-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
"W PODRÓŻY, CZYLI TU I TAM" MAŁGORZATA RANDAK-JEZIERSKA
Samotna Jabłoń rosnąca pośrodku lasu rodzi syna, wilczka Adaminka. Wilczek z upływem czasu zaprzyjaźnia się z sarenką Basia, rodziną dzików, jeżem Teofilem i rojem pszczół. Obok znanego wszystkim lasu, za gościńcem, rośnie mroczny bór, do którego wchodzić nie wolno, to jednak nie powstrzymuje szalonych zwierzęcych dzieci, a szczególnie małego wilka, czującego zew i wezwanie z tego tajemniczego miejsca. Bór umiera, zwierzęta zostają w nim uwięzione, ale to nie koniec. Bór poza nadchodzącą śmiercią skrywa jeszcze jedną, dużo głębszą tajemnicę. Czy zwierzętom i drzewom uda się uratować przyjaciół, bór na granicy śmierci, i rozwiązać zagadkę czarnej dziury? Jak poradzą sobie bohaterowie i bohaterki, znajdujący się po dwóch stronach tej samej (czy aby na pewno?) rzeczywistości? Przeczytajcie i wciagnijcie się w tą niezwykłą opowieść tak jak my!
Książka przeleżała u nas sporo czasu, zanim udało nam się ją przeczytać. Dlaczego? Okładka nie zachęcała mojej kochanej dzieci do lektury, ale, że bywam czasem przebiegłą mamą, zabrałam ją jako jedyną książkę na wizytę w baaardzo nudnym miejscu. Zadziałało. Gdyby nie niedyspozycja mojego gardła, przeczytały byśmy ją na raz - ciężko było nam obu oderwać się od dziejących się wydarzeń.
Właściwie nie wiem od czego zacząć. W "Podróży, czyli tu i tam" spotykamy Jabłoń - samotną wśród innych drzew, z czasem przechodzącą coś na kształt transformacji, nawiązującą przyjaźnie i będącą mentorką całej gromadki. Sarenką Basia od początku zwróciła uwagę Nadzi - czemu jak tak grzeczna, płochliwa i nie wykazuje inicjatywy? - jednak i ona zmienia się z upływem stron, zmuszona następującą sytuacją staje się głosem rozsądku i pewną siebie dorastającą sarnią dziewczyną. Adaminek, wokół którego obraca się krąg wydarzeń, jest drzewo-wilkiem, zdecydowanym, ale i podążającym za przeczuciami i pragnącym wiedzy stworzeniem.
Poza przechodzącymi transformację wewnętrzną bohaterami i bohaterkami, mamy tu poruszonych sporo ważnych tematów. Przyjaźń pomimo wielu różnic, działanie w grupie, właściwie można by je nazwać kooperatywne, bór zatruty substancją z dziwnej beczki (skutki wywozu toksycznych substancji na dzikie wysypiska), adopcyjna rodzina (mamą jeża Teofila jest nietoperzyca Małgorzata), konsekwencje przemocy wobec zwierząt, nieobecny w dzieciństwie ojciec, Babka Władka będąca alegorią współczesnej czarownicy, radzenie sobie z własnymi kompleksami, dawanie komuś drugiej szansy, wchodzenie w dorosłość - tak wiele ważnych wartości zawartych w 120 stronach. Spotkamy się tu również z fizyką, teoriami dotyczącymi tworzenia i działania czarnych dziur czy antysobowtórami, a nawet cytatami z książek Stephena Hawkinga. Dorośli lubujący się w fantastyce, a szczególnie w utworach Pratchetta znajdą tu też odniesienia do jego twórczości. Niespodzianką dla mnie był fragment wiersza Wisławy Szymborskiej. W samej książce nie brak też poczucia humoru, choć miejscami słownictwo bywa bardzo a to bardzo dosadne - z tego względu książkę polecam dla dzieci w wieku 8-9+. Niezwykłe są też ilustracje.
Czy są minusy? Nie wiem. Mam bardzo ambiwalentny stosunek do tak szybkiej przemiany Dużego, właściwie niczym nie uzasadnionej - niestety, osoby przemocowe nigdy nie zmieniają się same z siebie, bez wieloletniej terapii, a tak powierzchowne ujęcie tematu, choć zapewne dobre w założeniu, w praktyce podtrzymuje pokutujący wciąż syndrom wybawiciela_ki, który nie jednej osobie zniszczył życie "bo on_a się zmieni, tylko potrzeba czasu" - to niestety tak nie działa.
Drugim, sprawdzonym na mojej córce minusem jest okładka, która mimo swojego uroku, nie robi wrażenia na dziecku.
Pełna niespodziewanych zwrotów akcji opowieść wciąga od pierwszego zdania, i nie odpuszcza aż do ostatniej strony. Wspomniana już akcja, miejscami komedia, horror, a nawet powieść filozoficzna i podręcznik fizyki - wspólnie tworzą powieść, którą nie pogardzi dziecko, a nawet osoba dorosła. Ogromne brawa dla autorki, za język, wyobraźnię i całokształt - to chyba najlepsza powieść skierowana do dzieci, jaką do tej pory czytałam, a na pewno najlepsza wśród grona polskich osób autorskich. Mam nadzieję, że niezamknięte sprawy ujawniające się w trakcie zakończenia są zapowiedzią kolejnej części przygód grona bohaterek i bohaterów, i jeszcze kiedyś wspólnie wybierzemy się w podróż tu i tam :)
"W PODRÓŻY, CZYLI TU I TAM" MAŁGORZATA RANDAK-JEZIERSKA
Samotna Jabłoń rosnąca pośrodku lasu rodzi syna, wilczka Adaminka. Wilczek z upływem czasu zaprzyjaźnia się z sarenką Basia, rodziną dzików, jeżem Teofilem i rojem pszczół. Obok znanego wszystkim lasu, za gościńcem, rośnie mroczny bór, do którego wchodzić nie wolno, to jednak nie powstrzymuje szalonych zwierzęcych...
2021-04-29
"Prawa ulicy" to kolejna książka z autorstwa Iwony Gajdy. Podobnie jak "Rzeka prawd", jest ona podzielona na dwie części.
Jack dowiaduje się, że ma przejąć w Bukareszcie oddział korporacji, który stoi na krawędzi upadku. Sytuacja firmy nie jest jasna, niejasne są w niej relacje i motywacje działań, nie wiadomo komu można zaufać, komu nie. Jack nie wie też, jak wydostać się z patowej sytuacji w którą został wplątany.
Byki przygotowują się do Corridy, tylko te osiągające najlepsze wyniki w testach w niej wystartują. Zakwalifikowane zostają tylko dwa. Jeden z nich, Sanchez, zamiast na wymarzoną i wyśnioną Corridę trafia do stada przy ubojni, bierze udział w Encierro podczas Festiwalu SanFirmisen. Czy uda mu się wydostać i uratować miłość swojego życia? Czy marzenia można spełnić? I jaką rolę pełnią one w życiu?
