Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Po książki Adriana Bednarka sięgam w ciemno, a każde kolejne spotkanie jest lepsze od poprzedniego.

Sięgając po nowość – "Stella. Narodziny psychopatki" w GENIALNEJ interpretacji Filipa Kosiora – nie oczekiwałam niczego konkretnego, a otrzymałam rasowy, trzymający w napięciu thriller. Z barwnymi bohaterami, głębokimi rozkminami psychologicznymi i ważną tematyką. No i z tym, co u Bednarka lubię najbardziej – akcją osadzoną w moim mieście.

I choć mniej więcej w 3/4 książki poczułam lekkie znużenie tym, że historia zaczyna się dłużyć, to mocne zakończenie wszystko mi wynagrodziło. Ale zacznijmy od początku...

Stella jest młodą dziewczyną, którą los naznaczył bardzo tragicznie. Jak bardzo – niby wiemy od razu, a jednak z czasem okazuje się, że nie wiedzieliśmy nic. Historia rozwija się w dobrym tempie, co i rusz serwując nam różne zaskoczenia, ale myślę, że to nie zwroty akcji czy wyrywanie czytelnika z butów jest tutaj najważniejsze. Najważniejsze jest to, że możemy na własne oczy zobaczyć, jak ofiara zamienia się w oprawcę, jak zmienia się jej psychika i jak naznaczają ją kolejne wydarzenia.

I czego by nie zrobiła, nie da się jej nie współczuć. Co jest paradoksem, bo gdybyśmy zaczęli od telewizyjnego newsa opisującego jej czyny, plulibyśmy na psychopatkę krążącą po ulicach. Ale że dziewczyna dorasta i dojrzewa na naszych oczach, a jej umysł ujawnia swój mrok w następstwie kolejnych wydarzeń, nie da się tak łatwo wydać na nią wyroku.

I tak właśnie jest w życiu. Nic nie jest oczywiste i jednoznaczne.

Uwielbiam to, z jaką lekkością Bednarek prowadzi swoje naznaczone krwią, bólem i złem opowieści. Uwielbiam to, że odmalowuje doskonałe portrety psychologiczne swoich bohaterów. I uwielbiam także to, że jego książki wywołują u mnie to nerwowe drapanie gdzieś w środku – tak że nie mogę się od nich uwolnić. Ze "Stellą" też tak będzie – i to nie tylko ze względu na to, że widziałam tu odbicie paru własnych doświadczeń czy czuję wyjątkową więź z Częstochową. To po prostu fantastyczna literatura. Chcę więcej!

Po książki Adriana Bednarka sięgam w ciemno, a każde kolejne spotkanie jest lepsze od poprzedniego.

Sięgając po nowość – "Stella. Narodziny psychopatki" w GENIALNEJ interpretacji Filipa Kosiora – nie oczekiwałam niczego konkretnego, a otrzymałam rasowy, trzymający w napięciu thriller. Z barwnymi bohaterami, głębokimi rozkminami psychologicznymi i ważną tematyką. No i z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trafić na debiutanta tak cudownie operującego słowem to jak trafić szóstkę w totka.

Autentycznie - nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam powieść tak piękną pod względem językowym.

Niewiele tu dialogu, za to mnóstwo rozważań o kinie, sztuce, wierze i życiu. I mnóstwo emocji wpisanych w nieśpieszną opowieść o kilku dniach z życia dojrzałego mężczyzny mierzącego się z kryzysem wiary i doganianego przez przeszłość - swoją, swojego zmarłego właśnie ojca oraz tych, którzy jeszcze staną na jego drodze.

„Kryzys” to powieść specyficzna, w której rozsmakowujemy się słowem, chłoniemy opowieści o muzyce, filmie, fotografii czy malarstwie, a jednocześnie przebywamy wraz z bohaterem jego drogę. Drogę, która zmienia go wewnętrznie, a nas razem z nim.

To jedna z tych powieści, które nie trafią do wszystkich (z uwagi na formę i tematykę), ale jeśli czyjeś serce podbiją - zostaną z nim na długo.

Trafić na debiutanta tak cudownie operującego słowem to jak trafić szóstkę w totka.

Autentycznie - nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam powieść tak piękną pod względem językowym.

Niewiele tu dialogu, za to mnóstwo rozważań o kinie, sztuce, wierze i życiu. I mnóstwo emocji wpisanych w nieśpieszną opowieść o kilku dniach z życia dojrzałego mężczyzny mierzącego się z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo lubię książki Pata Flynna, bo przeplatają się w nich cenne informacje na temat marketingu internetowego, anegdotki z życia autora i różnorakie ciekawostki ze świata biznesu. Nie inaczej było tym razem, gdzie Flynn poświęcił uwagę drodze, jaką przebywają nasi odbiorcy, by wspiąć się na szczyt piramidy i zostać superfanami.

Przyznaję, że wiele z proponowanych przez niego "zabiegów" już znałam, ale w kilku miejscach zostałam zaskoczona i zainspirowana. Myślę, że książka spodoba się szczególnie osobom, które dopiero zaczynają budować swoją społeczność i chcą się dowiedzieć, jak to zrobić, by nawet z małej grupy stworzyć wierną ekipę superfanów.

Warto, polecam!

Bardzo lubię książki Pata Flynna, bo przeplatają się w nich cenne informacje na temat marketingu internetowego, anegdotki z życia autora i różnorakie ciekawostki ze świata biznesu. Nie inaczej było tym razem, gdzie Flynn poświęcił uwagę drodze, jaką przebywają nasi odbiorcy, by wspiąć się na szczyt piramidy i zostać superfanami.

