Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

To już piąta i niestety ostatnia część przygód o Alcatrazie i jego rodzinie. Poprzednie cztery tomy wywołały u mnie wiele uśmiechu na twarzy, wiele radości z czytania i kilka godzin oderwania się od rzeczywistości i pogrążenia w fantastycznym świecie wykreowanym przez Sandersona.

Ostatnio Alcatraz uratował Królestwo Mokki przed zagładą Bibliotekarzy, jednak... skazał na niego świat. Jego talent do psucia wszystkiego okazał się o wiele bardziej złożony - udało mu się zniszczyć wszystkie talenty, jakie posiadała rodzina Smedrych. Na dodatek nie może liczyć na pomoc pogrążonej w śpiączce przyjaciółki Bastylii, jego ojciec chce dać wszystkim ludziom talenty, a matka to najgorsza na świecie Bibliotekarka bez jakichkolwiek matczynych uczuć. Uff... czy to już wszystkie problemy, z którymi musi zmierzyć się 13-letni chłopiec? Niestety nie, czeka go infiltracja największej biblioteki na świecie (a jak wiadomo, takie miejsca są przerażające i ekstremalnie niebezpieczne) - Wieloteki, co niestety doprowadzi do naprawdę przerażającej sytuacji.

Ton całej książki bardzo różni się od poprzednich czterech, mimo że lekka zmiana stylu była już wyczuwalna w czwartej części. Wtedy już zaczęło się robić bardziej poważnie, zaczęłam się zastanawiać, czy sarkastyczny humor nie jest tylko przykrywką, a cała historia ma o wiele głębsze dno. Okazało się, że intuicja dobrze mi podpowiadała, gdyż "Mroczny Talent" pokazuje zdecydowanie inny styl od poprzednich części (pomimo przezabawnych tekstów związanych z odkryciem przypisów przez bohatera). Jeśli chodzi o zakończenie... No cóż, nie możemy powiedzieć, że autor nie ostrzegał, prawda? Robił to wielokrotnie, ale kto by pomyślał, żeby brać to na poważnie. Przecież wszystkie książki był takie zabawne, więc jakim cudem nagle zakończenie jest takie? W tym momencie należałoby sobie przypomnieć sam początek pierwszego tomu, kiedy to wszystko praktycznie dostaliśmy podane na tacy. I należałoby sobie przypomnieć również wszystkie dialogi, zdania, monologi, kiedy przypominał nam o tej scenie i zapowiadał, że w końcu ją wyjaśni. Alcatraz Smedry od samego początku przygotowuje wszystkich do takiego właśnie wydarzenia. Jego ciągłe, złowrogie ostrzeżenia o przyszłej porażce trudno pominąć w poprzednich czterech książkach, więc nie można mieć do niego o to pretensji. Ale nie zmienia to faktu, że zakończenie "Mrocznego talentu" jest najbardziej przygnębiającym, z jakim miałam do czynienia od dłuższego czasu. Szczerze mówiąc, Brandon Sanderson wyrwał mi serce w ciągu zaledwie kilku minut i zostawił z niedowierzaniem namalowanym na twarzy przez dłuższy czas. I tylko ta uwaga na samym końcu książki daje małą nadzieję, że może jednak historia nie jest zakończona i Bastylia opowie ją nieco inaczej w dodatkowym tomie... Ale tylko może.

Czy to wszystko oznacza, że ta książka pozbawiona jest szyderczego humoru i uroczych gier słownych, z której znana jest seria o Alcatrazie? Nie, oczywiście, że nie, wszystko to wciąż jest obecne. Każda dowcipna uwaga, sarkastyczne podejście nawet do poważnych tematów, czy też wymyślone przez autora nowe formy rozbawiania czytelnika (numeracja rozdziałów, przypisy, Pingwinator, czy dobór garderoby mieszkańców Wolnych Królestw) przypominają czytelnikom za co pokochali serię i do czego przywykli. Wciąż jest to komedia na wysokim poziomie i wystarczająco zabawna, nawet jeśli Sanderson dał popalić czytelnikom pod koniec. Jednak jeśli przeczytaliście całą serię, prawdopodobnie nie będziecie go za to nienawidzili i będziecie się cieszyli ostatnią częścią wystarczająco, aby była warta waszego czasu.

"Mroczny talent" jest jedną z najbardziej zaskakujących książek, z jakimi miałam do czynienia. Ironiczny humor, potencjalnie historia dla dzieci, lecz zakończenie okrutne, nawet dla dorosłego czytelnika, który zżył się z bohaterami, a któremu zostali oni odebrani (niektórzy). Jednak warta przeczytania, przede wszystkim ze względu na chęć dokończenia historii Smedrych z poprzednich tomów.

To już piąta i niestety ostatnia część przygód o Alcatrazie i jego rodzinie. Poprzednie cztery tomy wywołały u mnie wiele uśmiechu na twarzy, wiele radości z czytania i kilka godzin oderwania się od rzeczywistości i pogrążenia w fantastycznym świecie wykreowanym przez Sandersona.

Ostatnio Alcatraz uratował Królestwo Mokki przed zagładą Bibliotekarzy, jednak... skazał na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: https://pasion-libros.blogspot.com/2018/10/268-z-kazdym-oddechem-nicholas-sparks.html

Nicholas Sparks to zdecydowanie król amerykańskiej powieści romantycznej. Myślę, że każda miłośniczka tego gatunku przeczytała chociaż jedną jego książkę. Ja aktualnie czekam jedynie na nowości, bo jego twórczość znam w całości. Jego powieści dzielą się na takie z typowym dobrym zakończeniem, ale również na takie z dramatycznym. Nigdy nie wiadomo, w jakim kierunku pójdzie kolejna historia opowiedziana przez niego. Jedyne co łączy wszystkie jego książki, to pojawiająca się w nich wielka miłość, która dopada bohaterów i sprawia, że nawet oni nie potrafią uwierzyć, że to naprawdę mogło ich spotkać.

Główna bohaterka Hope Anderson znajduje się na życiowym rozdrożu. W wieku trzydziestu sześciu lat spotyka się ze swoim chłopakiem, ortopedą, od sześciu lat, lecz bez żadnych planów na ślub, czy posiadanie dzieci, o czym ogromnie marzy. Dodatkowo u jej ojca niedawno zdiagnozowano poważną, nieuleczalną chorobę. Kobieta postanawia wyjechać na tydzień do rodzinnego domu w Sunset Beach w Karolinie Północnej, aby przygotować go na sprzedaż i przemyśleć trudne decyzje dotyczące własnej przyszłości. Tru Walls nigdy nie był w USA, jednak zostaje wezwany do Sunset Beach listem od mężczyzny, który twierdzi, że jest jego biologicznym ojcem. Przewodnik safari, urodzony i wychowany w Zimbabwe, ma nadzieję, że rozwikła tajemnice otaczające wczesne życie matki i pozna odpowiedzi na pytania dotyczące własnego ojca. Kiedy ścieżki tej dwójki przetną się nieoczekiwanie, życie obojga oraz postrzeganie pewnych spraw, zmienią się na zawsze.

Podzielona na dwie części (rok 1990 i 2014) książka to opowieść oparta na rzeczywistości, której źródłem jest dziennik i listy znalezione przez autora w skrzynce pocztowej o nazwie "Bratnia dusza" niedaleko Sunset Beach w Północnej Karolinie. Skrzynka pocztowa, należąca do wszystkich i nikogo, jest skarbnicą listów napisanych przez ludzi; szczęśliwe, smutne, tęskne, desperackie historie, czyli wszystko o czym ludzie chcą opowiedzieć, podzielić się z innymi lub po prostu wylać żale na papier. Nicholas Sparks zainteresował się historią miłosną trwającą od dziesięcioleci i postanawia odkryć ją do końca.

W życiu każdego człowieka przychodzą takie momenty, kiedy musi wybrać pomiędzy dwiema możliwościami. Czasem są to dosyć błahe sprawy, a czasem najważniejsze, takie, które rzutują na całe przyszłe życie. Tylko jak wybrać, gdy się nie jest pewnym co będzie dla nas lepsze, a decyzja będzie nieodwracalna. Jak wybrać, żeby później nie żałować i nie myśleć o zaprzepaszczonej drugiej opcji, o tym co mogłoby być, gdyby decyzja była inna. Nawet dorosły człowiek może się pogubić we własnych uczuciach, zwłaszcza gdy do głosu dochodzi serce i przejmuje władzę nad wszystkimi emocjami. Gdy w życiu Hope pojawia się nowe, zupełnie nieoczekiwane uczucie, kompletnie oddzielone od rozsądku, właśnie taką decyzję tj. trudną do podjęcia i niosącą za sobą cierpienie w każdym przypadku, będzie musiała podjąć. Hope jest osobą bardzo poukładaną i rozważną. Stara się wszystko planować, bo lubi być przygotowana na każdą ewentualność. Niestety nie zdaje sobie sprawy, że to tak nie działa, gdyż nigdy nie wiadomo, kiedy życie spłata nam figla i napisze całkiem inny scenariusz, niż przypuszczaliśmy. Takim scenariuszem okazuje się przypadkowe spotkanie człowieka, który bardzo szybko okazuje się być tzw. "bratnią duszą". Po pierwszym spotkaniu Hope i Tatu, obydwoje poczuli jakąś iskierkę przechodzącą pomiędzy nimi, jakby od razu wiedzieli, że znajdą nić porozumienia, ale że są ludźmi twardo stąpającymi po ziemi i racjonalnie myślącymi, starali się nie przywiązywać do tego zbyt dużej wagi i nie myśleć ani działać pod wpływem emocji. Jednak życie szybko zweryfikowało ich postanowienie. Silna chemia natychmiast pojawia się między nimi: naturalność, z jaką rozmawiają o swoim życiu, marzeniach i miłości jest niesamowita. Po wzajemnym zwierzeniu się, ich rozkwitająca przyjaźń szybko zmienia się w romantyczne uczucie, chociaż żadne z nich nie wyobraża sobie zmienić swojego dotychczasowego życia ze względu na zobowiązania, jakie na nich ciążą. Zakochanie się w sobie jest łatwe i natychmiastowe, tak jakby to było to, na co oboje czekali, a ich miłość mimo, że przytłaczająca, jest czysta i szczera. Miłość jest różna, tak jak różni są ludzie. Jest wiele rodzajów miłości, wiele sposobów jej odkrywania i wiele decyzji, które dla niej trzeba podjąć. Hope dokonała wyboru w imię miłości do ojca oraz będąc do końca oddaną swoim marzeniom i pragnieniom, które czuła od zawsze, jednak wielokrotnie zastanawiała się, czy było to warte i czy nie powinna postąpić inaczej. Jednak każda z decyzji przyniosłaby cierpienie, każda byłaby zarówno wielkim szczęściem, jak i wielkim bólem.

"Z każdym oddechem" to typowa powieść Sparksa. Pełna miłości, nadziei, straty i lęków, żalu i rozpaczy. Jest opowieścią o miłości, która przytłacza, nawet czytelnika, swoją intensywnością, której nie można zapomnieć i która sprawia, że zastanawiasz się, czy chciałbyś aby Ciebie spotkało w życiu coś podobnego. Z jednej strony wspaniałe, budujące uczucie, jednak przynoszące również mnóstwo bólu, tęsknoty i uporczywych myśli o tym, co by było gdyby...

Recenzja znajduje się również na moim blogu: https://pasion-libros.blogspot.com/2018/10/268-z-kazdym-oddechem-nicholas-sparks.html

Nicholas Sparks to zdecydowanie król amerykańskiej powieści romantycznej. Myślę, że każda miłośniczka tego gatunku przeczytała chociaż jedną jego książkę. Ja aktualnie czekam jedynie na nowości, bo jego twórczość znam w całości. Jego powieści...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/07/267-siostra-pery-lucinda-riley-recenzja.html

Moja ukochana seria o siostrach adoptowanych przez tajemniczego milionera Pa Salta, wychowanych w pięknym zamku Atlantis położonym nad Jeziorem Genewskim, którym imiona zostały nadane z gwiazdozbioru Plejad powraca!

Długo wyczekiwania opowieść czwartej siostry zaczyna się trochę później, niż było w przypadku trzech poprzednich, gdyż ma miejsce już po odnalezieniu przez Star jej nieznanej dotąd rodziny. CeCe (Celaeno) jest zrozpaczona nie tylko z powodu śmierci przybranego ojca, ale również ze względu na dystans, który stworzyła pomiędzy nimi ukochana siostra Star. CeCe po raz pierwszy w życiu wyjeżdża sama, niechcąc być dla siostry ciężarem. List ze wskazówkami dotyczącymi jej przodków, zostawiony przez Pa Salta prowadzi ją do egzotycznej i upalnej Australii, jednak zanim tam trafi, zatrzymuje się na dłużej w Tajlandii, którą odwiedziła już wielokrotnie i którą mogłaby określić mianem "domu". Tam spotyka tajemniczego Ace, przy którym zaczyna czuć się kobieco i bezpiecznie. Jednak mężczyzna jest bardzo tajemniczy i wkrótce wychodzi na jaw, dlaczego... W podróż w poszukiwaniu korzeni naszych bohaterek, tym razem wybraliśmy się do spalonej słońcem Australii w ślad za Kitty McBride, córki pastora, która w roku 1906 została dziewczyną do towarzystwa pani McCrombie. Kitty, która całe życie mieszkała w raczej chłodnym klimacie Szkocji, wśród wyłącznie białych ludzi, jest zszokowana lejącym się skwarem z nieba i kolorem skóry rdzennych mieszkańców Australii. Jednak Kitty nie ma charakteru typowej, grzecznej i pobożnej córki pastora. Ona pragnie przeżyć niezapomnianą przygodę. Na jej drodze staje dwóch przystojnych młodzieńców, spadkobierców fortuny Mercerów - Drummond i Andrew, którzy są bliźniakami różniącymi się charakterami całkowicie - Andrew jest cichy i spokojny, natomiast Drummond żywiołowy i porywczy. Los sprawi, że Kitty nie wróci do rodzinnej Szkocji, lecz zamieszka z jednym z braci w Broomy, "stolicy" połowu pereł...

