-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać105
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński16
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński10
Biblioteczka
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/07/37-jojo-moyes-zanim-sie-pojawies.html#more
Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o tej pozycji w ciągu ostatnich miesięcy. A wszystko za sprawą ekranizacji, która w kinach pojawiła się niedawno. Ja sama jeszcze przed trailerami o pozycji nie słyszałam. Może byłaby bardziej popularna, gdyby nie ta okropna okładka, która już na wstępie od książki odrzucała. Cieszę się, że dodruk był wykonany w okładce filmowej, bo przynajmniej ozdabia biblioteczkę a nie ją szpeci. No ale przecież książka to nie tylko okładka, najważniejsza jest treść.
Z opisu możemy dowiedzieć się wiele o fabule. Tak samo jak z trailera filmu, który bylam przymuszona oglądnąć przed lekturą przy okazji innego seansu. Nie mówiąc już o tytule drugiej części, która w polskim wydaniu zdradza moim zdaniem za dużo. Ale zabierając się do książki nie wiedziałam czego się spodziewać. Jak to z takimi bestsellerami bywa, książka ma swoich zwolenników i przeciwników, nie wiadomo komu wierzyć dopóki samemu się nie spróbuje i po książkę nie sięgnie. A kiedy w końcu zdecydowałam się ją przeczytać, nie mogłam się oderwać.
Styl autorki jest bardzo przystępny, książkę się czyta bardzo szybko. Jednorazowo czytałam około 100-120 stron i nawet nie wiedziałam kiedy mija czas.
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/07/37-jojo-moyes-zanim-sie-pojawies.html#more
Nie ma chyba osoby, która nie słyszałaby o tej pozycji w ciągu ostatnich miesięcy. A wszystko za sprawą ekranizacji, która w kinach pojawiła się niedawno. Ja sama jeszcze przed trailerami o pozycji nie słyszałam. Może byłaby bardziej popularna, gdyby nie ta okropna okładka,...
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/05/33-nicholas-sparks-jesienna-miosc.html
Już na początku dowiadujemy się trochę o głównym bohaterze, Landonie Carterze. Zabiera nas w świat retrospekcji, po części ostrzegając przez wydarzeniami, które później mają miejsce. Osobiście bardzo podobał mi się ten wstęp, rzadko zdarza mi się czytać takie książki, których fabuła jest wspomnieniem. Wiem natomiast, że u Sparksa to częsty zabieg, co bardzo mnie ciekawi. Łączenie teraźniejszości z przeszłością jest dość ciekawym pomysłem.
Historia na pozór jest krótka i kiedy pierwszy raz zetknęłam się z opisem, miałam wrażenie, że będę czytać coś innego. Na pierwszy plan dla mnie wydawał się wychodzić inny problem, który byłby w książce poruszany. Moim zdaniem głównym wątkiem miała być zakazana miłość chłopaka, który nie ma najlepszej reputacji i córki pastora. Jednak im głebiej zaczytujemy się w powieści tym bardziej uderzają nas inne jej aspekty.
Fani Gwiazd Naszych Wina na pewno nie będą się nudzić i jestem pewna, że bardzo im się spodoba. Jesienna Miłość do tego jest wyciskaczem łez, który działa dość mocno. Mimo wszystko ja zaraz po przeczytaniu sięgnęłam po film i muszę powiedzieć, że podobał mi się bardziej od książki. Co więcej, po części żałowałam, że poznałam najpierw historię czytając ją, ponieważ fabuła filmu mimo że odbiega od książki, zachowuje główne wątki przez co wiedziałam dokładnie jak seans się skończy i odebrało mi to trochę frajdy z oglądania. Jeśli chodzi o film, przepłakałam ostatnie pół godziny bez przerwy. Ale ja już tak mam ;)
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/05/33-nicholas-sparks-jesienna-miosc.html
Już na początku dowiadujemy się trochę o głównym bohaterze, Landonie Carterze. Zabiera nas w świat retrospekcji, po części ostrzegając przez wydarzeniami, które później mają miejsce. Osobiście bardzo podobał mi się ten wstęp, rzadko zdarza mi się czytać takie książki, których...
