Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

   Zaczynając tę książkę miałam pewne obawy, gdyż pierwszy tom "Ukochana gangstera" czytałam bardzo dawno temu. Pamiętałam jedynie tyle, że mi się podobała, jednak nic więcej. Musiałam wrócić do swojej recenzji, by przypomnieć sobie choć część tego, co tam się działo. Nie było to proste, lecz gdy zaczęłam czytać "Miłość gangstera" i mogłam zobaczyć wszystko oczami Logana, praktycznie od początku, wreszcie coś kliknęło i powolutku wkręcałam się w historię bohaterów.

   Jak już kiedyś wspominałam, bardzo podoba mi się to, gdy Autorzy pisząc kolejne tomy, na samym początku spokojnie wprowadzają nas w najważniejsze momenty, które mogliśmy przeczytać już wcześniej. Dlatego tutaj był to dla mnie ogromny plus, właśnie przez ten długi okres czasu, pomiędzy czytaniem pierwszego a drugiego tomu.

   Jednak tym razem miałam okazję spojrzeć na tę historię oczami Logana, czyli bezwzględnego gangstera. Mogłam zaznajomić się z jego emocjami, które raz za razem nim targały, gdy w pobliżu znajdowała się Elisabeth. Dowiedzieć się, dlaczego stał się takim draniem, co sprawiło, że serce ściskało mi się z bólu. Było to naprawdę fajnym doświadczeniem, móc ponownie przeżyć tę historię, jednak od tej drugiej strony i w późniejszych rozdziałach dowiedzieć się o wiele więcej o ich dalszym życiu.

   Aczkolwiek czegoś mi zabrakło, te emocje nie były aż tak silne, jak przy pierwszym tomie, przez co bardzo szybko zaczęłam zapominać fabułę. Mimo wszystko z chęcią sięgnę po ostatni tom, gdyż jestem ciekawa tego, jak go odbiorę.

   Książkę czytało się naprawdę szybko, było przyjemnie wrócić do świata bohaterów, jednak nie była ona na tyle dobra, by na długo zapadała w pamięci. Mimo wszystko cieszę się, że mogłam ją przeczytać i że w niedługim czasie poznam trzeci i chyba ostatni tom "Ukochanej Gangstera". Oczywiście po tej serii z chęcią sięgnę po inne książki Autorki, gdyż jej pióro bardzo mnie ciekawi, a do tego lubię romanse mafijne, a takie w szczególności I.M. Darkss właśnie pisze.

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz recenzencki. Fanom romansów mafijnych polecam zapoznanie się z tą serią, gdyż jest naprawdę ciekawa!

   Zaczynając tę książkę miałam pewne obawy, gdyż pierwszy tom "Ukochana gangstera" czytałam bardzo dawno temu. Pamiętałam jedynie tyle, że mi się podobała, jednak nic więcej. Musiałam wrócić do swojej recenzji, by przypomnieć sobie choć część tego, co tam się działo. Nie było to proste, lecz gdy zaczęłam czytać "Miłość gangstera" i mogłam zobaczyć wszystko oczami Logana,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Black bird Academy" to książka, która przyciągnęła mnie samym swoim wyglądem, a po przeczytaniu opisu, wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać! Jednak nie spodziewałam się, że tak mnie wciągnie i po jej skończeniu będę miała ochotę na więcej! A uwierzcie mi, że tam się tyle dzieje, iż ta historia siedzi w głowie non stop!

  Po pierwsze to bardzo spodobał mi się jej zamysł. Akademia dla egzorcystów, nekromantów i shintonistów, to coś nowego, czego chyba jeszcze nie widziałam na polskim rynku. Przepadłam całkowicie dla tej fabuły, która została wykreowana w taki sposób, że nie idzie się od niej oderwać. Jednak to nie od samej akademii zaczynamy poznawać historię bohaterów.

   Zaczyna się ona w nietypowy sposób, gdyż poznajemy chłopca, który ucieka przed przerażającym stworzeniem, po czym nagle już nie jest chłopcem, a mężczyzną, którego życie sobie przywłaszczył. Nieoczekiwanie przeskakujemy do kolejnej postaci - Leaf, kelnerki, która nie wie, że za chwilę jej całe życie diametralnie się zmieni. I mniej więcej w tym momencie dzieją się rzeczy, które wciągają nas do tej historii jeszcze głębiej.

   Dziewczyna ma przed sobą nie lada wyzwanie, gdyż w jej głowie siedzi demon, którego inni będą chcieli się pozbyć za wszelką cenę, jednak w pewnym momencie dostaje propozycje nie do odrzucenia. Mianowicie - albo podejmie się nauki i z pomocą demona będzie wypędzać inne stwory z tego świata, albo ją zabiją. Jakby, ja tam bym się nad tym szczególnie nie zastanawiała 🤣.

   Od samego początku w miarę możliwości możemy zorientować się, jak działa akademia, na czym polegają konkretne "zawody", widzimy jak z biegiem czasu Leaf jest nieco łatwiej tę wiedzę przyswajać i jak zmienia ją każdy kolejny dzień tam. Akcji jest pełno, poprzez dziwne stwory, które wychodzą z zakamarków, więź, którą bohaterka nawiązuje z demonem i problemy, z którymi musi się mierzyć. Do tego książka jest przezabawna, chyba nigdy nie zapomnę, jak Lore śpiewał w głowie Leaf "All by myself"! Myślałam, że się popłaczę ze śmiechu!

   Emocje, które czułam podczas czytania, są nie do opisania, dosłownie brakuje mi słów! To tak jakbym biegła w maratonie, im bliżej mety, tym bardziej brakowało mi tchu, ale jednocześnie nie byłam w stanie się zatrzymać. Po jej skończeniu czułam niedosyt, zwłaszcza że pozostawia nas ono z ogromną masą pytań i pewnością, że jeszcze raz będziemy mogli zagłębić się w wykreowany przez Autorkę świat. Ja najchętniej już bym zabierała się za kolejny tom!

   Ogólnie moim zdaniem, ta historia powinna zostać zekranizowana, gdyż byłaby wielką gratką dla fanów fantastycznych filmów/seriali. Mogę sobie tylko wyobrażać, jakie byłoby to cudowne doznanie, móc obejrzeć te wszystkie najciekawsze momenty, które zostały tam zawarte. No nic dodać, nic ująć!

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu za egzemplarz tej przecudownej książki, która długo będzie zaprzątać moje myśli. Była to historia tak świetna, tak wspaniale wykreowana i totalnie trafiła w mój gust czytelniczy. Moje serce dosłownie rośnie na myśl, że będę mogła poznać jej kontynuację! Polecam z całego serca!

"Black bird Academy" to książka, która przyciągnęła mnie samym swoim wyglądem, a po przeczytaniu opisu, wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać! Jednak nie spodziewałam się, że tak mnie wciągnie i po jej skończeniu będę miała ochotę na więcej! A uwierzcie mi, że tam się tyle dzieje, iż ta historia siedzi w głowie non stop!

  Po pierwsze to bardzo spodobał mi się jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy zobaczyłam zapowiedź "Czy to jest przyjaźń?" Alexy Lavendy, od razu wiedziałam, że będę musiała po nią sięgnąć. Po lekturze "Chłopaka z sąsiedztwa" byłam oczarowana piórem Autorki, tą swobodą, z jaką poprowadziła książkę, lekkością i odrobiną humoru. Nie spodziewałam się jednak, że przy tym tytule emocji będzie co niemiara. Jak ja się dobrze przy niej bawiłam, no nie uwierzycie! Niektórzy mogą stwierdzić, że w książce było mnóstwo cringowych sytuacji, oczywiście będzie to prawdą, ale jakie to były sytuacje! W innym przypadku mogłabym być nieco zniesmaczona, ale tutaj śmiałam się, aż brakło mi tchu!

   Poczucie humoru Autorki uderzyło w mój czuły punkt i już wiedziałam, że przepadłam dla tej historii. Może nie wszystkich śmieszą przypałowe bąki podczas wystąpienia przed masą ludzi, ale dla mnie było to tak ubrane w słowa, że sama z resztą bohaterów wręcz pękałam ze śmiechu! A co jest najśmieszniejsze? Że to był dopiero początek takich momentów wyciągnięty wprost ze starych komedii. Ten typ humoru może albo zniesmaczyć, albo sprawić, że pokochacie tę historię, tak jak było w moim przypadku.

   No dobra, ale poza komedią, która złapała mnie w swoje sidła, była też druga strona medalu, czyli cały zamysł książki. A więc mamy czwórkę przyjaciół, którzy znają się od małego i postanawiają razem zamieszkać. Możemy poznać ich od tej opiekuńczej strony, gdyż są niczym trzej muszkieterowie - "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Wspierają się, jak tylko mogą, w każdej sytuacji, można by powiedzieć, że są jak bracia i siostry, jednak w pewnym momencie zaczyna się to zmieniać. Każde z osobna zaczyna patrzeć na siebie nieco inaczej, wiecie, w tym romantycznym stylu. I tutaj zaczyna się wkradać niepewność - czy uczucie, które zaczyna się w nich tlić, nie będzie końcem ich przyjaźni. Czy nie zmieni tego, co od tylu lat budowali? Jak to mówią "kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana", jednak ryzyko jest ogromne...

   Przyjemnie było wkroczyć do świata bohaterów, którzy z ostrożnością niczym chirurg, zaczynają pokazywać sobie nawzajem, że sympatia, jaką siebie darzą, zaczyna zmieniać się z typowo przyjacielsko-braterskiej, na romantyczną. Te podchody, ukradkowe spojrzenia, gesty, przywołują w głowie obraz naszych pierwszych miłostek. Obawa, że coś pójdzie nie tak, cały czas siedzi w nich głęboko, szepcze do ucha, że to się nie uda. Czy te wzrastające uczucie wygra ze strachem o przyjaźń? Przekonajcie się sami, sięgając po tę cudowną historię!

