Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Tego mi było trzeba!

Mackenzie jest niezwykle towarzyska i wszyscy ją uwielbiają. Wszyscy z wyjątkiem Harrisona Harta, a przynajmniej tak jej się wydaje.

Może trochę spóźniłam się z recenzją wakacyjnej historii, ale ma to też swoje plusy, bo teraz śmiało mogę Wam powiedzieć, że jeśli chcecie przedłużyć sobie lato, to ten tytuł będzie idealny 😁 Lekki, klimatyczny, ze świetnie wykreowanymi bohaterami i nieprzesadnie erotyczny.

Ale po kolei...
Z ostatnimi dwoma lub trzema tytułami autorki nie było mi aż tak po drodze jak kiedyś. Zaczęłam się martwić, że coś jest nie tak, ale to była tylko chwilowa cisza przed burzą i ta książka totalnie mnie urzekła, chociaż jednocześnie nie różniła się mocno od innych. Kiedy przebrnęłam przez początek, z którymi zawsze mam problem, nie mogłam oderwać się od tej historii. Na nowo powróciła moja miłość do niezwykle dobrej kreacji bohaterów, a szczególnie mężczyzn. Harrison, uwielbiam Cię ❤️

Już mamy świetny wakacyjny klimat i Hawaje w tle. Mamy świetnych bohaterów. To teraz czas na świetne sceny erotyczne, które jak zwykle były bardzo dobrze napisane, ale odniosłam też wrażenie, że było ich ciut mniej niż w poprzednich książkach autorki. Oczywiście nie mówię, że to cokolwiek złego 😂

Po tych wszystkich zachwytach czas na ostatni i chyba największy zachwyt. Bardzo podobał mi się wątek miłosny i odwrotna sytuacja, gdzie to facet zakochuje się pierwszy 🤫 Relacja między bohaterami była pełna emocji i charakteru, co wiązało się z tym, że Mackenzie i Harrison byli od siebie totalnie różni. Do tego bardzo rzadko to mówię, ale jeden z przedstawionych tematów w jakiś sposób poruszył mnie osobiście, co jeszcze bardziej zbliżyło mnie do bohaterów i ich historii 🤭

Żeby zachować trochę równowagi i uchronić Was przed cukrzycą przyczepię się do jednej rzeczy, a mianowicie wątku sensacyjnego. Wiem, że jest to nieodłączny element książek Ludki, ale tutaj nie do końca byłam do niego przekonana. Wiem, że był jak najbardziej potrzebny, żeby wypełnić i napędzić fabułę oraz oczywiście był świetnie napisany i sensowny, ale po prostu mnie nie kupił i nie wzbudził większych emocji. Jednak dobrze wiem, że cała historia bez niego nie miałaby za bardzo racji bytu.

Tego mi było trzeba!

Mackenzie jest niezwykle towarzyska i wszyscy ją uwielbiają. Wszyscy z wyjątkiem Harrisona Harta, a przynajmniej tak jej się wydaje.

Może trochę spóźniłam się z recenzją wakacyjnej historii, ale ma to też swoje plusy, bo teraz śmiało mogę Wam powiedzieć, że jeśli chcecie przedłużyć sobie lato, to ten tytuł będzie idealny 😁 Lekki, klimatyczny, ze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pękło mi serce...

Persia spędza upojną noc z przystojnym facetem, a następnego dnia znajduję się w samym środku zdarzenia, w którym nie powinno jej być. W ten sposób poznaję tajemnicę mężczyzny, który teraz robi wszystko, aby jego sekret nie wyszedł na jaw.

Pękło mi serce, bo w moim odczuciu, to była najsłabsza książka autorki, a ja uwielbiam jej książki. Jednak żeby była jasność! Obiektywnie jest ona naprawdę w porządku, nie znalazłam żadnych absurdów ani niczego, co mogłoby sprawić, że uznałabym ją za beznadziejną samą w sobie. Po prostu w moim prywatnym rankingu została mocno w tyle na tle innych tytułów. Dlaczego tak się stało?

Ogólnie zawsze uwielbiałam męskich bohaterów, których tworzyła autorka, a w tym przypadku Reign nie skradł mojego serca. Nie był zły, ale zabrakło między nami tego czegoś. Miałam wrażenie, że niby miał być groźny i dominujący, a nie do końca tak go odebrałam. Podobnie było z Persią. Wydała mi się trochę bezpłciowa. Wiem, że nie wszyscy bohaterowie muszą być tacy sami w każdej książce, ale w niej zabrakło mi jakiegoś charakteru i wyrazistości.
Do tego sam ich romans mnie nie zachwycił. Nie wiem, czy to jest kwestia ich kreacji, fabuły czy jeszcze czegoś innego, ale nie czułam między nimi chemii, która zawsze wylewała się z innych tytułów. I właśnie, fabuła... Niby był tutaj wątek porwania, ale niestety w ogóle się w niego nie wciągnęłam i nie czułam emocji, jakie powinnam w takiej sytuacji mieć. Do tego wątek sensacyjny również wydał mi się blady i trochę nijaki.

To wszystko co napisałam, sprawiło, że między mną a tą książką również nie było chemii. Nie wciągnęłam się ani dzięki fabule, ani dzięki relacji bohaterów. Boli mnie to, ale muszę szczerze powiedzieć, że niestety nic mnie w tej książce nie wciągnęło, przez co ciężko mi było ją przeczytać, bo nie miałam ochoty brać jej do ręki.

Myślę, że wszystkie moje słowa są spowodowane bardzo wysoką poprzeczką, którą ustawiły dotychczasowe książki autorki. Naprawdę nie było w niej nic, co mogłabym uznać za obiektywie złe, ale dla mnie niestety wypadła blado.

Pękło mi serce...

Persia spędza upojną noc z przystojnym facetem, a następnego dnia znajduję się w samym środku zdarzenia, w którym nie powinno jej być. W ten sposób poznaję tajemnicę mężczyzny, który teraz robi wszystko, aby jego sekret nie wyszedł na jaw.

Pękło mi serce, bo w moim odczuciu, to była najsłabsza książka autorki, a ja uwielbiam jej książki. Jednak żeby była...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niby fajnie, ale jednak coś nie grało.

Oszustwo narzeczonego Bronte sprowadza na nią duże kłopoty, a dokładniej Williama Wolfe'a. Gangstera i kolekcjonera dzieł sztuki, który oczekuje, że dziewczyna odpracuje dla niego dług narzeczonego.

Zacznę od tego, że bardzo spodobał mi się pomysł i motyw dzieł sztuki oraz to, że Bronte była rzeczoznawcą. Było to coś zupełnie nowego na tle innych romansów, więc od razu mnie zainteresowało.

Drugim ważnym motywm była postać Wolfe'a, a dokładniej tego, że był gangsterem. Ogólnie nie lubię takiego motywu, ale teraz stwierdziłam, że to książka Ludki, więc wszystko mi jedno i muszę ją przeczytać. Czy w takim razie bardzo mi przeszkadzał ten gangsterski motyw? Ogólnie raczej nie i nie wzbudził we mnie jakiś negatywnych emocji, jak to było w przypadku innych książek z takim bohaterem. Jednak mam przeczucie, że było tak dlatego, że mało czułam tego gangstera w Wolfie. Chyba trochę namieszałam 😂 Chodzi mi o to, że w postaci Wolfe'a nie za bardzo widziałam to, że był on zły i w jakiś sposób był przestępcą. Polubiłam go, ale nie mogłam wczuć się w jego rolę, więc jednocześnie pewnie przez to mi nie przeszkadzała.

Przejdźmy do Bronte. Nie była ona zła, ale też jakoś mocno mnie do siebie nie przekonała. Wkurzało mnie trochę to, że w kółko gadała albo myślała o tym samym i miała takie same dylematy, przez co miałam wrażenie, że fabuła stoi w miejscu, a ona jest bardzo niezdecydowana. Zwróciłam również uwagę na to, że wątek jej pracy jako rzeczoznawcy został trochę pominęty. Cała jej praca została sprowadzona do współpracy z Wolfem. Wiem, że nie można było pisać o każdym jej kliencie, ale ona w ogóle nie przejmowała się swoimi obowiązkami i jak już to jej największym zmartwieniem było to, że asystentka będzie zła.

