rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Przyjemna książka przepełniona akcją zepsuta pod koniec przez charakterystyczne dla autorki ekspozycje. Oprócz tego kalka poprzedniej historii, podmieńcie po prostu wampiry na zarazę i dajcie rolę seksualnie niedoświadczonego partnera mężczyźnie. Oprócz tego oczywiście bohaterka to Mary Sue, wolno ewoluująca w swojego finalnego megazorda zajebistości.
Gdzieś to już czytałam.

Przyjemna książka przepełniona akcją zepsuta pod koniec przez charakterystyczne dla autorki ekspozycje. Oprócz tego kalka poprzedniej historii, podmieńcie po prostu wampiry na zarazę i dajcie rolę seksualnie niedoświadczonego partnera mężczyźnie. Oprócz tego oczywiście bohaterka to Mary Sue, wolno ewoluująca w swojego finalnego megazorda zajebistości.
Gdzieś to już czytałam.

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ekspozycja na ekspozycji, zero akcji. Powtarzane w kółko informacje z poprzednich tomów (traktowanie czytelnika jak debila).
Nawet sceny roochańska (za przeproszeniem) powodują tym razem migrenę - co powiecie na KOLEJNĄ rozmowę o porwanym bracie W TRAKCIE SEKSU?
Jest mi mega przykro, ale prawdopodobnie autorka jest wykorzystywana przez wydawcę jak dojna krowa, skoro wydali na szybko zapchajdziurę na 500 stron i niewiele z niej wynikło dla dalszej historii. Podejście typu "Sprzedaje się? To trzeba wydać jak najwięcej." i tyle.

Ekspozycja na ekspozycji, zero akcji. Powtarzane w kółko informacje z poprzednich tomów (traktowanie czytelnika jak debila).
Nawet sceny roochańska (za przeproszeniem) powodują tym razem migrenę - co powiecie na KOLEJNĄ rozmowę o porwanym bracie W TRAKCIE SEKSU?
Jest mi mega przykro, ale prawdopodobnie autorka jest wykorzystywana przez wydawcę jak dojna krowa, skoro wydali...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

O czym opowiada „Przedsionek piekła” Tomasza Kaczmarka można przeczytać łatwo, choćby i z opisu z tyłu powieści, więc zamiast skupiać się na tym pozwolę sobie przejść do rzeczy.

Wielką zaletą „Przedsionka” jest sama opowiedziana w nim historia – trzy-cztery różne wątki bohaterów splatają się z kilkoma unikalnymi pomysłami na alternatywny rozwój technologii. Wszystko co najpierw wydaje się bezsensowne, z czasem się wyjaśnia, ale trudno przewidzieć w jakim kierunku podąży, dlatego czytelnika to nurtuje i kiedy już się myśli „ha! jakaś dziura fabularna!” autor pokazuje, że „ha! wcale nie!” - widać tutaj pewien kunszt.

Klimat powieści też jest dopracowany – rzeczywistość Exmore przywołuje na myśl opisy starego Londynu, z szarymi ulicami, przeludnieniem i smrodem, a jednocześnie miesza się z czymś nowszym – z chorobą popromienną, z ciemnymi tunelami metra, zanieczyszczeniami, wymieraniem natury.

To wszystko jednak trochę psują pewne wady, które nie wynikają jedynie z tego, że to „debiut” autora (wcześniej Tomasz Kaczmarek publikował już opowiadania) – a raczej z tego, że wydawnictwo potraktowało ten debiut chyba trochę po macoszemu.

Wady powieści w zasadzie nie są wielkie. Jest tu trochę zbędnych ekspozycji, szczególnie na początku. Niepotrzebny melodramatyzm, który powoduje w człowieku politowanie w stosunku do jednej z postaci. Sporo bardzo współczesnych kolokwializmów, szczególnie w dialogach, nawet u bardzo zaawansowanych intelektualnie bohaterów i brak stylizacji językowej – niemal wszyscy wyrażają się tak samo, niezależnie od statusu społecznego i wykształcenia (Janusz...). No i trochę wkurza fakt, że ten „tygiel kulturowy”, miasta Exmore, składa się pół na pół z Amerykanów i Polaków z dodatkiem jednej epizodycznej Meksykanki.

