-
ArtykułyJedna książka, dwie opowieści i całe mnóstwo tajemnic. Gareth Rubin o książce „Dom Klepsydry”Ewa Cieślik1
-
ArtykułyIdziemy do lasu! Przegląd książek dla dzikich rodzinDaria Panek-Płókarz8
-
ArtykułyAzyl i więzienie dla duszy – wywiad z Tomaszem Sablikiem, autorem książki „Mój dom”Marcin Waincetel2
-
ArtykułyZa każdą wielką fortuną kryje się jeszcze większa zbrodnia. Pierre Lemaitre, „Wielki świat”BarbaraDorosz7
Biblioteczka
2024-03-27
Bardzo lubię delektować się prozą Cezarego Harasimowicza, język jego powieści rozpieszcza czytelnika, niebanalna narracja za każdym razem zaskakuje. Kiedy tylko dowiedziałam się o mającej ukazać się „Biecie” byłam pewna, że czeka mnie kolejna przepięknie opowiedziana, metafizyczna historia. I nie pomyliłam się.
Tym razem Pan Harasimowicz przedstawił czytelnikom postać Elżbiety Ficowskiej, której historią życia autor się zauroczył. Czemu się zresztą nie dziwię. Losy bohaterki książki są bowiem zbiegiem nieprawdopodobnych zdarzeń, których nie sposób racjonalne wytłumaczyć. Kreacja głównej postaci stworzona przez Cezarego Harasimowicza powstała, moim zdaniem, pod wpływem wyjątkowego uroku Pani Biety. Autor opisał ją bowiem podkreślając jej pozytywy, a małe grzeszki „rogatej duszy” poukrywał pod płaszczem humoru i niezwykłego ciepła. Przez wszystkie strony książki wyczuwa się nadnaturalne połączenie dusz autora i jego bohaterki, wielokrotnie dostrzec można nieuniknioność przecięcia się ich ścieżek życia w którymś jego momencie.
Cezary Harasimowicz napisał „Bietę” na podstawie wielu godzin rozmów z jej bohaterką. Bardzo pomogły mu w odtworzeniu prawdy o losach Elżbiety materiały, które zgromadził jej mąż Jerzy Ficowski. Zebrane informacje autor przetworzył przez swoją artystyczną wyobraźnię i wrażliwość, ubrał w piękne słowo pisane i stworzył metafizycznego narratora. I tak oto powstała „Bieta”.
Elżbieta Ficowska urodziła się 5 stycznia 1942 roku w warszawskim getcie. Kiedy Elżunia miała sześć miesięcy, dzięki ludziom związanym z Ireną Sendlerową, została z getta uratowana. Niemowlę rodzice uśpili laudanum, umieścili je śpiące w drewnianej skrzynce i spojrzeli na swoje dziecko po raz ostatni. Dziewczynkę, dzięki pomocy dobrych i odważnych ludzi, wywieziono ukrytą pod cegłami poza teren odizolowania Żydów. Jedyną pamiątką, a jednocześnie metryką Biety jest srebrna łyżeczka z wygrawerowanym imieniem i datą jej urodzenia. Malutką Elżunią zaopiekowała się Stanisława Bussoldowa, wychowała ją i kochała jak rodzoną córkę. O swoim pochodzeniu Bieta dowiedziała się przypadkowo kilka lat później. Jej rodzicom – Heni i Joselowi Koppelom oraz jej dziadkom nie udało się przeżyć gehenny getta, zginęli kilka dni po jej oddaniu.
Elżbieta Ficowska ukończyła Wydział Psychologii i Pedagogiki na Uniwersytecie Warszawskim. Jest autorką książek, opowiadań, słuchowisk i tekstów piosenek dla dzieci, a także działaczką społeczną. Od lat 70. związana była z opozycją demokratyczną w Polsce. Była także doradcą i rzeczniczką prasową ministra pracy i polityki socjalnej Jacka Kuronia. Jej życie jest pełne barw, pięknych chwil i dobrych ludzi. Bohaterce książki, mimo przeżytej trudnej historii, bez wątpienia przyświeca dobra gwiazda.
„Bieta” to powieść nietuzinkowa, niebanalna, niepowtarzalna. Jej początek, opowiadający o malutkiej Elżuni i losie jej biologicznej rodziny jest do bólu emocjonalny, trudny w odbiorze dla czytelnika przytłaczanego ludzkim cierpieniem. Historia dalszych losów Biety jest zdecydowanie spokojniejsza, momentami zabawna, ale też wzruszająca, delikatna i czuła.
Jak twierdzi sam autor, napisana przez niego książka nie jest biografią. To powieść beletrystyczna oparta na wielu rozmowach autora z główną bohaterką, udokumentowana dzięki zapiskom i informacjom zdobytym przez jej męża. Język powieści jest obrazowy, finezyjny, wręcz poetycki. Atutem utworu są malownicze opisy oraz doskonale odtworzona topografia Warszawy.
