Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Chciałabym dzisiaj polecić książkę, którą czytało mi się z ogromną przyjemnością. „Jej wysokość kurtyzana” to fabularyzowana powieść biograficzno – obyczajowo - historyczna, której główną bohaterką jest paryska kurtyzana La Païva. Jest to postać autentyczna, niezwykle interesująca, bezsprzecznie kontrowersyjna w czasach dla niej ówczesnych, jak i zapewne obecnie. Marzeniem La Païvy już od najmłodszych lat było wyrwanie się z biedy, w której się wychowała i osiągnięcie, nie patrząc na krzywdę innych, sukcesu materialnego. Za realizację swoich planów zapłaciła bardzo wysoką cenę. Czy było warto?...

Główna bohaterka tej fabularyzowanej biografii, to naprawdę Teresa Lachmann. Była ona nieślubną córką Anny Marii Klein, wychowywaną wraz z przyrodnim rodzeństwem przez tkacza Martina Lachmanna. Jej rodzina pochodziła z Nysy na Dolnym Śląsku, ale emigrowała za lepszym życiem do Moskwy. Kiedy dziewczyna miała 17 lat została, bez swojej zgody, wydana za mąż za przybyłego do Rosji francuskiego krawca. Choć jego zakład krawiecki miał stałe klientki, młodzi małżonkowie żyli skromnie. Niebawem na świece pojawiło ich syn, lecz młoda kobieta nie czuła się szczęśliwa w roli matki i żony, nie o takim życiu marzyła. Gdy tylko uzbierała odpowiednią sumę pieniędzy, bez żalu i wyrzutów sumienia opuściła rodzinę i wyjechała do Paryża. Uważała, że w tym właśnie mieście odmieni się jej los. Tak też się stało, chociaż pierwsze miesiące jej pobytu w stolicy Francji były dla niej bardzo ciężkie. Jej życie uległo całkowitej przemianie z chwilą, kiedy została kurtyzaną. O spędzeniu z nią choć jednej nocy zamarzyło wielu mężczyzn, za jej usługi i niebywałe umiejętności gotowi byli zapłacić jej krocie. Uwodziła ona całą paryską elitę - ministrów, hrabiów, szlachciców i bogatych mieszczan, którzy gotowi byli dla niej uczynić niemal wszystko, aby obdarzyła ich swoimi wdziękami i zainteresowaniem. Pewna swoich możliwości i walorów kurtyzana zdobywała wraz z każdym kolejnym kochankiem nie tylko majątek i wpływy, ale wspinała się na kolejne szczeble hierarchii społecznej. Jej nieudany związek z pianistą Henrym Herzem (któremu urodziła córkę) oraz dwa krótkotrwałe małżeństwach były zawarte z wyrachowania, miały na celu właśnie podniesienie jej statutu społecznego. Jej trzecie i ostatnie małżeństwo było długotrwałe, jej mąż Guido Henckel von Donnersmarck darzył La Païvę szczerym uczuciem i był z nią do jej ostatnich chwil życia. Jednak i to małżeństwo było zbudowane na kłamstwach ze strony La Païvy i miało na celu zdobycie przez nią tytułu hrabiny.

Była kurtyzana pod koniec życia była właścicielką trzech pałaców, wspaniałych koni i powozów oraz kolekcji biżuterii ogromnej wartości. Jako nieliczna z kobiet jej współczesnych potrafiła dobrze inwestować swój majątek i doskonale zarządzać zgromadzonym dobrem. Dzięki temu, od pewnego momentu życia, stała się kobietą wolną i niezależną.

Autorka odtworzyła w swojej powieści niezwykle realistyczny obraz przedstawionych czasów (akcja książki dzieje się w latach 1836 – 1884). Mamy możliwość przypatrzenia się przekrojowi społecznemu wielu miast Europy, podglądnięcia życia codziennego ich mieszkańców, jak również poznać rolę kobiet w ówczesnym świecie.
Małgorzata Gutowska - Adamczyk rewelacyjnie stworzyła, a raczej odtworzyła i z pewnością nieco ubarwiła (a może wybieliła?...) postać La Païvy. W powieści przedstawiona ona była jako kobieta niezwykła - dumna, obdarzona wrodzoną inteligencją, działająca z determinacją, dążąca do celu bez oglądania się za siebie. Jeszcze jako Teresa wizualizowała sobie swoją przyszłość, nie dopuszczała do siebie myśli, że może żyć jak jej matka i kobiety do niej podobne. W Paryżu uległa ona przemianie, widzimy ją jako kobietę pełną seksapilu, pewną swojej wartości, przedsiębiorczą i niezwykle zaradną. Te cechy możemy nazwać pozytywnymi, jednak posiadała ona cały wachlarz cech zdecydowanie negatywnych: była wyrachowana, bezwzględna, niezdolna do pokochania zarówno swoich partnerów jak i własnych dzieci.
Mnie w powieści zachwyciły opisy bardzo efektownych, pięknie zdobionych sukien, biżuterii, wystawnych przyjęć czy dekoracji wnętrz. Opisów w tej książce było sporo, nie zwalniały one absolutnie akcji, były one taką wisienką na torcie, doskonałym uzupełnieniem fabuły, pomagającym wejść wyobraźni czytelnika w świat przedstawiony przez Autorkę .
Książka po przeczytaniu nie pozwala o sobie zapomnieć. Skłania ona czytelnika do zastanowienia, czy La Païvy, z która pozostajemy w książce do ostatniej chwili jej życia, żegnała się z nim w pełni szczęśliwa? Zdawać by się mogło, że tak, wszak spełniła ona swoje marzenia i zrealizowała swój plan na życie. A jak było naprawdę?...
Zachęcam do przeczytania książki.

Chciałabym dzisiaj polecić książkę, którą czytało mi się z ogromną przyjemnością. „Jej wysokość kurtyzana” to fabularyzowana powieść biograficzno – obyczajowo - historyczna, której główną bohaterką jest paryska kurtyzana La Païva. Jest to postać autentyczna, niezwykle interesująca, bezsprzecznie kontrowersyjna w czasach dla niej ówczesnych, jak i zapewne obecnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

W pierwszym tomie cyklu „Matki Rzeszy” pt. „Sekretny dom” Sabina Waszut na przykładzie ośrodka dla kobiet i dzieci w Kunzendorfie przybliża czytelnikom prowadzoną przez władze III Rzeszy politykę Lebensborn czyli „Źródło życia”. Jej celem było, poprzez skrupulatną selekcję kobiet i mężczyzn, stworzenie „czystych rasowo” Aryjczyków, zwiększenie liczby urodzeń oraz eliminację dzieci niepełnosprawnych, których utrzymanie generowało niepotrzebne koszty dla państwa. Główną bohaterką pierwszego tomu była Ruth Blum, która oczekując przyjścia na świat pierwszego dziecka, przybyła do ośrodka, by wśród kobiet sobie podobnych, urodzić dla dobra Rzeszy nowego Niemca. Pierwsza część cyklu kończy się wraz ze zbliżaniem się do Kunzendorfie żołnierzy Armii Czerwonej i ewakuowaniem mieszkańców ośrodka.

„Czas ucieczki” rozpoczyna się w styczniu 1945 roku. Poznajemy tu dalsze losy bohaterek „Sekretnego domu” i ich dzieci. W ośrodku w Kunzendorfie pozostały tylko Ruth z córeczką, Brygid z synkiem i Annabelle. Pod opieką kobiet znajduje się również garstka dzieci, które z powodu posiadania zewnętrznych cech aryjskich, zostały wykradzione z polskich rodzin i umieszczone w tymczasowo ośrodku. Były one przygotowywane do adopcji przez rodziny niemieckie. Kobiety w obawie, że podczas spóźnionej ewakuacji nie poradzą sobie z opieką nad grupką dzieci, odwlekają decyzję o opuszczeniu dotychczasowego miejsca pobytu. Jednak z powodu narastającego lęku przed przed zbliżającą się ze wschodu Armią Radziecką, podejmują trudną decyzję o opuszczeniu Kunzendorfie. Dzięki udzielonej im przez wojska niemieckie pomocy udaje się im dostać do Bad Reinerz (Duszniki – Zdrój).

Czy uciekinierki wraz z dziećmi znalazły w Bad Reinerz schronienie i upragniony spokój? Czy udało im się uniknąć spotkania z brutalnymi i żądnymi zemsty czerwonoarmistami? Jak potoczą się dalsze losy Ruth i jej córeczki?

„Czas ucieczki” ukazuje czytelnikom okres II wojny światowej i czas tuż po niej widziany oczami niemieckich kobiet. To one, już przed wybuchem wojny, omamione zostały ideą Lebensborn. Właśnie ta wizja, stworzenia rasy nadludzi, sprowadziła je do roli rozrodczej, macierzyństwo miało być dla nich obowiązkiem, ale i zaszczytem. Szokującym jest fakt, jak łatwo kobiety Rzeszy ulegały sile nazistowskiej propagandy, godziły się na traktowanie jak „maszyn do produkowania” nowego, doskonałego, niemieckiego pokolenia.
Pod koniec wojny, kiedy nadzieja na zwycięstwo III Rzeszy wygasła, a ze wschodu swój naznaczony grabieżami, mordami i gwałtami marsz prowadziła Armia Radziecka, III Rzesza niemieckie kobiety pozostawiła na pastwę losu. Zostały one oszukane przez własne państwo, które jeszcze do niedawna stawiało je na piedestale jako matki nadludzi. Po wojnie to na nie spadł odwet i zemsta ze strony żołnierzy radzieckich - były one gwałcone, okradane, wyrzucane z domów.

„Czas ucieczki” czytałam dużymi emocjami, szczególnie te fragmenty mówiące o cierpieniu niewinnych kobiet i dzieci. Powieść Sabiny Waszut potwierdza fakt, że największe skutki wojen ponoszą zwykli ludzie, którzy nie przyczynili się do wybuchu konfliktu zbrojnego . Niezależnie po której stronie tego konfliktu się znajdują...

