-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński10
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant30
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
Biblioteczka
2024-05-08
2024-05-01
Не мой стыль аповеду ды і тэма такая сабе. З кропкі гледжання сюжэту - атрымалася дастаткова цікава і захапляльна, аднак без феерверак.
Напэўна добры кавалак літаратуры, але думаю, што магло б тут быць больш элементаў і растлумачаных гісторый, персанажаў, бо пытанняў да сюжэту ўзнікла ў мяне некалькі.
Адно вялікае "можа быць".
Не мой стыль аповеду ды і тэма такая сабе. З кропкі гледжання сюжэту - атрымалася дастаткова цікава і захапляльна, аднак без феерверак.
Напэўна добры кавалак літаратуры, але думаю, што магло б тут быць больш элементаў і растлумачаных гісторый, персанажаў, бо пытанняў да сюжэту ўзнікла ў мяне некалькі.
Адно вялікае "можа быць".
2024-04-28
Są takie monografie naukowe, których 40% objętości to przypisy i bibliografia. To jedna z nich.
Te z kolei dzielą się na streszczenia każdego z przypisów do 1-2 zdań i prace, które zamieniają się w prawdziwe książki popularnonaukowe, w których widać zaciekawienie autora tematem i przejrzystość w przekazywaniu informacji. W przypadku "Pińskich błot" mamy do czynienia z drugim typem.
Nie jest to raczej książka z kategorii dla każego, ale na pewno warto ją przeczytać, bo pokazuje w dość dobrym szkiełku II RP i jej ambicje w zderzeniu z rzeczywistością. Jak w zwierciadle sytuacja melioracji Polesia, niby błaha, a jednak ważna, pokazuje jak to państwo (nie) działało i że wcale niekoniecznie taki stan rzeczy był zły w kontekście rywalizacji człowieka z przyrodą. Koniec końców przecież przyroda zawsze człowieka pokonuje. Jest to opowieść o micie, którym żyli ludzie na przestrzeni kilku dziesięcioleci, micie, który malowano w podręcznikach i planach, a który nigdy się nie ziścił. Historia i analiza melioracji Polesia w międzywojniu (ale też przed 1918 oraz po 1939) pokazuje nam, że każda ingerencja w naturę niesie za sobą nieodwołalne konsekwencje, które wpływają na świat daleko poza miejscem ingerencji. Można to traktować jako lekcję pokory albo motywację do wytężonej pracy, choć ja bym chciał, aby ta i podobne próby kończyły się patrzeniem w daleką przyszłość i możliwe konsekwencje, nie tylko podkreślaniem doraźnych, dzisiejszych, plusów.
Są takie monografie naukowe, których 40% objętości to przypisy i bibliografia. To jedna z nich.
Te z kolei dzielą się na streszczenia każdego z przypisów do 1-2 zdań i prace, które zamieniają się w prawdziwe książki popularnonaukowe, w których widać zaciekawienie autora tematem i przejrzystość w przekazywaniu informacji. W przypadku "Pińskich błot" mamy do czynienia z...
2024-04-18
Zrozumiałem o dziwo dosyć sporo, co jest chyba najlepszą recenzją dla tej książki, bo kto jak kto, ale ja z fizyki jestem noga straszna. Owszem, formuła napisania tej książki może się spodobać lub nie, jednak dla mnie była na tyle "namacalna", że podróż przez te różne atomy, kwarki, pierdziarki była na tyle przyziemna, że nie poddałem się po drugim rozdziale. Czy teraz mogę powiedzieć, że znam fizykę kwantową? Nie! Bo tego się nauczyłem z tej książki, że nikt jej nie zna i że rzeczy są względne, o są teorie, które mają podstawy, ale to nie znaczy, że jutro nie zostaną obalone. Jak bardzo moje humanistyczne serduszko się z tego cieszy!
Kiedyś na pewno do niej wrócę, aby na spokojnie, niczym obserwator w planetarium, przeanalizować to wszystko raz jeszcze i odpowiedzieć sobie czy to ma jakiś sens. Alo ile go ma, a ile to po prostu pytania bez odpowiedzi. Odpowiedzi, których wcale nie musimy znaleźć.
