki jest wielkim błędem. Powinien brzmieć np. "Jakim wpływom ulegamy" albo "Reguły, którym ulegamy nieświadomie". Książka mnie zdołowała, odkryła przede mną to jak prymitywnym stworzeniem stał się człowiek, jak schematycznie myśli i jak łatwo podejmuje nieprzemyślane decyzje. Niby to wszystko jest takie oczywiste, ale te wszystkie przykłady, badania ... to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Warto, chociaż chyba nie każdemu się spodoba. U mnie zapoczątkowała pewne przemyślenia, przywołała pytania i teraz chcę szukać dalej.

Warto, chociaż chyba nie każdemu się spodoba. U mnie zapoczątkowała pewne przemyślenia, przywołała pytania i teraz chcę szukać dalej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Victor Hugo to bardzo inteligentny pisarz (a w XIXw to wcale nie takie oczywiste). Książka jest przemyślana w swej konstrukcji. Moja opinia jest jednak taka, że zdecydowanie bliżej tej książce do powieści przygodowo-miłosnej niż do rozważań społecznych.
Jedna gwiazdka za postać moczymordy Jana Frollo. Z opisami architektury Hugo trochę przesadził, szczególnie z opisem tego jakie dachy widać z wieży katedry, ale domyślam się że mogły to być rozdziały pierwotnie usunięte z wydania.

Victor Hugo to bardzo inteligentny pisarz (a w XIXw to wcale nie takie oczywiste). Książka jest przemyślana w swej konstrukcji. Moja opinia jest jednak taka, że zdecydowanie bliżej tej książce do powieści przygodowo-miłosnej niż do rozważań społecznych.
Jedna gwiazdka za postać moczymordy Jana Frollo. Z opisami architektury Hugo trochę przesadził, szczególnie z opisem tego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dałbym 9/10, ale 9-10 to u mnie jednak strefa zarezerwowana dla Lit. pięknej. Wspaniała książka, dowiedziałem się z niej więcej o działaniu ludzkiego ciała, niż po wszystkich latach nauki biologii w szkołach. Richtel zagłębił się i rozpracował temat, dzięki czemu mógł zaplanować wdrażanie czytelnika-amatora w podstawy immunologii. Autor wie również, w jaki sposób wprowadzić nowe pojęcia i ile razy, niby przypadkiem, o nich powtórzyć, aby w naszej głowie pozostał chociaż minimalny ślad po tej informacji. Śnijcie, relaksujcie się i nie palcie fajek!

Dałbym 9/10, ale 9-10 to u mnie jednak strefa zarezerwowana dla Lit. pięknej. Wspaniała książka, dowiedziałem się z niej więcej o działaniu ludzkiego ciała, niż po wszystkich latach nauki biologii w szkołach. Richtel zagłębił się i rozpracował temat, dzięki czemu mógł zaplanować wdrażanie czytelnika-amatora w podstawy immunologii. Autor wie również, w jaki sposób wprowadzić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzienniki są niebezpieczne, bo pokazują autora gorszym niż mu się wydaje, że jest. Jaki jest Marai? Po pierwsze ma depresję. Jest to depresja do zniesienia, czasami twórcza ale czuć że zatruwa połowę jego dni. Jest outsiderem z wyboru. Buntuje się przeciw rzeczywistości, która w tych latach była rzeczywiście ciężka. Moc Maraiego tkwi jednak w jego połączeniu wrażliwości z absolutnym brakiem ckliwości. Jeśli decyduje się wyjechać z Węgier, nie wpada w nastrój gorszy niż przedtem ani w nużące zamyślenia, już zdecydował. Trapi go oczywiście pewien smutek, że w ogóle taką decyzję musiał podjąć, ale wie że świat to decyzje i straty. Ponad 400 stron na których faluje nastrój, ale zawsze jest to migocące światełko nadziei, że co prawda nie będzie już szczęśliwie, ale będzie znośnie. Wrażliwy realista. Zaznaczonych momentów, cytatów, myśli - blisko 30. Było bardzo dobrze, ale przewiduję, że następne tomy mogą być jeszcze lepsze.

