rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , ,

Kolejna świetna książka pani Weir. Autorka za każdym razem oczarowuje mnie warsztatem pisarskim, przedstawieniem świata i kreacją postaci. Akcja płynnie posuwa się na przód, pokazując jak młoda Katarzyna przechodzi przez życie począwszy od hiszpańskiej infantki, przez dumną i pobożną królową a na koniec niezłomną wzgardzoną małżonkę, która uparcie i wytrwale przyjmuje kolejne ciosy zadane jej przez ukochanego męża.

Czytając książkę zastanawiałam się jakim cudem Katarzyna nie popadła w rozpacz po stracie tylu dzieci i nie przestała walczyć o swoje prawa i koronę u kresu życia. Zapewne jej matka, królowa Izabela musiała wywrzeć na nią ogromny wpływ, co zresztą pokazuje sama autorka. Pocieszenie znalazła także w religii. Czytając książkę poczułam do królowej sympatię i szacunek, ale też nić niezrozumienia dla trwania w swoim uporze. Naprawdę chciałabym wierzyć, że Katarzyna była taka jak opisała ją pani Weir - prawdziwa królowa z krwi i kości o wielkim sercu i sile ducha.

Uważam, że to obowiązkowa pozycja dla każdego fana Anglii Tudorów i nietuzinkowych postaci historycznych.

Kolejna świetna książka pani Weir. Autorka za każdym razem oczarowuje mnie warsztatem pisarskim, przedstawieniem świata i kreacją postaci. Akcja płynnie posuwa się na przód, pokazując jak młoda Katarzyna przechodzi przez życie począwszy od hiszpańskiej infantki, przez dumną i pobożną królową a na koniec niezłomną wzgardzoną małżonkę, która uparcie i wytrwale przyjmuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Świetna fabularyzowana biografia Anny Boleyn. Jako że z twórczością pani Weir miałam już do czynienia a druga żona Henryka VIII jest jedną z moich trzech ulubionych postaci historycznych to wobec książki miałam naprawdę wysokie oczekiwania. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że się nie zawiodłam. Ba, jestem zachwycona kunsztem autorki.

Dużym plusem książki jest to, że pani Weir odkrywa przed nami nieznane większości etapy życia Anny - jej służbę na dworach namiestniczki Niderlandów i późniejszą na francuskim dworze. Chociaż czytałam już parę pozycji o życiu królowej to nie miałam pojęcia, że miała nie jednego a trzech braci, ani że mogła osobiście poznać Leonarda da Vinci. Wspaniale czytało się opis właśnie tych wczesnych lat życia bohaterki, zobaczyć co ją ukształtowało, jak wyglądała edukacja, które kobiety wpłynęły na Annę i ukształtowały jej charakter oraz poglądy. Ciekawe jest także przedstawienie przez autorkę więzi rodzinnych Anny (zwłaszcza z Marią i Jerzym) tak inne od np. wizji pani Gregory. Naprawdę podziwiam jak pani Weir pokazała królową i zbudowała jej postać - bardzo złożonej, inteligentnej, pewnej siebie, oczytanej i wykształconej kobiety, która bije na głowę swoje poprzedniczki. A przede wszystkim kobiety, która zna swoją wartość. Oczywiście Anna miała też swoje wady, które coraz wyraźniej widać w czasie, kiedy dąży do zdobycia korony i pozbycia się Katarzyny i Marii - upór, zawziętość, w pewnym sensie okrucieństwo. Ale właśnie to wszystko czyni z niej bohaterkę nietuzinkową, wybijającą się na tle innych.

Bardzo podobało mi się przedstawienie części książki, kiedy Anna odrzuca zaloty Henryka. Nie widać tu wyrachowania tylko chęć pozbycia się niechcianego zalotnika. Autorka pięknie pokazała, że Anna chciała innego życia i że to obsesyjne względy króla w końcu popchnęły ją do sięgnięcia po koronę i wywrócenia całej Anglii do góry nogami.

Nie zgodzę się, że opis ostatnich dni Anny jest makabryczny. Tak, widmo śmierci krąży nad bohaterką a atmosfera jest gęsta, ale prawdziwa męka zaczęła się dużo wcześniej, bo w chwili urodzenia Elżbiety (jeśli nie wcześniej). Widać że i tak już znerwicowana Anna nie jest dawną sobą. Wesoła i bystra dziewczyna o ciętym języku zniknęła. Pojawiła się żyjąca w pogłębiającym się strachu, wszędzie widząca wrogów i nieprzychylnych ludzi narzeczona a potem królowa. Nie końcowe sceny życia Anny mnie uderzyły, ale właśnie to. To jak się zmieniła ze strachu, że nie urodzi syna, że wypadnie z łask króla i straci wszystko. W moim odczuciu właśnie to było prawdziwą tragedią jaka spotkała królową - osaczenie, niepewność i ciągła walka, bo było za późno, żeby się wycofać. Zresztą nawet by nie mogła, bo Henryk by jej nie pozwolił.

Nie wiem jak potoczyły by się losy Anny, gdyby nie Henryk i jego obsesja. Wyszłaby za mąż, urodziła synów? Jerzy nie straciłby głowy i ród Boleyn by przetrwał? Co mogłaby osiągnąć jako wysoko postawiona dama dworu i żona wpływowego lorda? Jaki wpływ miałaby na Anglię i Elżbietę, gdyby nie poszła na szafot? Czy wtedy dynastia Tudorów by przetrwała, jeśli nie dzięki niej to dzięki Elżbiecie, która nie miałaby traumy po wyczynach ojca? Wiem tylko, że po lekturze tak wielu książek z okresu Tudorów o wszystko oskarżam Henryka VIII, który dla własnych celów posyłał ludzi na śmierć.