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz recenzencki! Ta historia wywoływała uśmiech na mojej twarzy, a czasem I łzy, gdy nie mogłam przestać się śmiać. Była jednocześnie tak ciepła, tak przyjemna, że nie szło się od niej oderwać. Polecam z całego serca!

Gdy zobaczyłam zapowiedź "Czy to jest przyjaźń?" Alexy Lavendy, od razu wiedziałam, że będę musiała po nią sięgnąć. Po lekturze "Chłopaka z sąsiedztwa" byłam oczarowana piórem Autorki, tą swobodą, z jaką poprowadziła książkę, lekkością i odrobiną humoru. Nie spodziewałam się jednak, że przy tym tytule emocji będzie co niemiara. Jak ja się dobrze przy niej bawiłam, no nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Mów do mnie" Michaliny Kowolik, to książka, która rozrywa serce na strzępy. Jest dosłownie naładowana emocjami tak, by czytelnik nie był w stanie nad nimi zapanować. Gdy słuchałam audiobooka w pracy, musiałam powstrzymywać się przed pęknięciem, szloch próbował wyrwać się z mojego gardła, a łzy nabiegały do oczu. W pewnych momentach z moich ust wychodził wręcz błagalny jęk, by to wszystko już się skończyło. Miałam szczęście, że nikt akurat obok nie pracował, bo zaczęłyby się pytania, co mi jest. Ta historia rozwaliła mnie emocjonalnie na wszystkie możliwe sposoby. Aż brak mi słów, by to opisać...

Zaznaczę, że "Mów do mnie" to debiut Autorki i właśnie ta informacja zachęciła mnie do sięgnięcia po książkę. Nie sądziłam jednak, że zrobi ze mną coś takiego. Liczyłam na przyjemną lekturę, na jakieś niedociągnięcia, bo nie oszukujmy się, nie mogłam mieć za dużych oczekiwań. Także to, co tam się podziało, gdy tylko wkroczyłam do świata bohaterów rozwaliło mnie i sprawiło, że jeszcze bardziej pokochałam debiuty. Nie było nic, do czego mogłabym się przyczepić, no może poza informacją, by nie czytać w miejscach publicznych i zawsze mieć przy sobie chusteczki. No jak można było o tym nie wspomnieć?!

Historia na pierwszy rzut oka wydaje się być czymś lekkim, może troszkę pikantnym, zważywszy na okładkę, ale nic mylnego! Ona jest bombą z opóźnionym zapłonem! Mimo, że opis mówi nam czego możemy się spodziewać, to nie oddaje w pełni tego, co dzieje się z nami wraz z przewróceniem pierwszej strony.

Więc tak w skrócie, by nakreślić Wam fabułę - główna bohaterka znajduje się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie, przez co budynek się zawala, a ona zostaje pod nim uwięziona. Pierwsze co przychodzi jej do głowy, to nie jest dzwonienie po pomoc, a do kogoś, kto był jej całym światem i komu musi wreszcie wyznać, że dalej go kocha. Ma ostatnią szansę, by to zrobić, ponieważ już pogodziła się z tym, że może tego nie przeżyć, a rozmowa z ukochanym jest ostatnią rzeczą, która daje jej siłę, by wytrzymać jak najdłużej. Podczas czytania dowiadujemy się, jak potoczyły się losy bohaterów, do momentu w których ich poznajemy na początku książki. Wszystkie te wspomnienia, jak i rozmowa wywołują całą masę emocji i sprawiają, że nie idzie się oderwać od tej historii nawet na moment. Autorka chciała pokazać tą książką, że zawsze musimy być szczerzy ze sobą, swoimi uczuciami, że lepiej wyznać komuś miłość będąc przeświadczonym, że druga osoba może ich nie odwzajemnić, ale lepiej zrobić to tu i teraz, nim będzie za późno. Przecież nie zawsze musimy mieć rację, a może okazać się, że cały ten czas żyliśmy w błędzie, cierpieliśmy z powodu miłości, z tęsknoty, która powoli zabijała w nas radość, a przecież tak nie musiało być.

Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz recenzencki. Brak mi słów by opisać te wszystkie emocje, które kłębiły się we mnie podczas słuchania tej historii. Jestem zauroczona tym debiutem!! Gratuluję Ci droga Autorko tak udanego debiutu i już nie mogę się doczekać kolejnych historii, które napiszesz! Ze swojej strony gorąco polecam, jeśli lubicie książki, które wyciskają nam łzy z oczu!

"Mów do mnie" Michaliny Kowolik, to książka, która rozrywa serce na strzępy. Jest dosłownie naładowana emocjami tak, by czytelnik nie był w stanie nad nimi zapanować. Gdy słuchałam audiobooka w pracy, musiałam powstrzymywać się przed pęknięciem, szloch próbował wyrwać się z mojego gardła, a łzy nabiegały do oczu. W pewnych momentach z moich ust wychodził wręcz błagalny jęk,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieść (nie) wigilijna Angelika Kuszła, Anna Meleszko
Ocena 8,8
Opowieść (nie)... Angelika Kuszła, An...

Na półkach:

"Opowieść (Nie) Wigilijna", to kolejne opowiadanie z serii "Pan Pech". Tym razem przyszło nam poznać historię Niny, najlepszej przyjaciółki Zośki. Jednak w tym opowiadaniu Nina nie będzie taka jak zawsze, taka, jaką ją zdążyliśmy poznać. Odkryjemy w niej coś innego, coś, co od zawsze było ukryte głęboko w jej duszy, a to wszystko za sprawą babci Helenki. Takiej jazdy bez trzymanki z pewnością się nie spodziewacie.

Babcia Helenka wcieli się w rolę Dickensowskiego Ducha przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, czym trochę namiesza. I nie, to nie jest kwestia Świąt Bożego Narodzenia, tym razem duszek nawiedzi naszą bohaterkę w Walentynki. Co to za zwariowany pomysł? - pomyślicie. Jednak znając nasze Autorki - dwie agentki, którym przy pisaniu nuda nigdy nie doskwiera, tym razem mogły porządnie zaszaleć, a raczej ich wybujała wyobraźnia. Zwariowane, czy też nie, uwierzcie mi na słowo, że wciągnięcie się w tę krótką historię od samego początku.

Skoro już pokrótce nakreśliłam, czego możecie się spodziewać, wkraczając w paszczę Pana Pecha, to dodam kilka słów od siebie, by jeszcze bardziej Was nakręcić na to opowiadanie.

Poza wprost komicznym wcieleniem się babci w duszka, czy też przy jej ubiorze, ala wróżka zębuszka w różu i tiulu, znajdziecie tu pełno ciętych ripost, odrobinkę przemocy (różdżka robiąca za wałek na niegrzeczne dzieci podjadające ciasto - a tak przynajmniej ja to odebrałam) i oczywiście najważniejsze, masę emocji! Śmiechom nie będzie końca, pojawi się również wzruszenie i niedosyt związany z tak szybkim zakończeniem historii Niny.

Czytając, czułam się tak, jakbym sama znalazła się w centrum wydarzeń, dosłownie przed oczami miałam wszystko, co tam się wyprawiało. Nie byłam w stanie oderwać się nawet na moment, gdyż było to tak wciągające. Aż żałuję, że opowiadanie miało niecałe 80 stron, gdyż mogłabym w kółko czytać o perypetiach całej tej szalonej rodzinki i ich przyjaciół. Normalnie brak mi słów, by wyrazić to, co działo się w mojej głowie, w moim sercu podczas wertowania kolejnych stron. Jedno jest pewne - kolejna historia spod pióra naszych Autorek - wariatek, to istna emocjonalna petarda!

Dlatego ogromnie cieszę się, iż mogłam wziąć pod skrzydła ich kolejne niesforne dziecko! Dziękuję Wam kochane, że mi zaufałyście i powierzyłyście w moje ręce historię Niny. Teraz z całą dumą w sercu mogę powiedzieć, że to zaszczyt patronować przy tak cudownej historii!

Gratuluję Wam z całego serca w dniu premiery! Trzymam kciuki, byście nigdy się nie poddawały i dalej dążyły ku spełnianiu marzeń, byście raz po raz zaskakiwały nas i rozbawiały swoimi pomysłami! Jeszcze raz ogromne Gratulacje!!

"Opowieść (Nie) Wigilijna", to kolejne opowiadanie z serii "Pan Pech". Tym razem przyszło nam poznać historię Niny, najlepszej przyjaciółki Zośki. Jednak w tym opowiadaniu Nina nie będzie taka jak zawsze, taka, jaką ją zdążyliśmy poznać. Odkryjemy w niej coś innego, coś, co od zawsze było ukryte głęboko w jej duszy, a to wszystko za sprawą babci Helenki. Takiej jazdy bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Małżeństwo Eliany po zdradzie męża zaczyna się rozpadać. Kobieta mimo prób wybaczenia mężowi czuje, że niedługo nie będzie czego ratować. Jedynie ich synek trzyma to wszystko w ryzach, dla niego jest się ona w stanie poświęcić. Jednak sam Augustin nie ułatwia jej tego, wiecznie zajęty pracą, nawet nie próbuje się do niej zbliżyć, naprawić tego, co zepsuł. Eliana chce, by w końcu ich małżeństwo zaczęło normalnie funkcjonować, więc gdy nadarza się okazja, za namową przyjaciółki zapisuje siebie i męża na prywatny kurs tańca. Liczy, że dzięki temu poczuje się lepiej, spędzi czas z Augustinem i być może odświeży uczucie, które ich połączyło. A jaki taniec wydaje się do tego najlepszy? Gorąca i namiętna salsa. Wystarczy tylko się do tego przyłożyć, a może z czasem pojawi się przyciąganie, tylko co się stanie, jeśli ten namiętny taniec przyciągnie do siebie nie te osoby, które powinien?

