-
ArtykułyCzytamy w majówkę 2024LubimyCzytać83
-
ArtykułyBond w ekranizacji „Czwartkowego Klubu Zbrodni”, powieść Małgorzaty Oliwii Sobczak jako serialAnna Sierant1
-
ArtykułyNowe „Książki. Magazyn do Czytania”. Porachunki z Sienkiewiczem i jak Fleming wymyślił BondaKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyKrólowa z trudną przeszłościąmalineczka740
Biblioteczka
2024-04-18
2024-04-07
Ta misternie utkana okładka w zimnych odcieniach i ten fragment o błąkaniu się pośród grudniowej nocy... obietnica emocji, poruszenia, głębokiego spojrzenia na dziewczyńską przyjaźń. Zbudowałam sobie na tych chwiejnych filarach wysokie oczekiwania i marzenia o tym, jak bardzo ta książka będzie MOJA. Jak bardzo ją poczuję, jak niesamowicie będzie mi smakować każde kolejne zdanie, które zaklejam znacznikiem. No i co się wydarzyło, spytacie? Z bólem serca, ale... ROZCZAROWAŁAM SIĘ.
𝘚𝘵𝘳𝘶ż𝘬𝘪 to strzępkowe studium relacji dwóch dziewczyn – począwszy od szkolnych czasów i kończąc na okołostudenckich. Dostajemy wiele kwiecistoopisanych wspólnych sytuacji – tych beztroskich i tych niepokojących. Główna bohaterka jest zafascynowana swoją przyjaciółką, Kingą, i tak wsiąka w tę ich znajomość, że zatraca samą siebie. Pewnego razu, w posprzeczkowej sytuacji, gdy przestają spędzać ze sobą czas, dziewczyna nie potrafi odnaleźć się w nowej, samotnej rzeczywistości... i powoli ulega defragmentacji.
To wszystko brzmi super, ale niestety nie udało mi się należycie poczuć tej historii. Z kolejną stroną uwierały mnie następne elementy – szyk przestawny, jakaś zamaskowana pretensjonalność, przytłaczająca doza poetyzowania i rzucanie brudem nastoletniego życia w twarz. To nie moje sytuacje, nie moje emocje i nie zadziałało to na mnie. Co wcale nie znaczy, że rzeczy, których sama nie przeżyłam nie potrafią mnie poruszyć. Początek mnie zmęczył, więc zrobiłam sobie przerwę na inne lektury. Wróciłam do niej i skończyłam w ciągu dwóch dni. Drugą połowę przeczytałam z większym zapałem i ta część zdecydowanie ratuje resztę. Zakończenie jednak... to jedno wielkie niedomówienie z pobrzmiewającym w tle głuchym symbolizmem (trochę w stylu jednego z opowiadań Kundery, luźno mi się skojarzyło).
Na pozór coś dla mnie, a po bliższym poznaniu jednak zupełnie nie. Ale zostawiam małą okejkę, bo wykorzystałam pokaźny zlepek znaczników na naprawdę dobre fragmenty (mimo wszystko nie było ich wcale tak mało).
No i niestety to klasyczny przykład Współczesnej Polskiej Literatury, która za każdym podejściem mnie traci.
Ta misternie utkana okładka w zimnych odcieniach i ten fragment o błąkaniu się pośród grudniowej nocy... obietnica emocji, poruszenia, głębokiego spojrzenia na dziewczyńską przyjaźń. Zbudowałam sobie na tych chwiejnych filarach wysokie oczekiwania i marzenia o tym, jak bardzo ta książka będzie MOJA. Jak bardzo ją poczuję, jak niesamowicie będzie mi smakować każde kolejne...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-02
Niesamowicie rzadko zdarza mi się sięgać po książki, gdzie serio dzieje się jakaś gruba akcja, a nie ze tylko codzienne życie powoli przelewa się z ręki do ręki. Może za bardzo wmawiam sobie, że mnie do takich nie ciągnie, ale tym razem upewniłam się tylko, że czasami zdecydowanie mi takich potrzeba!
Powieść zaczyna się od lawiny porażek głównej bohaterki – każda kolejna coraz mocniej popycha ją do przykrej ostateczności... Ale dopiero w tym niezwykłym tranzycie – zawieszeniu między życiem a śmiercią, w miejscu, w którym kobieta może doświadczyć każdego ze swoich alternatywnych światów – startuje właściwa akcja i od tego momentu trudno się od niej odkleić.