Mnie książka skłoniła do wielu refleksji a także prześledzenia własnego zachowania w trudnych chwilach. Zdecydowanie warta przeczytania, tak jak i inne pozycje pani Weir.

Świetna fabularyzowana biografia Anny Boleyn. Jako że z twórczością pani Weir miałam już do czynienia a druga żona Henryka VIII jest jedną z moich trzech ulubionych postaci historycznych to wobec książki miałam naprawdę wysokie oczekiwania. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że się nie zawiodłam. Ba, jestem zachwycona kunsztem autorki.

Dużym plusem książki jest to, że pani...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To nie jest zła książka, nie jest też dobra. Czuję się rozczarowana, ponieważ nastawiłam się na opowieść podobną do tych wychodzących spod pióra Alison Wier. Cóż, moja wina.

Niewątpliwą zaletą książki jest zawarta w niej wiedza historyczna, opisy obyczajów, obrzędów, pokrótce opisana geopolityka. Przyznam, że o ile większość książki "męczyłam" to końcówki części drugiej oraz trzeciej mnie zainteresowały i czytałam z przyjemnością.

Teraz minusy. Za jeden z największych uważam brak podanego przedziału czasowego i duże przeskoki czasowe między wątkami bohaterów. Sama Hadra mnie irytowała, nie przemawia do mnie konstrukcja jej postaci, przez większość czasu nie mogłam "wejść w jej buty". Mam też wrażenie, że bohaterowie są nieco papierowi i podobni do siebie a to co ich odróżnia to imiona, wygląd i cele kampanii wojennych. Chyba najciekawszą postacią była dla mnie Astryda, niestety jej wątki były krótkie a potem została pominięta. Minusem była również zbyt duża ilość postaci pobocznych pojawiających się wyłącznie jako korowód imion i tytułów - nie wnosiły kompletnie niczego do fabuły, ot zbędne tło. Chwilami odnosiłam wrażenie, że książka ma zmarnowany potencjał, że autorka poświęciła za dużo miejsca lakonicznym opisom wydarzeń a jednocześnie dała zbyt mało uwagi bohaterom, ich psychice, odczuciom, tym jak wpłynęły na nich wydarzenia ecc.

Koniec końców sięgnę po drugą część, bo końcówka "Hardej" mnie zaciekawiła i nie lubię porzucać serii.

To nie jest zła książka, nie jest też dobra. Czuję się rozczarowana, ponieważ nastawiłam się na opowieść podobną do tych wychodzących spod pióra Alison Wier. Cóż, moja wina.

Niewątpliwą zaletą książki jest zawarta w niej wiedza historyczna, opisy obyczajów, obrzędów, pokrótce opisana geopolityka. Przyznam, że o ile większość książki "męczyłam" to końcówki części drugiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Wydaje mi się, że przy ocenie książki należy pamiętać, że "Elantris" to literacki debiut Sandersona - moim zdaniem wyjątkowo udany. Czytałam o wiele gorzej napisane i nudniejsze książki doświadczonych autorów.
Co dostajemy w "Elantris"? Mogłoby się wydawać, że schematyczną sztampę - upadłe miasto, widmo inwazji potężnego imperium, dobrego księcia, który chce być lepszy niż jego ojciec, pyskatą księżniczkę odstającą od norm społecznych i wysokiego rangą kapłana z kryzysem wiary. Z początku książka niezbyt mnie wciągnęła a rozdziały o Sarene i Hrathenie najchętniej bym przekartkowała. Wątki wszystkich bohaterów szczerze zaciekawiły mnie mniej więcej w połowie a ostatnie sto stron trzymało w napięciu, chociaż zakończenie było dosyć przewidywalne. Niestety, jak to zwykle bywa giną moje ulubione postaci (powinnam do tego przywyknąć, bo widać mam fatalny gust).
Czapki z głów za wykreowany świat, kreację niektórych postaci i wbrew pozorom oryginalny pomysł. Nie zgodzę się, że "Elantris" zawierało wiele niepotrzebnych wątków. Moim zdaniem pokazanie knowań politycznych, treningów szermierki czy rozważań bohaterów nadaje książkom życia i pozwala lepiej wczuć się w wykreowany świat.
Książkę polecam, zwłaszcza fanom Sandersona.

Wydaje mi się, że przy ocenie książki należy pamiętać, że "Elantris" to literacki debiut Sandersona - moim zdaniem wyjątkowo udany. Czytałam o wiele gorzej napisane i nudniejsze książki doświadczonych autorów.
Co dostajemy w "Elantris"? Mogłoby się wydawać, że schematyczną sztampę - upadłe miasto, widmo inwazji potężnego imperium, dobrego księcia, który chce być lepszy niż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z początku książka wydała mi się dziwną wersją Harrego Pottera, tylko zamiast różdżek wybrańcy mieli kredę, kredowce zastępowały magiczne stworzenia a akcję osadzono w oryginalnej wariacji naszego świata i samych Stanów Zjednoczonych. Wszystko połączone w pokręconą, ale - o dziwo - spójną i sensowną całość daje zaskakujący efekt "wow". Po prawdziwe książka z początku wydała mi się nudna, ale coraz bardziej wciągałam się w kryminalne śledztwo Joela, Melody i profesora Fitcha. Postać głównego bohatera została nakreślona w taki sposób, że do ostatniej chwili trzymałam za niego kciuki. Inne postacie zostały wykreowane równie interesująco i czasem chciałoby się dowiedzieć o nich czegoś więcej. Jeśli chodzi o śledztwo to nie było ono zbyt skąplikowane, ale pan Sanderson nie byłby sobą, gdyby nie zaskoczył czytelnika.
Jednakże najmocniejsze było zakończenie, które wycisnęło mi łzy z oczu. "Ciąg dalszy nastąpi"... Autor pisze(?) drugi tom już kilka lat i nadal nic o nim nie wiadomo...
Książka warta przeczytania, ale tylko dla tych, którzy cierpliwie poczekają na kolejny tom.