W odróżnieniu od żywiołowej Ali, rozważnej Mai i nieśmiałej Star, CeCe mimo, że na zewnątrz wygląda inaczej, jest bardzo niepewną siebie osobą. Dla otoczenia sprawia wrażenie bardzo otwartej, jednak w głębi duszy czuje się bardzo samotna, niekochana i niechciana przez nikogo. Uważa się za dużo gorszą od swoich sióstr, lecz maskuje to bardzo dobrze, więc one nawet nie zdają sobie sprawy z jej wewnętrznych emocji. Gdy czytamy opisy jej odczuć, aż czuć ból jaki w niej siedzi, a przede wszystkim zawód, który sprawiła jej Star, gdy w tracie własnych poszukiwań odcięła się od niej. CeCe kocha wszystkie siostry, jednak Star jest dla niej szczególna, gdyż jak to ujęła "Nie potrzebowałam nikogo innego, podobnie jak Star". Czytając książkę "Siostra Cienia" z perspektywy Star, zachowanie CeCe i to jak odbierała je Star były całkiem inne, niż z perspektywy CeCe. W tej powieści bohaterka jakby wyjaśniła, dlaczego się tak zachowywała w stosunku do nowych znajomych siostry, przez co jej odbiór stał się o wiele bardziej pozytywny, niż w poprzednim tomie. Bardzo przykro się czyta o tym, jak dwie kochające się siostry nagle przestały się rozumieć, przez co obydwie mają błędne postrzeganie zachowania drugiej osoby. Calaeno przed poznaniem własnych korzeni czuła się brzydsza, głupsza z powodu dysleksji i słabej umiejętności czytania i całkowicie nieciekawa dla otoczenia. Zupełnie nie wiedziała kim jest i co mogłaby zaoferować światu. Jednak w Australii dosłownie rozkwita i aż miło się czyta, jak ta wspaniała, lecz bardzo niepewna siebie osoba w końcu odnajduje siebie i cały ból spowodowany ciągłą niepewnością powoli znika. CeCe po kilkumiesięcznej blokadzie wraca do malowania i wychodzi jej to bardzo dobrze, gdyż ma to w genach.

Podobnie jak w przypadku wszystkich poprzednich powieści z tej serii, tak i tutaj Riley równoważy współczesną fabułę, łącząc rodzinę z przeszłością. Ta historia jest bogata w szczegóły historyczne i romans. Podejście Riley do historycznych aspektów opowieści jest coraz bardziej imponujące. Chociaż nie czytałam żadnych książek związanych z pionierami w Australii, o bogatych poławiaczach pereł, czy o aborygeńskiej kulturze, to i tak byłam zdumiona dokładnością i szczegółami zawartymi w powieści. Chociaż tak naprawdę nie powinnam być, bo jeżeli sięgnięcie po jakąkolwiek książkę Riley, a przede wszystkim którąś z serii o siostrach, to zobaczycie, że tak jest po prostu zawsze. Uwielbiam to, że nie są to wyłącznie ekscytujące powieści romantyczne i trochę przygodowe, lecz również historyczne i obyczajowe, gdyż pokazują wiele zagadkowych dla mnie kultur i społeczności. Wszystko to zasługa pisarki i jej ogromnego zaangażowania w badania i osobistego przemierzenia opisywanych krain. Riley przybliżyła nam nieco postać Alberta Namatjiry, jednego z najsłynniejszych aborygeńskich malarzy, opisała tzw. Skradzione pokolenie, czyli politykę odbierania Aborygenom ich potomstwa, a także przybliżyła ich wierzenia oraz mitologię Czasu snu oraz Plejad. W to wszystko wplątana jest klątwa Różanej perły, o której słuch zaginął... O stylu pisania Lucindy Riley, nie muszę mówić nic więcej, prawda? Jest płynny, zniewalający i po prostu doskonały. Pomimo, że książka miała ponad 500 stron po jej skończeniu nie wierzyłam, że nie zostało już więcej kartek do przeczytania. Za sprawą wspaniałego języka pisarki pokochałam CeCe za jej ogromną skromność, współczucie dla innych i odwagę w odkrywaniu własnych emocji i uczuć.

Podróż do Australii to moje odwieczne marzenie. Żaden kraj, ani żadna wyspa nie fascynuje mnie w tak dużym stopniu, jak właśnie Australia. Dzięki "Siostrze Perły" trochę lepiej poznałam historię i kulturę kraju, o którym marzę i jeszcze bardziej chciałabym go odwiedzić - na własne oczy zobaczyć opisywane przez autorkę czerwone ziemie, zwłaszcza krainę Nigdy Nigdy, górę Uluru (Ayers Rock) oraz misję w Hermannsburg, skaczące kangury, koala na eukaliptusach i niezapomniane obrazy tworzone przez aborygeńskich artystów. Teraz z niecierpliwością wyczekuję opowieści Tiggy, która zaprowadzi nas do hiszpańskiej Grenady i tancerzy flamenco...

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/07/267-siostra-pery-lucinda-riley-recenzja.html

Moja ukochana seria o siostrach adoptowanych przez tajemniczego milionera Pa Salta, wychowanych w pięknym zamku Atlantis położonym nad Jeziorem Genewskim, którym imiona zostały nadane z gwiazdozbioru Plejad powraca!

Długo wyczekiwania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Lucinda Riley podbiła moje serce już kilka lat temu kilkoma swoimi pojedynczymi powieściami, a całkowicie je zdobyła tworząc serię "Siedem sióstr" opowiadającą o adoptowanych dziewczynkach z różnych zakątków świata, które po śmierci przybranego ojca starają się odnaleźć swoje prawdziwe korzenie, co przenosi je w dawne czasy, do zagmatwanej i tajemniczej historii przodków. Tym razem Wydawnictwo Albatros zaproponowało nam jedną ze starszych powieści autorki. W oczekiwaniu na kolejne tomy o siostrach, z przyjemnością zabrałam się za lekturę "Sekretu listu".

Na początku poznajemy sir Jamesa Harrisona, słynnego aktora, który umiera już w pierwszym rozdziale, zanim zdąży wyjawić wnuczce jakąś wyjątkową tajemnicę. Jego wnuczka Zoe z wielką miłością opiekowała się nim przez wiele lat i podążała jego śladami, również pracując na deskach teatru i kręcąc filmy. Jednak Zoe również skrywa wielki sekret, a jest nim tożsamość ojca jej nieślubnego syna. Nie może dopuścić, aby dowiedzieli się o nim inni, gdyż mogłoby mieć to poważne konsekwencje nie tylko dla niej i ojca dziecka, ale przede wszystkim mógłby ucierpieć na tym jej syn. Joanna Haslam jest dziennikarką, a jej zadaniem jest napisać artykuł do gazety o pogrzebie Harrisona. Podczas nabożeństwa, starsza pani, która usiadła obok niej, przechodzi lekki atak, a Joanna towarzyszy jej w drodze do domu. Starsza pani imieniem Rose opowiada Joannie historię o zakazanej miłości. Niedługo potem pokazuje jej tajemniczy list sprzed wielu lat i zakazuje o tym mówić komukolwiek, gdyż mogłaby ryzykować życiem. Joanna początkowo nie interesuje się za bardzo sprawą, jednak gdy chce odwiedzić Rose, dowiaduje się, że staruszka nagle zmarła. Czy to była naturalna śmierć? A co z listem miłosnym? Joanna wraz z wnukiem zmarłego aktora - Marcusem, wplątuje się w intrygę sięgającą najwyższych szczebli władzy, która może wstrząsnąć całym narodem brytyjskim. Jednak są ludzie, którzy zrobią wszystko, aby do tego nie dopuścić...

W odróżnieniu od reszty swoich powieści, Lucinda Riley nie porusza się tutaj jak zwykle na poziomie dwóch płaszczyzn czasowych tj. teraźniejszości i przeszłości, lecz skupia się na prowadzeniu fabuły w jednym okresie, jakim są lata 90-te. Jest to dla mnie nowość, bo jednak przyzwyczaiłam się do sposobu prowadzenia fabuły, który Riley wykształtowała nieco później, gdyż "Sekret listu" jest jedną z pierwszych jej powieści. Powieść bardziej przypomina thriller lub romantyczny thriller, niż klasyczne książki obyczajowe autorki. Może być to wadą dla jej fanów, jednak ja podeszłam do tego entuzjastycznie, gdyż ciekawie było zobaczyć bardziej mroczne zakamarki wyobraźni pani Riley. Książka jest naprawdę ekscytująca, ponieważ zawiera oszustwa, morderstwa, usiłowanie zabójstwa i wiele innych aspektów kryminalnych i szpiegowskich, gdyż bohaterowie podążają tropem tajemniczego listu, natomiast ich śladem kroczą jednostki chcące udaremnić poszukiwania. Co do tajemnicy, przez większość części byłam tak samo niedomyślna, jak bohaterowie układając kawałki łamigłówki, tak jak Joanna. Rozwiązanie okazało się jednak bardziej zaskakujące, niż można było początkowo się spodziewać i naprawdę mi się podobało. Drugim ważnym wątkiem, obok tajemnicy z przeszłości, był sekret, który ukrywała Zoe Harrison, a który bardzo przypomina aktualne wydarzenia z udziałem rodziny królewskiej w Wielkiej Brytanii. Nie chcę zdradzać więcej, jednak zachęcam do zapoznania się z historią wykreowaną przez panią Lucindę!

"Sekret listu" pokazuje nam nieco inną Riley, która potrafi stworzyć wiele suspensów, zaskakujących zwrotów akcji i absolutnie urzeka. Chociaż powieść została wydana w 2000 roku, styl pisania Lucindy Riley był już obrazowy i urzekający, czyli taki jakim znamy go obecnie. To ekscytująca mieszanka powieści romantycznej i szpiegowskiej, która oferuje ekscytującą tajemnicę i miłe postacie. Polecam!

Lucinda Riley podbiła moje serce już kilka lat temu kilkoma swoimi pojedynczymi powieściami, a całkowicie je zdobyła tworząc serię "Siedem sióstr" opowiadającą o adoptowanych dziewczynkach z różnych zakątków świata, które po śmierci przybranego ojca starają się odnaleźć swoje prawdziwe korzenie, co przenosi je w dawne czasy, do zagmatwanej i tajemniczej historii przodków....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Brandon Sanderson i jego seria o Alcatrazie Smedrym i Bibliotekarzach to aktualnie książki z serii fantasy, które czytam najchętniej i oczekuję na kolejne tomy z wielką niecierpliwością, bo wiem że wprawią mnie w dobry humor i spędzę kilka godzin śmiejąc się do rozpuku.

Alcatraz Smedry to bardzo nietypowy dorastający chłopiec. Nie dosyć, że wychował się w Ciszlandach, z dala od własnej zaczarowanej ojczyzny, o której nic nie wiedział aż do swoich trzynastych urodzin, to jeszcze ma duży problem z rodzicami. Co robić, gdy matka jest jedną z najpotężniejszych Bibliotekarek, a ojciec jest po prostu szalonym, nie za bardzo przejmującym się synem, oderwanym od rzeczywistości Smedrym. Dobrze, że chociaż dziadek jest dla niego opoką i może na nim polegać... Ale tylko wówczas, gdy się nie spóźnia. A to zdarza się niestety wyjątkowo często. No cóż, taki dar. Alcatraz już trzykrotnie uratował rodzinę i swoją ojczyznę przed zagładą Bibliotekarzy i opanowaniem przez nich świata, jednak zagrożenie wciąż nie minęło. Teraz zło wdarło się do Wolnych Królestw i chce zawładnąć jednym z państw - Mokkią. Alcatraz i spółka muszą po raz kolejny uratować świat.

Brandon Sanderson w dalszym ciągu dostarcza mnóstwo śmiechu i akcji. Jednak dopiero w tej części zdałam sobie sprawę, że być może komiczny charakter każdego elementu magicznego tj. soczewek okulatorów, czy talentów Smedrych to jednocześnie skomplikowany i złożony system, który bardzo przypomina magiczną strukturę z jego "dorosłych" epickich serii fantasy. Nie dajcie się zwieść temu, że są to książki dla młodszych czytelników i pewnie Sanderson nie włożył w nie tyle pracy, co w resztę uniwersum, które stworzył. System magiczny w Alcatrazie to cały Brandon Sanderson - dopracowany, precyzyjny i ciekawy. Mroczny talent, wyjątkowość klanu Smedrych pod względem otrzymywania talentów, sposób działania kryształów rycerzy Krystalii to wątki, które kryją w sobie bardzo oryginalne i przemyślane pomysły, choć początkowo sądziłam, że to po prostu nieuporządkowana bujna wyobraźnia autora. Okazuje się jednak, że to wszystko ma głębszy sens. "Zakon Rozbitej Soczewki" jest to tom, w którym czytelnik otrzymuje więcej odpowiedzi dotyczących głównej historii, gdzie ujawnione są pewne sekrety i gdzie wszystko zaczyna się powoli układać w spójną całość. Powoli odkrywamy historię rodziców Alcatraza, poznajemy wszystkie odłamy sekty Bibliotekarzy i sposoby ich działania, odkrywamy, że Alcatraz nie jest po prostu jednym ze Smedrych - on jest wyjątkowy. A talenty klanu Smedry są po prostu genialne! Przyzwyczaiłam się już do spóźniania, gubienia się, niszczenia wszystkiego, do wyglądania koszmarnie rano, a nawet do bycia okropnie złym tancerzem (to naprawdę pomocny talent!), ale jak może pomóc bycie kiepskim w matematyce? Może się przydać, ale może też ogromnie zaszkodzić... Tego talentu należy używać z wielką rozwagą!