Jak w przypadku poprzedniej książki miałam dużą trudność z jednoznaczną opinią, tak z "Prawami ulicy" nie mam żadnej. Książka niewiele ma mankamentów, bardziej są one techniczne niż literackie. Opowieść o Jacku to opowieść o zaufaniu, o dochodzeniu do prawdy, szukaniu odpowiedzi, ale i własnej zawodowej drogi życia. Tematyka działania korporacji jest mi obca w praktyce, wiele jednak słyszałam o "wyścigu szczurów", działaniu na szkodę innych pracowników, byle tylko piąć się do góry po szczeblach kariery. Lektura bardzo dobrze opisuje ten proceder, i jest czymś w rodzaju ostrzeżenia. Pięknie opisany Bukareszt, historia, architektura, tradycje, dla osób interesujących się tą częścią Rumunii będzie to ciekawa pozycja. Tym bardziej, iż nie pomija ona negatywnych cech miasta. Przykro mi tylko, że jako ilustracja chuligana zostało użyte zdjęcie kogoś wizualnie kojarzonego z subkulturą hard core - polskich hard core'owców znam sporo i daleko im do opisywanych postaci. Być może w Rumunii jest inaczej, nie wiem. Jak w "Rzece prawd" cześć ilustracji była trudna do zinterpretowania, tak w "Prawach ulicy" są one idealnie dopasowane do tekstu i nawet bez podpisu wiemy co jest czym. Bardzo ucieszyłam się na widok zamku Drakuli i wplecieniu w treść krótkiej wycieczki na sam zamek. W książce pojawiają się też ważne dla mnie aspekty: historyczne ujęcie zakazu aborcji i antykoncepcji, molestowanie seksualne w pracy i sex work. Babcia Angeliki opowiada historię swojego życia włączając w nią politykę prorodzinną dawnej Rumunii, ale i swój obecny sprzeciw wobec niej, wobec przymusu rodzenia, zakazu aborcji i antykoncepcji. Temat jest bardzo aktualny względem dzisiejszej sytuacji w Polsce. Główny bohater wyraża sprzeciw wobec molestowanie seksualnego uprawianego przez jego kolegę z pracy. Co do sex worku, a dokładnie kamerek, przedstawione są różne do niego podejścia, od negatywnego po traktowanie swojej pracy jako teatr, brak mi tu stanowiska akceptującego sex work jako po prostu rodzaj pracy jak każda inna. Również osoby z najbardziej pozytywnym podejściem do sex worku przedstawione są jako niestałe w relacjach i skłonne do zdrady poza pracą w pierwszym pojawiającym się momencie. Użyte określenie "prostytucja" jest stygmatyzujące.
Odnosząc się do drugiej części książki, ilustracje nie są już tak proste do identyfikacji, w większości przedstawiają one byki, być może różnych ras, ale jeśli ktoś nie umie rozpoznać rasy (jak np ja) to każdy byk będzie po prostu bykiem. I to w sumie jedyny mankament tej części. Zwierzęta są mocno uczłowieczone, mają marzenia trzymające je przy życiu, w które wierzą, rozmawiają, chodzą na spotkania i wykłady. Głównym celem drugiej części jest pokazanie rzeczywistości byków w czasie Corridy czy Encierro. Autorce udało się to zrobić bardzo plastycznie i emocjonalnie, i przyznam, że ciężko mi się czytało te brutalne opisy, nie miałam pojęcia, że sytuacja zwierząt wygląda aż tak strasznie. Książka zdecydowanie na początku tej części powinna zawiera trigger warning. Kolejny drastyczny opis to ubój rytualny. Mniej drastyczne w scenach, jednak bardzo działające na wyobraźnię są opisy matki krowy dotyczące zabierania cieląt do ubojni, które są zgodne z badaniami psychologów zwierzęcych na temat tego co przeżywają krowy po stracie dziecka.
"Prawa ulicy" to dobra i potrzebna książka, mówiąca przede wszystkim o rzeczywistości zwierząt w chowie przemysłowym, czy to na mięso czy na Corridę. Nie brak w niej drastycznych scen, uświadamiających osoby czytające o koszmarze jaki przeżywają byki i krowy. Nie każdy i każda będzie w stanie je znieść, ponawiam więc prośbę o trigger warning. W pierwszej części mamy ostrzeżenie przed korporacyjną rzeczywistością, również przydatne. W obu przedstawionych miejscach rządzą "prawa ulicy".
Czy polecam? Tak, ale z ostrzeżeniem o drastycznych opisach. Komu? Przede wszystkim osobom zaciekawionym Bukaresztem, osobom szukającym argumentów przeciwko chowowi przemysłowemu, popierających wegetariański styl życia, i z silnymi nerwami.
"Prawa ulicy" to kolejna książka z autorstwa Iwony Gajdy. Podobnie jak "Rzeka prawd", jest ona podzielona na dwie części.
Jack dowiaduje się, że ma przejąć w Bukareszcie oddział korporacji, który stoi na krawędzi upadku. Sytuacja firmy nie jest jasna, niejasne są w niej relacje i motywacje działań, nie wiadomo komu można zaufać, komu nie. Jack nie wie też, jak wydostać się...
2021-04-29
Sophie na kilka dni przed Gwiazdką dowiaduje się, że jej obecny chłopak ma plany ją rzucić, ponieważ ich związek stał się dla niego nudny. Załamana, smutna, wyrusza w planowane odwiedziny do babci, u której odbywa się doroczny zjazd rodzinny. Szalona babcia chcąca wesprzeć wnuczkę, organizuje jej 10 randek w ciemno, w każdy kolejny dzień. Każdą z randek zorganizować ma któraś osoba z rodziny. Co wyjdzie ze zwariowanego planu babci? Czy Griffin, były chłopak, zachce zawalczyć o byłą dziewczynę? Czy Sophie znajdzie miłość życia? I czy uda się jej od nowa odbudować relacje rodzinne? Przeczytajcie!
"10 randek w ciemno" jest powieścią w świątecznym nastroju, można ją jednak przeczytać w każdym, dowolnym momencie. Okres świąteczny staje się tutaj jedynie pretekstem do przedstawienia prześlicznej historii, i wcale nie jest to historia miłosna, jak początkowo mogłoby się wydawać. "10 randek w ciemno" jest opowieścią o rodzinie, relacjach rodzinnych, ponownym nawiązywaniu zerwanych więzi, nadwątlonym zaufaniu, jego odbudowywaniu. Każdy i każda, kto posiada większą rodzinę, wie, co znaczą świąteczne zjazdy, specyfika i różnorodność każdej i każdego z krewnych. Nie ze wszystkimi udaje się oczywiście utrzymać równie bliskie relacje, a odległość, brak czasu, czy zmiany w życiu czasami mogą powodować potężne nadwątlenie relacji. Mi samej książka ta pozwoliła zamknąć pewien rozdział życia związany z zerwaniem więzi i tęsknotą za dawną przyjaźnią. Niestety, relacji nie uda się odbudować, ale została ona zamknięta w pudełku z napisem "przeszłość". Czasami niektórych przeszkód nie da się przezwyciężyć. Piszę o tym, ponieważ podczas całej lektury kwestia ta chodziła mi po głowie. Może i Wam lektura pomoże w poukładaniu Waszych rodzinnych spraw?
