-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-03-21
2016-04-08
Wciąż będąc pod wrażeniem Królowej Tearlingu z zapałem sięgnęłam po słusznych rozmiarów kontynuację. Byłam pewna, że będzie to świetna książka, dlatego bardzo mnie ucieszyło, że to takie tomisko. Dobrego nigdy dość! Z Inwazją na Tearling uwinęłam się w trzy dni (dla porównania: Więcej krwi również czytałam trzy dni a liczy sobie ona tylko 216 stron, zaś Proces diabła męczyłam ponad tydzień, fakt nie czytałam co wieczór ale nie o to chodzi - stron 372). Lektura bardzo mnie wciągnęła, dawno nie byłam tak wściekła na życie i czas - powinny się przecież zatrzymać, kiedy ja czytam fantastyczną książkę! To logiczne. Niestety tak się nie stało, ale nocki i tak zarywałam. Nie mogłam się powstrzymać.
Według mnie najbardziej interesująca jest postać głównej bohaterki. Wciąż silna, odważna ale i współczująca. Kelsea nie jest idealna. Popełnia błędy. Ba! Ona popełnia masę błędów! Jej królestwo jest w ruinie, zacofane i uciśnione przez mocarstwa, a Kelsea młoda i niedoświadczona. Bohaterka dorasta i zmienia się na oczach czytelnika w Inwazji na Tearling. Nie tylko poprzez doświadczenie w rządzeniu państwem Kelsea się zmienia, magia również wydaje się mieć w tym swój udział. Z upartej i zdeterminowanej dziewczyny, zmienia się w jeszcze bardziej upartą i jeszcze bardziej zdeterminowaną kobietę, której nie obce są troski wieku wieku dojrzewania, spychane na bok przez przytłaczającą odpowiedzialność za lud Tearlingu.
Ciekawy jest pomysł autorki na rzeczywistość. Akcja ma miejsce w przyszłości. W miejscu, gdzie ludzkość postanowiła zacząć od nowa. Ludzie w szaleńczym pędzie za rozwojem, zapomnieli o człowieczeństwie, a pewna osoba, William Tear, postanowiła dać im jeszcze jedną szansę, ponieważ wierzył iż nie jest to stracona sprawa. Jednak najbardziej fascynuje mnie magia. Jej pochodzenie i natura. Kalsea wciąż nie do końca pojmuje, jak ona działa. A magia w Tearlingu nie tylko ciekawi ale i przeraża.
Nie muszę chyba przekonywać, że akcja wciąga. Z ręką na sercu - nie mogłam oderwać się od lektury. Zainteresowały mnie obie historie opowiadane w tej książce: o Tearlingu, ale i o świecie przed Wielką Przeprawą Williama Tear'a, w którą spoglądała Kalsea, a czytelnik wraz z nią. I mimowolnie gdybałam: czy to możliwe, że nasz świat tak kiedyś skończy?
Oczywiście autorka musiała zakończyć książkę w szalenie ciekawym momencie! Zawyłam z rozpaczy, kiedy zrozumiałam, że nie dowiem się od razu, co wydarzy się dalej. Erika Johansen dobrze wie, kiedy i gdzie postawić znak zapytania. Bardzo się cieszę, iż autorka zdecydowała się pisać tę historię w trzeciej osobie. Narracja pierwszoosobowa również ma swoje uroki, jednak znacznie ogranicza nie tylko pisarza, ale i czytelnika. Kiedy jednak historia prowadzona jest w trzeciej osobie, istnieje możliwość, aby spojrzeć na rzeczywistość przez oczy kilku bohaterów, a także dowiedzieć się i zobaczy więcej.
Nie mogę doczekać się kontynuacji. Trzymam kciuki, aby ukazała się jak najprędzej. Erika Johansen idealnie wpasowała się w moje gusta. Jestem jej wdzięczna za tę fascynującą opowieść oraz ciekawych bohaterów.
Wciąż będąc pod wrażeniem Królowej Tearlingu z zapałem sięgnęłam po słusznych rozmiarów kontynuację. Byłam pewna, że będzie to świetna książka, dlatego bardzo mnie ucieszyło, że to takie tomisko. Dobrego nigdy dość! Z Inwazją na Tearling uwinęłam się w trzy dni (dla porównania: Więcej krwi również czytałam trzy dni a liczy sobie ona tylko 216 stron, zaś Proces diabła...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wspaniała książka. Pewnie nigdy nie doczekam się kontynuacji ale będę czekała.
"Jesienne ognie" mnie zaczarowały. To iście magiczna opowieść, którą pokochałam.
Wspaniała książka. Pewnie nigdy nie doczekam się kontynuacji ale będę czekała.