Wszystko to mogłaby poprawić dobra redakcja i korekta. To mogłaby być o wiele lepsza powieść, ale kiedy się zwróci uwagę na samą jakość wydania książki, mam wrażenie, że sam Uroboros trochę nie wierzył w swojego autora.

Komu więc polecam książkę? Osobom, które chcą przeczytać dobrą fantastykę naukową, ale nie mają ochoty na coś ciężkiego i wymagającego, pokroju Huberatha czy Dukaja.

Trzymam kciuki, żeby autor kontynuował pracę i na pewno jeszcze kiedyś sięgnę po jego twórczość.

O czym opowiada „Przedsionek piekła” Tomasza Kaczmarka można przeczytać łatwo, choćby i z opisu z tyłu powieści, więc zamiast skupiać się na tym pozwolę sobie przejść do rzeczy.

Wielką zaletą „Przedsionka” jest sama opowiedziana w nim historia – trzy-cztery różne wątki bohaterów splatają się z kilkoma unikalnymi pomysłami na alternatywny rozwój technologii. Wszystko co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Doczytałam do połowy i nie dam rady ruszyć dalej.

Akcja jest powolna, w zasadzie jej prawie nie ma. To po prostu naprawdę nudna książka; niby najsłynniejsza o nawiedzonym domu, jak głosi wydawca - jak dla mnie również najbardziej wtórna i monotonna.

Na duży plus przeważnie humorystyczne dialogi, które jednak psują mocno odbiór książki jako horror. Nie ma tutaj zupełnie budowania napięcia. Druga zaleta - wydanie, piękna szata graficzna okładki. No i to by było na tyle.

Nie wiem czy sięgnę ponownie po powieści tej autorki. Jestem rozczarowana.

Doczytałam do połowy i nie dam rady ruszyć dalej.

Akcja jest powolna, w zasadzie jej prawie nie ma. To po prostu naprawdę nudna książka; niby najsłynniejsza o nawiedzonym domu, jak głosi wydawca - jak dla mnie również najbardziej wtórna i monotonna.

Na duży plus przeważnie humorystyczne dialogi, które jednak psują mocno odbiór książki jako horror. Nie ma tutaj zupełnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Poznajcie Charliego. Dzięki czemuś, co wydaje się mieszanką empatii z nijakością, Charlie dostaje bardzo interesującą pracę - zostaje zatrudniony przez jednego z jeźdźców apokalipsy. Jego praca to ciągłe podróże, kolekcjonuje ludzkie historie i pojawia się przed jeźdźcem - "czasami jako zapowiedź, czasami jako ostrzeżenie". Jak Charlie jest postrzegany przez ludzi, których odwiedza i tych, którzy go po prostu mijają na ulicy? Cóż - bardzo, bardzo różnie.

Sposób prowadzenia narracji przez Claire North jest bardzo charakterystyczny i jej książki można albo kochać, albo nienawidzić.

Ja należę oczywiście do osób, które jej twórczość kochają. Muszę też powiedzieć, że historia Charliego wzbudziła we mnie ogromny sentyment, kojarząc się ze starym dobrym filmem Joe Black oraz nawet "Dobrym Omenem" Pratchetta i Gaimana. Nie jest przy tym tak melancholijna ani tak lekka jak te moje skojarzenia - oj nie, tutaj mamy do czynienia z czymś ostrzejszym. Mierzymy się, tak jak nasz bohater, z ludzkim smutkiem, z uprzedzeniem i obrzydzeniem.

Książki Claire North dają mi coś specyficznego, czego nie czuję czytając dzieła żadnych innych autorów - immersję. Zanurzam się w treść powieści i zostaje ze mną na długo. "U schyłku dnia", która jest zarówno zabawna, jak i daje mocno do myślenia, to do tej pory moja ulubiona książka autorki.

