-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
Artykuły„Rok szarańczy” Terry’ego Hayesa wypływa poza gatunkowe ramy. Rozmowa z autoremRemigiusz Koziński1
-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz4
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
Biblioteczka
2020-11-11
2020-10-18
2020-08-09
Ta książka to energia. To moc endorfin. Napełnia człowieka radością, wzbudza jego całą sympatię :). A już miałam się poddać, nudził mnie nadmiar opisów... Jeśli będziecie mieć jak ja, dajcie jej szansę, a na pewno Was nie zawiedzie.
Błyskotliwy pomysł: książka o książkach. Można by pomyśleć, że chyba nie ma nic nudniejszego, ale proszę - Walter Moers potrafił zaskoczyć. Nie tylko treścią, ale także ilustracjami, które sam tworzy. Okładka przykuwa wzrok i to ona sprawiła, że zainteresowałam się tą książką, choć równie mocno zaintrygował mnie tytuł.
"Miasto śniących książek" to przepiękna podróż do Księgogrodu w towarzystwie przesympatycznego smoka Hildegunsta Rzeźbiarza Mitów. Spotykamy tam wiele dziwnych stworzeń i zakochujemy się w całym tym świecie podziemnych labiryntów. Ja tak miałam. Jeszcze teraz serce tłucze się we mnie jak oszalałe i już pragnę wrócić do Katakumb Księgogrodu. Ach, gdyby można było się tam dostać naprawdę...
Książka pełna jest humoru. Rozmowy smoka z Królem Cieni - bezbłędne. Po prostu zakochałam się :).
Ta książka to energia. To moc endorfin. Napełnia człowieka radością, wzbudza jego całą sympatię :). A już miałam się poddać, nudził mnie nadmiar opisów... Jeśli będziecie mieć jak ja, dajcie jej szansę, a na pewno Was nie zawiedzie.
Błyskotliwy pomysł: książka o książkach. Można by pomyśleć, że chyba nie ma nic nudniejszego, ale proszę - Walter Moers potrafił zaskoczyć....
2017-07-22
2017-03-18
Długo czekałam, żeby sięgnąć po ten tytuł. Świat wykreowany przez autora wciągnął mnie od pierwszej strony. Książka napisana jest lekko, więc szybko się z nią uporałam.
"Odwrócony świat" poznajemy stopniowo - razem z głównym bohaterem. Jest w nim trochę niedociągnięć i niewyjaśnionych spraw, kilka wątków można było spokojnie rozwinąć, ale ogólnie pomysł bardzo mi się spodobał.
Zakończenie wydaje się najlepsze z możliwych, choć nie sposób się nie zgodzić z opinią, że brakuje epilogu - czułam niedosyt po przeczytaniu ostatniej strony.
Długo czekałam, żeby sięgnąć po ten tytuł. Świat wykreowany przez autora wciągnął mnie od pierwszej strony. Książka napisana jest lekko, więc szybko się z nią uporałam.
"Odwrócony świat" poznajemy stopniowo - razem z głównym bohaterem. Jest w nim trochę niedociągnięć i niewyjaśnionych spraw, kilka wątków można było spokojnie rozwinąć, ale ogólnie pomysł bardzo mi się...
2016-02-11
Historia opowiedziana przez Carrolla podobała mi się, pomimo tendencji (wcześniej dostrzegłam to w Krainie Chichów) do gubienia wątku, bądź wplatania wątków, które nic nie wnosiły do książki i w ogóle nie zostały przez autora rozwinięte. Nie przeszkadzało mi to jednak, bo książkę czyta się lekko, z zainteresowaniem. Nie sposób domyślić się co będzie dalej. Ale z drugiej strony zakończenie nieco rozczarowuje, jak dla mnie zbyt banalne, zbyt łagodne. Za to wizja snu urzeka.
To dopiero druga książka Carrolla, którą przeczytałam. Wpadła mi w ręce zupełnie przypadkiem. Zabrałam do domu, sprawdziłam opinie i zaczęłam czytać. Już po jej przeczytaniu, zauważyłam, że chyba musi on bardzo lubić psy, gdyż w obydwu opowieściach grają one szczególną rolę. Za to ode mnie plus dla pisarza. A kolejny za wątki polskie.