Przyznaję, że wiele z proponowanych przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawa, złożona opowieść, od której naprawdę trudno się oderwać. 500 stron pochłania się w kilka wieczorów, nieustannie myśląc o tym, jak potoczą się losy bohaterów. A te, trzeba przyznać, są niezwykle splątane, ale z czasem układają się w spójną, logiczną, świetnie zazębiającą się całość.

W "Sekrecie mojego męża" najbardziej ujęły mnie kreacje bohaterów i intrygująca fabuła. Doceniam także to, z iloma pytaniami w głowie Moriarty pozostawia czytelnika. Momentami jednak musiałam zatrzymywać się na chwilę, by przypomnieć sobie, kto jest kim i z kim i z czym wiąże się jego opowieść. Tyle się tu dzieje!

Spędziłam przy tej powieści dobry czas. I myślę, że jeszcze nieraz będę wracać do uczuć, jakie towarzyszyły mi podczas lektury.

Bardzo ciekawa, złożona opowieść, od której naprawdę trudno się oderwać. 500 stron pochłania się w kilka wieczorów, nieustannie myśląc o tym, jak potoczą się losy bohaterów. A te, trzeba przyznać, są niezwykle splątane, ale z czasem układają się w spójną, logiczną, świetnie zazębiającą się całość.

W "Sekrecie mojego męża" najbardziej ujęły mnie kreacje bohaterów i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Własnej publikacji oceny wystawiać nie będę :) Ale przeczytałam ją w tym roku już ze 20 razy, więc zdecydowanie powinna pojawić się na liście przeczytanych :)

Jest to poradnik stworzony z myślą o osobach, które:
🔸 nie mają pojęcia o spisywaniu nagrań
🔸 są początkującymi transkrybentami
🔸 chcą zdobyć nowe kompetencje
🔸 szukają pomysłu na dodatkowy zarobek
🔸 chcą pracować zdalnie

https://klaudynamaciag.pl/jak-zostac-transkrybentem

Własnej publikacji oceny wystawiać nie będę :) Ale przeczytałam ją w tym roku już ze 20 razy, więc zdecydowanie powinna pojawić się na liście przeczytanych :)

Jest to poradnik stworzony z myślą o osobach, które:
🔸 nie mają pojęcia o spisywaniu nagrań
🔸 są początkującymi transkrybentami
🔸 chcą zdobyć nowe kompetencje
🔸 szukają pomysłu na dodatkowy zarobek
🔸 chcą pracować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobrze czyta się "Zwycięzcę", ponieważ nawet jeśli autor szczegółowo opisuje tenisowe mecze, przywołując wyniki i przedstawiając niektóre zagrania, przeplata je z wypowiedziami wielu ludzi, którzy byli świadkami tych wydarzeń, którzy należeli do teamu Novaka lub mierzyli się z nim na korcie. Samego Nole portretuje dość dokładnie i choć jest mu ewidentnie przychylny, to nie stara się na siłę stawiać mu pomnika. O gorszych momentach, wpadkach i nieodpowiednich zachowaniach Serba również tutaj przeczytamy. Na nudę z pewnością czytelnik nie może narzekać. To w dużej mierze zasługa autora, który pisze zajmująco i ciekawie, ale też samego Novaka, który jest absolutnie nietuzinkową postacią – inteligentną, zabawną, utalentowaną i dobrą. I w dodatku taką, która przyciąga do siebie wielu interesujących ludzi, których na kartach tej książki poznajemy bliżej.

Więcej: http://www.kreatywa.net/2017/08/novak-djokovic-biografia.html

Dobrze czyta się "Zwycięzcę", ponieważ nawet jeśli autor szczegółowo opisuje tenisowe mecze, przywołując wyniki i przedstawiając niektóre zagrania, przeplata je z wypowiedziami wielu ludzi, którzy byli świadkami tych wydarzeń, którzy należeli do teamu Novaka lub mierzyli się z nim na korcie. Samego Nole portretuje dość dokładnie i choć jest mu ewidentnie przychylny, to nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"I tak dalej" jest historią, która Was zaskoczy, która ma w sobie drugie (a może nawet i trzecie?) dno, która przyciąga specyficznym klimatem, niebanalnymi portretami postaci i mocnym osadzeniem w dzisiejszych realiach. Jest inna, wyłamuje się wszelkim schematom i uwiedzie wszystkich, którzy kochają się w oniryzmie i surrealizmie i którzy szukają lektur pełnych smaczków i nietuzinkowych rozwiązań. Kiedy skończyłam czytać, miałam poczucie, że autor puścił do mnie oczko i że trochę sobie ze mną pogrywał. Bardzo lubię autorów, którzy mają do czegoś takiego odwagę.