Na wstępie powiem Wam, że momenty w książce, gdy bohaterzy tańczyli, były wręcz cudowne! Czułam się tak, jakbym sama z bliska obserwowała to wszystko. Czułam tak silne przyciąganie, że gdyby istniała taka możliwość, to wkroczyłabym do książki i zaczęła się uczyć tej salsy, zwłaszcza, że nauczycielem był bardzo przystojny mężczyzna. Kiedyś uwielbiałam taniec, więc takim wątkom w książkach nie jestem w stanie odmówić, a zwłaszcza gdy są napisane przez Autorów, których pióro lubię.

Bardzo polubiłam bohaterów, choć zachowanie Eliany czasami sprawiało, że byłam na nią wściekła. Naprawdę rozumiem, że chciała być z mężem ze względu na dziecko, jednak jeśli on się ani trochę nie starał, by w jakikolwiek sposób wynagrodzić jej zdradę, która nie powinna mieć miejsca, to na co dłużej to ciągnąć? Myślenie typu "on się zmieni", jest jak dla mnie czerwoną flagą. Tak mówią kobiety, które żyją w toksycznych związkach, są zapatrzone w swoich "ukochanych" i nie widzą, że to je powoli niszczy. Także w tym przypadku Autorka poruszyła bardzo delikatny temat, który dotyczy wiele par, nie tylko mężczyzn, bo powiedzmy sobie prawdę, nie zawsze mężczyzna jest tym złym. Dlatego bardzo cieszy mnie to, że w "Tancerzu" Nany Bekher można zobaczyć coś, co w prawdziwym życiu rzadko się zdarza, mianowicie próba odejścia od partnera, który jedyne co potrafi, to krzywdzić. Niezależnie czy chodzi tu o zradę, przemoc fizyczną, czy też psychiczną, bo każda z tych rzeczy rani tak samo, jednak nie wszystkie rany będą widoczne na pierwszy rzut oka.

Cieszy mnie to, że mogłam poznać tę książkę, poczuć rytm salsy, oczami wyobraźni zobaczyć te wszystkie rozpalające ruchy. Wczuć się w historię bohaterów, którzy nie mieli łatwo w życiu, którzy z dnia na dzień starali się je zmienić. Nie była to nie wiadomo jak cudowna historia, gdyż nie do końca uderzyła we mnie emocjonalnie tam, gdzie powinna, jednak czuję, że warto było ją poznać. Czytało mi się ją naprawdę przyjemnie, pomimo nerwów na zachowanie bohaterki w stosunku do jej męża. Także tu z mojej strony duże uznanie dla Autorki, że poruszyła temat, z którym zmaga się wiele osób, a nie do końca chce o tym mówić. Mam nadzieję, że ten tytuł trafi w ręce kogoś takiego i pokaże, że zawsze znajdzie się wyjście. Wiadomo, że nie żyjemy w luksusach i nie mamy willi w Hiszpani, jak nasza bohaterka, ale to nie znaczy, że mamy się poddawać, bo w końcu życie mamy tylko jedno i jakie ono by nie było, warto przeżyć je po swojemu, nawet jeśli miałoby to się zrobić samemu, bez toksycznego partnera.

Dziękuję serdecznie Autorce oraz wydawnictwu za egzemplarz recenzencki! Polecam zapoznanie się z tym tytułem, gdyż jest wart uwagi.

Małżeństwo Eliany po zdradzie męża zaczyna się rozpadać. Kobieta mimo prób wybaczenia mężowi czuje, że niedługo nie będzie czego ratować. Jedynie ich synek trzyma to wszystko w ryzach, dla niego jest się ona w stanie poświęcić. Jednak sam Augustin nie ułatwia jej tego, wiecznie zajęty pracą, nawet nie próbuje się do niej zbliżyć, naprawić tego, co zepsuł. Eliana chce, by w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie znałam wcześniej pióra Magdaleny Majcher, choć kilka tytułów bardzo mnie kusiło, aż wreszcie dzięki Wydawnictwu W.A.B. mogłam sięgnąć po "Finalistkę". Bardzo zachęciła mnie informacja, iż ta książka jest oparta na faktach. Jednak dopiero po jej przeczytaniu sprawdziłam sobie, czy faktycznie tak jest.

Główną bohaterką jest tytułowa "Finalistka Miss Polski" - Agata Szklarska, która po kilku latach wraca do kraju. Chociaż bardziej można rzec, że podczas czytania częściej towarzyszymy mężczyźnie, który bardzo chciałby się z nią spotkać. Siedzimy w jego głowie, śledzimy wydarzenia od ich pierwszego spotkania, aż po dzień, gdy Dariusz zabiega o ponowny kontakt z kobietą. Wraz z kolejnymi rozdziałami dowiadujemy się różnych rzeczy, których nie sposób sobie normalnie wytłumaczyć. Zaczynamy zastanawiać się, czy mężczyzna nie ma coś z głową, gdyż jego myśli i wspomnienia wydają nam się dziwne. Darek wszystko koloryzuje pod siebie, przypadkowe spojrzenie Agaty w jego stronę odbiera jako flirt, przez co z każdym kolejnym dniem zatraca się w niej myśląc, że i ona czuje się podobnie. Im głębiej zajrzymy, tym więcej zobaczymy i zrozumiemy, choć nie można takiego zachowania uznać za normalne.

Czytanie Finalistki było dla mnie czymś innym, gdyż ostatnimi czasy bardzo rzadko czytam kryminały, a takie napisane na faktach, to już w ogóle inna bajka. Ta książka miała jednak coś w sobie, co w pewien sposób mnie przyciągało, ale jednocześnie odpychało od siebie, przez wzgląd na poczyniania Darka. Nie mogłam zrozumieć, jak trzeba być chorym, by popaść w tak ogromną obsesję na czyimś punkcie, by po pewnym czasie zacząć śledzić każdy ruch obiektu naszego pożądania? Bo tak to chyba mogę nazwać, gdyż bohater pożądał Agaty wręcz obsesyjnie. Jak dla mnie jest to po prostu straszne, że w pewnym momencie coś przeskakuje w naszej głowie i nagle zachowujemy się tak potwornie.

Ta książka zostawiła w mojej głowie tyle pytań, że aż brak mi słów. Momentalnie gdy ją skończyłam wygooglowałam sobie sytuację, która wydarzyła się w książce, by się upewnić jak cała historia, która zdarzyła się naprawdę, zakończyła się. Dopiero po tym, mogłam spokojnie przejść do porządku dziennego, ponieważ ta historia załamała mnie. Ludzka psychika to coś, czego nie da się w stanie ogarnąć, potrzeba lat, by naprawić to, co zostało zepsute, jednak patrząc na to ile potworów chodzi po świecie, to jednak nie jest to do końca wykonalne...

Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz recenzencki. Czytało mi się ją świetnie, choć nie obyło się bez przerw, gdyż ten temat był mocny i namieszał mi w głowie. Polecam zapoznanie się z tym tytułem, ponieważ uważam, że jest wart uwagi, przede wszystkim dlatego, żeby zobaczyć jakie sygnały wysyłają nam osoby z zaburzeniami psychicznymi, byśmy mogli w porę zareagować.

Nie znałam wcześniej pióra Magdaleny Majcher, choć kilka tytułów bardzo mnie kusiło, aż wreszcie dzięki Wydawnictwu W.A.B. mogłam sięgnąć po "Finalistkę". Bardzo zachęciła mnie informacja, iż ta książka jest oparta na faktach. Jednak dopiero po jej przeczytaniu sprawdziłam sobie, czy faktycznie tak jest.

Główną bohaterką jest tytułowa "Finalistka Miss Polski" - Agata...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Miłość od elfiego wejrzenia” to książka, która od samego początku przyciągnęła mnie do siebie niczym magnes. Skusiła cudowną okładką, ciekawym opisem, a zwłaszcza zapowiedzią, że w historii pojawią się elfy. Od pierwszej strony wsiąknęłam w świat, który wykreowała Autorka, dałam porwać się nadchodzącym przygodom i relaksowałam się podczas słuchania audiobooka.

Wątek przepowiedni, czy też wróżenia z kamieni przyszłości naszych bohaterek, którym kierowały kolory, bardzo mi się spodobał. Był dość nietypowy, tajemniczy i sprawiał, że cały czas szukałam wskazówek dotyczących wylosowanych kolorów. Odgadnięcie, kto miał zostać wybrankiem Sorchy było nad wyraz proste, można powiedzieć, że wręcz przewidywalne, ale mimo to, nie zabrało mi radości z lektury.

Pomimo tego, że książka jest 4 tomem serii (poprzednie nie zostały jeszcze wydane w Polsce), to w miarę łatwo można przyswoić informacje na temat świata w niej przedstawionego. Podczas czytania pojawiają się wzmianki o przeszłości naszych bohaterek, to, od czego wszystko się zaczęło, jak dziewczyny trafiły do królestwa, wyjaśniony zostaje nam również wątek „Objętych”, czyli magii, które siostry zdobyły od momentu ich poczęcia (w jaki sposób gwiazdy musiały się ułożyć, by móc zapoczątkować ten dar).

W książce, poza magią i romansem, znajdziemy również ciekawe intrygi, powrót ludzi z przeszłości, którzy przysporzą kłopotów naszym bohaterom. Emocji również nie zabraknie, zwłaszcza przy momentach, w których pojawi się tajemniczy Leśniczy (tutaj nic Wam więcej nie zdradzę, jednak mogę śmiało powiedzieć, że się zadzieje). Nie wspominam tutaj o elfach, które najbardziej mnie zachęciły do sięgnięcia po ten tytuł, a to dlatego, że uważam, iż sami musicie zagłębić się w tę historię i kolejno poznać każdą postać z osobna.

