-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać358
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
Katarzyna Bonda przez niektórych nazywana królową polskiego kryminału. Florystka to jej trzecia powieść i zarazem ostatnia część trylogii z profilerem Hubertem Meyerem, oprócz profilera główną bohaterką jest młoda psycholożka. Znowuż nie będę spoilerować treści książki, spróbuję natomiast odpowiedzieć sine ira et studio na pewne pytania, które mogą nurtować potencjalnego czytelnika tejże pozycji. Ustalmy na początek, z jakim gatunkiem mamy do czynienia? Odpowiedź, która sama ciśnie się na usta: kryminał - wcale nie jest tak oczywista. Zatem czy jest to kryminał? I tak, i nie, ta ambiwalentna odpowiedź dobrze obrazuje to, z czym mamy do czynienia. Osią fabularną książki jest oczywiście śledztwo w sprawie morderstw, ale cały czas ma się wrażenie, że to powieść psychologiczna pod płaszczykiem kryminału, ewentualną klasyfikację należałoby uściślić więc jako: kryminał psychologiczny. Ta sfera psychologii postaci jest tak rozbudowana, że wchodzimy w głąb psychiki, przeżyć, sytuacji rodzinnej i kontekstu obyczajowo - społecznego, w jakich żyją postacie. Nawet trzecioplanowi bohaterzy mają swoją historię i już z samego tego faktu wynika, że to książka, która ma bardzo dużo wątków pobocznych i kreśli niezwykle bogatą panoramę ludzkich charakterów. Owa pogłębiona psychologia postaci i szeroka perspektywa oraz fragmenty, które stanowią niemal didaskalia do głównej klamry fabularnej, to właśnie cecha charakterystyczna pisarstwa Bondy. Trochę to zresztą paradoksalne, że pisarka, której pozycje okupują listy bestsellerów Empiku, nie uprawia wbrew pozorom twórczości lekkiej, łatwej i przyjemnej. Florystka to także - tak jak inne powieści tej autorki - przysłowia cegła, tak objętościowo, jak i pod kątem ilości wątków.
Czy zatem autorka nie pogubiła się w tym gąszczu wątków, postaci i sytuacji? Bonda jest znana z bardzo precyzyjnego przygotowania swoich powieści, długiego i szczegółowego researchu, rozpisywania fabuły i intrygi w punktach, zatem te miriady słów tworzą całość, która nie rozchodzi się w szwach. Początek książki może być pod pewnymi względami nużący, jednak kolejne strony powodują coraz większe wciąganie się czytelnika i tak gdzieś od połowy książki czytający będzie pochłaniał kolejne strony niczym Bogowie Olimpu puchary z ambrozją. Jedynym zarzutem, jaki można sformułować pod adresem Bondy, to pewnego rodzaju przegadanie. Osoby, które lubią krótkie i skondensowane intrygi i nie przepadają za skakaniem po wręcz marginesach opowieści, mogą nie czerpać tak dużej przyjemności z lektury.
Teraz parę słów o języku – Bonda pisze językiem bardzo standardowym, ani złym, ani dobrym, takim trochę przeźroczystym, który jest wyłącznie nośnikiem warstwy fabularnej, a nie wartością sam w sobie. Z drugiej strony w jej pisarstwie raczej nie chodzi o fajerwerki językowe, bogatą frazę i nietuzinkowe słownictwo. Poza tym pod względem formalnym i narracyjnym nie ma tu nawet grama eksperymentów, jest po prostu tradycyjna soczysta fabuła, tylko i aż. Dobre wrażenie za to robią dialogi, które są takie, jakie zazwyczaj słyszymy w rzeczywistości, co nadaje postaciom wiarygodności.