W pierwszym tomie cyklu „Matki Rzeszy” pt. „Sekretny dom” Sabina Waszut na przykładzie ośrodka dla kobiet i dzieci w Kunzendorfie przybliża czytelnikom prowadzoną przez władze III Rzeszy politykę Lebensborn czyli „Źródło życia”. Jej celem było, poprzez skrupulatną selekcję kobiet i mężczyzn, stworzenie „czystych rasowo” Aryjczyków, zwiększenie liczby urodzeń oraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Miałam przyjemność przeczytać kilka książek Wioletty Piaseckiej, dlatego doskonale rozumiem, co przyciąga ogromne grono czytelniczek do spędzenia czasu w towarzystwie książek jej autorstwa. Najczęściej powieści Pani Wioletty opowiadają o pięknej, szczerej, romantycznej miłości, o jakiej marzy chyba każda kobieta. „Dotyk twoich dłoni” również opowiada o miłości, ale tej z dłuższym stażem, wystawionej na próbę przez tragedię, która spadła na małżeństwo z kilkuletnim stażem. I taka trudniejsza tematyka w powieści Wioletty Piaseckiej chyba mocniej do mnie przemawia, tym bardziej, że Autorka genialnie opisała bolesne emocje targające małżonkami. Już od dawna nie udało mi się wejść tak głęboko w duszę kobiecej postaci i z nią współodczuwać jej trudne przeżycia, jak w tej powieści.

Barbara i Mariusz są małżeństwem z kilkuletnim stażem. Doczekali się dwójki wspaniałych synów, oboje mają stabilną pracę, mieszkają w domu z ogrodem. Ich marzeniem jest posiadanie jeszcze jednego dziecka, oboje pragnęliby mieć córeczkę. Kiedy wydawać by się mogło, że ich marzenie się spełni i za kilka miesięcy przywitają na świecie Zosię, rodzinę spotkała tragedia... Basia poroniła. Każde z małżonków po swojemu przeżywa żałobę po zmarłej córeczce. Mariusz zamyka się w sobie, nie pokazuje swojego cierpienia na zewnątrz. Basia natomiast stratę córeczki przeżywa spontanicznie, swoją rozpacz uzewnętrznia: płacze, wycofuje się z życia rodzinnego, drażnią ją przejawy radości innych. Jej rozpacz i brak zrozumienia dla przeżywanej przez nią żałoby jest powodem oddalenia się od męża. Niespodziewanie dla Barbary na rodzinę spada kolejny cios, Mariusz oznajmia, że wyprowadza się z domu. Informuje, że zakochał się w koleżance z pracy i postanowił ułożyć sobie życie od nowa. Niespodziewana sytuacja jest jak kubeł zimnej wody wylany na głowę opuszczonej małżonki. Zdaje sobie ona sprawę, że teraz opieka nad chłopcami i wszystkie obowiązki spadły wyłącznie na nią. Tym bardziej, że Mariusz po wyprowadzce nie odwiedza synów i nie interesuje się rodziną. Kobieta „bierze się w garść”, pomału naprawia relacje z dziećmi, z pomocą rodziców i teściów udaje się jej pogodzić pracę zawodową z wychowaniem synów.

Jak ułoży się dalsze życie Barbary i Mariusza? Czy dla dobra dzieci spróbują dojść do porozumienia? Uda im się zapomnieć o popełnionych błędach?

Fundamentem, na którym zbudowana jest cała powieść „Dotyk twoich dłoni” są emocje. Jest ich tutaj tak wiele, jak w mało której książce. Mamy tu bowiem rozpacz rodziców po stracie dziecka, ich wzajemne obwinianie się za poronienie, rozpad małżeństwa. Do tego dochodzą emocje chłopców związane z nie do końca zrozumiałą dla nich, obcą im sytuacją i oddaleniem się od nich mamy. Nie rozumieją oni również powodu wyprowadzki taty, za którym ogromnie tęsknią. Ja najbardziej jednak współodczuwałam przeżycia Basi, zarówno te związane z żałobą, ale również jej dylematy dotyczące małżeństwa. Narratorem w powieści jest właśnie Barbara, dlatego mamy możliwość na bieżąco przeżywać z nią jej rozterki, trudne dla niej momenty, chwile nadziei. Wioletta Piasecka doskonale, tak po kobiecemu, poradziła sobie z ukazaniem uczuć wszystkich bohaterów książki. Są one opisane wiarygodnie, z wyczuciem i z ogromną wrażliwością.
Zakończenie książki było bardzo zaskakujące, chyba nikt z czytelników nie spodziewał się takiego.

Książkę jak najbardziej polecam. Stanowi ona przypomnienie, że o każdą miłość należy dbać, nawet tą, zdawać by się mogło, stabilną i na całe życie.

Miałam przyjemność przeczytać kilka książek Wioletty Piaseckiej, dlatego doskonale rozumiem, co przyciąga ogromne grono czytelniczek do spędzenia czasu w towarzystwie książek jej autorstwa. Najczęściej powieści Pani Wioletty opowiadają o pięknej, szczerej, romantycznej miłości, o jakiej marzy chyba każda kobieta. „Dotyk twoich dłoni” również opowiada o miłości, ale tej z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czym jest zdrada?... To przede wszystkim zawiedzenie zaufania partnera, naruszenie wspólnie ustalonych zasad współżycia, krzywdzenie bliskiej osoby swoją nielojalnością. Zdrada jest problemem wielu związków, częstym powodem ich rozpadu. Czy można zatem napisać książkę o zdradzie na wesoło, z przymrużeniem oka? Natasza Socha podjęła się takiego wyzwania. I udało się jej to doskonale!

Agata, kobieta 30+, asystentka w znanej kancelarii prawnej, z dnia na dzień traci dobrze płatną i satysfakcjonująca ją pracę. Przyczyna zwolnienia jest banalna i dość częsta. O namiętnym romansie Agaty z szefem dowiaduje się jego żona. Mimo zapewnień przełożonego o emocjonalnym wygaśnięciu jego małżeństwa, przyłapany na niewierności, wraca do małżonki z „podkulonym ogonem”, a okłamywanej kochanki pozbywa się bez cienia skrupułów. Agata, po kilku dniach niedowierzania i załamania nieoczekiwaną sytuacją, postanowiła znaleźć nową pracę. Okazuje się jednak, że to wcale nie jest takie łatwe... Sytuacja Agaty robi się coraz bardziej dramatyczna, jej oszczędności się kończą, a do spłacenia ma duży, jak na jej możliwości, kredyt hipoteczny wzięty na malutkie mieszkanie. Ponadto ma na utrzymaniu bardzo wymagającego kota. Zdesperowana kobieta po radę i pociesznie udaje się do rodziców. To podczas wizyty u nich wpada na pomysł założenia mobilnej Agencji Rozbitych Serc. Zadaniem agencji ma być śledzenie i zdobywanie dowodów potwierdzające zdrady niewiernych partnerów. Ta działalność ma zapewnić przyszłej detektyw utrzymanie, ma być ponadto odwetem na zdradzających partnerki mężczyznach, jak również ma pomóc w dokonaniu zemsty na zakłamanym szefie. Na dobry początek nowej drogi zawodowej ojciec daje jej w prezencie różowego Seat Alhambrę, który stał się jej środkiem transportu, a zarazem mobilnym biurem agencji. Agata powoli zdobywa pierwszych klientów, a właściwie klientki. Prowadzone przez nią sprawy są niezwykle zagmatwane, nietypowe, a wnioski z prowadzonych śledztw niezwykle zaskakujące. Podczas wykonywania swojej pracy detektywa, Agata często wpada w tarapaty, przydarzają się jej sytuacje nieprzewidywalne, pełne humoru. Do tego bohaterka po raz kolejny angażuje się uczuciowo w kolejny związek, chociaż nie do końca jest przekonana co do słuszności wyboru partnera. Zakończenie książki z pewnością zaskoczy czytelnika, ale najbardziej zaskoczy chyba samą Agatę. Nie tak wyobrażała sobie ona zemstę na mężczyznach i nie tak zaplanowała swoją przyszłość.

Całość książki jest utrzymana jest w lekkim stylu, chociaż i tutaj znajdziemy wątki skłaniające do refleksji. Książka przypadnie do gustu tym, którzy przy czytaniu chcą się zrelaksować i pośmiać. Spodoba się ona również miłośnikom kotów, bowiem Agata i jej kotka Christie stworzyły doskonały duet detektywów.

Czym jest zdrada?... To przede wszystkim zawiedzenie zaufania partnera, naruszenie wspólnie ustalonych zasad współżycia, krzywdzenie bliskiej osoby swoją nielojalnością. Zdrada jest problemem wielu związków, częstym powodem ich rozpadu. Czy można zatem napisać książkę o zdradzie na wesoło, z przymrużeniem oka? Natasza Socha podjęła się takiego wyzwania. I udało się jej to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Właśnie skończyłam czytać czwartą, a zarazem ostatnią część sagi średniowiecznej „Lilie Królowej”. Poprzednie jej części - „Siostry”, „Wiedźmy” i „Matki” skradły moje serce, a „Wilczyce” są ukoronowaniem wspaniale napisanej całości. Nie mogłam doczekać się wydania IV tomu renesansowej sagi, ale moja cierpliwość została sowicie nagrodzona. Ostatnia część jest bowiem perfekcyjna, dopracowana w każdym szczególe, wszystkie wątki zostały przez Autorkę rozwinięte, a następnie nieprzewidywanie dla czytelnika zakończone. Jednak to, co podobało mi się w „Wilczycach” najbardziej, to stworzone przez Autorkę niesamowite opisy. A już opisy bitew nad Worsklą i pod Grunwaldem były po prostu majstersztykiem!