Z początku książka wydała mi się dziwną wersją Harrego Pottera, tylko zamiast różdżek wybrańcy mieli kredę, kredowce zastępowały magiczne stworzenia a akcję osadzono w oryginalnej wariacji naszego świata i samych Stanów Zjednoczonych. Wszystko połączone w pokręconą, ale - o dziwo - spójną i sensowną całość daje zaskakujący efekt "wow". Po prawdziwe książka z początku wydała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Mam mieszane uczucia co do tej książki. Spodziewałam się w miarę dokładnej, opisanej w przystępny sposób analizy umysłów morderców, ich działań, motywów, krótkiej biografii ecc. Częściowo dostałam, co chciałam - opis kilku wybranych morderstw i ich sprawców.
W gratisie autor dorzucił opisy prawa brytyjskiego i amerykańskiego, delikatne lanie wody (chyba po to, żeby książka była grubsza) oraz sporo opisów ze swojego życia. Naprawdę nie interesuje mnie, gdzie pił piwo, czy lubi bawić się z dziećmi, gdzie jeździł na wieś czy dokąd poleciał w podróż poślubną. Jedynym ciekawym wątkiem osobistym autora jest ten dotyczący jego ciotki Georginy.
Książka na pewno warta przeczytania, ale wierzę, że można znaleźć bardziej wartościowe pozycje dotyczące morderców i psychopatów.

Mam mieszane uczucia co do tej książki. Spodziewałam się w miarę dokładnej, opisanej w przystępny sposób analizy umysłów morderców, ich działań, motywów, krótkiej biografii ecc. Częściowo dostałam, co chciałam - opis kilku wybranych morderstw i ich sprawców.
W gratisie autor dorzucił opisy prawa brytyjskiego i amerykańskiego, delikatne lanie wody (chyba po to, żeby książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Temat zjadaczki grzechów wydawał się ciekawy, z potencjałem i obietnicą wciągającego kryminału psychologicznego osadzonego w epoce elżbietańskiej. Niestety moje oczekiwania były zbyt duże. Książka jest nudna, postacie płytkie a cała otoczka historyczna... Nie, nie, po prostu nie. Spodziewałam się interesujących wątków psychologicznych u osób umierających i lepiej przedstawionych odczuć zjadaczki grzechów. O intrydze nie wspominając. Zdaje sobie sprawę, że autorka chciała pokazać brudny, śmierdzący i brutalny świat wyrzutków co może i by się udało, gdyby pani Campisi włożyła więcej pracy,czasu i serca w fabułę, postacie i opisy. Książka nie jest zła, jest mocno przeciętna, miejscami nudna i przewidywalna. Jedyne co przykuło moją uwagę to sami zjadaczy grzechów, o których będę szukać sprawdzonych przekazów i informacji.

Temat zjadaczki grzechów wydawał się ciekawy, z potencjałem i obietnicą wciągającego kryminału psychologicznego osadzonego w epoce elżbietańskiej. Niestety moje oczekiwania były zbyt duże. Książka jest nudna, postacie płytkie a cała otoczka historyczna... Nie, nie, po prostu nie. Spodziewałam się interesujących wątków psychologicznych u osób umierających i lepiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Długo czekałam na "Rytm Wojny". Całe lata spędziłam cierpiąc od nadmiaru pytań kłębiących się w mojej głowie i braku odpowiedzi. Ale oto wreszcie pojawił się czwarty tom Archiwum Burzowego Światła.
O ile podczas pierwszej części Rytmu Wojny miałam mieszane uczucia, o tyle drugi tom pochłonęłam w kilka dni. Sanderson świetnie opisał niepewności i wewnętrzne demony, z którymi mierzyli się bohaterowie oraz zmiany, jakie w nich zachodziły. Duży plus za przedstawienie historii z perspektywy Pieśniarzy i Słuchaczy. Wątek Venli był tu przedstawiony niezwykle ciekawie, podobnie zresztą jak postać jej samej, Eshonai i Rabionel. Dodatkowo wplątanie do historii kosmologii cosmere i intryg boskich pokazało, że Roshar to ledwie wycinek większego świata. Duży ukłon dla autora za umiejętnie poprowadzone wątki bohaterów (zwłaszcza Kaladina, Venli i Adolina), które, pomimo różnic, splatają się w jedną, spójną całość. Jedynym drobnym minusem jest zakończenie. Nie wiem, co Sanderson planuje, ale złapałam się za głowę, bo nie mam pojęcia jak można zminimalizować straty, jakie zostaną poniesione w zaistniałej sytuacji.
Smutno też patrzyło się na śmierć postaci, które zaczynało darzyć się sympatią, ale podejrzewam, że może być to przedsmak żalu jaki wywoła piąta część.

PS. Adolin, jestem taka dumna!