Dzienniki są niebezpieczne, bo pokazują autora gorszym niż mu się wydaje, że jest. Jaki jest Marai? Po pierwsze ma depresję. Jest to depresja do zniesienia, czasami twórcza ale czuć że zatruwa połowę jego dni. Jest outsiderem z wyboru. Buntuje się przeciw rzeczywistości, która w tych latach była rzeczywiście ciężka. Moc Maraiego tkwi jednak w jego połączeniu wrażliwości z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Sołżenicyn to nie Dostojewski. Gdyby taki temat wziął Fiodor, po tej książce nie mógłbym się otrząsnąć, a tymczasem była to dość lekka przygoda. Warto przeczytać, ale nie jest to dziś książka odkrywcza. Myśli Sołżenicyna, które można by sobie z tej książki wypisać, są dziś powszechnie znane i nie zrobią na nikim wrażenia. Moim zdaniem Sołżenicyn opisuje swoich bohaterów, patrząc na nich z boku, szkoda bo można było pójść dalej, tak jak w zbrodni i karze gdzie nie obserwujemy Raskolnikowa, tylko się nim stajemy.

Sołżenicyn to nie Dostojewski. Gdyby taki temat wziął Fiodor, po tej książce nie mógłbym się otrząsnąć, a tymczasem była to dość lekka przygoda. Warto przeczytać, ale nie jest to dziś książka odkrywcza. Myśli Sołżenicyna, które można by sobie z tej książki wypisać, są dziś powszechnie znane i nie zrobią na nikim wrażenia. Moim zdaniem Sołżenicyn opisuje swoich bohaterów,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Odradzam. Przeczytałem do połowy. Pycha autora jest nie do zniesienia, a sam pamiętnik jest ubogi w przemyślenia inne niż poczucie niedocenienia autora przez świat literacki.
Dobre jako przycisk do papieru.

Odradzam. Przeczytałem do połowy. Pycha autora jest nie do zniesienia, a sam pamiętnik jest ubogi w przemyślenia inne niż poczucie niedocenienia autora przez świat literacki.
Dobre jako przycisk do papieru.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dostajemy historyjkę opowiedzianą z perspektywy 15-latka chorego na chorobę Aspergera. Dla kogoś kto wie o tej chorobie bardzo mało, jest to ciekawe. Ponieważ sposób myślenia takiej osoby bywa irytujący więc i sama opowieść chwilami taka się staje, ale dzięki temu możemy lepiej zrozumieć mechanizmy. Zaciekawia tematem i zachęca do tego, aby sięgnąć po więcej.

Dostajemy historyjkę opowiedzianą z perspektywy 15-latka chorego na chorobę Aspergera. Dla kogoś kto wie o tej chorobie bardzo mało, jest to ciekawe. Ponieważ sposób myślenia takiej osoby bywa irytujący więc i sama opowieść chwilami taka się staje, ale dzięki temu możemy lepiej zrozumieć mechanizmy. Zaciekawia tematem i zachęca do tego, aby sięgnąć po więcej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Plusy
- psychologia Wokulskiego. O ile inne postacie nie są aż tak dobrze skonstruowane o tyle Wokulski naprawdę jest dopracowany.
- przekrój typów kobiecych (od głupich do intelektualistek, od dziecinnych do odważnych dam)
- opisy Warszawy bo są (chociaż jest ich niewiele i są raczej krótkie, więc jest to jednocześnie minus)
- no i wreszcie bardzo interesujący temat kobiet - kokot, każdemu młodemu mężczyźnie się przyda.

Minusy
- zakończenie odstaje poziomem od reszty książki, jest słabsze a sprawom poukręcano łeb na siłę
- dużo antysemityzmu, niestety i to nie w momentach gdy opisywany jest antysemityzm w ówczesnej Warszawie, ale właśnie w zwykłych momentach np. podczas pracy w sklepie. Dużo głupich stereotypów, które Prus wstawił jakby od siebie.

Na pewno jest to książka obowiązkowa, tu nie ma dwóch zdań. Jak na rok powstania jest bardzo realistyczna i chwilami napisana bardzo dobrym stylem na wysokim poziomie intelektualnym.