Zabierając się za tę historię, miałam ogromne oczekiwania, liczyłam na przyjemne romantasy, które wciągnie mnie bez reszty w swój świat, tak też się stało. Historia napisana przez Kerrelyn Sparks była delikatna, taka, przy której można się zrelaksować, jednocześnie czując się, jakbyśmy sami stali się bohaterami powieści. Miło spędziłam z nią czas, rozkoszując się wszystkim, co zostało w niej zawarte. Magia, elfy, motyw przeznaczenia, intrygi i wszędobylska miłość, bądź chęć znalezienia jej. Dostałam wszystko, czego od niej oczekiwałam.

Dziękuję serdecznie wydawnictwu, za możliwość zapoznania się z tym tytułem, jak i pierwszą przygodę z piórem Autorki, po które na pewno sięgnę, gdy tylko będę miała taką okazję! Gorąco polecam!

„Miłość od elfiego wejrzenia” to książka, która od samego początku przyciągnęła mnie do siebie niczym magnes. Skusiła cudowną okładką, ciekawym opisem, a zwłaszcza zapowiedzią, że w historii pojawią się elfy. Od pierwszej strony wsiąknęłam w świat, który wykreowała Autorka, dałam porwać się nadchodzącym przygodom i relaksowałam się podczas słuchania audiobooka.

Wątek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

   "Współlokator brata" to książka, która przyciąga wzrok swoją piękną okładką, czym kusi czytelników do zagłębienia się w historii, którą ma do przekazania. Jednocześnie jest to debiut Anastazji Walenty, a jak wiadomo, do takich tytułów większej zachęty nie potrzebuję, gdyż tak cudowne wydanie i możliwość poznania pióra kogoś nowego, to dla mnie sama przyjemność. Co prawda moje oczekiwania wcale nie maleją z powodu pierwszej wydanej książki Autorki, a jeszcze bardziej się nakręcam na dany tytuł, jednak staram się wtedy patrzeć na wszystko z przymrużeniem oka.

   W tej książce mamy wątek hate-love, który tak uwielbiam, jest pełno zadziorności w rozmowach bohaterów, mamy tajemnice, ciężką przeszłość i ból, ale jest też miłość do rodzeństwa, a później do partnera. Lubię takie historie, w których główni bohaterowie muszą mierzyć się z własnymi demonami, starać się przepracować jakoś swoją przeszłość, która nie jest kolorowa, jednocześnie próbując odnaleźć się w teraźniejszości. Ta historia taka właśnie jest. Anastazja wreszcie uwolniła się od ojca pijaka, z którym nie dawała już sobie rady. Z pomocą i ofertą zamieszkania przyszedł jej brat, jednak żeby nie było za kolorowo, to pierwszego dnia zapomniał o niej i nie odebrał jej ze stacji. Na domiar złego okazało się, że nie poinformował dziewczyny, że ma współlokatora...

   I tutaj moment poznania się Anastazji i Maksa zapowiada się naprawdę ciekawie. Ciągłe przekomarzania, robienie sobie na złość, jednocześnie czułość i opiekuńczość do drugiej osoby. Z czasem zaczyna pojawiać się ogień, przyciąganie tak silne, że ciężko jest się powstrzymać. Powiem Wam, że będzie się działo! Dodatkowo pojawia się pewna przeszkoda na drodze do ich szczęścia, która wzbudzi wiele niepewności podczas lektury.

   Historia, którą napisała Autorka, wzbudziła we mnie masę różnych emocji, tych cieplejszych i tych rozrywających serce, zwłaszcza na samym końcu. Cieszę się, że miałam okazję sięgnąć po tę książkę, gdyż bardzo mi się podobała i z chęcią przeczytam kolejne powieści spod pióra Anastazji Walenty.

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu jak i Autorce za tak przyjemną lekturę! Polecam gorąco!

   "Współlokator brata" to książka, która przyciąga wzrok swoją piękną okładką, czym kusi czytelników do zagłębienia się w historii, którą ma do przekazania. Jednocześnie jest to debiut Anastazji Walenty, a jak wiadomo, do takich tytułów większej zachęty nie potrzebuję, gdyż tak cudowne wydanie i możliwość poznania pióra kogoś nowego, to dla mnie sama przyjemność. Co prawda...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

   Po przeczytaniu "Opiekunki" zostałam oczarowana piórem Ludki Skrzydlewskiej, do tego stopnia, że praktycznie zaraz po jej skończeniu zaopatrzyłam się w kilka innych tytułów, jednak z bólem przyznaje, że dalej ich nie przeczytałam. Oczywiście w końcu to zrobię, ale najpierw powiem Wam co nieco o "Jego własności", którą otrzymałam od wydawnictwa.

   Byłam ogromnie ciekawa tego, jakie tym razem wrażenia wywrze na mnie historia spod pióra Autorki. Po raz drugi miło zaskoczyłam się zwartą akcją, bohaterami o różnych osobowościach, gdyż mamy tutaj władczego mężczyznę, dosłownie Pana i władcę, który nie liczy się z niczyim zdaniem i bierze to, czego chce, nawet jeśli robi to szantażem. A chce Bronte, rzeczoznawczynię, która omyłkowo sprzedała mu podróbę obrazu. William daje jej wybór, albo będzie mu posłuszna i zrobi wszystko, co jej każe, albo sprawi, że jej reputacja sięgnie dna. I jak się domyślacie, nasza bohaterka wybrała opcję numer 1 i jest skazana na łaskę Williama.

   Sam motyw rzeczoznawstwa bardzo przypadł mi do gustu, gdyż przy większości książek byłby on jedynie tłem, a to romans grałby główne skrzypce. Tu jednak tak się nie stało. Wątek cały czas był rozwijany, wszystko się kręciło wokół tego, czy to właśnie wspomniany wyżej szantaż, zalążek pracy bohaterki w tym zawodzie, a nawet późniejsza "randka" bohaterów i oczywiście końcowe strony. Jestem pod wrażeniem, że Autorka nie potraktowała tematu po macoszemu i nie zepchnęła go na dalszy plan, tym samym zajmując się wyłącznie uczuciami bohaterów, które w trakcie lektury coraz bardziej dawały o sobie znać. Moim zdaniem idealnie dograła całą historię, nie pokazując, że któryś z wątków był ważniejszy, właśnie to sprawiło, że tak przyjemnie czytało mi się tę książkę. Uwielbiam, gdy poza samymi emocjami, czy też rozterkami bohaterów, możemy dosłownie wejść w ich buty i przez chwilę żyć ich życiem, jakie by ono nie było.

   Pióro Autorki po raz drugi mnie zachwyciło, sprawiając tym, że nie ominę ani jednej jej książki, z nadzieją, że one również mnie porwą. Polubiłam to, jak wytrwale trzyma się tematu, jak wkłada cały wachlarz emocji w historię, którą pisze. Kreacja bohaterów również na plus, zresztą co się dziwić, chyba większość z nas lubi władczych mężczyzn i w pewnym stopniu uległe kobiety w powieści, które z czasem potrafią pokazać pazur. Ja uwielbiam!

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz recenzencki! Bawiłam się wyśmienicie, czytając historię bohaterów! Gorąco polecam!

   Po przeczytaniu "Opiekunki" zostałam oczarowana piórem Ludki Skrzydlewskiej, do tego stopnia, że praktycznie zaraz po jej skończeniu zaopatrzyłam się w kilka innych tytułów, jednak z bólem przyznaje, że dalej ich nie przeczytałam. Oczywiście w końcu to zrobię, ale najpierw powiem Wam co nieco o "Jego własności", którą otrzymałam od wydawnictwa.

   Byłam ogromnie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kiedy nadejdzie burza Agnieszka Lingas-Łoniewska, Magdalena Łoniewska
Ocena 7,2
Kiedy nadejdzi... Agnieszka Lingas-Ło...

Na półkach:

Pióro Agnieszki Lingas-Łoniewskiej poznałam kilka lat temu przy trylogii "Łatwopalni". Już wtedy zachwyciła mnie swoim lekkim piórem, tym jak potrafi dawkować emocje i sprawiać, że wczuwamy się w historię bohaterów. Byłam pewna, że kiedyś jeszcze sięgnę po jej książki, bo przygoda z bohaterami "Łatwopalnych" przez długi czas siedziała mi w głowie i była jedną z lepszych serii jakie czytałam (i wciąż jest). Gdy dostałam propozycję zrecenzowania "Kiedy nadejdzie burza", długo się nie zastanawiałam. Przeczytałam opis i pomyślałam, że może być naprawdę dobra. Liczyłam na to, że powrót do pióra Autorki będzie równie przyjemny, co sam początek z jej twórczością i że tym bardziej zachęci mnie do sięgnięcia po kolejne książki Agnieszki, a przy okazji dam szansę jej debiutującej córce.

Czy Autorki sprostały moim oczekiwaniom?

Szczerze mówiąc, książka zrobiła na mnie lepsze wrażenie niż się spodziewałam. Od pierwszych stron polubiłam bohaterów i z wielką przyjemnością śledziłam ich losy. Na samym początku myślałam, że będzie to bardziej kryminał niż romans, zwłaszcza, że to od morderstwa zaczyna się cała akcja.

Eryk "Storm" Burzyński jest bokserem, który ukrywa swoje prawdziwe "ja" przed całym światem. Przed kamerami, czy też w social mediach jest partnerem pewnej influenserki, jednak już za kurtyną dowiadujemy się, że tak naprawdę pociągają go mężczyźni. W związku ze swoim zawodem musi się kryć, gdyż bycie bokserem totalnie nie pasuje do jego orientacji. Tak przynajmniej myślą wszyscy, którzy mają problem z tym, że nie musimy kochać tylko i wyłącznie osób o przeciwnej płci. I tutaj daje ogromny plus Autorkom, za ciekawe poprowadzenie wątku lgbt i jednocześnie bardzo delikatne, gdyż nie było scen seksu pomiędzy mężczyznami, a fabuła bardziej opierała się na emocjach, które odczuwali bohaterzy.