"I tak dalej" jest historią, która Was zaskoczy, która ma w sobie drugie (a może nawet i trzecie?) dno, która przyciąga specyficznym klimatem, niebanalnymi portretami postaci i mocnym osadzeniem w dzisiejszych realiach. Jest inna, wyłamuje się wszelkim schematom i uwiedzie wszystkich, którzy kochają się w oniryzmie i surrealizmie i którzy szukają lektur pełnych smaczków i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytałam "Nieobecną" do samego końca z zainteresowaniem, ale muszę przyznać, że na słowa pochwały nie zasługuje tutaj ani warstwa psychologiczna, ani fabuła, ani język, ani sposób konstruowania postaci. Wyszło z tego raczej przeciętne czytadło, które niczym nie wyróżnia się na tle innych. Żałuję, że nawet uwierzyć się w tę historię nie da. Bije z niej nierealność, bohaterowie są sztuczni i przerysowani, a przedstawionym zdarzeniom daleko jest do autentyczności. Mimo tego nie żałuję czasu poświęconego na tę lekturę i nie będę Wam czytania odradzała. Po prostu nie nastawiajcie się na zbyt wiele, a unikniecie rozczarowań.

Więcej na blogu: http://www.kreatywa.net/2016/08/nieobecna-agnieszka-olejnik.html

Przeczytałam "Nieobecną" do samego końca z zainteresowaniem, ale muszę przyznać, że na słowa pochwały nie zasługuje tutaj ani warstwa psychologiczna, ani fabuła, ani język, ani sposób konstruowania postaci. Wyszło z tego raczej przeciętne czytadło, które niczym nie wyróżnia się na tle innych. Żałuję, że nawet uwierzyć się w tę historię nie da. Bije z niej nierealność,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo nie lubię pisać źle o książkach. Mam szacunek do pisarzy, którzy dopieszczają swoje dzieła najlepiej jak potrafią. Mam szacunek do czytelników, którzy dobrze odnajdują się w literaturze, która mnie zniechęca. Mam szacunek do wydawców, którzy z najlepszymi intencjami wypuszczają na rynek kolejne książki. Ale mam też szacunek do siebie, swojej inteligencji i niewielkiej dawki czasu, jaką mogę poświęcić czytaniu. Dlatego nie mogę "Dziewczyny z porcelany" chwalić i polecać, bo jest to jedna z tych powieści, która na zachwyty i pochwały nie zasługuje. Zmarnowałam przy niej o cztery godziny za dużo.

Więcej na blogu: http://www.kreatywa.net/2015/07/recenzja-dziewczyna-z-porcelany.html

Bardzo nie lubię pisać źle o książkach. Mam szacunek do pisarzy, którzy dopieszczają swoje dzieła najlepiej jak potrafią. Mam szacunek do czytelników, którzy dobrze odnajdują się w literaturze, która mnie zniechęca. Mam szacunek do wydawców, którzy z najlepszymi intencjami wypuszczają na rynek kolejne książki. Ale mam też szacunek do siebie, swojej inteligencji i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powiedzieć, że ta książka jest tragicznie słaba, to jak nic nie powiedzieć. Przez pierwszych 200 stron wlecze się niemiłosiernie, nudząc i zmuszając człowieka do przysypiania, a kiedy już się rozkręca, poziom absurdu zaczyna przekraczać ten znany z serialu "Pretty Little Liars". Wychodzi z tego sztuczna sieczka, przez którą trudno przebrnąć i którą niełatwo jest zrozumieć. Nawet ekscytować się nie ma czym i tylko kilka wybranych fragmentów wzbudza większe emocje - przerażenie, smutek, zaskoczenie.

Więcej na blogu: http://www.kreatywa.net/2016/08/kosoglos-suzanne-collins.html

Powiedzieć, że ta książka jest tragicznie słaba, to jak nic nie powiedzieć. Przez pierwszych 200 stron wlecze się niemiłosiernie, nudząc i zmuszając człowieka do przysypiania, a kiedy już się rozkręca, poziom absurdu zaczyna przekraczać ten znany z serialu "Pretty Little Liars". Wychodzi z tego sztuczna sieczka, przez którą trudno przebrnąć i którą niełatwo jest zrozumieć....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na rynku pojawiła się kolejna tragiczna książka, którą reklamuje się jako zbliżoną chociażby do "Zaginionej dziewczyny", co stanowi bolesne nadużycie i obraża panią Gillian Flynn.

Pełna recenzja na blogu: http://www.kreatywa.net/2016/08/za-wczesnie-joanna-barnard.html

Na rynku pojawiła się kolejna tragiczna książka, którą reklamuje się jako zbliżoną chociażby do "Zaginionej dziewczyny", co stanowi bolesne nadużycie i obraża panią Gillian Flynn.

Pełna recenzja na blogu: http://www.kreatywa.net/2016/08/za-wczesnie-joanna-barnard.html

Pokaż mimo to


Na półkach:

Choć pierwszym, na co zwraca się uwagę w przypadku tej książki jest jej powalająco piękne wydanie (gruba oprawa + niesamowite grafiki - na okładce i w środku), to ja zapamiętam ją przede wszystkim jako jedną z niewielu powieści, które pochłonęłam w kilka godzin. Czyta się świetnie, z lekkością i wielką przyjemnością. Nie ma tu zbędnych przestojów czy nadmiernych partii opisowych - nastoletni czytelnicy będą zachwyceni.

Pierwszą księgę snów polecałabym głównie młodym czytelnikom, ale sama dobiegam trzydziestki i bawiłam się podczas lektury doskonale. Jestem też pewna, że historia ta, a zwłaszcza jej główny motyw, na długo zagnieździ się w mojej pamięci i z wielką niecierpliwością wypatrywać będę tomu kolejnego.