"10 randek w ciemno" jest mimo wszystko lekturą dającą powiew lekkości, a od opisów samych randek czasami nie można przestać się śmiać. To świetna lektura dla osób rozpoczynających randkowanie, jak pod kątem pomysłów, tak i ewentualnych zwrotów wydarzeń. Aż sama chętnie wybrałabym się na randkę z prawdziwego zdarzenia ;)
Kolejny poruszony tutaj aspekt to związek, a właściwie dopasowywanie siebie i swojego życia do wymagań osoby partnerskiej, powoli gubiąc w tym siebie i własne pragnienia. Czy warto? Moim zdaniem nie, związek nie jest symbiozą dwóch organizmów sklejonych w jedną całość, a świadomą decyzją o byciu ze sobą dwóch całości.
"10 randek w ciemno" to lektura lekka i przyjemna, w nienachalny sposób dotykająca tematów relacji rodzinnych i pierwszych poważnych związków. Jestem nią szczerze zachwycona, i ląduje ona na półce o nazwie "ulubione książki". Prawdę mówiąc ciężko było mi zabrać za czytanie kolejnej lektury po jej zakończeniu, mając świadomość, że trudno będzie jej dorównać.
Czy polecam? Tak, szczególnie osobom młodym, lub młodym duchem, które wczują się w nastoletnią wizję świata w niej przedstawioną. Pozostanie w was po niej lekkość i pozytywna energia. I wcale nie tylko na okres świąteczny :)
Sophie na kilka dni przed Gwiazdką dowiaduje się, że jej obecny chłopak ma plany ją rzucić, ponieważ ich związek stał się dla niego nudny. Załamana, smutna, wyrusza w planowane odwiedziny do babci, u której odbywa się doroczny zjazd rodzinny. Szalona babcia chcąca wesprzeć wnuczkę, organizuje jej 10 randek w ciemno, w każdy kolejny dzień. Każdą z randek zorganizować ma...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-29
Mieszko i Marcelina wpadają na trop afery szpiegowskiej. Ktoś chce ukraść przedpremierową wersję gry StrongBrain. Kto pokusiłby się o taki wyczyn? I w jakim celu? Czy najlepszy gracz o pseudonimie Psychol? A może nienawidzący gier dyrektor szkoły? A może ktoś jeszcze? W jaki sposób kilkuletnie dzieci wraz ze wsparciem ojca podejmą się rozwiązania zagadki? I czy uda się im odkryć kto jest złodziejem? Przeczytajcie!
Tak do końca nie wiedziałam czego spodziewać się po książce "Najdroższy banan świata". Z opisu lektura dla dzieci, tematyka zaś bardzo dorosła. Autorce jednak świetnie udało się połączyć te dwa aspekty. Dzieci, pomiędzy zajęciami szkolnymi i zabawami z rówieśnikami zajmują się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych. Poznajemy, a raczej nasze własne dzieci poznają sposoby pracy szpiegów, detektywistyczne urządzenia, metody kamuflażu czy przekazywania sobie informacji. Uwaga! Niektóre metody mogą być wykorzystywane przy ściąganiu albo przekazywaniu sobie informacji w trakcie lekcji - tak, piszę to z własnych, szkolnych doświadczeń, choćby szyfrowania ściąg, szczególnie w czasach podstawówki.
Większość postaci drugoplanowych występujących w książce jest ujętych dość płasko, jednak pamiętajmy, że książka przeznaczona jest dla dzieci, nie dla nas, dorosłych. Poza dwójką głównych bohaterów najbardziej w oczy rzuciły mi się trzy osoby. Ojciec, o kryptonimie Czternasty, wspierający dzieci w ich szpiegowskiej pasji i będący "mózgiem" całego przedsięwzięcia. Twórczyni gry StrongBrain, mama jednego ze szkolnych kolegów Mieszka i Marceliny. I szkolna psycholożka ukrywająca się pod pseudonimem Psychol, mistrzyni gry. Obie one łamią stereotyp mówiący, że informatyka i programowanie są zajęciem przeznaczonym dla mężczyzn. Marcelina również nie jest jedynie dodatkiem do zajęć Mieszka, ale w pełni uczestniczy w szpiegowskim przedsięwzięciu.
Nie mogło oczywiście, (nie)stety zabraknąć relacji związkowych. Trochę mnie boli, że już w książce dla dzieci pojawiać się muszą relacje romantyczne, jakby bajki nie mogły się bez nich obejść. Niby ma ona pokazywać, iż jeśli ktoś nic do nas czuje, to choćby nie wiem co, tego się nie da zmienić, ale jakoś średnio to do mnie trafia.
Pierwszym moim skojarzeniem gatunkowym dotyczącym tej książki jest "Felix, Net i Nika", która to seria przeznaczona jest dla starszych czytelników i czytelniczek. Jeśli jednak seria o Anakinie, Omedze i Czternastym spodoba się Waszym dzieciom, bez obaw możecie im z biegiem czasu podpowiedzieć "Felixa...".
W książce nie mogło też zabraknąć ilustracji: są one w miarę proste w odbiorze, czarno-białe, i adekwatne do treści książki i fragmentów, obok których się pojawiają.
"Najdroższy banan świata" jest kryminałem dla dzieci w wieku 9+ z elementami science fiction, dopasowanym treściowo do wieku odbiorców i odbiorczyń, i będzie dobrą lekturą dla dzieci interesujących się szpiegostwem, sprawami kryminalnymi, szyfrowaniem, kodowaniem, czy informatyką i grami komputerowymi, bez względu na płeć. lektura ta jest również dobra do przełamywania stereotypów dotyczących udziału kobiet w zawodowej działalności związanej z informatyką.
Czy polecam? Tak. Radzę jednak porozmawiać z dziećmi po ukończeniu lektury na temat pojawiającej się relacji romantycznej.
Mieszko i Marcelina wpadają na trop afery szpiegowskiej. Ktoś chce ukraść przedpremierową wersję gry StrongBrain. Kto pokusiłby się o taki wyczyn? I w jakim celu? Czy najlepszy gracz o pseudonimie Psychol? A może nienawidzący gier dyrektor szkoły? A może ktoś jeszcze? W jaki sposób kilkuletnie dzieci wraz ze wsparciem ojca podejmą się rozwiązania zagadki? I czy uda się im...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-29
Mieszkający w USA Frank Ly, syn rodowitych Koreańczyków zaczyna spotykać się z dziewczyną o imieniu Brit. Ma ona w sobie wszystko, czego oczekiwać można by od przyszłej żony swojego syna, jednak brakuje jej jednego - nie jest Koreanką, a tego rodzice Franka nigdy nie zaakceptują. Koleżanka głównego bohatera znajduje się w podobnym impasie, zaczynają więc oni udawać przed rodzicami przykładną, młodą, koreańską parę. Jak potoczą się losy zakochanych, młodych ludzi? Czy uda im się przełamać uprzedzenia rodziców? A być może znajdą po drodze coś jeszcze, czego na pewno by się nie spodziewali? Przeczytajcie!