Jaki zatem jest ostateczny werdykt? Moim zdaniem to bardzo solidnie i bardzo rzetelnie napisana powieść kryminalno - psychologiczna, obecnie tego typu powieść niejako wyparła powieść obyczajowo-psychologiczną bądź społeczno – obyczajową, stając się powieścią środka, stąd tak duża popularność Bondy wśród osób, które wcześniej nie czytały kryminałów. Katarzyna Bonda na mapie współczesnego kryminału lokuje się w jej psychologicznej odmianie, porównuje się ją do autorów skandynawskich i francuskich, co sama zainteresowana podkreśla w wywiadach. Jeżeli Marek Krajewski jest uważany za króla polskiego kryminału i odnowiciela gatunku, to myślę, że jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie aspekty, a więc aspekt fabularny, merytoryczny, a także komercyjny, a nawet bywanie Pani Katarzyny w mediach tak społecznościowych, jak i tradycyjnych, to chyba śmiało możemy powiedzieć, że to królowa polskiego kryminału. Żadna inna autorka nie wywarła tak dużego impaktu na czytelników literatury kryminalnej w Polsce, zachowując przy tym dobry poziom - quod erat demonstrandum. Aczkolwiek trzeba powiedzieć, że jej odmiana powieści kryminalnej - tak ciężka i rozbudowana - nie znajduje zbyt wielu epigonów, czego nie można powiedzieć o Krajewskim. którego modus operandi, czyli kryminał retro stał się wiodącym podejściem do tego gatunku nad Wisłą.
Czy sięgnę jeszcze po następną powieść Bondy? Pewnie tak, ale niezbyt szybko, ponieważ są to powieści bardzo obszerne, przytłaczające ogromną ilością informacji i na pewno muszę złapać pewien oddech od jej pisarstwa. Niemniej podejrzewam, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z autorką. Zatem rzeknę: nie żegnaj, Panno Katarzyno, ale do zobaczenia!
Katarzyna Bonda przez niektórych nazywana królową polskiego kryminału. Florystka to jej trzecia powieść i zarazem ostatnia część trylogii z profilerem Hubertem Meyerem, oprócz profilera główną bohaterką jest młoda psycholożka. Znowuż nie będę spoilerować treści książki, spróbuję natomiast odpowiedzieć sine ira et studio na pewne pytania, które mogą nurtować potencjalnego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Znacie nowy kostiumowy serial TVN-u Belle Epoque? Jeśli tak, to polecam Wam tę książkę na odtrutkę. Jeśli zaś zaliczacie się do tych szczęśliwców, których ominęła ta wątpliwej jakości przyjemność - tym lepiej.
Najdłuższa noc to teoretycznie wydana równocześnie przez autorów scenariusza książkowa wersja pierwszego odcinka wspomnianego serialu, jednak poza miejscem akcji i głównymi bohaterami ta paralela między nimi jest tak odległa (nawet rok i niektóre nazwiska nie pasują), że w zasadzie mamy do czynienia z całkowicie osobnymi bytami. Tak czy siak, trzeba powiedzieć bez ogródek, że serial przegrywa z książką, i to z kretesem, telewizyjny obraz wygląda przy tej powieści jak kiepski żart.
Nie lubię recenzji, które streszczają całą fabułę, więc tego robić nie będę. Natomiast nakreślę pewien zarys, z czym mamy do czynienia, nie spoilerując przy tym. Główna akcja książki umiejscowiona jest w Krakowie w latach 1904-1905, część powieści dzieje się też za granicą, głównie na Madagaskarze.
Określenie retro kryminał albo kryminał historyczny to mimo wszystko trafna klasyfikacja, aczkolwiek tło historyczno-społeczne oraz wątki obyczajowe są tak rozbudowane, że intryga kryminalna stanowi tylko klamrę, która spina fabularnie całość. Powieść rozwija się stopniowo, niespiesznie, zaś klimat i realia historyczne są równie ważne, jak reszta. Na pewno nie jest to powieść akcji albo grozy - choć popełniane zbrodnie są dosyć drastyczne i okrutne - fabuła jest znacznie bardziej inteligentna i przyzwyczajeni do sensacyjnych powieści kryminalnych poczują rozczarowanie. Zagadka morderstw popełnionych w grodzie Kraka stanowi oś fabularną książki, przez którą jednak prześwituje dużo bogatsza całość.
Mam takie wrażenie, że powieść ta jest też pretekstem do opowiedzenia nam o dawnym Krakowie, o ludziach, którzy wtedy żyli, o tamtejszym społeczeństwie, zwyczajach, kulturze, sztuce. Jak również rozwijającej się nauce i ówczesnych, raczkujących dopiero, metodach kryminalistycznych. Przeniesienie części akcji poza tereny polskie spowodowało zaś, że możemy spojrzeć z szerszej perspektywy na niegdysiejszy świat i monarchię austro-węgierską.