Zrozumiałem o dziwo dosyć sporo, co jest chyba najlepszą recenzją dla tej książki, bo kto jak kto, ale ja z fizyki jestem noga straszna. Owszem, formuła napisania tej książki może się spodobać lub nie, jednak dla mnie była na tyle "namacalna", że podróż przez te różne atomy, kwarki, pierdziarki była na tyle przyziemna, że nie poddałem się po drugim rozdziale. Czy teraz mogę...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-27
Normalnie jak dobry serial. Mroczny, pełen zła i niepewności, codziennych strach i zmagań. Po prostu serial o życiu w społeczeństwie. Ja naprawdę nie wiem dlaczego do tej pory myślałem, że to książka o Borynie i Jagnie, podczas gdy oni naprawdę są tutaj tylko tłem i to wcale nie bardziej widocznym niż inne postaci. Przecież bohaterem tej książki są wszyscy, są nimi Lipce i każdy ich mieszkaniec z osobna. Jakie to jest wspaniałe studium charakterów, wiedzą tylko ci co przebrnęli przez tę cegłę. Mi zajęło to ponad 2,5 miesiąca, ale była to niezwykła uczta dla czytelnicznej duszy. W czasie fast newsu, fast literature i fast info TO JEST antidotum na niepokój i przeróżne fomo na kiju.
Kiedy znajomy powiedział mi, że wraca od czasu do czasu wraca sobie do "Chłopów" pomyślałem: cóż za strata czasu. Byłem wtedy gdzieś w 1/3 całej treści. Teraz? Chcę się stać takim znajomym dla moich znajomych! Pięknie manewruje ta książka wątkami. Wszystko się zazębia, wszystko ma sens. Opisy przyrody nudne? A gdzież tam! To jest sól opowieści. Jeden taki opis to równowartość czasowa kilku tiktoków, ale za to o ile pięknieszy!
Serdecznie zachęcam do wzięcia się za to dzieło, mi pozwoliło zrozumieć za co należy się Nobel. To jedna z niewielu książek, które przeczytałem, które nazwałbym "pełnymi". Tu wszystkiego jest idealnie po trochu i całe jej przesłanie jest piękną opowieścią o ludziach. I o człowieku wśród ludzi.
Normalnie jak dobry serial. Mroczny, pełen zła i niepewności, codziennych strach i zmagań. Po prostu serial o życiu w społeczeństwie. Ja naprawdę nie wiem dlaczego do tej pory myślałem, że to książka o Borynie i Jagnie, podczas gdy oni naprawdę są tutaj tylko tłem i to wcale nie bardziej widocznym niż inne postaci. Przecież bohaterem tej książki są wszyscy, są nimi Lipce i...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-19
Jest to na pewno najgorszy Zola, którego czytałem i ciężko mi znaleźć punkt zaczepienia w tej opowieści. Może to co mnie zaintrygowało to fakt, że jest tu dużo wątków, które możnaby rozwinąć i może ich nierozwijanie to właśnie siła tej opowieści? Nie wiem, mimo wszystko opowieść nie wciąga. Na szczęście jst krótka, więc można ją w dwa dni przeczytać.
Jest to na pewno najgorszy Zola, którego czytałem i ciężko mi znaleźć punkt zaczepienia w tej opowieści. Może to co mnie zaintrygowało to fakt, że jest tu dużo wątków, które możnaby rozwinąć i może ich nierozwijanie to właśnie siła tej opowieści? Nie wiem, mimo wszystko opowieść nie wciąga. Na szczęście jst krótka, więc można ją w dwa dni przeczytać.
Pokaż mimo to2024-03-18
Nie spodziewałem się, że w najbliższym czasie będę czytał kazania i to jeszcze w Wielkim Poście. Choć wierzę w przypadki to jednak pomyślałem, że to całkiem uroczy zbieg okoliczności. Na wiele rzeczy kazania ks. Jana otworzyły mi oczy na nowo, wiele rzeczy zrozumiałem, wiele sobie utrwaliłem, ale to co wyciągam z tych tekstów najbardziej jest jedno. Warto być przyzwoitym. Nie tylko wobec bliźnich, ale przede wszystkim siebie i własnego sumienia. Choć nie planuję po tej lekturze pójść do spowiedzi czy na mszę, to jednak wiem, że gdzieś tam jest nadzieja na istnienie katolickiego Boga i jego słowa mają prawdziwe odzwierciedlenie w naszym życiu.
Nie spodziewałem się, że w najbliższym czasie będę czytał kazania i to jeszcze w Wielkim Poście. Choć wierzę w przypadki to jednak pomyślałem, że to całkiem uroczy zbieg okoliczności. Na wiele rzeczy kazania ks. Jana otworzyły mi oczy na nowo, wiele rzeczy zrozumiałem, wiele sobie utrwaliłem, ale to co wyciągam z tych tekstów najbardziej jest jedno. Warto być przyzwoitym....