Choć pierwszym, na co zwraca się uwagę w przypadku tej książki jest jej powalająco piękne wydanie (gruba oprawa + niesamowite grafiki - na okładce i w środku), to ja zapamiętam ją przede wszystkim jako jedną z niewielu powieści, które pochłonęłam w kilka godzin. Czyta się świetnie, z lekkością i wielką przyjemnością. Nie ma tu zbędnych przestojów czy nadmiernych partii...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Prawdziwa kopalnia inspiracji. Książka, która pobudza wyobraźnię, rozwija kreatywność oraz umiejętności plastyczne. Dzięki niej, za niewielkie pieniądze, można odkryć, jak wspaniale i twórczo spędzić czas z dziećmi, podopiecznymi, młodszym rodzeństwem czy uczniami.

W książce znajdują się różnorodne pomysły na stworzenie małych dzieł sztuki (od prostych motyli, po skomplikowane smoki), dostosowanych do wieku i umiejętności dziecka. Oprócz tego, autorka udziela porad na temat samego malowania i przygotowania do niego.

Pięknie wydana propozycja, która wzbogaci codzienność wszystkich, którzy chcieliby jednocześnie uczyć i bawić oraz spędzać czas z maluchami w sposób twórczy, inspirujący i ciekawy.

Prawdziwa kopalnia inspiracji. Książka, która pobudza wyobraźnię, rozwija kreatywność oraz umiejętności plastyczne. Dzięki niej, za niewielkie pieniądze, można odkryć, jak wspaniale i twórczo spędzić czas z dziećmi, podopiecznymi, młodszym rodzeństwem czy uczniami.

W książce znajdują się różnorodne pomysły na stworzenie małych dzieł sztuki (od prostych motyli, po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Absolutnie ulubiona!

Książka jest fantastyczna. Przyciąga pięknym wydaniem z barwnymi, estetycznymi obrazkami i grubą oprawą, a do tego kryje w sobie wspaniałą treść.

Sympatyczna historia, w którą wplecione zostają ciekawostki ze świata nauki i przyrody. Młody czytelnik dowie się z niej m.in. skąd się bierze deszcz, dlaczego pokrzywa parzy, jaki kolor ma w rzeczywistości kurz, ile siły mają ludzkie włosy itd.

Wspaniałe połączenie zabawy i nauki, przyjemności i rozrywki umysłowej. Książka warta polecenia dla każdego!

Absolutnie ulubiona!

Książka jest fantastyczna. Przyciąga pięknym wydaniem z barwnymi, estetycznymi obrazkami i grubą oprawą, a do tego kryje w sobie wspaniałą treść.

Sympatyczna historia, w którą wplecione zostają ciekawostki ze świata nauki i przyrody. Młody czytelnik dowie się z niej m.in. skąd się bierze deszcz, dlaczego pokrzywa parzy, jaki kolor ma w rzeczywistości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Biografia jednej z największych legend polskiego futbolu, Grzegorza Laty - niegdyś piłkarza i trenera, później senatora oraz osławionego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Rzetelne przedstawienie życia osobistego i kariery - futbolowej, trenerskiej i politycznej, wzbogacone o szczegółowe statystyki i zdjęcia.

Mimo że moich czytelników nieszczególnie interesuje piłka nożna, ja zawsze z wielką radością sięgam po książki o tej, najbliższej memu sercu, tematyce. Do biografii Grzegorza Laty podchodziłam trochę jak pies do jeża, ale ostatecznie skusiłam się i przepadłam. Bo to naprawdę dobrze poprowadzona, wielowątkowa historia interesującego człowieka, która - choć skierowana jest głównie do kibiców - z powodzeniem może zainteresować również odbiorcę o innych zainteresowaniach.

Dlaczego? Dlatego, że Grzegorz Lato to postać wielobarwna, związana nie tylko ze sportem. Również dlatego, że jego historia dość dosadnie ukazuje ponurość polskich realiów lat '70. Autor ujmuje to w piękny sposób, rozpoczynając książkę od intrygującej wizji, w której Lato podbija serca katalońskich kibiców, podnosi puchar za zwycięstwo w Lidze Mistrzów, po czym wysyła na Instagrama selfie z kolegami z drużyny. Co by było, gdyby Lato urodził się czterdzieści lat później i nie był ograniczany przez polskie władze? Tego, niestety, już się nie dowiemy, ale wizja Bobakowskiego zdecydowanie działa na wyobraźnię i zdaje się być całkiem trafna.

Biografia Laty oparta jest na sprawdzonym schemacie: wychodzimy od pierwszych lat życia, poznajemy szczegółowo karierę piłkarską, następnie dość ogólnikowe wspomnienia z lat kariery trenerskiej aż w końcu dochodzimy do czasów współczesnych, w których Lato zaczął być kojarzony z nieokrzesaniem, słabym pijarem, mnóstwem afer i wpadek. Na sam koniec autor dodaje ciekawe rozdziały z wypowiedziami różnych ludzi futbolu na temat Grzegorza Laty oraz najbardziej, hmmm, interesujące wypowiedzi samego bohatera. Jest ostro, to trzeba przyznać.

Losy byłej gwiazdy kadry narodowej przypominają sinusoidę i wypada bardzo żałować, że człowiek, którego niegdyś wznoszono pod niebiosa, tak smutno zakończył swoje życie publiczne. Marek Bobakowski nie ocenia go, ale stawia pytania skłaniające do refleksji, jednocześnie chowając się za cudzymi wypowiedziami i nie siląc się na głoszenie własnych opinii. To dobra, rzetelnie napisana książka, ale w kategorii biografii sportowych nie wyróżnia się niczym szczególnym.

http://www.kreatywa.net/2016/01/ksiazka-grzegorz-lato-marek-bobakowski.html

Biografia jednej z największych legend polskiego futbolu, Grzegorza Laty - niegdyś piłkarza i trenera, później senatora oraz osławionego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Rzetelne przedstawienie życia osobistego i kariery - futbolowej, trenerskiej i politycznej, wzbogacone o szczegółowe statystyki i zdjęcia.