Czytając opinie (niezbyt pochlebne), nie spodziewałam się wiele po tej książce. Może dlatego naprawdę przypadła mi do gustu - nawet mimo niedociągnięć.
Historia opowiedziana przez Carrolla podobała mi się, pomimo tendencji (wcześniej dostrzegłam to w Krainie Chichów) do gubienia wątku, bądź wplatania wątków, które nic nie wnosiły do książki i w ogóle nie zostały przez autora rozwinięte. Nie przeszkadzało mi to jednak, bo książkę czyta się lekko, z zainteresowaniem. Nie sposób domyślić się co będzie dalej. Ale z drugiej...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-23
"Kraina Chichów" to książka klimatyczna, momentami zabawna. Czy straszna? Początek na to wskazywał, ale potem jakoś groza się rozwiała. Była tajemnica, zagadka.
Na początku byłam zachwycona. Czułam, że nie ma jednego zbędnego zdania. A potem wszystko się rozwlekło. Czytało się przyjemnie, ale nic poza tym. Mimo to świat przedstawiony przez autora wciągnął mnie, choć postacie dalszoplanowe nie były zbyt dobrze wykreowane i nie do końca mnie przekonały. No i nieścisłości... Może tylko ja nie zrozumiałam początku (momentu, w którym Tomasz przychodzi do swojego mieszkania z kobietą, ona ogląda jego maski z przerażeniem, a potem zostajemy poinformowani, że jej już nie ma, a on dopracowuje kolejną maskę), który, miałam wrażenie, jest właśnie początkiem horroru, ale jakoś ten wątek nie został rozbudowany...
Chyba zbyt wiele się spodziewałam po tej książce, bo trochę się zawiodłam.
"Kraina Chichów" to książka klimatyczna, momentami zabawna. Czy straszna? Początek na to wskazywał, ale potem jakoś groza się rozwiała. Była tajemnica, zagadka.
Na początku byłam zachwycona. Czułam, że nie ma jednego zbędnego zdania. A potem wszystko się rozwlekło. Czytało się przyjemnie, ale nic poza tym. Mimo to świat przedstawiony przez autora wciągnął mnie, choć...
"- Noc w sam raz na ożywianie umarłych - zauważył Lascelles. - Tło jest odpowiednie, deszcz i gałęzie uderzają o szyby, wiatr jęczy w kominie. Wciąż miewam dramatopisarskie ciągoty. Może dzisiejsze wydarzenia mnie zainspirują? Napiszę tragikomedię o tym, jak zubożały minister rozpaczliwie próbuje się dorobić, zaczynając od małżeństwa z rozsądku, a na czarach kończąc. Sztuka na pewno odniesie sukces. Chyba dam jej tytuł: >Jaka szkoda, że to trup<."
Książka bardzo wciągająca. Jedna z tych, w których już po połowie przeczytanej strony wie się, że to będzie bardzo dobra książka. Oczywiście, również dostrzegłam, że momentami autorka za bardzo swą powieść "rozciągała", ale doszłam do wniosku, że wcale mi to nie przeszkadza. Trudno się było od niej oderwać. Humor w niej zawarty, jest jak najbardziej w moim guście. Stąd przytoczony przeze mnie jeden z wielu fragmentów, które wywoływały śmiech.
Książka godna polecenia, więc polecam!
"- Noc w sam raz na ożywianie umarłych - zauważył Lascelles. - Tło jest odpowiednie, deszcz i gałęzie uderzają o szyby, wiatr jęczy w kominie. Wciąż miewam dramatopisarskie ciągoty. Może dzisiejsze wydarzenia mnie zainspirują? Napiszę tragikomedię o tym, jak zubożały minister rozpaczliwie próbuje się dorobić, zaczynając od małżeństwa z rozsądku, a na czarach kończąc. Sztuka...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-29
No, i to właśnie lubię. Celowo nie czytałam żadnych opinii na temat tej książki. Dzięki temu nie wiedziałam czego się spodziewać i często autorowi udawało się mnie zaskoczyć - za co duży plus. Książka "stara", ale do pewnych tytułów trzeba zwyczajnie dorosnąć. Do tego, tak jak kiedyś do "Tajemniczego przybysza", dorosłam. Uwielbiam tę tematykę, więc nie ma się co dziwić, że dałam max punktów. Choć nie bez znaczenia miała też spora dawka humoru, którą poczęstował mnie autor. Utwór tragikomiczny. Nie mogło być inaczej.