W „Wilczycach” spotykamy się ponownie z Królową Jadwigą i jej byłymi dwórkami: Amalią i Mildą. Amalia obecnie pomaga mężowi Szymonowi w prowadzeniu szkoły działającej przy wawelskim zamku. Dużo czasu zabiera jej również wychowanie dzieci, szczególnie starsza córka, Małgorzata, przysparza matce sporo problemów. Milda, po śmierci teścia, przejmuje część obowiązków związanych z prowadzeniem sklepu żelaznego. Okazuje się, że radzi sobie ona całkiem dobrze. Nie ma zresztą innego wyjścia, jej mąż Mikołaj, okazał się nie tak zaradny w prowadzeniu interesów, jak jego ojciec. Największe zmiany i nadzieje na pomyślną przyszłość zachodzą w smutnym życiu Królowej Jadwigi. Po wielu latach starań i modlitw jest ona przy nadziei. Wiadomość ta wywołała ogromną radość jej męża Władysława Jagiełły, ale też i poddanych. Czy uda się Jadwidze wydać na świat przyszłego władcę Polski?
Rozległy wątek w czwartej części sagi Lucyna Olejniczak poświęciła Varnasowi, bratu Mildy. Zarówno on jak i jego żona Sonia nie mogą pogodzić się z porwaniem ich córeczki Klary. Varnas, aby ukoić rozpacz swoją i ukochanej małżonki,wyrusza na poszukiwania wykradzionego z ich domu niemowlęcia. Kiedy wydaje się, że jest on już o krok do poznania prawdy o licznych porwaniach dzieci, do których dochodziło w okolicy, musi niestety przerwać swoje działania. Jagiełło prosi go bowiem, aby wziął udział w wyprawie przeciw Tatarom.

Cała seria „Lilie królowej” jest niezwykłą, doskonale stworzoną wyprawą do czasów średniowiecznego Krakowa. Dzięki całemu cyklowi poznajemy wszystkie ówczesne stany społeczne: od pary królewskiej, dworu, duchowieństwa, rycerstwa, kupców po mieszczan i biedotę. Opisane codziennego dnia mieszkańców XV wiecznej stolicy, wyglądu miasta, Wawelu, krakowskich domów, sklepów, straganów i ulic uruchamia pełną moc wyobraźni czytelnika.

Przykro mi rozstawać się z bohaterami tej czterotomowej sagi. Spędziłam z nimi naprawdę sporo czasu, bowiem każda z jej części to książka „konkretnej” grubości. Z chwilą przewrócenia ostatniej strony „Wilczyc” kończy się jedna z moich najwspanialszych i najdłuższych czytelniczych przygód. Nie pozostaje mi nic innego, jak oczekiwać nowych powieści Lucyny Olejniczak, by po raz kolejny móc, ze stworzonymi przez nią bohaterami, przeżywać niezapomniane przygody. A przede wszystkim, by mieć możliwość wizualizowania sobie, stworzonego dzięki doskonałemu warsztatowi pisarskiemu Autorki, świata przez nią słowem namalowanego.

Właśnie skończyłam czytać czwartą, a zarazem ostatnią część sagi średniowiecznej „Lilie Królowej”. Poprzednie jej części - „Siostry”, „Wiedźmy” i „Matki” skradły moje serce, a „Wilczyce” są ukoronowaniem wspaniale napisanej całości. Nie mogłam doczekać się wydania IV tomu renesansowej sagi, ale moja cierpliwość została sowicie nagrodzona. Ostatnia część jest bowiem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wstyd mi. Naprawdę mi wstyd... za to, że nie znałam do tej pory postaci Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz i jej ogromnego osiągnięcia. W latach 1976 -1978 swoim przykładem pokazała ona całemu światu siłę i determinację słabej płci w dążeniu do wyznaczonego sobie celu. Kapitan Chojnowska-Liskiewicz była bowiem pierwszą kobietą na świecie, która samotnie opłynęła ziemię.
Reporterska biografia napisana przez redaktorkę „Wysokich obcasów”, Paulinę Reiter, przypomina o sukcesie naszej rodaczki. W „Samotnych oceanach” poznajemy Krystynę Chojnowską-Liskiewicz już od lat dziecięcych. Bohaterka książki urodziła się w Warszawie, zaraz po wojnie przeprowadziła się wraz z rodziną do Ostródy. Studiowała na Politechnice Gdańskiej na Wydziale Budowy Okrętów. Na studiach poznała swojego męża, Wacława Liskiewicza. Po ich skończeniu pracowała jako konstruktor w Stoczni Gdańskiej. Poza pracą zawodową zajmowała się żeglarstwem w Akademickim Klubie Morskim, w 1966 roku otrzymała patent kapitana jachtowego.

Nie będę ukrywała, że najbardziej emocjonującą częścią tej biografii jest opis samego rejsu dookoła świata. Poznajemy go dzięki opowieściom kapitan Chojnowskiej-Listkiewicz, które zostały spisane przez Autorkę tej książki. W roku 1976, po kilkuletnich przygotowaniach, Krystyna Chojnowska-Liskiewicz wchodzi na pokład małego jachtu, któremu nadała imię „Mazurek”. Jego konstruktorem był mąż niezwykłej żeglarki - Wacław. Paulinie Reiter udało się doskonale oddać atmosferę samotności, ponadludzkiego wysiłku, walki z żywiołem i samej z sobą, które towarzyszyły polskiej żeglarce w trwającym dwa lata rejsie. Trzeba pamiętać, że żeglarze nie mieli w ówczesnym czasie sprzętu technicznego, jaki obecnie jest na wyposażeniu jachtów. Nie było GPS-ów, łączności satelitarnej, czy radarów okrętowych. Morska podróż polskiej żeglarki rozpoczęła się w Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich, przebiegała przez Atlantyk, Kanał Panamski, Ocean Spokojny, Australię, wokół Afryki, aż po wyspy Zielonego Przylądka – w sumie Pani Krystyna przepłynęła 28 696 mil morskich.
Po powrocie do Polski, Krystynę Chojnowską-Liskiewicz uroczyście przywitały władze kraju na czele z Edwardem Gierkiem. Nie zostało to dobrze odebrane przez społeczeństwo, dochodziło już w tym czasie bowiem do pierwszych protestów pracowników, min. w Stoczni Gdańskiej, skierowanym przeciw komunistycznym władzom. Z tego też względu wokół rejsu polskiej kapitan powstało wiele kontrowersji i niedomówień.
Za rejs z 1978 roku Krystyna Chojnowska-Liskiewicz otrzymała najważniejsze polskie wyróżnienie żeglarskie – Srebrny Sekstant, a za całokształt żeglarskich osiągnięć, w szczególności za to, że jako pierwsza kobieta na świecie samotnie opłynęła kulę ziemską – Super Kolosa (2008). Jej wyczyn został również wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa. Chojnowska-Liskiewicz była też członkinią elitarnego nowojorskiego The Explorers Club. 
„Samotne oceany” przedstawiają także dalsze życie zawodowe, sportowe i osobiste Pani kapitan po powrocie z okołoziemskiej wyprawy. Dzięki końcowej części biografii czytelnik pozostaje z zapomnianą obecnie żeglarką do ostatniego jej wypłynięcia jachtem w morze i do ostatnich jej chwil życia. Krystyna Chojnowska-Liskiewicz zmarła w 2021 roku.
Mam nadzieje, że zachęciłam was do zapoznania się z kapitan Krystyną Chojnowską-Liskiewicz i jej niewiarygodnym wyczynem. Zachęcam do lektury.

Wstyd mi. Naprawdę mi wstyd... za to, że nie znałam do tej pory postaci Krystyny Chojnowskiej-Liskiewicz i jej ogromnego osiągnięcia. W latach 1976 -1978 swoim przykładem pokazała ona całemu światu siłę i determinację słabej płci w dążeniu do wyznaczonego sobie celu. Kapitan Chojnowska-Liskiewicz była bowiem pierwszą kobietą na świecie, która samotnie opłynęła ziemię....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie jest to nowość wydawnicza, odkryłam tę książkę całkiem niedawno. I jak zwykle, nie zawiodłam się na opowiedzianej przez Ałbenę Grabowską historii. Oczarował mnie pastelowo – koronkowy klimat książki, w który wplecione są motywy magii, rzucanych uroków i zabobonów. Opisana przez Autorkę złudna delikatność i subtelność dworskiego życia połączona z aurą grozy i tajemniczości przyczyniła się do powstania powieści dla mnie doskonałej, niespiesznej, wzruszającej.

Koniec XIX wieku. W podwarszawskim dworku w Kodorowie szczęśliwe i dostatnie życie wiodą Hrabia Jan Księgopolski wraz z żoną hrabiną Elżbietą. Pobrali się oni z wielkiej miłości, lecz ich małżeństwo nie jest szczęśliwe. Zarówno on jak i ona mieli co do ich wspólnego życia inne wyobrażenia i oczekiwania. Szansę na poprawę wspólnych relacji dostrzegają, kiedy to po kilku latach małżeństwa Elżbieta oczekuje przyjścia na świat swojego pierwszego dziecka. W tym samym czasie dziecko pod sercem nosi również pomoc kuchenna pracująca we dworze - Natalka. Ciąża Natalki jest wynikiem jej namiętnego romansu z Janem Księgopolskim, który, nie po raz pierwszy zresztą, złamał małżeńską przysięgę wierności. Służąca nie kryje się z naiwną nadzieją, że uda się jej pozyskać miłość hrabiego, a tym samym zaopiekuje się on nią i ich dzieckiem. Aby sprawy potoczyły się po jej myśli, ucieka się ona do czarów, które gwarantować mają jej dziecku dobre i bogate życie oraz uczynić ją osobą wyjątkową.
Życie pisze nieprzewidywalne scenariusze... Elżbieta przedwcześnie rodzi chorego na serce synka Gustawa, który po kilku dniach umiera. W ten sam dzień przychodzi również na świat zdrowa i silna córeczka Natalki - Alicja. Hrabina po śmierci synka nie może znaleźć ukojenia, odcina się od rodziny, bliscy martwią się o jej zdrowie. Jej mąż chcąc wyrwać ją z rozpaczy, siłą wyrywa z rąk Natalki malutką córeczkę i oddaje ją żonie...
Alicja zostaje adoptowana przez hrabiostwo Ksiągopolskich. Zagwarantowali jej oni doskonałe warunki do rozwoju i nauki. Ma piękne stroje, drogie zabawki, doskonałą opiekę i prywatnych nauczycieli. Córka Natalii rzeczywiście okazała się dzieckiem wyjątkowym. Z łatwością przychodzi jej nauka, obdarzona jest wieloma talentami, jest ona niezwykle ciekawa świata, kocha przyrodę. Ma również wyjątkową wyobraźnię, jest niezwykle empatyczna, szczególnie dla zwierząt.