Mimo że moich czytelników nieszczególnie interesuje piłka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na czym polega metoda KonMari?
Ponieważ autorka wierzy, że wszystkie rzeczy w naszym otoczeniu mają duszę, własne preferencje i potrzebę odpoczynku, najważniejszymi punktami jej filozofii są szczere podziękowania dla wszystkiego, co gromadzimy. Dziękujmy więc torebce, że dobrze jej idzie przechowywanie, dziękujmy kolczykom, że nas upiększają i nietrafionym zakupom, że dały kiedyś chwilową radość. Jednocześnie pokłońmy się nad losem zwiniętych w kulkę skarpetek i dajmy im odpocząć w pionie, a także nie krzywdźmy bluzek układaniem ich jedna na drugiej. Co innego książki - śmiało trzymajmy je w szafkach na buty albo na regałach ukrywanych w większych meblach. Hm...

Cała metoda KonMari polega na wywalaniu wszystkiego na środek podłogi, podnoszeniu każdej rzeczy po kolei i sprawdzaniu, jakie wywołuje w nas uczucia. Te, które dają radość - mają pozostać. Te, które nie - do wywalenia. Podobno będą one wdzięczne, że się ich pozbywamy. Jakby śmietnik rzeczywiście miał być czyimś szczytem marzeń.

Innym elementem metody Kondo jest odpowiednie składanie ubrań i trzymanie ich w pionie. Szkoda tylko, że opisując te działania, odnosi się ona wyłącznie do szuflad, gdzie taki układ faktycznie wydaje się logiczny, jednak na zwykłych półkach średnio by się sprawdzał, szczególnie bez pomocy pudełek.

W skrócie można podsumować to tak, że zdaniem pani Kondo powinniśmy wyrzucić jak najwięcej rzeczy, bo im mniej ich pozostanie, tym łatwiej będzie je ogarnąć i ładnie upchnąć. Wielkie mi odkrycie, serio.

Co ja na to?
Że jestem bałaganiarzem, wiedzą chyba wszyscy, którzy mnie znają. Od dziecka mogłam sprzątać pokój przyjaciółki, ale swojego tykać nie znosiłam. Do tej pory zresztą najwięcej naszych małżeńskich spięć dotyczy kwestii mojego nieporządku. M.in. dlatego postanowiłam spróbować zapoznać się z metodą KonMari. Czy autorka mnie do czegoś zainspirowała? Trochę tak, muszę przyznać, że przemawia do mnie idea pozbywania się rzeczy bezsensownych, nieprzydatnych, niefajnych. Przymierzam się do przejrzenia raz jeszcze szafy z ubraniami i pozbycia się tych rzeczy, których nie lubię, ale które żal mi z jakichś powodów wyrzucić. Mam też ochotę pozbyć się mnóstwa beznadziejnych zdjęć, jakie w życiu zrobiłam. 16 krzywych ujęć fok w parku wodnym we Włoszech? Kiedy trafiam na nie w albumie, przerzucam strony dalej, wstydząc się, że pół kliszy na te "cuda" zmarnowałam. Chyba nareszcie dojrzałam do tego, żeby po prostu je wyrzucić.

Składania od Marie Kondo się nie nauczyłam, bo w książce brakuje ilustracji czy zdjęć, a cała zabawa ma chyba polegać na wyobraźni. Albo na przetrzepywaniu YouTube'a. O oszczędzaniu przestrzeni Japonka pamięta, ale już pojęcie oszczędności czasu jest jej chyba obce.

http://www.kreatywa.net/2016/01/ksiazka-magia-sprzatania-marie-kondo.html

Na czym polega metoda KonMari?
Ponieważ autorka wierzy, że wszystkie rzeczy w naszym otoczeniu mają duszę, własne preferencje i potrzebę odpoczynku, najważniejszymi punktami jej filozofii są szczere podziękowania dla wszystkiego, co gromadzimy. Dziękujmy więc torebce, że dobrze jej idzie przechowywanie, dziękujmy kolczykom, że nas upiększają i nietrafionym zakupom, że dały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tę powieść kupiłam w ciemno, nie zagłębiając się nawet w jej opis. Dwa lata temu przeczytałam Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes i do dziś uważam ją za jedną z najpiękniejszych książek swojego życia. Dlatego właśnie wszystko, co wychodzi spod pióra brytyjskiej autorki, jestem skłonna wziąć bez zastanowienia. W tym przypadku taktyka ta okazała się jak najbardziej słuszna.

'Razem będzie lepiej' to powieść obyczajowa z nutą romantyczną. Trochę smutna, trochę radosna, ale przede wszystkim bardzo życiowa, emocjonująca i prawdziwa. Ma w sobie odrobinę banału, jest może nazbyt cukierkowa, ale to naprawdę niczemu nie przeszkadza. Nie przeszkadza, bo ta historia jest doskonała.

Autorka stworzyła wspaniałych, niebanalnych bohaterów, z których każdy ma do opowiedzenia jakąś ciekawą historię, dźwigając na swoich barkach ciężar zmartwień oraz lepszych i gorszych wspomnień. Ich losy zaskakują i chwytają za serce, są też po prostu bardzo bliskie zwyczajnemu człowiekowi.