Krótka forma książek z serii ma zarazem wady, jak i zalety. Z jednej strony wielka szkoda, że historia kończy się tak szybko, lecz z drugiej - przynajmniej jest na co wyczekiwać, gdyż taka ilość stron na pewno nie spowoduje że będziemy się nudzić i przewracać kartki bez zainteresowania, lecz sprawi, że ciągle będzie nam mało. Tak jest zawsze, gdy czyta się o rodzinie Smedrych i ich zwariowanych przygodach. Po drugie - książkę można przeczytać w całości w jeden wieczór i nie trzeba zostawiać ulubionych bohaterów na później. Choć niestety nadal trzeba czekać na kolejne tomy... Książka wciąż była utrzymana w formie prześmiewczej, ironicznej i sarkastycznej, lecz czuć było trochę więcej powagi, niż wcześniej. Czuję, że autor chciał, żebyśmy nie tylko dobrze się bawili w trakcie jej czytania, ale być może ukrył w niej jakieś ważne przesłanie. Jednak odpowiedź na to pytanie znajdę dopiero w ostatnim tomie.

"Zakon Rozbitej Soczewki" to niestety przedostatni tom z serii. Już tylko "Mroczny talent" pozostał do wyjaśnienia wszystkich najważniejszych wątków i do zakończenia historii klanu Smedrych. Z jednej strony jestem go bardzo ciekawa, lecz z drugiej... po prostu nie chcę, żeby ta seria się kończyła!

Brandon Sanderson i jego seria o Alcatrazie Smedrym i Bibliotekarzach to aktualnie książki z serii fantasy, które czytam najchętniej i oczekuję na kolejne tomy z wielką niecierpliwością, bo wiem że wprawią mnie w dobry humor i spędzę kilka godzin śmiejąc się do rozpuku.

Alcatraz Smedry to bardzo nietypowy dorastający chłopiec. Nie dosyć, że wychował się w Ciszlandach, z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/05/264-kobieta-ktora-pokocha-marszaek.html

Opowieść o silnej kobiecie sprzeciwiającej się regułom rządzącym w jej czasach i to na dodatek historia prawdziwa - to zdecydowanie książka nieczęsto spotykana, a dzięki temu bardzo przeze mnie wypatrywana. Katarzyna Droga przedstawia mieszankę romansu, historii, dramatu, ale mieszanka ta otoczona jest prawdą, co sprawia, że lektura zyskuje na autentyczności.

Aleksandra Szczerbińska w roku 1908 ma 26 lat i jest już tak zwaną starą panną. Jednak fakt ten nie spędza jej snu z powiek, gdyż Ola nie jest typową przedstawicielką płci żeńskiej w swoich czasach i nie ma zamiaru poddać się pod przewodnictwo mężczyźnie, co jako jedyne może uczynić ją szczęśliwą, według społeczeństwa. Urodziła się w Polsce w czasie, gdy jej kraj był pod rządami Rosji i Niemiec, a to podporządkowanie obcym zraniło jej psychikę tak bardzo, że postanowiła zawalczyć o wolną ojczyznę. Początkowo podejmowała małe kroki m.in. pójście na studia, nauczanie najbiedniejszych języka i historii Polski, wstąpienie w szeregi PPS (Polska Partia Socjalistyczna). Jednak dopiero gdy spotkała o piętnaście lat starszego, żonatego Józefa Piłsudskiego, zwanego Ziukiem, jej marzenia nabrały realnego kształtu. Był to człowiek, o którym szeptała już nie tylko cała Warszawa, ale i okolice. Zdążył już osławić się jako wyjątkowo sprytnie wychodzący z opresji, uciekający władzy bojówkarz, szerzący hasło, na które Polacy tak długo czekali - wolna Polska. Początkowo był dla niej jedynie przywódcą, który wydawał polecenia i którego podziwiała za siłę, charakter i dokonania, natomiast miłość przyszła później.

Pisanie biografii wymaga specjalnej umiejętności. Biograf ma zestaw faktów, których nie może zmienić i musi je przedstawić w taki sposób, by zadowoliły i zainteresowały czytelnika. Autorka na szczęście nie poszła w stronę klasycznej biografii, za którą nie przepadam, lecz zaprezentowała nam sfabularyzowaną historię opartą w całości na faktach. Powieść świetnie pokazuje realia, w których żyła młoda Szczerbińska i jej życie w Polsce na początku XX wieku. Katarzyna Droga tak żywo obrazuje portret tych czasów i sprawia, że czytelnik marzy o wehikule czasu, który zabrałby go z powrotem do lat tych ogromnych zmian społecznych i kulturowych, które mają tak wielki wpływ na nasze pokolenie. Daleki od bycia "łatwiejszym czasem" początek XX wieku był zalążkiem zupełnie nowej epoki nie tylko pod względem naukowym, architektonicznych, artystycznym czy nawet społecznym, ale dla Polaków przede wszystkim był to moment na realne marzenia i walkę o wolny kraj. I Ola Szczerbińska była w samym sercu tych wydarzeń. Jest to kobieta, bez której być może wszystkie działania zmierzające do odzyskania niepodległości przez Polskę nie doszłyby do skutku. Nie da się jednak tego stwierdzić z całą pewnością, gdyż to tylko przypuszczenia. Jednak jedno co jest pewne - to to, że miała ogromny wpływ na posunięcia marszałka Józefa Piłsudskiego w temacie odzyskania wolności. Była uparta w swoich przekonaniach i dążeniach, brała udział w romantycznym skandalu, który zniszczył jej reputację, jednak ona się tym nie przejmowała, gdyż miłość jej była odwzajemniana i scalana przez wspólne pragnienia, aż w końcu po 15 lat oczekiwania mogła w końcu zostać żoną ukochanego. Autorka wykonała cudowną pracę, czyniąc Olę istotą ludzką z silnymi emocjami, szczególnie przywiązaną do męża i córek. Paradoksalnie, bycie kobietą w znaczny sposób ułatwiło jej możliwość wtopienia się w szeregi konspiracji z kilku powodów: wówczas nikt nie podejrzewał kobiet o działalność wywrotową, a obszerne suknie i kapelusze były idealnymi kryjówkami dla broni i amunicji. Potrzeba ogromnej odwagi, aby podjąć się działalności konspiracyjnej, a ona ją w sobie miała. Nawet po urodzeniu córek i związanych z tych nowych obowiązkach, pozostała kobietą czynu. Nie dla niej było typowe zajmowanie się domem i rodziną, pomimo wielkiej miłości do nich. Równocześnie prowadziła działalność charytatywną, pomagała sierotom, bezdomnym, rannym na wojnie żołnierzom. Była nie tylko odważna i zaangażowana w walkę, ale miała po prostu dobre serce, cechowała ją chęć pomocy potrzebującym.

Propozycja Katarzyny Drogi to wspaniale napisana biografia o fascynującym temacie. Moja wiedza na temat Aleksandrze Piłsudskiej była ograniczona praktycznie do zera, gdyż jakoś nigdy nie trafiłam na informacje dotyczącego jej postaci. Natomiast o tak wpływowych i silnych kobietach powinno się wiedzieć, aby nigdy nie zostały zapomniane.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/05/264-kobieta-ktora-pokocha-marszaek.html

Opowieść o silnej kobiecie sprzeciwiającej się regułom rządzącym w jej czasach i to na dodatek historia prawdziwa - to zdecydowanie książka nieczęsto spotykana, a dzięki temu bardzo przeze mnie wypatrywana. Katarzyna Droga przedstawia mieszankę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/03/263-przedsmak-za-alex-kava.html

Twórczość Alex Kavy poznałam wiele lat temu za sprawą pierwszego tomu o agentce Maggie O'Dell pt. "Dotyk zła". Razem z mamą byłyśmy tak zafascynowane, że przeczytałyśmy pozostałe trzy powieści, które były dostępne w bibliotece. Następnie wyczekiwałam każdej kolejnej części, a na dzień dzisiejszy uzbierało się aż 11 tomów! Teraz przyszedł czas na prequel całej serii. Pierwsze sześć rozdziałów zdecydowanie rozbudziło moją ciekawość, więc szybko zabrałam się za czytanie reszty, gdy dotarła do mnie książka w całości.

Maggie O'Dell to agentka FBI przed trzydziestką, która już zdążyła wyrobić sobie opinię utalentowanej profilerki. Zajmuje się określaniem profili psychologicznych najgorszych zwyrodnialców. Gdy w okolicach pojawia się wyjątkowo makabryczna sprawa do rozwiązania, szef Maggie postanawia odciągnąć ją od biurka i po raz pierwszy zabrać na miejsce popełnienia morderstwa, aby w jeszcze większym stopniu miała możliwość zapoznania się z cechami i motywem przestępcy. Do tej pory pracowała jedynie w biurze ze zdjęciami miejsc zbrodni, więc ujrzenie makabrycznych scen na żywo to był dla niej duży szok. Niestety w trakcie oglądania ciał zamordowanych, zostaje zauważona przez obserwującego miejsce zbrodni mordercę. Zaczyna się polowanie policji na wyjątkowo okrutnego i przebiegłego seryjnego zabójcę, który bawi się ze ścigającymi w kotka i myszkę oraz polowanie mordercy na Maggie, który zafascynowany, nie może o niej zapomnieć i zmienia reguły własnej gry...

Bardzo dobrze było poznać Maggie jeszcze nie okaleczoną psychicznie ani fizycznie tak mocno, jak po spotkaniu Alberta Stucky'ego. Szkoda tylko, że taka była krótko. Zobaczyliśmy również początki kariery policjantki i sposób, w jaki wtedy budowała relacje ze współpracownikami i jak radziła sobie z mężczyznami. Z późniejszych tomów wiemy, że po latach pracy w policji całkowicie uodporniła się na kąśliwe komentarze i docinki, jednak tutaj jest wciąż świeża w tym "męskim świecie" i nadal nieco niepewna siebie. Jej charakter bardzo się zmienił w następnych latach i duży wpływ na pewno miała na to zmiana sposobu i otoczenia jej pracy. Alex Kava pokazała nam również jak powolutku kruszyło się małżeństwo bohaterki i w jaki sposób oddalili się od siebie z mężem Gregiem, z którym w "Dotyku zła" była już po rozwodzie. Nie mogło zabraknąć również pani psycholog - Gwen Patterson, czyli późniejszej najlepszej przyjaciółki O'Dell! Te wszystkie szczegóły i powrót do przeszłości sprawiły, że poczułam się jakby dopiero rozpoczynała podróż z książkami Alex Kavy i poznawała tych wszystkich bohaterów na nowo! Autorka stworzyła postać mordercy, którego trudno pozbyć się z pamięci. Jest to jeden z tych, którego imię i nazwisko oraz sposób zabijania pamięta się nawet kilka lat po przeczytaniu książek. U mnie to jest akurat rzadkość żeby takie rzeczy zostały mi w pamięci, bo thrillerów i kryminałów czytam mnóstwo, jednak "Albert Stucky" to dane, które zawsze będę mi się kojarzyły z Maggie O'Dell. Po prostu Alex Kava wykreowała tak okropną, zatrważająca postać psychopaty, że aż ciarki przechodzą w trakcie czytania rozdziałów z jego narracją. Autorka wczuła się w umysł Kolekcjonera tak dobrze, że jest to nawet trochę przerażające, jak jej się to udało...

Ta powieść jest właściwie preludium do całej serii o Maggie O'Dell. Od lat jestem fanką postaci Maggie O'Dell, więc nawet posiadając wiedzę, jak sprawy się skończyły, wciąż interesowały mnie szczegóły i początki działalności Kolekcjonera. Obowiązkowa książka dla fanów serii oraz świetne wprowadzenie dla nowych czytelników.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/03/263-przedsmak-za-alex-kava.html

Twórczość Alex Kavy poznałam wiele lat temu za sprawą pierwszego tomu o agentce Maggie O'Dell pt. "Dotyk zła". Razem z mamą byłyśmy tak zafascynowane, że przeczytałyśmy pozostałe trzy powieści, które były dostępne w bibliotece. Następnie wyczekiwałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/03/260-biaa-chryzantema-mary-lynn-bracht.html

Czytałam niezliczoną ilość książek o Żydach, Polakach, Francuzach cierpiących po okupacją niemiecka podczas II wojny światowej, czy też innych narodach, których bardziej dotknęła okupacja Japonii oraz kilka książek o Ormianach ginących z rak tureckich żołnierzy podczas I wojny światowej. Historia Korei tj. wieloletnia okupacja Japonii, a następnie wojna domowa pomiędzy Koreą Północną, a Południową nie jest mi znana, tak jak na to zasługuje. Z tego właśnie powodu "Biała chryzantema" tak bardzo mnie zaciekawiła swoja treścią.