𝘉𝘪𝘣𝘭𝘪𝘰𝘵𝘦𝘬𝘢 𝘰 𝘱ół𝘯𝘰𝘤𝘺 to fantastyczna rzecz. Wciągnęłam nosem w trzy dni, mimo że pod względem stylu, klimatu, dialogów nie do końca mi grało. To taka powieść, od której nie chce się odchodzić, bo nie masz pojęcia, co wydarzy się na kolejnej stronie. Do czytania w każdych okolicznościach i w każdym momencie życia. Po lekturze swoje docenisz. Może to banalne, ale kurczę, myślę, że jednak bardzo ważne.
A motyw przechodzenia w kolejne życia skojarzył mi się luźno z 𝘉𝘳𝘢ć𝘮𝘪 𝘓𝘸𝘪𝘦 𝘚𝘦𝘳𝘤𝘦 (aż tak płakać nie będziecie, ale trop ciekawy).
Niesamowicie rzadko zdarza mi się sięgać po książki, gdzie serio dzieje się jakaś gruba akcja, a nie ze tylko codzienne życie powoli przelewa się z ręki do ręki. Może za bardzo wmawiam sobie, że mnie do takich nie ciągnie, ale tym razem upewniłam się tylko, że czasami zdecydowanie mi takich potrzeba!
Powieść zaczyna się od lawiny porażek głównej bohaterki – każda kolejna...
2024-03-28
To już któraś książka z kolei, która utwierdza mnie w fakcie, że wprost UWIELBIAM fabularyzowane (auto)biografie. Oczywiście wiadomo, że nie z każdą by mi kliknęło. Style są różne. 𝘕𝘪𝘦𝘴𝘱𝘰𝘬𝘰𝘫𝘯𝘪 też nie są wybitni. Ale płynność czytania została zachowana, więc zdecydowanie dołączam ich do puli!
Zaczynając lekturę, miałam podobne uczucie jak na początku każdej książki Atwood. W głowie automatycznie pojawiła mi się myśl "o, to ona, właśnie ta autorka, to jej styl". Takim oto sposobem Linn Ullmann po zaledwie jednej książce (𝘡𝘢𝘯𝘪𝘮 𝘻𝘢ś𝘯𝘪𝘦𝘴𝘻 czytanej w zeszłym roku) umościła sobie w mojej czytelniczej perspektywie przytulne i stabilne gniazdko.
Dla fanów Bergmana myślę świetna rzecz, chociaż wcale nie jest on w ścisłym centrum fabuły. Dużo jest też o Liv Ullmann, jej karierze oraz relacji z Linn i różnymi mężczyznami. Autorka czasem mówi o sobie w trzeciej osobie, per "dziewczynka", co wprowadza wątek niemożności identyfikacji ze swoją młodszą wersją lub też bagatelizowania swojej egzystencji (np. w życiu rodziców). Kolejność wspomnień jest nieco chaotyczna, ale Linn już tak ma. Co warto docenić to na pewno to, z jaką łatwością autorka przechodzi z perspektywy dziecka do dorosłej osoby i jak przekonująca w tym jest.
Ostatnie (mniej więcej) sto stron już trochę wymęczyłam (ma ich grubo ponad 400) – ale to może tylko dlatego, że spędziłam z 𝘕𝘪𝘦𝘴𝘱𝘰𝘬𝘰𝘫𝘯𝘺𝘮𝘪 niemal cały miesiąc i miałam już wielką ochotę, by zacząć coś nowego. Nie zwaliła mnie ta książka z nóg (jak zrobiła to 𝘡𝘢𝘯𝘪𝘮 𝘻𝘢ś𝘯𝘪𝘦𝘴𝘻), ale jest dobra i zdecydowanie warto się z nią bliżej zapoznać. 🖤
To już któraś książka z kolei, która utwierdza mnie w fakcie, że wprost UWIELBIAM fabularyzowane (auto)biografie. Oczywiście wiadomo, że nie z każdą by mi kliknęło. Style są różne. 𝘕𝘪𝘦𝘴𝘱𝘰𝘬𝘰𝘫𝘯𝘪 też nie są wybitni. Ale płynność czytania została zachowana, więc zdecydowanie dołączam ich do puli!
Zaczynając lekturę, miałam podobne uczucie jak na początku każdej książki Atwood....
2024-02-18
2024-02-17
Gdy zaczynałam lekturę, potrzebowałam mniej treści, a więcej obrazu, żeby trochę odciążyć bolącą głowę i nie zastanawiać się zbytnio nad złożonymi narracjami.