Ogólnie cała książka mi się podobała, ale jednocześnie wypadła trochę słabo na tle innych książek Ludki. Czytałam ją z przyjemnością, ale nie czułam się aż tak bardzo wciągnięta i zakochana jak przy innych tytułach. Chemia między bohaterami aż tak nie wylewała się ze środka i nie sprawiła, że przepadłam i że poczułam chemię między mną a tą parą.

Niby fajnie, ale jednak coś nie grało.

Oszustwo narzeczonego Bronte sprowadza na nią duże kłopoty, a dokładniej Williama Wolfe'a. Gangstera i kolekcjonera dzieł sztuki, który oczekuje, że dziewczyna odpracuje dla niego dług narzeczonego.

Zacznę od tego, że bardzo spodobał mi się pomysł i motyw dzieł sztuki oraz to, że Bronte była rzeczoznawcą. Było to coś zupełnie nowego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo szybko się wciągnęłam.

Van nie może żyć bez swojej ukochanej, dlatego ciągle podgląda ją przez okno. Podczas jednej z takich obserwacji poznaje inną kobietę i teraz to ona zajmuję wszystkie jego myśli.

Zaczęłam czytać i od razu przepadłam. Postać Amber bardzo mnie zaintrygowała, przez co przekręcałam kartki z prędkością światła. Niby nic wielkiego się tam nie działo, ale jej złożony charakter składający się z agorafobii, a jednocześnie dużej odwagi sprawił, że było to coś ciekawego i nowego na tle innych historii. Vana znalazłam już z poprzedniej części i moje uczucia do niego się nie zmieniły. Może nie był to zbyt bezpieczny facet, ale całkiem sympatyczny 😂

Fabuła chociaż nie miała w sobie zbyt wielu plot twistów była naprawdę przyjemna. Jednak mimo wszystko z czasem poczułam lekkie znużenie i już nie przekręcałam stron z takim zapałem jak na początku. Ostatecznie doszłam do wniosku, że w tym wszystkim zabrakło mi jakiś większych emocji. Sam pomysł na historię i poprowadzenie jej naprawdę mi się podobało, ale brakowało mi jakiejś iskierki, która wzbudziłaby we mnie głębsze uczucia i jeszcze bardziej mnie wciągnęła.
Uważam, że najmocniejszym elementem całej książki jest Amber, która przez swoją fobię bardzo wyróżniła się na tle wszystkich bohaterek romansów, a sposób w jaki autorka ukazała to wszystko i opisała jej przemianę oraz walkę był naprawdę dobry, przez co dziewczyna utrzymała moją sympatię i zainteresowanie do samego końca.

Podsumowując ogólnie cała historia mi się podobała, ale zabrakło mi w niej tego czegoś, żebym mogła całkowicie przepaść i się wczuć. Przeczytałam to z zainteresowaniem, ale niestety bez większych emocji.

Bardzo szybko się wciągnęłam.

Van nie może żyć bez swojej ukochanej, dlatego ciągle podgląda ją przez okno. Podczas jednej z takich obserwacji poznaje inną kobietę i teraz to ona zajmuję wszystkie jego myśli.

Zaczęłam czytać i od razu przepadłam. Postać Amber bardzo mnie zaintrygowała, przez co przekręcałam kartki z prędkością światła. Niby nic wielkiego się tam nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Seks z książką, a nie książka z seksem.

Piotr odkąd był nastolatkiem, pragnął Alicji. Teraz oboje są dorośli, a kobieta ma poślubić innego, do czego Piotr nie może dopuścić i zrobi wszystko, żeby Alicja była jego. Rozkocha ją w sobie za wszelką cenę.

Od bardzo dawna miałam ochotę na thriller erotyczny, więc kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach od razu się na nią skusiłam. Tym bardziej, że słyszałam wiele dobrego o autorze. W moim przypadku był to pierwszy raz i....

Zaczęłam czytać i na początku bardzo wkurzała mnie narracja, ponieważ bohater, zwracając się cały czas do swojej ukochanej, tak naprawdę mówił do mnie, do czytelnika, jakbym to ja była Alicją. Było to dziwne, ale z czasem się przyzwyczaiłam. Oprócz tego zdezorientowania narracją czułam też taki specyficzny i niepokojący klimat, który był jak najbardziej na plus, ale niestety dosyć szybko się skończył.

Zanim przejdę do konkretów, to chciałabym jeszcze wspomnieć o stylu autora. Z jednej strony język był prosty i łatwy, więc książkę czytało się szybko i lekko, ale z drugiej strony był on aż zbyt prosty i potoczny. Dopiero z czasem zaczęłam sobie zapisywać przykłady, ale takie słowa doprowadzały mnie do szału: alko, ciuszki, do zgadańska, spoks, o rajuśku, lampię się, biforek, pichcić. Wiem, że może są to normalne potoczne słowa, ale w mowie, a nie w książce. Tutaj mnie niesamowicie irytowały.

Przejdźmy do sedna. Pomysł na fabułę bardzo mi się podobał. Obsesja, zdrada, zazdrość i intrygi. Lubię takie klimaty, więc pod tym względem nie miałam na co narzekać, ale niestety pod koniec już się zaczęłam nudzić. Nawet nie umiem uzasadnić dlaczego. Po prostu straciłam zainteresowanie, a książka nie była w stanie mnie przy sobie utrzymać.
Jeśli chodzi o bohaterów, to wypadli oni gorzej niż fabuła. Piotr z jednej strony był w porządku i podobały mi się opisy tego, jak planuje swoje działania i przygotowuje się do nich, ale było w nim też coś drażniącego. Na niego jeszcze mogę przymknąć oko, bo dużo gorsza była dla mnie Alicja. Nie wiedziała czego chce, co chwilę zmieniała zdanie, a do tego w ogóle nie miała charakteru i niczym się nie wyróżniała. Była nijaka i irytująca.

Wróćmy na chwilę do pierwszego zdania recenzji. Seks z książką, a nie książka z seksem. Pierwsza połowa książki to był sam seks. Naprawdę. Przeczytałam w swoim życiu wiele erotyków - lepszych i gorszych, ale żaden nie miał w sobie, aż tylu scen, sugestii i aluzji. Tutaj naprawdę każda rozmowa, czy każda scena dotyczyła seksu lub doprowadzała do niego, co szczerze mówiąc, było po prostu okropne. W drugiej połowie książki było już tego dużo mniej, ale niesmak pozostał.

Podsumowując "Ona" miała kilka wad, a właściwie niedociągnięć. Do ogólnego zamysłu książki nie mogę się przyczepić, chociaż na przykład zakończenie mnie nie porwało, ale też nie było złe. Tak naprawdę w każdym aspekcie było spoko, ale... Najważniejszym plusem jest to, że było to po prostu coś nowego. W moim przypadku był to pierwszy raz z tym autorem i mam nadzieję, że jego thrillery są lepsze, chociaż oczywiście ta książka nie była beznadziejna.

Seks z książką, a nie książka z seksem.

Piotr odkąd był nastolatkiem, pragnął Alicji. Teraz oboje są dorośli, a kobieta ma poślubić innego, do czego Piotr nie może dopuścić i zrobi wszystko, żeby Alicja była jego. Rozkocha ją w sobie za wszelką cenę.

Od bardzo dawna miałam ochotę na thriller erotyczny, więc kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach od razu się na nią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To chyba jednak nie dla mnie...

Jegudiel jest jednym z Upadłych. Kryje w sobie potwora, który rządzi jego życiem, jednak wszystko się zmienia, kiedy poznaje Noe - dziewczynę, która dobrze go rozumie.