Ed jest facetem, co do którego wszyscy mają ogromne oczekiwania, a który pragnie odrobiny normalności, zwyczajności. Jess chciałaby przestać martwić się o pieniądze i nie musieć latać od pracy do pracy kosztem własnych dzieci. Nicky to porzucony przez biologicznych rodziców wyrzutek, który pragnie być po prostu sobą. Tanzie, z kolei, próbuje dopasować się do otoczenia sobą nie będąc, ale nie do końca jej to wychodzi.

Tych bohaterów lubi się od pierwszych chwil, choć niekiedy Jess ujawnia swoją dziwaczną naiwność, która wydaje się przesadzona. Ostatecznie jednak wygląd bohaterów, ich cechy charakteru i umiejętności spajają się w spójną całość, tworząc interesującą mieszankę wybuchową. Żeby nie było zbyt mdło, Moyes doprawia tę mieszaninę szczyptą humoru, czyniąc tym samym 'Razem będzie lepiej 'powieścią ciepłą, miłą, pogodną i podbijającą serce.

Uroniłam łzę nad tą książką, a po lekturze... po prostu ją przytuliłam. Bo ta książka, to taki rozgrzewacz serca i duszy w zimne wieczory. Coś cudownego!

http://www.kreatywa.net/2016/01/ksiazka-razem-bedzie-lepiej.html

Tę powieść kupiłam w ciemno, nie zagłębiając się nawet w jej opis. Dwa lata temu przeczytałam Zanim się pojawiłeś Jojo Moyes i do dziś uważam ją za jedną z najpiękniejszych książek swojego życia. Dlatego właśnie wszystko, co wychodzi spod pióra brytyjskiej autorki, jestem skłonna wziąć bez zastanowienia. W tym przypadku taktyka ta okazała się jak najbardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To wydarzenie w latach osiemdziesiątych śledził cały świat. Do dziś mówi się o nim, jako o jednym z najgłośniejszych porwań w historii. Publikacja, będąca relacją jednego z porywaczy, od dwudziestu pięciu lat jest najlepiej sprzedającą się w Holandii książką o przestępstwach. Niedawno ją zekranizowano, a w głównych rolach obsadzono Anthony'ego Hopkinsa, Jima Sturgessa oraz Sama Worthingtona. Kilka lat temu, o tej samej historii mówił również holenderski film z Rutgerem Hauerem w roli głównej. To naprawdę mocna rzecz, poruszająca wyobraźnię ludzi na całym globie. A w Polsce? O samym porwaniu niewiele się dowiesz, film przeszedł bez echa, o książce też jakoś cicho.

Dlaczego?, pytam! Już od lat nie zdarzyło się, że zarwałam noc dla książki (jestem młodą matką, powinnam spać, kiedy się da!), ale nie mogło być inaczej, bowiem Porwanie Heinekena, nomen omen, porwało mnie bez reszty.

Co poszło nie tak?
-Książka ma kilka słabszych, nieco nużących momentów. Są to chwilami zbyt rozwlekłe wywody narratora (jest nim Cor van Hout, mózg całej operacji) dotyczące wielomiesięcznych przygotowań do całej akcji. Również pod koniec, niektóre przygody bohaterów mocno mnie irytowały, ale tak naprawdę nie była to wina samego mówcy, ale tego, jak obchodził się z nim i jego kompanem wymiar sprawiedliwości, rzucając ich z kąta w kąt po całym świecie.

Zbiór zalet
-Gdybym chciała kogoś porwać, odebrałam od van Houta niezłą lekcję, pełną detali i zwracającą uwagę na mnóstwo maleńkich spraw, które przestępcy z reguły pomijają. Opisy przygotowań do porwania są tak przenikliwe i szczegółowe, że naprawdę byłoby się tu czym inspirować.
-Książka nieustannie trzyma w napięciu. Nie mogłam przez nią jeść, nie mogłam spać, bo cały czas w żołądku czułam ucisk zdenerwowania, chcąc koniecznie dowiedzieć się, co wydarzy się dalej. Targały mną przy tym sprzeczne emocje - momentami kibicowałam porywaczom, innym razem współczułam porwanym (bo wraz z Heinekenem uprowadzony został także jego biedny kierowca), jeszcze innym - denerwowałam się na to, co czytam. Ostatecznie, choć podczas lektury zasadniczo zapałałam sympatią do Cora, późniejsze fragmenty dopisane przez dziennikarza, de Vriesa, nieco tę moją sympatię ostudziły, bo zaczęłam w ogóle poddawać w wątpliwość, czy rzeczywiście sprawa wyglądała aż tak łagodnie, jak to przedstawiał van Hout. Nie ulega jednak wątpliwości, że doświadczyłam przy tej książce nawału skrajnych emocji i przez to wiem, że będzie siedziała we mnie długo.
- Cor to dobry i inteligentny mówca. Jego relacja nie jest sztywna, rzadko nudzi, stale podtrzymuje napięcie, a momentami nawet urzeka humorem. Jest opowiedziana w lekki, nieco zawadiacki i ciekawy sposób, przez co jeszcze trudniej oderwać się od lektury. Tak naprawdę pochłonęłam ją na jeden raz i nie żałuję ani minuty z tą książką spędzonej - mimo że niewyspanie będzie odbijać się na mnie cały dzisiejszy dzień.
- Porwanie Heinekena zainteresuje każdego, kto lubi emocjonujące historie z życia, kogo fascynuje światek przestępczy i to, jak funkcjonuje on od wewnątrz. Cor van Hout niczego nie ukrywa, wymienia nazwiska i miejsca, z detalami relacjonuje zdarzenia. Jestem pewna, że jego książka równie mocno wstrząsnęła Holandią, co samo porwanie Heinekena.