Czas spędziłam przyjemnie – komiks przeczytałam na dwa razy. Ładne ilustracje, ciekawy pomysł na fabułę, ale jak dla mnie to tyle. Nie poczułam się ani mocno zainteresowana wydarzeniami, ani zbyt przywiązana do bohaterów.
(czyli – no, czytałam lepsze powieści graficzne 🤪)
Chyba liczyłam na więcej skejciarskiego klimatu.
Gdy zaczynałam lekturę, potrzebowałam mniej treści, a więcej obrazu, żeby trochę odciążyć bolącą głowę i nie zastanawiać się zbytnio nad złożonymi narracjami.
Czas spędziłam przyjemnie – komiks przeczytałam na dwa razy. Ładne ilustracje, ciekawy pomysł na fabułę, ale jak dla mnie to tyle. Nie poczułam się ani mocno zainteresowana wydarzeniami, ani zbyt przywiązana do...
2024-02-16
Czy można tak... prawie niczego nie wiedzieć o życiu? A to, co wiedzieć, to tylko z zakazów i nakazów innych? Czuć się tak niedopasowaną do świata, jego dziwnych wymogów i standardów? Kwestionować "normalność" i zastanawiać się nad definicją "dziwności"? Och, drogie dziewczę... najwidoczniej można.
𝘗𝘦𝘴𝘵𝘬𝘪 to zbiór epizodów z życia bohaterki, przytoczonych scen, dialogów, rozmyślań. Forma dla mnie idealna (po raz setny powiem – kocham rwaną narrację). Te fragmenty można sobie dopasowywać do swoich doświadczeń wedle życzenia. Nie wszystkie pestkowe przeżycia czułam całą sobą, ale emocje i rozkminy, które im towarzyszyły już bardzo. Zaznaczyłam mnóstwo pięknych lub współgrających ze mną zdań.
Epizody są (chyba) ułożone chronologicznie (nie byłam tylko pewna rozdziałów o różnych chłopakach z imionami na M – czy to jakiś wybieg w przyszłość czy zwyczajne dumanie), więc można zauważyć, jak zmieniała się bohaterka i jej postrzeganie świata. Jak bardzo umacniała się w stwierdzeniu, że do tego świata nie pasuje. Nie czyta się tego łatwo (pod względem emocjonalnym), widząc do czego to prowadzi.
Jednak dla mnie ta lektura była smakowita i spodziewałam się, że tak będzie. Niemal każdy rozdział zostawiał we mnie nowy zachwyt. I podobnie jak przy 𝘗𝘰𝘻𝘢 𝘮𝘯ą nie miałam wrażenia, że czytam smętną, brudną Polską Literaturę Współczesną, tylko prozę wyznaczającą własny kierunek. Taki, którym ja uwielbiam podążać literacko. Piękny, emocjonalny, kładący nacisk na osobiste doświadczenia, niebędący jednak atencyjnym "pamiętnikiem".
Polecam bardzo, takim wrażliwcom jak ja.
Czy można tak... prawie niczego nie wiedzieć o życiu? A to, co wiedzieć, to tylko z zakazów i nakazów innych? Czuć się tak niedopasowaną do świata, jego dziwnych wymogów i standardów? Kwestionować "normalność" i zastanawiać się nad definicją "dziwności"? Och, drogie dziewczę... najwidoczniej można.
𝘗𝘦𝘴𝘵𝘬𝘪 to zbiór epizodów z życia bohaterki, przytoczonych scen, dialogów,...
2024-02-12
Słucha śpiewu smętnych chłopców, przesiadując nocą w swoim samochodzie. Rozpamiętuje różne chwile z życia, w którym jej najlepsza przyjaciółka nadal żyła i miała się dobrze. Ale rzecz w tym, że Ingrid od dawna nie miała się dobrze. A Caitlin, podobnie jak reszta bliskich osób zmarłej dziewczyny, nie może pojąć, dlaczego nie zareagowała należycie na rozpaczliwe wołanie o pomoc, tylko wciąż zbywała je milczeniem i odwracała wzrok?
𝘛𝘳𝘻𝘺𝘮𝘢𝘫 𝘴𝘪ę to debiut Niny LaCour i mając do porównania 𝘛𝘢𝘬 𝘫𝘦𝘴𝘵 𝘰𝘬𝘦𝘫, mogę odważnie stwierdzić, że styl autorki ładnie wywindował. Książkę niby czyta się błyskawicznie, przykleja do bohaterów i do kolejnych pomysłów fabularnych, chłonie się całą graficzną otoczkę tego wydania (jest przepiękne), ale! Zabrakło mi jednej rzeczy, która potrafi sprawić, że całość świeci niesamowitością. KLIMATU! Tak jak w 𝘛𝘢𝘬 𝘫𝘦𝘴𝘵 𝘰𝘬𝘦𝘫 był on dość wyczuwalny, tak tutaj niestety nie.