Jeden z dwójki autorów jest historykiem i podejrzewam, że to dzięki temu mamy doskonale i z rozmachem oddane realia epoki. Powieść ta ma bardzo duży walor poznawczy. Jestem Krakowianinem od trzech dekad, a dowiedziałem się sporo różnych informacji na temat mojego miasta i miałem dużo frajdy "spacerując" znanymi mi uliczkami i odkrywając je na nowo.
Psychologia postaci jest na wysokim poziomie. Pokazane są konteksty i motywacje. Bohaterowie są pełnokrwiści, ich postawy zróżnicowane, dialogi wiarygodne. Także postacie kobiece są różne: od prostytutki do jednej z głównych bohaterek, będącej przybyłą ze studiów w Paryżu młodą sufrażystką. Główny bohater Jan Edigey Korycki to znowuż człek targany emocjami, a jednocześnie ktoś bliski każdemu z nas, próbujący żyć tak, aby móc sobie spojrzeć w twarz w lustrze bez wyrzutów.
Duży plus należy się również autorom za język: bardzo sprawny, plastyczny, z elementami konwencji sprzed wieku. Zwracają uwagę rozbudowane opisy, szczególnie elementów architektonicznych i pomieszczeń.
Zakończenie jest naprawdę dobre, ale jednocześnie nie do końca precyzyjne, wręcz otwarte, wzbogacone o pierwiastek mistyczny, by nie rzec nadprzyrodzony. Jak wiadomo, w kryminale czytający oczekuje bardzo dokładnego wyjaśnienia, gdy dochodzi do ostatnich stron, a tu nie wiadomo do końca, jak to interpretować. Podobno ma się ukazać następna część, może być to zatem dobry punkt wyjścia do wyjaśnień i rozwinięcia niektórych wątków.
Niemniej jestem tą pozycją zachwycony, nawet jeżeli końcówka jest odrobinkę dziwna, to jest opowieścią, w której niemal brak słabych punktów. Świetnie wyważoną, ciekawą, dającą także czytelnikowi sporo wiedzy. Uczy i bawi zarazem. Słowem - szef kuchni poleca!
Znacie nowy kostiumowy serial TVN-u Belle Epoque? Jeśli tak, to polecam Wam tę książkę na odtrutkę. Jeśli zaś zaliczacie się do tych szczęśliwców, których ominęła ta wątpliwej jakości przyjemność - tym lepiej.
Najdłuższa noc to teoretycznie wydana równocześnie przez autorów scenariusza książkowa wersja pierwszego odcinka wspomnianego serialu, jednak poza miejscem akcji i...
To moje pierwsze spotkanie z prozą Remigiusza Mroza. Twórcy, który odniósł oszałamiający sukces komercyjny, stając się jednym z najpopularniejszych pisarzy w naszym kraju. Do pozycji tej podchodziłem z pewnymi obawami, mając w pamięci, że autor wydał na przestrzeni paru lat kilkanaście książek, a jak wiadomo, ilość najczęściej nie idzie w parze z jakością. Jest to pisarz, który pracuje w tempie ekspresowym, jak w fabryce, 365 dni w roku. Z pewnością uwagę przykuwa samo piękne wydanie z twardą okładką, no ale znając wiadome przysłowie o ocenianiu na podstawie okładki – przejdźmy do meritum.
Opisywana pozycja to konglomerat kilku gatunków. Oczywiście wiodącym jest kryminał retro, którego akcja dzieje się na początku XX wieku, znajdziemy tu też pewne pierwiastki Mrozowego spécialité de la maison, czyli thrillera prawniczego, ale – ku zaskoczeniu – nie brakuje także sporo elementów powieści obyczajowej i sagi rodzinnej albo jak kto woli dramatu. Zatem czytelnicy spodziewający się typowego kryminału w czasach historycznych będą pewnie trochę zawiedzeni.
Na pochwałę zasługuje sprawność językowa Mroza. W zasadzie do żadnego wersu nie można się przyczepić, żadne zdanie nie jest grafomańskie bądź wadliwe. Jest to po prostu bardzo sprawnie napisana rzecz. Przewaga dialogów nad narracją sprawia, że całość czyta się szybko i lekko. Autor hołduje również współczesnej szkole, jeśli chodzi o konstrukcję dialogów, wyznawanej choćby przez Mrozowego idola Kinga, która w znacznym stopniu ogranicza atrybucje dialogowe, stąd wymiany zdań są bezpośrednie, zaś czytelnik przelatuje nad nimi niemal błyskawicznie.