1943r., Hana jest 16-letnią koreańską dziewczyną, której życie do tej pory było radosne i szczęśliwe, pomimo wieloletniej okupacji Japonii. Hana i jej matka są haenyeo, poławiaczkami owoców mórz, a jej ukochana siostrzyczka Emi wkrótce również pójdzie w jej ślady. Życie Koreanki zostaje zburzone, gdy pewnego dnia podczas nurkowania widzi zbliżających się żołnierzy do jej małej siostrzyczki ukrytej za skałami. Niewiele myśląc wychodzi z morza jak najszybciej, aby ukryć Emi przed wzrokiem Japończyków, bo jako starsza siostra zawsze uważała się za opiekunkę i obrońcę Emi. Hana zostaje porwana do Mandżurii, jak wiele tysięcy innych dziewczyn, aby zostać jedną z "pocieszycielek" japońskich żołnierzy, którzy muszą wyładować swoje emocje przed czekającymi ich bitwami. Codziennie jest gwałcona od kilkunastu do kilkudziesięciu razy przez mężczyzn, jednak największą nienawiścią pała do jednego z nich - Morimoto, który się w niej zakochał i któremu wydaje się, że mogą stworzyć szczęśliwe małżeństwo. Po jakimś czasie Hanie udaje się uciec z niewoli, lecz prześladuje ją jej największy wróg - Morimoto... Prawie 70 lat później, staruszka Emi od ponad pół wieku poszukuje informacji o ukochanej siostrze, która zaginęła pewnego dnia ratując ją samą od niewoli.

Fakt, że historia koreańskich "pocieszycielek" wyszła na jaw dopiero w 1991 roku, gdy jedna z nich wytoczyła proces rządowi Japonii, a tenże rząd umywał ręce od tej sprawy aż tak długi czas, jest naprawdę smutny. Jak sama autorka wspomniała w posłowiu, ma nadzieję, że Japonia weźmie pełną odpowiedzialność za popełnione zbrodnie na kilkuset tysiącach kobiet, tak jak Niemcy potrafiły przyznać się m.in. do Holokaustu. Ta książka powinna zostać rozpowszechniona na całym świecie, aby poznać tę okrutną prawdę historyczną, bo inaczej tego nazwać nie można. Zwłaszcza kobiety powinny ją znać, bo one przede wszystkim są w stanie spróbować zrozumieć (niekoniecznie zrozumieć, ale chociaż spróbować, bo pewnie do końca nie da się tego odczuć tak naprawdę, gdy nie zostało się nigdy tak potraktowanym) to bestialstwo. Te kobiety były przetrzymywane w okropnych warunkach, często umierały z głodu, aby nie mieć siły na walkę z mężczyznami, były bite i gwałcone wiele razy dziennie przez wielu różnych wojskowych. Po wojnie, gdy niewiele z nich mogło wrócić do domu, po pierwsze wstydziły się mówić o tym, co je spotkało, a po drugie - nikt się nie przyznawał, że takie rzeczy miały miejsce. Były okaleczone psychicznie do końca życia i nie dostały żadnej pomocy, która pozwoliłaby im uporać się z tym strasznym doświadczeniem. Biała chryzantema to w Korei "kwiat pogrzebu", "kwiat śmierci". Mary Lynn Bracht w tej powieści ukazała jednak śmierć nie ciała, lecz duszy tysięcy kobiet.

Bardzo interesującym aspektem, tym razem pozytywnym w tej książce, było ukazanie ginącej już niestety kultury haenyeo, tj. koreańskich poławiaczek owoców morza, kobiet morza. Bardzo możliwe, że Hana okazała się tak bardzo waleczna też ze względu na to, że była haenyeo, a one znane są z tego, że są bardzo samodzielne i niezależne. Wielogodzinne nurkowanie bardzo głęboko w lodowatej wodzie, a następnie sprzedawanie na targu było bardzo wyczerpującym zajęciem. To one miały ogromny wpływ na przetrwanie ludu swojej wioski, a nie mężczyźni. Dlatego dostanie się pod tak okrutną niewolę, tak jak Hana było dla niej nie do przyjęcia. Niektóre dziewczyny, czy kobiety radziły sobie inaczej - jedne faszerowały się opium, aby nic nie czuć, inne myślami były daleko. Natomiast Hana wciąż myślała o ucieczce i połączeniu się z rodziną. Historia dwóch sióstr może i jest fikcją, ale zawiera prawdę z przeszłości, a elementy historyczne w niej występujące zostały bardzo dobrze zbadane przez autorkę. Podczas pisania książki przy życiu zostały jedynie 44 "pocieszycielki" i to ich świadectwo zostało tutaj ukazane. Niestety historie wielu tysięcy podobnych kobiet zginęły nieopowiedziane... Autorka przedstawiła również nierozerwalną miłość dwóch sióstr, które pomimo rozdzielenia w bardzo młodym wieku, zawsze tęskniły za sobą i nigdy nie przestały myśleć o sobie.

"Biała chryzantema" to bardzo przejmująca i rozdzierająca serce książka. Zdecydowanie nie jest to łatwa lektura, ale cieszę się, że poznałam ukrywaną jeszcze do niedawna historię. Jest to hołd dla koreańskich kobiet, które zostały porwane i zmuszone do służenia własnym ciałem, ale również dla kobiet w innych kulturach, poddawanych gwałtom w czasie wojen.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/03/260-biaa-chryzantema-mary-lynn-bracht.html

Czytałam niezliczoną ilość książek o Żydach, Polakach, Francuzach cierpiących po okupacją niemiecka podczas II wojny światowej, czy też innych narodach, których bardziej dotknęła okupacja Japonii oraz kilka książek o Ormianach ginących z rak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/03/262-na-skraju-zaamania-b-paris.html

Thrillery psychologiczne opanowany rynek wydawniczy, stając się wręcz odrębnym gatunkiem literackim. Nie są to tradycyjne kryminały, w których chodzi przede wszystkim o złapanie mordercy, lecz ten gatunek dodatkowo wpływa na psychikę czytelnika, mieszając mu w głowie i podsuwając różne scenariusze, nawet najbardziej nieprawdopodobne. Mam za sobą już kilka lub kilkanaście książek z motywem psychologicznym, więc mniej więcej wiedziałam czego się spodziewać po najnowszej powieści B. A. Paris pt. "Na skraju załamania", zwłaszcza po lekturze jej pierwszej książki - "Za zamkniętymi drzwiami".

Główną bohaterką jest Cass - młoda kobieta, która można powiedzieć, że ma wszystko, co potrzebne do szczęścia - kochającego męża Matthew, duży i elegancki dom oraz pracę, którą lubi. Jedyne, co mogłoby jeszcze bardziej dopełnić sielankowego obrazu jest dziecko, które wraz z Matthew planują adoptować. Jednak Cass skrywa przed mężem pewien sekret, do którego w krótkim czasie dołącza drugi. Jej matka, która niedawno umarła, cierpiała na wczesną postać demencji, a kobieta zaczyna podejrzewać ją u siebie, gdy zapomina o kilku drobnych rzeczach. Jednak jej problemy tak naprawdę zaczynają się od pewnej ponurej, deszczowej nocy, gdy przejeżdżając leśną drogą i widząc zaparkowany samochód w zatoczce, nie wysiadła i nie zapytała, czy nic się nie stało. Następnego dnia dowiaduje się, że kobieta siedząca wówczas w samochodzie została zamordowana i że jest znajomą naszej bohaterki. Cass ma wielkie wyrzuty sumienia oraz wstydzi się własnego zachowania, o którym nie mówi nawet własnemu mężowi oraz najlepszej przyjaciółce Rachel, ale przede wszystkim wpada w przerażenie, gdy codziennie odbiera głuche telefony, myśląc, że dzwoni morderca, którego jeszcze nie złapano. Dodatkowo zaczyna zapominać wielu ważnych rzeczy - kodu alarmu do mieszkania, podpisania umowy, zakupu stosu rzeczy z telemarketingu itp. Załamuje się coraz bardziej, wpada w paranoję, a jedynym ratunkiem stają się tabletki przepisane przez lekarza. Czy to własny umysł płata jej figla, czy może zagadka jest dużo mroczniejsza?

Od momentu rozpoczęcia lektury nie sposób odłożyć jej na bok. Uważam, że pierwsza książka autorki pt. "Za zamkniętymi drzwiami" była bardzo dobra, ale ta jest jeszcze lepsza. Bohaterowie są ciekawi, fabuła zawiła i niełatwa do rozgryzienia, ale również niezwykle sprytna, a lęk i strach wyskakują z każdej strony. Z każdym rozdziałem byłam coraz bardziej zdezorientowana i zainteresowana rozwojem sytuacji. To, że historia była tak bardzo intensywna, sprawiło, że pochłonęłam tę ekscytującą lekturę jednym tchem. Historia Cass wprowadziła napięcie już w pierwszym rozdziale, które rosło z każdym kolejnym i ciągnęło się aż do samego końca. Fakt, że nasza bohaterka raczej nie była wiarygodnym i godnym zaufania narratorem sprawił, że jeszcze bardziej chciałam poznać tę historię. Bo zazwyczaj ufamy, że bohater pierwszoplanowy, którego historia dotyczy będzie nam opowiadał to, co faktycznie się dzieje w danym momencie. No cóż, nie w tym przypadku. Tutaj nawet Cass nie wiedziała, że to co myśli i mówi, to często nie była prawda. Zresztą ona sama nie wiedziała, czy może ufać własnemu osądowi, czy jej umysł podsuwa nieprawdziwe obrazy. Co do głównej bohaterki - jej postać irytowała mnie niesamowicie i czasem ciężko się czytało o jej kolejnych napadach paniki, jednak rozumiem, że takie było właśnie zamierzenie autorki - mieliśmy poznać jej psychikę dogłębnie oraz zastanowić się, jak my byśmy reagowali w takiej sytuacji. No cóż, gdybym ja sama codziennie odkrywała takie rzeczy, jak Cass i nie pamiętała ich całkowicie, pewnie podobnie bym się zachowywała... To było prawdziwe wyzwanie dla jej umysłu, duszy oraz wiary we własny osąd.

"Na skraju załamania" to interesujący, porywający, trzymający w napięciu i sprytnie napisany thriller psychologiczny, który zabiera cię w emocjonalną i pełną obaw opowieść kwestionującą psychikę ludzką. Czy główna bohaterka naprawdę przechodzi załamanie nerwowe, może jednak choruje na wczesną demencję, czy jest to coś bardziej złowrogiego? Polecam!

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/03/262-na-skraju-zaamania-b-paris.html

Thrillery psychologiczne opanowany rynek wydawniczy, stając się wręcz odrębnym gatunkiem literackim. Nie są to tradycyjne kryminały, w których chodzi przede wszystkim o złapanie mordercy, lecz ten gatunek dodatkowo wpływa na psychikę czytelnika,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/03/259-cien-matki-diane-chamberlain.html

"Cień matki" to trzecia i niestety ostatnia część trylogii o rodzinie O'Neillów zamieszkującej w malowniczym zakątku Outer Banks i opowiadającej o konsekwencjach śmierci żony, matki i lokalnej filantropki - Annie O'Neill.

W dwóch poprzednich częściach tj. "Światło nie może zgasnąć" oraz "Kiss River" poznaliśmy rodzinę O'Neillów - Aleca, Lacey, Claya oraz kilkoro innych osób, które są blisko z nią związane m.in. lekarkę Olivię, Ginę, czy też ich sąsiadów. Cała seria skupia się przede wszystkim na wpływie śmierci wspaniałej Annie O'Neill na niektóre osoby. Większość miała ją za osobę wręcz świętą, która była bardzo dobrą żoną i matką, ale również wrażliwą na krzywdę innych, współczującą i pomagającą potrzebującym. Alec i Clay już zdążyli sobie ułożyć życie, pomimo wielu trudności i bolesnych chwil po drodze, jednak Lacey wciąż nie może wyjść na prostą. Odkrycie pewnych informacji o matce zburzyło jej świat i po raz kolejny musi znaleźć własną tożsamość i dowiedzieć się, kim naprawdę jest. Początkowo chciała jak najbardziej upodobnić się do zmarłej matki, lecz teraz traktuje to jak piętno i pragnie, aby ludzie zaczęli widzieć w niej Lacey, nie Annie. Tragiczne wydarzenia z udziałem jej przyjaciółki z dzieciństwa Jessiki postawią na jej drodze Mackenzie, 11-letnią dziewczynkę, która właśnie straciła matkę, a którą Lacey musi się zająć. Czy zadanie nie do wykonania, jakie początkowo wydaje się wychowanie małej dziewczynki pomoże zarówno Lacey, jak i Mackenzie odnaleźć spokój i szczęście?

Poprzednie części trylogii Diane Chamberlain zupełnie mnie oczarowały. Duży wpływ miało na to umiejscowienie akcji w przepięknej części Karoliny Północnej oraz wplecenie w fabułę wątku związanego z ratowaniem latarni w Kiss River. Historia Lacey, która okazała się być najważniejszą bohaterką całej serii jest pełna bólu i smutku. Najpierw musiała uporać się z ciągle powracającym obrazem śmierci matki i wielką tęsknotą za nią, następnie po odkryciu tajemnic Annie - z nagłą nienawiścią i chęcią odcięcia się od wszelkich podobieństw, aż ostatecznie napotkała na trudności związane z poszukiwaniem własnej tożsamości. Lacey od zawsze była porównywana do matki, gdyż przypominała ja wyglądem i charakterem, lecz walczyły w niej dwa sprzeczne uczucia - pewna jej część chciała być taka sama, natomiast druga szukała własnego "ja". Książka jest po brzegi wypełniona sekretami. Kim jest Rick Tenley, który nagle pojawił się w życiu panny O'Neill i wydaje się być idealnym kandydatem na partnera życiowego, tak różnym od jej poprzednich wyborów? Czy Bobby, znajomy z lat młodzieńczych okaże się być prawdziwym ojcem McKenzie, czy może prawda jest bardziej złożona i głęboko ukryta? I w końcu - czy Lacey zna już wszystkie okoliczności śmierci matki, czy druga osobowość Annie również i w tym wypadku namieszała? Sekretów jest sporo do odkrycia, ale jak zapewne zdajecie sobie sprawę, to tylko urozmaica lekturę. Bo czymże byłby dobry dramat bez kilku niejasności i zagadek? Zawsze znajdą się jakieś tajemnice do odkrycia, zwłaszcza w książkach pani Chamberlain. To prawda, że niektóre z nich były oczywiste od samego początku, ale autorka wciąż zaskakuje swoim skomplikowanym detalem i sposobem, w jaki udało się to wszystko połączyć. Jest mistrzynią w tworzeniu elementów i układaniu puzzli w sposób, który jest interesujący i płynny.