Poczułam się naprawdę czytelniczo spełniona i szczerze polecam.

(Dla ludzi, których wyprowadza z uwagi występowanie urywanych dialogów, "strumienia świadomości" z początków rozdziałów; one tworzą spójne wypowiedzi, jeżeli się zwróci uwagę na język i odnoszą się do danego etapu historii Charliego, kiedy się dokładnie przeanalizuje o czym są :) One nie są przypadkowym zabiegiem.)

Poznajcie Charliego. Dzięki czemuś, co wydaje się mieszanką empatii z nijakością, Charlie dostaje bardzo interesującą pracę - zostaje zatrudniony przez jednego z jeźdźców apokalipsy. Jego praca to ciągłe podróże, kolekcjonuje ludzkie historie i pojawia się przed jeźdźcem - "czasami jako zapowiedź, czasami jako ostrzeżenie". Jak Charlie jest postrzegany przez ludzi, których...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Trudno właściwie wycisnąć z siebie opinię po przeczytaniu tego reportażu.
Treść - trudna, wstrząsająca, zapadająca naprawdę mocno w pamięć.
Styl autorki - świetny, dodający wagi narracji, zdecydowanie widać lata dziennikarskiego doświadczenia.
Po prostu bardzo mocna książka, a zarówno nagroda jak i cały rozgłos wokół niej są zdecydowanie zasłużone.

Trudno właściwie wycisnąć z siebie opinię po przeczytaniu tego reportażu.
Treść - trudna, wstrząsająca, zapadająca naprawdę mocno w pamięć.
Styl autorki - świetny, dodający wagi narracji, zdecydowanie widać lata dziennikarskiego doświadczenia.
Po prostu bardzo mocna książka, a zarówno nagroda jak i cały rozgłos wokół niej są zdecydowanie zasłużone.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Moja pierwsza przygoda z twórczością Jakuba Małeckiego - co tu dużo pisać, udana :)

Zacznijmy od pytania - czy żeby zrozumieć książkę trzeba poznać twórczość Josepha Conrada, do którego odnosi się i tytuł, i bohaterowie? Według mnie - nie. Ze względu na sporą liczbę cytatów z tekstów źródłowych Conrada, da się wszystko odnieść bez problemu do historii w powieści Małeckiego. Oczywiście Conrada czytać warto - wtedy i "Dżozef" ma więcej smaku i czytelnik cieszy się nim pełniej. W moim przypadku przeczytałam przed książką Małeckiego "Jądro ciemności" i zdecydowanie nie żałuję. Nie dość, że kontekst pełny, to jeszcze zachęta do zapoznania się z klasykami :)

Styl - płynny, leciutki, dobrze się go pochłania. Zupełnie nie Conradowy - proszę się nie bać ciężkich stylizacji.

A fabuła? Dziwna, niezwykła, spleciona z dużą wyobraźnią. Na pewno nie jest to coś schematycznego. Historia mimo dwóch linii czasowych (wydaje mi się, że można to tak określić) jest zrozumiała i nawet prosta, i tutaj ostrzeżenie - nie czytajcie za wiele opinii i opisów/streszczeń, bo to krótka opowieść i po prostu popsujecie sobie znaczną część tej frajdy z jej odkrywania. Wiedzcie za to, że w miarę realistyczna historia z czasem zaczyna brzmieć abstrakcyjnie i jest to realizm magiczny pełną parą.

Ze swojej strony serdecznie polecam i zdecydowanie sięgnę po więcej :)

Moja pierwsza przygoda z twórczością Jakuba Małeckiego - co tu dużo pisać, udana :)

Zacznijmy od pytania - czy żeby zrozumieć książkę trzeba poznać twórczość Josepha Conrada, do którego odnosi się i tytuł, i bohaterowie? Według mnie - nie. Ze względu na sporą liczbę cytatów z tekstów źródłowych Conrada, da się wszystko odnieść bez problemu do historii w powieści...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Wyborny trup" to książka koszmarna - nie pod względem jakości czy stylu autorki, ale wrażeń jakie wywołuje w czytelniku.