"Frankly in Love", jak każda książka wydana przez Wydawnictwo Dolnośląskie niesie za sobą głębsze przesłanie. Być może trudno jest się z nią utożsamić polskim czytelniczkom i czytelnikom, ponieważ polskie społeczeństwo jest dość homogeniczne, nie spotkamy się w nim więc z różnorodnością kulturową, podobnie jak nie spotkamy osób z dylematami podobnymi do tych, jakie przeżywają bohaterowie i bohaterki. Patrząc jednak od drugiej strony, podobne przeżycia mogą dotyczyć emigrantów zarobkowych wyjeżdżających z Polski całymi rodzinami, którzy starają się utrzymać "polską tożsamość" poza granicami kraju. Tacy są właśnie rodzice Franka -kiepsko znają język angielski, towarzyskie kontakty utrzymują jedynie z grupą znajomych z Korei, którzy podobnie jak oni, przyjechali szukać do USA lepszego życia. Ograniczają się do koreańskich rozrywek, tradycyjnych potraw, i właściwie wszystkiego, co wiąże ich z rodzinnym krajem, jednocześnie potępiając ludzi i rzeczy, które i którzy koreańskie nie są. Taki specyficzny rodzaj rasizmu, często występujący u niechcących się integrować i przerażonych nową rzeczywistością imigrantów (czyli osób wyjeżdżających za granicę z własnej woli).
Młody Frank Ly, który urodził się i wychował w USA, a tradycje koreańskie zna jedynie z opowieści rodziców i ich znajomych. Pomimo to, a szczególnie ze względu na naciski rodziców, czuje się rozdarty w poszukiwaniu swojej kulturowej tożsamości, tego, kim właściwie jest: Amerykaninem koreańskiego pochodzenia, Koreańczykiem żyjącym w USA czy kimś jeszcze innym?
Nie zabrakło tu oczywiście tematu pierwszych miłości i zauroczeń, głębszych uczuć i powierzchownych fascynacji, hetero i homo. Bycie czarnoskórym gejem, nawet w otwartej i tolerancyjnej rodzinie wcale nie jest łatwe.
Poruszone zostały też takie tematy jak przymusowe rozstanie, relacje z rodzicami (szczególnie z tymi, z którymi więcej nas dzieli niż łączy), czy wewnętrzne animozje i wręcz klasizm dotykający jednej grupy społecznej/kulturowej. O wielu z nich, wynikających z kultury, strachu przed nowością i odmiennością, potrzeby życia w bezpiecznej społeczności, nie mamy najmniejszego pojęcia.
Książka pisana jest z perspektywy głównego bohatera, dzięki czemu dobrze poznajemy jego przemyślenia, punk widzenia, wątpliwości, i wraz z nim dochodzimy do takich a innych wniosków. Książka została napisana przez mieszkającego w Stanach Koreańczyka, dzięki czemu możemy mieć pewność, że aspekty dotyczące tradycji i zwyczajów koreańskich nie zostały zmyślone.
Dla mnie książka ta jest świetnym materiałem do rozpoczęcia przygody z edukacją międzykulturową w przyjemny, i jakby nie było, popkulturowy sposób. Czy polecam? Hmm.... Jak najbardziej. Szczególnie osobom, których dotyczą wątpliwości podobne do wątpliwości przeżywanych przez Franka, zmuszonych do rodzinnego wyjazdu za granicę na stałe, urodzonych za granicą, z dylematami tożsamościowymi, z rodzicami zamkniętymi na otaczający świat, zamkniętymi w bezpiecznej bańce tego co znane, podobnie dla dzieci obcokrajowców urodzonych i wychowanych w Polsce, których rodzice przyjmują postawę podobną do rodziców ... jak i ich bliskich. Być może lektura ta pozwoli znaleźć część odpowiedzi na Wasze pytania lub ułatwi Wam odnalezienie się w sytuacji dając poczucie, że nie jesteście z tym sami i same.
Mieszkający w USA Frank Ly, syn rodowitych Koreańczyków zaczyna spotykać się z dziewczyną o imieniu Brit. Ma ona w sobie wszystko, czego oczekiwać można by od przyszłej żony swojego syna, jednak brakuje jej jednego - nie jest Koreanką, a tego rodzice Franka nigdy nie zaakceptują. Koleżanka głównego bohatera znajduje się w podobnym impasie, zaczynają więc oni udawać przed...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-29
Ann, Kenji i Koichi, Mikołajki, Gwiazdka i Sylwester w Japonii. Kolejna, tym razem krótka część, a właściwie to nowelka składająca się z trzech opowiadań, mówiąca o kolejnych wydarzeniach dotyczących trójki bohaterów znanych z książek "Niczyja" i "Tylko Twoja". Niedługo również ukaże się trzecia część "Trylogii uczuć" pt. "Na zawsze jego".
Ann po raz kolejny waha się nad tym, z kim bardziej chce być, będąc z Kenjim wciąż spotyka się z Koichim. Nowelka napisana została z dwóch perspektyw: Ann i Koichiego. Świąteczny klimat jeszcze bardziej wpływa na rozwój uczuć, a romantyzm aż bije po oczach. Czy Ann w końcu podejmie decyzję, z kim chce być?
Uwielbiam czytać o kolejnych losach Ann i jej uczuciowych rozterkach. Po raz pierwszy w literaturze popularnej, masowej, spotkałam się z poliamoryczną bohaterką, która kocha dwóch mężczyzn na raz, równie mocno i intensywnie. Autorka, Pani Anna, z każdą kolejną częścią doskonali swój warsztat pisarski. Nie mamy tu już nierealnych opisów stosunków seksualnych jak to było w "Niczyjej", choć scen ocierających się o erotykę w tej historii zabraknąć nie mogło. Dzięki dwustronnej narracji poznajemy odczucia dwójki bohaterów, w tej części Kenji został zepchnięty trochę na boczny tor, pojawia się jedynie w opowieści Ann i Koichiego i ich interpretacji rzeczywistości, trochę brakowało mi również jego perspektywy w tym wszystkim.
Nowelkępolecam szczególnie osobom, którym znane są już losy trójki bohaterów, choć nada się ona również do samodzielnego czytania.
Ann, Kenji i Koichi, Mikołajki, Gwiazdka i Sylwester w Japonii. Kolejna, tym razem krótka część, a właściwie to nowelka składająca się z trzech opowiadań, mówiąca o kolejnych wydarzeniach dotyczących trójki bohaterów znanych z książek "Niczyja" i "Tylko Twoja". Niedługo również ukaże się trzecia część "Trylogii uczuć" pt. "Na zawsze jego".
Ann po raz kolejny waha się nad...
2021-04-29
Mia za radą znajomej wróżki wyrusza w podróż po Ameryce Południowej. Podróż nietypową, ponieważ nie posiada praktycznie pieniędzy na życie, nie zna języka, a całość przedsięwzięcia odbywa się bardzo spontanicznie. Podróż ta ma odmienić życie młodej kobiety, czy jednak tak się stanie? Czy Mia poukłada własne życie? Czy wędrówka spełni jej oczekiwania? I jakie przyniesie konsekwencje? Przeczytajcie.
