-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2015-03-01
2015-04-19
2015-02-21
2015-05-28
2015-07-16
2015-07-22
2015-07-26
2011-12-18
"Matka wszystkich lalek". Już sam tytuł brzmi tajemniczo, prawda? Do tego okładka, która też wiele nie wyjaśnia (a mnie osobiście wręcz odstrasza niestety) i bardzo znane nazwisko autorki - Monika Szwaja. Autorka, która kojarzyła mi się raczej z powieściami o miłości lub ze sporym wątkiem miłosnym w tle.
Przyznam się więc, że decydując się na przeczytanie tej książki miałam pewne o niej wyobrażenie.
I niepotrzebnie.
Bo autora nie można szufladkować. Bo to po pierwsze moja druga dopiero książka tej autorki (wcześniej czytałam "Zupę z ryby Fugu") i właściwie nie mam czego do "szuflady" włożyć , bo po drugie właśnie takim szufladkowaniem sami sobie robimy krzywdę, albo oczekując od autora/ki czegoś co będzie można włożyć do tej określonej szufladki, albo wręcz odwrotnie - porzucając autora/kę w obawie, że znowu przeczytamy to czego czytać nie chcieliśmy.
I tak z tym pewnym wyobrażeniem o książce zaczęłam czytać trochę się na nią "blokując". A to się zaczynałam czepiać, że za szybko akcja się toczy, że w "normalnym" życiu nie byłoby tak sielankowo, że naciągnięte niektóre wątki... i .... w pewnym momencie skapitulowałam!
O nie, wcale nie przestałam czytać! Nie, nie...nie....
Po prostu skapitulowało moje do książki uprzedzenie i historia, a właściwie dwie historie w niej przedstawione porwały mnie kompletnie i bezwarunkowo! Czytałam z wypiekami na twarzy, szybciutko przerzucając strony, by dowiedzieć się co będzie dalej i dlaczego. To chyba świadczy więc o tym, że naprawdę nie warto mieć uprzedzeń do książek, warto zaś dać się porwać fabule i się jej nie czepiać.
Mieć z czytania po prostu dobrą zabawę, niekoniecznie prostą, ale i nie wymagającą ogromnego myślenia.
No dobrze, a o czym tak z wypiekami na twarzy czytałam?
O Klarze/Claire, o "Matce Wszystkich lalek"- i nic Wam nie zdradzę tu więcej, pisnę tylko, że autorka zaskoczyła mnie wprowadzeniem wątku II Wojny Światowej - wątku wcale nie prostego, a w tej książce tak opisanego, że jego realność mrozi krew w żyłach i wywołuje szczere łzy, o splataniu się ludzkich losów, o kobietach, ich wyborach, o mężczyznach, o nadziejach na szczęście i o trudach jakie napotykamy na życiowej drodze. W tle zaś mamy piękne Karkonosze (moja kochana Jelenia Góra się gdzieś tam przewija), Bretanię, Niemcy, trochę wątku miłosnego (podanego w naprawdę smaczny sposób, choć i trochę lukru jest, ale przeżyłam), trochę codzienności i trochę przeszłości.
Czy to już nie brzmi dla Was zachęcająco? Bo chciałabym Was do lektury najnowszej książki pani Moniki zachęcić gorąco! Dajcie się porwać tej książce, bez względu czy lubicie styl autorki czy nie...
Myślę, że może Was zaskoczyć, a nawet zauroczyć. Mnie zauroczyła na pewno!
(notka ukazała się wcześniej u mnie na blogu achyochyzksiazka.blogspot.com )
"Matka wszystkich lalek". Już sam tytuł brzmi tajemniczo, prawda? Do tego okładka, która też wiele nie wyjaśnia (a mnie osobiście wręcz odstrasza niestety) i bardzo znane nazwisko autorki - Monika Szwaja. Autorka, która kojarzyła mi się raczej z powieściami o miłości lub ze sporym wątkiem miłosnym w tle.
Przyznam się więc, że decydując się na przeczytanie tej książki miałam...
2015-11-19
2015-11-10
2015-10-16
2015-11-01
2015-01-21
2015-01-09
2015-02-14
2015-08-09
2015-01-11
2015-01-26
2015-01-31
2015-02-08
Sprzedam za 15 zł + 5 zł przesyłka.
Sprzedam za 15 zł + 5 zł przesyłka.
Pokaż mimo to