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-09
Ta historia jest tak zwykła, że nie pamiętam, abym kiedyś zżył się aż tak z bohaterem powieści. Jest coś w niej takiego co faktycznie czyni ją nadzwyczajną, choć jednocześnie tak nieciekawą, że prawdopodobnie tysiące podobnych biografii dzieją się wokół nas. W zasadzie życie Stonera to schemat, taki jakich wiele. Nie ma tu fajerwerków, jest po prostu początek, koniec i coś pomiędzy. Faktycznie czasem może się podnieść kącik ust, czasem możemy się zaśmiać, zasmucić, może nam zabić szybciej serce, ale koniec końców czy to z powodu jakichś niewyobrażalnych zwrotów akcji? Życie w którym jest miłość, zawód, weryfikacja planów z rzeczywistością, nieoczekiwnay konflikt, hardość i słabość. Dzień dzisiejszy trwa 10 stron, a przez kolejne 10 mija 10 lat. I nikt tego nie zauważa. Może nawet i sam bohater? Nie ma tu też gry narracją, opowaidaniem, a jedynie poszczególne smaczki, które można wyłapać, ale nie trzeba, bo znaczą one nic albo wiele jednocześnie.
W czasach fast news i fast literature i w ogóle fast life, "Stoner" to antidotum, które może stać się niedoścignionym wzorem tego jak pisać, żeby napisać. Bez zbędnej przesady, pafosu i emocji. Po prostu. Żeby był początek, koniec i coś między. A później tylna okładka i powrót na półkę.
Ta historia jest tak zwykła, że nie pamiętam, abym kiedyś zżył się aż tak z bohaterem powieści. Jest coś w niej takiego co faktycznie czyni ją nadzwyczajną, choć jednocześnie tak nieciekawą, że prawdopodobnie tysiące podobnych biografii dzieją się wokół nas. W zasadzie życie Stonera to schemat, taki jakich wiele. Nie ma tu fajerwerków, jest po prostu początek, koniec i coś...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-02
Nie ukrywam, że na początku (gdzieś w latach 2015-2018) na wszelką krytykę w kierunku PiS reagowałem na zasadzie: świnie kwiczą, bo oderwano je od koryta. A byłem wtedy korwinistą, choć już powoli się tego wstydziłem.
Później zacząłem się nieco interesować Wschodem, oglądać rosyjskie i białoruskie media, poznawać ludzi z tamtych stron, coraz mocniej rozumiejąc, że rzeczywistość, którą mi gotują w moim kraju, toczka w toczkę, przypomina budowanie reżimu w krajach na wschód od Bugu. Powiedzieć, że się przeraziłem to mało. Ale jednak chyba bardziej przeraziło mnie, że ludzie tego nie widzą. W kraju, w którym walczono z komunistycznym reżimem powstaje nowy, budowany na importowanych z Moskwy fundamentach, ale polski, konserwatywny i katolicki. Przynajmniej fasadowo. Zresztą - to tak jak radziecki i peerelowski komunizm. Budowa państwa autorytarnego w Polsce zaczęła mnie boleć z dnia na dzień coarz mocniej, bo nie mogłem zrozumieć, że da się być aż tak chorym i łasym na władzę, peniądze i wpływy - niszcząc przy tym swój kraj. I to nie w dalekiej Afryce czy Azji, a nad Wisłą, gdzie już co najmniej dwukrotnie (XVIII wiek, Sanacja) przekonaliśmy się co znaczy betonowanie systemu i stawianie interesu Partii nad interes Państwa.
Autor, ukrywający się pod pseudonimem Adam Sokołowski demaskuje z niebywałą sktecznością, ale i łatwością (niewielką część) podstaw budowy pisowskiej systemu, który na szczęście udało się obalić zanim zaczął stosować w pełni metody z Moskwy czy Mińska. Dzięki temu, że żyjemy dalej w demokratycznym kraju, robiony przez niego risercz nie był trudny - w zasadzie mógłby zrobić go każdy, z perspektywy niurka. A jednak - nie robimy tego. Owszem, nie każdy musi być dziennikarzem i osintowcem, ale musimy docenić to jak jesteśmy szczęśliwy, że w zasadzie wszystkie dokumenty (jeszcze) są nam dostępne na wyciągnięcie ręki. To duża wartość, bo kopanie w przypadku aktywistów, członków i spowinowaconych z PiSem osób doprowadza do poczucia, że to wszystko to za wiele. Za wiele jak na kraj demokratyczny i dosyć mimo wszystko politycznie aktywny.
Za rządów PiS polska scena polityczna przesunęła się mocno na prawo, a im dalej na prawo, tym więcej Rosji. Ordo Iuris, Wszechpolacy, Zmianowcy - to wszystko było obecne w rządzie, jego instytucjach i spółkach. I wszystko to można sprawdzić w ciągu kilku minut - rządzili nami ludzie bezpośrednio powiązani z Kremlem, bądź współpracujący z rosyjskimi instytucjami parapaństwowymi. Z każdym rokiem coraz więcej.