Plusy
- psychologia Wokulskiego. O ile inne postacie nie są aż tak dobrze skonstruowane o tyle Wokulski naprawdę jest dopracowany.
- przekrój typów kobiecych (od głupich do intelektualistek, od dziecinnych do odważnych dam)
- opisy Warszawy bo są (chociaż jest ich niewiele i są raczej krótkie, więc jest to jednocześnie minus)
- no i wreszcie bardzo interesujący temat kobiet...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bractwo Bang Bang Greg Marinovich, João Silva
Ocena 7,6
Bractwo Bang Bang Greg Marinovich, Jo...

Na półkach:

Nie spodziewałem się, że to będzie mocna reportażowa książka. Obawiałem się, że będzie tu dużo "pseudoromantyzmu" jakim otacza się korespondentów.
To również dobra pozycja, aby zapoznać się z chwilą upadku Apartheidu. Opisy z townshipów są chwilami bardzo drastyczne, niestety walki polityczne w RPA wyglądały bardzo brutalnie, a fotoreporterzy byli blisko jak nikt inny, dlatego "widzimy" błysk maczet z pierwszego rzędu.
Polecam, ale też uprzedzam, że tak jak u mnie, mogą pojawić się koszmary po czytaniu tej pozycji.

Nie spodziewałem się, że to będzie mocna reportażowa książka. Obawiałem się, że będzie tu dużo "pseudoromantyzmu" jakim otacza się korespondentów.
To również dobra pozycja, aby zapoznać się z chwilą upadku Apartheidu. Opisy z townshipów są chwilami bardzo drastyczne, niestety walki polityczne w RPA wyglądały bardzo brutalnie, a fotoreporterzy byli blisko jak nikt inny,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Warto bo:
- Grynberg miał pomysł na tę książkę, to nie odbyło się tak, że były rozmowy więc je spisano. Ważne jest również to co dzieje się poza słowami: emocje, cisza, niechęć do rozmowy, a niekiedy nawet brak rozmowy o czymś.
- jest dużo o polskim antysemityzmie, przede wszystkim tym przedwojennym. Bo o krzywdę powinniśmy pytać i słuchać ofiar, a nie ewentualnych oprawców.
- sporo w tej książce żydowskiego poczucia humoru.
Bardzo polecam.

Warto bo:
- Grynberg miał pomysł na tę książkę, to nie odbyło się tak, że były rozmowy więc je spisano. Ważne jest również to co dzieje się poza słowami: emocje, cisza, niechęć do rozmowy, a niekiedy nawet brak rozmowy o czymś.
- jest dużo o polskim antysemityzmie, przede wszystkim tym przedwojennym. Bo o krzywdę powinniśmy pytać i słuchać ofiar, a nie ewentualnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie zajarzyłem tej książki, niestety. Dużo chaotycznych stwierdzeń nt. porządku świata, niektóre chyba nawet wykluczające się nawzajem. Mgliste odniesienie do relacji człowiek-Bóg.

Nie zajarzyłem tej książki, niestety. Dużo chaotycznych stwierdzeń nt. porządku świata, niektóre chyba nawet wykluczające się nawzajem. Mgliste odniesienie do relacji człowiek-Bóg.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nastawiałem się na kopię filmu (chociaż to oczywiście książka była pierwowzorem). Dlatego nie sądziłem, że książka mną wstrząśnie. Tymczasem zrobiła to, nie cała, ale fragmentami tak. Szpilman nie był wybitnym pisarzem, nie był też najlepszym obserwatorem. Są tu chwile gdy chciałoby się więcej tego obrazu z getta, niestety jest go tyle ile jest. Mimo pewnych ograniczeń autora w kwestii pisarstwa, książka jest napisana bardzo dobrze i są tu momenty, które są niesamowite. Zacytuję tylko jeden, który na chwilę zabrał mi oddech:

"Pewnego dnia, gdy znów szedłem wzdłuż muru, byłem świadkiem takiego dziecięcego przemytu, który wydawał się zmierzać już ku szczęśliwemu końcowi. Chodziło jeszcze tylko o to, by mały żydowski chłopiec prześlizgnął się z tamtej strony muru przez otwór w ślad za swoim towarem. Jego drobna figurka była już w połowie widoczna, gdy nagle dziecko zaczęło przeraźliwie krzyczeć. Jednocześnie z "aryjskiej" strony dał się słyszeć ochrypły wrzask Niemca. Podbiegłem do chłopca, by mu pomóc, lecz jak na złość zaczepił się o brzegi odpływu. Ciągnąłem go za ramiona ze wszystkich sił, podczas gdy jego krzyk stawał się coraz bardziej rozpaczliwy. Z drugie strony muru dochodziło echo ciężkich uderzeń obcasów żandarma, Gdy w końcu udało mi się dziecko wyciągnąć, zmarło mi na rękach. Miało strzaskany kręgosłup."