Pierwsza część tej serii była specyficzna, ale podobała mi się, jednak teraz nie było tak dobrze. Nie wiem, czy jest to kwestia innego z braci, czy po prostu zrozumiałam, że to nie jest historia w moim stylu, ale nie mogłam przekonać się do tej książki.

Nie chcę jej oceniać w kategorii dobra albo niedobra. Po prostu nie dla mnie. Ta część liczyła ponad 500 stron, a ja przez jakieś łącznie 400 miałam dosyć. Nudziłam się i nie mogłam wkręcić się w fabułę. Nie czułam tego. Ból który odczuwali bohaterowie był widoczny, ale nie docierał do mnie i nie wzbudzał we mnie emocji, a brutalne sceny wydawały mi się bardzo szybkie i chaotyczne tak, że momentami nie wiedziałam, co się dzieje. Główna para bohaterów również mnie nie przekonała. Nawet nie jestem w stanie stwierdzić, co mi w niej nie pasowało, ale ich historia mnie nie porwała.

Dopiero pod koniec całej książki poczułam się zaciekawiłona. Przez całą lekturę myślałam, że na tej części skończę przygodę z tą serią, ale jeden wątek z zakończenia mocno mnie zainteresował i teraz mam dylemat, co powinnam zrobić 😂

To chyba jednak nie dla mnie...

Jegudiel jest jednym z Upadłych. Kryje w sobie potwora, który rządzi jego życiem, jednak wszystko się zmienia, kiedy poznaje Noe - dziewczynę, która dobrze go rozumie.

Pierwsza część tej serii była specyficzna, ale podobała mi się, jednak teraz nie było tak dobrze. Nie wiem, czy jest to kwestia innego z braci, czy po prostu zrozumiałam, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobrze się czytało....

W czterech różnych miejscach w Polsce cztery obce sobie osoby wpadają w szał i o 11:45 na oczach świadków zabijają przypadkowych ludzi.

Początek książki przeczytałam z całkiem sporym zainteresowaniem i lekkością. Byłam przez to w szoku, bo zazwyczaj ciężko przebrnąć mi przez początek każdej nowej książki. Jednak kiedy dotarłam do połowy, to zaczęłam się nudzić. Akcja mocno zwolniła, a wręcz zaczęła się wlec. Od tego momentu zaczęły się coraz większe schody.

Nadal czytało się łatwo i lekko, bo książki Mossa zazwyczaj są tak napisane, ale niestety straciłam całe zainteresowanie. Więcej było tutaj obyczajowych perypetii bohaterów i osób, które wpadły w tytułową furię niż śledztwa, a co za tym idzie kryminału. Z biegiem fabuły zrozumiałam, że tak właśnie miało być, że autor chciał przedstawić wszystko po kolei, ale było to po prostu nudne i mozolne.

To wszystko prowadzi do tego, że zabrakło mi przez to kryminału w kryminale. Nie było tutaj napięcia, a moje zainteresowanie było zwykłą ciekawością, którą ma każdy, sięgając po jakąś książkę. Nie przewracałam kartek i zapartym tchem i w oczekiwaniu na to, co będzie dalej.

Wrócimy jeszcze do bohaterów... Narzekałam na to, że ich przedstawienie było mozolne, ale to nie znaczy, że było złe. Autor oczywiście powtórzył wszystkie problemy, które zawsze pojawiają się w jego książkach, czyli alkoholizm, narkotyki, pedofilie w kościele i orientacje homoseksualne. Kiedy zauważyłam te wątki, to przestraszyłam się, że po raz setny będę czytała to samo, ale na szczęście nie. Tym razem to wszystko było ujęte trochę inaczej niż zwykle i dzięki temu nie wzbudziło mnie mnie aż tak negatywnych emocji. Chociaż nie ukrywam, że chciałabym w końcu przeczytać w książce autora coś innego niż non stop te same schematy.

Na zakończenie przejdźmy do zakończenia, z którym mam bardzo duży problem. Ogólne rozwiązanie zagadki i wyjaśnienie motywów zabójstw było okej. Może mnie nie zaskoczyło i nie wzbudziło większych emocji, ale też nie przyjęłam tego źle. Większy problem mam z tym, jak to wszystko zostało wyjaśnione. Nie chcę spojlerować, więc bardzo ogólnie powiem, że posadzili typa na krzesełku i wszystko mu opowiedzieli. Jak to przeczytałam, to lekko się zaśmiałam i wkurzyłam, bo halo. To miał być kryminał, a nie ploteczki.

Podsumowując... Jak na moje ostatnie słabe doświadczenia z książkami Mossa to "Furia" była całkiem okej i nie wzbudziła we mnie negatywnych emocji. Jednak jeśli chodzi o kryminał to tutaj byłam mocno rozczarowana i nieusatysfakcjonowana. Zagadka była w porządku, ale poprowadzenie tego już mnie nie przekonało.

Dobrze się czytało....

W czterech różnych miejscach w Polsce cztery obce sobie osoby wpadają w szał i o 11:45 na oczach świadków zabijają przypadkowych ludzi.

Początek książki przeczytałam z całkiem sporym zainteresowaniem i lekkością. Byłam przez to w szoku, bo zazwyczaj ciężko przebrnąć mi przez początek każdej nowej książki. Jednak kiedy dotarłam do połowy, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie miało być mocne, ale nie musiało być słodkie.

Magda, aby ochronić swoje córki, podejmuje trudną decyzję i zostaje surogatką. Jej beznadziejnej sytuacji nie poprawia mężczyzna, który ma zostać ojcem dziecka.

Początek książki przeczytałam z całkiem sporym zainteresowaniem, a mocniejsze sceny, które szokują każdego w opiniach na Lubimy czytać, były dla mnie zaprowadzią czegoś dobrego. We mnie nie wzbudziły one aż takich emocji, ale później się okazało, że były one największe ze wszystkich do końca książki. Albo największe z tych pozytywnych 😂

Przeczytałam już kilka książek autorki, przez co zauważyłam pewną rzecz, a mianowicie to, że wbrew pozorom jej książki są do siebie podobne. Ogólny pomysł na fabułę się różni i zazwyczaj jest okej, ale mężczyzna zawsze musi być groźny i bezwzględny w ten sam sposób i do tego skrzywdzony przez życie. Facetów jeszcze mogę zrozumieć, ale nie bohaterki. One są kurcze zawsze takie same albo bardzo podobne. Zawsze ułożone, płochliwe, z wielkim problemem do przekleństw i obsesją na punkcie dobrych manier. Do tego wierzą, że ten zły mężczyzna się dla nich zmieni, bo w każdym jest dobro, a później płaczą, że jak on mógł je tak potraktować. Nie mówię, że taka bohaterka jest zła, bo nie jest. Jest po prostu nudna, kiedy kolejny raz się taką spotyka. Co za tym idzie Magda bardzo działała mi na nerwy. Była bardziej zmienna niż chorągwka na wietrze. Raz miała zasady i była buntownicza, żeby zaraz popadać w inne skrajności. Ani przez chwilę nie wzbudziła we mnie pozytywnych uczuć, a do tego wywracałam oczami, że była tak podobna do innych bohaterek.

Ogólny pomysł na fabułę mi się podobał, ale ostatecznie nie pozwolił mi tej książki ocenić pozytywnie. Wiem, że ten tytuł nie miał uchodzić za mocny tak jak inne książki autorki, ale to nie znaczy, że miał się nagle zrobić słodki i ckliwy. Myślałam, że szlag mnie trafi, jak wielki i groźny facet ala mafioso, co chwilę mówił Magduś albo kwiatuszku 🤢

Wspomniałam, że początek przeczytałam z zainteresowaniem. To prawda, bo później była tylko nuda. Akcja mi się ciągnęła i dopiero przy końcu coś się ruszyło. Pierwszy plot twist związany z Sylwią (która była moją ulubioną bohaterką! Dlaczego było jej tak mało...) był okej i nawet mi się podobał, chociaż był oparty na tym, czego nie znoszę. Natomiast drugi zwrot akcji, już na samym końcu, był koszmarny. Wzięty z kosmosu, naciągany i jeszcze z postacią, której nikt nie widział przez całą książkę 🤦🏻‍♀️

Nie miało być mocne, ale nie musiało być słodkie.

