Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Naprawdę dobre, z jakimś jednym czy dwoma słabszymi fragmentami, ale czyta się płynnie i bardzo przyjemnie, erudycja, humor jak najbardziej czarny. Są i chwile zadumy. Książka raczej dla przedziału wiekowego 40+, choć dopuszczam moją pomyłkę. Powiem słowami androida Nexus-6: all those moments will be lost in time like tears in rain. Ale jeszcze nie czas umierać.

Naprawdę dobre, z jakimś jednym czy dwoma słabszymi fragmentami, ale czyta się płynnie i bardzo przyjemnie, erudycja, humor jak najbardziej czarny. Są i chwile zadumy. Książka raczej dla przedziału wiekowego 40+, choć dopuszczam moją pomyłkę. Powiem słowami androida Nexus-6: all those moments will be lost in time like tears in rain. Ale jeszcze nie czas umierać.

Pokaż mimo to

Okładka książki Hamilton: The Revolution Jeremy McCarter, Lin-Manuel Miranda
Ocena 8,6
Hamilton: The ... Jeremy McCarter, Li...

Na półkach:

Kulisy powstawania musicalu Hamilton. Muzyka i libretto autorstwa Mirandy to majstersztyk. Mamy tutaj i pełny zapis libretta oraz pokazany proces twórczy od kuchni. Absolutna gratka i must-have dla miłośników. Podstawą jest oryginalna broadway'owska obsada z Mirandą w roli samego Hamiltona, której występ został zarejestrowany, więc można obejrzeć i się zachwycić. Obsada londyńska nie odstaje jakościowo od pierwowzoru i jest godna polecenia, a też wciąż grana na West Endzie. Fantastyczne dodatkowe opisy Mirandy do piosenek, charakteryzacji, choreografii. Książka czule wydana, okładka z imitacją skóry, papier czerpany, mnóstwo zdjęć z prób.
Można zacząć od fantastycznego soundtracku, ale Króla George'a warto również potem zobaczyć w akcji :)
Rap, hip hop? I pomyśleć, że wszystko zaczęło się, gdy piętnastoletni Jeremi powiedział "musisz tego posłuchać". Teraz już rzeczywiście muszę.

Kulisy powstawania musicalu Hamilton. Muzyka i libretto autorstwa Mirandy to majstersztyk. Mamy tutaj i pełny zapis libretta oraz pokazany proces twórczy od kuchni. Absolutna gratka i must-have dla miłośników. Podstawą jest oryginalna broadway'owska obsada z Mirandą w roli samego Hamiltona, której występ został zarejestrowany, więc można obejrzeć i się zachwycić. Obsada...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dawno temu przeczytałem i pamiętam zachwyt. Po latach książka już nie poniosła, wręcz znudziła, a anegdota z mrówkami przyniosła sen... Jedyne co miałem z ponownej lektury, to świadomość, że to wspaniałe uczucie kiedy jest się ciekawym świata i tego, jak jest zbudowany i funkcjonuje.

Dawno temu przeczytałem i pamiętam zachwyt. Po latach książka już nie poniosła, wręcz znudziła, a anegdota z mrówkami przyniosła sen... Jedyne co miałem z ponownej lektury, to świadomość, że to wspaniałe uczucie kiedy jest się ciekawym świata i tego, jak jest zbudowany i funkcjonuje.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Minęły 3 lata od ostatniej lektury i kolejny powrót do tej książki (luty 2024), być może za sprawą wspaniałej interpretacji Romana Wilhelmiego. Tak samo wracam do Stachury i jego "Jaskrawości" czytanej przez Daniela Olbrychskiego.

Minęły 3 lata od ostatniej lektury i kolejny powrót do tej książki (luty 2024), być może za sprawą wspaniałej interpretacji Romana Wilhelmiego. Tak samo wracam do Stachury i jego "Jaskrawości" czytanej przez Daniela Olbrychskiego.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Doceniam pracę włożoną w napisanie tej książki. Poza tym słabo. Przeczytałem bez szczególnego zainteresowania. Książka wydaje się być zbyt osobistą relacją jak na reportaż (?), autorka jest za bardzo zaangażowana emocjonalnie, nie interesuje mnie co ona by zrobiła na miejscu kogoś tam. Językowo przeciętnie, kalki z angielskiego rażą (np. "Jego temat. Jego ekspertyza." - raczej: specjalizacja, krąg zainteresowań, dziedzina, kompetencja. Nie wciągnęła mnie.