"Jak zostałam peruwiańską żoną" jest książką biograficzno-wspomnieniową autorki. Mia mierząc się z rodzinnymi problemami, wciąż mając poczucie, że nie jest dość dobra i nie spełnia oczekiwań matki, a sytuacja pomiędzy jej rodzicami wygląda bardzo źle, postanawia wyjechać. Jej marzeniem, które spełnić chce podczas swojej podróży jest zobaczenie Puszczy Amazońskiej. Mia podróżuje przez Kolumbię, Wenezuelę, Ekwador, Peru, Boliwię i Argentynę. Spotyka na swojej drodze bardzo różnych ludzi, lepszych i gorszych, szuka dorywczych prac, wolontariatów, transportu czy dachu nad głową, powoli uczy się hiszpańskiego. Odwiedzając każdy z krajów opisuje jego społeczeństwo, ludzi, zachowania, czy normy kulturowe. Szkoda niestety, że w opisach tych nie widać wcale radości z podróżowania, a raczej przymus dokończenia wycieczki, i to się niestety da wyczuć w trakcie czytania. Większość książki poświęcona jest relacji Mii z innymi ludźmi, specyficznych relacji, z których również ona sama nie jest chyba zadowolona. Z mocnym przymróżeniem oka podchodziłem też do Mii zapędów wróżbiarskich a raczej korzystania z pomocy wszelkiego typu wróżów i wróżek w każdej trudniejszej sytuacji. Każdy ma własny sposób na szukanie rozwiązań. Są dwie negatywne rzeczy, które bardzo rzuciły mi się w oczy: zdanie autorki na temat aborcji, dość potępiające, jednocześnie nie dające wyboru innym, bo przecież wszyscy powinni myśleć tak jak ona. I związek z Artim, właściwie bez miłości, jedynie na podstawie przywiązania i "dla dobra dziecka" - nie uważam by była to postawa godna naśladowania, a z drugiej strony to wybór autorki i nie mi to oceniać, życzę jej szczęścia w zgodzie z nią samą i jej decyzjami. Uzupełnieniem książki są przepiękne ilustracje-obrazy, wpisujace się w klimat Ameryki Południowej.
Cóż, nie zaprzyjaźniłam się ani z książką, ani z samą bohaterką-autorką. Sama lubię podróżować i czerpać z każdego wyjazdu pełnymi garściami, nie szukając wszędzie wad i niedogodności. Raczej nie były byśmy dobrymi kompankami w podróży. Jeśli jednak lubicie książki podróżnicze, Amerykę Południową czy ezoterykę, ta książka może przypaść Wam do gustu.
Na koniec zostawiam mój ulubiony cytat:
"Kiedy ktoś kogoś naprawdę kocha, potrafi nauczyć to wszystkiego."
Mia za radą znajomej wróżki wyrusza w podróż po Ameryce Południowej. Podróż nietypową, ponieważ nie posiada praktycznie pieniędzy na życie, nie zna języka, a całość przedsięwzięcia odbywa się bardzo spontanicznie. Podróż ta ma odmienić życie młodej kobiety, czy jednak tak się stanie? Czy Mia poukłada własne życie? Czy wędrówka spełni jej oczekiwania? I jakie przyniesie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-29
Rabih i Marta, dwójka przyjaciół z dzieciństwa spotyka się ponownie po latach. Po traumatycznej sytuacji, która wydarzyła się podczas ich ostatniego spotkania trudno im ponownie nawiązać więź, mało, Rabih wręcz nienawidzi dawnej przyjaciółki. Niespodziewane spotkanie przywołuje jednak wiele wspomnień. Czy, i jak bardzo zmieni ono ustabilizowane i ułożone życie dwójki bohaterów? Przeczytajcie.
"Rabih znaczy Wiosna" jest książką, której motywem przewodnim jest, zdawało by się, kontrowersyjna w polskim społeczeństwie relacja pomiędzy Polką a chłopakiem z arabskimi korzeniami, i chyba na tym opiera się jej największa popularność. Czy to źle? Nie wiem. Wolałabym, by międzynarodowe związki przestały być czymś "egzotycznym", ale przed nami długa droga by ten cel osiągnąć. Autorka postawiła przed sobą również duże wyzwanie - pietnowanie rasizmu obecnego w Polsce na każdym kroku. Czy się jej to udało? Nie do końca moim zdaniem. Bo choć mamy tu sprzeciw wobec rasistowskich zachowań w bezpośrednim kontekście, to wiele aspektów właśnie na stereotypach wobec osób o arabskim pochodzeniu zostało opartych. Ojciec Rabiha, pochodzący z Arabii Saudyjskiej, przemocowy, nietolerancyjny, nie chcący się przystosować do życia w Polsce, nieszczęśliwe małżeństwo rodziców, bo dwa tak różne światy nie mają możliwości się zgrać, Rabih jest pełnoprawnym obywatelem, ale z przedstawionego przez autorkę punktu widzenia dlatego, że czuje się Polakiem, nie utrzymuje kontaktów z rodziną ojca, nie interesuje się arabską częścią własnej tożsamości - czy tylko taka osoba ma prawo być akceptowana w polskim społeczeństwie? W pełni zasymilowana i zatracająca pamięć o części siebie? Nie zgadzam się. Kolejny aspekt do którego muszę się "doczepić" to przemiana Marty: czy chłopczyca i rozrabiara musi zmienić się w "prawdziwą kobietę" by mężczyzna ją pokochał? Pozostawię to bez komentarza.
Popatrzmy na książkę z innej perspektywy. Treść wydarzeń opisana jest dwutorowo: z perspektywy Marty i Rabiha, co daje czytelnikom i czytelniczkom głębszy ogląd sytuacji, a przede wszystkim wewnętrznych odczuć bohaterów. Kreacja bohaterów nie jest zbyt oryginalna, z podobnymi osobowościami możemy spotkać się w wielu książkach z gatunku romansu, jednak okoliczności i zdarzenia których doświadczają są dość....oryginalne i zaskakujące - to moim zdaniem jest największą zaletą lektury. Nie zabrakło też smutku, właściwie to cała książka jest nim przesiąknięta, a ja przepłakałam 3/4 treści. Ostrożnie więc, a jeśli szybko pocą się Wam oczy, przygotujcie sobie duży zapas chusteczek.
Czy polecam? Zależy komu. Jeśli lubicie trudne historie miłosne i łzawe romanse - jak najbardziej. Ale jeśli spodziewacie się (jak ja) książki promującej tolerancję - możecie się na niej grubo zawieść.
Rabih i Marta, dwójka przyjaciół z dzieciństwa spotyka się ponownie po latach. Po traumatycznej sytuacji, która wydarzyła się podczas ich ostatniego spotkania trudno im ponownie nawiązać więź, mało, Rabih wręcz nienawidzi dawnej przyjaciółki. Niespodziewane spotkanie przywołuje jednak wiele wspomnień. Czy, i jak bardzo zmieni ono ustabilizowane i ułożone życie dwójki...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-29
Ewa, dziennikarka, rozwódka załamana rozpadem małżeństwa, wraca do pracy podejmując się napisania reportażu o zaginionym w Boliwii polskim małżeństwie. Zamiast jednak wyjechać do rzeczonego kraju, wyjeżdża na wakacje do Hiszpanii, śledztwo pozostawiając w rękach opłaconego dawnego przyjaciela. Czy pomimo wszystko uda jej się rozwikłać zagadkę, a tym samym stworzyć dobry materiał? Jakie zmiany w jej życiu przyniesie nieoczekiwana, spontaniczna decyzja o wyjeździe do Andaluzji? Ile zagadek kryją jej najbliżsi? Przeczytajcie!