Czy moc czarów, którymi Natalka obdarowała córeczkę przyniosły jej szczęście? Czy jest szczęśliwa wśród otaczających ją drogich przedmiotów? Jak układają się jej relacje z rodzicami? Czy dane jej będzie poznać prawdę o swoim pochodzeniu?

„Czas zaklęty” to powieść doskonale oddająca klimat opisywanej epoki. Stworzeni bohaterowie pierwszo i drugoplanowi są postaciami bardzo charakterystycznymi, ich zachowania pasują do typowych ról społecznych, w których funkcjonują. Akcja książki jest niespieszna, przerywana pięknymi opisami dworu, jego ogrodów i okolicznej przyrody. Sam początek powieści i jej ostatnie strony są, na tle całości, mocno zaakcentowane, bardzo emocjonalne.

Książka urzekła mnie niezwykłym stylem, którym posłużyła się Autorka. Przeciwstawiła ona tu wrażliwość, empatię, delikatność Alicji z okrucieństwem i zakłamaniem otaczającego ją świata.

Nie jest to nowość wydawnicza, odkryłam tę książkę całkiem niedawno. I jak zwykle, nie zawiodłam się na opowiedzianej przez Ałbenę Grabowską historii. Oczarował mnie pastelowo – koronkowy klimat książki, w który wplecione są motywy magii, rzucanych uroków i zabobonów. Opisana przez Autorkę złudna delikatność i subtelność dworskiego życia połączona z aurą grozy i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gabriel, inżynier elektromechanik, prowadzi życie samotnika. Od lat nie pracuje on zawodowo, nie kontaktuje się z rodziną. Mieszka w przyczepie kempingowej postawionej na parkingu samochodowym. Wolny czas spędza na czytaniu książek, oglądaniu telewizji, samotność i smutki zatapia w alkoholu. Jednak nie narzeka na swój los, taki sam sobie wybrał. Pewnego dnia do drzwi jego przyczepy zapukał kilkuletni Daniel, któremu towarzyszyła niezwykle przyjacielska suczka Żaba. Chłopiec, którym na co dzień opiekuje się schorowany dziadek, okazał się dobrym kompanem do rozmów, jest on nad wiek emocjonalnie dojrzały i zaradny. Znajomość Gabriela i chłopca powoli się rozwija, stają się sobie coraz bliżsi. Kiedy dziadek Daniela umiera, mężczyzna przygarnia małego przyjaciela i Żabę pod swój skromny dach.
Splot zdarzeń wprost nie do uwierzenia sprawia, że Gabriel, Daniel i Żaba wyruszają wspólnie w podróż życia. Wsiadają do przypadkowo wybranego pociągu i jadą nad morze. Dalsza część ich wyprawy to ciąg nieprawdopodobnych zbiegów okoliczności, pełnych niebezpieczeństw i tajemnic. Podczas razem spędzonych chwil, Daniel i jego tymczasowy opiekun zbliżają się do siebie. Gabriel stara się nadrobić edukacyjne braki chłopca, uczy go pisać, czytać i liczyć. Z kolei ufność malca, jego tęsknota za stałością codzienności i potrzeba miłości skłaniają samotnego mężczyznę do przewartościowania swojego życia i przeanalizowania dotychczas podejmowanych życiowych decyzji.
Wspólna podróż mężczyzn, małego i dużego, kończy się rozwiązaniem zagadki dotyczącej rodziny Daniela, okazuje się bowiem, że nie jest on całkiem sam na świecie. Również w życiu Gabriela zachodzą bardzo poważne zmiany.
Książka jest niesamowicie wzruszająca, nie sposób bowiem bez emocji przejść obok postaci małego, szukającego miłości chłopca. Również losy życiowo zagubionego Gabriela przyczyniają się do refleksji i zastanowienia nad wartościami w życiu najważniejszymi.

Książka „Za głosem serca” skradła moje serce. Zapewniam, że skradnie i wasze.

Gabriel, inżynier elektromechanik, prowadzi życie samotnika. Od lat nie pracuje on zawodowo, nie kontaktuje się z rodziną. Mieszka w przyczepie kempingowej postawionej na parkingu samochodowym. Wolny czas spędza na czytaniu książek, oglądaniu telewizji, samotność i smutki zatapia w alkoholu. Jednak nie narzeka na swój los, taki sam sobie wybrał. Pewnego dnia do drzwi jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Margota Kott jest magistrem biologii, absolwentką studiów podyplomowych w kierunku kryminologia i kryminalistyka, pomoc psychologiczna oraz socjoterapia. Pani Kott jest również autorką powieści i książek dla dzieci oraz kilku publikacji. Byłam bardzo ciekawa co może zaproponować czytelnikom autorka o tak rozległej wiedzy i wielu dziedzinach zainteresowań? Okazało się, że może zaproponować czytelnikowi wiele - doskonały, pełen humoru i emocji relaks z książką . „Śledztwo w sanatorium” jest bowiem świetnym kryminałem z wątkami obyczajowymi oraz dużą dawką luzu i dobrej zabawy.

Do uzdrowiskowego Ciechocinka, na turnus rehabilitacyjny, przyjeżdża niespełna 60 letnia Ewa, mieszkanka Tczewa. Zostaje ona zakwaterowana w pokoju nr 13, jej współlokatorką jest Ela, kobieta w podobnym wieku. Panie szybko znajdują wspólny język, zaprzyjaźniają się, zwierzają sobie z codziennych kłopotów i problemów rodzinnych. To od nich również chciałyby odpocząć, przy okazji korzystania z zabiegów leczniczych. W początkowej części książki Margota Kott przedstawiła czytelnikom codzienny dzień kuracjuszy – dopołudniowe wizyty lekarskie, zabiegi rehabilitacyjne i zajęcia na basenie. Po obiedzie uczestnicy turnusu mają czas wolny, aby mogli pospacerować po pełnej uroku i przyjaznej turystom miejscowości. Wieczorami organizatorzy turnusu zapraszają kuracjuszy na wieczorki taneczne, które cieszą się dużą popularnością. Ta część książki jest wyjątkowo relaksująca, czytelnik może poczuć się jak podczas wypoczynku w Ciechocinku. Autorce doskonale udało odtworzyć atmosferę panującą w sanatorium, ukazać poczucie humoru pensjonariuszy w wieku 50+, ich chęci do zabawy i zapomnienia o chorobach, dolegliwościach bólowych oraz szarej codzienności pozostawionej w domu. Kuracjusze nie ukrywają, że przyjechali tu nie tylko dla poratowania zdrowia, ale także w celach towarzyskich. Ich żywiołowość i młodzieńczy duch potwierdzają powiedzenie, że wiek to tylko liczba.
Klimat powieści zmienia się, kiedy to na terenie sanatorium, podczas trwania jednego z wieczorków tanecznych, zostaje zamordowana kuracjuszka z pokoju nr 13 – Ela. Na miejsce zostaje wezwana policja, która po dokonaniu pierwszych czynności śledczych na sprawcę morderstwa wytypowała Ewę, współlokatorkę zamordowanej kobiety. Tylko jeden z uczestników turnusu, emerytowany policjant - Zbigniew Doberman, nie wierzy w winę kuracjuszki z Tczewa. To dzięki jego dociekliwości i doświadczeniu zawodowemu policji udaje się ująć mordercę. Dużą rolę w odkryciu prawdy o dokonanej zbrodni odegrały tu zastosowane nowoczesne metody kryminalistyczne wykorzystujące wiedzę o ludzkim DNA. Zastosowane techniki śledcze są tutaj niezwykle ciekawie opisane, wtajemniczenie czytelników w najnowsze metody prowadzenia dochodzeń są dużym atutem książki.

„Śledztwo w sanatorium” jest pierwszym kryminałem z serii Sanatoryjnego Klubu Miłośników Sensacji. Na pewno na kolejne części serii skuszą się wielbiciele lekkich kryminałów, miłośnicy doskonałego humoru oraz entuzjaści lektur sprzyjających wypoczynkowi i rozrywce.
Szczerze polecam.

Margota Kott jest magistrem biologii, absolwentką studiów podyplomowych w kierunku kryminologia i kryminalistyka, pomoc psychologiczna oraz socjoterapia. Pani Kott jest również autorką powieści i książek dla dzieci oraz kilku publikacji. Byłam bardzo ciekawa co może zaproponować czytelnikom autorka o tak rozległej wiedzy i wielu dziedzinach zainteresowań? Okazało się, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Chciałabym dzisiaj polecić książkę wartą, moim zdaniem, przeczytania. Jak wielu z Was, w serwisie Lubimy Czytać, zamieszczam moje amatorskie recenzje przeczytanych książek. Zdaję sobie sprawę, że nie są one profesjonalnie napisane i wiele jest w nich niedoskonałości. Podobne przemyślenia o swoich recenzjach zapewne macie i Wy. Mimo to z radością, własnymi, prostymi słowami polecamy sobie literackie perełki. I to jest piękne! Ale skoro jest książka, która może podpowiedzieć, jak stworzyć tekst, który lepiej trafi do odbiorcy, to dlaczego z tego nie skorzystać?...
Książka ta jest doskonałą lekturą i ciekawym źródłem wiedzy dla wszystkich piszących osób. Niezależnie czy piszą notatki na wykładach, wypracowania, slogany reklamowe, artykuły prasowe, pisma służbowe, e-maile, prowadzą blogi czy pracują jako copywriterzy. Dużo miejsca autorka poświęciła również pisaniu tekstów długich, np. powieści. Poradnik Pani Joanny czyta się z ogromną przyjemnością, niemal jak powieść beletrystyczną. Całość kojarzyła mi się także z doskonale przeprowadzonym wykładem, pełnym ciekawych wskazówek, anegdot, praktycznych podpowiedzi. Bardzo podobało mi się omówienie fragmentów tekstów Iana Fleminga, Ernesta Hemingwaya, braci Grimm czy Agathy Christie pod kątem budowy zdań, zastosowanych środków literackich czy znaków interpunkcyjnych. Jak uczyć się, to od najlepszych :)
Poradnik szczerze polecam. Warto zapewne posiąść wiedzę o tym, jak podzielić się z czytelnikami swoimi wrażeniami, jak go zaintrygować, zainteresować lub wzbudzić jego emocje. Warto wiedzieć jak stworzyć wypowiedź przejrzystą, jak przyspieszyć akcję w tekście, jak zaskoczyć odbiorcę utworu. Przeczytajcie, warto przecież wiedzieć więcej! I pisać ciekawiej! :)

Joanna Wrycza–Bekier jest doktorem nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa, absolwentką filologii polskiej i filologii germańskiej Uniwersytetu Gdańskiego, autorką książek: Webwriting. Profesjonalne tworzenie tekstów dla Internetu (Onepress, 2010 i 2014),Kreatywna praca dyplomowa (Septem, 2011),Szkoła twórczego pisania (Editio, 2011) i Galaktyka języka Internetu (Novae Res, 2008),a także licznych artykułów naukowych poświęconych internetowemu słowu pisanemu. Pani Joanna pisze, szkoli, inspiruje. Jej blog – Poradnik pisania (http://poradnikpisania.pl) ma kilka tysięcy czytelników, których łączy pasja czytania.