ad. 1
i jeszcze jedno. Nigdy nie zrozumiem postawy Szpilmana wobec oficera, który go uratował. Szpilman ewidentnie traktuje go jak swojego wybawcę, tymczasem oficer ów nie zachował się wcale jak wybawca. Zachował się tak jak zachowuje się człowiek wobec innego człowieka. Ten oficer nie ryzykował tyle co Polacy, który ratowali Żydów. Ten oficer pomógł, bo mógł. Żaden wyczyn, a traktowanie go jak bohatera jest moim zdaniem niesłuszne.

Nastawiałem się na kopię filmu (chociaż to oczywiście książka była pierwowzorem). Dlatego nie sądziłem, że książka mną wstrząśnie. Tymczasem zrobiła to, nie cała, ale fragmentami tak. Szpilman nie był wybitnym pisarzem, nie był też najlepszym obserwatorem. Są tu chwile gdy chciałoby się więcej tego obrazu z getta, niestety jest go tyle ile jest. Mimo pewnych ograniczeń...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę da się czytać od 180 strony, kiedy to autor opuszcza Afrykę. To co wcześniej zasługuje na 1/10, tragiczny styl, pourywane wątki, zero refleksji.
Po 180 stronie, czytamy zupełnie inną książkę.
Bardzo dobry rozdział o Uzbekistanie.

Książkę da się czytać od 180 strony, kiedy to autor opuszcza Afrykę. To co wcześniej zasługuje na 1/10, tragiczny styl, pourywane wątki, zero refleksji.
Po 180 stronie, czytamy zupełnie inną książkę.
Bardzo dobry rozdział o Uzbekistanie.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To moja najniższa ocena książki Masłowskiej z dotychczas przeczytanych. Mam pewien zarzut do Doroty. Po przeczytaniu ostatniej strony czuję się rozczarowany, bo zostałem z wrażeniem, że to było jakieś DEMO. DEMO tego jak pięknie może być (bo językowo, stylistycznie jest niebo), bo to musi być DEMO jeśli taki potencjał widzenia, Dorota upycha kolejny raz w warszawskich ludzi, ludzi płaskich i wąskich. Miło sobie poczytać o tym, co widać gdy się postoi pod galeriami Centrum, ale dlaczego mam o tym czytać od prawdopodobnie najlepszej pisarki w Polsce. Nie ma lepszego miejsca do wykorzystania potencjału niż obserwacja tego, że w Warszawie nie jedzą glutenu, nie ma czegoś co poruszy serce bardziej niż Rossmann, Volvo i Nike? Czekam, aż Dorota Masłowska się zestarzeje i zacznie pisać o sprawach subtelniejszych i jednocześnie ważniejszych, bo myślę, że pisarz musi się starzeć, bo ten czytelnik który przeżywał porażenia wrażliwości na Wojnie Polsko-Ruskiej, dziś już czyta Myśliwskiego, a u Doroty nadal "poranne gówna lecące w pionie".

To moja najniższa ocena książki Masłowskiej z dotychczas przeczytanych. Mam pewien zarzut do Doroty. Po przeczytaniu ostatniej strony czuję się rozczarowany, bo zostałem z wrażeniem, że to było jakieś DEMO. DEMO tego jak pięknie może być (bo językowo, stylistycznie jest niebo), bo to musi być DEMO jeśli taki potencjał widzenia, Dorota upycha kolejny raz w warszawskich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Felietony. Trzy, maksymalnie 4, są słabo-średnie, pozostałe są dobro-wyśmienite. O głupocie, o złu i jeszcze dużo o głupocie. Uwielbiam czytać o NIEWAŻNYM i OKROPNYM, ale tylko od Masłowskiej. Lubię się z nią śmiać przez łzy, ale tu jednak bardziej można się pośmiać niż płakać. Co ciekawe im temat mniej ważny, tym Masłowska odlatuje w cudowniejsze stany, jak np. wizyta w Piaseczyńskiej Biedronce (może to było Tesco). Niestety były felietony słabsze, gdzie po raz pierwszy zauważyłem, że M. może napisać gniota i ulec hipokryzji, a nawet przyhejtować. Więc jako wielki wielbiciel, miałem kryzys podczas czytania, ale na szczęście te fragmenty to bardzo mała część książki i na dodatek następują blisko po sobie, więc później jest już tylko dobrze. Aha i najważniejsze, językowo daję tej książce pełną DYCHĘ i już postanowiłem, że lekturę powtórzę właśnie po to, aby poanalizować jako dobre rzemiosło słowa.