Ale porzućmy klimat, bo... jakie to w ogóle było super, że fabuła tak skupia się na fotografii! Bardzo ciekawy trop, a wydaje mi się, że niezbyt książkowy (podrzućcie mi jakiś tytuł, jeśli znacie!). No i to opuszczone kino... i fakt, że Caitlin i Ingrid serio sobie tam wchodziły! I liściki Ingrid w jej pamiętniku, które sprawiają, że staje się współbohaterką. W tej książce podobało mi się mnóstwo rzeczy, więc zdecydowanie uważam, że warto się z nią zapoznać 🖤
Po lekturze dwóch powieści LaCour już wiem, że stuprocentowo chcę przeczytać każdą kolejną, która zostanie u nas wydana! Potrafię wyczuć w mojej relacji do prozy autorki te stare uczucia, które wywoływała swego czasu Sarah Dessen. Myślę, że gdybym zaczytywała się książkami Niny jako nastolatka, miałabym więcej do powiedzenia (albo mniej, zależy jak na to spojrzeć – "ahh, kocham, to było cudowne! ale przeżywam!").
Tak oto nieśmiało powracam do swojego literackiego motywu z roku 2021 – żałoby. Najpierw 𝘚𝘵𝘳𝘦𝘨𝘢, a teraz 𝘛𝘳𝘻𝘺𝘮𝘢𝘫 𝘴𝘪ę. Co będzie następne?
Słucha śpiewu smętnych chłopców, przesiadując nocą w swoim samochodzie. Rozpamiętuje różne chwile z życia, w którym jej najlepsza przyjaciółka nadal żyła i miała się dobrze. Ale rzecz w tym, że Ingrid od dawna nie miała się dobrze. A Caitlin, podobnie jak reszta bliskich osób zmarłej dziewczyny, nie może pojąć, dlaczego nie zareagowała należycie na rozpaczliwe wołanie o...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-29
Wiedziałam, że Sarah Crossan pisze dobre rzeczy. Czytałam wpisy innych ludzi z bookstagrama i niby wiedziałam, że ta książka łamie serce. Ale kurczę, chyba się nie da na takie coś przygotować, wiecie? Mimo wszystko.
Chciałam powiedzieć, że Crossan pisze o rzeczach poważnych i bolesnych w taki sposób, że nie czuje się tego ciężaru. W 𝘛𝘪𝘱𝘱𝘪 𝘪 𝘫𝘢 też tak było. DO CZASU. Do czasu aż wydarza się coś, czego nie można zatrzymać. Wtedy już nie ma miejsca na lekkości...
Tippi i Grace to siostry zrośnięte ze sobą biodrami. Ich rodzinie kończą się fundusze, więc muszą zamienić edukację w domu i prywatnych nauczycieli na rzecz nauki w szkole, czego wszyscy bardzo się obawiają. Dziewczyny przede wszystkim przeraża wizja setek spojrzeń pełnych litości.
Grace przedstawia swoją historię w formie poematów (co jest charakterystyczne dla powieści Crossan), w pierwszej osobie, więc dokładnie wiemy, co sobie o wszystkim myśli. Uważa, że na świecie są większe tragedie niż bycie złączoną ciałami z siostrą i akceptuje taki stan rzeczy. Przedtem nie brały pod uwagę próby rozdzielenia. A potem?
...ale mimo to tworzy się fascynujący klimat. Mimo to piękne cytaty można wyciągać garściami. Mimo wszystko rozpaczliwie chce się czytać dalej.
Nie będę za wiele zdradzać, po prostu przeczytajcie. Pochłanianialne w ciągu jednego dnia (u mnie były akurat trzy, ale to i tak błyskawica xD).
Wiedziałam, że Sarah Crossan pisze dobre rzeczy. Czytałam wpisy innych ludzi z bookstagrama i niby wiedziałam, że ta książka łamie serce. Ale kurczę, chyba się nie da na takie coś przygotować, wiecie? Mimo wszystko.
więcej Pokaż mimo toChciałam powiedzieć, że Crossan pisze o rzeczach poważnych i bolesnych w taki sposób, że nie czuje się tego ciężaru. W 𝘛𝘪𝘱𝘱𝘪 𝘪 𝘫𝘢 też tak było. DO CZASU. Do...