http://www.kreatywa.net/2016/01/ksiazka-porwanie-heinekena.html

To wydarzenie w latach osiemdziesiątych śledził cały świat. Do dziś mówi się o nim, jako o jednym z najgłośniejszych porwań w historii. Publikacja, będąca relacją jednego z porywaczy, od dwudziestu pięciu lat jest najlepiej sprzedającą się w Holandii książką o przestępstwach. Niedawno ją zekranizowano, a w głównych rolach obsadzono Anthony'ego Hopkinsa, Jima Sturgessa oraz...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Dzieci dyktatorów Jean-Christophe Brisard, Claude Quétel
Ocena 6,2
Dzieci dyktatorów Jean-Christophe Bri...

Na półkach:

Nazywamy ich potworami, gardzimy nimi, marzymy o tym, by nigdy się nie narodzili. Kiedy w naszych oczach stają się bestiami, w oczach własnych dzieci są po prostu tatusiami, bożyszczami, jednymi z najważniejszych ludzi ich życia. Ten zbiór reportaży pokazuje, że każdy może mieć dwa oblicza - to zarezerwowane dla reszty świata i to prywatne, niekiedy dużo bardziej łagodne, czasem wręcz tak bardzo ludzkie. Poznajcie dyktatorów oczami ich dzieci. Poznajcie dzieci, które wychowywały się przy ojcach-potworach.

Z wielkim zaciekawieniem sięgałam po tę książkę, bo choć wielką pasjonatką historii nie jestem, to jednak jakaś ciekawość pcha mnie do poznawania bliżej tak głośnych nazwisk. Lubię poznawać te "zakulisowe smaczki", to, czego nie wiedzą postronni, to, czego nie widzą oczy mediów. Claude Quétel i Jean-Christophe Brisard mieli na tę książkę pomysł naprawdę wspaniały. Tylko na etapie wykonania momentami coś poszło nie tak.

Autorzy książki nie są autorami tekstów zawartych w jej wnętrzu. O dzieciach Stalina, Mao, Husajna, Kadafiego, Ceaușescu i reszty opowiadają różni badacze. Niektórzy swoimi zdolnościami pisarskimi przyciągają, inni nudzą. Dlatego książka jest bardzo nierówna - są takie historie, które chłonie się tutaj z przyspieszonym biciem serca, a są i takie, które najchętniej by się przekartkowało i tak naprawdę jedynym ich mocnym i wartym uwagi punktem są zdjęcia. Zdjęcia, które potrafią zaszokować, zaintrygować, przerazić i wprawić w osłupienie. Bo to one właśnie stanowią najdobitniejsze dowody na to, w jak pokręconym świecie żyli i żyją potomkowie największych zbrodniarzy ostatniego stulecia.

Książka zawiera też błędy - wyłapałam literówki i pewne nielogiczności (dla przykładu: trudno mi uwierzyć, że Anna Maria Mussolini, urodzona w 1929, mogła wyjść za mąż w 1930). Jeżeli chodzi o ewentualną prawdę historyczną - wypowiadać się nie mogę, choć spotkałam się z opiniami, że książka ta momentami mocno rozmija się z rzeczywistością.

Jeżeli o mnie chodzi, to czytałam Dzieci dyktatorów niespiesznie, co jakiś czas zapoznając się z kolejnymi historiami. To dobra, poruszająca książka, która odpowiada na wiele pytań - jakimi ojcami mogli być wielcy zbrodniarze, jaki wpływ mieli na swoje dzieci, czy ich potomkowie odcięli się od tego, co złe czy podążyli śladami swoich ojców? To z pewnością smakowity kąsek dla miłośników historii oraz wszystkich tych, których po prostu fascynuje świat.

http://www.kreatywa.net/2016/01/ksiazka-dzieci-dyktatorow.html

Nazywamy ich potworami, gardzimy nimi, marzymy o tym, by nigdy się nie narodzili. Kiedy w naszych oczach stają się bestiami, w oczach własnych dzieci są po prostu tatusiami, bożyszczami, jednymi z najważniejszych ludzi ich życia. Ten zbiór reportaży pokazuje, że każdy może mieć dwa oblicza - to zarezerwowane dla reszty świata i to prywatne, niekiedy dużo bardziej łagodne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opowieść o świecie, w którym Ameryki zostały odcięte od reszty świata i w którym walczy się z istnieniem hybryd. Hybrydy to ludzie, którzy rodzą się z dwiema duszami uwięzionymi w jednym ciele i którzy jeszcze w dzieciństwie muszą się "ustalić" - dusza dominująca przejmuje wówczas całkowitą kontrolę nad ciałem, a druga znika. Czasem jednak coś idzie nie tak i do ustalenia nie dochodzi. Wtedy - pod pretekstem dalszych badań i "ratowania" dziecka - rząd przejmuje kontrolę nad małym obywatelem i umieszcza go w zakładzie zamkniętym. A ponieważ w narodzie pielęgnuje się lęk przed hybrydami, nikt tego nie kwestionuje. Bywają też przypadki, kiedy ludzie dorastają, nie przyznając się do tego, że w ich ciałach wciąż obecne są ich bliźniacze dusze. Tak właśnie wygląda życie Addie i Evy - nastolatek dzielących swoje lęki, swoje sny i marzenia. Nastolatek, które nawet przed rodziną nie mogą ujawnić, że wciąż są ze sobą połączone. Na zawsze. W jednym ciele.

