-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać192
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Biblioteczka
2013-09-30
2013-08-24
"A jednak umiemy różnić się pięknie…" - recenzja dla portalu Kulturawkrakowie.pl
„Umiemy się tylko kłócić albo kochać, ale nie umiemy się różnić pięknie i mocno” powiedział Cyprian Kamil Norwid, ale się pomylił. A dowodem na to jest książka „Bóg, kasa i rock’n'roll” autorstwa Szymona Hołowni i Marcina Prokopa, wydana nakładem wydawnictwa Znak.
Pozycja ta, będąca zapisem ich rozmowy, na pewno nie należy do nudnych wywodów teologicznych ani do równie nudnych filozoficznych traktatów. Autorzy rozmawiają ze sobą jak starzy, dobrzy przyjaciele (którymi w rzeczywistości przecież są), łapiący się za słówka, szturchający, przekomarzający i wiecznie przekonujący jeden drugiego do swoich racji. Oczywiście niezbyt nachalnie. Wszystko w duchu prawdziwie dojrzałej tolerancji i wzajemnej akceptacji.
„No” – pomyślałam – „Gdyby tak rozmawiał każdy ateista z każdym katolikiem, Polska byłaby zupełnie innym krajem”. Książkę tę powinien przeczytać absolutnie każdy, nawet jeśli nie po to, by wynieść z niej teologiczne racje, to w celu nauczenia się kulturalnej, płodnej we wzajemny szacunek dyskusji. Rozmowy taktownej a zarazem błyskotliwej, momentami złośliwej, ale zawsze w granicach dobrego smaku.
Jak wszyscy wiemy, Szymon Hołownia, zwany przez co poniektórych „Telikowskim light” jest w dyskusji stroną wierzącą, praktykującą, uduchowioną i próbującą uzasadnić tą postawę Marcinowi Prokopowi. Ten drugi zaś jest inteligentnym, oczytanym racjonalistą, który o samej religii wie dość sporo, więc spór autorów jest bardzo wyważony. Równowaga jest wyczuwalna nawet w kompozycji tekstu; raz więcej mówi Szymon, raz Marcin. Raz jeden więcej pyta lub odpowiada, raz drugi. Każdy z nich ma swój ulubiony temat, co widać też po długościach wypowiedzi każdego z nich.
Celowo pominęłam to, kim autorzy są w świecie mediów, skąd są znani i z czym kojarzeni, bo choć sami niejednokrotnie o tym w książce wspominają, nie odgrywa to żadnej roli względem tego o czym i jak dyskusja się toczy (może za wyjątkiem wątku o „kasie”). Książka zawiera wiele fragmentów, których treść spektakularnie wdziera się do mózgu czytelnika, kwestii, o których wcześniej nie pomyślał, oraz faktów, których nie znał. I przede wszystkim – za którąkolwiek stroną barykady odbiorca by się nie opowiedział, zdaje sobie sprawę, że musi się jeszcze sporo dowiedzieć i wiele wyczytać, by umieć swoje stanowisko dobrze uzasadnić. Bo jeszcze kiedyś, nie daj Boże, znajdzie się wśród jego rozmówców ktoś pokroju Hołowni czy Prokopa – i cóż wtedy biedny pocznie sam jeden bez wiedzy, argumentów i pasji?
http://kulturawkrakowie.pl/2013/07/a-jednak-umiemy-roznic-sie-pieknie/
"A jednak umiemy różnić się pięknie…" - recenzja dla portalu Kulturawkrakowie.pl
„Umiemy się tylko kłócić albo kochać, ale nie umiemy się różnić pięknie i mocno” powiedział Cyprian Kamil Norwid, ale się pomylił. A dowodem na to jest książka „Bóg, kasa i rock’n'roll” autorstwa Szymona Hołowni i Marcina Prokopa, wydana nakładem wydawnictwa Znak.
Pozycja ta, będąca zapisem...
Wspaniały klimat, wspaniały autor, wspaniała książka.
Wspaniały klimat, wspaniały autor, wspaniała książka.
Pokaż mimo toBardzo przydatna dla osób pracujących w branży marketingu i promocji.
Bardzo przydatna dla osób pracujących w branży marketingu i promocji.
Pokaż mimo toPięknie oprawiona! Wspaniała książka o. Badeniego. Świetny styl, wartościowa treść. Polecam!