"Jesienne ognie" mnie zaczarowały. To iście magiczna opowieść, którą pokochałam.
Właśnie tak wyobrażałam sobie zakończenie, tego chciałam, więc czemu czuję delikatny smutek? Pomijając przykre wydarzenia, oczywiście.
Kolejna wspaniała trylogia. Oby takich powstawało jak najwięcej!
Właśnie tak wyobrażałam sobie zakończenie, tego chciałam, więc czemu czuję delikatny smutek? Pomijając przykre wydarzenia, oczywiście.
Kolejna wspaniała trylogia. Oby takich powstawało jak najwięcej!
2016-02-23
„Prawdziwego bohatera poznaje się po tym, że najbardziej heroicznych czynów dokonuje w tajemnicy. Nigdy o nich nie słyszymy. A jednak, moi przyjaciele, jakimś cudem o nich wiemy.”
Na „Królową Tearlingu” trafiłam zupełnie przypadkiem. Nie wiem, jak to się stało, że nie słyszałam o tej pozycji. To po prostu skandal! Kiedy przeczytałam opis byłam pewna, że to książka dla mnie. Nie pomyliłam się. Lektura mnie pochłonęła od razu.
Kelsea dorastała w ukryciu, z dala od królewskiej twierdzy, i niewiele wie o straszliwej przeszłości Tearlingu. Jej przodkowie odpłynęli z chylącego się ku upadkowi świata, by stworzyć nowy, wolny od technologii. Jednak społeczeństwo podzieliło się na trzy zastraszone narody oddające hołd czwartemu: potężnemu Mortmesne pod rządami okrutnej Szkarłatnej Królowej.
W dniu dziewiętnastych urodzin Kelsea wyrusza w niebezpieczną podróż do stolicy, gdzie ma zająć należne jej miejsce na tronie Tearlingu. Jednak zło, jakie odkrywa w sercu królestwa, popycha ją ku śmiałemu czynowi, który otwiera Szkarłatnej Królowej drogę do zemsty. Śmiertelnie niebezpieczni przeciwnicy – od skrytobójców po ludzi posługujących się najmroczniejszą magią krwi – snują plany zamordowania dziewczyny.
Kelsea dopiero rozpoczyna walkę o ocalenie królestwa. Pełna zagadek, zdrad i niebezpieczeństw droga do jej przeznaczenia jest próbą ognia, z której wyłoni się legenda... lub która doprowadzi do jej upadku.
„- Nie będę prosiła ludzi, by za mnie umierali, kiedy sama siedzę bezczynnie. Dlaczego nie miałabym też nauczyć się walczyć?
- Chodzi wprawdzie o wizerunek, pani, ale wizerunek w przypadku królowej jest ważny. A władanie mieczem... nie przystoi królowej.
- Nie będę mogła zachowywać się, jak przystoi królowej, jeśli będę martwa. A ostatnimi czasy zbyt często musiałam się bronić, żeby wystarczył mi sam nóż.”
Młoda księżniczka walczy o tron i swoje królestwo - nic w tym zadziwiającego czy nowego. Jednak ja jako wielbicielka takich historii, musiałam przeczytać i tę. Na dobrą książkę składa się wiele czynników, w tym sam pomysł, ale to wykonanie jest kluczem do sukcesu. Chylę czoła i z radością w sercu oraz zadowoleniem na twarzy mogę stwierdzić, że Erika Johansen napisała fantastyczną powieść. Taką, o której długo nie zapomnę, a kontynuacji będę wyczekiwać z zapartym tchem.
Czytałam wiele bardzo przyjemnych w odbiorze pozycji, które budziły we mnie zainteresowanie i zachęcały do kontynuacji lektury. Jednak „Królowa Tearlingu” mnie pochłonęła. Nie mogłam się oderwać. Przyznaję, że zarywałam nocki i choć następnego dnia czułam się (i pewnie prezentowałam) fatalnie, żałowałam jedynie, że nie mogę czytać ciągiem, bo czekają na mnie obowiązki. Zdumiewająco wciągająca. Więcej takich książków, proszę!
Decydujący wpływ na wcześniej wspomniane zjawisko ma narracja. Tę książkę czyta się z taką pasją dzięki temu, że autorka charakteryzuje się bardzo sprawnym piórem. Opisy są żywe i bardzo barwne. W żadnym stopniu nie przesadzone a jednak ujmujące i działające na wyobraźnię. To bardzo ważna cecha u pisarza.
Kolejnym atutem są bohaterowie, którzy są wiarygodni. Bardzo polubiłam Kelsea, która jest inteligentną młodą kobietą oddaną sprawie. Podoba mi się jej rozsądek, a także to, że bynajmniej nie jest rozpuszczoną panienką a świadomą władczynią. Przy tym wszystkim jednak można zauważyć, że jest ona młoda i niedoświadczona, co czyni tę postać bardziej prawdziwą.