Kiedy wydaje się, że w literaturze powiedziano już wszystko, że każdy motyw został przemielony na wszystkie możliwe sposoby, pojawia się taka debiutantka jak Kat Zhang i udowadnia, że w literaturze, szczególnie science fiction, jeszcze wiele można wymyślić. Oczywiście, motyw dwóch dusz w jednym ciele już poznaliśmy; dystopijną wizję odcięcia Ameryki od reszty świata - również. Mimo tego, w wizji Kat Zhang jest jakaś oryginalność, jest powiew świeżości i smak nowości. To przykład dobrej literatury dla młodzieży, która choć dzieje się w bliżej nieokreślonej przyszłości, ma zdumiewająco wiele wspólnego z problemami współczesnego świata.

Na przykład motyw hybryd - istot zwyczajnych i normalnych, a jednak "innych". Tak jak dziś niektórzy lękają się obcych kultur, innego koloru skóry, odmiennego wyznania i światopoglądu, tak w przyszłym świecie u Kat Zhang lęk budzi to, co nieznane. Problem pogłębia się poprzez manipulacje z góry, poprzez rządową propagandę. Czy takie zjawisko naprawdę jest obce nam, współczesnym? Nie sądzę.

Największym dramatem jest jednak to, jak wygląda życie tych podzielonych dzieci i ich rodzin. Przez lata każda z dwu dusz dochodzi do głosu, daje się poznać, daje się kochać. Ma swój głos, swoją mimikę, swoje uczucia i pragnienia. Rodzice i rodzeństwo kochają je obie, muszą jednak z czasem przekonać je, by jedna zdominowała drugą, by jedna zaczęła istnieć samodzielnie, niejako zabijając tę drugą. Cholera, biorąc pod uwagę to, jakie więzi łączą bliźnięta, czyż nie jest to okrucieństwo najwyżej wagi? Coś potwornie poruszającego?

Nie podoba mi się, że można wymyślać takie rzeczy. Pomysł Kat Zhang naprawdę wstrząsa i rozdziera serce. Jeśli na podstawie tej książki powstanie kiedyś film, w kinach będą musieli zamontować podajniki z chusteczkami. Albo worki bokserskie, jeśli kogoś ten pomysł tak mocno zdenerwuje, jak mnie zdenerwował.

To niesamowite, że choć teoretycznie książka skierowana jest do młodzieży, doświadczyłam przy niej nawału aż tak silnych emocji. Cały ten dramatyzm i cała ta wizja naprawdę potrafią poruszyć. I stanowią bardzo mocny, choć momentami niedopracowany, punkt tej powieści.

Co się tyczy samej akcji, to bywa, że zamiast pędzić, zostaje ona wstrzymana przez wywody Evy - naszej narratorki. Trzeba przyznać, że wraz z Addie nie tworzą one zbyt udanej postaci. Ich kłótnie bywają infantylne, a zachowania mocno naiwne. Czasem miałam ochotę nimi wstrząsnąć, żeby ogarnęły się i użyły odrobiny rozumu, zamiast rzucać się w wir idiotycznych zdarzeń. Niestety, główna postać jest więc nieco słabszym elementem powieści Kat Zhang, ale też nie można powiedzieć, że jest źle. Młodzież może nawet nie zwróci na to uwagi, bo problemy i dylematy nastolatek będą im bliższe. Nie to co mnie, starej babie.

Do plusów Co ze mnie zostało z pewnością należy zaliczyć wątek romantyczny. Ujawnia się on tutaj naprawdę w maleńkim stopniu - to pewnie dopiero zalążek większej historii, która rozwinie się w kolejnych tomach. Póki co - zachwycił mnie sam pomysł i udowodnienie, co naprawdę się liczy, kiedy do głosu dochodzą uczucia.

Fantastyczne jest to, że Kat Zhang debiutuje z przytupem i choć kieruje swoją powieść do młodzieży, potrafi przemycić w niej mocny, ważny i dojrzały przekaz. Jej książka porusza istotne społeczne zagadnienia, jest autentycznie poruszająca i otwarcie opowiada o najgorszego rodzaju dylematach moralnych. Jest przy tym dobrze, lekko napisana. Miewa słabsze punkty, ale absolutnie nie psują one lektury. Z niecierpliwością wypatrywać więc będę dalszego ciągu tej historii. Pole do popisu Kat Zhang pozostawiła sobie bardzo, bardzo szerokie.

http://www.kreatywa.net/2016/01/ksiazka-co-ze-mnie-zostalo-kat-zhang.html

Opowieść o świecie, w którym Ameryki zostały odcięte od reszty świata i w którym walczy się z istnieniem hybryd. Hybrydy to ludzie, którzy rodzą się z dwiema duszami uwięzionymi w jednym ciele i którzy jeszcze w dzieciństwie muszą się "ustalić" - dusza dominująca przejmuje wówczas całkowitą kontrolę nad ciałem, a druga znika. Czasem jednak coś idzie nie tak i do ustalenia...

więcej Pokaż mimo to