Pięknie oprawiona! Wspaniała książka o. Badeniego. Świetny styl, wartościowa treść. Polecam!
Pokaż mimo toBardzo dobra pozycja dotycząca zagrożeń duchowych wynikających m.in. z praktyk dalekiego wschodu, autorstwa bardzo przekonującego i doświadczonego o. Verlinde. Serdecznie polecam!
Bardzo dobra pozycja dotycząca zagrożeń duchowych wynikających m.in. z praktyk dalekiego wschodu, autorstwa bardzo przekonującego i doświadczonego o. Verlinde. Serdecznie polecam!
Pokaż mimo to
Sądzę, że byłoby błędem zakładać, że historie miłosne muszą być banalne. Eric-Emmanuel Schmitt dysponuje pokładami ogromnej wyobraźni i potrafi wynaleźć najciekawsze scenerie dla wybranych przez siebie tematów literackich. Byłam pełna podziwu dla różnorodności wątków i nieprzewidywalności, które odnalazłam w tej krótkiej książce. Czytanie „Odette i inne historie miłosne” było dla mnie nadzwyczaj przyjemną przygodą, niewymagającą dla intelektu, ale za to zmuszającą serce do atletycznego wysiłku.
Tematem dzieła były najróżniejsze oblicza miłości; miłość urojona, platoniczna, romantyczna, miłość matki do dziecka, miłość kochanków, a nawet zwyczajny sentyment. Trudno powiedzieć, które z zebranych w jeden tomik opowiadań zrobiło na mnie największe wrażenie. Po każdym kolejnym spodziewałam się, że pozostałe będą słabsze, gdyż najpiękniejsze oblicze miłości właśnie zostało pokazane i nic bardziej wzruszającego nie da się napisać. Muszę przyznać, że za każdym razem byłam w błędzie. Żadne opowiadanie – ba, nawet żadna strona nie odstawała poziomem od reszty tomiku. Gdybym miała jednak wskazać fragment, który zapamiętam na zawsze, byłby to list Odette z rozdziału „Odette Jakkażda”. Ten krótki fragment prozy poruszył mnie do głębi i po prostu rzucił na kolana.
Czytanie kolejnych stron rozbudzało we mnie ukrytą wrażliwość – nawet na co dzień bulwersujące dla mnie tematy, które ciężko mi przyjmować za rzeczywistość zastaną, a jeszcze ciężej mi o nich czytać, zapisane zostały przez autora tak, że natychmiast zapominałam o swoich wątpliwościach – liczyła się jedynie historia. Schmitt jest zawodowym strzelcem – wie, gdzie trafić w tarczę z czytelnika pociskami słów, żeby uzyskać odpowiedni efekt.
Nie jest moja intencją tworzenie ody pochwalnej dla Erica-Emmanuela Schimtta. Temat miłości to wciąż otwarte drzwi, do których wielu ludzi dopisało swoje karty, nie mogę więc stwierdzić, że autor wyczerpał myśl. Książka stanowi jedynie pewien wybiórczy wycinek rzeki małych historii, której dotyka. Spośród pozostałych dzieł autora miałam przyjemność czytania także „Kiedy byłem dziełem sztuki” i „Kobiety w lustrze” (oprócz „Oskara i pani Róży”, oczywiście) i muszę powiedzieć, że z tych czterech książek to właśnie „Odette…” dotknęła mnie najbardziej. Ciężko wyrazić to, jak wielką nadzieję wzbudziły we mnie jej strony, albo opisać te małe radości, które odczuwa się po każdym opowiadaniu. „Odette…” opowie wszystko sama, jeśli tylko poświęci się jej kilka chwil.
http://kulturawkrakowie.pl/2013/08/strzaly-ze-slow-ugodzona-ksiazka-erica-emmanuela-schmitta-odette-i-inne-historie-milosne/
Sądzę, że byłoby błędem zakładać, że historie miłosne muszą być banalne. Eric-Emmanuel Schmitt dysponuje pokładami ogromnej wyobraźni i potrafi wynaleźć najciekawsze scenerie dla wybranych przez siebie tematów literackich. Byłam pełna podziwu dla różnorodności wątków i nieprzewidywalności, które odnalazłam w tej krótkiej książce. Czytanie „Odette i inne historie miłosne”...
więcej Pokaż mimo to