Magda, aby ochronić swoje córki, podejmuje trudną decyzję i zostaje surogatką. Jej beznadziejnej sytuacji nie poprawia mężczyzna, który ma zostać ojcem dziecka.

Początek książki przeczytałam z całkiem sporym zainteresowaniem, a mocniejsze sceny, które szokują każdego w opiniach na Lubimy czytać, były dla mnie zaprowadzią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wakacyjna komedia romantyczna, gdzie najwięcej było wakacji.

Henley ubiega się o awans, a jej największą przeszkodą do stanowiska jest Graeme, którego szczerze nie znosi. Ich drogi krzyżują się na pokładzie statku na Galapagos, gdzie rozpoczynają się potyczki nie tylko w życiu zawodowym.

Tym razem chciałam czegoś innego niż zazwyczaj, więc nie miałam wygórowanych oczekiwań. Potrzebowałam lekkiej i wakacyjnej historii, pełnej humoru, który momentami będzie żenujący, a historia miłosna będzie prosta i słodka.

No i co otrzymałam? Historię na dużo wyższym poziomie niż chciałam, co ogólnie jest na plus, ale też nie oznacza, że to była dobra historia.

Lecimy po kolei... Wątek pracy, firmy, kariery? Tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń. Podobał mi się pomysł i wykonanie.

Styl, język i dialogi? Tutaj również nie mam żadnych zastrzeżeń. Wszystko było na naprawdę dobrym poziomie, więc dobrze się czytało.

No i w tym momencie kończą się plusy bez żadnych "ale"...
Komedia? No kurcze, ale nie. Przez całą książkę uśmiechnęłam się może raz albo dwa, nie więcej. I no właśnie. Uśmiechnęłam, ale nie śmiałam. Niestety nie nazwałabym tej książki komedią.

Romans? Bohaterowie byli okej, wątek ich znajomość również, ale całość wypadła blado. Dla mnie było za mało hate w relacji hate-love, a love przyszło stanowczo za szybko. Co za tym idzie ich relacja mnie nie przekonała. Nawet nie czułam za bardzo chemii między nimi. Myślę, że wszystko wypadłoby lepiej, gdyby nie kolejna kwestia.

Wakacje? Tego było pod dostatkiem, co jest zarówno plusem i minusem. Klimat i opisy były naprawdę fajne, co wpływało na lekkość książki i można było się poczuć, jakby naprawdę było się na Galapagos. Dlaczego w takim razie minus? Miałam wrażenie, że ten wątek zdominował całą historię. Przez to fabuła była rozwleczona, a książka okazała się trochę nużąca. Do tego właśnie tutaj zaginął romans. W moim odczuciu więcej było tutaj Galapagos niż romansu i to relacja bohaterów stanowiła uzupełnienie historii, a nie odwrotnie.

Pomimo tego wszystkiego całkiem dobrze spędziłam czas z tą książką. Może dlatego, że jednak było to coś nowego i innego? No i zakończenie na pewno oceniam na plus, bo nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji.

Wakacyjna komedia romantyczna, gdzie najwięcej było wakacji.

Henley ubiega się o awans, a jej największą przeszkodą do stanowiska jest Graeme, którego szczerze nie znosi. Ich drogi krzyżują się na pokładzie statku na Galapagos, gdzie rozpoczynają się potyczki nie tylko w życiu zawodowym.

Tym razem chciałam czegoś innego niż zazwyczaj, więc nie miałam wygórowanych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczęło się tak, że miałam nadzieję na miłość.

Susan wiedzie z pozoru idealne życie. Prowadzi firmę architektoniczą oraz ma kochającego męża i córkę. Jej życie to tak naprawdę tylko pozory, a wszystko zmienia się, kiedy poznaje młodszego od siebie Bretta Hampta.

Czytałam kiedyś inną serię autorki i byłam nią zachwycona, dlatego z naprawdę sporymi oczekiwaniami zabrałam się za tę książkę. Przeczytałam pierwszy rozdział i byłam zachwycona stylem autorki. To nie zmieniło się do samego końca, ale zmieniło się niestety to, że mój entuzjazm i zachwyt opadł.

Pomysł na fabułę był świetny. Bardzo przypadł mi do gustu motyw grania idealnego małżeństwa oraz zdrady, bo to akurat rzadko zdarza się w książkach. Spodobała mi się również postać Susan, bo przez całą książkę była taka sama. Nie irytowała, nie miała wahań nastroju, nie dramatyzowała. Może trochę za dużo myślała, ale o tym za chwilę. Podobała mi się również kreacja Carla, który dobrze odegrał swoją rolę dwulicowego męża. Na koniec został jeszcze jeden bohater, czyli Brett i w tym momencie przechodzimy do minusów...

Ta książka nie była dla mnie romansem. Nie znalazłam w niej historii miłosnej, chemii i uczuć. Dla mnie niestety wyglądało to jak 300 stron wprowadzenia do głównej historii, której nie dostałam w tej części. Wiem, że autorka chciała dobrze oddać życie Susan - jej pracę i małżeństwo, ale miałam wrażenie, że ta książka to była w pewnym sensie forma dramatu obyczajowego. Nie wiem, jak to inaczej nazwać... Nie ma tutaj za dużo wydarzeń, a raczej jest to kilka normalnych dni z życia bohaterki, która bardzo dużo myśli i przeżywa. Nie zrozumiecie mnie źle. Rozumiem jej sytuację i pomysł na to wszystko naprawdę mi się podobał, a jej rozterki miały sens, ale było tego po prostu za dużo i niestety było nudne. W moim odczuciu tam się praktycznie nic nie działo, a do tego znużenie wzmagał wątek architektury. Widać, że autorka zrobiła bardzo dobry research albo ma bardzo dużą wiedzę, więc szczegółowo opisała pracę Susan i różne projekty, ale mi to nie pasowało. Nie dość, że było to po prostu nudne, to jeszcze momentami nawet nie widziałam, o co chodzi, bo nie znam się na architektonicznych sprawach.

Przejdźmy do jeden z ważniejszych rzeczy, a mianowicie zdrady...
Pomysł? Super. Realizacja? Słaba. Uczucia? Zero. Nie czułam nic ani między Susan i Brettem, ani między mną a ich relacją. Żadnych emocji, chemii, napięcia. Nic. Chociaż przyznaję, sceny erotyczne były bardzo dobrze napisane 🤭 Wracając... Myślę, że mój odbiór był spowodowany tym, że tak naprawdę nic nie wiedziałam o Brettcie. Niby został przedstawiony, ale tak naprawdę był nijaki. Mam wrażenie, że autorka dużo bardziej skupiła się na postaci drugoplanowego przyjaciela niż na charakterze faceta, który jest istotny dla historii. To było chyba największe rozczarowanie tej książki 😔

Podsumowując. Pomysł był super, warsztat jest świetny, ale wykonanie mi nie przypadło do gustu. Mimo wszystko na pewno przeczytam drugi tom, bo wiem, na co stać autorkę i wierzę, że tam dostanę wszystko to, czego zabrakło mi tutaj, czyli ogólne zainteresowanie, romans, chemia i charakter Bretta.

Zaczęło się tak, że miałam nadzieję na miłość.

Susan wiedzie z pozoru idealne życie. Prowadzi firmę architektoniczą oraz ma kochającego męża i córkę. Jej życie to tak naprawdę tylko pozory, a wszystko zmienia się, kiedy poznaje młodszego od siebie Bretta Hampta.

Czytałam kiedyś inną serię autorki i byłam nią zachwycona, dlatego z naprawdę sporymi oczekiwaniami zabrałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cały czas mi nie po drodze do niej.

Jacek zgłasza się do agencji ECHO i prosi o pomoc, aby Igi oraz Sandra Milton odnaleźli osobę, o której zamordowanie został oskarżony kilkanaście lat wcześniej.