Dosłownie koszmary? Tak. Szczególnie czytając z perspektywy mięsożercy - ponieważ mamy tutaj tematykę konsumpcji mięsa, obraz rzeźni, praktyk "humanitarnego uboju" oraz psychiki pospolitego pracownika rzeźni. Problem polega na tym, że nie mamy do czynienia z mięsem zwykłym, a tak zwanym "mięsem specjalnym".

Styl jest tutaj prosty, czytelny. Szczegółowy, oj tak. Wstawki w czasie teraźniejszym dodają dynamiki, tempo jest świetnie wyważone. Nie dłuży się - ot, lektura na jeden wieczór.

Wadą i zaletą jest dla mnie obraz świata wykreowany przez autorkę. Jest to jedna z takich wizji, które są dla mnie niemożliwie przejaskrawione i nierealne, ale jednocześnie zrozumiałe. Po lekturze pierwszej części wróciłam przez moment myślami do "Nowego wspaniałego świata" Huxleya, do opisów warunkowania ludzi od lat niemowlęcych. O ile tam czytaliśmy o manipulacjach psychologicznych, tak tutaj mamy do czynienia z bardziej fizyczną, krwawą tematyką.

Trudno mi ocenić czy to książka dobra czy zła - na pewno krótka, szybka do przeczytania i wywołuje w czytelniku reakcje. W moim przypadku głównie mdłości.

"Wyborny trup" to książka koszmarna - nie pod względem jakości czy stylu autorki, ale wrażeń jakie wywołuje w czytelniku.

Dosłownie koszmary? Tak. Szczególnie czytając z perspektywy mięsożercy - ponieważ mamy tutaj tematykę konsumpcji mięsa, obraz rzeźni, praktyk "humanitarnego uboju" oraz psychiki pospolitego pracownika rzeźni. Problem polega na tym, że nie mamy do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna książka, przy której się poddałam. Patrząc z dystansem na poruszone w niej wątki rozumiem czemu jest tak bardzo doceniana wśród czytaczów new adult/młodzieżówek, ale jednocześnie sama jest dla mnie ciężkostrawna. Nie byłam w stanie jej ruszyć ponownie po odłożeniu i skończyłam w połowie pierwszej części. Fajna historia na słabsze dni, mało wymagająca i może w tym leży problem. Bohaterowie mnie nie przekonali, a w większości nudzili. Po prostu nie dla mnie.

Kolejna książka, przy której się poddałam. Patrząc z dystansem na poruszone w niej wątki rozumiem czemu jest tak bardzo doceniana wśród czytaczów new adult/młodzieżówek, ale jednocześnie sama jest dla mnie ciężkostrawna. Nie byłam w stanie jej ruszyć ponownie po odłożeniu i skończyłam w połowie pierwszej części. Fajna historia na słabsze dni, mało wymagająca i może w tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Naprawdę chciałabym przeczytać książkę do końca - przypomina mi twórczość mojego ulubionego Jeffa VanderMeera. Ale nie mogę, bo jest dla mnie zbyt dołująca i stoi na półce, a ja mam czytelniczy wyrzut sumienia :D Ale ostatecznie nie mogę ani jej ocenić, ani ponownie się w nią wczytać. Po prostu zbyt bliska, mocno dołująca wizja, do której nie jestem w stanie mieć dystansu.