Długo czekałam na "Rytm Wojny". Całe lata spędziłam cierpiąc od nadmiaru pytań kłębiących się w mojej głowie i braku odpowiedzi. Ale oto wreszcie pojawił się czwarty tom Archiwum Burzowego Światła.
O ile podczas pierwszej części Rytmu Wojny miałam mieszane uczucia, o tyle drugi tom pochłonęłam w kilka dni. Sanderson świetnie opisał niepewności i wewnętrzne demony, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Kleopatra - królowa hellenistycznego Egiptu, ostatni "faraon", ikona popkultury i kobieta, która odcisnęła piętno w historii. Ostatnia ptolemejska królowa jest moją ulubioną postacią historyczną i przeczytałam kilka książek i wiele publikacji na jej temat, jednak książka pana Angela jest czymś niezwykłym.

Przede wszystkim sposób narracji. Odniosłam wrażenie, podobnie jak przy dobrych książkach, że rzeczywiście jestem świadkiem wydarzeń. Autor doskonale nakreślił wizję nadmorskiej Aleksandrii hołdującej nauce, pałacu Kleopatry czy zaludnionego Rzymu. Razem z bohaterami tej osobliwej biografii przeżywamy z nimi ich radości, dzielimy troski a także patrzymy na naznaczone tragizmem ostatnie chwile. Pan Angela podaje w sposób lekki i przystępny, wiele ciekawostek, w sposób przyjemny kreśli realia epoki i choć przedstawia nam wiele faktów i przekazuje wiele informacji to robi to w sposób umiejętny, przyjemny, aż chce się więcej i więcej.

Tak naprawdę - i za to gwiazdka w dół - książka nie jest stricte o Kleopatrze. Tak naprawdę jest ona postacią drugoplanową. Zwykle pojawia się w tle, a na pierwszy plan wysuwają się Juliusz Cezar, Marek Antoniusz, Oktawian i kilku innych znanych Rzymian. Być może bierze się to stąd, że w gruncie rzeczy o życiu Kleopatry wiemy niewiele a wiele przypuszczamy. Może to dlatego, że autor stara się nam nakreślić realia rodzącego się nowego świata, gdzie Rzym będzie miał największe znaczenie. A może dlatego, że jest Włochem i sądząc po jego książkach specjalizuje się w antycznym Rzymie?

Niemniej, choć nie jest to ścisła biografia Kleopatry a raczej opis najważniejszych rozgrywek politycznych od zabójstwa Cezara do samobójstwa Antoniusza i Kleopatry, to jest to pozycja warta polecenia.

Kleopatra - królowa hellenistycznego Egiptu, ostatni "faraon", ikona popkultury i kobieta, która odcisnęła piętno w historii. Ostatnia ptolemejska królowa jest moją ulubioną postacią historyczną i przeczytałam kilka książek i wiele publikacji na jej temat, jednak książka pana Angela jest czymś niezwykłym.

Przede wszystkim sposób narracji. Odniosłam wrażenie, podobnie jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Książka wywołała we mnie mieszane odczucia. Przeleżała na półce około 6 lat zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć. Informacje są bardzo szczegółowe, miejscami objaśnienia powtarzają się a - moim zdaniem - najciekawsze kwestie zostały potraktowane po macoszemu i zajmują najmniej miejsca. Z książki można dowiedzieć się wielu rzeczy, ale zdecydowanie nie polecam jej nieobeznanym z kulturą i mitologią Starożytnego Egiptu "laikom", bo podejrzewam, że będzie dla nich za ciężka i zniechęcająca.

Książka wywołała we mnie mieszane odczucia. Przeleżała na półce około 6 lat zanim zdecydowałam się po nią sięgnąć. Informacje są bardzo szczegółowe, miejscami objaśnienia powtarzają się a - moim zdaniem - najciekawsze kwestie zostały potraktowane po macoszemu i zajmują najmniej miejsca. Z książki można dowiedzieć się wielu rzeczy, ale zdecydowanie nie polecam jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Ojej, nie wiem od czego zacząć. Książka sama w sobie nie jest zła - ot, typowe lekkie romansidło z tłem historycznym i irytującą bohaterką. Z tą uwagą, że za dużo historii to tu nie było... O ile jestem w stanie kupić motyw wróżki (dzięki europejskim korzeniom Nurbanu), o ile dam wiarę w to, że nawet sułtan wierzy w magię i przepowiednie (skoro Katarzyna Medycejska i inni mogli to potomek Osmana nie jest przecież gorszy), o tyle pani Demet popłynęła z datami i postaciami.
Np. W książce Nurbanu umiera jako zasuszona staruszka. Historia - Nurbanu zmarła w wieku 58 lat.
Właściwa akcja dzieje się w roku 1560 i tu są najlepsze kwiatki:
1. Sulejman Wspaniały nie żyje, chociaż zmarł w 1566.
2. Wedle słów Nurbanu z Sulejmana i Hurrem miały zostać kości, chociaż sułtanka zmarła ledwie 2 lata wcześniej. W 1560 roku nawet nie skończono budowy poświęconego jej hammamu.
3. Historycznie Safiye zjawiła się w Stambule w 1563r.
4. Autorka uśmierciła też Selima, chociaż ten zmarł dopiero w 1574 roku. W 1560 nawet nie był sułtanem...
5. Murad jest sułtanem. Historycznie został nim dopiero w 1574. Gdyby faktycznie panował w 1560r. to miałby ledwie 14 lat i raczej nie posiadał by prężnie działającego haremu i dziesiątek dzieci.
6. Mihrimah została przedstawiona jako staruszka z początkami demencji... A powinna mieć 38(!) lat.
7. Odniosłam wrażenie, że autorce zależało, żeby czytelnik sadził, że Nurbanu ma ok. 50-60 lat (skoro umiera jako staruszka). Tymczasem w 1560 roku Nurbanu liczyła 35 lat a według przekazów historycznych spotkała Safiye, gdy miała ok. 40.