Pierwsza część serii Echo średnio mi się podobała, ale chciałam dać szansę kolejnej historii, tylko problem polegał na tym, że nie mogłam się do niej zabrać. Dostałam książkę, a później kilka miesięcy czekała, aż zacznę ją czytać. Kiedy w końcu nastał jej moment, to w ogóle nie szło mi czytanie. Nie ciągnęło mnie do niej i robiłam wszystko inne tylko nie to. Kiedy w końcu ją przeczytałam, to nie było mi po drodze do napisania recenzji. Aż do dzisiaj...

Przyszła pora na napisanie posta i nic nie pamiętam z tej książki. Powiecie, że trzeba było napisać to wcześniej, ale nie. Ja już kilka dni po skończeniu książki nie pamiętałam, o czym byłam. Nawet lepiej! W momencie, kiedy przekręciłam ostatnią kartkę, to nie wiedziałam, co przeczytałam. Ta historia w ogóle nie chciała mi wejść do głowy. Nie dość, że tyle się koło niej czaiłam, to jeszcze na koniec nic nie wiedziałam. Czytałam, ale tak naprawdę nie wiedziałam co. Nawet nie mogłam zapamiętać bohaterów, więc ostatecznie rozwiązanie sprawy zostało dla mnie nierozwiązane, bo i tak nie widziałam kto, gdzie, jak i kiedy. Naprawdę bardzo dawno, a może i nigdy, nie miałam takiej sytuacji, żeby jakaś historia tak bardzo nie zapadła mi w pamięć. Nawet jakieś kluczowe momenty.

Tak naprawdę nie jestem w stanie ocenić tej książki i też nie mogłabym tego zrobić zaraz po przeczytaniu. Myślę, że przyczyną tego, że przez kilka miesięcy nie mogłam się zebrać do napisania czegoś o niej, jest właśnie to, że nie zapadła mi w pamięć. Pamiętam tylko tyle, że podobał mi się wątek Leny i czekałam na rozdziały z jej perspektywy, ale nawet w tym przypadku nie kojarzę szczegółów. Jedyną rzeczą, inną niż Lena, którą kojarzę, jest to, że cała historia opierała się na chodzeniu i plotkowaniu przez głównych bohaterów. Także nawet nie było tam nic, co mogłoby pokonać moją niechęć, którą miałam kompletnie bez powodu.

Przez to, że tak bardzo wyleciała mi z głowy, to ocenię ją tak jak pierwszą część, bo nie wiem, czy była lepsza czy gorsza.

Cały czas mi nie po drodze do niej.

Jacek zgłasza się do agencji ECHO i prosi o pomoc, aby Igi oraz Sandra Milton odnaleźli osobę, o której zamordowanie został oskarżony kilkanaście lat wcześniej.

Pierwsza część serii Echo średnio mi się podobała, ale chciałam dać szansę kolejnej historii, tylko problem polegał na tym, że nie mogłam się do niej zabrać. Dostałam książkę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na zawsze będę Cię kochać.

Maria i Jan spodziewają się dziecka, a ta sytuacja to dla nich spore wyzwanie. Zarówno jako dla przyszłych rodziców jak i dla pary narzeczonych.

Zacznę prosto z mostu... Nadal uwielbiam tę książkę i kocham Jana całym sercem, ale niestety ta część to już nie to samo co pierwsza. Wiem, że autorka napisała ten tom na prośbę czytelników i bardzo się cieszę, że mogłam wrócić do tych bohaterów, ale mimo wszystko nie wczułam się w tę historię aż tak bardzo.

Melissa jak najbardziej utrzymała poziom humoru, który wywoływał uśmiech na mojej twarzy podczas czytania. Maria nadal była zwariowana i lekko przerysowana, co kompletnie mi nie przeszkadzało. Jan nadal był sztywnym Janem, który w łóżku zamieniał się w takiego kochanka, że o Jezus Maria (Maryśka, zamień się). Wszystko było tak jak zawsze, ale jednak było inaczej. Pierwsza część rozłożyła mnie na łopatki, a tą przyjęłam na spokojnie.
Czytałam ją z przyjemnością i świetnie spędziłam z nią czas, ale emocje nie targały mną na prawo i lewo. Chciałabym, żeby było inaczej, ale niestety.

Za ogromny plus uważam to, że wątek dziecka nie przyćmił tej historii. Nadal na pierwszym planie był MarJan, a dziecko stanowiło uzupełnienie, a nie odwrotnie.

Mogłabym się jeszcze przyczepić do jednej rzeczy, a mianowicie drobnego plot twistu, który pojawił się na końcu. Nie chcę spojlerować, ale był on dla mnie trochę z kosmosu, jakby autorka na siłę chciała namieszać i zrobić efekt wow. Mnie on niestety nie przekonał.

Mam ogromny sentyment do tej serii i będę czytała każdą część, nawet jeśli zrobi się z tego telenowa, bo po prostu Jan na zawsze pozostanie moim książkowym mężem i będę chciała być z nim jak najdłużej ❤️

Na zawsze będę Cię kochać.

Maria i Jan spodziewają się dziecka, a ta sytuacja to dla nich spore wyzwanie. Zarówno jako dla przyszłych rodziców jak i dla pary narzeczonych.

Zacznę prosto z mostu... Nadal uwielbiam tę książkę i kocham Jana całym sercem, ale niestety ta część to już nie to samo co pierwsza. Wiem, że autorka napisała ten tom na prośbę czytelników i bardzo się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nina zmienia temat swojej magisterki i przenosi się do miejscowości w okolicy Tatr. Ukochane góry są dla niej miejscem, w którym jej dotychczasowe życie stanie na głowie.

Nie lubię debiutów. Nie lubię gór. Nie lubię książek, których akcja rozgrywa się w Polsce. Nie lubię ckliwych historii. Ale wiecie co? Uwielbiam tę książkę!

Zacznę od tego, że ta niepozorna książka, która liczy 200 stron skrywa w sobie wiele niespodzianek. Można pomyśleć, że w związku z tym akcja pędzi na łeb na szyję, ale nie. Tutaj wszystko jest zrównoważone. No może oprócz emocji, bo one wręcz się wylewają z tej książki. Znajdziecie tutaj miłość, pożądanie, szczęście, smutek, strach i pasje, a to wszystko w otoczeniu polskich Tatr. Ta mieszanka wybuchowa wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu do samego końca. Serio.

Jeśli chodzi o bohaterów, to są oni świetnie wykreowani, a do tego są po prostu zwykłymi ludźmi. Nina jest radosną studentką, której uśmiech nie schodzi z twarzy. Jej postać jest pełna pozytywnej energii, ale mimo to nie mogłam się z nią polubić. Nie mam żadnych zastrzeżeń do jej kreacji, ale ja po prostu nie lubię takiego typu ludzi, więc niestety jej los był z góry przesądzony. Ale za to Jasiek... O mój Boże. Uwielbiam go! Jest dla mnie najlepszym z najlepszych elementów książki. W skrócie jest to bardzo gorący ratownik TOPR.

Jak wiadomo od samego początku Tatry odrywają w tej książce bardzo dużą rolę i jednocześnie są dla mnie największym problem. Nie lubię gór, mam do nich awersję i ogólnie nie ciągnie mnie do nich, więc nie mogłam w pełni oddać się tej historii, bo to mnie stopowało. Nie znam opisanych miejsc, więc nie mogłam sobie tego wyobrazić, a przedstawiona miłość do nich do mnie nie trafiła. Ten motyw do mnie nie przemówił, ale jestem przekonana, że jeśli ktoś lubi góry, a tym bardziej Tatry, to przepadnie w tej książce, bo wtedy w pełni będzie mógł odczuć jej klimat, którego ja niestety nie mogłam poczuć.
Jednak nie uważam, że w ten sobie coś straciłam. Myślę, że wyciągnęłam z tej książki najwięcej, ile mogłam i zazdroszczę Wam, że dla Was wszystko będzie jeszcze bardziej wciągające i emocjonujące.