Naprawdę chciałabym przeczytać książkę do końca - przypomina mi twórczość mojego ulubionego Jeffa VanderMeera. Ale nie mogę, bo jest dla mnie zbyt dołująca i stoi na półce, a ja mam czytelniczy wyrzut sumienia :D Ale ostatecznie nie mogę ani jej ocenić, ani ponownie się w nią wczytać. Po prostu zbyt bliska, mocno dołująca wizja, do której nie jestem w stanie mieć dystansu.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dobra powtórka dla fanów Radzkiej. Szczególnie pomogły mi opisy dodatków dla danych typów sylwetek. W końcu zrozumiałam też swój typ. Okazało się też, że większość sugerowanych przez autorkę zasad stosowałam już wcześniej, niekoniecznie świadomie :) Czyta się przyjemnie, oprawa graficzna bardzo fajna, ale rozdział o kolorach jest kompletnie zbędny. Nie sądzę żeby każdy kojarzył dany kolor z tym samym. Poza tym pominęłam rozdział o historii mody, wydaje mi się że to zbyt rozbudowany temat jak na te szczątkowe wzmianki. No i jeżeli chodzi o same pokazane w książce ciuchy, są już lekko przestarzałe, wręcz nudne. Stąd polecam śledzić kanał autorki, po którym jednak widać jakieś nawiązania do aktualnych trendów.

Dobra powtórka dla fanów Radzkiej. Szczególnie pomogły mi opisy dodatków dla danych typów sylwetek. W końcu zrozumiałam też swój typ. Okazało się też, że większość sugerowanych przez autorkę zasad stosowałam już wcześniej, niekoniecznie świadomie :) Czyta się przyjemnie, oprawa graficzna bardzo fajna, ale rozdział o kolorach jest kompletnie zbędny. Nie sądzę żeby każdy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Szczerze powiedziawszy nie wiem czego się po "Inkubie" spodziewałam. Z jednej strony to bardzo fajnie skonstruowany fabularnie thriller z dużą liczbą zagadek, z drugiej... jest męczący. Nie w dobrym, horrorowym znaczeniu.

Styl pana Urbanowicza jest bardzo "Kingowski", pomysły na rozwiązania fabularne naprawdę ciekawe. Ale jeżeli chodzi o budowanie i (co ważniejsze) utrzymywanie napięcia, o którym często się wspomina w recenzjach, to... nie. Coś tu nie zadziałało.

Najbardziej osłabia chyba główny bohater i jego niepotrzebne w powieści wątki romantyczne.
Ale zatrzymajmy się na samym bohaterze. Wiedzieliście że policjanci są potocznie nazywani psami? Nie? Nie szkodzi, główny bohater przypomni Wam to w niemalże każdym rozdziale w jego linii czasowej (bo są dwie). Boki zrywać.

Przeszkadzała mi też narracja. Zazwyczaj spoglądamy na świat przedstawiony zza ramienia bohatera, ale czasami autor lubi pod koniec jakiejś sceny dodać element, którego bohater nie dostrzega, ale my, czytelnicy, możemy - i chyba powinniśmy czuć wtedy niepokój. To nie jest świeża zagrywka ze strony twórców horrorów, ale tutaj po prostu irytowało.

Nie wspomnę o pewnym stworku, który sobie cierpliwie czeka żeby zaatakować, aż do momentu w którym bohaterowie ogarną gdzie się znajdują.

Możnaby spokojnie wyciąć dwieście stron nudnych kryzysów tożsamościowych i policyjnego jajcarstwa Vitka, a powieść niczego by nie straciła. Naprawdę.

Są wątki, które nie zostały do końca wyjaśnione, a końcówka mocno daje do myślenia. Linia czasowa z 1971 bardzo wciąga. Na pewno nie wszystko da się wyłapać czytając "Inkuba" po raz pierwszy, ale czuję się tak kompletnie wyczerpana, że nie chcę wracać.

Szczerze powiedziawszy nie wiem czego się po "Inkubie" spodziewałam. Z jednej strony to bardzo fajnie skonstruowany fabularnie thriller z dużą liczbą zagadek, z drugiej... jest męczący. Nie w dobrym, horrorowym znaczeniu.

Styl pana Urbanowicza jest bardzo "Kingowski", pomysły na rozwiązania fabularne naprawdę ciekawe. Ale jeżeli chodzi o budowanie i (co ważniejsze)...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Dwory" to telenowela w formie książkowej, nie oszukujmy się. Wątek romantyczny dominuje nad wszystkimi innymi, wciągając biednego człowieka w szereg strasznie kiczowato napisanych scen erotycznych.

No więc dlaczego oceniam go tak wysoko?