Przesłaniem tekstu Pana Harasimowicza jest miłość - bezgraniczna, przekazywana drugiemu człowiekowi i odbierana w dwójnasób. Ważną myślą powieści jest motyw scenariusza życia napisanego dla każdego z nas. To w nim zawarta jest prawda o tym, co nam w życiu pisane.
Zaskakujący w powieści jest narrator, ma on wymiar metafizyczny, nazwany został przez autora „Wielkim Scenarzystą”. To on odpowiada za ocalenie Elżbietki i nadaje sens jej życiu.
Również skrzyżowaniu swoich ścieżek życia z losem Biety, autor nadaje wymiar metafizyczny. Nie wierzy on, że do ich spotkania przyczynił się ślepy los.
Jeżeli macie ochotę przeczytać książkę opowiadającą o nieprzeciętnej kobiecie, poznać jej wyjątkowe koleje losu oraz pochylić się nad tematem scenariusza życia przewidzianego dla każdego z nas, sięgnijcie po tę książkę.
Bardzo lubię delektować się prozą Cezarego Harasimowicza, język jego powieści rozpieszcza czytelnika, niebanalna narracja za każdym razem zaskakuje. Kiedy tylko dowiedziałam się o mającej ukazać się „Biecie” byłam pewna, że czeka mnie kolejna przepięknie opowiedziana, metafizyczna historia. I nie pomyliłam się.
Tym razem Pan Harasimowicz przedstawił czytelnikom postać...
2024-03-26
Katarzyna Borowska to publicystka, a także coach, zajmuje się głównie relacjami międzyludzkimi. Po raz kolejny postanowiła przyjrzeć się środowisku osób skazanych na karę pozbawienia wolności. W tej publikacji Autorka poruszyła temat związków miłosnych skazanych kobiet i mężczyzn. Na kartkach swojej książki zastanawia się, czy osoba odbywająca karę więzienia zasługuje na miłość? Czy potrzebuje ona bliskości drugiej osoby? Jak radzą sobie skazani ze swoją seksualnością? Równie trudnych pytań, jak i trudnych odpowiedzi padło tutaj bardzo wiele...
Książka napisana jest w formie reportażu. Autorka przeprowadza w nim rozmowy z osadzonymi, ich rodzinami, z pracownikami zakładów karnych odpowiedzialnymi za resocjalizację oraz duchownymi mającymi kontakt z więźniami. Rozmowy te są osobiste, nawet intymne. Wyczuwa się w nich szczerość oraz emocje, szczególnie gdy wypowiadają się partnerzy skazanych. Zadawane im przez Autorkę pytania przywołują trudne do wymazania z pamięci traumy z aresztowania partnera, przeszukania mieszkania czy płaczu przestraszonych dzieci. Wypowiedzi partnerów osób skazanych, które podczas trwania związku doświadczały różnego rodzaju przemocy były szokujące. Wzruszenie wzbudzały historie mówiące o tęsknocie dzieci za skazanymi matkami, trudnymi chwilami rozstania z bliskimi po powrocie ich z przepustki do zakładu karnego, radości skazanych z momentów spędzonych z rodziną podczas spotkania w sali widzeń.
Autorka reportażu spogląda na osobę skazaną nie tylko jak na mordercę czy złodzieja. Zdaje sobie sprawę, że odbywają oni karę za bardzo rożne przewinienia. I niezależnie od tego, jaki czyn popełnili, każda niemal z nich pragnie miłości i bliskości drugiego człowieka.
Katarzyna Borowska jest autorką reportaży dotyczących osób skazanych na karę pozbawienia wolności - „Wiara skazanych”, „Nadzieja skazanych”. Jest również współautorką książki „Skazane. Historie prawdziwe”.
Katarzyna Borowska to publicystka, a także coach, zajmuje się głównie relacjami międzyludzkimi. Po raz kolejny postanowiła przyjrzeć się środowisku osób skazanych na karę pozbawienia wolności. W tej publikacji Autorka poruszyła temat związków miłosnych skazanych kobiet i mężczyzn. Na kartkach swojej książki zastanawia się, czy osoba odbywająca karę więzienia zasługuje na...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-22
Pięknie pisze Pani Barbara. Jej książki są zawsze bardzo emocjonalne, a ich fabuła jest doskonale osadzona na fundamentach wydarzeń historycznych. Tym razem Autorka zabiera nas do powojennej Polski – czasów ogromnych zmian w naszej ojczyźnie, przede wszystkim związanych z wyznaczeniem nowych jej granic. Chociaż najcięższe lata wojny bohaterowie książki mają już za sobą, przed nimi długa droga do znalezienia nowego miejsca na ziemi i możliwości cieszenia się wolnością i spokojem.
Lidia Malczewska wraz z ojcem, wybitnym pianistą, zajmują w Drohobyczu w duże i piękne mieszkanie w kamienicy. Zarówno oni, jak i siostra Lidii - Zofia, wraz z mężem i dziećmi, po zakończeniu wojny, zmuszeni są do opuszczenia Drohobycza. Z innymi repatriantami wyruszają w długą i bardzo męczącą podróż na Ziemie Odzyskane. Los wskazał im ich nowe miejsce do życia – poniemiecką Nową Sól.