Mimo dobrze wypracowanego warsztatu sama warstwa fabularna nie powaliła mnie na kolana, choć trzeba przyznać, że książka do ostatniej strony jest umiarkowanie interesująca. Może też po pierwszej części spodziewałem się rasowego kryminału historycznego do samego końca, a tak nie jest. Deliberowałem, czy autor w połowie książki ma problemy z dramaturgią i intrygą. Niemniej mimo zdywersyfikowania gatunkowego i wejścia w powieść obyczajową w dalszej części całość jednak trzyma się kupy.
Trzeba trochę ponarzekać na psychologię postaci i fakt, że ich motywacje nie do końca zostały wyjaśnione. Zastanawiałem się też, czy główny bohater będący w gruncie rzeczy prostym chłopem, mógł być tak błyskotliwy, no ale cóż – licentia poetica.
Osadzanie powieści w historycznym anturażu wymaga szczególnego researchu od pisarza. Tutaj autor odrobił lekcję i przygotował wiarygodne tło, choć też nie jest ono zbyt mocno rozbudowane i za dużo na temat Galicji w latach 1909-1910 się nie dowiemy. Jednak niewątpliwie nie ma w tym obszarze żadnych wpadek, tu i ówdzie zostało przemycone co nieco z tamtych czasów i można wczuć się w klimat powieści. Kolejny plus dla Mroza.
Summa summarum muszę zakonotować, że w dobie zalewającej nas grafomanii i pozycji fatalnie napisanych tak stylistycznie, jak i konstrukcyjnie, doceniam dość ciekawą powieść z niezłym stylem. Mimo delikatnych mankamentów w architektonice całości czuć sprawność językową i rzetelne rzemiosło autora. Nie jest to wielka literatura, niemniej to solidna pozycja i życzyłbym sobie, aby na rynku gorszych nie wydawano. Tuszę, że nie jest moje ostatnie spotkanie z panem Mrozem i chętnie przeczytałbym jakąś inną jego powieść.
To moje pierwsze spotkanie z prozą Remigiusza Mroza. Twórcy, który odniósł oszałamiający sukces komercyjny, stając się jednym z najpopularniejszych pisarzy w naszym kraju. Do pozycji tej podchodziłem z pewnymi obawami, mając w pamięci, że autor wydał na przestrzeni paru lat kilkanaście książek, a jak wiadomo, ilość najczęściej nie idzie w parze z jakością. Jest to pisarz,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nazywanie tej powieści "hiszpańskim Imieniem Róży" jest oczywiście sporym nadużyciem, choć nie da się ukryć, że pewne elementy fabuły mogą się kojarzyć z arcydziełem słynnego Włocha. Pozycja ta wypłynęła na fali popularności wszystkiego, co w jakiś sposób tematycznie wiąże się z "Kodem Leonarda Da Vinci" Dana Browna. Ogólnie powieść tę należałoby określić jako powieść historyczną z elementami kryminału. Może nie trzyma, nie wiem jak w napięciu, ale buduje całkiem przekonujący klimat i snuje opowieść o Leonardzie Da Vinci, obrazie Ostatnia Wieczerza, Katarach i innych tajemnicach Kościoła. Czuć erudycję i wiedzę autora (szczególnie historyczną), jak też dobre przygotowanie merytoryczne. Intryga niespiesznie, acz sprawnie się rozwija.
Ciężko o końcową ocenę. Jeśli na jednym biegunie ustawimy twórczość Eco, a po drugiej stronie książki Browna, to powieść Sierry lokuje się gdzieś po środku. Nie ma startu do Eco, nawet Perezowi - Reverte ustępuje, ale mimo to: still better than Dan Brown. :)
Nazywanie tej powieści "hiszpańskim Imieniem Róży" jest oczywiście sporym nadużyciem, choć nie da się ukryć, że pewne elementy fabuły mogą się kojarzyć z arcydziełem słynnego Włocha. Pozycja ta wypłynęła na fali popularności wszystkiego, co w jakiś sposób tematycznie wiąże się z "Kodem Leonarda Da Vinci" Dana Browna. Ogólnie powieść tę należałoby określić jako powieść...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pożyczyłem przez pomyłkę. Miał być Ken Follett (ten od słynnych Filarów Ziemi), ale zapamiętałem podówczas tylko imię, więc pożyczyłem po prostu coś Folletta. W domu przekonałem się, że inny pisarz nosi identyczne nazwisko, a skoro już pożyczyłem tę pozycję, to postanowiłem przeczytać owego Jamesa Folletta, jak się okazało też Brytyjczyka, i nie pożałowałem.