Bo to opowieść o wychodzeniu z trudnej, toksycznej i przemocowej relacji. I jak na telenowelę pani Maas poradziła sobie wyjątkowo dobrze z poprowadzeniem tego wątku.

Rhys to nadal książę wyciągnięty z dziewczęcych marzeń i snów, po prostu kompletnie odrealniony ideał. Feyra z kolei rozwija się niczym niedopieczona buła w spalonego tosta - płynnie przechodzi z bohaterki źle poprowadzonej w tradycyjną Mary Sue.

A i tak czyta się to bardzo przyjemnie :)

"Dwory" to telenowela w formie książkowej, nie oszukujmy się. Wątek romantyczny dominuje nad wszystkimi innymi, wciągając biednego człowieka w szereg strasznie kiczowato napisanych scen erotycznych.

No więc dlaczego oceniam go tak wysoko?

Bo to opowieść o wychodzeniu z trudnej, toksycznej i przemocowej relacji. I jak na telenowelę pani Maas poradziła sobie wyjątkowo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Gdybym miała dziesięć lat i dostała tę bajkę do ręki, szalałabym. Mam dwadzieścia dwa - i tak szaleję. Bardzo miła dla oka szata graficzna.

Gdybym miała dziesięć lat i dostała tę bajkę do ręki, szalałabym. Mam dwadzieścia dwa - i tak szaleję. Bardzo miła dla oka szata graficzna.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na magazyn trafiłam szukając czegoś do pociągu, ale z jakiegoś powodu nie ruszyłam go przez dwa-trzy tygodnie. Kiedy w końcu się za niego zabrałam, srogo się rozczarowałam.
Pomijając już tony reklam, które rozumiem i które są dopasowane do tematyki gazety... Nie ma tutaj nic interesującego dla osoby, która nie czyta obyczajówek czy kryminałów.
Podobał mi się artykuł o Disneylandzie, który przeczytałam od deski do deski. Fragment wykładu Olgi Tokarczuk, dla którego kupiłam "Książki", dużo lepiej spisuje się na pewno jako wykład, niekoniecznie ciekawie jako tekst. Chciałabym naprawdę wykazać większy entuzjazm, ale nie mogę. Nie kupię więcej.

Na magazyn trafiłam szukając czegoś do pociągu, ale z jakiegoś powodu nie ruszyłam go przez dwa-trzy tygodnie. Kiedy w końcu się za niego zabrałam, srogo się rozczarowałam.
Pomijając już tony reklam, które rozumiem i które są dopasowane do tematyki gazety... Nie ma tutaj nic interesującego dla osoby, która nie czyta obyczajówek czy kryminałów.
Podobał mi się artykuł o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Ja nawet nie wiem co ja właśnie przeczytałam.

A z drugiej strony jednak mogę jakoś ująć ogół historii przedstawiony w "Kocham Cię, Lilith". Jest to opowieść o męskiej(!) seksualności i miłości, pełna uczuć, zaczynająca się nijako, a rozwijająca... warstwami. Oj tak, tutaj właściwie nie wiadomo co się rzeczywiście przydarzyło głównemu bohaterowi, a co jest wytworem jego fantazji czy upojenia alkoholowego (albo obu).

Styl jest bardzo kwiecisty, oniryczny. Zdecydowanie buduje klimat, ale chwilami jest mocno niejasny pod względem opisów czynności i spotkań bohaterów. Zdarza się też szyk przestawny i jakieś drobne babole w narracji, ale nie mając pojęcia co się czyta, to jakoś ginie w ogólnej konsternacji.

Trzeba czytać uważnie.
A opisy seksu są nieco infantylne.

Pierwsza część wydaje się do pewnego momentu jasna i liniowa. Dwie drugie (trzeba przeczytać żeby zrozumieć) są już wyjątkowo onirycznie-dziwne. Pod koniec było już czuć drobne zmęczenie, nie wiem nawet czy moje czy w narracji.