Ostatecznie cała opowieść zawarta w trzech tomach sprowadza się do odszukania w sobie umiejętności przebaczenia, zrozumienia drugiego człowieka i dania mu szansy na poprawę. Ważne jest również przebaczenie samemu sobie, bo inaczej nie jest się w stanie zrobić tego w stosunku do innych osób. Przykro mi, że już nie odwiedzę rodziny O'Neill...

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/03/259-cien-matki-diane-chamberlain.html

"Cień matki" to trzecia i niestety ostatnia część trylogii o rodzinie O'Neillów zamieszkującej w malowniczym zakątku Outer Banks i opowiadającej o konsekwencjach śmierci żony, matki i lokalnej filantropki - Annie O'Neill.

W dwóch poprzednich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/03/261-grzech-zaniechania-magorzata-rogala.html

Agata Górska i Sławek Tomczyk to duet, który już na stałe zagościł w moim sercu i na którego powrót zawsze czekam z utęsknieniem, gdyż bardzo polubiłam tę parę, zarówno pod względem zawodowym, jak i w życiu prywatnym. "Grzech zaniechania" to już piąta część opowiadająca o życiu tych dwóch policjantów.

Pod koniec poprzedniego tomu Agata dowiedziała się, że zamordowano jej byłego chłopaka - Michała, który od kilku miesięcy ją prześladował i nękał, chcąc aby do niego wróciła. Niestety wszystkie fakty wskazują, że najbardziej prawdopodobnym i na razie jednym podejrzanym jest właśnie Agata. Nad głową głównej bohaterki zawisły czarne chmury, gdyż sprawę prowadzi pani prokurator, która bardzo chciałaby się wykazać, przez co zbyt szybko zamyka śledztwo. Agata jednak jak zwykle stara się skupić na pracy, aby nie myśleć o kłopotach. W międzyczasie nasz duet rozwiązuje sprawę zabójstwa psychiatry Antoniny Brzozowskiej, która była współwłaścicielką ośrodka terapeutycznego dla dzieci. Początkowo nie ma ani jednego podejrzanego, a wśród personelu nie znajduje się żadna osoba, która mogłaby chcieć zaszkodzić zmarłej. Jednak w toku śledztwa na jaw wychodzi, że Antonina "miała swoje za uszami" i są ludzie, którzy mogli mieć jej za złe niektóre rzeczy, a zwłaszcza pacjenci niezadowoleni z niekonwencjonalnego podejścia do terapii...

Zbrodnia przedstawiona w piątym już tomie autorstwa Małgorzaty Rogali była jak zwykle wciągająca i zajmująca czas. Może nie była to wielka tajemnica, niemożliwa do odgadnięcia przez zwykłego czytelnika, jednak czytało się z zainteresowaniem. Nawet nie wiem, kiedy pochłonęłam tę historię, a "pochłonęłam" to idealne słowo w tym wypadku. Książki pani Rogali mają to do siebie, że się je połyka w całości. Na pewno duży wpływ mają na to dosyć krótkie rozdziały, szybko płynąca fabuła, nie stanie bezcelowo w miejscu z akcją i wymyślanie niepotrzebnych zapychaczy fabularnych i przede wszystkim przyjemni bohaterowie i ich prywatne relacje. W książkach pani Małgorzaty oprócz obowiązkowego śledztwa dotyczącego morderstwa, zawsze pojawiają się również wątki obyczajowe. Nie są to rasowe, "mocne" thrillery, ale bardziej kobiece kryminały. Po raz kolejny muszę porównać sposób prowadzenia fabuły do bardzo podobnego w twórczości Camilli Läckberg. U tych dwóch autorek nie zawsze zbrodnia ma największe znaczenie w książce, ale przede wszystkim motyw jej popełnienia, uczucia jakie kierowały osobą, która ją popełniła, czy też stan emocjonalny i wydarzenia, które do tego doprowadziły. Nie są to z reguły seryjni zabójcy, którzy ofiary wybierają albo przypadkowo albo ze względu na podobieństwo do kogoś. W "Grzechu zaniechania" morderstwo popełniła osoba, którą doprowadziła do tego skrajna sytuacja, w jakiej się znalazła. Nie zrobiła tego z premedytacją i przyjemnością, tylko wierząc, że to jedyna możliwa droga do zmiany jej sytuacji życiowej.

W całej serii podoba mi się również fakt, że każda sytuacja, dialog, czy nawet osoba mogą mieć znaczenie w przyszłości. Nigdy bym nie przypuszczała, że spotkanie w barze byłej dziewczyny Michała opisane w którejś z poprzednich książek tak bardzo wpłynie na teraźniejszą fabułę. Cieszy mnie to, że autorka zawsze myśli krok na przód lub wykorzystuje sytuacje z poprzednich części. Ale przecież tak właśnie jest w prawdziwym życiu, czyż nie? Najmniej spodziewane spotkania, wydarzenia będą oddziaływać na inne, te jeszcze nieznane. Dzięki temu książka jest bardziej realistyczna i czytając ją czujemy się, jakbyśmy naprawdę wraz z Agatą i Sławkiem rozwiązywali sprawy kryminalne, czy tez uczestniczyli w ich życiu prywatnym i widzieli niektóre rzeczy ich oczami.

Zaletami "Grzechu zaniechania" są przede wszystkim: szybko płynąca akcja, ciekawe charaktery oraz połączenie wątku kryminalnego i śledztwa z typowo życiowymi wątkami. Twórczość pani Rogali niczym nie odbiega od znanych kryminałów skandynawskich, czy też amerykańskich. Brawo!

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/03/261-grzech-zaniechania-magorzata-rogala.html

Agata Górska i Sławek Tomczyk to duet, który już na stałe zagościł w moim sercu i na którego powrót zawsze czekam z utęsknieniem, gdyż bardzo polubiłam tę parę, zarówno pod względem zawodowym, jak i w życiu prywatnym. "Grzech zaniechania"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/02/258-niebezpieczna-fortuna-ken-follett.html

Ken Follett jest znany czytelnikom przede wszystkim dzięki bestsellerowej serii "Filary Ziemi", która doczekała się ekranizacji. Jednak moje serce podbił całkiem inną literaturą - wojenną.

Swoją przygodę z twórczością brytyjskiego pisarza rozpoczęłam od "Kryptonimu Kawki". Następne były: "Igła", "Lot ćmy", "Klucz do Rebeki", aż w końcu na wieki mnie do siebie przywiązał około 3000-stronicową trylogią "Stulecie". To właśnie dzięki niej zobaczyłam, jak wspaniałe potrafi tworzyć sagi rodzinne z wielkimi dramatami w tle. Autor pisze jak nikt inny i mistrzowsko przedstawia sceny z różnych epok, przechodząc do sedna problemów, angażując czytelnika w historie unikalnych postaci, będąc uprzejmymi, sztywnymi, czy też złowrogimi i niebezpiecznymi. Przedstawicielami są osoby różnej narodowości, pochodzący z innych klas społecznych, mający odmienne poglądy polityczne i marzenia oraz znajdujący się w różnych momentach w swoim życiu. Jest to powtarzający się schemat w praktycznie każdej jego powieści, jednak oczywiście postacie różnią się od siebie, każda jest inna i ma własną historię do opowiedzenia. Tak samo tutaj - w "Niebezpiecznej fortunie" Ken Follett stworzył całą gamę osobowości i splótł je ze sobą za pomocą unikalnych powiązań. Jednym z głównych bohaterów jest Hugh Pilaster pochodzący z bogatej rodziny słynnych londyńskich bankierów, jednak jest wśród nich tzw. "ubogim krewnym", gdyż kilka lat wcześniej jego ojciec popełnił samobójstwo, gdy stracił wszystkie pieniądze w wyniku załamania gospodarki. Hugh jest zdecydowanie pozytywną postacią, a jego charakter kontrastuje z charakterem jego kuzyna Edwarda. Różnią się między sobą, jak ogień i woda - Edward jest hulaką, nie przejmuje się pracą, wszystko ma od zawsze podane "pod nos", a mimo tego nie docenia swojej sytuacji materialnej, na którą nigdy nie musiał pracować. Natomiast Hugh rozpoczyna karierę w banku na stanowisku zwykłego kancelisty i powoli pnie się w górę po szczeblach, dzięki swojej determinacji, pracowitości i mądrości. Większość Pilasterów to typowi przedstawiciele angielskiej burżuazji. Są zadufani w sobie, czują się lepsi od reszty społeczeństwa, a pieniądze wydają bez opamiętania na różne zachcianki, przede wszystkim dotyczy to matki Edwarda - Augusty. Całkiem odmienną bohaterką jest przedstawicielka klasy robotniczej - Maisie Robinson, biedna dziewczyna pochodząca z Rosji, która pragnie zemścić się na bankierach, gdyż to właśnie przez Pilasterów jej ojciec stracił pracę, a ona wraz z bratem musiała wyrwać się z biednego środowiska, aby jeszcze bardziej nie pogrążać potrzebujących rodziców. Koleją ważną postacią jest pochodzący z kraju Ameryki Południowej, z rodziny zajmującej się działalnością przestępczą - Micky Miranda, przebiegły, okrutny i manipulujący innymi ludźmi.

Follett stworzył imponującą obsadę postaci, osadzoną w bogato wyrysowanym obrazie wiktoriańskiej Anglii i zestawił dekadencję bogatych mających przywileje, pozycję, władzę i pieniądze z biedną i głodującą klasą. Odzwierciedla w jasny sposób różnice wewnątrz klasy wyższej, średniej i robotniczej. Książka jest genialnym obrazem moralnym drugiej połowy XIX wieku. Pokazuje ogromne zepsucie społeczeństwa brytyjskiego należącego do najwyższej klasy społecznej i niestety okrutny obraz kobiet, które często nie miały innego wyjścia, niż sprzedawanie swojego ciała za pieniądze brytyjskim "dżentelmenom", natomiast żony arystokratów musiały potulnie zgadzać się na wszystko, na co mąż miał ochotę. To również obraz wielkiego świata finansowego, bo przecież rodzina Pilasterów to wielka familia bankierów zarabiająca na pieniądzach innych. To również opowieść o związkach i miłości - tej zakazanej i tej aranżowanej. W tej powieści znalazło się wszystko, za co uwielbiam Kena Folletta - miłość, intryga, zbrodnia i umiejętność połączenia historii z interesującą fikcją literacką. Jest to dynamiczna opowieść o rodzinie złapanej w sieć zdrad, spisków i chciwości. Powieść obejmuje kilka gatunków z niewiarygodną wyobraźnią, gdyż mamy tutaj połączenie sagi rodzinnej z powieścią akcji, historyczną, romansem, czy też wątkiem kryminalnym. Styl pisarski Kena Folletta jest bezpośredni, prosty i pełen ciekawych opisów, które wydają się bardzo realistyczne.

"Niebezpieczna fortuna" jest mocnym i aktualnym przypomnieniem wątłej natury bogactwa i komfortu życia oraz tego, jak szybko wszystko to można stracić, często nie z własnej winy. Bogactwo jest kruche i może zniknąć tak szybko, jak się pojawiło. To kolejna interesująca powieść w dorobku autora.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/02/258-niebezpieczna-fortuna-ken-follett.html

Ken Follett jest znany czytelnikom przede wszystkim dzięki bestsellerowej serii "Filary Ziemi", która doczekała się ekranizacji. Jednak moje serce podbił całkiem inną literaturą - wojenną.

Swoją przygodę z twórczością brytyjskiego pisarza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/01/257-siostra-cienia-lucinda-riley.html

Sięgając po trzeci tom cyklu "Siedem sióstr" pt. "Siostra Cienia", moja radość spowodowana powrotem ukochanych bohaterek i możliwością poznania jednej z nich jeszcze bliżej oraz przybliżenia się do rozwiązania zagadki Pa Salta była ogromna.

Pierwszy tom zaprowadził nas do egzotycznej Brazylii, drugi do zamarzniętej Norwegii, natomiast trzeci pokazuje nam rożne oblicza Wielkiej Brytanii - od nowoczesnego i pełnego przepychu Londynu do małych, malowniczych wiosek, położonych wśród jezior i gór, gdzie można rozkoszować się pięknem natury i spokojem, przechadzając się po dzikich ogrodach i podziwiać wspaniałe krajobrazy. Star wraz z siostrą CeCe przeniosła się do Londynu i to właśnie tam, w starym i zapomnianym antykwariacie odnalazła wskazówkę dotycząca jej przodkini - Flory MacNichol, którą zostawił dla niej ukochany ojciec Pa Salt. Wskazówka prowadzi ją do posiadłości High Weald, która oczarowuje ją od samego początku, gdyż zawsze skrycie marzyła o domu na wsi z wielkim ogrodem, gdzie mogłaby bez reszty oddawać się swojej pasji obcowania z roślinnością. Tam spotyka tajemniczego Mouse'a, który od samego początku ją intryguje, ale i mocno irytuje... Historia sprzed ponad 100 laty ma wiele cech wspólnych z teraźniejszością. Flora od zawsze pozostawała w cieniu piękniejszej siostry Aurelii, jednak nigdy jej to nie przeszkadzało. Wszystko się zmieniło, gdy poznała Archiego, w którym zakochała się z wzajemnością. Jednak nawet wówczas, gdy poznała smak miłości, lojalność wobec siostry zwyciężyła i Flora musiała zrezygnować z ukochanego.