Opis książki "Kruk andaluzyjski" przygotowuje nas na spotkanie z powieścią o tematyce dziennikarsko-śledczo-kryminalnej, nic bardziej mylnego. Choć sama książka rozpoczęta jest tymi właśnie wątkami, to dalszą jej część dominują wewnętrzne życie Ewy i analiza jej relacji z otaczającymi ją ludźmi. Przyznam, że się zawiodłam, ponieważ opis niejako wprowadza w błąd. Przyjemne opisy Andaluzji, zamieszkujących ją ludzi, zwyczajów czy tradycji i legend są miłym akcentem podczas czytania. Postać Ewy również do jakiegoś stopnia polubiłam, jednak to sama zagadka zniknięcia wspomnianego małżeństwa motywowała mnie do dalszego czytania. Niestety, rozwiązanie zagadki mnie nie usatysfakcjonowało. Dlaczego? Zobaczcie sami i same jeśli chcecie. Nie polubiłam też w żaden sposób postaci Piotra, mężczyzny prezentującego tzw. tradycyjne wartości, dla którego kobieta powinna być uległa i ładnie wyglądać, cóż powiedzieć, okropny typ. Samo podejście do mieszkańców Boliwii i jej sytuacji politycznej jasno ukazuje postkolonialistyczny stosunek autorki do tego kraju, co dla mnie jest nie do przyjęcia. Relacje i wydarzenia związane z pozostałymi bohaterami i bohaterkami wydają mi się mocno nierealne i naciągane - a nie czytamy przecież fantasy. Pojawił się też błąd dotyczący redakcji książki - córka Ewy występuje pod dwoma różnymi imionami w zależności od momentu jej pojawienia się w przebiegu akcji. Aż sprawdzałam czy aby Ewa ma jedną, a nie dwie pociechy.
Zawiodłam się na "Kruku andaluzyjskim". Poza dobrą zagadką i dziennikarstwem śledczym brałam pod uwagę również surrealistyczną powieść w nawiązaniu do krótkometrażowego filmu z lat 20-tych pt. "Pies andaluzyjski". Niestety nie było to ani jedno ani drugie. Nie wiem czy ją polecać, ani komu. Mi samej czytało się ją dziwnie i niekomfortowo, nie umiem jednak do końca wyjaśnić dlaczego, poza już wspomnianymi argumentami.
Ewa, dziennikarka, rozwódka załamana rozpadem małżeństwa, wraca do pracy podejmując się napisania reportażu o zaginionym w Boliwii polskim małżeństwie. Zamiast jednak wyjechać do rzeczonego kraju, wyjeżdża na wakacje do Hiszpanii, śledztwo pozostawiając w rękach opłaconego dawnego przyjaciela. Czy pomimo wszystko uda jej się rozwikłać zagadkę, a tym samym stworzyć dobry...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-29
Co łączy zagubioną czarną kotkę i dojrzałego mężczyznę poszukującego biologicznych rodziców? Z pozoru nic, jednak w powieści "Rzeka prawd" okazuje się, że mają ze sobą wiele wspólnego.
"Rzeka prawd" opowiada dwie, wydawało by się, osobne i zupełnie odmienne historie.
George, syn austriackiego lekarza, po latach dowiaduje się, że został adoptowany w dzieciństwie przez ludzi, których do tej pory uważał za swoich rodziców. Wyrusza do Grecji w poszukiwaniu swoich korzeni i w celu odnalezienia biologicznej rodziny. Po drodze, z pomocą swojej przewodniczki, odkrywa wiele tajemnic z przeszłości. Czy uda mu się pogodzić z samym sobą jak i faktami, które odkryje?
Kotka Izyda, zabłąkana na plaży po ucieczce z ZOO zostaje uratowana przez panterę Junotę, która informuje ją, że nie jest zwykłym kotem, a czarną panterą. Obie planują ucieczkę na Sri Lankę. Czy ich plan się powiedzie? Kogo poznają przy próbie jego realizacji? Kim w rzeczywistości jest Izyda?
Książka jest dla mnie bardzo ambiwalentna, ma ogrom plusów i minusów.
Zacznijmy od plusów. Część pierwsza to historia o poszukiwaniu własnej tożsamości, własnego ja, oszustwie sprzed lat, podejmowaniu trudnych decyzji, które, mimo dobrych zamiarów mogą mieć niekoniecznie pozytywne skutki. Jest ona pełna przemyśleń, ale i turystycznych atrakcji, historii Grecji, sporo w niej nawiązań do greckiej filozofii, cytatów, opisów greckiej rzeczywistości z czasów obecnych, włącznie z obecnością COVID19. Książka uzupełniona jest dużą ilością fotografii nawiązujących do opisywanych treści, głównie pod kątem miejsc i atrakcji turystycznych. Cześć druga mówi o kotach, a historia Izydy jest tylko szkieletem, dzięki któremu autorka opowiada o tym, jak traktowane są dziś koty, dzikie i domowe. O tym, ile doznają od człowieka krzywdy w różnych rejonach świata, o tym, jak koty były odbierane społecznie na przestrzeni wieków, do czasów współczesnych. Sporo jest tu zawartych informacji o rasach kotów, ale też o tym, jaki stosunek zdaniem autorki, mają koty do ludzi. Również część druga uzupełniona jest fotografiami kotów, dzikich i rasowych, ale i tych najbardziej znanych, domowych. Sama historia Izydy to opowieść o szukaniu tożsamości, samodzielności, buncie, ale moją uwagę najbardziej zwrócił aspekt zaufania do innych.
Teraz pora na minusy. Brak mi w całej książce podpisów do zdjęć, informacji, jakie miejsca przedstawiają, jakie koty są na nich umieszczone. Osoby, które dużo zwiedzają, nie będą mieć problemu z rozpoznaniem większości fotografii, dla mnie jednak to czarna magia, poza tymi najbardziej znanymi z lekcji historii dotyczących Grecji. Podobnie jest z kotami. Ja rozpoznałam większość przedstawionych ras, ale ktoś niezaznajomiony z kocim gatunkiem może mieć z tym spory problem. Jak do treści części drugiej nie mam zarzutów, tak do części pierwszej mam ich sporo. Historia opiera się na opisach historii, turystyki ale i obecnej rzeczywistości głównie Grecji, ale również Austrii. W opisach tych przemyconych zostało bardzo dużo treści antyuchodźczych, i antylewicowych pod kątem gospodarczym. Nie zabrakło też ukrytej homofobii: "Wiesz, nic mi do tego - mówił delikatnie Paul - ale dobrze byłoby, gdyby nie demonstrował teraz swojej orientacji. Austria jest kolorowa, ale islamiści nie lubią takich". Pada również hasło o terapii w formie naprawczego seksu z kobietą. Również każde podejrzenie Patricka o bycie gejem w oczach jego ojca, Georga jest czymś strasznym i okropnym, a fakt, że uprawiał on seks z kobietą jest momentem, gdy cały ciężar spada z serca ojca. Ponadto homofobia jest usprawiedliwiana negatywnym podejściem uchodźców do tęczowej społeczności. Nastąpiła też pomyłka, wątpię by przypadkowa, Vienna Fetish Week z paradą równości. Imprezy w klimatach fetish są dla osób związanych z udziałem osób lubiących seks w klimatach BDSM, bez znaczenia orientacji, choc większość osób uczestniczących jest hetero. Również z tego typu imprez pochodzą polskie treści antyLGBT przedstawiane jako te z zagranicznych parad równości.