"Kocham Cię, Lilith" to coś nietuzinkowego i wyjątkowego (tak samo jak "Puste niebo", choć zdecydowanie mniej baśniowo). Momentami jest wręcz barwne i odrobinę wzruszające, zostanie na długo w mojej pamięci.

Szczerze polecam osobom, które są zmęczone wszystkimi romansami i erotykami, które są kopiuj-wklej takie same. Pierwszy raz spotkałam się z tak solidną męską perspektywą.

Ja nawet nie wiem co ja właśnie przeczytałam.

A z drugiej strony jednak mogę jakoś ująć ogół historii przedstawiony w "Kocham Cię, Lilith". Jest to opowieść o męskiej(!) seksualności i miłości, pełna uczuć, zaczynająca się nijako, a rozwijająca... warstwami. Oj tak, tutaj właściwie nie wiadomo co się rzeczywiście przydarzyło głównemu bohaterowi, a co jest wytworem jego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Serię "Rok szczura" wypożyczyłam z biblioteki, kiedy nie miałam czegokolwiek do przeczytania. Miałam dobre wspomnienia związane z Kronikami Belorskimi autorki.

No i muszę powiedzieć, że nowy cykl mnie strasznie rozczarował. Z pozytywów - ciekawie wykreowany świat, intrygujący wątek przemiany w szczura. Negatywy? Całe mnóstwo.
Główna bohaterka jest przerażająco głupia, nijak się nie rozwija. Waćpan szczur to przemielony Len z Kronik, tylko zdecydowanie bardziej chamski.

Koniec końców trudno mi było śledzić serię dla samego świata przedstawionego. Losy bohaterów stały się dla mnie kompletnie obojętne. Przerwałam w połowie - i to ostatniego tomu!

Nie żałuję.

Serię "Rok szczura" wypożyczyłam z biblioteki, kiedy nie miałam czegokolwiek do przeczytania. Miałam dobre wspomnienia związane z Kronikami Belorskimi autorki.

No i muszę powiedzieć, że nowy cykl mnie strasznie rozczarował. Z pozytywów - ciekawie wykreowany świat, intrygujący wątek przemiany w szczura. Negatywy? Całe mnóstwo.
Główna bohaterka jest przerażająco głupia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Intrygujący wybór wywiadów z Charlesem Bukowskim, pokazujący nie tylko zdanie pisarza odnośnie poezji, poetów i tworzenia, ale również festiwal kiepskiego dziennikarstwa.
Jakość wywiadów zdaje się oceniać z resztą sam Bukowski - im gorsze jakościowo, bardziej abstrakcyjne pytania, tym większy cynizm i dystans bije z jego odpowiedzi. Kontrowersyjne kwestie Bukowskiego odnośnie kobiet, feminizmu i beatników to już legenda - polecam serdecznie przeczytać, zanim się sięgnie po szereg jego książek, żeby nie doznać szoku.

Intrygujący wybór wywiadów z Charlesem Bukowskim, pokazujący nie tylko zdanie pisarza odnośnie poezji, poetów i tworzenia, ale również festiwal kiepskiego dziennikarstwa.
Jakość wywiadów zdaje się oceniać z resztą sam Bukowski - im gorsze jakościowo, bardziej abstrakcyjne pytania, tym większy cynizm i dystans bije z jego odpowiedzi. Kontrowersyjne kwestie Bukowskiego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Monstressa. Tom Pierwszy - Przebudzenie Marjorie M. Liu, Sana Takeda
Ocena 7,5
Monstressa. To... Marjorie M. Liu, Sa...

Na półkach: , ,

Bardzo zaskoczył mnie świat przedstawiony w "Monstressie".

Jest krwawy, rozerwany wojną, w której jeden gatunek próbuje pochłonąć drugi.
Komiks jest bardzo brutalny - ginące dzieci, rozczłonkowane ciała, szaleństwo ludzkich czarodziejek pod wodzą matriarchatu w postaci tajemniczej Matki i jej inkwizytorek.