Ojciec Lidii podczas podróży ciężko się rozchorował, po przybyciu do Nowej Soli skierowano go do szpitala. Po wstawiennictwie porucznika Szczepana Andryszka, funkcjonariusza UB, w tym samym szpitalu Lidia została zatrudniona jako pielęgniarka. Porucznik również postarał się o przydział dla przybyłej rodziny mieszkania o wyjątkowo dobrym standardzie. Nie ukrywa on, że pomoc udzielana przez niego rodzinie Lidii spowodowana jest jego zauroczeniem pielęgniarką z Drohobycza. W szpitalu Lidia poznaje Janka, młodego mężczyznę z poważnymi obrażeniami ciała spowodowanymi pobiciem. Mimo, że ranny mężczyzna cierpi po niedawnej śmierci narzeczonej, Lidia i Janek zbliżają się do siebie.
Czyje losy splotą się ze sobą – Lidii i Szczepana? A może młoda pielęgniarka wybierze mniej stabilne i skromniejsze życie u boku Janka? Czy o wyborze partnera życiowego zadecyduje uczucie, czy może inne wartości?
Barbara Wysoczańska doskonale oddała opisane w powieści czasy historyczne, z empatią ukazała tragedie wielu milionów ludzi zmuszonych po wojnie do opuszczenia swoich rodzinnych domów. Przedstawiony jest tu zarówno dramat rodzin polskich, jak i niemieckich. Życie na Ziemiach Odzyskanych, nie było tak bezpieczne i bezproblemowe jak to przedstawiano to przekonywała o tym ówczesna władza . Było tu nadal niebezpiecznie, a stacjonujące wojska radzieckie wciąż przypominały o przeżytej przez przybyłych gehennie, którą przeżyli na rodzinnych Kresach oraz podczas podróży na zachód.
Zachęcam do przeczytania książki, jest tego warta!
Pięknie pisze Pani Barbara. Jej książki są zawsze bardzo emocjonalne, a ich fabuła jest doskonale osadzona na fundamentach wydarzeń historycznych. Tym razem Autorka zabiera nas do powojennej Polski – czasów ogromnych zmian w naszej ojczyźnie, przede wszystkim związanych z wyznaczeniem nowych jej granic. Chociaż najcięższe lata wojny bohaterowie książki mają już za sobą,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-18
„Trzykrotki” mogą być wzorem doskonałej obyczajówki, która świetnie się sprawdzi jako relaks po ciężkim dniu. Otoczy ciepłem pięknej przyjaźni i rodzicielskiej miłości do dzieci i wnuków. Rozweseli genialnym humorem i szalonymi pomysłami głównych bohaterek. Ale przede wszystkim udowodni, że wiek nie gra roli, gdy dusza w człowieku wciąż młoda i pragnąca nowych doznań.
Główne bohaterki książki to Katarzyna Paliwoda, Kamila Wiśniewska oraz Aleksandra Kot. Panie, obecnie w wieku dojrzałym, matki dorosłych dzieci, a nawet babcie, znają się z czasów licealnych. Ich przyjaźń, która trwa od lat, jest dla nich podporą w trudnych chwilach i na życiowych zakrętach. Kobiety świetnie odnajdują się w swoim towarzystwie, wciąż czują się młodo, potrafią się zabawić (czasami lepiej niż młodsze od nich pokolenie). Kasia, Kamila i Ola od lat marzyły o wspólnej, dalekiej podróży, na którą fundusze zbierały od kilku dobrych lat. Podczas urodzin Kasiuli postanawiają, że celem ich wyprawy będzie Kilimandżaro. Niestety, sprawy rodzinne, a właściwie kłopoty Gai - wnuczki jednej z pań, zmuszają ich do zmiany planów. Aby sprawować ukrytą kontrolę nad Gają wyruszają za nią kamperem w podróż przez Alpy. Okazuje się, że mimo zmiany planów ich wyprawa jest pełna emocji i niespodziewanych zdarzeń. Poznają po drodze wielu ciekawych ludzi, zawierają nowe znajomości. A zabawnych zdarzeń podczas eskapady panie miały tyle, że nie sposób ich policzyć. Całość okraszona jest obficie humorem słownym i sytuacyjnym, aż boki można pozrywać ze śmiechu.
Autorka uraczyła czytelników drugim, nie mniej ważnym wątkiem, tym razem miłosnym. Jego bohaterami są syn Kasi i wnuczka Kamili. Na drodze do szczęścia zakochani mieli ogrom przeszkód do pokonania, ale jak zapewne się domyślacie, wszystko skończyło się happy endem.
Ja Trzykrotki po prostu pokochałam i chętnie wybrałabym się z nimi w podróż, nawet na Kilimandżaro. Czekam z niecierpliwością na ponowne spotkanie z nimi w kolejnej, zapowiadanej przez Autorkę części.