Ciężko mi ocenić "Rzekę prawd" jako całość. Po przeczytaniu kilkunastu stron pierwszej części meczyłam się, nie ze względu na fabułę, a na toksyczne treści w niej przemycane, i marzyłam by jak najszybciej ją skończyć. Czytanie części drugiej było dla mnie przyjemnością, kocham koty, poznałam sporo nowych informacji, historia Izydy była wciągająca i poruszająca. Gdyby dało się podzielić książkę na dwie odrębne części, to pierwszej nie polecam wcale, drugą zaś z całego serca.
Dla kogo jest ta lektura? Dla miłośników i miłośniczek kotów, turystycznych maniaków Grecji, i osób, którym homofobia i ksenofobia w lekturach nie przeszkadza. Dla kogo nie jest? Dla osób nielubiących kotów, i osób uczulonych na treści godzące w prawa człowieka.
Co łączy zagubioną czarną kotkę i dojrzałego mężczyznę poszukującego biologicznych rodziców? Z pozoru nic, jednak w powieści "Rzeka prawd" okazuje się, że mają ze sobą wiele wspólnego.
"Rzeka prawd" opowiada dwie, wydawało by się, osobne i zupełnie odmienne historie.
George, syn austriackiego lekarza, po latach dowiaduje się, że został adoptowany w dzieciństwie przez...
2021-04-29
Z czym kojarzy Wam się tytuł "Ekorodzina"? Oczywiście z ekologią! Ale co ma do niej rodzina? Ot właśnie :) "Ekorodzina" to książka dla dzieci opowiadająca o kosmosie, Ziemi, porach roku, zmianach, i oczywiście tytułowej ekologii. Dzieci w prosty, przystępny i zrozumiały dla najmłodszych sposób poznają genezę powstania Słońca, Ziemi i Księżyca, podstawowe informacje o nich, i całym Układzie Słonecznym, wchodzących w jego skład planetach tworzących jedną, wielką rodzinę (włącznie z Plutonem), porach roku, odległości Ziemi od Słońca. Najwięcej miejsca poświęcone zostało oczywiście dbaniu o naszą planetę, jej złemu samopoczuciu spowodowanemu działalnością ludzi (całe szczęście bez demonizowania gatunku ludzkiego i wywoływania poczucia winy, z czym spotkałam się już w innej książce dotyczącej ekologii dla dzieci), dzieci mogą dowiedzieć się czym jest smog, ocieplenie klimatu, topnienie lodowców, ale i to, w co my możemy zrobić, by Ziemi pomóc - ważne są każde działania, czy to artystyczne, aktywistyczne, czy zwykłe, codzienne czynności takie jak segregacja śmieci i ograniczanie niepotrzebnych zakupów. "Ekorodzina" to jednak nie tylko książka zwiększająca świadomość najmłodszych w dziedzinie ekologii, to też świetna bajka przerywana rozmowami pomiędzy Ziemią a innymi planetami, żartami, a nawet wierszykiem. Ziemia, Słońce, Księżyc i inne ciała niebieskie są tutaj spersonifikowane, a cała opowieść mówiona jest z perspektywy Ziemi, która dla dzieci dzięki temu może stać się kimś bliskim, nie tylko globusem czy czymś przedstawionym na mapach. Choć nam, dorosłym, momentami może wydawać się to śmieszne, to z dziecięcej perspektywy takie podejście jest o wiele łatwiejsze. W treści pojawiają się polecane miejsca i materiały, dzięki którym dzieci mogą rozwinąć swoją znajomość poruszanego tematu. Na końcu lektury znajdują się kolorowanki - u nas już w użyciu.
I wszystko byłoby bez zarzutu, gdyby nie trzy kwestie. Zmiany pór roku przedstawione zostały w porównaniu z etapami ludzkiego życia: dzieciństwa, młodości, dorosłości i starości. Pierwsze moje skojarzenie to spektakl teatralny "Czasoodkrywanie" tłumaczący upływ czasu w podobny sposób. I jak do samego pomysłu nie mam zastrzeżeń, tak do wykonania już tak. Domyślne przekonanie, że każde z czytających książkę dzieci będzie mieć w przyszłości własne, bez choćby wzmianki, że posiadanie potomstwa to wybór, a nie naturalna kolej rzeczy. Drugi aspekt to zwracanie się bezpośrednio do czytelników, tak właśnie, czytelników, wszystkie zwroty zostały użyte w formie męskiej, dziewczynki, jako odbiorczynie lektury zostały tutaj wyraźnie pominięte. Trzecia rzecz, która od początku mnie gryzła, to zwracanie się do dziecka per "Skarbie", i choć na końcu pojawia się wyjaśnienie, że każdy człowiek jest dla Ziemi "Skarbem", nie do końca ono do mnie przemawia. U nas, po zakończeniu lektury na pewno pojawi się rozmowa o bezpieczeństwie i własnym komforcie, i tym, że nikt nie ma prawa zwracać się do nas w sposób w jaki tego nie chcemy (to przekraczanie granic), powinien zapytać o zgodę a my mamy prawo odmówić, jeśli z czymś czujemy się źle.
"Ekorodzina" to bajkowa opowieść o Ziemi, kosmosie, ekologii i ważności działań ludzkich podczas ratowania naszej planety, odpowiednia dla dzieci w wieku przedszkolnym i starszych, prosta i zrozumiała, opowiedziana z perspektywy samej Ziemi, czasami w śmieszny, czasami w smutny sposób, budująca bliskość pomiędzy dziećmi a planetą, dobra na początek edukacji ekologicznej, ale też dla dzieci zainteresowanych kosmosem. Pamiętajcie jednak o zmianie form jeśli czytacie "Ekorodzinę" dziewczynkom, dodaniu informacji o wyborze posiadania własnych dzieci, jak i rozmowie na temat pechowego "Skarba".
Z czym kojarzy Wam się tytuł "Ekorodzina"? Oczywiście z ekologią! Ale co ma do niej rodzina? Ot właśnie :) "Ekorodzina" to książka dla dzieci opowiadająca o kosmosie, Ziemi, porach roku, zmianach, i oczywiście tytułowej ekologii. Dzieci w prosty, przystępny i zrozumiały dla najmłodszych sposób poznają genezę powstania Słońca, Ziemi i Księżyca, podstawowe informacje o nich,...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-29
Nad Krakowem ciąży wizja nadciągającej powodzi. W tym samym czasie Jakub, wrażliwiec, zafascynowany Tomaszem Beksińskim, popełnia samobójstwo. Jego przyjaciel z dzieciństwa, Kris, z pomocą dwójki nastolatków próbuje wyjaśnić nie tylko tajemniczą śmierć, ale i odnaleźć dziewczynę ze zdjęcia dołączonego do listu pożegnalnego byłego przyjaciela. Co wydarzy się w owianym strachem przed kataklizmem mieście? Czy Krisowi uda się rozwiązać zagadkę? Przeczytajcie!