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/05/32-carina-bartsch-zima-koloru-turkusu.html
Zafascynowana Latem Koloru Wiśni pobiegłam po drugą część do biblioteki jeszcze zanim zdążyłam przeczytać pierwszą. Ostatnie rozdziały popchnęły akcję do przodu i nie mogłam pozwolić sobie nawet na najmniejszą przerwę pomiędzy książkami. I kiedy myślałam, że pierwsza część jest dobra, zaczęłam zaczytywać się w drugiej. A rollercoaster uczuć, które odczułam podczas czytania tej książki jest nie do opisania.
Początek jest dość naiwny. Już w tym momencie możemy odpowiedzieć sobie na pytanie, które gnębiło nas przez całą pierwszą część, oraz czego mogliśmy się już wcześniej domyślać. Emely jednak niczego nie rozumie, zastanawia się, czemu Elyas przestał się do niej odzywać i postanawia go sprowokować, a później upić się aż do (prawie) nieprzytomności. Czasem naprawdę zapominałam ile ta dziewczyna miała lat, bo charakterem przypominała nastolatkę, a nie 24 letnią kobietę.
Później akcja zaczyna się stopniowo rozwijać w dobrym kierunku i kiedy z pozoru wszystko jest poukładane, u Cariny Bartsch musi zacząć się walić. Bo przecież o czym można by było pisać przez prawie 500 stron, żeby nie było nudno ?
Nastrój jaki towarzyszył mi przy czytaniu powieści jest nie do opisania. Autorka tworzy historię operując uczuciami głównych bohaterów, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić, tak dobrze, że wszystko odczuwamy razem z nimi. Tak, jak pisałam wcześniej, bohaterowie są tak dobrze stworzeni, że wszystko, co im się przytrafia ma wpływ również i na nas. Nie można czytać tego z obojętnością.
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/05/32-carina-bartsch-zima-koloru-turkusu.html
Zafascynowana Latem Koloru Wiśni pobiegłam po drugą część do biblioteki jeszcze zanim zdążyłam przeczytać pierwszą. Ostatnie rozdziały popchnęły akcję do przodu i nie mogłam pozwolić sobie nawet na najmniejszą przerwę pomiędzy książkami. I kiedy myślałam, że pierwsza część...
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/05/31-carina-bartsch-lato-koloru-wisni.html
Czytałam kilka recenzji i doszłam po nich do wniosku, że Lato koloru wiśni to nie lektura dla mnie. Później pierwszy raz od bardzo dawna odwiedziłam bibliotekę i stała tam na półce wpatrując się we mnie i pomyślałam, że jednak spróbuję i dam jej szansę. Na początku nie sądziłam, że jest to aż tak gruba książka i trochę mnie przeraziła swoją objętością. Do tego cały czas podchodziłam do niej ze sceptycyzmem – nie dość, że jest to książka Niemieckiej autorki (nie czytam dużo literatury niemieckiej, więc nie wiedziałam czego się spodziewać) to jeszcze z opisu wydawała się być banalnym love story i to jeszcze podzielonym na dwa tomy. Ostatecznie przekonało mnie porównanie do Love, Rosie (jak wszyscy wiemy lubię sięgać po książki promowane na moich ulubionych aby móc o nich troszkę ponarzekać), zaczęłam ją czytać i dostałam coś, czego się nie spodziewałam.Pierwszą rzeczą, którą chciałabym omówić są bohaterowie. Bardzo podobało mi się, że każda postać była indywidualna, miała swoje cechy i była niepowtarzalna. Trzeba przyznać autorce, że wykreowała bardzo dobre postaci. Już od początku łatwo się je poznaje, poprzez opisy i bezpośrednie kwestie przez nie wypowiadane.
Głowni bohaterowie przypadli mi do gustu. Sarkastyczny charakter Emely był wręcz idealnym kontrastem dla czarującego Elyasa przez co historia nie była nudna. Sam Elyas to typ chłopaka, który na pewno podbił serce nie jednej czytelniczce. Również bardzo podobało mi się jak po kolei go poznajemy i odkrywamy jego cechy.