   Wspominając o morderstwie, nie było może ono na pierwszym planie, ale sam wątek został dość ciekawie poprowadzony. Do samego końca nie było możliwości, by zgadnąć kto za tym stoi i jakie były jego/jej motywy. A uwierzcie, że jest to zaskakujący moment w książce, bo z jednej strony Autorki dawały nam wskazówki, jednocześnie cały czas trzymając w niepewności. Niby pod koniec było dużo poszlak dotyczących osoby, która zabiła, ale dopiero gdy bohaterzy to odkryli i wskazali sprawcę, było to niemałym zaskoczeniem. Także i tutaj mały wątek kryminalny na plus.

   Czy było coś, co mi się nie podobało w tej książce? Z jednej strony tak, ale nie w złym sensie, gdyż pokazało, jacy potrafią być ludzie. Autorki ukazały zachowania ludzi, takimi jakie są, w tym przypadku mowa o współpracownikach policjanta, którzy przy nim zachowywali się wręcz niestosownie. Stroili sobie żarty z homoseksualistów, obrażali ich itd, a niestety często można spotkać się z takimi zachowaniami, nie tylko dotyczącymi osób o odmiennej orientacji, ale też o innym kolorze skóry, czy większej, bądź mniejszej wadze niż ta "dopuszczalna" np dla kobiet. Kolejny nieciekawy lecz prawdziwy wątek, dotyczył wspomnianej infuenserki, która chciała wybić się w social mediach na popularności Eryka. Dziewczyna znała prawdę o mężczyźnie i czerpała z tego korzyści, gdyż on nie chciał, by ktokolwiek się o tym dowiedział. Wykorzystywać można w każdy sposób, nie tylko fizyczny, ale również psychiczny, co zostało pokazane w książce.

  Wspominając o tym, co mi się nie podoba, nie miałam na myśli tego, że to było złe w książce, nic z tych rzeczy. Po prostu było mi przykro podczas czytania, gdyż wiem, że takie sytuacje są na porządku dziennym. To, że Autorki opisały problemy, z którymi styka się cała masa osób, jest czymś co lubię, gdyż zachowanie  bohaterów pobocznych zostało pokazane jako coś złego i miejmy nadzieję, że jeśli książka trafi do grona osób, którzy tak się zachowują, to zmieni ich nastawienie i poglądy, choćby w małym stopniu.

   Sam czas, który spędziłam z książką, był bardzo przyjemny. Spodobał mi się i wątek kryminalny, i emocje, które temu towarzyszyły. Ale chyba najbardziej moment, w którym bohaterzy zaczęli się do siebie zbliżać, powoli odkrywać swoje uczucia, swoje "ja" przed drugą osobą, bo moim zdaniem, jeśli możesz być właśnie sobą przy kimś na kim Ci zależy, to jak wygrać w lotka.

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorkom za tak wspaniałą przygodę z bohaterami. Cieszę się ogromnie, że mogłam wrócić do pióra Agnieszki, a jednocześnie przeczytać debiut jej córki, Magdaleny. To była naprawdę przyjemna lektura.

Pióro Agnieszki Lingas-Łoniewskiej poznałam kilka lat temu przy trylogii "Łatwopalni". Już wtedy zachwyciła mnie swoim lekkim piórem, tym jak potrafi dawkować emocje i sprawiać, że wczuwamy się w historię bohaterów. Byłam pewna, że kiedyś jeszcze sięgnę po jej książki, bo przygoda z bohaterami "Łatwopalnych" przez długi czas siedziała mi w głowie i była jedną z lepszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moja miłość do pióra Kariny Hiddenstorm rośnie z każdą kolejną jej powieścią. Jest ona jedną z moich ulubionych Autorek, gdyż jej pióro za każdym razem potrafi coraz bardziej mnie zaskoczyć. Nie ważne, czy to romans mafijny, fantastyka, czy połączenie obu tych gatunków. Zawsze jest to coś, co przyprawia mnie o dreszcze, sprawia, że nie mogę odciągnąć się od czytania i pogłębiania więzi z bohaterami. Zachwyca mnie od samego początku, stopniowo zwiększając nadmiar emocji, które przy końcu są tak silne, że gdy już opadną, odczuwam ulgę.

   Tak było również przy jednej z jej najnowszych powieści. "Na pokuszenie" to historia, która ciekawi, kusi czytelnika, by się w niej zagłębił, a gdy już się to zrobi, chwyta w swoje szpony i nie puszcza, aż nie skończymy czytać. Książka ta jest mixem gatunkowym, gdyż zawiera elementy kryminału - główna bohaterka jest policjantką, która z obawy przed degradacją do "zwykłego krawężnika", podejmuje się schwytania jednego z najbardziej nieuchwytnych przestępców. Powieść ma również w sobie nieco fantastyki, czy też paranormalnych scen, a wiąże się to z tajemnicą naszyjnika, który główna bohaterka nosi przez większość swojego życia. Nawet w tym momencie słyszę podszeptywanie tej dziwnej mocy, gdy wymawia jedno słowo "Lyth", ciekawi, o co chodzi? Słuchałam audiooboka, więc muszę przyznać, że te szeptanie jest zaraźliwe, wwierca się w umysł i wywołuje dreszcze na całym ciele, gdyż nie do końca jesteśmy pewni, dlaczego akurat te słowo jest co chwila wyszeptywane. I szczerze mówiąc, myślę, że gdybym słuchała tego przed snem, ono by od tak z momentem odłożenia słuchawek nie umilkło. No nie powiecie, że Was nie kusi teraz, by odpalić sobie audio? Ja znowu czuję te przyciąganie i gdybym mogła zapomnieć całą książkę, tak jakbym jej nigdy nie czytała, to w tym momencie sięgnęłabym po nią po raz kolejny. Dodatkowo w historii można wyczuć nutkę romansu, jednak jest ona zepchnięta na drugi plan, by nie psuła całej tej paranormalno-kryminalnej otoczki. Te połączenie gatunków wyszło Autorce rewelacyjnie, ja szczerze nie wiem jak ona to robi, ale wymyśla historie, które na długo zapadają w pamięci.

   Pokochałam tę historię, bohaterów, którzy swoją tajemniczością, silnym charakterem i zadziornością wzbudzili moją sympatię. Już sam pomysł na fabułę ogromnie mi się spodobał, gdyż uwielbiam rozwiązywanie zagadek, magię, która drzemie w przedmiotach i tę niepewność co do zakończenia. Książka oferuje cały wachlarz emocji, nie jest przewidywalna, akcja cały czas pędzi, wzbudzając napięcie. Jest ona idealną odskocznią od typowych romansideł, czy też książek mafijnych. Pochłonęła mnie całkowicie i szczerze mówiąc żałuję, że jest to jednotomowa historia, bo najchętniej poznałabym dalsze losy bohaterów.

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz recenzencki. To była prawdziwa przyjemność, móc poznać kolejną historię spod pióra jednej z ulubionych Autorek i po raz kolejny zatracić się w fabule, która ma wiele do zaoferowania. Gorąco polecam zapoznanie się z tym jak i z innymi tytułami, które wydała Autorka.

Moja miłość do pióra Kariny Hiddenstorm rośnie z każdą kolejną jej powieścią. Jest ona jedną z moich ulubionych Autorek, gdyż jej pióro za każdym razem potrafi coraz bardziej mnie zaskoczyć. Nie ważne, czy to romans mafijny, fantastyka, czy połączenie obu tych gatunków. Zawsze jest to coś, co przyprawia mnie o dreszcze, sprawia, że nie mogę odciągnąć się od czytania i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

   "Let's talk about sex" Moniki Dąbrowskiej, to powieść, która zachwyca swoją lekkością i tematem, który nie jest wcale tak dobrze znany, czy też opisywany w książkach. Ja przynajmniej na nic takiego wcześniej nie trafiłam. Mamy tu poruszony wątek obawy przed cielesnym zbliżeniem przez chłopaka, gdzie to właśnie chłopacy zazwyczaj pierwsi dorastają do tego, by uprawiać seks. A jednak w tej książce tak nie jest.

  Jest to moim zdaniem duży plus, że Autorka podjęła się tak delikatnego tematu i rozwinęła to w ten sposób, iż książka wywołuje całą masę przeróżnych emocji. Ja do samego końca byłam ciekawa, czy bohater wreszcie pokona swój lęk i w jaki sposób się to stanie. Tu z pomocą przychodzi mu dziewczyna, która studiuje psychologię i jest też dobrze obeznana z tematem fizyczności pomiędzy kobietą a mężczyzną. Podczas czytania można zauważyć, że Yvette jest dobra w swoim fachu, a zwłaszcza dlatego, że próbuje w trakcie leczenia Irwina niekonwencjonalnych sposobów. Bardzo spodobało mi się to, jak ona do niego podchodziła, z ostrożnością, delikatnością, ale jednocześnie z całych sił starała się mu pomóc, przez co czasem chłopak ponownie miewał ataki paniki.

   Lektura tej książki sprawiła mi ogromną przyjemność, bardzo polubiłam bohaterów, dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy i otrzymałam naprawdę sporą dawkę emocji. Pióro Autorki trafiło w mój gust i jestem pewna, że kiedyś jeszcze sięgnę po jej powieści. Czytając, mogłam wejść w buty bohaterów i czuć to, co oni w danej chwili, dzięki czemu płynnie i szybko przeskakiwałam po kolejnych rozdziałach. W trakcie lektury towarzyszył mi śmiech, zrozumienie dla bohaterów, ich wyborów, zachowań, bardzo podobało mi się ich podejście względem siebie. To, jak się opiekowali sobą nawzajem, a chyba najbardziej, późniejsze emocje, które z czasem wrzały. "Let's talk about sex" to romans typu slow burn, gdzie wszystko dzieje się powoli, ale ze smakiem. Nie było w tej książce niczego, co by mi się nie podobało, ja wręcz pokochałam tę historię i cieszę się, że mogłam ją przeczytać.