Już nawet nie pamiętam, czy coś jeszcze mnie zirytowało, ale na pewno wymieniłam najważniejsze nieścisłości. Jeżeli komuś to nie przeszkadza to zazdroszczę, bo mnie z początku zniechęciło do czytania. Naprawdę nie wiem, po co autorka zmienia historię na siłę i w przekroju 30 lat. Bardzo mnie tu zawiodła. Niemniej, polecam zapomnieć i przeczytać historie Safiye - akurat coś na długie, jesienne wieczory

Ojej, nie wiem od czego zacząć. Książka sama w sobie nie jest zła - ot, typowe lekkie romansidło z tłem historycznym i irytującą bohaterką. Z tą uwagą, że za dużo historii to tu nie było... O ile jestem w stanie kupić motyw wróżki (dzięki europejskim korzeniom Nurbanu), o ile dam wiarę w to, że nawet sułtan wierzy w magię i przepowiednie (skoro Katarzyna Medycejska i inni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

O ile zawiodłam się na książkach opisujących losy Hurrem, on tyle opowieść o Nurbanu mnie oczarowała. W przeciwieństwie do książek o Roksolanie tu mamy dialogi, bohaterowie poboczni wypowiadają więcej niż dwa zdania, postać Nurbanu wzbudza sympatię i współczucie. Każda występująca w książce postać jest inna, nawet Hurrem została lepiej przedstawiona niż w książkach o sobie. Także postać Mihrimah zajęła sporo miejsca, zwłaszcza w pierwszym tomie. W książkach co chwila coś się działo, nawet jeśli momentami akcja posuwała się powoli to nie dało się tego odczuć, nie było nudy i monotonni. Bardzo podobało mi się przedstawienie młodej Baffo na statku Rudobrodego, jej dorastanie w haremie i relacje z Selimem oraz Kara Mustafą Piszą. Przyznam,że raz czy dwa nawet uroniłam łzę, żegnając się z niektórymi bohaterami. Jedyne co mi nie pasowało to wygląd Mihrimah (wcześniej była nowa, że urodę odziedziczyła po ojcu a tu była jasnooką blondynką) oraz przeznaczenie faktów historycznych. Nie rozumiem po co autorka zmienia imiona postaci (np. Żoną Mehmeta była córka sułtanki Sah Huban Esmahan a nie odaliska Fulane) albo płeć, kolejność i ilość urodzonych dzieci.

O ile zawiodłam się na książkach opisujących losy Hurrem, on tyle opowieść o Nurbanu mnie oczarowała. W przeciwieństwie do książek o Roksolanie tu mamy dialogi, bohaterowie poboczni wypowiadają więcej niż dwa zdania, postać Nurbanu wzbudza sympatię i współczucie. Każda występująca w książce postać jest inna, nawet Hurrem została lepiej przedstawiona niż w książkach o sobie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Szczerze mówiąc - zawiodłam się. Prawdopodobnie dlatego, że najpierw obejrzałam serial, gdzie postać Hürrem jest przedstawiona kompletnie inaczej - moim zdaniem lepiej i ciekawiej, bo odaliska musi walczyć o swoje, pod wpływem doznanego w haremie niechęci i okrucieństwa zmienia się, dorasta i pojmuje zasady pałacowej gry. Tutaj wszystko ma podane na tacy, prawie każdy rozpływa się nad jej osobą i w ogóle przedstawiono ją jako piękną nimfę o cudnym głosie, talencie muzycznym, jeździeckim, łuczniczym, ecc. Duży plus, że czyta się szybko i w miarę przyjemnie, ale do twórczości pani Gregory, na której chyba autorka się wzorowała, jeszcze daleko.

Szczerze mówiąc - zawiodłam się. Prawdopodobnie dlatego, że najpierw obejrzałam serial, gdzie postać Hürrem jest przedstawiona kompletnie inaczej - moim zdaniem lepiej i ciekawiej, bo odaliska musi walczyć o swoje, pod wpływem doznanego w haremie niechęci i okrucieństwa zmienia się, dorasta i pojmuje zasady pałacowej gry. Tutaj wszystko ma podane na tacy, prawie każdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Odniosłam wrażenie, że „Pieśń Krwi” to w pewnym sensie Czarna Kompania pana Cooka, spisana ręką pana Sandersona (przy czym pan Glen pilnował, żeby pan Brandon pomijał szczegółowe opisy przyrody). Cóż, pan Ryan mile mnie zaskoczył i idealnie trafił w mój gust.

„Pieśń Krwi” jest napisana sprawnie, akcja wartko płynie na przód, dostarczając coraz to nowych pytań Vaelinowi al Sornie (oraz czytelnikowi) i nieproporcjonalnie mniej odpowiedzi. Pan Ryan nie bał się używać wulgaryzmów w sytuacjach, gdzie pasowały i nie ugrzeczniał książki, za co mu bardzo dziękuję. Od samego początku czuć nieco mroczny i posępny klimat, śmierć jest wszechobecna, żadna postać nie jest ani śnieżnobiała, ani smoliście czarna – zabójcy z moralnymi rozterkami i pragnieniem innego życia, szlachta i rycerze goniący za złotem i zaszczytami, czy sam króla, który, moim zdaniem, nie jest godny korony i gronostajów. Do tego intryga goni intrygę, chociaż ani Vaelin ani my nie do końca wiemy, kto? dlaczego? I po co? Dopiero z czasem autor rzuca nieco światła na drugie dno wydarzeń i pozwala, żeby czytelnikowi nieraz opadła szczęka (przynajmniej mi).