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/05/31-carina-bartsch-lato-koloru-wisni.html
Czytałam kilka recenzji i doszłam po nich do wniosku, że Lato koloru wiśni to nie lektura dla mnie. Później pierwszy raz od bardzo dawna odwiedziłam bibliotekę i stała tam na półce wpatrując się we mnie i pomyślałam, że jednak spróbuję i dam jej szansę. Na początku nie...
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2015/07/13-kiera-cass-nastepczyni.html
Następczyni to ostatnia, jak do tej pory, część serii, która początkowo miała być trylogią. Tym razem główną bohaterką, narratorką jest córka Americi i Maxona Eadlyn.
Księżniczka różni się od matki pod każdym względem zaczynając od wyglądu kończąc na charakterze. Nie mamy tu już niezdecydowanej, irytującej piątki. Tym razem mamy do czynienia z jedynką, czasem zbyt pewną siebie, można powiedzieć infantylnej następczyni tronu.
Szczerze mówiąc to nie było coś czego się spodziewałam. Zanim sięgnęłam po tę książkę zdążyłam przeczytać kilka opinii, gdzie praktycznie każdy mówił, że główna bohaterka jest drażniąca. Myślałam, że Eadlyn będzie pokroju Americi, jednak jej charakter, choć również irytujący, jest kompletnie inny.
Bohaterka jest dość pewna siebie, uważa się za najlepszą i wyraźnie pokazuje to innym osobom, chociażby w rozmowie. Dziewczyna jest dość arogancka, jej postawa pozostawia wiele do życzenia. Nie dopuszcza nikogo do siebie, uważa, że nie potrzebuje niczyjej pomocy, aby w przyszłości rządzić krajem i otwarcie wyraża niechęć, kiedy ktoś jej to sugeruje.
Przez dwadzieścia lat w Illei zdążyło się pozmieniać. Ustrój zmienił się całkowicie, zniesiono klasy, nie wydaje się dzieci, aby poprawić stosunki polityczne. Wydaje się, że w kraju zapadł pokój. Jednak jak się okazuje, rebelianci jak byli tak są. Tym razem aktywni są zwolennicy klas, ci, którzy wychowali się w takim systemie i nie wyobrażają sobie życia, gdzie mogą być kim chcą. Aby zapanować nad sytuacją Maxon i America wpadają na pomysł, aby odciągnąć uwagę ludzi od sytuacji politycznej i stworzyć show, którym się zajmą. Oczywiście wybór pada na eliminacje, ale z powodu tego, że Eadlyn jest najstarszym dzieckiem i dziedziczką tronu pierwszy raz w historii kraju, eliminacje ma poprowadzić dziewczyna.
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2015/07/13-kiera-cass-nastepczyni.html
Następczyni to ostatnia, jak do tej pory, część serii, która początkowo miała być trylogią. Tym razem główną bohaterką, narratorką jest córka Americi i Maxona Eadlyn.
Księżniczka różni się od matki pod każdym względem zaczynając od wyglądu kończąc na charakterze. Nie mamy tu...
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/04/30-victoria-scott-ogien-i-woda.html
Zachęcona wieloma pozytywnymi recenzjami Ognia i wody postanowiłam w końcu ją przeczytać. Z tego powodu po raz pierwszy od wielu lat wybrałam się do biblioteki (o moim podejściu do książek kupionych i wypożyczonych już chyba wcześniej mówiłam. Jeśli nie – może napiszę o tym post w najbliższym czasie). Widziałam porównania tej pozycji do Igrzysk Śmierci i z opisu też na to wskazywało, jednak postanowiłam się tym nie przejmować. Nie chciałam, żeby takie porównanie zepsuło mi przyjemność z czytania, więc chciałam jak najbardziej odciąć się od tej myśli i wydaje mi się, że poniekąd mi się to udało. Jednak o tym później.
Historia Telli z pozoru nie wydaje się być nadzwyczajna. Mamy tu bowiem dziewczynę, która głównie skupia się na swoim wyglądzie, która ląduje z rodziną w miejscu, gdzie zostają odcięci od cywilizacji. Do wszystkiego jest daleko, a pomóc to ma jej choremu bratu, który z każdym dniem czuje się coraz gorzej. Ale któregoś dnia plany jej rodziców zostają pokrzyżowane przez tajemniczą wiadomość, która mówi Telli, że została wybrana do wyścigu dzięki któremu może pomóc swojemu bratu wyzdrowieć. Dziewczyna ucieka z domu. Aby wziąć w tym wyścigu udział i tutaj zaczyna się cała historia.