Felietony. Trzy, maksymalnie 4, są słabo-średnie, pozostałe są dobro-wyśmienite. O głupocie, o złu i jeszcze dużo o głupocie. Uwielbiam czytać o NIEWAŻNYM i OKROPNYM, ale tylko od Masłowskiej. Lubię się z nią śmiać przez łzy, ale tu jednak bardziej można się pośmiać niż płakać. Co ciekawe im temat mniej ważny, tym Masłowska odlatuje w cudowniejsze stany, jak np. wizyta w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby całość się łączy, a jednocześnie ma się wrażenie jakby czytało się felietony z historią w tle. Dotychczas z Kapuścińskim zetknąłem się tylko podczas lektury Cesarza i "Podróże ..." są moim zdaniem zupełnie czymś innym. Mają charakter opowieści starca przy lampce dobrego wina. Podobała mi się odczuwalna serdeczność i przyjazność do ludzi.
Oczywiście książka jest trudna do oceny ponieważ duża jej część to opowieści Herodota, zresztą szalenie ciekawe. Kapuściński te opowieści interesująco rozwija i dopowiada. Nie miałem pojęcia o czym będzie tak książka i miło mnie zaskoczyła. Można znaleźć w niej trochę o starożytności, sporo jest wojnach perskich, ale mnie najbardziej zainteresowały spostrzeżenia Kapuścińskiego nt. tego jak w starożytności rodziło się zamiłowanie do utrwalania historii i jak dużo ma to wspólnego z dzisiejszym reportażem.

Niby całość się łączy, a jednocześnie ma się wrażenie jakby czytało się felietony z historią w tle. Dotychczas z Kapuścińskim zetknąłem się tylko podczas lektury Cesarza i "Podróże ..." są moim zdaniem zupełnie czymś innym. Mają charakter opowieści starca przy lampce dobrego wina. Podobała mi się odczuwalna serdeczność i przyjazność do ludzi.
Oczywiście książka jest trudna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedno jest pewne Łazarewicz znalazł swoją pasję. Bez pasji nie udałoby mu się tak dobrze napisać książki, która w sumie nie wnosi niczego nowego, niczego nie odkrywa. Brawo za rzetelność i oszczędność w swoich refleksjach. Autor mówi, że chciał zwrócić uwagę na atmosferę tamtych czasów. Na kołtuństwo i zbiorową histerię. Udało mu się to na piątkę z plusem.
W pewnych wątkach śledztwa trochę brakuje mi pociągnięcia dalej, przesłuchań dzieci, wnuków, ale może po prostu efekty nic nie przyniosły i nie warto było o tym wspominać.

Podsumowując przyjemna lektura, bardzo dobrze napisana. Nie ma tu dreszczu kryminalnego, którego oczekiwałem, ale jest trochę Lwowa i sporo obrazu społeczeństwa, które nie miało Internetu i zalewu przestępstw każdego dnia, dla którego sprawa Gorgonowej była i serialem kryminalnym i psychologiczną zagadką.

Jedno jest pewne Łazarewicz znalazł swoją pasję. Bez pasji nie udałoby mu się tak dobrze napisać książki, która w sumie nie wnosi niczego nowego, niczego nie odkrywa. Brawo za rzetelność i oszczędność w swoich refleksjach. Autor mówi, że chciał zwrócić uwagę na atmosferę tamtych czasów. Na kołtuństwo i zbiorową histerię. Udało mu się to na piątkę z plusem.
W pewnych...

więcej Pokaż mimo to