Lilith Saintcrow

- Pisze książki: fantasy, science fiction, literatura dziecięca
- Oficjalna strona: Przejdź do strony www
- Urodzona: 1976 (data przybliżona)
Lilith Saintcrow was born in New Mexico, bounced around the world as an Air Force brat, and fell in love with writing when she was ten years old. After taking second place in a fiction-writing contest sealed her addiction to the written word, it's often supposed that she has ink instead of blood filling her veins. A previously published author, she has written a paranormal romance, Dark Watcher. She lives in Vancouver, WA with her husband, two small children and a houseful of cats.
- 341 przeczytało książki autora
- 1 535 chce przeczytać książki autora
Książki i czasopisma
Cytaty
Bez przerwy powtarzał schrypnietym głosem coś, co w języku musiało oznaczać "Jesteś bezpieczna".Że wyrwał mnie niebiosom, bo nawet Śmierć nie może mu mnie odebrać
Bez przerwy powtarzał schrypnietym głosem coś, co w języku musiało oznaczać "Jesteś bezpieczna".Że wyrwał mnie niebiosom, bo nawet Śmierć ni...
Rozwiń ZwińNauczyłem się, żeby nigdy nie oczekiwać zbyt wiele, Dante. To jedyna prawdziwa lekcja jaką otrzymałem
Nauczyłem się, żeby nigdy nie oczekiwać zbyt wiele, Dante. To jedyna prawdziwa lekcja jaką otrzymałem
- Danny Valentine? – spytał. Hmm, właściwie to zarządał. - A kto pyta? – odpaliłam automatycznie. Srebrzysty pistolet nie wyglądał na atrapę. Raczej na staroświeckie magnum 9 milimetrów. - Chcę mówić z Dannym Valentinem – powiedział wyraźnie demon – albo cię zabiję. - Wejdź – odparłam. – I odłóż to. Czy twoja matka nigdy nie uczyła cię, że to w złym tonie celować z broni do kobiety? - Kto wie, co może bronić drzwi Nekromanty – odciął się demon. – Gdzie jest Danny Valentine? Westchnęłam w duchu. - Zejdź z mojego ganku – powiedziałam. – To ja jestem Danny Valentine a ty jesteś naprawdę niegrzeczny. Jeśli masz zamiar spróbować mnie zabić, to zaczynaj. Jeśli chcesz mnie zatrudnić, to wybrałeś niezbyt dobry sposób.
- Danny Valentine? – spytał. Hmm, właściwie to zarządał. - A kto pyta? – odpaliłam automatycznie. Srebrzysty pistolet nie wyglądał na atrapę...
Rozwiń Zwiń
DYSKUSJE