Co do samego pomysłu, bardzo skojarzył mi się w pewnym momencie z filmem Would you rather, który swoją drogą całkiem mi się podobał. Głownie to skojarzenie towarzyszyło mi przez pół książki, a nie, jak mogłoby się wydawać, Igrzyska Śmierci. Chociaż to też w pewnym momencie się pojawiło i nie mogło już odejść. Bardzo spodobało mi się pomysł autorki na dodanie nowego elementu, jakimi są pandory – towarzysze uczestników. Na początku myślałam, że pandora Telli nie wykluje się z tego jajka do końca książki i poznamy ją dopiero w drugim tomie, ale to już odchodząc od tematu.
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/04/30-victoria-scott-ogien-i-woda.html
Zachęcona wieloma pozytywnymi recenzjami Ognia i wody postanowiłam w końcu ją przeczytać. Z tego powodu po raz pierwszy od wielu lat wybrałam się do biblioteki (o moim podejściu do książek kupionych i wypożyczonych już chyba wcześniej mówiłam. Jeśli nie – może napiszę o tym post w...
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/07/40-marie-rutkoski-zdrada.html#more
Kto nie pamięta tych licznych recenzji Pojedynku, kiedy tylko miała miejsce premiera tej książki? Ja sięgnęłam po nią trochę później, jednak nie żałowałam żadnej minuty spędzonej z tamtą książką i tak zaczęła się moja miłość do serii Niezwyciężona, Marie Rutkoski. Jakiś czas później przyszedł oczywiście czas na drugą część, nie śpieszyłam się z nią bardzo, ale miałam na uwadze. Teraz żałuję, że nie zdecydowałam się jej przeczytać wcześniej, bo okazała się być genialna. Czy lepsza od pierwszej części – nie wiem. Na pewno na tym samym poziomie.
W tej części autorka nie bawi się we wstępy, tylko od razu wprowadzając nas do książki zarzuca nas akcją dobrze znaną z poprzedniej książki. Co bardzo lubię w tej serii to ilość plot twistów i ogólnie tematyka. Wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka, że jest to kolejna młodzieżówka w której rozterki miłosne głównej bohaterki są na głównym planie. Otóż nie. Wielką zaletą serii jest wątek miłosny. Nie jest głównym tematem, a tylko subtelnym uzupełnieniem tego, co naprawdę się liczy – intryg politycznych. Cała fabuła skupia się tutaj na polityce kilku krajów i całość jest przedstawiona w przystępny dla „zwykłego” czytelnika sposób, który moim zdaniem jest świetny.
Bohaterowie to coś, co również uwielbiam. Są mądrze zbudowani, z indywidualnymi cechami. Wykreowani w sposób, w który łatwo ich sobie w myślach wyobrazić. Muszę powiedzieć, że główna bohaterka zaimponowała mi. Jest jedną z nielicznych, która mnie nie denerwowała swoim zachowaniem. Co więcej, podobało mi się. Kestrel jest mądrą dziewczyną. Wie jak się zachować, umie również pogrywać w polityczną grę, która miała miejsce w jej otoczeniu co tylko potwierdza jej inteligencję. Arin również jest inteligentny, jednak trochę bardziej porywczy. Rzadziej zastanawia się nad swoimi akcjami, działa pod wpływem emocji. Tak, jak mówiłam wcześniej sympatię tych dwóch bohaterów widać w każdym ich działaniu i tym, jakimi wartościami kierowali się podczas poszczególnych momentów.
Cała recenzja: http://isareadsbooks.blogspot.com/2016/07/40-marie-rutkoski-zdrada.html#more
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKto nie pamięta tych licznych recenzji Pojedynku, kiedy tylko miała miejsce premiera tej książki? Ja sięgnęłam po nią trochę później, jednak nie żałowałam żadnej minuty spędzonej z tamtą książką i tak zaczęła się moja miłość do serii Niezwyciężona, Marie Rutkoski. Jakiś czas później...