Doceniam pracę włożoną w napisanie tej książki. Poza tym słabo. Przeczytałem bez szczególnego zainteresowania. Książka wydaje się być zbyt osobistą relacją jak na reportaż (?), autorka jest za bardzo zaangażowana emocjonalnie, nie interesuje mnie co ona by zrobiła na miejscu kogoś tam. Językowo przeciętnie, kalki z angielskiego rażą (np. "Jego temat. Jego ekspertyza."...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Osobisty przewodnik po Pradze Filip Springer, Mariusz Szczygieł
Ocena 7,6
Osobisty przew... Filip Springer, Mar...

Na półkach:

Dziękuję mój ukochany synu Jeremi za książkę z dedykacją autora (Targi Poznańskie 10/04/2023).

Dziękuję mój ukochany synu Jeremi za książkę z dedykacją autora (Targi Poznańskie 10/04/2023).

Pokaż mimo to

Okładka książki The lives of Caravaggio Giovanni Baglione, Giovanni Pietro Bellori, Giulio Mancini
Ocena 9,0
The lives of C... Giovanni Baglione, ...

Na półkach:

Pierwsze trzy biografie Michelangelo Merisi da Caravaggio (1571-1610).
Pierwsza biografia została napisana przez Gulio Manciniego, lekarza, historyka sztuki i kolekcjonera, który znał artystę i opiekował się nim jako lekarz w latach 1595-1600. Jego relacja została spisana kilka lat po śmierci Caravaggio około 1617-1621 i uznawana jest za "dosyć wiarygodną".
Druga napisana przez Giovanni Baglione w 1642, przeciętnego malarza i historyka sztuki, rywala Caravaggio na rynku sztuki w Rzymie w początkach siedemnastego wieku. Był też jednym z pierwszych, którzy naśladowali styl Caravaggio, co powodowało furię Caravaggio i jego niewybredne ataki na Baglione. Relacja ta zasługuje na zaufanie za swój obiektywizm i nikt nie podważył jej dokładności. Wyczuwalna jest jednak satysfakcja autora z powodu niepowodzeń losu Caravaggio.
Trzecia bigrafia pochodzi z 1672 roku i spisana została przez antykwariusza Giovanni Pietro Bellori. Bazuje ona na dwóch wcześniejszych. Zachowała się nawet kopia Baglione z odręcznymi notatkami Bellori na marginesach. Ta z kolei biografia zawiera najbardziej poruszające i dokładne opisy obrazów Caravaggio.
Książeczka niewielkich rozmiarów, jednak z wieloma ilustracjami obrazów Caravaggio, co ułatwia lekturę. Oczywiście potrzeba sięgnąć po duży album, aby docenić kunszt malarza.

Pierwsze trzy biografie Michelangelo Merisi da Caravaggio (1571-1610).
Pierwsza biografia została napisana przez Gulio Manciniego, lekarza, historyka sztuki i kolekcjonera, który znał artystę i opiekował się nim jako lekarz w latach 1595-1600. Jego relacja została spisana kilka lat po śmierci Caravaggio około 1617-1621 i uznawana jest za "dosyć wiarygodną".
Druga...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna po „Shuggie Bain” dyszka dla Douglasa Stuarta. Czekałem długo, nie zawiodłem się. Można zarzucać autorowi, że to Shuggie 2.0, kontynuacja, rozwinięcie, ale po co, jeśli to ponownie znakomita literatura? Brutalna, naturalistyczna, przede wszystkim wiarygodna i fascynująca.

Kolejna po „Shuggie Bain” dyszka dla Douglasa Stuarta. Czekałem długo, nie zawiodłem się. Można zarzucać autorowi, że to Shuggie 2.0, kontynuacja, rozwinięcie, ale po co, jeśli to ponownie znakomita literatura? Brutalna, naturalistyczna, przede wszystkim wiarygodna i fascynująca.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie jest to dobra książka, nawet gorsza od nieudanej "Miasto utrapienia". Polecam rzeczy wcześniejsze. Do późniejszych (nie mylić z powtórkami) raczej zachować bezpieczny dystans.

Nie jest to dobra książka, nawet gorsza od nieudanej "Miasto utrapienia". Polecam rzeczy wcześniejsze. Do późniejszych (nie mylić z powtórkami) raczej zachować bezpieczny dystans.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Baaardzo przeciętna książka, zaledwie kilka historii czytałem z zaciekawieniem, może najbardziej Olki (Aleksandra Łojek, późniejsza autorka "Belfastu", jak mniemam). Zdecydowanie więcej frajdy sprawia np. jajcarska "Emigracja" Malcolma X. Do przekartkowania, nic więcej.