Myślę, że większość czytelniczek w pewien sposób utożsami się z jedną z sióstr. To przecież sześć całkowicie różnych charakterów z odmienną wizją postrzegania świata i sposobem na życie. Do tej pory poznaliśmy bliżej trzy z nich (ewentualnie cztery, gdyż zarys charakteru CeCe również dostaliśmy), a ja po lekturze "Siostry cienia" nabrałam pewności, że trafiłam na właściwą siostrę, która najbardziej przypomina mnie samą. W odróżnieniu od pewnej siebie i pozytywnie nastawionej do życia CeCe, Star jest raczej zamknięta w sobie, rzadko uzewnętrznia swoje uczucia, jest cicha i małomówna, nie pragnie być w centrum uwagi, zazwyczaj pozostaje lekko w cieniu innych, zwłaszcza swojej żywiołowej siostry, z którą praktycznie od zawsze jest nierozłączna. Jednak śmierć ukochanego ojca sprawia, że Star pragnie się usamodzielnić i uwolnić ze zbyt mocno ściskających więzów, jakimi stały się jej relacje z siostrą. Byłam bardzo ciekawa, jaka ta bohaterka tak naprawdę jest, ponieważ do tej pory całkowicie dała się stłamsić CeCe, która decydowała o wszystkim, co związane było z życiem Star. Dobrze było zobaczyć, jak wyszła z cienia i obserwować, jak rozkwita jej charakter i samodzielność, poprzez czytanie dzienników Flory i odkrywanie dziejów jej własnej rodziny. We wszystkich opisywanych w tej serii historiach autorka opierała swoje opowieści na prawdziwych postaciach, które miały ogromny wpływ na życie przodków naszych bohaterek. Tym razem losy Flory splotła z pisarką Beatrix Potter oraz Alice Kepppel, kochanką króla Edwarda VII. Uwielbiam to, jak autorka podejmuje dowolną historię i wciąga czytelnika do podróżowania w czasie, a następnie miesza fakty historyczny z czystą fikcją literacką. Opowieść dotycząca Star jest najbardziej magiczna - a miejsca są niesamowicie sugestywne. Fakt, że ta historia zaczyna się w starym antykwariacie pośród unikatowych książek i prowadzi do domu słynnej Beatrix Potter, zachwyci miłośników literatury na całym świecie. Po drodze zabiera nas do kilku dużych, eleganckich wiejskich domów i wykwintnych sal balowych w Londynie, gdzie intrygi są na porządku dziennym, również te związane z rodziną królewską i najwyższą arystokracją.

Były również wzmianki o Mai i Ally oraz o tym, jak one sobie radzą z poszukiwaniami, a także wątek prowadzącym do historii czwartej siostry. Uwielbiam sposób, w jaki Lucinda to robi. Tworzy niesamowita sieć lokacji i historii, a jeżeli czyta się bardzo uważnie to można wyłapać fragmenty układanki, która pomału zaczyna się mocniej zarysowywać. Jednak zanim poznamy tajemnicę Pa Salta, czekają nas historie jeszcze trzech sióstr - CeCe, Elektry oraz Tiggy. Wiemy już, że wskazówka CeCe zaprowadzi nas do Australii. To wspaniale, że znowu będzie nam dane poznać egzotyczną historię, choć zdecydowanie niczego nie brakuje Krainie Jezior oraz Kumbrii, opisywanych przez Lucindę. Po siedmiu przeczytanych przeze mnie książkach, których jest ona autorką jestem całkowicie pewna, że nie ważne, gdzie umiejscowi akcję kolejnej powieści, zawsze w piękny sposób będzie potrafiła opisać miejsca, emocje oraz powiązania historyczne. Zapowiedź historii czwartej siostry pokazuje nam ją z całkowicie innej strony, niż została przedstawiona w trzech tomach. Myślę, że Lucinda nas jeszcze zaskoczy złożonością charakteru CeCe oraz motywami, jakimi kierowała się dotychczas...

Nie wiem, czy to ze względu na to, że Star jest mi najbliższa pod względem charakteru, czy dlatego że Lucinda po prostu pisze coraz lepiej, ale ta część podobała mi się najbardziej. Chociaż to zabawne, bo o pierwszym tomie pisałam, że jest to najlepsza książki autorki, jaką do tej pory czytałam, a wychodzi na to, że być może wielokrotnie jeszcze będę tak sądzić, z każdą kolejną premierą nowej powieści. Ale to tylko dowód na to, jak wspaniałą pisarką jest Riley.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/01/257-siostra-cienia-lucinda-riley.html

Sięgając po trzeci tom cyklu "Siedem sióstr" pt. "Siostra Cienia", moja radość spowodowana powrotem ukochanych bohaterek i możliwością poznania jednej z nich jeszcze bliżej oraz przybliżenia się do rozwiązania zagadki Pa Salta była ogromna....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/01/256-czarownica-camilla-lackberg.html

"Czarownica" to już dziesiąta powieść w dorobku Camilli Läckberg , a fani jak zawsze musieli czekać na nią kilka lat. Dlatego też do czytania kolejnych książek z serii podchodzę bardzo spokojnie i rozkładam sobie lekturę na kilka dni, bo wiem że na następną będę musiała długo czekać...

Akcja powieści "Czarownica" zabiera nas w aż trzy miejsca w czasoprzestrzeni - współcześnie tj. 2015 rok, do roku 1985, czyli trzydzieści lat wstecz i (uwaga!) - do roku 1671! Nasi znajomi policjanci w Tanumshede mają do odkrycia bardzo makabryczną i trudną psychicznie zbrodnię - ginie 4-letnia dziewczynka, a w toku śledztwa na jaw wychodzi, że mała została zamordowana. Kto chciałby śmierci tak malutkiego dziecka? Sprawa od początku jest bardzo podejrzana, gdyż dziewczynka mieszkała z rodzicami w domu, z którego trzydzieści lat wcześniej zaginęła 4-letnia dziewczynka, a którą kilka godzin później znaleziono martwą w jeziorze. Wówczas oskarżone o zbrodnię zostały dwie 13-letnie dziewczyny, które początkowo przyznały się do czynu, jednak po jakimś czasie odwołały zeznania twierdząc, że są niewinne. Jedna z nich - Helene Jensen nadal mieszka w Fjällbace, w tym samym domu, natomiast druga - Marie Wall, która została gwiazdą filmową właśnie wróciła w rodzinne tereny, aby kręcić film. Przypadek? Może dziewczyny faktycznie wiedzą więcej, niż zeznają, a może powrót Marie wywołał mordercę z ukrycia? I co z tym wszystkim ma wspólnego biedna wdowa z dzieckiem która w 1671 roku sprowadza się do siostry na plebanię?

Szwedzka pisarka zdecydowanie jest znana z tego, że do swoich powieści wprowadza mnóstwo bohaterów i tworzy im taka historię, że prawie każdego z nich można podejrzewać o popełnienie zbrodni. Jeżeli się nieuważnie czyta, to można pogubić się w gąszczu postaci, zwłaszcza że ich imiona i nazwiska nie są łatwe do zapamiętania. Tym razem sprawa, którą rozwiązują Patrick i spółka powiązana jest z morderstwem małej Stelli z 1985 roku. Camilla przedstawia dorosłe już kobiety, które wówczas były nastolatkami. Poznajemy również ich dzieci, siostrę Stelli i jej syna oraz wielu sąsiadów, w tym również mężczyznę, który dwukrotnie odnalazł zwłoki - wcześniej Stelli, a teraz Nei. Duża część książki poświęcona jest narracji nastolatków i czasem trudno mi było przypomnieć sobie, które dziecko jest której kobiety. Dlatego też polecam naprawdę dokładnie czytać, zwłaszcza że książka jest wyjątkowo obszerna, jak na Camillę, gdyż liczy aż 600 stron! Camilla w swoich powieściach oprócz kolejnej zbrodni, zawsze stara się aby fabuła nadążała za współczesnością. Tak i tym razem pokusiła się o wątek "na czasie" - a mianowicie poruszyła sprawę uchodźców z Syrii, których władze Szwecji wzięły pod swoje skrzydła. Przedstawia ich uczucia i myśli dotyczące ucieczki z wojennej zawieruchy oraz wdzięczność, ale i lekkie obawy przed osiedleniem się w nowym miejscu. Pokazuje również zrozumienie dla strachu szwedzkiej społeczności przed obcymi. Cieszy mnie, że nie zajęła jednego stanowiska, tylko pokazała dwie strony medalu tego "problemu", jakim stał się napływ uchodźców do krajów europejskich. Pomysł na pokazanie kolejnej zbrodni, która wstrząsnęła Fjällbacą przy użyciu trzech linii czasowych jest bardzo ciekawy. Od początku zastanawiamy się, jak sprawa sprzed 300 lat może wiązać się z obecnymi wydarzeniami. Jednak nawet sam tytuł książki wskazuje, że wątek polowania na czarownice przedstawiony w roku 1671 będzie miał pewne znaczenie dla współczesnego morderstwa, choć bardziej symboliczne, niż realne.

Bardzo dobrze było wrócić do Fjällbaci i ukochanych bohaterów, jednak trochę ubolewam nad tym, że książka nie pobiła swoich poprzedniczek. Czegoś chyba zabrakło... Jednak i tak z niecierpliwością będę czekać na kolejny tom.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2018/01/256-czarownica-camilla-lackberg.html

"Czarownica" to już dziesiąta powieść w dorobku Camilli Läckberg , a fani jak zawsze musieli czekać na nią kilka lat. Dlatego też do czytania kolejnych książek z serii podchodzę bardzo spokojnie i rozkładam sobie lekturę na kilka dni, bo wiem że na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/11/255-blask-wolnosci-kathleen-grissom.html

"Dom służących" czytałam kilka lat temu, jednak nadal pamiętam tę historię, która opowiadała o osieroconej białej dziewczynce Lavinii, która wychowała się wśród czarnoskórych niewolników, a następnie została poślubiona panu domu. Lavinia nigdy nie mogła się zdecydować, gdzie tak naprawdę jest jej miejsce - w domu białych bogatych, czy wśród niewolników, których traktowała jak rodzinę. Nie spodziewałam się, że autorka napisze książkę w stylu kontynuacji, jednak tym razem nie o Lavinii, lecz o Jamesie Pyku.

"Blask wolności" przedstawia dalsze losy Jamiego Pyke'a, którego znaliśmy jako chłopca w "Domu służących". W tamtej książce ostatnią wiadomością o nim było to, że uciekł do Filadelfii. James jest biały, mimo że płynie w nim murzyńska krew. Jego ojcem był pan domu Marshall, natomiast matką mulatka Belle. Matka Marshalla wychowywała Jamiego jak własne dziecko, sądząc początkowo, że jest synem jej męża. Gdy prawda wyszła na jaw, a Marshall dowiedział się, że Jamie nie jest jego bratem, lecz dzieckiem jego i Belle, chciał sprzedać chłopca jako niewolnika. Ostatecznie Jamie zastrzelił ojca i musiał samotnie uciekać do Filadelfii. Akcja tej powieści dzieje się niecałe 20 lat później, a James jest dobrze usytuowanym dorosłym mężczyzną, uważanym za białego. Jednak przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, bohater jest zmuszony powrócić w rodzinne strony, na ziemie, gdzie niewolnictwo jest wciąż legalne. Podejmuje się zadania odszukania chłopca, który został porwany przez handlarzy niewolników i bezpiecznego sprowadzenia go do domu. Niestety ktoś nadal pamięta o jego prawdziwym pochodzeniu...

W poprzednim tomie narratorkami był dwie kobiety, natomiast tutaj prym wiodą panowie - dorosły Jamie oraz chłopiec o imieniu Pan. Jakąś część stanowi również narracja Caroline oraz Sukey, ale nie jest ona tak częsta jak płci przeciwnej. Tym razem autorka nie skupiła się na pokazaniu okrutnego traktowania niewolników, jak to było w poprzednim tomie, ale bardziej chciała ukazać strach przed powrotem do niewolnictwa. Ci, którzy już to przeżyli już nigdy nie chcieli do tego wracać i ta niepewność, czy ich złapią była okrutną torturą. Ten strach zawładnął całym światem niektórych, inni próbowali go wyprzeć i próbować żyć dalej. Jest tutaj widoczne duże podobieństwo postaci Lavinii do Jamesa. Oboje najpierw wychowywali się wśród służby i nią byli, a następnie przedostali się do "dużego domu" najpierw jako goście do towarzystwa, a później jako mieszkańcy i zarządzający. Jamie ma podobny wątek, do Lavinii, gdyż państwo Burton początkowo przyjęli go jako pracownika w zakładzie jubilerskim i dali zakwaterowanie w pokojach razem ze służbą, później gościli go u siebie na górze na kolacjach, bo bardzo przypominał im zmarłego syna, a ostatecznie James został przez nich adoptowany i stał się właściciele wszystkiego, co posiadali. Jednak Lavinię i Jamesa dzieli znaczna różnica - tylko on miał matkę mulatkę przez co żył w ciągłym strachu, czy nie odnajdą go osoby z przeszłości i nie sprzedadzą jako niewolnika. Ten strach był wręcz namacalny, odczuwałam go niezwykle silnie razem z Jamiem przez co jego historia wzbudziła we mnie mnóstwo emocji. Jamie nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo się boi, że przeszłość go kiedyś znajdzie, dopóki nie znalazł się blisko Rankina...