Cieszę się, że ta recenzja jest pisana w dużej mierze w czasie przeszłym, ale to nie znaczy, że nie trzeba patrzeć na ręce wszystkim, którzy w ten czy inny sposób z PiSem są czy byli związani, bo ryzyko powrotu tych ludzi do władzy będzie zawsze.
Nie ukrywam, że na początku (gdzieś w latach 2015-2018) na wszelką krytykę w kierunku PiS reagowałem na zasadzie: świnie kwiczą, bo oderwano je od koryta. A byłem wtedy korwinistą, choć już powoli się tego wstydziłem.
Później zacząłem się nieco interesować Wschodem, oglądać rosyjskie i białoruskie media, poznawać ludzi z tamtych stron, coraz mocniej rozumiejąc, że...
2024-02-26
Myślę, że ta książka mnie boli. Boli mnie, bo choć wiek, że człowiek z natury jest zły, a tą naturą jest społeczeństwo, które jeszcze bardziej nakręca to zło, to jednak boli mnie, że w miejscach które znam, ludzie, których potomków znam robili takie (nie)ludzkie zbrodnie. I to z własnej woli, w akcie rewanżu za wydumane często winy.
Szkoda tej karty polskiej historii, gdy mordowaliśmy naszych współobywateli, jest mi za to przykro, choć dziś wydaje mi się, że ja bym tego nie zrobił. Skąd niby to wiem? Ze zwykłej nadziei na własną niewinność i brak poczucia jak to jest żyć ramię w ramię z ludźmi, których z dnia na dzień panowie z opaskami z mieczykiem na ramieniu przybyli z województwa czy powiatu nazywają wrogami i mącicielami, choć jedyne co mącili to wodę w stawie, gdy razem w nim się pluskaliśmy...
Pamiętajmy, że niepamiętanie o Żydach z naszych miejscowości i regionów jest wyborem, wyborem, z którym życie jest gorzkie i prowadzi do kolejnych niepamięci, a może jest też wynikiem tychże. Pamiętajmy, to hartuje, i nie dajmy sobie wmówić, że pamięć to wstyd!
Myślę, że ta książka mnie boli. Boli mnie, bo choć wiek, że człowiek z natury jest zły, a tą naturą jest społeczeństwo, które jeszcze bardziej nakręca to zło, to jednak boli mnie, że w miejscach które znam, ludzie, których potomków znam robili takie (nie)ludzkie zbrodnie. I to z własnej woli, w akcie rewanżu za wydumane często winy.
Szkoda tej karty polskiej historii, gdy...
Momentami czułem wrażenie niedosytu jakością i doborem materiałów w tej książce, która jest raczej zbiorem losowych cytatów. Poczułem, że albo autor zrobił to na odwal, albo przekopiował fragmenty z różnych źródeł, ustawił chronologicznie, i, voila, wyszła mu gotowa publikacja.
Uświadomiłem sobie jednak, że w przeciwieństwie do autorów pamiętników, obwieszczeń, artykułów w gazetach z 1939, my mamy historię po naszej stronie, a oni przyszłości nie znali. I może właśnie takie wybiórcze wyjmowanie dni dzisiejszych przed 1 września 1939 jest kwintesencją i lekcją o tym, że jutro też można planować gotowanie obiadu wedle przepisu z "Mojej przyjaciółki" czy planować zakupy w galanterii X, której reklamę przeczytaliśmy w "Ilustrowanym Kurierze Codziennym".
Na plus różnorodność dobranych materiałów. Mamy tu pamiętniki żołnierzy, kobiety, młodego Żyda, gazety popularne, faszystowsko-nacjonalistyczne i Słonimskiego z "Wiadomości literackich", który masakruje prawaków aż miło. A do tego pamiętniki ludzi, z których nazwiska dostaje się bany na fejsie, zagranicznych dziennikarzy i dyplomatów. Zbiór, wbrew pozorom, dosyć ciekawy i miarodajny.
Oczywiście, książka została pogrubiona poprzez sporą czcionkę i linie odstępu między wierszami, ale to już marketing.
Momentami czułem wrażenie niedosytu jakością i doborem materiałów w tej książce, która jest raczej zbiorem losowych cytatów. Poczułem, że albo autor zrobił to na odwal, albo przekopiował fragmenty z różnych źródeł, ustawił chronologicznie, i, voila, wyszła mu gotowa publikacja.
więcej Pokaż mimo toUświadomiłem sobie jednak, że w przeciwieństwie do autorów pamiętników, obwieszczeń, artykułów w...