Nina zmienia temat swojej magisterki i przenosi się do miejscowości w okolicy Tatr. Ukochane góry są dla niej miejscem, w którym jej dotychczasowe życie stanie na głowie.

Nie lubię debiutów. Nie lubię gór. Nie lubię książek, których akcja rozgrywa się w Polsce. Nie lubię ckliwych historii. Ale wiecie co? Uwielbiam tę książkę!

Zacznę od tego, że ta niepozorna książka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od ostatniego spotkania Isabelli i Jasona minęły dwa lata. Teraz spotykają się w prokuraturze, gdzie dziewczyna odbywa staż u boku mężczyzny, a dodatkowo towarzyszmy mu przy śledztwie w sprawie seryjnego mordercy.

"Korepetytor" zachwycił mnie dialogami, warsztatem autorki, dopracowanymi bohaterami i ogromną chemią między nimi. "Prokurator" utwierdził mnie w przekonaniu, że ta dylogia jest świetna! Chociaż tak naprawdę już po pierwszej części nie miałam żadnych wątpliwości.

W tej części Isabella nadal trzymała poziom i mnie nie denerwowała, co jest dużym sukcesem, bo ja nie lubię młodych bohaterek. Jason w dalszym ciągu był niesamowicie magnetyzujący i pociągający. Boże, jak ja go jej zazdroszczę. Chemia, pożądanie i świetnie napisane sceny erotyczne - to wszystko nadal jest na bardzo wysokim poziomie, więc nie mam się do czego przyczepić.

W "Prokuratorze" pojawia się wątek seryjnego mordercy i to był naprawdę dobry wątek kryminalny. Był on rozbudowany i znaczący dla historii, a nie tworzył tylko tła do niej, a do tego niesamowicie trzymał w napięciu. W pewnym momencie pojawił się tak mocny plot twist, że załapałam się za głowę i napisałam do Asi wiadomości "Ja pier***e 🤯". Myślę, że to wyjaśnia wszystko.
Kolejną sprawą, która mocno łączy się w z wątkiem kryminalnym, jest research, który zrobiła autorka. Jestem naprawdę pod wrażeniem tego, jak dokładnie i profesjonalnie zostały przedstawione zagadnienia o prawie amerykańskim, mitologii słowiańskiej czy medycynie.

Bardzo podobał mi się również wątek Malcolma, czyli nowego chłopaka Isabelli. Był on bardzo dobrym urozmaiceniem i jednocześnie dodawał pieprzyku do całej historii.

Czy były w tej książce jakieś minusy? Nie. A jeśli tak, to jest to moje czepialstwo i właśnie teraz do tego przejdziemy. To, że romans pomiędzy bohaterami bardzo mi się podobał, jest oczywiste, ale w tej części wzbudził on we mnie ciut mniej emocji niż w "Korepetytorze". Nie jest tak, dlatego że autorka zrobiła coś źle. Nigdy w życiu! Ja po prostu wolę początkowe etapy relacji i też tutaj różnica wieku między bohaterami nie była dla mnie aż tak wyczuwalna jak w poprzedniej części, a wiadomo, że to na pewno podkręcało emocje przy czytaniu.
Dodatkowo, pomimo moich najszczerszych chęci, Jason Hogan nie został moim książkowym mężem. Nie mam pojęcia dlaczego tak jest. Gość jest męski pociągający i władczy, a ja nadal mu się opieram, jednocześnie zazdroszcząc Isabelli... Kobiety się nie zrozumie.
Podsumowując moje zastrzeżenia są takie, że nie ma żadnych. Polecam tę serię z całego serca i myślę, że będziecie zadowolone, kiedy Jason Hogan wciągnie Was do swojego świata.

Od ostatniego spotkania Isabelli i Jasona minęły dwa lata. Teraz spotykają się w prokuraturze, gdzie dziewczyna odbywa staż u boku mężczyzny, a dodatkowo towarzyszmy mu przy śledztwie w sprawie seryjnego mordercy.

"Korepetytor" zachwycił mnie dialogami, warsztatem autorki, dopracowanymi bohaterami i ogromną chemią między nimi. "Prokurator" utwierdził mnie w przekonaniu, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Seryjny morderca popełnia szereg makabrycznych zbrodni, które na pierwszy rzut oka nie wydają się ze sobą powiązane. Jednak z czasem okazuje się, że w bardzo dokładny sposób naśladuje działanie słynnych seryjnych morderców z przeszłości.

Kiedy zobaczyłam morze zachwytów nad tą książką, to nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Opis i opinie innych brzmiały tak, jakby to była książka, której potrzebowałam. Mroczna, trzymająca w napięciu, rozwalająca głowę i brutalna do tego stopnia, że sceny z niej zostaną ze mną na długo. Tego chciałam, ale co ostatecznie dostałam?

Książka podzielona jest na trzy części i tak samo podzielone są moje uczucia. Pierwszą część przeczytałam z tak ogromnym zainteresowaniem, że nie poznawałam samej siebie. Dawno żadna książka, aż tak mnie nie zainteresowała od samego początku. Tym bardziej, że mi zawsze rozpoczynanie książek idzie mozolnie.
Druga część to było jedno wielkie rozczarowanie. Nudziłam się i nie miałam ochoty czytać, bo dostałam obyczajówkę ze zbrodnią w tle, a nie odwrotnie. Tak, wiem. Akcja nie może non stop pędzić i potrzebne są takie przestoje, ale nie kurde na prawie 200 stron. Te wątki obyczajowe same w sobie nie były złe, ale było tego za dużo. Rozterek i problemów bohaterów było więcej niż kryminału. W ogóle o czym ja mówię. Mam wrażenie, że w pewnym momencie autorka, a tym samym detektywi zapomnieli szukać mordercy i tylko załamywali ręce, kiedy znowu zaatakował.
Trzecia część znowu przywróciła moją wiarę w tę książkę. Śledztwo przyspieszyło, więc w końcu coś się zaczęło dziać, ale cały czas z tyłu głowy miałam jedną myśl. Czy ja przewidziałam zakończenie takiego hitu? Nie odpowiem Wam na to pytanie, żeby przez przypadek nie spojlerować, ale krótko mówiąc, ostatecznie jestem zadowolona z zakończenia.

Przejdźmy teraz do mojego największego problemu, czyli klimatu, a właściwie jego braku. Ja, jak to ja, miałam bardzo duże oczekiwania, więc liczyłam, że znajdę tutaj ciężką i duszącą atmosferę, że napięcie i niepokój będą tak duże, że będę bała się przekręcać kartki. Jak możecie się domyśleć tak nie było. Smutna i zawiedziona czytałam tę książkę w środku nocy na totalnym luzie. Naprawdę widząc te wszystkie ochy i achy, miałam nadzieję, że dostanę niesamowitą atmosferę. Nadzieja umiera ostatnia.
Natomiast jeśli chodzi o brutalność, to tutaj było trochę lepiej. Może opisy nie zostaną ze mną na dłużej i nie będą mi się śniły w nocy, ale nie było źle.

Prawie zapomniałam o jeszcze jednej ważnej rzeczy! Znowu powołując się na zachwyt innych, miałam nadzieję, że czytając, wejdę w umysł psychopaty i będę mogła zobaczyć wydarzenia z jego perspektywy. I okej, było tutaj kilka takich rozdziałów, ale zostawiły we mnie ogromny niedosyt.

Podsumowując... Była to dobra książka, ale na pewno nie będzie w moim top 2022 roku. Bardzo możliwe jest to, że gdyby nie szum wokół tego tytułu, to moja ocena byłaby wyższa, ale niestety wieść o fenomenie tej książki sprawiła, że chciałam dużo i tym samym jak zwykle za dużo. Fabuła była naprawdę ciekawa (nawet z tym momentem obyczajówkowym), ale klimat, a właściwie jego brak, mocno mnie zirytował.