Jeżeli szukacie ciepłej, zabawnej, nieco szalonej obyczajówki „Trzykrotki” sprawdzą się w 100%.
„Trzykrotki” mogą być wzorem doskonałej obyczajówki, która świetnie się sprawdzi jako relaks po ciężkim dniu. Otoczy ciepłem pięknej przyjaźni i rodzicielskiej miłości do dzieci i wnuków. Rozweseli genialnym humorem i szalonymi pomysłami głównych bohaterek. Ale przede wszystkim udowodni, że wiek nie gra roli, gdy dusza w człowieku wciąż młoda i pragnąca nowych doznań....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-16
Przydarzyła mi się nie lada czytelnicza gratka!!! Wraz z bohaterami książki Weroniki Wierzchowskiej odbyłam wyprawę do największego i najpiękniejszego miasta świata XVIII wieku - gorącego, pełnego pięknych towarów i orientalnych zapachów Konstantynopola. Po drodze przeżyłam ogrom przygód: napaści bandytów, próby otrucia uczestników wyprawy, knowania i polityczne intrygi. Jesteście zaintrygowani?...
Rok 1787. Zubożała szlachcianka Konstancja Morsztyn przybywa z polecenia swojej patronki, księżnej Lubomirskiej do Wiśniowca na Wołyniu. W tym czasie gości tam król Stanisław August. Księżna Lubomirska od dłuższego czasu knuła przeciwko królowi, śledząc jego kolejne polityczne posunięcia. Sekretnym zadaniem Konstancji było zdobycie dla księżnej szczegółów przygotowanego przez króla dla carycy Katarzyny projektu przymierza polsko – rosyjskiego. Konstancji nie udało się sprostać wyznaczonemu jej zleceniu. Zbieg nieprzewidzianych zdarzeń spowodował, że została ona poproszona o wykonanie kolejnego, niecodziennego zadania. Wraz z Zofią Witt, Marianną Mniszchową, Julią Mniszech, Anną Teresą Potocką, Urszulą Kątską oraz innymi damami musiała udać się w niecodzienną eskapadę do Konstantynopola, a następnie do Egiptu i Grecji. Panna Morsztyn miała za zadanie śledzić poczynania podróżujących kobiet. Dlatego też została powołana do służby w Departamencie Spraw Cudzoziemskich Rady Nieustającej i przed nią złożyła przysięgę wierności królowi. I takim oto sposobem panna Morsztyn została szpiegiem zarówno księżnej jak i króla...
Zmierzając do Konstantynopola damy, jak i opiekujący się nimi mężczyźni, przeżywają ogrom przygód, nieprzewidzianych zdarzeń, dramatycznych sytuacji. Napotkane trudy podróży jednak nie psują humorów dam, które bawią się podczas swojej eskapady doskonale. Akcja powieści jest bardzo zaskakująca, dynamiczna, pełna zagadek i wątków awanturniczych. Nie zabrakło tu również miłosnych uniesień, ani scen pełnych humoru.
Mimo, iż bohaterką opowiadającą całą tę historię jest Konstancja, to nie mniej ważną, a może nawet ważniejszą rolę odegrała w powieści Zofia Witt. Jest ona postacią autentyczną, która budziła i budzi do dziś sporo kontrowersji. Zosia urodziła się w ubogiej greckiej rodzinie, jej mama i ciotka były prostytutkami. Dzięki niezwykłej urodzie jak i wrodzonemu sprytowi udało się jej dostać do Polski, gdzie została żoną generała Józefa Witta. Dwa lata po ślubie małżonkowie wyruszyli w podróż po Europie – odwiedzili między innymi Prusy, Austrię i Francję. W każdym kraju, w którym się pojawiła, określano Wittową mianem „najpiękniejszej kobiety Europy”. Zosia zaczęła się wdawać w liczne romanse, jej grono kochanków było bardzo liczne. Podobno kochali się w niej przedstawiciele rodzin królewskich i arystokratycznych, jednym z jej kochanków był poniekąd król Francji Ludwik XVIII.
„Wyprawa po szczęście”do niemal gotowy scenariusz na kostiumowy film przygodowy. Pełna niebezpieczeństw podróż, napady zbójców, magiczny Konstantynopol i piękne kobiety – to wszystko sprzyja doskonałemu odbiorowi powieści.
Mam nadzieję, że również wybierzecie się w czytelniczą podróż do Konstantynopola. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji :)
Przydarzyła mi się nie lada czytelnicza gratka!!! Wraz z bohaterami książki Weroniki Wierzchowskiej odbyłam wyprawę do największego i najpiękniejszego miasta świata XVIII wieku - gorącego, pełnego pięknych towarów i orientalnych zapachów Konstantynopola. Po drodze przeżyłam ogrom przygód: napaści bandytów, próby otrucia uczestników wyprawy, knowania i polityczne intrygi....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-14
Po raz kolejny Sabina Waszut zaprasza czytelników na Śląsk, gdzie na co dzień mieszka i tworzy. Autorka doskonale czuje klimat tego regionu, w swojej twórczości potrafi oddać jego specyfikę. Dzięki książce „Sztuczny miód” przenosimy się do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, trudnego okresu dla naszego kraju, czasu przemian, strajków, stanu wojennego.