Historia jest bardzo dynamiczna, zwłaszcza gdy główny bohater znajduje się już na wrogim terenie. Książkę czyta się jednym tchem, nie sposób jest oderwać się od historii Jamesa, mimo że nie wzbudzał pierwotnie pozytywnych uczuć. Początkowo czułam lekki dystans do jego osoby, ale to wynikało raczej z tego, że on sam trochę pogubił się w tym, jakim człowiekiem jest i jakim chciałby być. "Blask wolności" jest przepełniony emocjami, okrucieństwem, dzikością. I choć nienawidzę tego, jak kiedyś byli traktowani czarnoskórzy ludzie, często sięgam po takie powieści i myślę, że w każdej z nich jest wielkie ziarno prawdy. Niestety. Jednak tę prawdę każdy powinien sobie uzmysłowić, żeby w przyszłości podobne błędy nie były popełniane. Kathleen Grissom opowiedziała nam piękną historię. Nawet, gdy jest pełna niewyobrażalnego bólu i trudów, pokazuje, że nadzieję dają dobrzy ludzie, których siła przewyższa zło. Nie trzeba znać "Domu służących", aby sięgnąć po "Blask wolności", ale po co odrzucać tak dobrą książkę, jaką jest pierwsza część historii o niewolnikach? Najlepiej przeczytać obie, aby widzieć całość, ale również po to, aby pokochać Kathleen Grissom nie za jedną, ale za dwie powieści!

"Blask wolności" przenosi czytelnika do czasów, w których niewolnictwo było na porządku dziennym. Jest to opowieść o strachu przed zniewoleniem i odebraniem człowiekowi podstawowego prawa do decydowania o własnym życiu. Historia jest wciągająca i porusza serce współczesnego czytelnika.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/11/255-blask-wolnosci-kathleen-grissom.html

"Dom służących" czytałam kilka lat temu, jednak nadal pamiętam tę historię, która opowiadała o osieroconej białej dziewczynce Lavinii, która wychowała się wśród czarnoskórych niewolników, a następnie została poślubiona panu domu. Lavinia nigdy nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/11/254-zanim-nadejdzie-monsun-dinah.html

Dinah Jefferies zdążyła już na stałe zadomowić się w mojej biblioteczce. "Zanim nadejdzie monsun" to już czwarta powieść autorki, którą mam przyjemność przeczytać i dołączyć do zbioru egzotycznych powieści na mojej półce.

Rok 1931, główna bohaterka Eliza jest Brytyjką, która niegdyś mieszkała ze swoją rodziną w Indiach. Niestety po tragicznej śmierci ojca, wraz z matką została zmuszona powrócić do Anglii. Jednak po kilku latach Eliza dostaje możliwość ponownego zobaczenia wspaniałych Indii, gdyż dostaje zlecenie sfotografowania rodziny królewskiej przez cały rok. Zdjęcia mają pokazywać prawdziwe życie arystokracji w Indiach. Zafascynowana powrotem w ukochane rejony i ambitnym zleceniem kobieta fotografuje również miejscową ludność wśród której coraz intensywnej szerzy się bunt wobec brytyjskiej dominacji. Na domiar złego Eliza jest wdową, co jest bardzo źle odbierane przez mieszkańców, którzy uważają, że kobieta nie prawa przeżyć swojego męża. Jednak w pałacu, gdzie została zakwaterowana po raz pierwszy zaznaje prawdziwego pożądania i miłości - zakochuje się w księciu Jayancie. Niestety ich miłość jest zabroniona...

Zakazane uczucie to temat przewodni najnowszej powieści Dinah Jefferies, co właściwie jest u niej nowością. Tak naprawdę jej książki zawsze opowiadają o czymś innym: o wielkiej miłości do dziecka, o trudnym wyborze pomiędzy dwoma różnymi mężczyznami, czy też o próbie przystosowania się do nowego życia z dala od znajomych klimatów. Tym razem autorka postawiła na miłość pomiędzy dwojgiem ludzi, która nie ma racji bytu. Zakochanych dzielą różnice kulturowe, statusowe, religijne i oczywiście czasy, w których żyją same w sobie są ogromnym ograniczeniem, gdyż wówczas panowało mnóstwo zakazów, których nieprzestrzeganie było hańbą dla rodziny. Cieszę się, że Jefferies sięga po nowe tematy i nie powiela już wcześniej przez nią poruszonych. Natomiast to co łączy wszystkie jej książki to egzotyka! Wietnam, Malaje, Cejlon, a teraz Indie! Autorka uwielbia umieszczać Europejki w egzotycznych krainach i pokazywać nam, jak one zakochują się w tych baśniowych miejscach. Dzięki jej przepięknym opisom nie sposób uniknąć rozmarzenia się o byciu na miejscu bohaterek.

Autorka opisuje przede wszystkim kulturę, miejscową ludność, ich wierzenia, tradycje, ale również przybliża nieco historię danego regionu. Tym razem było jej bardzo mało, gdyż bardziej skupiła się na intrygach pałacowych, tajemnicy jednej z jej mieszkanek - dziewczyny o imieniu Indira oraz oczywiście na rodzącym się uczuciu pomiędzy Elizą i Jayem. Historycznym aspektem jest dążenie ludności do niepodległości, do bycia szanowanym we własnym kraju, do możliwości decydowania o nim. Brytyjczycy mieli wówczas ogromne Imperium, jednak bardzo nie podoba mi się fakt, w jaki sposób je utworzyli oraz jak pomiatali tubylcami. Nic dziwnego, że większość Kolonii Brytyjskich po jakimś czasie miała dość i wszczynała rebelie. Dinah jest również bardzo wyczulona na zapachy, co rzuca się w oczy w każdej z jej książek. Bardzo często przedstawia opisy woni, jakie czują bohaterowie w danym miejscu. Wtedy i my możemy poczuć zapachy przypraw, czy też świeżych owoców. Widocznym jest, że faktycznie podróżowała do miejsc przez siebie opisywanych, dzięki czemu łatwiej jej było przelać na papier prawdziwe wspomnienia, a nam dzięki temu lepiej jest się wczuć w sytuację.

"Zanim nadejdzie monsun" to kolejna wspaniała powieść historyczna Dinah Jefferies, która uchwyciła ducha i sens Indii do perfekcji. Opowieść umiejscowiona w 1930 roku w barwnym kraju jest pełna emocji - miłości, szczęścia, nadziei, ale również smutku. Opisy miejscowych, ich poglądy i tradycje były żywe, czasem bardzo tragiczne i mroczne, przez co nadały powieści realności, a wspaniałe opisy rozbudziły wyobraźnię.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/11/254-zanim-nadejdzie-monsun-dinah.html

Dinah Jefferies zdążyła już na stałe zadomowić się w mojej biblioteczce. "Zanim nadejdzie monsun" to już czwarta powieść autorki, którą mam przyjemność przeczytać i dołączyć do zbioru egzotycznych powieści na mojej półce.

Rok 1931, główna bohaterka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/11/253-latarnia-w-kiss-river-diane.html

Poprzednia książka o bohaterach z Kiss River pt. "Światło nie może zgasnąć" opowiadała o pani doktor Olivii, jej małżeństwie oraz wpływie śmierci lokalnej filantropki Annie O'Neill na życie rodzin obu kobiet. Przyznam, że bardzo chciałam przeczytać kontynuację i po kilku miesiącach dostałam taką możliwość.

Gina Higgins, nauczycielka nauk ścisłych i badaczka historii latarni morskich przybywa do Outer Banks, aby zbadać sprawę wydobycia imponującej soczewki Fresnela z oceanu, która była niegdyś częścią latarni w Kiss River. Bardzo szybko poznaje rodzeństwo O'Neillów - Claya i Lacey, którzy oferują jej pokój w dawnym domku latarnika, w którym obecnie mieszkają. Są trochę zaskoczeni, że kobieta pokonała 5000 kilometrów, aby dotrzeć do jednej z wielu latarni w kraju, lecz szybko zaprzyjaźniają się z nią nie podejrzewając, że może mieć ona inne zamiary, niż te które im podała. Gina kieruje się wskazówkami z pamiętnika pewnej młodej dziewczyny imieniem Bess, który pochodzi z 1942 roku i za wszelką cenę chce doprowadzić do wydobycia soczewki z wody nagłaśniając sprawę wśród lokalnej społeczności. Jednak jakimi kieruje się motywami? Czy na pewno chodzi jej jedynie o chęć wydobycia słynnej soczewki, aby przywrócić regionowi dawne dziedzictwo, czy może coś ukrywa przed rodzeństwem? Jednak gdy zakochuje się w Clayu sprawy zaczynają przybierać nieoczekiwany obrót...

Po raz drugi spotykamy się z bohaterami z małego miasteczka w malowniczym zakątku Outer Banks, gdzie stoi niegdyś piękna, teraz już zniszczona latarnia morska Kiss River. Od poprzedniego tomu mija około 10 lat, w życiu naszych bohaterów dużo się pozmieniało. Lacey już nie jest zbuntowaną nastolatką, która próbuje sobie poradzić po śmierci matki, choć ta sprawa wciąż niesie za sobą negatywne skutki wpływając na jej życie osobiste. Jest bardzo podobna do Annie nie tylko z wyglądu, ale również zachowując się w prawie identyczny sposób - tworzy witraże i udziela się charytatywnie pomagając innym. Clay natomiast cierpi nie tylko po stracie matki, ale również ukochanej żony Terri, która zmarła przed kilkoma miesiącami. Jednak gdy na szczycie latarni spotyka pewną nieznajomą, młodą, przepiękną kobietę i z biegiem czasu poznaje ją coraz lepiej, zakochuje się w niej z wzajemnością. Diane Chamberlain oprócz znanych nam już bohaterów, których pokochaliśmy w pierwszej części (zwłaszcza Olivię i Aleca) wprowadza nowych, których losy splatają się ze znanymi już nam osobami. Ciekawym zabiegiem jest rozszerzenie historii o córce Mary Poor, o której była jedynie malutka wzmianka w pierwszym tomie. Gdybym wiedziała, że staruszka i jej opowieści są wskazówką do historii opisanej w tym tomie, na pewno czytałabym dokładniej "Światło, którego nie widać".

Uwielbiam książki, których teraźniejszość przeplata się z opowiadaniami, wspomnieniami, czy też zapisami z pamiętnika, które działy się wiele lat wcześniej, a najlepiej w czasach I lub II wojny światowej. Jednak nie spodziewałam się, że dostanę połączenie wspaniałego dramatu, który zawsze taki jest, gdy wychodzi spod pióra Diane Chamberlain i historii z dawnych czasów! Jest to połączenie wręcz idealne. Chamberlain potrafi tworzyć niesamowite dramaty, które przeżywają bohaterowie wykreowani w taki sposób, że zawsze im współczujemy i kibicujemy, aby ich życie w końcu wyszło na prostą i aby znaleźli szczęście. Sercem tej powieści jest chęć doświadczenia bezwarunkowej miłości, pragnienie poczucia, że gdzieś się należy, ale przede wszystkim pragnienie posiadania rodziny. Powieść pokazuje jednak, że ci, którzy są twoją "prawdziwą" rodziną, mogą ale tak naprawdę nie muszą być krewnymi. Rodzina to również przyjaciele, którzy czasem są o wiele bliżsi niż te osoby, z którymi łączą nas więzy krwi. Nie mogę nie wspomnieć również o oszałamiającej scenerii, jaką jest archipelag wysp Outer Banks z pięknymi piaszczystymi plażami i latarniami spotykanymi na każdym kroku. Autorka tak pięknie potrafi opisywać, że naprawdę zazdrościłam bohaterom przebywania w tak malowniczym zakątku oraz w niewielkiej społeczności, w której wszyscy się znają i starają sobie pomagać. Sąsiedzi wówczas stają się prawdziwą rodziną.

Na szczęście to jeszcze nie koniec historii mieszkańców rajskiej części Karoliny Północnej. Seria liczy sobie trzy tomy i już nie mogę doczekać się kolejnej wspaniałej i zapewne wzruszającej opowieści z ukochanymi bohaterami.

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/11/253-latarnia-w-kiss-river-diane.html

Poprzednia książka o bohaterach z Kiss River pt. "Światło nie może zgasnąć" opowiadała o pani doktor Olivii, jej małżeństwie oraz wpływie śmierci lokalnej filantropki Annie O'Neill na życie rodzin obu kobiet. Przyznam, że bardzo chciałam przeczytać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/11/252-alcatraz-kontra-bibliotekarze.html

Twórczość Brandona Sandersona poznałam dopiero kilka miesięcy temu za sprawą serii "Alcatraz kontra Bibliotekarze". Pomimo, że są to prawdopodobnie książki dla dzieci i młodzieży, całkowicie mnie one pochłonęły i nie mogłam się doczekać kontynuacji, aby ponownie odprężyć się i uśmiać przy tej lekturze.

Życie 13-letniego Alcatraza (nazwy obiektów więziennych zostały nadane na cześć najznamienitszych mieszkańców Wolnych Królestw, Ciszlandycy chcieli zrobić im w ten sposób na złość...) Smedry'ego diametralnie się zmieniło, gdy kilka miesięcy temu do jego drzwi zapukał nieznany staruszek, który oznajmił, że jest jego dziadkiem, a chłopiec pochodzi z bardzo znanego, arystokratycznego rodu zamieszkującego Wolne Królestwa, w Nalhalli. Alcatraz, który całe życie psuł wszystko w około dowiaduje się, że jest to jeden z najlepszych talentów w jego rodzinie i tak naprawdę większość mu go zazdrości. Wraz z przyjaciółką Bastylią, Rycerzem Krystalii (teraz już tylko Giermkiem), kuzynką Australią, dziadkiem i kilkoma innymi osobami, po pogoni za Piaskiem Raszida i starciem z kustoszami z Biblioteki Aleksandryjskiej (przypominam: Bibliotekarze to największe zło świata!) w końcu docierają do ojczyzny, aby uratować jedno z królestw - Mokkię, pomóc Bastylii w odzyskaniu statusu Rycerza i ... udzielić ślubu!