W „Pieśni Krwi” mamy też szeroko opisany problem wiary mieszkańców uniwersum. Autor pokazuje jak napiętnowani są innowiercy oraz osoby o niezwykłych uzdolnieniach. Zabiera nas w osadzony w czasach średniowiecza świat – brudne miasta, podupadające zamki, które tylko z pozoru są niezdobytymi warowniami, a opiewane w balladach bitwy to nic innego niż burza śmierci i zniszczenia. A nad wszystkim unosi się widmo przejmującej tajemnicy i przepowiedni.

„Pieśń Krwi” polecam każdemu, kto lubi mroczne klimaty i niedopowiedzenia, które z czasem układają się w logiczną całość.
Książka jest jak połączenie „Czarnej Kompanii” z grą „Pillars of eternity”…
… Aż nie mogę się doczekać kolejnego tomu!

Odniosłam wrażenie, że „Pieśń Krwi” to w pewnym sensie Czarna Kompania pana Cooka, spisana ręką pana Sandersona (przy czym pan Glen pilnował, żeby pan Brandon pomijał szczegółowe opisy przyrody). Cóż, pan Ryan mile mnie zaskoczył i idealnie trafił w mój gust.

„Pieśń Krwi” jest napisana sprawnie, akcja wartko płynie na przód, dostarczając coraz to nowych pytań Vaelinowi al...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Miałam ogromny problem z oceną dzieła pana Sandersona. Z jednej strony początek książki nie wyglądał dla mnie interesująco – wręcz irytował zbyt dużą ilością powtórzeń (co zdanie to samo słowo, serio?), ale nie mam pojęcia, czy pani tłumacz przetłumaczyła wszystko dosłownie czy zapomniałą o istnieniu synonimów. Więc czytałam dalej i…

Książka jest… sama nie wiem… świetna? Cudowna? Wciągająca? Urzekająca?
Inny, wciągający świat pozbawiony krasnoludów, elfów, niziołków, wróżek i tym podobnych kochanych cudaków. Za to mamy tyle ras ludzkich, że głowa boli i z początku nie sposób ogarnąć. Poznajemy wymyślne, na wpół kamienne stworzenia i rośliny. I, rzecz jasna, spreny! Autor przedstawia nam świetnie wykreowany świat i cudownych bohaterów – zwłaszcza Kaladina i Dalinara (natomiast wątek Shallan zaciekawił mnie dopiero w ostatniej części książki i, niestety, był przewidywalny). Ale losy Burzą Błogosławionego i Czarnego Ciernia… Zakończenie książki z niedomówieniami (i to jakimi!) i groźbą w ‘powietrzu’…

Z drugiej strony opisy ubrań mnie dobijały. Niby fajnie, że autor nakreśla obraz społeczeństw, ale jakoś było tego dla mnie za dużo. Za dziesiątym razem zrozumiałam, że kobiety Aletih zakrywały dłonie i że koronki oraz falbanki są modne, naprawdę. Znalazło się też kilka rozdzialików, które spokojnie można by wywalić, a część akapitów skrócić, ponieważ odnosiłam wrażenie, że niektóre rzeczy ciągnęły się i ciągnęły. Jak ciągutki. Ale ma to swój urok i niewątpliwą zaletę – czytelnik zapada się w świat Arcyburz. I bynajmniej nie chce z niego wyjść! (W weekend biegnę po nowy tom!)

Szczerze polecam miłośnikom fantastyki i nie tylko – pora się przekonać do gatunku!

Miałam ogromny problem z oceną dzieła pana Sandersona. Z jednej strony początek książki nie wyglądał dla mnie interesująco – wręcz irytował zbyt dużą ilością powtórzeń (co zdanie to samo słowo, serio?), ale nie mam pojęcia, czy pani tłumacz przetłumaczyła wszystko dosłownie czy zapomniałą o istnieniu synonimów. Więc czytałam dalej i…

Książka jest… sama nie wiem… świetna?...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka nieco mnie zawiodła, ale i tak jest godna polecenia.
Po przeczytaniu „Ksiąg Południa” zabrałam się za „Powrót Czarnej Kompani” i… spodziewałam się czegoś lepszego... Pomimo początkowych uwag (przy pierwszej części) i tym razem pan Cook mnie porwał. Wartka, sprawna narracja, pomijanie szerszych opisów przyrody, ciekawe i barwne postacie (nowe i stare) oraz sieć intryg. Tam chyba każdy coś knuje! Kolejną zaletą jest to, że wiemy tyle, ile Kronikarz, dlatego pojawiają się elementy zaskoczenia. Niestety, albo działa u mnie kobieca intuicja albo jestem przeżarta i przesiąknięta różnego rodzaju książkami i rpg’ami, ale nic poza jednym elementem zakończenia „Powrotu Czarnej Kompanii” nie budziło mojego „wow, a więc to tak!”, bo już wcześniej coś mi mówiło, co i jak.

Pierwsza część tomu: „Ponure Lata” w większości nie przypadła mi do gustu. Murgen irytował mnie do granic możliwości, ale w końcu przywykłam. Plusem było to, że dostaliśmy się za mury oblężonego przez Władcę Cienia Dedżagore i spojrzeliśmy na rozwój sytuacji z innej perspektywy. I oto mamy rozstrzał: powracające widmo miasta Burzogardu i losy Kompanii ( głównie Murgena) po powrocie do Taglios i szykowania się do eskapady wojskowej na południe.