Katowice, zima 1980 roku. Basia i Marylka pracują jako pielęgniarki w szpitalu na Ligocie w Katowicach. Barbara to zadbana, nowoczesna kobieta. Zawsze znajdzie czas na wyjście do kina czy spotkania z koleżankami. Jej mąż jest milicjantem, technikiem kryminalnym, zajmuje się dokumentacją fotograficzną miejsc przestępstw. W opisywanym okresie praca w milicji nie jest przez społeczeństwo odbierana pozytywnie. Zapewne zrozumiałe było, że nie każdy milicjant należy do ZOMO. Ale wiedziano również, każdy pracownik MO korzysta z przysługujących mu przywilejów (np. mieszkania służbowe, dobrze zaopatrywane sklepy pracownicze).
Dla Maryli największą wartością życiową jest rodzina. Kultywuje ona wielopokoleniową śląską tradycję, że obowiązkiem kobiety jest przede wszystkim dbanie o męża, dzieci i dom. Jej mąż pracuje w kopalni Wujek jako górnik. Działa aktywnie w Solidarności i bierze udział w organizowanych strajkach.
Mimo, iż akcja książki dzieje się w historycznych już dla niektórych czytelników czasach stanu wojennego i na moment przed jego wprowadzeniem, „Sztuczny miód” jest powieścią obyczajową. Głównymi jej wątkami są życie rodzinne śląskich rodzin, ich codzienne kłopoty, trudna rzeczywistość, kiedy to kupienie podstawowych produktów było nie lada wyzwaniem. Mamy możliwość podglądnięcia mieszkań głównych bohaterek, ich miejsca pracy, przeżywamy z nimi przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, wyczuwamy ich stres związany z trudną sytuacją polityczną w kraju.
Autorka przedstawiła również problem moralny, który dotykał wielu ówczesnych mieszkańców Ślaska, i nie tylko. Często bowiem po dwu stronach barykady, po stronie strajkujących i pracowników służb mundurowych, stawali znajomi, sąsiedzi, koledzy ze szkolnej ławki. Jedni walczyli o wypuszczenie internowanych i zakończenie stanu wojennego, drudzy wykonywali rozkazy przełożonych.
„Sztuczny miód” sprzyja wspomnieniom o czasach schyłku PRL-u osobom, które je pamiętają. Młodszemu pokoleniu pokazuje, bez zbędnego dramatyzmu, jak wyglądała codzienność w latach osiemdziesiątych.
Warto przeczytać!
Po raz kolejny Sabina Waszut zaprasza czytelników na Śląsk, gdzie na co dzień mieszka i tworzy. Autorka doskonale czuje klimat tego regionu, w swojej twórczości potrafi oddać jego specyfikę. Dzięki książce „Sztuczny miód” przenosimy się do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, trudnego okresu dla naszego kraju, czasu przemian, strajków, stanu wojennego.
Katowice, zima...
2024-03-11
Magdalena Kordel jest autorką wielu poczytnych powieści obyczajowych z wątkami miłosnymi. „Wiosna cudów” również należy do tego gatunku literatury. Jest ona pierwszą częścią cyklu „Przystań Śpiących wiatrów”.
Mała miejscowość Kotkowo. Mieszka tu główna bohaterka książki – Stella, młoda kobieta i mama rezolutnego Franka. Zawodowo realizowała się jako się jako projektantka wnętrz w remontowanym obecnie hotelu, była ona współwłaścicielką tej inwestycji. Niestety, jej przyjaciółka i wspólniczka Aldona i okazała się osobą nieuczciwą. Aldona wykorzystując naiwność przyjaciółki zostawiła ją w bardzo trudnej sytuacji. Stella została bez pracy, ale za to z kredytem zaciągniętym tylko na jej koncie. Lecz to nie koniec kłopotów Stelli. W pensjonacie w Kotkowie meldują się dwaj nikomu nieznani mężczyźni. Jeden z nich wypytuje o Stellę i jej synka, śledzi również Franka bawiącego się na przedszkolnym placu zabaw. Młoda mama obawia się o bezpieczeństwo swoje i synka... Z pomocą Stelli przychodzi jej rodzeństwo, rodzice i życzliwi jej mieszkańcy Kotkowa. Dzięki nim ciemne chmury, które zebrały się nad jej głową zaczynają się rozchodzić. Co więcej, jest duża szansa na to, że spełni się jedno z największych marzeń młodej kobiety.