„- Pani, twoja matka nie była dobrą królową, ale nie była złym człowiekiem. Była słabą królową. Nigdy nie byłaby w stanie pójść prosto na śmierć. Świadomość bycia straceńcem niesie ze sobą potężną moc, pamiętaj jednak, że jeśli chcesz dokonać zniszczeń, musisz mieć absolutną pewność, że robisz to dla swojego ludu i nie bezcześcisz pamięci matki. To właśnie różnica między królową a rozgniewanym dzieckiem.”
Choć trochę o Kalsea jest wiadome, ona wciąż stanowi dużą zagadkę. Niemal wszystko w powieści jest jedną wielką tajemnicą: postacie, Tearling, Mortmesne, Szkarłatna Królowa... Kalsea wychowana z daleka od serca Tearlingu nie wie o nim praktycznie nic i uczy się o swoim kraju razem z czytelnikiem. Co więcej inni bohaterowie również budzą zainteresowanie. Na ich temat autorka ujawnia jeszcze mniej! Nie mogę się doczekać, aby poznać choć kawałeczek przeszłości Buławy czy dowiedzieć się czegoś więcej o Duchu.
Naturalnie nie brakuje intryg, zamachów czy polityki. W końcu to na tym faktycznie polega władza. Cała opowieść wzbogacona jest również o elementy fantastyczne, które dodają jej smaku i jeszcze bardziej rozbudzają moje zainteresowanie, tym bardziej, że są intrygujące i wydaje mi się, że będą się bardzo ciekawie rozwijać.
Moje serce tańczy z radości, ponieważ wiem, że tom drugi jest już w przygotowaniu i wkrótce ukaże się na rynku. Zamierzam go dorwać jak najszybciej tylko zdołam i oddać się lekturze. Oczekuję wiele a skrycie mam nadzieję na jeszcze więcej. Bardzo ale to bardzo zachęcam wszystkich fanów gatunku. To książka zdecydowanie godna uwagi. I ta okładka! Cudeńko!
„Prawdziwego bohatera poznaje się po tym, że najbardziej heroicznych czynów dokonuje w tajemnicy. Nigdy o nich nie słyszymy. A jednak, moi przyjaciele, jakimś cudem o nich wiemy.”
Na „Królową Tearlingu” trafiłam zupełnie przypadkiem. Nie wiem, jak to się stało, że nie słyszałam o tej pozycji. To po prostu skandal! Kiedy przeczytałam opis byłam pewna, że to...
2013-08-15
Czasy się zmieniają, ale nastolatkowie - wbrew pozorom - nie. W każdym stuleciu cechują nas gorąca krew, pociągi do tego, co zakazane, idealizm i wrząca pasja, ale i spotykają nas przeszkody, które wydają się zwiastować koniec świata. Kiedy mamy naście lat przeżywamy piękny i trudny okres, który Stephen Chbosky opisał w sposób oryginalny, wciągający, a nawet powalający.
"...jest też trochę tak jak w tej historii o dwóch braciach i ich ojcu alkoholiku, którą opowiedział mi doktor. Jeden z braci wyrósł na doskonałego stolarza i nigdy nie pił. Drugi został pijakiem i stoczył się tak jak ojciec. Gdy spytano pierwszego, dlaczego nigdy nie pił, powiedział, że gdy zrozumiał, jak alkohol zniszczył ojca, nie chciał nawet próbować. Gdy to samo pytanie zadano temu drugiemu, odparł, że pić nauczył się, siedząc na kolanach tatusia. Z tego wniosek, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy z wielu powodów."
Charlie to młody chłopiec, który z pozoru wydaje się być całkiem zwyczajny. Jego mama jest gospodynią domową, tata utrzymuje rodzinę, starszy brat to gwiazda sportu, a starsza siostra wciąż szuka siebie, czego efektem są częste bunty z jej strony.. Charlie jednak odstaje od reszty rodziny. Jest nieprzeciętnie inteligentny, bardzo wrażliwy, zdystansowany i ma problemy. Za fasadą wycofanego dziwaka kryje się jednak niezwykła osoba; uprzejma, serdeczna i na swój sposób urocza, co dostrzegają jego najbliżsi przyjaciele Sam i Patrick. Śledząc ich losy poznamy niezwykłą, mądrą i bardzo pouczającą historię, która mnie poruszyła do głębi.