   Polecam Wam zapoznanie się z tym tytułem, gdyż myślę, że jest to historia warta uwagi, zwłaszcza przez podjęty wątek, ale i dlatego, że jest również bardzo realna. Problem, z którym musi sobie poradzić Irwin dotyka również wiele osób na świecie, jednak nie często się o tym słyszy. Chyba że Wy już się z takim przypadkiem spotkaliście.

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz recenzencki. Bawiłam się naprawdę świetnie podczas czytania. Polecam!

   "Let's talk about sex" Moniki Dąbrowskiej, to powieść, która zachwyca swoją lekkością i tematem, który nie jest wcale tak dobrze znany, czy też opisywany w książkach. Ja przynajmniej na nic takiego wcześniej nie trafiłam. Mamy tu poruszony wątek obawy przed cielesnym zbliżeniem przez chłopaka, gdzie to właśnie chłopacy zazwyczaj pierwsi dorastają do tego, by uprawiać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

   Powrót do świata Tessy, to masa przygód, niebezpieczeństwa i walki dobra ze złem, czyli coś, co kocham! Demony, władca piekieł i anioły, to coś, co zawsze mnie interesowało, a w połączeniu z piórem D.B. Foryś jest mistrzostwem. Szczerze, nie mam pojęcia, dlaczego tak długo zwlekałam z powrotem do serii, gdyż już przy pierwszym tomie czułam, że to będzie coś dla mnie.

   W tym tomie poznajemy nowych bohaterów, którzy trochę namącą w życiu Tessy, chociaż ona nigdy nie ma łatwo. Powrót Killiana również nadszarpnie jej nerwy, a dodatkowo zbliżająca się apokalipsa, dziewczyna, choć jest silną bohaterką, to cały czas ma pod górkę. Wraz z kolejną częścią serii, będziemy mogli towarzyszyć Tessie w misji, która ma uratować ludzkość. Poszukiwanie skarabeuszy, to nie taki łatwy orzech do zgryzienia, więc bohaterom przyjdzie się mierzyć z nie lada wyzwaniem. Dodatkowo czarne chmury zwiastują coś złego, a w tym przypadku są to jeźdźcy apokalipsy oraz Sodoma i Gomora, ale o tym dowiecie się, jak już zagłębicie się w lekturze. Powiem tyle, że będzie się działo.

   Autorka zdecydowanie podniosła poprzeczkę po pierwszym tomie, akcja po raz kolejny nie pozwala nam się oderwać od lektury, a te wszystkie plot twisty jeszcze bardziej podkręcają temperaturę. Przygoda, w jaką wyruszamy wraz z główną bohaterką, dostarcza nam całej masy emocji. Ciśnienie skacze, pięści samowolnie się zaciskają, czasem i uśmiech pojawi się na twarzy, ale będą również momenty zwątpienia. Nie zabraknie też przytyków Tessy, a ona ma naprawdę zadziorny charakterek. W tym tomie możemy poznać ją z nieco innej strony, nie tylko znanej nam jako pół człowiek - pół demon, kobiety ostrej, walecznej i zabijającej demony. Tym razem Tessa okaże współczucie, pokaże, jak ważna jest miłość, ale jednocześnie jak jest bolesna, będzie kilka gorących scen, które mimo wszystko nie przyćmią całej tej anielsko-diabelskiej otoczki.

   Mam nadzieję, że Was zaciekawiłam, bo ja bawiłam się naprawdę cudownie, gdy mogłam przeżywać te wszystkie emocje, których z czasem jest coraz więcej. Także gorąco zachęcam Was do zapoznania się z serią. Nie pożałujecie!!

Dziękuję serdecznie Autorce, kochana zrobiłaś masę dobrej roboty i totalnie rozkochałaś mnie w tej serii! Niebawem recenzja trzeciego i jednocześnie ostatniego tomu (na ten moment), mam nadzieję, że znajdziesz chęci, by jeszcze bardziej rozwinąć fabułę. Jeszcze raz ogromnie Ci dziękuję!

   Powrót do świata Tessy, to masa przygód, niebezpieczeństwa i walki dobra ze złem, czyli coś, co kocham! Demony, władca piekieł i anioły, to coś, co zawsze mnie interesowało, a w połączeniu z piórem D.B. Foryś jest mistrzostwem. Szczerze, nie mam pojęcia, dlaczego tak długo zwlekałam z powrotem do serii, gdyż już przy pierwszym tomie czułam, że to będzie coś dla mnie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

   "Niebezpieczne piękno" autorstwa J.T. Geissinger, to książka, na którą nastawiłam się bardzo pozytywnie. Miałam co do niej spore oczekiwania, liczyłam na to, że mi się spodoba, gdyż uwielbiam romanse z wątkiem mafii. Specjalnie przed zaczęciem czytania kupiłam sobie dwa kolejne tomy, by tuż po pierwszej części móc wrócić do świata bohaterów i poznać ich dalsze losy. I tu popełniłam błąd. A więc co było nie tak?

   Sam zamysł książki był całkiem ciekawy, okładka, jak i opis również zachęcały, a więc co się stało, że nie zaiskrzyło? Zacznijmy od początku. Główna bohaterka Evalina uciekła swojemu panu i władcy, który jest mafiosem, ukrywa się, jak tylko może, by on jej nie znalazł, jednak mężczyzna już dawno ma ją na oku. Wysyła ludzi, by śledzili jego partnerkę, dając jej jednak swobodę, by czuła, że udało jej się uciec diabłu. Wykonanie zadania przypadło Nasirowi, który miał się trzymać od kobiety z dala, robić jej zdjęcia, raportować co jakiś czas, jak wygląda jej życie, co robi itd. Pewnego dnia jednak musi wkroczyć do akcji, gdy Evalina zostaje złapana w pułapkę, a wokół niej krążą faceci, którzy nie mają miłych zamiarów. I tak od tego momentu Nasir z każdym dniem staje się kobiecie bliższy, niż by chciał. Co wygra? Misja, którą musi wykonać, bo inaczej może się to dla niego skończyć źle, czy ta iskierka nadziei, że uczucia, które stopniowo w nim wzrastają, mogą stać się czymś więcej? I tutaj Wam zakończę, byście sami przekonali się, czy książka jest warta uwagi.

   Moim zdaniem opis naprawdę bardzo kusi, zapowiada historię pełną uniesień, tej niepewności, w związku z przyszłością bohaterów, jednak ja tego nie czułam. Zabrakło mi większych emocji, jakiejś takiej realności, może odrobiny grozy? Jak dla mnie za mało tu samej mafii, możliwe, że w kolejnych tomach będzie tego więcej, że Autorka chciała dać nam przedsmak tego, co ma się stać w kontynuacji? I tutaj się jeszcze zastanawiam, czy dać szansę naprawienia tego, co nie przyciągnęło mnie na samym początku, bo może będzie warto? Mam już kupione kolejne części, więc kiedyś pewnie się zbiorę do tego, by je przeczytać, jednak trochę czasu minie, nim to zrobię...

   Podsumowując, tak jak wspomniałam wcześniej, zamysł, jaki miała Autorka w kontekście fabuły, był naprawdę ciekawy, jednak mi po prostu czegoś zabrakło. Nie jestem do końca pewna, co to było, ponieważ szczerze mówiąc, w tym momencie praktycznie nie pamiętam już książki. Wyparowała z mojej głowy chwilę po tym, jak ją skończyłam, więc już to dobrze nie wróży. Musiałam się wysilić, by przypomnieć sobie, chociaż jej część, a uwierzcie mi, że jeśli książka mi się bardzo podoba, to potrafię rozpamiętywać ją latami. Tym razem tak niestety się nie stało, przez co jestem zawiedziona, ponieważ nastawiłam się na dobry romans mafijny. No cóż, mam nadzieję, że mimo wszystko sami sięgnięcie po książkę i przekonacie się, czy jest ona dla Was.

Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz recenzencki.

   "Niebezpieczne piękno" autorstwa J.T. Geissinger, to książka, na którą nastawiłam się bardzo pozytywnie. Miałam co do niej spore oczekiwania, liczyłam na to, że mi się spodoba, gdyż uwielbiam romanse z wątkiem mafii. Specjalnie przed zaczęciem czytania kupiłam sobie dwa kolejne tomy, by tuż po pierwszej części móc wrócić do świata bohaterów i poznać ich dalsze losy. I tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Początek książki był strasznie chaotyczny, inny, taki dość irytujący. Po pierwszych rozdziałach chciałam dać sobie spokój z nią, odłożyć gdzieś na bok i zabrać się za coś innego, jednak coś mnie powstrzymało. Powiedziałam sobie, że dam szansę tej historii, i tak po kilku kolejnych stronach, zaczęłam coraz bardziej być ciekawa, co będzie dalej. Mimo późniejszego zainteresowania szło mi opornie. Z jednej strony historia zaczynała nabierać tempa i mnie ciekawiła, a z drugiej, było to dla mnie coś innego i nie mogłam do końca wkręcić się w nią.

   Każdy z bohaterów był inny, co zdecydowanie dawało plusa historii. Widać, że Autorka przyłożyła się do pisania, nie chcąc, by jej postacie były nijakie, czy też w 100% normalne. O nie, tutaj każdy z nich miał przyciągać uwagę czytelnika swoim charakterem, podejściem do życia, oraz co najważniejsze, do tytułowego tiktoka. A więc tak, mamy głównego bohatera, który jest outsiderem, nie lubi social mediów, gdyż właśnie przez nie jest szykanowany każdego dnia. A dlaczego? Dlatego, że jest homoseksualny. Trochę realizmu w tym jest, prawda? Od zawsze osoby o innej orientacji są tymi "gorszymi", tymi, z których ludzie się śmieją, bądź odwracają wzrok, gdy ich widzą. Mimo że z roku na rok widać postęp, a ludzie jakoś przyzwyczaili się do odmienności, do tego, że każdy może kochać, kogo chce, to i tak stykamy się jeszcze z gnębieniem osób LGBT. Tutaj więc brawa dla Autorki, że świetnie opisała temat, który dla wielu jest trudny do zrozumienia. Pokazała w książce, że bycie innej orientacji wcale nie robi z nikogo osoby gorszej.