Całość książki jest niezwykle ciepła, zachwyca w niej przedstawiony klimat małej miejscowości i dobre serca jego mieszkańców. „Wiosna cudów” jest jak baśń – dobro wygrywa tutaj ze złem, a ludzie je wyrządzający zostają ukarani. Jest ona antidotum na duże smutki i małe smuteczki oraz formą wyciszenia gwarantującą spokojny sen.
Magdalena Kordel jest autorką wielu poczytnych powieści obyczajowych z wątkami miłosnymi. „Wiosna cudów” również należy do tego gatunku literatury. Jest ona pierwszą częścią cyklu „Przystań Śpiących wiatrów”.
Mała miejscowość Kotkowo. Mieszka tu główna bohaterka książki – Stella, młoda kobieta i mama rezolutnego Franka. Zawodowo realizowała się jako się jako projektantka...
2024-03-09
Doskonała, napisana lekkim piórem, powieść historyczna. Dzięki Autorce miałam możliwość poznania czwartej żony króla Władysława Jagiełły – Zofii Holszańskiej. Postaci mało znanej, porównując z innymi polskimi władczyniami. Jednak jej rola w historii polski była bardzo ważna, to dzięki niej zawdzięczamy ciągłość dynastii Jagiellonów na polskim tronie.
Sonka była litewską księżniczką, spokrewnioną z wielkim księciem litewskim Witoldem. W 1422 roku w Nowogródku poślubiła Władysława Jagiełłę i przeszła z prawosławia na katolicyzm. Została ochrzczona i otrzymała imię Zofia. Przybywając na Wawel była młodą, siedemnastoletnią, zagubioną dziewczyną, nie potrafiącą czytać ani pisać. Niemniej była ona kobietą bardzo inteligentną, szybko uczącą się, doskonale potrafiącą reprezentować swój kraj na arenie międzynarodowej. Wyróżniała się nieprzeciętną urodą, była kobieca i namiętna. Głównym zadaniem, jakie miała do wykonania jako młoda małżonka siedemdziesięcioletniego króla było danie mu męskiego potomstwa. I tak się też stało, została ona matką trzech synów, jeden niestety zmarł w dzieciństwie.
Władysław Jagiełło nie traktował Zofii jako partnerki życiowej i królowej władanych przez niego ziem. Spędzał z nią niewiele czasu, czuła się ona zaniedbywana i samotna. Ciążyła jej wyznaczona, drugoplanowa rola, pragnęła być traktowana zgodnie ze swoją funkcją, oczekiwała szacunku zarówno ze strony męża, jak i jego doradców oraz szlachty. Bardzo męczyły ją również niezliczone intrygi nieprzychylnego jej osobie kardynała Oleśnickiego. Największym ciosem, który został zadany jej jako królowej, było posądzenie jej o cudzołóstwo, a jej dzieci o bycie bękartami.
Książka napisana jest chronologicznie, każdy rozdział opowiada o kolejnym roku z życia królowej. Użyta narracja pierwszoosobowa pozwala dostrzec przemianę, jaka zaszła w Zofii na przestrzeni lat. Z przestraszonej, niepewnej siebie księżniczki przeobraziła się w silną, pewną siebie królową, która nie bała się walczyć o przyszłość swoich dzieci, swoje miejsce na Wawelu, bez trwogi odpierała knowania jej politycznych przeciwników.
Powieść wywołuje emocje i skłania do refleksji, jak mało znaczyła w opisanych czasach kobieta - matka, żona, a nawet królowa.
Książkę warto przeczytać, aby przypomnieć sobie ważne wydarzenia z historii polski, poznać jedną z ważniejszych kobiecych postaci historycznych, która miała bardzo ważny, lecz niedoceniany wpływ na ciągłość dynastii Jagiellonów oraz losy Rzeczypospolitej .
Doskonała, napisana lekkim piórem, powieść historyczna. Dzięki Autorce miałam możliwość poznania czwartej żony króla Władysława Jagiełły – Zofii Holszańskiej. Postaci mało znanej, porównując z innymi polskimi władczyniami. Jednak jej rola w historii polski była bardzo ważna, to dzięki niej zawdzięczamy ciągłość dynastii Jagiellonów na polskim tronie.
Sonka była litewską...
2024-03-05
Aktorka reportażu, Aleksandra Kozłowska, jest córką jednej z bohaterek książki. Teresa Radecka-Kozłowska, jaj mama, zaraz po skończonych studiach stomatologicznych wyruszyła w niezwykłą zawodową przygodę. Była jedną z dentystek w działających od lat powojennych do lat 70 ubiegłego wieku ambulansów stomatologicznych. Ambulanse te, wyposażone w podstawowy sprzęt dentystyczny, docierały do małych miejscowości, tam gdzie nie funkcjonowały ośrodki zdrowia. My, dzięki reportażowi, mamy możliwość podglądnięcia, jak wyglądała wówczas praca młodych stomatologów w małych, mazurskich miejscowościach.