Seryjny morderca popełnia szereg makabrycznych zbrodni, które na pierwszy rzut oka nie wydają się ze sobą powiązane. Jednak z czasem okazuje się, że w bardzo dokładny sposób naśladuje działanie słynnych seryjnych morderców z przeszłości.

Kiedy zobaczyłam morze zachwytów nad tą książką, to nie mogłam przejść obok niej obojętnie. Opis i opinie innych brzmiały tak, jakby to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Idę kupić suknię ślubną i obrączki.

Jade od ponad dwóch lat jest żoną Rexa. Ich małżeństwo jest układem, który mocno się komplikuje, kiedy Jade musi uratować ojca popadającego w długi.

Uwielbiam książki Ludki, więc nie mogło być inaczej. "Król enigmy" skradł moje serce, a jeszcze dokładniej zrobił to Rex. Jak tylko się pojawił, to od razu się zakochałam. To był totalnie taki typ bohatera, jaki lubię najbardziej. Zimny, gburowaty i władczy. Myślę, że w tym temacie nie mam nic więcej do dodania, bo będą to same ochy i achy.

Jeśli chodzi o Jade to jej postać, jakoś specjalnie się nie wyróżniała, ale to też nie znaczy, że była nijaka. Była naprawdę fajną bohaterką, którą polubiłam i nie denerwowała mnie. Krótko i na temat.

Zaraz za Rexem za najlepszą część książki uważam wątek romantyczny. Jezus Maria, to było mistrzostwo. Uwielbiam motyw biznesowych małżeństw, a tutaj trafiłam w sam środek takiego związku. Do tego chemia, pożądanie i eroztym były tak dobre i wyraźne, że musiałam robić przerwy podczas czytania, żeby odetchnąć.

Jednak, żeby nie było tak idealnie, to mam jedno (ale niewielkie) zastrzeżenie. Ludka w swoich książkach zawsze łączy wątek romantyczny z sensacyjnym i tym razem ta sensacja jakoś mnie nie przekonała. Nie chcę powiedzieć, że odebrałam ten wątek jako naciągany i na siłę, ale jakoś nie zgrywał mi się z całą historią. Nie mogłam się do niego przekonać i w drugiej połowie książki moje emocje i zapał lekko opadły.

Ale koniec narzekań. Rex i wątek romantyczny wynagrodziły mi wszystkie małe niedogodności. No i oficjalnie mogę powiedzieć, że Rex Russell trafia na moją listę ulubionych bohaterów książkowych, a tym samym książkowych mężów.

Idę kupić suknię ślubną i obrączki.

Jade od ponad dwóch lat jest żoną Rexa. Ich małżeństwo jest układem, który mocno się komplikuje, kiedy Jade musi uratować ojca popadającego w długi.

Uwielbiam książki Ludki, więc nie mogło być inaczej. "Król enigmy" skradł moje serce, a jeszcze dokładniej zrobił to Rex. Jak tylko się pojawił, to od razu się zakochałam. To był totalnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lena zaczyna nowy etap swojego życia od stłuczki z BMW, które należy do faceta o jasnobłękitnych oczach przypominających oczy wilka.

Wiązałam z tą książką ogromne nadzieje. Dlaczego? Ładna okładka, znane nazwisko i wysoka ocena na Lubimy czytać przy ponad 2 tysiącach opinii. To zapowiadało się bardzo dobrze, ale właśnie tylko zapowiadało...

Długo zwlekałam z sięgnięciem po tę książkę, bo chciałam ją przeczytać, a ciągle nie było mi do niej po drodze. W końcu się zebrałam, przeczytałam kilkadziesiąt stron i musiałam wesprzeć się audiobookiem, z którego nie chciałam korzystać. Dokończyłam tę książkę w ten sposób, żebym mogła ją jakkolwiek przetrawić. Głos lektorki ratował bardzo sztywne i sztuczne, a momentami lekko żenujące dialogi, które w mojej głowie doprowadzały mnie do szału. Także zrobiłam to dla jej dobra!

Wiecie już, że dialogi nie przypadły mi do gustu, więc przejdźmy do bohaterów, którzy też nie byli lepsi. Lena była niezwykle irytująca, naiwna i delikatna. Bohaterowie mówili o niej "Leno, jesteś na to zbyt delikatna, nie poradzisz sobie" i ja się z tym w pełni zgadzam. Jeśli od początku miała być taką kruchą istotką, to jak najbardziej to wyszło, ale nie musiała być przy tym aż tak denerwująca.
Jeśli chodzi o Artura to on idealnie pasował do takich bohaterów, jakich nie lubię, czyli "jestem taki groźny, taki ważny, każdy się mnie boi. Ohoho, co to nie ja". Każdy go tak przedstawiał i sam o sobie tak mówił, ale w jego zachowaniu w ogóle nie było widać tych cech. Cała jego władza, mrok i tajemnica była tylko w gadaniu, a nie działaniu.

Przejdźmy do fabuły, którą podzielę na dwie części. Pierwsza to wątek romantyczny, a druga to interesy Artura. Może was zaskoczę, ale dużo bardziej przypadła mi do gustu ta druga część, chociaż też nie była idealna, ale o tym zaraz. Romans w tym romansie, to był dla mnie dramat. Bohaterowie deklarowali sobie wielką miłość po dwóch tygodniach znajomości, świata bez siebie nie widzieli i słodzili sobie na każdym kroku, a ja myślałam, że oszaleję. Chemia i przyciągnie? Tego nie czułam. Cukier i irytacja? Tego było stanowczo za dużo. Przejdźmy do wątku interesów Artura. Przyznam, że pomysł na jego biznes był oryginalny i wcześniej nie spotkałam czegoś takiego, ale jednocześnie nie był on w moim guście, więc nie mogłam się w niego wciągnąć. Ostatnia deska ratunku dla tej książki niestety mnie nie przekonała. Cały plot twist z jednej strony był ciekawy, ale z drugiej strony jeszcze bardziej doprowadzał mnie do szału przez wylewającą się z tej książkę słodycz, bo nawet on musiał ją wzmacniać.

Podsumowując, nie była to najgorsza książka, jaką czytałam, bo szczerze nie znalazłam tam absurdów (oprócz wątku romantycznego, który był dla mnie absurdalny i naciągany), ale też nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolona z lektury. Wiem, że jest to debiut autorki i jak na niego może nie było tak źle, ale ja nigdy na to nie patrzę, więc to jej nie uratuje. Cieszę się, że autorka poszła w thrillery, które wychodzą jej dużo lepiej i zdecydowanie to przy nich zostanę.

Lena zaczyna nowy etap swojego życia od stłuczki z BMW, które należy do faceta o jasnobłękitnych oczach przypominających oczy wilka.

Wiązałam z tą książką ogromne nadzieje. Dlaczego? Ładna okładka, znane nazwisko i wysoka ocena na Lubimy czytać przy ponad 2 tysiącach opinii. To zapowiadało się bardzo dobrze, ale właśnie tylko zapowiadało...

Długo zwlekałam z sięgnięciem...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bad Teacher W mroku zmysłów Kinga Litkowiec, Agata Sobczak
Ocena 7,0
Bad Teacher W ... Kinga Litkowiec, Ag...

Na półkach:

Na drodze Veronicy staje Chris Evans, czyli jej nowy nauczyciel, z którym dziewczyna od początku nie ma takich relacji, jakie powinna mieć.

Nie czytałam żadnej książki Agaty Sobczak, ale za to czytałam kilka tytułów Kingi Litkowiec i mam pewne przypuszczenia, która autorka pisała, którą perspektywę. Dla mnie różnica pomiędzy warsztatami autorek była mocno widoczna i dużo lepiej czytało mi się rozdziały z perspektywy Chrisa.

Ale przejdźmy do konkretów... Czy książka mi się podobała? Nie. Ale czy była bardzo zła? Nie. Nie irytowała mnie i nie znalazłam w niej żadnych większych absurdów, więc na tle innych książek Kingi (pozwolę sobie porównać tę książkę tylko z jej twórczością) wypada najlepiej z tych, które do tej pory przeczytałam.