Rozbudowana jest również fabuła, a akcja mknie bardzo szybko - nie jestem w stanie wymienić wszystkich zdrad i trudów, których doświadcza główna bohaterka.

Ale owa główna bohaterka póki co wydaje się najsłabszym ogniwem komiksu. Siedemnastoletnia Maika Półwilk zdradza wszelkie oznaki bycia merysujką: arogancja, brak rodziców, bycie strasznie potężną, arogancja i może jeszcze arogancja. Rekompensuje nam to na szczęście mimo wszystko fabuła i wartka akcja.

Uwagę trzeba zwrócić na koty, a właściwie nekomantów - są tu rozkosznym, mocno japońskim elementem komediowym i dokładnie jak stwierdził Neil Gaiman - trudno o bardziej kocie koty.

No i kreska. Kreska jest fantastyczna - szczegółowa, z pięknie oddanymi charakterystycznymi postaciami, z fantastyczną paletą barw i tłami.

Bardzo polecam fanom fantastyki pełnej intryg i magii.

Bardzo zaskoczył mnie świat przedstawiony w "Monstressie".

Jest krwawy, rozerwany wojną, w której jeden gatunek próbuje pochłonąć drugi.
Komiks jest bardzo brutalny - ginące dzieci, rozczłonkowane ciała, szaleństwo ludzkich czarodziejek pod wodzą matriarchatu w postaci tajemniczej Matki i jej inkwizytorek.

Rozbudowana jest również fabuła, a akcja mknie bardzo szybko -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Współlokatorzy" Beth O'Leary to bardzo prosty i lekki romans, złożony z trzech przeplatających się wątków i humorystycznych scen rodem z... każdej innej komedii romantycznej.

Mamy tutaj wątek Leona, pielęgniarza w hospicjum na nocnych dyżurach, oraz jego pacjentów, a także ograniczonego przez odsypianie w dzień związku.
Dla kontrastu Tiffy, obiecująca i niezbyt dobrze zarabiająca redaktorka niszowego wydawnictwa, właśnie wyprowadza się od swojego chłopaka - po kolejnym zerwaniu.
Trzeci wątek to brat Leona, Richie, który siedzi w więzieniu za przestępstwo, którego nie popełnił.

Tiffy i Leon zamieszkują ze sobą z powodów czysto materialnych, dzielą między sobą przestrzeń i jedyne łóżko, w ogóle siebie nie widząc przez kilka miesiący - on wraca z nocnego dyżuru, kiedy jej już nie ma w domu. Z czasem zaczynają pisać do siebie krótkie wiadomości na karteczkach...

Pomysł autorki na fabułę jest bardzo nieszablonowy i moim zdaniem zasługuje na pochwałę. Realizacja też jest niczego sobie, chociaż odrobina niezręczności w tłumaczeniu (brak przypisów od tłumacza w momentach w których padają dwuznaczności chociażby) czasami psuje nieco radość z czytania. Nie jest to książka w jakikolwiek sposób wymagająca, pomimo ponad czterystu stron pochłania się ją w zdrowym tempie, na jakieś dwa wieczory.

Bywają momenty w których bohaterowie zachowują się odrobinę dziecinnie i nielogicznie, jak chociażby scena z Tiffy kąpiącą się w morzu z dziewięćdziesięciolatkiem. Są chwile kiedy czuć ten imperatyw narracyjny. Niemniej można wzruszyć na to ramionami, ostatecznie to miał być romans i dokładnie tym jest.

Komu mogę polecić książkę? Fanom happy endów, komedii romantycznych, lekkich czytadeł w przerwach między literaturą wysoką.

"Współlokatorzy" Beth O'Leary to bardzo prosty i lekki romans, złożony z trzech przeplatających się wątków i humorystycznych scen rodem z... każdej innej komedii romantycznej.

Mamy tutaj wątek Leona, pielęgniarza w hospicjum na nocnych dyżurach, oraz jego pacjentów, a także ograniczonego przez odsypianie w dzień związku.
Dla kontrastu Tiffy, obiecująca i niezbyt dobrze...

więcej Pokaż mimo to