Pierwsze, co odczułam czytając „Ambulans jedzie na wieś”, to zaangażowanie emocjonalne Autorki w poszukania śladów przeszłości. Wraz z mamą, obecnie będącą już w podeszłym wieku panią doktor, wspólnie odnajdują wśród mazurskich wsi dawne ścieżek jej młodości. Niespiesznie, delektując się zastałymi tu zmianami, poszukują dawnych budynków szkół oraz miejsc, w których nocowała Teresa Radecka-Kozłowska wraz z współpracownikami. W tekście wyczuwa się miłość Autorki do mamy, szacunek do wykonywanej przez nią pracy, cierpliwość i wyrozumiałość podczas wsłuchiwania się w jej wspomnienia.
Aleksandrze Kozłowskiej w swoich poszukiwaniach udało się także dotrzeć do innych pracowników ambulansów sprzed lat lub ich rodzin. W książce Autorka opisuje początki ich pracy zawodowej w dentobusach, ciekawe zdarzenia w ich wyjątkowej pracy. Poznajemy dalszy rozwój karier zawodowych młodych stomatologów, a także wycinki z ich życia osobistego. Przeważnie do pracy w terenie byli kierowani lekarze zaraz po studiach, czym jednak nie zawsze byli zachwyceni. Pamiętać należy, że w czasach PRL-u obowiązywał przymus pracy, do której po zdobyciu odpowiedniego wykształcenia, dostawało się skierowanie. Do obowiązków pracujących w terenie dentystów należało leczenie uzębienia i chorób jamy ustnej przede wszystkim u dzieci, ale również u dorosłych. Przeprowadzano także pogadanki na temat higieny jamy ustnej oraz wykonywano fluoryzację zębów. Stan uzębienia leczonej ludności w opisywanym okresie był bardzo zły, dlatego też największa ilość zabiegów dentystycznych polegała na ekstrakcji zębów.
Zaskoczeniem dla czytelnika może być wyposażenie takiego stomatologicznego samochodu – gabinetu. Najczęściej był on zaopatrzony w najpotrzebniejsze narzędzia i materiały opatrunkowe, w tym (najważniejsze!) maszynę do borowania napędzaną najczęściej siłą ludzkich mięśni (pedałem nożnym). W wielu wsiach nie było jeszcze przeprowadzonej elektryfikacji, nie było również bieżącej wody. Warunki pracy i do odpoczynku po niej były bardzo skromne i trudne. Dodatkowe stanowiska dentystyczne (przenośne) rozkładane były najczęściej w szkołach.
Aleksandra Kozłowska – dziennikarka i reporterka, wykonała kawał dobrej roboty zbierając materiały do swojej publikacji. Przemierzyła wiele kilometrów mazurskich dróg, odwiedziła dużo urzędów, szkół, przeglądnęła ogromną liczbę dokumentów i kronik. Ale, to co najbardziej wpłynęło na klimat reportażu, to rozmowy z ludźmi, którzy pamiętali opisywane przez autorkę czasy, wydarzenia, ówczesną rzeczywistość. Dzięki tym wspomnieniom, najczęściej ludzi starszych, powstała ta niezwykła opowieść, spokojna, z wieloma tematami pobocznymi, wielowymiarowa. Kto lubi czytać o takich przywołaniach przeszłości, powrotów do czasów PRL -u, temu książkę zdecydowanie polecam. To piękna, gawędziarska pogadanka, która stanowi jednocześnie źródło wiedzy medycznej i historii najnowszej Mazur.
Mi się ta podróż w nieznane dla mnie miejsca i nieznany mi czas ogromnie podobała. Tym bardziej, że Autorka ma wyjątkowo lekkie pióro, potrafi swoim tekstem oddać klimat opisanych miejscowości, zainteresować czytelników nietuzinkową pracą anonimowych dla większości postaci.
Książka zawiera dużo fotografii, które są wspaniałym dodatkiem do opowiedzianych historii i opisanych miejsc.
Aktorka reportażu, Aleksandra Kozłowska, jest córką jednej z bohaterek książki. Teresa Radecka-Kozłowska, jaj mama, zaraz po skończonych studiach stomatologicznych wyruszyła w niezwykłą zawodową przygodę. Była jedną z dentystek w działających od lat powojennych do lat 70 ubiegłego wieku ambulansów stomatologicznych. Ambulanse te, wyposażone w podstawowy sprzęt dentystyczny,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Powiedziałam „A” czytając „Langera”, to i musiałam powiedzieć „B” i sięgnąć po jego kontynuację - „Paderborna”, czyli drugi spin-off cyklu z Joanną Chyłką. Zaczynając przygodę z „Langerem” nie miałam świadomości, jak bardzo książka będzie nasiąknięta złem, okrucieństwem, masakrycznymi scenami zbrodni. Wyciągając rękę po „Paderborna” byłam już nastawiona, że czekają mnie sceny, które będą dla mnie trudne do przebrnięcia. Mimo to sięgnęłam po nią bez zastanowienia.