No, i to właśnie lubię. Celowo nie czytałam żadnych opinii na temat tej książki. Dzięki temu nie wiedziałam czego się spodziewać i często autorowi udawało się mnie zaskoczyć - za co duży plus. Książka "stara", ale do pewnych tytułów trzeba zwyczajnie dorosnąć. Do tego, tak jak kiedyś do "Tajemniczego przybysza", dorosłam. Uwielbiam tę tematykę, więc nie ma się co dziwić, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pierwsza myśl jaka mi się nasuwa po przeczytaniu tej książki to: mieszane uczucia. Znów porównuję do poprzednich utworów Gaimana, które przeczytałam. Muszę przyznać, że nie wciągnęła mnie. Odłożyłam ją na długo, teraz zmusiłam się i dokończyłam czytanie. Oczywiście, doceniam wyobraźnię i wszystkie światy, którymi autor mnie raczy za każdym razem. Jednak tutaj coś nie do końca zagrało... Być może chodzi o to, że nie spodziewałam się horroru, a świat ukazany w "Oceanie na końcu drogi" jest jednym wielkim koszmarem, z którego wreszcie mogłam się obudzić.
Książka będzie mi się kojarzyła z samotnością.
Pierwsza myśl jaka mi się nasuwa po przeczytaniu tej książki to: mieszane uczucia. Znów porównuję do poprzednich utworów Gaimana, które przeczytałam. Muszę przyznać, że nie wciągnęła mnie. Odłożyłam ją na długo, teraz zmusiłam się i dokończyłam czytanie. Oczywiście, doceniam wyobraźnię i wszystkie światy, którymi autor mnie raczy za każdym razem. Jednak tutaj coś nie do...
więcej mniej Pokaż mimo to
Miałam dać 6 gwiazdek, ale jakoś nie mogłam... Fakt, że trochę się przymuszałam do czytania tej książki, ale to raczej przez stos książek na półce, które także czekają na swoją kolej.
"Księga cmentarna" jest drugą książką Gaimana, którą przeczytałam (pierwszą była "Nigdziebądź"). Klimat podobny. Ba, nawet pomysł wydał mi się zbliżony. Jednak ta opowieść już tak bardzo mnie nie urzekła. Mimo to dobrnęłam do końca i stwierdzam, że nie było najgorzej. Podobało mi się połączenie świata żywych i martwych. I podobała mi się puenta. I jeszcze jedno - umiejscowienie pewnych wydarzeń w Polsce ;). Na pewno sięgnę po kolejne pozycje tego autora.
Miałam dać 6 gwiazdek, ale jakoś nie mogłam... Fakt, że trochę się przymuszałam do czytania tej książki, ale to raczej przez stos książek na półce, które także czekają na swoją kolej.
"Księga cmentarna" jest drugą książką Gaimana, którą przeczytałam (pierwszą była "Nigdziebądź"). Klimat podobny. Ba, nawet pomysł wydał mi się zbliżony. Jednak ta opowieść już tak bardzo...
Widzę, że trudno mi ocenić jakąkolwiek pracę Gaimana wyżej niż "Nigdziebądź" (które przeczytałam jako pierwsze). "Amerykańscy bogowie" zaczęli się dobrze, potem nastał długi czas oczekiwania na akcję. I oczywiście doczekałam się jej na jakieś 100 stron przed końcem książki, więc teoretycznie nie jest źle. Było też kilka momentów, które naprawdę mnie zaskoczyły.
Główny bohater, mimo iż nie należał do najbystrzejszych, zdecydowanie wzbudzał sympatię, choć zabrakło mi jego przemyśleń. Wszystkie postacie, jak zwykle u Gaimana, były wyraźne i interesujące.
Widzę, że trudno mi ocenić jakąkolwiek pracę Gaimana wyżej niż "Nigdziebądź" (które przeczytałam jako pierwsze). "Amerykańscy bogowie" zaczęli się dobrze, potem nastał długi czas oczekiwania na akcję. I oczywiście doczekałam się jej na jakieś 100 stron przed końcem książki, więc teoretycznie nie jest źle. Było też kilka momentów, które naprawdę mnie zaskoczyły.
więcej Pokaż mimo toGłówny...