Chciałabym dzisiaj polecić książkę wartą, moim zdaniem, przeczytania. Jak wielu z Was, w serwisie Lubimy Czytać, zamieszczam moje amatorskie recenzje przeczytanych książek. Zdaję sobie sprawę, że nie są one profesjonalnie napisane i wiele jest w nich niedoskonałości. Podobne przemyślenia o swoich recenzjach zapewne macie i Wy. Mimo to z radością, własnymi, prostymi słowami...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nadzieja w spiżarni ukryta Joanna Jax, Magdalena Witkiewicz
Ocena 7,4
Nadzieja w spi... Joanna Jax, Magdale...

Na półkach: ,

Jest to pierwsza książka autorskiego duetu - Joanny Jax i Magdaleny Witkiewicz. Obie Panie są bardzo popularne na rynku wydawniczym i cenione przez czytelników. Ja również należę do miłośniczek ich twórczości. Jednak stworzona wspólnie przez Autorki książka nie do końca przypadła mi do gustu. Pani Joanna i Pani Magdalena napisały po jednym opowiadaniu, które połączyły w jedną książkę. Opowiadania te dzieją się w dwu płaszczyznach czasowych, ich bohaterki bardzo różnią się od siebie, mają odmienne życiowe priorytety. Także przekaz obu tekstów jest całkiem inny. I chociaż w książce wątki obu opowiadań przeplatały się ze sobą, nie przyczyniło się to jednak do powstania spójnej całości.
Joanna Jax przedstawiła czytelnikom bardzo ciekawą i wartą poznania postać kobiecą – Filipinę Płaskowicką. Była ona założycielką pierwszego w historii Koła Gospodyń Wiejskich, które miało na celu pokazanie kobietom ich potencjału, wartości i możliwości. Panna Płaskowicka z wykształcenia była ona nauczycielką, uczyła biedne, wiejskie dzieci. Szerzyła również oświatę wśród dorosłych mieszkańców wsi. Nie zważając na niewygody mieszkania w trudnych wiejskich warunkach, cały swój czas poświęcała biednym i potrzebującym. Takie jej postępowanie nie podobało się podwładnym caratu. Obawiano się wpływu poglądów panny Filipiny na ubogich, których otaczała opieką. Tym bardziej, że nie kryła się ona ze swoimi feministycznymi i socjalistycznymi zapatrywaniami. Aby nie pozwolić jej na uświadamianie biednych o należnych im prawach, została ona skazana na zesłanie.
Akcja opowiadania Magdaleny Witkiewicz dzieje się współcześnie. Poznajemy tu Łucję, młodą mężatkę. Zarówno ona, jak i jej mąż mają dość mieszkania w Warszawie, marzy im się domek na wsi, niedaleko stolicy. Marzenie udaje im się spełnić, przeprowadzają się do urokliwej miejscowości, ale ich życie tu nie okazuje się być sielanką. Dużo czasu zajmują im dojazdy do pracy, przez co małżonkowie nie mają czasu ani dla siebie, ani na to, by cieszyć się otaczającym ich pięknem natury. Kiedy Łucja zachodzi w bliźniaczą ciążę i musi aż do rozwiązania pozostać w domu, brakuje jej kontaktu z ludźmi. Poznaje jednak mieszkańców wsi, zaczyna działać w wraz z miejscowymi kobietami w Kole Gospodyń Wiejskich. Wśród działaczek koła znajduje przyjaciółki i bratnie dusze. Całość jest sielska i miodowo słodka, trochę mdła.
Książka sprawdzi się z pewnością jako lekka lektura, doskonała na czytelniczy relaks. Podkreśla ona moc kobiet, które działając wspólnie mogą być dla siebie wsparciem w trudnych dla nich chwilach.

Jest to pierwsza książka autorskiego duetu - Joanny Jax i Magdaleny Witkiewicz. Obie Panie są bardzo popularne na rynku wydawniczym i cenione przez czytelników. Ja również należę do miłośniczek ich twórczości. Jednak stworzona wspólnie przez Autorki książka nie do końca przypadła mi do gustu. Pani Joanna i Pani Magdalena napisały po jednym opowiadaniu, które połączyły w...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki 66 powodów do szczęścia Filip Chajzer, Teresa Godlewska
Ocena 6,3
66 powodów do ... Filip Chajzer, Tere...

Na półkach: , ,

Pierwszy raz zobaczyłam Teresę Godlewską dzięki przypadkowo obejrzanemu na Fb filmikowi. Filmik ten przedstawiał krótką rozmowę Filipa Chajzera z Panią Teresą. Dziennikarz był rozmówczynią zauważalnie zauroczony, jak chyba wszyscy, którzy mieli okazję oglądnąć ich krótką rozmowę. W tym ulicznym wywiadzie przyszła Autorka „66 powodów do szczęścia” opowiedziała kilka słów o swoim niezwykłym życiu. Niezwykłym, bo ja przynajmniej do tej pory nie słyszałam, żeby ktoś wykonywał w swoim życiu tyle zawodów, odwiedził 66 krajów świata, w kilkunastu z nich mieszkał... Miałam również przyjemność wziąć udział w spotkaniu on line z Autorką książki, zorganizowanym przez Wydawnictwo Harde z okazji premiery książki. Pani Godlewska okazała się wspaniałą rozmówczynią, z wdziękiem, niezwykle barwnie i ciekawie opowiadała o swoim nietuzinkowym życiu, o setkach przygód, podróżach, zawirowaniach losu. Wtedy to postanowiłam kupić książkę jej autorstwa, aby dzięki spisanym w niej wspomnieniom zwiedzić ogromny kawał świata i zobaczyć go oczami Pani Teresy.

Teresa Godlewska urodziła się w Druskiennikach w 1931 roku. Jej mama zadbała o edukację Tereski, dziewczynka już od najmłodszych lat biegle posługiwała się językiem niemieckim, angielskim i francuskim. Wojnę i związane z nią traumy przeżyła wraz z mamą i guwernantką w Gdyni. Już w wieku 17 lat wyszła za mąż, urodziła synka, ale jej małżeństwo szybko się rozpadło. W 1968 roku Autorka pozostawiła synka pod opieka mamy i wyruszyła w świat szukać lepszego życia, wolności i nowych możliwości. W libańskim Bejrucie omal nie trafiła do Haremu, w Jordanii pracowała dla The American Cultural Center, w Sudanie na plantacji bawełny, w Etiopii na plantacji kawy. Na Cyprze była zawodową tancerką, w Iraku prawie wyszła za mąż za francuskiego arystokratę, w Turcji pracowała dla domu mody Beymen, a następnie przeniosła się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i w Dubaju, gdzie prowadziła sklepy oraz galerię sztuki. Tam, niestety, zbankrutowała i została bez środków do życia. Postanowiła wrócić do Polski, ale tu już nikt na nią nie czekał. Syn, z którym Pani Teresa przez lata nie miała kontaktu, mieszka za granicą. Zerwanych lata temu więzi nie udało się naprawić. Z uwagi na brak środków finansowych, Pani Teresa trafiła do warszawskiego ośrodka dla bezdomnych. Jednak i w tej trudnej sytuacji, po raz kolejny, los się do niej uśmiechnął i pozwolił „stanąć na nogach”. W chwili obecnej Pani Godlewska, mimo 93 lat, nadal pracuje zawodowo, jest tłumaczką w kancelarii prawnej. Kancelaria ta zapewnia jej również mieszkanie. W najbliższej przyszłości Autorka ma zamiar napisać i wydać swoją drugą książkę.
Sama książka niestety mnie nieco rozczarowała. Po pierwsze, była za krótka, a czytając każdą kolejną jej stronę, nie udało mi się „zachłysnąć” barwnym życiem Autorki. „66 powodów do szczęścia” to bardziej streszczenie najważniejszych wydarzeń i wymienienie miejsc, które odwiedziła Pani Teresa. Zabrakło mi tu opisów tych egzotycznych dla większości czytelników miejsc, nie czułam ich klimatu, zapachów i smaków... Mimo to, przyznam się szczerze, książkę pochłonęłam w jeden wieczór, z ciekawością prześledziłam koleje losów Autorki.
Podziwiam Panią Teresę za jej elegancję, wdzięk, światły umysł i pewność siebie. Ale nie jestem przekonana, czy chciałabym przeżyć swoje życie tak jak ona. Brak stałego miejsca do życia, liczne romanse, zerwane relacje z rodziną – to chyba nie moja droga życiowa. Jednak każdy powinien wybrać sam ścieżkę swojego losu tak, aby nie żałować podjętych decyzji.
Pani Teresa jest jak kotka, całe życie jest niezależna, a po każdym upadku spada na „cztery łapy”. Bezsprzecznie do takiego życiowego farta przyczyniła się do tego jej pracowitość, posiadane umiejętności i wiara w swoje możliwości. Autorka swoim przykładem pokazuje, że jeżeli się czegoś bardzo pragnie i działa w kierunku, aby to osiągnąć, to na pewno się to spełni.
Jeżeli macie ochotę poznać niezwykłą kobietę i jej nietuzinkowe życie, zapraszam do lektury.