Druga część: „Imię jej Ciemność” była znacznie lepsza, prezentowała zupełnie inny – wyższy – poziom i była dla mnie porównywalna z poprzednimi kronikami. Nawet Murgen się zmienił. Ba, polubiłam go! Okazało się, że to naprawdę sympatyczny i równy gość, z którym chętnie siadłoby się przy kufelku. Tak więc, drogi chorąży opisuje oblężenie Przeoczenia i dalsze usiłowania zagrania na nosie Długiemu Cieniowi i spółce oraz dostania się do Khatovaru. Ach, i nie zapominajmy o czającej się w cieniach, snującej intrygi Duszołap (zdecydowanie ciekawszej niż Pani) i przerażającej Kinie czyhającej na Rok Czaszek. "Imię jej Ciemność" nadrabia i naprawia ubytki "Ponurych Lat". Z nawiązką.

Książka nieco mnie zawiodła, ale i tak jest godna polecenia.
Po przeczytaniu „Ksiąg Południa” zabrałam się za „Powrót Czarnej Kompani” i… spodziewałam się czegoś lepszego... Pomimo początkowych uwag (przy pierwszej części) i tym razem pan Cook mnie porwał. Wartka, sprawna narracja, pomijanie szerszych opisów przyrody, ciekawe i barwne postacie (nowe i stare) oraz sieć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Nie przepadam za książkami o szczegółowych opisach kampanii wojennych, w których główną rolę odgrywają brudni, klnący i emocjonalnie rozchwiani panowie nie stroniący od kobiet, kufla i wojaczki. Więc czemu po raz kolejny dałam się namówić i porwać autorowi?
Ponieważ, jak to zapisano w kronikach: Czarna Kompania to jedna rodzina, zbieranina najgorszych facetów, ale zawsze dbających o siebie i stojących murem. Poznałam Kompanię, stałam się jej członkiem i nie jestem w stanie opuścić!
Mówiąc szczerze, nie wiem, co mnie najbardziej urzekło. Bohaterowie z krwi i kości, ludzcy i przyziemni? Wartka akcja? Intrygi? Gra o władzę pokazana od strony pnących się po szczeblach szaraczków? Realistyczny świat? Pojęcia nie mam. Chyba wszystko naraz. Książka jest genialna i miłośnicy fantastyki po prostu muszą ją przeczytać!
„Księgi Południa” to tak naprawdę „Gry Cienia” i „Sny o Stali”. „Srebrny Grot” to inna historia, której nie było gdzie upchnąć. Ale bardzo się cieszę, że się tutaj znalazła.


- „Srebrny Grot” – opowiada o tych, którzy odłączyli się od Kompanii. Mamy też nowych bohaterów – całkiem sympatycznych prowodyrów całej afery. Część napisana sprawnie, czyta się z uśmiechem typu ‘po co ci to było? Teraz masz za swoje’. Widzimy zamknięte na cztery spusty miasto oczami popadających w paranoję, walczących o przeżycie i robiących w gacie mieszczuchów. Przyjemna odmiana spotkać kogoś, komu dopiero twardnieje tyłek.

- „ Gry Cienia” – powraca drogi Konował. Jako Kapitan prowadzi pozostałość Kompanii na południe, żeby odnaleźć korzenie organizacji. Część ciekawa, czyta się szybko, lekko i przyjemnie, ale nie ma takiego ‘wow’.

- „Sny o Stali – WOW. Kronikarzem i Kapitanem zostaje Pani. Dobiera źle kilku przyjaciół, zbiera łachmaniarzy z pół i przerabia ich na żołnierzy. Co rusz robi sobie nowych wrogów, ale systematycznie pozbywa się starszych i to w mało humanitarny sposób a’la Dominator. Potem prowadzi armię na południe i mści się za doznane krzywdy. Machina wojenna rusza pełną parą, a Pani nie dość, że powoli odzyskuje moce i obcuje z boskimi siłami, to popada w chorobę. Tylko ta choroba jest taką solą w oku…