Powieść ta to sensacyjno - wojenny dreszczowiec, którego akcja umiejscowiona jest w trakcie II wojny światowej i obraca się wokół transportu złota do Wielkiej Brytanii. Do samego końca trzyma w napięciu, co w tego typu literaturze jest podstawą. Zatem pierwsze - i jak na razie ostatnie - spotkanie Jamesem Follettem mogę uważać za udane.
Pożyczyłem przez pomyłkę. Miał być Ken Follett (ten od słynnych Filarów Ziemi), ale zapamiętałem podówczas tylko imię, więc pożyczyłem po prostu coś Folletta. W domu przekonałem się, że inny pisarz nosi identyczne nazwisko, a skoro już pożyczyłem tę pozycję, to postanowiłem przeczytać owego Jamesa Folletta, jak się okazało też Brytyjczyka, i nie pożałowałem.
Powieść ta to...
W morzu zalewającej nas z jednej strony przeciętności, a z drugiej grafomanii i pozycji fatalnie napisanych, Mróz jawi się jako spec z fachem w ręku. Jest on szatańsko sprawny językowo, stylistycznie bezbłędny i do tego wie, jak pisać, żeby było ciekawie i świetnie się czytało. Trzymająca w napięciu intryga, momenty – nomen omen – mrożące krew w żyłach, kilka różnych ciekawostek tu i ówdzie. Ten amalgamat ma wszystko, żeby nie było nudy, a czytelnik miał sporo uciechy.
Na plus dodałbym też zanurzenie fabuły w bieżący świat i korespondowanie z aktualnymi zjawiskami społecznymi. Mróz zawsze jest na czasie, książka z tematem himalajskim powstała w czasie, gdy cały kraj emocjonował się akcją na Nanga Parbat i wyprawą na K2. Pod względem konstrukcji autor napędza całą fabułę dużą ilością dialogów, chętnie omija dopowiedzenia dialogowe, a używa ich bardzo różnorodnie i z wyczuciem, w dialogach materializują się cięte porównania (w czym bryluje Chyłka), zaś w narracji błyszczą trafne spostrzeżenia.
Osobny akapit to przygotowanie merytoryczne, które jest podstawą pracy każdego profesjonalnego pisarza. Sam jestem mocno zagłębiony w Himalaizm i widzę, że Mróz sporo poczytał na ten temat, przyswoił sobie wiedzę z tego zakresu i nie popełnił żadnego błędu, wszystko się zgadza.
Oczywiście sama intryga jest wydumana/naciągana, ale w literaturze kryminalno-sensacyjnej (i nie tylko), należy się spodziewać rzeczy nieprawdopodobnych, które na co dzień się nie zdarzają, traktuję to jako swego rodzaju dobrodziejstwo inwentarza.
Gatunkowo to thriller (można rzec thriller prawniczy, choć element batalii sądowej nie jest najobszerniejszy, mimo że jest osią książki). W swojej kategorii to pierwszorzędna powieść.
Czy zatem Mróz zasłużenie stał się luminarzem współczesnej literatury w Polsce? Pisarstwo Mroza jest efektowne, celowo przebojowe w dobrym tego słowa znaczeniu, to pisarz, który bardzo dobrze i sprawnie pisze, a co za tym idzie, idealnie nadaje się na autora bestsellerów. Quod erat demonstradum, słowem – właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Konkludując: Chapeau Bas, Imć Remigiuszu! Jestem pewien, że sięgnę po kolejną pozycję, jeszcze zanim drzewa przyozdobią się w kasztan, złoto i cynober.
W morzu zalewającej nas z jednej strony przeciętności, a z drugiej grafomanii i pozycji fatalnie napisanych, Mróz jawi się jako spec z fachem w ręku. Jest on szatańsko sprawny językowo, stylistycznie bezbłędny i do tego wie, jak pisać, żeby było ciekawie i świetnie się czytało. Trzymająca w napięciu intryga, momenty – nomen omen – mrożące krew w żyłach, kilka różnych...
więcej Pokaż mimo to