Pierwszy raz zobaczyłam Teresę Godlewską dzięki przypadkowo obejrzanemu na Fb filmikowi. Filmik ten przedstawiał krótką rozmowę Filipa Chajzera z Panią Teresą. Dziennikarz był rozmówczynią zauważalnie zauroczony, jak chyba wszyscy, którzy mieli okazję oglądnąć ich krótką rozmowę. W tym ulicznym wywiadzie przyszła Autorka „66 powodów do szczęścia” opowiedziała kilka słów o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Powiedziałam „A” czytając „Langera”, to i musiałam powiedzieć „B” i sięgnąć po jego kontynuację - „Paderborna”, czyli drugi spin-off cyklu z Joanną Chyłką. Zaczynając przygodę z „Langerem” nie miałam świadomości, jak bardzo książka będzie nasiąknięta złem, okrucieństwem, masakrycznymi scenami zbrodni. Wyciągając rękę po „Paderborna” byłam już nastawiona, że czekają mnie sceny, które będą dla mnie trudne do przebrnięcia. Mimo to sięgnęłam po nią bez zastanowienia.
Głównym bohaterem drugiej części spin offa, jak się zapewne domyślacie z tytułu, jest prokurator Olgierd Paderborn, przeciwnik Joanny Chyłki w kilku prowadzonych przez nią sprawach. Tym razem wraz z Karoliną Siarkowską, jego bezpośrednią przełożoną (awansowała ona na stanowisko naczelnika Pierwszego Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej) mają za zadanie ująć groźnego mordercę, któremu nadano przydomek Rzeźnik znad Odry. Morderca ten działa w zachodniej części Polski, jego ofiary odnajdywane są wzdłuż koryta rzeki. Ciała ofiar są bardzo okaleczone, ułożone w nienaturalnych, makabrycznych instalacjach artystycznych. Najczęściej mają połamane kości, powyrywane paznokcie i zęby, wypalone gałki oczne, nakłucia i rany na ciele. Ofiary są fizycznie wycieńczone i wygłodzone, co świadczy o ich wcześniejszym przetrzymywaniu w zamknięciu, torturowaniu i głodzeniu. Ich śmierć następuje dopiero nad brzegiem Odry, ofiary są świadome, że to właśnie w tym miejscu czeka je ostatecznie śmierć. Mimo usilnych działań prowadzonych od 2013 roku, nie udało się ująć sprawcy wielu podobnych do siebie zbrodni.
Siarka i Olgierd po przejęciu sprawy z energią przystępują do działania, tym bardziej, że właśnie odnaleziono kolejną ofiarę Rzeźnika. Wyniszczone i okaleczone ciało kobiety zostało znalezione tym razem w Raciborzu. Na drodze swoich czynności prokuratorzy, ku ich zaskoczeniu, co rusz spotykają śledzącego ich Langera. Usiłuje on przekonać Siarkowską i Paderborna, że Rzeźnik znad Odry niedługo ponownie dokona mordu, a jego ofiarą będzie Nina Pokora. Ninę poznaliśmy w „Langerze”, prywatnie jest ona byłą żoną Olgierda. Zawodowo pracuje dla CBŚP w randze oficera. W poprzedniej części spin offa miała zbliżyć się do Piotra Langera, a tym samym pomóc w udowodnieniu dokonanych przez niego zbrodni oraz przyczynić się do jego ujęcia przez organy ścigania.
Czy informacje przekazywane przez Langera mogą być prawdziwe? Jaka rolę odegra on w działaniach mających na celu złapanie Rzeźnika? A może to Piotr jest sprawcą morderstw popełnianych nad Odrą?
Prokuratorzy wpadają na trop mordercy dzięki Wrocławiance, Kamili Żymełce. Prowadzi ona podcast kryminalny „Sekcja Zbrodni”. W kręgu jej zainteresowań jest ponadto astronomia i metafizyka. Usiłuje ona przekonać Karolinę i Olgierda, że do wykrycia sprawcy przestępstw, ustalenia miejsca, gdzie ma być dokonana zbrodnia, a nawet poznania daty jego urodzenia i cech charakteru, możliwe jest wykorzystanie tych dziedzin nauki.
Czy dzięki Żymełce uda się schwytać mordercę i zapobiec kolejnej śmierci? Kto tak naprawdę kryje się pod pseudonimem Rzeźnik znad Odry?
„Paderborn”, moim zdaniem, jest pozycją minimalnie słabszą od „”Langera”. Pierwsza część spin offa była dla mnie jak powiew bardzo mroźnego wiatru – rześkiego i świeżego, ale przeszywającego okrucieństwem aż do bólu. Akcja „Paderborna” na pewno jest nieco wolniejsza, mniej zaskakująca. To nie był taki rollercoaster, zapierający dech w piersi, jak „Langer”. Samo zakończenie książek, jeśli mogłabym porównać je do walki bokserskiej, to końcówka „Langera” mnie znokautowała, a „Paderborna” na chwilę ogłuszyła. Ale zapewniam, że „Paderborn” dalej trzyma wysoki poziom twórczości Pana Mroza, a książkę trudno wypuścić z rąk nie doczytawszy jej do końca.
Dziękuję Panie Remigiuszu za krótkie spotkanie z Chyłką, Zordonem i Kormakiem. Ucieszyłam się czytając, że u mnich wszystko w jak najlepszym porządku. Nie mogę się doczekać dłuższego spotkania z nimi :)

Jeżeli macie ochotę się dowiedzieć kto zwyciężył pojedynek Langer kontra Paderborn zapraszam do lektury książki. Mam nadzieję, że jesteście ciekawi, co tym razem zwycięży – dobro czy zło?

Powiedziałam „A” czytając „Langera”, to i musiałam powiedzieć „B” i sięgnąć po jego kontynuację - „Paderborna”, czyli drugi spin-off cyklu z Joanną Chyłką. Zaczynając przygodę z „Langerem” nie miałam świadomości, jak bardzo książka będzie nasiąknięta złem, okrucieństwem, masakrycznymi scenami zbrodni. Wyciągając rękę po „Paderborna” byłam już nastawiona, że czekają mnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Bardzo lubię delektować się prozą Cezarego Harasimowicza, język jego powieści rozpieszcza czytelnika, niebanalna narracja za każdym razem zaskakuje. Kiedy tylko dowiedziałam się o mającej ukazać się „Biecie” byłam pewna, że czeka mnie kolejna przepięknie opowiedziana, metafizyczna historia. I nie pomyliłam się.
Tym razem Pan Harasimowicz przedstawił czytelnikom postać Elżbiety Ficowskiej, której historią życia autor się zauroczył. Czemu się zresztą nie dziwię. Losy bohaterki książki są bowiem zbiegiem nieprawdopodobnych zdarzeń, których nie sposób racjonalne wytłumaczyć. Kreacja głównej postaci stworzona przez Cezarego Harasimowicza powstała, moim zdaniem, pod wpływem wyjątkowego uroku Pani Biety. Autor opisał ją bowiem podkreślając jej pozytywy, a małe grzeszki „rogatej duszy” poukrywał pod płaszczem humoru i niezwykłego ciepła. Przez wszystkie strony książki wyczuwa się nadnaturalne połączenie dusz autora i jego bohaterki, wielokrotnie dostrzec można nieuniknioność przecięcia się ich ścieżek życia w którymś jego momencie.
Cezary Harasimowicz napisał „Bietę” na podstawie wielu godzin rozmów z jej bohaterką. Bardzo pomogły mu w odtworzeniu prawdy o losach Elżbiety materiały, które zgromadził jej mąż Jerzy Ficowski. Zebrane informacje autor przetworzył przez swoją artystyczną wyobraźnię i wrażliwość, ubrał w piękne słowo pisane i stworzył metafizycznego narratora. I tak oto powstała „Bieta”.

Elżbieta Ficowska urodziła się 5 stycznia 1942 roku w warszawskim getcie. Kiedy Elżunia miała sześć miesięcy, dzięki ludziom związanym z Ireną Sendlerową, została z getta uratowana. Niemowlę rodzice uśpili laudanum, umieścili je śpiące w drewnianej skrzynce i spojrzeli na swoje dziecko po raz ostatni. Dziewczynkę, dzięki pomocy dobrych i odważnych ludzi, wywieziono ukrytą pod cegłami poza teren odizolowania Żydów. Jedyną pamiątką, a jednocześnie metryką Biety jest srebrna łyżeczka z wygrawerowanym imieniem i datą jej urodzenia. Malutką Elżunią zaopiekowała się Stanisława Bussoldowa, wychowała ją i kochała jak rodzoną córkę. O swoim pochodzeniu Bieta dowiedziała się przypadkowo kilka lat później. Jej rodzicom – Heni i Joselowi Koppelom oraz jej dziadkom nie udało się przeżyć gehenny getta, zginęli kilka dni po jej oddaniu.
Elżbieta Ficowska ukończyła Wydział Psychologii i Pedagogiki na Uniwersytecie Warszawskim. Jest autorką książek, opowiadań, słuchowisk i tekstów piosenek dla dzieci, a także działaczką społeczną. Od lat 70. związana była z opozycją demokratyczną w Polsce. Była także doradcą i rzeczniczką prasową ministra pracy i polityki socjalnej Jacka Kuronia. Jej życie jest pełne barw, pięknych chwil i dobrych ludzi. Bohaterce książki, mimo przeżytej trudnej historii, bez wątpienia przyświeca dobra gwiazda.