Czy znalazłam tutaj jakieś inne plusy? Niestety nie. Cały wątek romantyczny, a tym bardziej wątek bdsm był dla mnie bardzo słaby. Relacja między bohaterami mega szybko się rozwinęła i właściwie to była wzięta trochę z kosmosu. Jednak jeszcze bardziej z kosmosu był cały motyw bdsm. On tam niby był, ale jednak go nie było. Nie wystarczy unieruchomić rąk i dać kilka klapsów, żeby od razu nazywać to seksem w klimacie bdsm. Zabrakło mi tutaj głębszej relacji na stopie pan i uległa. Tak naprawdę brakowało mi tutaj jakichkolwiek emocji i atmosfery, która przy takim motywie powinna się pojawić.

Jeśli chodzi o kreację bohaterów, to postać Veronicy działała mi na nerwy. Dziewczyna była kompletnie bez wyrazu, a jak już było widać w niej jakikolwiek charakter, to była naiwna i niezwykle irytująca. Dużo bardziej podobała mi się postać Chrisa, chociaż jednocześnie nie widziałam w nim żadnej władczości i dominacji, jaką według mnie powinien emanować. W ich relacji również zabrakło mi głębi, emocji i chemii.

Została jeszcze kwestia ogólnej fabuły i tutaj pojawia się problem. Wiem, że jak czytałam tę książkę to wątek poboczny w miarę mi się podobał i spoko się to czytało. Tylko teraz problem polega na tym, że średnio zapadło mi to w pamięć. Czytałam tę książkę miesiąc temu, a wiele faktów wyleciało mi już z głowy.

Na drodze Veronicy staje Chris Evans, czyli jej nowy nauczyciel, z którym dziewczyna od początku nie ma takich relacji, jakie powinna mieć.

Nie czytałam żadnej książki Agaty Sobczak, ale za to czytałam kilka tytułów Kingi Litkowiec i mam pewne przypuszczenia, która autorka pisała, którą perspektywę. Dla mnie różnica pomiędzy warsztatami autorek była mocno widoczna i dużo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Julia zostaje porwana przez seksownego i tajemniczego Javiera. Mężczyzna nie zrobił tego z miłości, a Julia postanawia zemścić się na nim za przetrzymywanie na wyspie.

Zacznę od tego, że książka liczy niecałe 170 stron, a ja czytając, czułam się, jakby miała z dwa razy więcej. Mało stron i duże litery, a mi się niesłychanie dłużyła. Dlaczego? Bo mnie nie wciągnęła....

Humor jest jak 🍑, każdy ma swoją i ten, który został tutaj przedstawiony kompletnie nie przypadł mi do gustu. Jest dla mnie ogromna różnica pomiędzy lekką komedią, gdzie historia jest normalna, ale urozmaicona zabawnymi elementami i dialogami a książką, która przypominała kabaret. Cały humor polegał tutaj na tym, że dosłownie wszystko było przerysowane. Każda scena była absurdalna, rozdmuchana i zabawna na siłę. Dodatkowo nie było nawet chwili przerwy od tego. Scena za sceną, dialog za dialogiem. Cały czas ten sam typ "humoru", który kompletnie mi się nie podobał. Był meczący, sztuczny i żenujący. Niestety nie mogę Wam podać szczegółów, bo musiałabym spojlerować, a tego nie chcę.

Drugie i w sumie ostatnie największe zastrzeżenie mam do głównych bohaterów. Julia nie dość, że była taka jak cały humor w książce, czyli przerysowana i żenująca, to do tego była irytująca.
O postaci Jawiera nie mogę za wiele powiedzieć, bo tak naprawdę w ogóle nie da się go poznać podczas trwania akcji. Wiem o nim tylko to, co myślała na jego temat Julia, czyli że jest przystojny. To chyba trochę za mało, żeby polubić i stworzyć jakąkolwiek więź z bohaterem, co nie?

Na koniec dodam, że wątek romantyczny bardzo pasował do reszty książki. Był tak samo absurdalny jak cała reszta. Jak mówiłam, nie chce spojlerować, więc tylko w skrócie powiem, że Julia zmieniała swój obiekt zainteresowania w ułamku sekundy i to tylko dlatego, że jeden był przystojniejszy od drugiego. Więcej powodów nie miała. Chyba że ewentualna długość wypełnienia majtek. Tak samo jej miłość nie była niczym umotywowana. Najpierw ma focha, a później nagle to miłość jej życia i w sumie nie wiadomo dlaczego. No dobra. Po prostu był przystojny.

Czytałam kiedyś inną (niewydaną jeszcze) komedię tej autorki i podobała mi się milion razy bardziej niż ten tytuł. Według mnie była to najgorsza książka Agnieszki, jaką czytałam.

Julia zostaje porwana przez seksownego i tajemniczego Javiera. Mężczyzna nie zrobił tego z miłości, a Julia postanawia zemścić się na nim za przetrzymywanie na wyspie.

Zacznę od tego, że książka liczy niecałe 170 stron, a ja czytając, czułam się, jakby miała z dwa razy więcej. Mało stron i duże litery, a mi się niesłychanie dłużyła. Dlaczego? Bo mnie nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Josh jest sportowcem i studentem katolickiej uczelni. Swoje życie miał poświęcić Bogu, lecz wszystko się zmienia, kiedy zostaje porawny przez Liv, która musi dostarczyć go bezwzględnemu klientowi.

Zaczynając czytać miałam jakieś wyobrażenie o tym, czego bym chciała od tej książki. Dosyć szybko okazało się, że mijały się one z tym, co tam otrzymałam. Z jednej strony trochę mnie to rozczarowało, ale z drugiej tak naprawdę to co otrzymałam przypadło mi do gustu, cieszyłam się, że fabuła potoczyła się tak, a nie inaczej i w ostatecznym rozrachunku jestem zadowolona. Mam nadzieję, że rozumiecie, co chcę Wam przekazać, nie zagłębiając się jednocześnie w szczegóły 🤣

Wkręciłam się mocno w tę historię i w momentach, kiedy nie mogłam czytać, to moje myśli leciały w jej kierunku, a ja chciałam znowu wziąć książkę do rąk. Myślę, że to naprawdę duże osiągnięcie, bo ostatnio rzadko który tytuł doprowadza mnie do takiego stanu 🤭 Niestety taki zachwyt trwał tylko przez pierwszą połowę książki, bo w drugiej trochę osłab, ale to nie znaczy, że później było źle! Ta książka podobała mi się od początku do końca. Plot twist może nie wyrwał mnie z kapci, ale naprawdę mnie zaskoczył. Do tego bliżej końca była taka scena, że poczułam ogromny niepokój i czułam lekki dyskomfort w związku z tym, że czytam to w nocy, także naprawdę szok i niedowierzanie, bo dawno czegoś takiego nie czułam.

Jeśli chodzi o bohaterów to w przyszłości raczej nie będę wracała do nich myślami, więc nie zostaną ze mną na dłużej, ale w momencie czytania naprawdę mi się podobali. Zarówno Liv jak i Josh byli świetnie wykreowani. Ich postacie miały charakter, a działania były w pełni uzasadnione, więc nie mam się do czego przyczepić.

Może nie było to to, czego się spodziewałam, ale cieszę się, że fabuła została poprowadzona w ten, a nie inny sposób. Myślę, że z przyjemnością sięgnę po kolejne części, bo już druga książka tej autorki przypadła mi do gustu 😁

Josh jest sportowcem i studentem katolickiej uczelni. Swoje życie miał poświęcić Bogu, lecz wszystko się zmienia, kiedy zostaje porawny przez Liv, która musi dostarczyć go bezwzględnemu klientowi.

Zaczynając czytać miałam jakieś wyobrażenie o tym, czego bym chciała od tej książki. Dosyć szybko okazało się, że mijały się one z tym, co tam otrzymałam. Z jednej strony trochę...

więcej Pokaż mimo to