Śledzenie przygód młodego Alcatraza jest dla mnie niebywałą rozrywką. Już po raz trzeci śmiałam się do rozpuku z jego nietuzinkowych dowcipów, których często nikt z jego otoczenia nie rozumiał oraz z wielkim zapałem śledziłam jego przygody! Poczucie humoru Sandersona i jego przedziwna wyobraźnia zdecydowanie trafiają w mój gust. Bohater w tej części trochę zmienił sposób, w jaki stara się nam zakomunikować, że tak naprawdę jest wrednym i kłamliwym chłopcem. Stwierdził, że gdy mówił o tym otwarcie, czytelnicy mu nie wierzyli i tylko współczuli, że biedak ma tak niską samoocenę. Wymyślił więc, że będzie się przechwalał tak mocno, że każdy czytając to, będzie miał go dosyć i uwierzy w to, co mówił o sobie od samego początku. Mi jednak nadal trudno w to uwierzyć, bo Alcatraz to wręcz wzór cnót, to taki miły i spokojny dzieciak... No cóż, zobaczymy jaki będzie dalej, bo chyba te opowieści o własnej wredocie i kłamliwości nie są wyssane z palca. Chyba że faktycznie jest dobrym kłamcą, więc wtedy to nie byłaby prawda. Hm... ale czy na pewno? Pomimo odnalezienia rodziny, której tak naprawdę nigdy nie miał, nie można nazwać go szczęściarzem. Niestety, jego matka jest Bibliotekarką (uhh...) i to jedną z najgorszych, a ojciec... no cóż, trochę mało się nim interesuje. Dlatego też czytelnicy uważają, że zasługuje na współczucie, choć on konsekwentnie stara się nas przekonać, że mu się ono nie należy.

Po trzech książkach jestem zdumiona, że ta seria wciąż może sprawić, że będę się śmiać tak, jak podczas lektury "Piasku Raszida". A może jednak nie powinnam być tym zszokowana, ponieważ nigdy nie należy lekceważyć sprytu Brandona Sandersona... Główna postać, trzynastoletni chłopiec jest wciąż niezwykle przebiegły (np. zmieniając sposób przekazania nam, jak bardzo jest wredny) i sarkastyczny (humor, którego nikt nie rozumie), ale w każdej kolejnej odsłonie wymyśla nowe sposoby, aby nadal nas rozbawiać i zainteresować. Dzięki temu, że książki z tej serii napisał Sanderson, są one bardzo nieprzewidywalne, ponieważ narrator ma niebywały styl opowiadania, a podczas czytania ostatnich stron zawsze jestem pod wrażeniem tego, jak wszystko się ułożyło. Nie mówiąc już o niezwykłej wyobraźni autora dotyczącej nadawania postaciom talentów, np. talent do bycia okropnym tancerzem... Serio?

Nie radzę wam zaczynać tej serii od trzeciego tomu, bo po pierwsze: czeka was wykład autora dotyczący osób, które omijają dwie pierwsze części, a po drugie: będziecie ciągle przez niego wyśmiewani. Uwierzcie mi, przez całą książkę. Chyba nie warto, prawda? Lepiej przeczytać "Piasek Raszida" tj. pierwszą część autobiograficznej serii o Alcatrazie Smedry'm, chwilę później (dosłownie chwilę!), "Kości skryby" i ostatecznie "Rycerzy Krystalii". No i później to trzeba czekać na ciąg dalszy...

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/11/252-alcatraz-kontra-bibliotekarze.html

Twórczość Brandona Sandersona poznałam dopiero kilka miesięcy temu za sprawą serii "Alcatraz kontra Bibliotekarze". Pomimo, że są to prawdopodobnie książki dla dzieci i młodzieży, całkowicie mnie one pochłonęły i nie mogłam się doczekać kontynuacji,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/11/251-sekret-ktorego-nie-zdradze-tess.html

Maurę Isles i Jane Rizzoli poznałam co najmniej kilka lat temu i od tamtej pory niezmiennie wyczekuję na kolejne historie z ich udziałem. Uwielbiam ten kobiecy duet, ale przede wszystkim tajemnice odkrywane w ich wspólnym śledztwie.

W Bostonie zostaje znalezione ciało młodej kobiety, która leży we własnym łóżku, a w dłoni trzyma swoje gałki oczne. Jane i Maura widziały w życiu wiele, jednak ten widok jest jednym z bardziej makabrycznych, a dodatkowo pani doktor po raz pierwszy ma trudności z ustaleniem przyczyny zgonu. Tymczasem ginie kolejna osoba - mężczyzna, który w piersi wbite ma strzały. Maura w tych zbrodniach widzi symbolikę religijną i prosi o pomoc znajomego księdza - Daniela Brophy'ego. Potwierdza on, że ofiary zostały okaleczone tak, jak męczennicy - Święta Łucja i Sebastian. Śledztwo Jane prowadzi ją do sprawy sprzed kilkunastu laty dotyczącej ośrodka, w którym były molestowane dzieci i odprawiało się w nim obrzędy satanistyczne. Dwie zamordowane osoby oraz odkryta trzecia były dziećmi, które oskarżyły właścicieli ośrodka o molestowanie. Detektywi trafiają na ślad jedynej osoby, która może powiedzieć im prawdę - Holly, która była jedną z pokrzywdzonych dziewczynek. Jednak Holly nie ma zamiaru zdradzać od lat ukrywanej tajemnicy...

Mimo, że to już 12. książka z serii, nie zauważyłam pogorszenia poziomu. Niestety często tak bywa, że kolejne książki z cyklu są zbyt przekombinowane, czy też po prostu nudne, jednak nie w tym przypadku. Tess Gerritsen zdecydowanie nie wyszła z formy dając nam kolejny przykład na to, że jest jedną z najlepszych autorek kryminałów zagranicznych. Sprawa morderstw nawiedzających Boston jest budowana powoli i przemyślanie, a narracja tajemniczej bohaterki Holly niezwykle wzmaga ciekawość. Jak zawsze w książkach Tess, prowadzona sprawa ma drugie dno. Odpowiedź nie jest prosta, a czytelnik musi się sporo namęczyć, aby odgadnąć o co tak naprawdę chodzi i co najważniejsze - kto jest ofiarą. Autorka ma prawdziwy talent do opowiadania historii i utrzymania czytelnika w gotowości do zgadywania aż do samego końca. Nie brakuje szczegółowych opisów sekcji zwłok, czy też rozbierania na czynniki pierwsze psychiki bohaterów. Obfitujący w napięcie, z dbałością o szczegóły "Sekret, którego nie zdradzę" sprawia, że czujesz się bardzo zaangażowany w śledztwo i bardzo podobnie jak Rizzoli i Isles, próbujesz odkryć wskazówki, zanim zabójca ponownie uderzy. Było wiele wątków poruszanych w tej opowieści, które w końcu połączyły się w najbardziej szokujący sposób.

Skomplikowane i trochę smutne życie Maury staje się jeszcze bardziej zagmatwane za sprawa powrotu dwóch osób - jej matki Amalthei i ukochanego Daniela. Pierwszy powrót niesie za sobą nie tylko przypomnienie bólu i nienawiści do matki, ale również dodatkowe tajemnice, które chyba nie do końca zostały odkryte. Natomiast ponowne spotkanie z Danielem... Jak mi go strasznie brakowało! Przez kilka ostatnich książek autorka nie umieszczała go w fabule i trochę bałam się, że to już zamknięta sprawa, ale na szczęście powrócił. Ich relacja jest bardzo skomplikowana i trudna, jednak czytając o tym co dzieje się w sercu Maury, gdy myśli o ukochanym, czy też go widzi, po prostu czuć tą chemię pomiędzy nimi, nawet gdy jedynie o tym czytamy, nie widzimy tego. Ich związek zawsze interesuje mnie o wiele bardziej, niż Jane i Gabriela, bo wydaje mi się bardziej romantyczny i namiętny. I brawo dla Angeli za wykonanie jedynego słusznego kroku!

"Sekret, którego nie zdradzę" to kolejna rewelacyjna książka w dorobku autorki, która tylko potwierdza, że cała seria taka jest. Relacja między dwiema głównymi postaciami jest świetna, a morderstwa są naprawdę makabryczne. Jeżeli jeszcze nie znacie cyklu o policjantce Jane Rizzoli i patologu sądowym Maurze Isles (co wydaje się wręcz niemożliwe, zwłaszcza dla fanów gatunku), to polecam gorąco i zazdroszczę, że 12 tak fantastycznych thrillerów jeszcze przed wami...

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/11/251-sekret-ktorego-nie-zdradze-tess.html

Maurę Isles i Jane Rizzoli poznałam co najmniej kilka lat temu i od tamtej pory niezmiennie wyczekuję na kolejne historie z ich udziałem. Uwielbiam ten kobiecy duet, ale przede wszystkim tajemnice odkrywane w ich wspólnym śledztwie.

W Bostonie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/10/250-zastrzyk-smierci-magorzata-rogala.html

Agata Górska i Sławek Tomczyk to para policjantów, o których możemy poczytać już po raz czwarty. Wcześniejsze powieści z ich udziałem zapewniły mi wielką rozrywkę i miło spędzony czas z dobrym, rodzimym kryminałem, więc z niecierpliwością wyczekiwałam kontynuacji.

W biurze internetowego krytyka kulinarnego zostają znalezione zwłoki właściciela - Antoniego Frydrycha przez jego żonę Ewę. Pomimo zapewnień kobiety o tym, że mąż nie miał żadnych wrogów, para policjantów - Agata Górska i Sławek Tomczyk sprawdzają kilka tropów, które mogą ich zaprowadzić do mordercy. Rzekoma kochanka, pracownica, a może niezadowolony właściciel restauracji obsmarowanej przez Frydrycha? Kto mógłby mieć najlepszy motyw na pozbycie się Antoniego? W całą sprawę zostaje również wplątana nastoletnia siostra Sławka - Kinga, więc ta ma dla niego najwyższy priorytet. Tymczasem giną kolejne osoby, a policjanci znajdują powiązanie pomiędzy nimi. Sprawa okazuje się nie być jednoznaczna, a trop prowadzi kilkanaście lat wstecz, do pewnej imprezowej nocy, gdy gastronomiczna klasa maturalna wybrała się na wycieczkę w góry...

Pani Małgorzata Rogala przyzwyczaiła mnie już w swoich poprzednich książkach do całej gamy bohaterów mających większy lub mniejszy wpływ na fabułę, a których życie poznajemy w wielu szczegółach. Przypomina mi to bardzo sposób, w jaki Camilla Läckberg pisze swoje książki. To jest dla mnie ogromnym plusem, że akcja nie skupia się przede wszystkim na głównych bohaterach prowadzących śledztwo, ale również na tych epizodycznych, których już raczej nie spotkamy w następnych tomach. Dzięki temu poznajemy wiele osób, ich życie oraz funkcjonowanie w społeczeństwie itp. - to jest po prostu ciekawe. Oprócz wątku kryminalnego w książkach pani Rogali zawsze można doszukać się wielu cech powieści obyczajowej. Tutaj nie ma ciągle pędzącej akcji, większy nacisk nakładany jest na pokazanie relacji międzyludzkich. W swojej powieści autorka porusza również wiele innych tematów, które tworzą realistyczną otoczkę dla wymyślonej historii i pokazują realia panujące aktualnie w Polsce. Problem ze znalezieniem pracy oraz lęk związany z jej szukaniem, wyzyskujący pracodawcy, który oferują tzw. umowy śmieciowe albo pracę na czarno, wpływ internetu i portali społecznościowych na życie - te wszystkie tematy są częścią XXI wieku i bardzo dobrze, że są poruszane
w zwykłych powieściach.

Autorka przez długi czas nie dawała żadnych wskazówek dzięki którym połączylibyśmy ofiary między sobą, co sprawiło, że intensywnie zastanawiałam się, o co tutaj może chodzić. Robię to tylko w przypadku dobrych kryminałów, które naprawdę mnie zainteresują swoją treścią w taki sposób, że nie będę mogła doczekać się chwili, kiedy znów zagłębię się w historię. Niestety czasu za wiele nie miałam, więc nie dane mi było pochłonąć książki w całości, ale dzięki temu rozdzieliłam sobie tę przyjemność na dłuższy czas. Również w przypadku poprzednich części ciężko mi było oderwać się od lektury, jednak w tej intryga, motyw zabójcy, czy też bohaterowie byli jeszcze lepiej dopracowani, niż zwykle, przez co lektura okazała się niezwykle zajmująca. Im więcej książek wydaje pani Rogala, tym są one lepsze i bardziej przemyślane, co jest widoczne. Tajemnicza sprawa śmierci pewnej dziewczyny sprzed lat, która okazuje się być kluczem do aktualnych wydarzeń. Nie można nie wspomnieć jeszcze o końcówce, które tylko podsyca ciekawość i sprawia, że nie mogę doczekać się kolejnego tomu! Żeby zostawić nas z takim zakończeniem...

Małgorzata Rogala po raz kolejny udowodniła, że kryminał w Polsce ma się bardzo dobrze i ani trochę nie odstaje od zagranicznych. Stworzyła duet świetnych bohaterów i z chęcią czytamy nie tylko o prowadzonych przez nich sprawach, ale również o życiu prywatnym. Brawo!

Recenzja znajduje się również na moim blogu: http://pasion-libros.blogspot.com/2017/10/250-zastrzyk-smierci-magorzata-rogala.html

Agata Górska i Sławek Tomczyk to para policjantów, o których możemy poczytać już po raz czwarty. Wcześniejsze powieści z ich udziałem zapewniły mi wielką rozrywkę i miło spędzony czas z dobrym, rodzimym kryminałem, więc z niecierpliwością...

więcej Pokaż mimo to