„Bieta” to powieść nietuzinkowa, niebanalna, niepowtarzalna. Jej początek, opowiadający o malutkiej Elżuni i losie jej biologicznej rodziny jest do bólu emocjonalny, trudny w odbiorze dla czytelnika przytłaczanego ludzkim cierpieniem. Historia dalszych losów Biety jest zdecydowanie spokojniejsza, momentami zabawna, ale też wzruszająca, delikatna i czuła.
Jak twierdzi sam autor, napisana przez niego książka nie jest biografią. To powieść beletrystyczna oparta na wielu rozmowach autora z główną bohaterką, udokumentowana dzięki zapiskom i informacjom zdobytym przez jej męża. Język powieści jest obrazowy, finezyjny, wręcz poetycki. Atutem utworu są malownicze opisy oraz doskonale odtworzona topografia Warszawy.
Przesłaniem tekstu Pana Harasimowicza jest miłość - bezgraniczna, przekazywana drugiemu człowiekowi i odbierana w dwójnasób. Ważną myślą powieści jest motyw scenariusza życia napisanego dla każdego z nas. To w nim zawarta jest prawda o tym, co nam w życiu pisane.
Zaskakujący w powieści jest narrator, ma on wymiar metafizyczny, nazwany został przez autora „Wielkim Scenarzystą”. To on odpowiada za ocalenie Elżbietki i nadaje sens jej życiu.
Również skrzyżowaniu swoich ścieżek życia z losem Biety, autor nadaje wymiar metafizyczny. Nie wierzy on, że do ich spotkania przyczynił się ślepy los.

Jeżeli macie ochotę przeczytać książkę opowiadającą o nieprzeciętnej kobiecie, poznać jej wyjątkowe koleje losu oraz pochylić się nad tematem scenariusza życia przewidzianego dla każdego z nas, sięgnijcie po tę książkę.

Bardzo lubię delektować się prozą Cezarego Harasimowicza, język jego powieści rozpieszcza czytelnika, niebanalna narracja za każdym razem zaskakuje. Kiedy tylko dowiedziałam się o mającej ukazać się „Biecie” byłam pewna, że czeka mnie kolejna przepięknie opowiedziana, metafizyczna historia. I nie pomyliłam się.
Tym razem Pan Harasimowicz przedstawił czytelnikom postać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Katarzyna Borowska to publicystka, a także coach, zajmuje się głównie relacjami międzyludzkimi. Po raz kolejny postanowiła przyjrzeć się środowisku osób skazanych na karę pozbawienia wolności. W tej publikacji Autorka poruszyła temat związków miłosnych skazanych kobiet i mężczyzn. Na kartkach swojej książki zastanawia się, czy osoba odbywająca karę więzienia zasługuje na miłość? Czy potrzebuje ona bliskości drugiej osoby? Jak radzą sobie skazani ze swoją seksualnością? Równie trudnych pytań, jak i trudnych odpowiedzi padło tutaj bardzo wiele...
Książka napisana jest w formie reportażu. Autorka przeprowadza w nim rozmowy z osadzonymi, ich rodzinami, z pracownikami zakładów karnych odpowiedzialnymi za resocjalizację oraz duchownymi mającymi kontakt z więźniami. Rozmowy te są osobiste, nawet intymne. Wyczuwa się w nich szczerość oraz emocje, szczególnie gdy wypowiadają się partnerzy skazanych. Zadawane im przez Autorkę pytania przywołują trudne do wymazania z pamięci traumy z aresztowania partnera, przeszukania mieszkania czy płaczu przestraszonych dzieci. Wypowiedzi partnerów osób skazanych, które podczas trwania związku doświadczały różnego rodzaju przemocy były szokujące. Wzruszenie wzbudzały historie mówiące o tęsknocie dzieci za skazanymi matkami, trudnymi chwilami rozstania z bliskimi po powrocie ich z przepustki do zakładu karnego, radości skazanych z momentów spędzonych z rodziną podczas spotkania w sali widzeń.
Autorka reportażu spogląda na osobę skazaną nie tylko jak na mordercę czy złodzieja. Zdaje sobie sprawę, że odbywają oni karę za bardzo rożne przewinienia. I niezależnie od tego, jaki czyn popełnili, każda niemal z nich pragnie miłości i bliskości drugiego człowieka.

Katarzyna Borowska jest autorką reportaży dotyczących osób skazanych na karę pozbawienia wolności - „Wiara skazanych”, „Nadzieja skazanych”. Jest również współautorką książki „Skazane. Historie prawdziwe”.

Katarzyna Borowska to publicystka, a także coach, zajmuje się głównie relacjami międzyludzkimi. Po raz kolejny postanowiła przyjrzeć się środowisku osób skazanych na karę pozbawienia wolności. W tej publikacji Autorka poruszyła temat związków miłosnych skazanych kobiet i mężczyzn. Na kartkach swojej książki zastanawia się, czy osoba odbywająca karę więzienia zasługuje na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pięknie pisze Pani Barbara. Jej książki są zawsze bardzo emocjonalne, a ich fabuła jest doskonale osadzona na fundamentach wydarzeń historycznych. Tym razem Autorka zabiera nas do powojennej Polski – czasów ogromnych zmian w naszej ojczyźnie, przede wszystkim związanych z wyznaczeniem nowych jej granic. Chociaż najcięższe lata wojny bohaterowie książki mają już za sobą, przed nimi długa droga do znalezienia nowego miejsca na ziemi i możliwości cieszenia się wolnością i spokojem.
Lidia Malczewska wraz z ojcem, wybitnym pianistą, zajmują w Drohobyczu w duże i piękne mieszkanie w kamienicy. Zarówno oni, jak i siostra Lidii - Zofia, wraz z mężem i dziećmi, po zakończeniu wojny, zmuszeni są do opuszczenia Drohobycza. Z innymi repatriantami wyruszają w długą i bardzo męczącą podróż na Ziemie Odzyskane. Los wskazał im ich nowe miejsce do życia – poniemiecką Nową Sól.
Ojciec Lidii podczas podróży ciężko się rozchorował, po przybyciu do Nowej Soli skierowano go do szpitala. Po wstawiennictwie porucznika Szczepana Andryszka, funkcjonariusza UB, w tym samym szpitalu Lidia została zatrudniona jako pielęgniarka. Porucznik również postarał się o przydział dla przybyłej rodziny mieszkania o wyjątkowo dobrym standardzie. Nie ukrywa on, że pomoc udzielana przez niego rodzinie Lidii spowodowana jest jego zauroczeniem pielęgniarką z Drohobycza. W szpitalu Lidia poznaje Janka, młodego mężczyznę z poważnymi obrażeniami ciała spowodowanymi pobiciem. Mimo, że ranny mężczyzna cierpi po niedawnej śmierci narzeczonej, Lidia i Janek zbliżają się do siebie.

Czyje losy splotą się ze sobą – Lidii i Szczepana? A może młoda pielęgniarka wybierze mniej stabilne i skromniejsze życie u boku Janka? Czy o wyborze partnera życiowego zadecyduje uczucie, czy może inne wartości?

Barbara Wysoczańska doskonale oddała opisane w powieści czasy historyczne, z empatią ukazała tragedie wielu milionów ludzi zmuszonych po wojnie do opuszczenia swoich rodzinnych domów. Przedstawiony jest tu zarówno dramat rodzin polskich, jak i niemieckich. Życie na Ziemiach Odzyskanych, nie było tak bezpieczne i bezproblemowe jak to przedstawiano to przekonywała o tym ówczesna władza . Było tu nadal niebezpiecznie, a stacjonujące wojska radzieckie wciąż przypominały o przeżytej przez przybyłych gehennie, którą przeżyli na rodzinnych Kresach oraz podczas podróży na zachód.

Zachęcam do przeczytania książki, jest tego warta!

Pięknie pisze Pani Barbara. Jej książki są zawsze bardzo emocjonalne, a ich fabuła jest doskonale osadzona na fundamentach wydarzeń historycznych. Tym razem Autorka zabiera nas do powojennej Polski – czasów ogromnych zmian w naszej ojczyźnie, przede wszystkim związanych z wyznaczeniem nowych jej granic. Chociaż najcięższe lata wojny bohaterowie książki mają już za sobą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Trzykrotki” mogą być wzorem doskonałej obyczajówki, która świetnie się sprawdzi jako relaks po ciężkim dniu. Otoczy ciepłem pięknej przyjaźni i rodzicielskiej miłości do dzieci i wnuków. Rozweseli genialnym humorem i szalonymi pomysłami głównych bohaterek. Ale przede wszystkim udowodni, że wiek nie gra roli, gdy dusza w człowieku wciąż młoda i pragnąca nowych doznań.

Główne bohaterki książki to Katarzyna Paliwoda, Kamila Wiśniewska oraz Aleksandra Kot. Panie, obecnie w wieku dojrzałym, matki dorosłych dzieci, a nawet babcie, znają się z czasów licealnych. Ich przyjaźń, która trwa od lat, jest dla nich podporą w trudnych chwilach i na życiowych zakrętach. Kobiety świetnie odnajdują się w swoim towarzystwie, wciąż czują się młodo, potrafią się zabawić (czasami lepiej niż młodsze od nich pokolenie). Kasia, Kamila i Ola od lat marzyły o wspólnej, dalekiej podróży, na którą fundusze zbierały od kilku dobrych lat. Podczas urodzin Kasiuli postanawiają, że celem ich wyprawy będzie Kilimandżaro. Niestety, sprawy rodzinne, a właściwie kłopoty Gai - wnuczki jednej z pań, zmuszają ich do zmiany planów. Aby sprawować ukrytą kontrolę nad Gają wyruszają za nią kamperem w podróż przez Alpy. Okazuje się, że mimo zmiany planów ich wyprawa jest pełna emocji i niespodziewanych zdarzeń. Poznają po drodze wielu ciekawych ludzi, zawierają nowe znajomości. A zabawnych zdarzeń podczas eskapady panie miały tyle, że nie sposób ich policzyć. Całość okraszona jest obficie humorem słownym i sytuacyjnym, aż boki można pozrywać ze śmiechu.
Autorka uraczyła czytelników drugim, nie mniej ważnym wątkiem, tym razem miłosnym. Jego bohaterami są syn Kasi i wnuczka Kamili. Na drodze do szczęścia zakochani mieli ogrom przeszkód do pokonania, ale jak zapewne się domyślacie, wszystko skończyło się happy endem.

Ja Trzykrotki po prostu pokochałam i chętnie wybrałabym się z nimi w podróż, nawet na Kilimandżaro. Czekam z niecierpliwością na ponowne spotkanie z nimi w kolejnej, zapowiadanej przez Autorkę części.
Jeżeli szukacie ciepłej, zabawnej, nieco szalonej obyczajówki „Trzykrotki” sprawdzą się w 100%.