Nie przepadam za książkami o szczegółowych opisach kampanii wojennych, w których główną rolę odgrywają brudni, klnący i emocjonalnie rozchwiani panowie nie stroniący od kobiet, kufla i wojaczki. Więc czemu po raz kolejny dałam się namówić i porwać autorowi?
Ponieważ, jak to zapisano w kronikach: Czarna Kompania to jedna rodzina, zbieranina najgorszych facetów, ale zawsze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Która z sióstr Boleyn byłą starsza? Która była tą rozwiązłą? Która kobieta przyczyniła się oderwania katolickiej Anglii od Kościoła i wspierania protestantyzmu? Która kobieta z premedytacją uwiodła swego króla i dążąc po trupach do celu doprowadziła do swojej koronacji? Która kobieta ma na rękach krew infantki Hiszpańskiej i królowej Anglii Katarzyny Aragońskiej oraz kardynała Wosley’a? Która królowa-małżonka zdradzała wielce zakochanego w jej osobie króla tuż pod jego nosem z całym zastępem dworzan, a nawet z bratem?
Oczywiście, że Anna Boleyn!
… Na taką próbują ją wykreować media, taką ją z znamy z filmu i książki „Kochanice Króla”. Tymczasem Eric Ives przedstawia Anne Boleyn w zupełnie innym świetle.
Nagle okazuje się, że to Maria była tą starszą siostrą i prowadziła rozwiązły tryb życia na dworze francuskim, gdzie nabierała ogłady. Natomiast Anna urzędowała na dworze Małgorzaty Habsburg – namiestniczki Niderlandów, która znana była z konserwatywnego i tradycyjnego podejścia do wychowania. Potem przebywała we Francji w charakterze dwórki królowej Francji Klaudii, która zachodząc w kolejne ciąże była odseparowywana od dworu – a Anna razem z nią. Potem widzimy jej powrót do Anglii oraz sieć intryg w jakie wpadła przez swojego ambitnego wuja. Kartka po kartce śledzimy tam losy przyszłej królowej. Im czytamy dalej tym więcej zdziwienia. To Anna nie otruła Wosley’a i Katarzyny Aragońskiej? Nie miała armii kochanków? Nie sypiała z bratem? Nie była czarownicą? Ale jak to?!
Ano tak to…
Autor opisuje, wyjaśnia, podaje hipotezy i podpiera się argumentami oraz faktami historycznymi. Przedstawia historię życia jednej z najtragiczniejszych królowych Anglii, a jednocześnie matkę Elżbiety Wielkiej, która wprowadziła królestwo w złoty wiek. Widzimy zupełnie inną Annę Boleyn. Jest ludzka, ma wady i zalety oraz, niewątpliwe, fascynujące chociaż krótkie życie.
Po przeczytaniu biografii, co nie jest trudne, gdyż jest napisana przystępnym językiem, informacje są podane w sposób przejrzysty a całość tworzy ciekawą i spójną lekturę, zdajemy sobie sprawę z jednej rzeczy… Anna Boleyn przez/dzięki której Anglia stała się krajem protestanckim odsunęła od dworu Katarzynę Aragońską i jej córkę Marię. Maria to zapamiętała, katoliccy duchowni też i mieli wolną rękę, żeby opluć dobre imię Anny i przedstawić jako rządną władzy, nader ambitną i w istocie szpetną wiedźmę.
Biografię polecam. Dzięki niej można inaczej spojrzeć na pewne sprawy związane z markizą Pembrooke. Po przeczytaniu książki widzę w niej ofiarę historii i propagandy szerzonej przez stronnictwo Marii Tudor i jej zwolenników.

Która z sióstr Boleyn byłą starsza? Która była tą rozwiązłą? Która kobieta przyczyniła się oderwania katolickiej Anglii od Kościoła i wspierania protestantyzmu? Która kobieta z premedytacją uwiodła swego króla i dążąc po trupach do celu doprowadziła do swojej koronacji? Która kobieta ma na rękach krew infantki Hiszpańskiej i królowej Anglii Katarzyny Aragońskiej oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Czy książka jest trudna? Z pewnością nie jest napisana lekkim, prostym i przyjemnym językiem. Mamy dziesiątki imion, nazw i miejscowości. Tolkien opisuje losy wykreowanego świata od jego powstania do końca II ery.
Mnie książka urzekła. Zafascynowana dałam się porwać mitom, legendom i historii Ardy. Na początku obcujemy z majarami, potem widzimy świat zdominowany przez elfów, a z czasem poznajemy historię stworzenia krasnoludów, orków, ludzi.
O ile, nie dałam rady przebrnąć przez "Władcę Pierścieni" (cały czas czytam i staram się skończyć sagę) to "Silmarilion" pochłonęłam w 2 dni. Jeżeli ktoś lubi mity to ta książka powinna mu się spodobać.

Czy książka jest trudna? Z pewnością nie jest napisana lekkim, prostym i przyjemnym językiem. Mamy dziesiątki imion, nazw i miejscowości. Tolkien opisuje losy wykreowanego świata od jego powstania do końca II ery.
Mnie książka urzekła. Zafascynowana dałam się porwać mitom, legendom i historii Ardy. Na początku obcujemy z majarami, potem widzimy świat zdominowany przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Szczerze polecam książkę.
Autorka nie opisuje Elżbiety Bathory jako bezlitosnego potwora opętanego rządzą mordu i kąpiącego się we krwi młodych kobiet dla zachowania młodości i urody. Rebecca Johns przedstawia nam hrabinę jako małą dziewczynkę i przeprowadza przez całe życie na kilkuset stronach. Widzimy jak dorasta, jak się zmienia i jak poszczególne wydarzenia wpłynęły na jej psychikę. Mamy portret kobiety z krwi i kości: kochanej córeczki wydanej za mężczyznę, który jej nie dostrzegał. Obserwujemy jak chce zyskać szacunek, miłość i uznanie w oczach męża. Śledzimy walkę o majątek, szczęście, pozycję i przyszłość dzieci. Nawet nie zauważamy, kiedy mała dziewczynka zamienia się w chorą kobietę.
Jedyną wadą tej książki jest to, że autorka zamiast zamku Čachtice używa nazwy Csejte (pierwszy był faktyczną siedzibą Elżbiety Bathory, drugi ma jedynie zbliżoną nazwę).

Szczerze polecam książkę.
Autorka nie opisuje Elżbiety Bathory jako bezlitosnego potwora opętanego rządzą mordu i kąpiącego się we krwi młodych kobiet dla zachowania młodości i urody. Rebecca Johns przedstawia nam hrabinę jako małą dziewczynkę i przeprowadza przez całe życie na kilkuset stronach. Widzimy jak dorasta, jak się zmienia i jak poszczególne wydarzenia wpłynęły na...

więcej Pokaż mimo to