   Wracając do bohaterów, mamy tutaj również paczkę influencerów, którzy robią furorę na tiktoku. To właśnie oni krzywdzą Maksa, oni nagrywają filmiki z jego udziałem i publicznie okazują niechęć do chłopaka. Maks stara się tym nie przejmować, w sumie olewa temat, ale to, co dzieje się w środku, wie tylko on. Chłopak chodzi na dodatkowe zajęcia z pisarstwa i właśnie na tych zajęciach strzela ogromną gafę. Koleżanka, z którą zamienił się tekstami, na głos czyta to, co miało zostać sekretem. Przez swoją nieuwagę, pokazuje, co tak naprawdę myśli o jednym z tiktokerów. Żeby było zabawniej, ów chłopak również jest tego dnia na lekcji. Właśnie od tego momentu zaczyna się robić naprawdę ciekawie. Jako karę i jednocześnie zadanie, ma z pomocą Bazyla napisać tekst o social mediach. Nie wie jeszcze, że choć początkowo pokazuje swoją dezaprobatę w związku z tym pomysłem, to wyjdzie on mu jednak na dobre. Zastanawiacie się dlaczego? Co wydarzyło się podczas klejenia tekstu o tiktoku? Powiem Wam jedno, zdecydowanie będzie się działo.

   Od wspomnianego momentu książka tak się rozkręca, że ciężko jest się od niej oderwać. Nie sądziłam, że dostarczy mi tak wielu emocji, a naprawdę dużo ich było. Często śmiałam się pod nosem, zaciskałam pięści, a w niektórych momentach policzki płonęły mi żywym ogniem. Tak, będzie tu ciekawie, będzie akcja i nawet zrobi się gorąco. Nie spodziewałam się tego, a tu proszę! No nic, nie będę Wam więcej zdradzać, ale zdecydowanie mogę polecić Wam tę książkę. Jestem ciekawa, jak Wy ją odbierzecie, bo ja jestem zaskoczona tym, jak pozytywnie ją przyjęłam w późniejszym czasie.

   Książkę dostałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję. Gratuluję Autorce tego, że napisała tak ciekawą książkę, w której zawarła powszechny problem. Liczę na to, że jeszcze będzie mi dane poznać inne historie, które wyszły spod jej pióra. Polecam!

Początek książki był strasznie chaotyczny, inny, taki dość irytujący. Po pierwszych rozdziałach chciałam dać sobie spokój z nią, odłożyć gdzieś na bok i zabrać się za coś innego, jednak coś mnie powstrzymało. Powiedziałam sobie, że dam szansę tej historii, i tak po kilku kolejnych stronach, zaczęłam coraz bardziej być ciekawa, co będzie dalej. Mimo późniejszego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że ciężko jest mi ocenić tę książkę. Opis "Krwawej pomyłki" był bardzo ciekawy, a i okładka zachęcała do sięgnięcia po nią. Sam zamysł fabuły był naprawdę świetny, problem z dotykiem przez głównego bohatera i wiele innych wątków, które w trakcie poznajemy. Nie chcę spojlerować, więc nie wspomnę o tym, co w międzyczasie się działo. Bohaterzy również zostali ciekawie wykreowani. Mamy tutaj kobietę, która nie boi się niczego, walczy o siebie i swoją posadę. Lubi zabijać, a wręcz upaja ją widok krwi, w dodatku ma bardzo cięty język, który podczas sprzeczek między bohaterami urozmaica nam lekturę. Cashton za to jest mężczyzną skrytym w sobie, mężczyzną z tajemnicami i demonami, które cały czas szepczą mu coś do ucha. Podczas czytania możemy zobaczyć zmianę ich obojga względem siebie i taką ogólną, gdzie z łaknących krwi ludzi, potrafią zmienić się w normalne osoby, które pomimo wszystko pragną szczęścia.

   Tak więc moim zdaniem pomysł, który miała Autorka, był naprawdę ciekawy, jednak wykonanie już niekoniecznie. Pierwsza rzecz, do której muszę się przyczepić, to korekta. Nie jest ona oczywiście winą Autorki, a osób, które zostały do tego przydzielone, więc nie będę o tym dużo pisać. Masa błędów, które pojawiły się w książce, dosłownie paliła mi oczy. Kolejnym takim mankamentem jest powielanie słowa "mafia", ja w książkach z tym wątkiem spotykałam się zazwyczaj z tym, że Autorzy nazywali mafię rodziną i tak, oczywiście, jest tu kilka takich wzmianek, jednak to słowo za często pojawia się w książce, jakby Autorka chciała podkreślić, że jest to książka mafijna. Co do powielania słów, to podobna sytuacja jest w przypadku problemu głównego bohatera z dotykiem innych. Naprawdę, ja wszystko rozumiem, ale żeby co chwila o tym wspominać, a na jednej stronie nawet dwa razy i to w podobnych do siebie zdaniach? To mi się zdecydowanie nie spodobało. Tak samo było zresztą z tytułem powieści i z tym, jak bardzo bohaterzy lubili przelewać krew. Ileż można w kółko czytać to, że ona była jego krwawą pomyłką? Otóż wiele razy, szczerze, to już po którejś wzmiance na ten temat, starałam się dosłownie to olać i czytać dalej. Jednak coraz częściej się irytowałam, przez co nie wiem, jak ocenić moje spotkanie z piórem Autorki.

   Przechodząc do sedna, pomimo błędów, które da się zauważyć gołym okiem, książka ma potencjał i jestem pewna, że spodoba się osobom, które nie są bardzo wymagające, bądź chcą po prostu przyjemnie spędzić czas z lekturą, nie przejmując się niczym innym. Nie mogę powiedzieć, że źle się bawiłam, czytając ją, gdyż zauważyłam naprawdę dużo plusów, które zachęcają, bym w przyszłości sięgnęła po kolejny tom, czy pozostałe powieści spod pióra Autorki.

   "Krwawa Pomyłka" to książka, która ciekawi swoją fabułą i wyrazistymi bohaterami. Pozwala na chwilę oderwać się od rzeczywistości i przenieść do płynącego krwią świata. Jest pełna różnych wątków, takich jak np. porwanie, problemy rodzinne czy też psychiczne (gdyż przypadłość, z którą borykał się Cashton zdecydowanie taka była) i oczywiście najważniejszy, czyli wątek mafijny, ale i wiele innych. Czytało mi się ją dobrze, pomimo tego, o czym wspomniałam wyżej. Czy się zawiodłam? Może troszkę, bo jednak nie spodziewałam się, że tyle razy będę się irytować podczas jej czytania. Liczyłam na dobrą lekturę, która umili mi czas i choć w pewnym sensie tak było, to jednak nie do końca.

   Mam nadzieję, że nie będziecie sugerować się moją opinią, a sami zapoznacie się z książką i wyrazicie swoją.

Dziękuję serdecznie Autorce oraz wydawnictwu za egzemplarz recenzencki.

Muszę przyznać, że ciężko jest mi ocenić tę książkę. Opis "Krwawej pomyłki" był bardzo ciekawy, a i okładka zachęcała do sięgnięcia po nią. Sam zamysł fabuły był naprawdę świetny, problem z dotykiem przez głównego bohatera i wiele innych wątków, które w trakcie poznajemy. Nie chcę spojlerować, więc nie wspomnę o tym, co w międzyczasie się działo. Bohaterzy również zostali...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

   Po "Pokojówce" byłam ogromnie ciekawa, jak zaskoczy mnie Autorka przy kolejnej książce. Zaczynając "Noc z nim" miałam nadzieję, że będę się równie dobrze bawić, jak i przy pierwszym spotkaniu z piórem Autorki. Tak też było, jednak tym razem mam więcej "ale".

   Sam zamysł książki jest naprawdę świetny, ucieczka od ojca, który chcąc ratować winnicę, ma zamiar ofiarować rękę swojej córki pewnemu starszemu mężczyźnie. Brzmi ciekawie, prawda?

   Pierwsze dni Alessi w nowym miejscu są straszne, dziewczyna nie ma gdzie się podziać, nie zgarnęła ze sobą za dużo pieniędzy, więc tak naprawdę wystarcza jej jedynie na to, by przez kilka dni się wyżywić. Liczyła, że będzie jej łatwiej, że znajdzie szybko pracę i jakoś będzie żyć z dnia na dzień, a może w końcu los się do niej uśmiechnie. Jednak pewnej nocy, w której postanowiła przespać się na ławce w parku, zostaje napadnięta. Mężczyźni, którzy ją złapali, tylko jedno mają w głowie, nie interesuje ich to, że dziewczyna wręcz błaga, żeby puścili ją wolno. Na jej szczęście świadkiem zdarzenia jest sławny bokser, który po chwili wkracza do akcji i ratuje Alessie z opresji, nie bawiąc się z napastnikami. Kobieta jest mu ogromnie wdzięczna i jakby było normalnie, po prostu następnej nocy wybrałaby się do jakiegoś motelu, by więcej nie doszło do takiej sytuacji. Jednak ona postanawia znaleźć mężczyznę i co jest najdziwniejsze, spać sobie słodko u niego na posesji...

   Szczerze mówiąc, trochę rozbroiła mnie ta sytuacja, która wydaje się z lekka absurdalna. No dobra, bohater ją uratował, ale nigdy nie było żadnej wzmianki o tym, że będzie dalej jej pomagał, jednak ta, jakby wprasza się do niego. I to nie jest jednorazowa sytuacja, a zdarza się to dość często. I tak naprawdę, to wszystko nie musiałoby tak źle wyglądać, jak na początku ja to widziałam, ale przez nie wiem, chyba dumę Alessi, dziewczyna unika pytań o to, kim jest i dlaczego cały czas lata za Davidem. W międzyczasie dzieje się wiele różnych rzeczy, ale co było dalej, to już dowiecie się, sięgając po książkę.