Baaardzo przeciętna książka, zaledwie kilka historii czytałem z zaciekawieniem, może najbardziej Olki (Aleksandra Łojek, późniejsza autorka "Belfastu", jak mniemam). Zdecydowanie więcej frajdy sprawia np. jajcarska "Emigracja" Malcolma X. Do przekartkowania, nic więcej.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Otwierające opowiadanie słabe, zniechęciło mnie za pierwszym razem, ale dałem debiutowi Stasiuka drugą szansę i się nie zawiodłem. Świetna proza, brutalna i mocna.

Otwierające opowiadanie słabe, zniechęciło mnie za pierwszym razem, ale dałem debiutowi Stasiuka drugą szansę i się nie zawiodłem. Świetna proza, brutalna i mocna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Być wydolnym krążeniowo i oddechowo to całkiem dużo.
Dobra, ciekawa, mocna, ale już trochę mocnych w życiu przeczytałem więc oczu nie zamykałem. Tak się złożyło, że chodziłem wczoraj po Warszawie i patrzyłem jakby innymi oczami. Patrzyłem na ludzi z tą myślą, że niektórzy mogli być postaciami z tej książki. Patrzyłem na zaułki, uliczki i skwery, które były miejscami wydarzeń, mijały mnie karetki na sygnale i takie ciche, niespieszne, cierpliwie stojące w korku.

Być wydolnym krążeniowo i oddechowo to całkiem dużo.
Dobra, ciekawa, mocna, ale już trochę mocnych w życiu przeczytałem więc oczu nie zamykałem. Tak się złożyło, że chodziłem wczoraj po Warszawie i patrzyłem jakby innymi oczami. Patrzyłem na ludzi z tą myślą, że niektórzy mogli być postaciami z tej książki. Patrzyłem na zaułki, uliczki i skwery, które były miejscami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po rewelacyjnej "Dni bez końca" nie spodziewałem się, że Barry napisał coś lepszego. I tak też jest. "Po stronie Kanaanu" rozkręca się wolno, historia jest mniej wciągająca, choć więcej się tutaj dzieje w sferze uczuć i emocji. Proza Barrego, jeśli czytana w biegu traci, umykają wtedy całe świetne zdania, porównania, metafory. Dlatego warto go czytać w skupieniu i z dala od zgiełku. Zauroczyłem się jego "Dniami bez końca" i kolejna książka to podtrzymuje. Wielu czytelników pisze o smutku przenikającym książkę, zgadzam się, jednakże nie przygnębia, a zarazem jest przesiąknięta głębokim humanizmem.

Po rewelacyjnej "Dni bez końca" nie spodziewałem się, że Barry napisał coś lepszego. I tak też jest. "Po stronie Kanaanu" rozkręca się wolno, historia jest mniej wciągająca, choć więcej się tutaj dzieje w sferze uczuć i emocji. Proza Barrego, jeśli czytana w biegu traci, umykają wtedy całe świetne zdania, porównania, metafory. Dlatego warto go czytać w skupieniu i z dala od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czyta się znakomicie, intryga zaskakuje, zgrabne dialogi, tylko zakończenie rozczarowuje. Lekko i zabawnie.

Czyta się znakomicie, intryga zaskakuje, zgrabne dialogi, tylko zakończenie rozczarowuje. Lekko i zabawnie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Barszo słabe zakończenie trylogii. Zdecydowanie odstaje od reszty, która była urzekająca i wciągająca.

Barszo słabe zakończenie trylogii. Zdecydowanie odstaje od reszty, która była urzekająca i wciągająca.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Rewelacja, którą dopiero teraz odkryłem, a książka bodajże z 2016. Fantastyczna historia i znakomity język. Dokupiłem właśnie dwie inne pozycje autora i z większą uwagą postanowiłem śledzić pisarzy pojawiających się wokół Booker Prize, która od kilku lat jest zdecydowanie lepszą rekomendacją niż słabe Noble, choćby przypadek Douglasa Stuarta "Shuggie Bain" (kolejna rewelacja). Przy takiej literaturze bierze mnie zazdrość, wobec tych, którzy jeszcze tej książki nie przeczytali - ta uczta przed nimi. Ten Irlandczyk jest cholernie dobry.