Ten tytuł "chodzi" za mną od dawna, Gdzieś przeczytałam na jego temat pozytywną opinię i od tego czasu wytrwale polowałam na egzemplarz z książkową okładką, nie tą filmową. Kiedy więc udało mi się ją wypatrzeć, bez wahania ją zamówiłam i drżąc z ekscytacji czekałam na paczkę.
Napiszę krótko: nie zawiodłam się, wręcz przeciwnie. Obawiałam się, że może trochę wiać nudą, że autor zaserwuje mi głupie, pozbawione sensu i logiki "problemy" młodzieży. Co prawda w książce mamy rok 92., ale nie sądzę, aby wówczas rozterki niektórych nastolatków były bardziej racjonalne. Nie bardzo zainteresowało by mnie, że Czarek nie jest już z Moniką, bo ona słucha innej muzyki, a szkoda, bo już tydzień ten związek trwał... Wierzcie mi - tym żyją nasi gimnazjaliści. W "Charlie'm" takie głupoty nie mały miejsca.
Akcja rozpoczyna się niepozornie, ale z przytupem. Główny bohater stresuje się przed pierwszym dniem w szkole średniej. Jednocześnie jednak dowiadujemy się, iż całkiem niedawno samobójstwo popełnił jego serdeczny przyjaciel, co było dla niego ogromnym ciosem. Jeszcze więc nie kupiona do końca, jednak już zaciekawiona kontynuowałam czytanie, co okazało się być wyśmienitą decyzją.
"Nigdy więcej ołówków, nigdy więcej książek
ani nauczyciela obrzydliwych spojrzeń.
kiedy widzisz belfra z dala,
rzucaj książki i spierdalaj."
Jak już wspominałam Charlie jest nieprzeciętny. Zaskoczyła mnie jego przejmująca wrażliwość, nieśmiałość i dystans względem otoczenia. Do tego wszystkiego okazało się, że ma on poważne problemy emocjonalne i psychiczne. Nieustannie ujmowała mnie jego naiwność, pewna niewinność i dziecinność, co było szczególnie ciekawe, gdyż Charlie wcale nie był aniołkiem. Im dalej w las, tym silniej mnie do siebie przekonywał.
Teraz dla nas takie rzeczy, jak homoseksualizm, narkotyki, masturbacja, molestowanie i gwałt nie są niczym nowym. Wciąż niektóre z nich szokują, oburzają i napawają niechęcią, jednak wszyscy jesteśmy z tym zaznajomieni. Dwadzieścia lat temu tak jednak nie było. Stephen Chbosky wykazał się więc dużą odwagą i oryginalnością poruszając te tematy wprost, ale nie traktując ich prostacko czy wulgarnie. Za to pokłon do samej ziemi się należy. Przyznam, że pomimo otwartości jaka teraz istnieje, sama bywałam wstrząśnięta. Niektóre sytuacje nie mieściły mi się w głowie. Jak się okazało nie tylko respekt dla drugiej osoby jest ważny. Kluczowy jest szacunek - do siebie i własnej cielesności.
Narracja jest mistrzowska. Samą formę tej książki uważam za interesującą. To niezwykłe, aby pisać o swoim życiu i najskrytszych myślach do osoby, której się osobiście nie zna, ale to właśnie narracja przykuła moją uwagę najbardziej. Autor świetnie pisze z perspektywy młodego człowieka; nie jest to zwykła relacja czy opis. Czytając z łatwością wyłapujemy cechy charakteru głównego bohatera.
Bardzo ważną kwestią jest również kreacja bohaterów. Są to postaci głębokie, skrupulatnie dopracowane. Miałam wrażenie, że takie osoby mogą żyć w moim sąsiedztwie. Nawet więcej (!) - marzyłam, aby tak było. Bohaterowie były różnorodni, niczym wielokolorowa tęcza; posiadali swoje własne, indywidualne cechy, które sprawiały, że ich kochaliśmy lub nienawidziliśmy.
Słowem posumowania polecam tę pozycję absolutnie każdemu. Jest ona uniwersalna, zatem "Charliego" mogą śmiało chwycić przedstawiciele obu płci. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak mądra jest to książka. Zachwyt potęguje wrażenie bliskości; względem bohaterów, ale i całej akcji. Nie były to sytuacje z kosmosu, kompletnie nam obce, Jeszcze raz polecam, polecam i polecam. Nie zawiedziecie się.
Czasy się zmieniają, ale nastolatkowie - wbrew pozorom - nie. W każdym stuleciu cechują nas gorąca krew, pociągi do tego, co zakazane, idealizm i wrząca pasja, ale i spotykają nas przeszkody, które wydają się zwiastować koniec świata. Kiedy mamy naście lat przeżywamy piękny i trudny okres, który Stephen Chbosky opisał w sposób oryginalny, wciągający, a nawet...
więcej Pokaż mimo to