   Bohaterka praktycznie od samego początku irytowała mnie swoim zachowaniem, była tak nachalna i miała problem z powiedzeniem czegoś o sobie, że było to aż śmieszne. Nie zrozumcie mnie źle, wkurzała mnie, ale miało to jakiś sens w książce. Z czasem jej zachowanie zaczęło się trochę zmieniać i dawało mi wiarę w to, że historia, którą napisała Autorka, nie zawiedzie mnie, tak jak już myślałam po początkowej frustracji. Faktycznie wszystkie elementy układanki zaczęły wskakiwać na swoje miejsce, dzięki czemu mogłam zacząć czerpać przyjemność z lektury. Książka troszkę przypominała bajkę o księciu na białym rumaku, który ma wybawić z opresji księżniczkę. Przynajmniej mi się to tak skojarzyło.

   Początek nie zachwycił mnie, jednak z czasem, gdy bohaterzy zaczęli się do siebie zbliżać, wszystko się zmieniło. Zaczęłam inaczej patrzeć na zachowanie bohaterki, w duchu jej kibicując. David również zyskał u mnie plusa, gdyż w końcu za namową jego gosposi pomógł dziewczynie. Udało mu się też dowiedzieć kilku rzeczy o niej samej i miał lepszy pogląd na to, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Historia zaczęła nabierać tempa i sprawiać, że ciężko było się od niej oderwać. I choć nastawiałam się na coś lepszego, to nie czuję zawodu i na pewno sięgnę jeszcze po pióro Autorki. Także jeśli nie przeszkadzają wam irytujące bohaterki, to śmiało mogę polecić tę książkę.

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz!

   Po "Pokojówce" byłam ogromnie ciekawa, jak zaskoczy mnie Autorka przy kolejnej książce. Zaczynając "Noc z nim" miałam nadzieję, że będę się równie dobrze bawić, jak i przy pierwszym spotkaniu z piórem Autorki. Tak też było, jednak tym razem mam więcej "ale".

   Sam zamysł książki jest naprawdę świetny, ucieczka od ojca, który chcąc ratować winnicę, ma zamiar ofiarować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Zakochaj się jeszcze raz" to moje drugie spotkanie z piórem Ilony Gołębiewskiej. Za pierwszym razem była to książka "Twoja tajemnica", którą czytałam ponad rok temu. Spodobał mi się wtedy styl pisarki i byłam pewna, że kiedyś jeszcze sięgnę po jej pióro. Cieszę się, że to zrobiłam, gdyż po raz kolejny Autorka zachwyciła mnie historią, którą napisała. Historią, która jest tak zwykła, że mogłaby przytrafić się każdemu, a jednak miała coś w sobie.

   Główna bohaterka przez swoją matkę, która nigdy nie była z niej dumna, uciekła do Kopenhagi. Chciała odciąć się od ciągłych przytyków, poczucia, że jest jej rozczarowaniem. Od ludzi, którzy wytykali ją palcami, gdyż jako nastolatka związała się z chłopakiem, którego nikt nie uważał za dobry materiał na męża. Nikt nie spytał jej o to, co do niego czuje i czy są razem szczęśliwi, aż w końcu chłopak zniknął z jej życia. Już w Danii związała się z mężczyzną, który miał być jej ostoją i tak było przez jakiś czas, ale później wszystko się zmieniło... Gdy w życiu Julii powoli zaczyna się układać, dzwoni do niej brat z informacją, że jej mama trafiła do szpitala i prosi ją o powrót do Polski, chociaż na chwilę. Czy kobieta zdecyduje się pomóc bratu? Jak będzie wyglądać spotkanie z matką po latach? Co jeszcze wydarzy się w życiu Julii?

   Wyjazd za granicę po lepsze życie, to temat, który znam bardzo dobrze, gdyż sama tak zrobiłam, i tak jak Julia uważam, że to była najlepsza decyzja, jaką w życiu podjęłam. To jest jedna z rzeczy, z którą utożsamiam się z bohaterką i pewnie wiele z Was również coś takiego znajdzie. Niespełniona miłość, problemy z matką, czy choćby posiadanie czworonoga jako najlepszego przyjaciela, a w tym wypadku kota.

   Autorka podjęła tu kilka cięższych tematów i moim zdaniem wyszło jej to naprawdę dobrze. W historii poza wątkiem wyjazdu, by uciec od matki i ludzi, którzy na każdym kroku ją oceniali, jest wpleciona tajemnica, która tak absorbuje naszą bohaterkę, że ta stara się za wszelką cenę dowiedzieć, co stało się przed laty. I tu pojawia się moment, który z początku tak mnie zachwycił, że uśmiechałam się jak głupia, lecz po dłuższej chwili się zawiodłam. Jest to dosłownie krótka wyprawa do Ostródy, czyli mojego rodzinnego miasta, jednak jedynie nazwa się zgadza, bo reszta to po prostu fikcja. Mimo wszystko jestem zadowolona, że po raz pierwszy mam okazję przeczytać w książce nazwę miasta, w którym się urodziłam i spędziłam tyle długich lat.

   Lektura tej historii była nad wyraz przyjemna, pełno w niej emocji, rozterek, które trapią naszą bohaterkę, powrotów do przeszłości, która choć trudna, z czasem nabiera kolorów. Poza Julią poznajemy kilka ciekawych postaci, w tym jej najlepszą przyjaciółkę i brata, których sama z chęcią bym zeswatała i mam nadzieję, że kiedyś Autorka rozwinie nam ich relacje. Jest tu również bratanica Julii, słodka dziewczynka, która rozczula nas, gdy tylko się pojawia. Tajemnice, problemy, ból, radość - to wszystko, a nawet i więcej znajdziecie w tej pełnej emocji historii. Miło spędziłam z nią czas i mam nadzieję, że Wam też się ona spodoba.

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz. Polecam!

"Zakochaj się jeszcze raz" to moje drugie spotkanie z piórem Ilony Gołębiewskiej. Za pierwszym razem była to książka "Twoja tajemnica", którą czytałam ponad rok temu. Spodobał mi się wtedy styl pisarki i byłam pewna, że kiedyś jeszcze sięgnę po jej pióro. Cieszę się, że to zrobiłam, gdyż po raz kolejny Autorka zachwyciła mnie historią, którą napisała. Historią, która jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po raz kolejny, ale również ostatni wracam do serii "Fighter" od Pauliny Świst. "Fu#k Up" jest trzecim tomem, zakończeniem przygody bohaterów, pewnego etapu w ich życiu, a także moim ostatnim spotkaniem z nimi, nad czym ubolewam. Ta seria zagrzała sobie miejsce w moim sercu, dostarczyła masę emocji, śmiechu przez łzy i niemałej fascynacji piórem Autorki. Ciężko mi jest rozstawać się z bohaterami, gdyż ich temperamenty, pomysły i kąśliwe komentarze poprawiały mi humor za każdym razem gdy wracałam do ich historii.

   Sprawa VeroMaxu czy też VeroMinu cały czas daje się w znaki naszym bohaterom, przez co muszą być czujni na każdym kroku. Pojawia się kilku nowych bohaterów, którzy od początku zaszczepiają nam nutkę niepewności w głowie, do tego, jak potoczy się dalej fabuła. Jest nieprzewidywalnie, seksownie i jak zawsze przy książkach Pauliny -śmiesznie. Jednak znowu łatwo jest się pogubić przy takim natłoku postaci, czy to wracając do bohaterów poprzednich tomów, czy też poznając nowych, którzy pojawili się w tym. Trzeba się skupić i śledzić ich losy, by po długiej przerwie od przeczytania "Anyway" odnaleźć się w tych wątkach. Jednak jak już oswoimy się z tempem powieści, tak możemy całkowicie oddać się przyjemności podczas czytania.

   Pomimo początkowego roztargnienia, które panowało w mojej głowie, gdy wróciłam do serii, bawiłam się naprawdę cudownie. Książka spełniła moje oczekiwania, które wobec niej miałam i jeszcze bardziej utwierdziła mnie w tym, że kocham pióro Autorki. Jest lekkie, ale jednocześnie dynamiczne, czyta się płynnie, choć akcja cały czas pędzi do przodu i nie wydaje się, że miałaby w którymś momencie się zatrzymać.

   Moim zdaniem jeśli lubicie książki pełne akcji, zwariowanych bohaterów, trochę wulgaryzmu i całej masy dobrego humoru, to ta seria zdecydowanie jest dla Was. Nie obejdzie się też bez pikantnych scen, które potrafią rozgrzać do czerwoności. Jednak moja rada jest taka, by czytać całą serię od razu, gdyż łatwo idzie się pogubić w tym wszystkim, a zbyt duże przerwy pomiędzy tomami zdecydowanie nie sprzyjają naszej pamięci, jeśli czytamy całą masę innych książek pomiędzy. Mimo to gorąco zachęcam do zapoznania się z nią, bo jest warta uwagi, zwłaszcza przy takich charakterkach, jakie mają bohaterzy i poczuciu humoru Autorki, który jest fenomenalny.

   Dziękuję serdecznie Wydawnictwu oraz Autorce za egzemplarz książki, która dostarczyła mi całej masy wrażeń. Miło było po raz ostatni wrócić do bohaterów i razem z nimi rozwiązać sprawę VeroMaxu, który jest tutaj głównym wątkiem. Polecam!

Po raz kolejny, ale również ostatni wracam do serii "Fighter" od Pauliny Świst. "Fu#k Up" jest trzecim tomem, zakończeniem przygody bohaterów, pewnego etapu w ich życiu, a także moim ostatnim spotkaniem z nimi, nad czym ubolewam. Ta seria zagrzała sobie miejsce w moim sercu, dostarczyła masę emocji, śmiechu przez łzy i niemałej fascynacji piórem Autorki. Ciężko mi jest...

więcej Pokaż mimo to