„Trzykrotki” mogą być wzorem doskonałej obyczajówki, która świetnie się sprawdzi jako relaks po ciężkim dniu. Otoczy ciepłem pięknej przyjaźni i rodzicielskiej miłości do dzieci i wnuków. Rozweseli genialnym humorem i szalonymi pomysłami głównych bohaterek. Ale przede wszystkim udowodni, że wiek nie gra roli, gdy dusza w człowieku wciąż młoda i pragnąca nowych doznań....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przydarzyła mi się nie lada czytelnicza gratka!!! Wraz z bohaterami książki Weroniki Wierzchowskiej odbyłam wyprawę do największego i najpiękniejszego miasta świata XVIII wieku - gorącego, pełnego pięknych towarów i orientalnych zapachów Konstantynopola. Po drodze przeżyłam ogrom przygód: napaści bandytów, próby otrucia uczestników wyprawy, knowania i polityczne intrygi. Jesteście zaintrygowani?...

Rok 1787. Zubożała szlachcianka Konstancja Morsztyn przybywa z polecenia swojej patronki, księżnej Lubomirskiej do Wiśniowca na Wołyniu. W tym czasie gości tam król Stanisław August. Księżna Lubomirska od dłuższego czasu knuła przeciwko królowi, śledząc jego kolejne polityczne posunięcia. Sekretnym zadaniem Konstancji było zdobycie dla księżnej szczegółów przygotowanego przez króla dla carycy Katarzyny projektu przymierza polsko – rosyjskiego. Konstancji nie udało się sprostać wyznaczonemu jej zleceniu. Zbieg nieprzewidzianych zdarzeń spowodował, że została ona poproszona o wykonanie kolejnego, niecodziennego zadania. Wraz z Zofią Witt, Marianną Mniszchową, Julią Mniszech, Anną Teresą Potocką, Urszulą Kątską oraz innymi damami musiała udać się w niecodzienną eskapadę do Konstantynopola, a następnie do Egiptu i Grecji. Panna Morsztyn miała za zadanie śledzić poczynania podróżujących kobiet. Dlatego też została powołana do służby w Departamencie Spraw Cudzoziemskich Rady Nieustającej i przed nią złożyła przysięgę wierności królowi. I takim oto sposobem panna Morsztyn została szpiegiem zarówno księżnej jak i króla...
Zmierzając do Konstantynopola damy, jak i opiekujący się nimi mężczyźni, przeżywają ogrom przygód, nieprzewidzianych zdarzeń, dramatycznych sytuacji. Napotkane trudy podróży jednak nie psują humorów dam, które bawią się podczas swojej eskapady doskonale. Akcja powieści jest bardzo zaskakująca, dynamiczna, pełna zagadek i wątków awanturniczych. Nie zabrakło tu również miłosnych uniesień, ani scen pełnych humoru.
Mimo, iż bohaterką opowiadającą całą tę historię jest Konstancja, to nie mniej ważną, a może nawet ważniejszą rolę odegrała w powieści Zofia Witt. Jest ona postacią autentyczną, która budziła i budzi do dziś sporo kontrowersji. Zosia urodziła się w ubogiej greckiej rodzinie, jej mama i ciotka były prostytutkami. Dzięki niezwykłej urodzie jak i wrodzonemu sprytowi udało się jej dostać do Polski, gdzie została żoną generała Józefa Witta. Dwa lata po ślubie małżonkowie wyruszyli w podróż po Europie – odwiedzili między innymi Prusy, Austrię i Francję. W każdym kraju, w którym się pojawiła, określano Wittową mianem „najpiękniejszej kobiety Europy”. Zosia zaczęła się wdawać w liczne romanse, jej grono kochanków było bardzo liczne. Podobno kochali się w niej przedstawiciele rodzin królewskich i arystokratycznych, jednym z jej kochanków był poniekąd król Francji Ludwik XVIII.
„Wyprawa po szczęście”do niemal gotowy scenariusz na kostiumowy film przygodowy. Pełna niebezpieczeństw podróż, napady zbójców, magiczny Konstantynopol i piękne kobiety – to wszystko sprzyja doskonałemu odbiorowi powieści.
Mam nadzieję, że również wybierzecie się w czytelniczą podróż do Konstantynopola. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji :)

Przydarzyła mi się nie lada czytelnicza gratka!!! Wraz z bohaterami książki Weroniki Wierzchowskiej odbyłam wyprawę do największego i najpiękniejszego miasta świata XVIII wieku - gorącego, pełnego pięknych towarów i orientalnych zapachów Konstantynopola. Po drodze przeżyłam ogrom przygód: napaści bandytów, próby otrucia uczestników wyprawy, knowania i polityczne intrygi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po raz kolejny Sabina Waszut zaprasza czytelników na Śląsk, gdzie na co dzień mieszka i tworzy. Autorka doskonale czuje klimat tego regionu, w swojej twórczości potrafi oddać jego specyfikę. Dzięki książce „Sztuczny miód” przenosimy się do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, trudnego okresu dla naszego kraju, czasu przemian, strajków, stanu wojennego.

Katowice, zima 1980 roku. Basia i Marylka pracują jako pielęgniarki w szpitalu na Ligocie w Katowicach. Barbara to zadbana, nowoczesna kobieta. Zawsze znajdzie czas na wyjście do kina czy spotkania z koleżankami. Jej mąż jest milicjantem, technikiem kryminalnym, zajmuje się dokumentacją fotograficzną miejsc przestępstw. W opisywanym okresie praca w milicji nie jest przez społeczeństwo odbierana pozytywnie. Zapewne zrozumiałe było, że nie każdy milicjant należy do ZOMO. Ale wiedziano również, każdy pracownik MO korzysta z przysługujących mu przywilejów (np. mieszkania służbowe, dobrze zaopatrywane sklepy pracownicze).
Dla Maryli największą wartością życiową jest rodzina. Kultywuje ona wielopokoleniową śląską tradycję, że obowiązkiem kobiety jest przede wszystkim dbanie o męża, dzieci i dom. Jej mąż pracuje w kopalni Wujek jako górnik. Działa aktywnie w Solidarności i bierze udział w organizowanych strajkach.
Mimo, iż akcja książki dzieje się w historycznych już dla niektórych czytelników czasach stanu wojennego i na moment przed jego wprowadzeniem, „Sztuczny miód” jest powieścią obyczajową. Głównymi jej wątkami są życie rodzinne śląskich rodzin, ich codzienne kłopoty, trudna rzeczywistość, kiedy to kupienie podstawowych produktów było nie lada wyzwaniem. Mamy możliwość podglądnięcia mieszkań głównych bohaterek, ich miejsca pracy, przeżywamy z nimi przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, wyczuwamy ich stres związany z trudną sytuacją polityczną w kraju.
Autorka przedstawiła również problem moralny, który dotykał wielu ówczesnych mieszkańców Ślaska, i nie tylko. Często bowiem po dwu stronach barykady, po stronie strajkujących i pracowników służb mundurowych, stawali znajomi, sąsiedzi, koledzy ze szkolnej ławki. Jedni walczyli o wypuszczenie internowanych i zakończenie stanu wojennego, drudzy wykonywali rozkazy przełożonych.

„Sztuczny miód” sprzyja wspomnieniom o czasach schyłku PRL-u osobom, które je pamiętają. Młodszemu pokoleniu pokazuje, bez zbędnego dramatyzmu, jak wyglądała codzienność w latach osiemdziesiątych.
Warto przeczytać!

Po raz kolejny Sabina Waszut zaprasza czytelników na Śląsk, gdzie na co dzień mieszka i tworzy. Autorka doskonale czuje klimat tego regionu, w swojej twórczości potrafi oddać jego specyfikę. Dzięki książce „Sztuczny miód” przenosimy się do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, trudnego okresu dla naszego kraju, czasu przemian, strajków, stanu wojennego.

Katowice, zima...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Magdalena Kordel jest autorką wielu poczytnych powieści obyczajowych z wątkami miłosnymi. „Wiosna cudów” również należy do tego gatunku literatury. Jest ona pierwszą częścią cyklu „Przystań Śpiących wiatrów”.
Mała miejscowość Kotkowo. Mieszka tu główna bohaterka książki – Stella, młoda kobieta i mama rezolutnego Franka. Zawodowo realizowała się jako się jako projektantka wnętrz w remontowanym obecnie hotelu, była ona współwłaścicielką tej inwestycji. Niestety, jej przyjaciółka i wspólniczka Aldona i okazała się osobą nieuczciwą. Aldona wykorzystując naiwność przyjaciółki zostawiła ją w bardzo trudnej sytuacji. Stella została bez pracy, ale za to z kredytem zaciągniętym tylko na jej koncie. Lecz to nie koniec kłopotów Stelli. W pensjonacie w Kotkowie meldują się dwaj nikomu nieznani mężczyźni. Jeden z nich wypytuje o Stellę i jej synka, śledzi również Franka bawiącego się na przedszkolnym placu zabaw. Młoda mama obawia się o bezpieczeństwo swoje i synka... Z pomocą Stelli przychodzi jej rodzeństwo, rodzice i życzliwi jej mieszkańcy Kotkowa. Dzięki nim ciemne chmury, które zebrały się nad jej głową zaczynają się rozchodzić. Co więcej, jest duża szansa na to, że spełni się jedno z największych marzeń młodej kobiety.

Całość książki jest niezwykle ciepła, zachwyca w niej przedstawiony klimat małej miejscowości i dobre serca jego mieszkańców. „Wiosna cudów” jest jak baśń – dobro wygrywa tutaj ze złem, a ludzie je wyrządzający zostają ukarani. Jest ona antidotum na duże smutki i małe smuteczki oraz formą wyciszenia gwarantującą spokojny sen.

Magdalena Kordel jest autorką wielu poczytnych powieści obyczajowych z wątkami miłosnymi. „Wiosna cudów” również należy do tego gatunku literatury. Jest ona pierwszą częścią cyklu „Przystań Śpiących wiatrów”.
Mała miejscowość Kotkowo. Mieszka tu główna bohaterka książki – Stella, młoda kobieta i mama rezolutnego Franka. Zawodowo realizowała się jako się jako projektantka...

więcej Pokaż mimo to