Rewelacja, którą dopiero teraz odkryłem, a książka bodajże z 2016. Fantastyczna historia i znakomity język. Dokupiłem właśnie dwie inne pozycje autora i z większą uwagą postanowiłem śledzić pisarzy pojawiających się wokół Booker Prize, która od kilku lat jest zdecydowanie lepszą rekomendacją niż słabe Noble, choćby przypadek Douglasa Stuarta "Shuggie Bain" (kolejna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trywialne, banalne i płaskie. To nie jest żadna poezja, to jakieś wiatry z mózgu niedojrzałej osoby w postaci sentencyjek. Pretensjonalne do bólu, a najgorsze, że jest to ból czytelnika. Jedyny plus to ładne dwujęzyczne wydanie.

Trywialne, banalne i płaskie. To nie jest żadna poezja, to jakieś wiatry z mózgu niedojrzałej osoby w postaci sentencyjek. Pretensjonalne do bólu, a najgorsze, że jest to ból czytelnika. Jedyny plus to ładne dwujęzyczne wydanie.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Na przełomie wieków czytałem Ha!Art, a Shuty był gwiazdą tamtego środowiska. Potem to wszystko jakoś wyhamowało, periodyk padł, ludzie jakby się rozeszli, rozpłynęli. Od czasu do czasu coś pojawiało się na horyzoncie, ale bicia serca nie przyspieszało. I teraz, dosyć przypadkowo, wpadły mi w ręce "Dziewięćdziesiąte".
Książka, która w moim założeniu miała być frywolnym przerywnikiem pomiędzy cięższym kalibrem "prawdziwej" literatury a nie zgrywą, spodziewana jako literackie pozłotko, okazała się szaleńczo wciągająca i przejmująca. Skończona w dwa wieczory, z niecierpliwą przerwą na pracę, okazała się prawdziwym tryumfem Shutego. Początek zapowiadał ubaw językiem, ale szybko i treść chwyciła za gardło. Niby śmieszne, smutne trochę, sentymentalne to wiadomo, ale wszystko w dobrych proporcjach. Cóż, kto nie doznał osobiście dziewięćdziesiątych, to na polubienie książki ma szanse fifty - fifty. Ale dla samej zabawy językiem warto spróbować.

Na przełomie wieków czytałem Ha!Art, a Shuty był gwiazdą tamtego środowiska. Potem to wszystko jakoś wyhamowało, periodyk padł, ludzie jakby się rozeszli, rozpłynęli. Od czasu do czasu coś pojawiało się na horyzoncie, ale bicia serca nie przyspieszało. I teraz, dosyć przypadkowo, wpadły mi w ręce "Dziewięćdziesiąte".
Książka, która w moim założeniu miała być frywolnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przeczytana ponownie po latach. Może już nie czułem tego żaru, pasji i namiętności, ale to ja się zmieniłem i świat sparszywiał, a Kapuściński wciąż jest wspaniały, barwny, erudycyjny, przenikliwy i niezwykle ciekawy i ciekawski. Książka niezmiernie pobudzająca wyobraźnię, zostawia czytelnika z głodem wiedzy.

Przeczytana ponownie po latach. Może już nie czułem tego żaru, pasji i namiętności, ale to ja się zmieniłem i świat sparszywiał, a Kapuściński wciąż jest wspaniały, barwny, erudycyjny, przenikliwy i niezwykle ciekawy i ciekawski. Książka niezmiernie pobudzająca wyobraźnię, zostawia czytelnika z głodem wiedzy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawa historia rodzinna. Sporo w niej odniesień literackich, co mi bardzo przypadło do gustu. Co do warstwy graficznej to nie mam zastrzeżeń, choć mnie nie urzekła, ale dobrze wypełniła swoją rolę. Autorka skupia się na postaciach i relacjach, plan jest praktycznie zawsze bliski, nie ma szerokiej perspektywy. Literacko lepsze od moich ostatnich lektur czyli Craiga Thompsona (wszędzie te nocne zmazy o aktualnej albo byłej dziewczynie, jak u pryszczatego nastolatka), Guy'a Delisle (jeździ po świecie i się dziwi, że nie jest jak we Francji czy Europie. No, a jak ma być?), może nawet od Rutu Modan (brak zastrzeżeń do autorki, za mało czytałem, jednak "Rany wylotowe" świetne) , choć każda z wymienionych osób rysuje na swój sposób ciekawiej.

Bardzo ciekawa historia rodzinna. Sporo w niej odniesień literackich, co mi bardzo przypadło do gustu. Co do warstwy graficznej to nie mam zastrzeżeń, choć mnie nie urzekła, ale dobrze wypełniła swoją rolę. Autorka skupia się na postaciach i relacjach, plan jest praktycznie zawsze bliski, nie ma szerokiej perspektywy. Literacko lepsze od moich ostatnich lektur czyli Craiga...

więcej Pokaż mimo to