Głównym bohaterem drugiej części spin offa, jak się zapewne domyślacie z tytułu, jest prokurator Olgierd Paderborn, przeciwnik Joanny Chyłki w kilku prowadzonych przez nią sprawach. Tym razem wraz z Karoliną Siarkowską, jego bezpośrednią przełożoną (awansowała ona na stanowisko naczelnika Pierwszego Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej) mają za zadanie ująć groźnego mordercę, któremu nadano przydomek Rzeźnik znad Odry. Morderca ten działa w zachodniej części Polski, jego ofiary odnajdywane są wzdłuż koryta rzeki. Ciała ofiar są bardzo okaleczone, ułożone w nienaturalnych, makabrycznych instalacjach artystycznych. Najczęściej mają połamane kości, powyrywane paznokcie i zęby, wypalone gałki oczne, nakłucia i rany na ciele. Ofiary są fizycznie wycieńczone i wygłodzone, co świadczy o ich wcześniejszym przetrzymywaniu w zamknięciu, torturowaniu i głodzeniu. Ich śmierć następuje dopiero nad brzegiem Odry, ofiary są świadome, że to właśnie w tym miejscu czeka je ostatecznie śmierć. Mimo usilnych działań prowadzonych od 2013 roku, nie udało się ująć sprawcy wielu podobnych do siebie zbrodni.
Siarka i Olgierd po przejęciu sprawy z energią przystępują do działania, tym bardziej, że właśnie odnaleziono kolejną ofiarę Rzeźnika. Wyniszczone i okaleczone ciało kobiety zostało znalezione tym razem w Raciborzu. Na drodze swoich czynności prokuratorzy, ku ich zaskoczeniu, co rusz spotykają śledzącego ich Langera. Usiłuje on przekonać Siarkowską i Paderborna, że Rzeźnik znad Odry niedługo ponownie dokona mordu, a jego ofiarą będzie Nina Pokora. Ninę poznaliśmy w „Langerze”, prywatnie jest ona byłą żoną Olgierda. Zawodowo pracuje dla CBŚP w randze oficera. W poprzedniej części spin offa miała zbliżyć się do Piotra Langera, a tym samym pomóc w udowodnieniu dokonanych przez niego zbrodni oraz przyczynić się do jego ujęcia przez organy ścigania.
Czy informacje przekazywane przez Langera mogą być prawdziwe? Jaka rolę odegra on w działaniach mających na celu złapanie Rzeźnika? A może to Piotr jest sprawcą morderstw popełnianych nad Odrą?
Prokuratorzy wpadają na trop mordercy dzięki Wrocławiance, Kamili Żymełce. Prowadzi ona podcast kryminalny „Sekcja Zbrodni”. W kręgu jej zainteresowań jest ponadto astronomia i metafizyka. Usiłuje ona przekonać Karolinę i Olgierda, że do wykrycia sprawcy przestępstw, ustalenia miejsca, gdzie ma być dokonana zbrodnia, a nawet poznania daty jego urodzenia i cech charakteru, możliwe jest wykorzystanie tych dziedzin nauki.
Czy dzięki Żymełce uda się schwytać mordercę i zapobiec kolejnej śmierci? Kto tak naprawdę kryje się pod pseudonimem Rzeźnik znad Odry?
„Paderborn”, moim zdaniem, jest pozycją minimalnie słabszą od „”Langera”. Pierwsza część spin offa była dla mnie jak powiew bardzo mroźnego wiatru – rześkiego i świeżego, ale przeszywającego okrucieństwem aż do bólu. Akcja „Paderborna” na pewno jest nieco wolniejsza, mniej zaskakująca. To nie był taki rollercoaster, zapierający dech w piersi, jak „Langer”. Samo zakończenie książek, jeśli mogłabym porównać je do walki bokserskiej, to końcówka „Langera” mnie znokautowała, a „Paderborna” na chwilę ogłuszyła. Ale zapewniam, że „Paderborn” dalej trzyma wysoki poziom twórczości Pana Mroza, a książkę trudno wypuścić z rąk nie doczytawszy jej do końca.
Dziękuję Panie Remigiuszu za krótkie spotkanie z Chyłką, Zordonem i Kormakiem. Ucieszyłam się czytając, że u mnich wszystko w jak najlepszym porządku. Nie mogę się doczekać dłuższego spotkania z nimi :)
Jeżeli macie ochotę się dowiedzieć kto zwyciężył pojedynek Langer kontra Paderborn zapraszam do lektury książki. Mam nadzieję, że jesteście ciekawi, co tym razem zwycięży – dobro czy zło?
Powiedziałam „A” czytając „Langera”, to i musiałam powiedzieć „B” i sięgnąć po jego kontynuację - „Paderborna”, czyli drugi spin-off cyklu z Joanną Chyłką. Zaczynając przygodę z „Langerem” nie miałam świadomości, jak bardzo książka będzie nasiąknięta złem, okrucieństwem, masakrycznymi scenami zbrodni. Wyciągając rękę po „Paderborna” byłam już nastawiona, że czekają mnie...
więcej Pokaż mimo to