"Powódź" jest lekturą do połknięcia w jeden wieczór, wciągającą w mroczny i przytłaczający świat katastrofy nie tylko żywiołowej, ale i katastrofy ludzkich żyć. Przytłaczający, padający deszcz na równi miesza się z przytłaczającą historią pełną tajemnic, których odkrywanie przyprawia momentami o ciarki. Choć prawdę mówiąc, spodziewałam się, że drastycznych i szokujących momentów będzie więcej niż w rzeczywistości było. Ich niedobór uzupełnia ciężka atmosfera niepewności i ciągłych niedopowiedzeń. Nie wiemy, komu główny bohater może zaufać, od kogo trzymać się z daleka, podobnie jak nie wie tego on sam. Perspektywę całej opowieści poznajemy na równi z Krzysztofa zwanego Krisem. Ciekawym uzupełnieniem powieści są artykuły z gazet i portali społecznościowych dotyczące powodzi, ale i dające wskazówkę, co kryć może się za historią samobójstwa, choć zdarza się, że są to też fałszywe tropy, które mają nas zmylić. Duże uznanie dla autora za wprowadzenie takich elementów, jak i wyszukanie odpowiednich materiałów. Aspekty, które mnie samą najbardziej zaciekawiły to darknet i postać Tomka Beksińskiego - człowieka-legendy, związanego z subkulturą gotycką, syna malarza Zdzisława Beksińskiego. Jego śmiercią sugerował się Kuba podczas przygotowań do własnego samobójstwa, podobnie Tomasz był dla niego wzorem w trakcie życia. Nie brak też odniesień do klasyki muzyki rockowej, zespołów czy koncertów.
Wiecie czym są snuffy? Ja z samym pojęciem spotkałam się podczas lektury książki Pielewina o tym samym tytule, kiedy to, próbując zrozumieć sens powieści, szukałam wytłumaczenia terminu "snuff". Jeśli nie wiecie o czym mowa, to właśnie przeczytanie "Powodzi" wytłumaczy Wam, czym są i na czym one polegają, lepiej niż jakakolwiek internetowa encyklopedia, za to w prosty i zrozumiały sposób.
Kris wydaje się postacią mało interesującą, zdegradowany wojskowy po 40-tce, z nudnym życiem, tkwiący w nieszczęśliwym i nieudanym związku, który, by uciec od codzienności wyjeżdża do Krakowa w poszukiwaniu rozwiązania tajemnicy dawnego przyjaciela. Z jednej strony dzięki swojej zwykłości i szarości staje się człowiekiem, z którym wielu czytelników w podobnym wieku może się utożsamiać, z drugiej, właśnie z tego powodu koncentrujemy się na biegu wydarzeń, a nie na nim samym.
Na koniec nie brak przesłania, że czasem warto zawalczyć o, wydawałoby się, związek bez przyszłości. Jedni się z nim zgodzą, inne nie. Długoletni związek to nie wieczne radości i dalszy ciąg początkowego zafascynowania, choć oczywiście większość z nas, chciała by, by właśnie tak wyglądał. Czy warto walczyć o coś, co już się wypaliło, z rozsądku, ze względu na dzieci, z sentymentu? Czy może jednak warto otworzyć się na coś nowego, co da nam poczucie szczęścia? Pomimo, że autor daje nam jednoznaczną odpowiedź, ja sama mam co do tego wątpliwości. Prawdopodobnie każdy i każda z Was musieliście lub będziecie musiały odpowiedzieć sobie kiedyś na to samo pytanie.
"Powódź" to tajemnicza powieść kryminalna, którą, pomimo treści obciążających psychicznie i ciężkiej, deszczowej atmosfery, czyta się szybko, mając wrażenie, że wylądowaliśmy i wylądowałyśmy w samym środku zdarzeń. Dla mnie, o dziwo, była to lektura przyjemna, w kontekście literackiej ciekawostki, oderwania od książek z jakimi ostatnio najczęściej miewam kontakt. O dziwo również, nie zszokowała mnie ona aż tak bardzo, jak można by się było tego spodziewać. Odkąd wyrzuciłam z domu telewizor, brak mi też od czasu do czasu treści kryminalnych ;)
Czy polecam? Hmm.... Zależy komu. Na pewno osobom, które lubią kryminały, literaturę katastroficzną, interesują się postacią Tomka Beksińskiego czy darknetem i hackerstwem, dobrze w niej też powinny się odnaleźć osoby w średnim wieku, z bagażem doświadczeń. Komu nie polecam? Wielbicielom i wielbicielkom gorących romansów, nie znajdziecie tam ani seksu (poza jedną sceną), ani gorących uczuć.
Nad Krakowem ciąży wizja nadciągającej powodzi. W tym samym czasie Jakub, wrażliwiec, zafascynowany Tomaszem Beksińskim, popełnia samobójstwo. Jego przyjaciel z dzieciństwa, Kris, z pomocą dwójki nastolatków próbuje wyjaśnić nie tylko tajemniczą śmierć, ale i odnaleźć dziewczynę ze zdjęcia dołączonego do listu pożegnalnego byłego przyjaciela. Co wydarzy się w owianym...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-29
Zuzanna, ciemnoskóra Polska z doktoratem nauk humanistycznych wybiera się do Kenii, ojczyzny swojego ojca w poszukiwaniu swojego miejsca w życiu. Czy je tam odnajdzie? Jak trudno jest być być Polką z odmiennym kolorem skóry? Jak często doświadcza ona ukrytego, jak i jawnego rasizmu, patrzenia na nią przez pryzmat stereotypów i postaw dyskryminacyjnych? Przeczytajcie najnowszą powieść Wandy Szymanowskiej.
Czy do mnie owa książka trafiła? Prawdę mówiąc tak sobie, ze względu na tematykę spodziewałam się, że zrobi na mnie o wiele większe wrażenie. Ale zacznijmy od plusów. Interesująca postać głównej bohaterki. Zuzanna, znająca perfekcyjnie język polski, właścicielka i nauczycielka szkoły językowej dla obcokrajowców, trochę zagubiona w życiu osobistym i rodzinnym, poszukująca swojego miejsca i tożsamości, jednocześnie otwarta na świat i l;udzi, pomimo swoich czasami trudnych doświadczeń. Polubiłam ją, choć w sumie poza kolorem skóryt nie różni jej zbyt wiele od innych kobiet w jej wieku i z jej klasy społecznej.
Kolejną ciekawą osobowością, którą mamy możliwość poznać bliżej jest Heidi, mieszkająca od lat w Kenii Niemka. Nie dość, że jest osobą bardzo otwartą, wspierającą przyjaciółką dla Zuzy, częściowo przewodniczką w nieznanym dotychczas miejscu.
Książka po brzegi wypełniona jest multikulturowością, muzyką, postaciami pochodzącymi z różnych stron świata. Poznajemy ich sytuacje życiowe, elementy kultury i tradycji, żadna z tych osób nie jest płaska czy bez wyrazu. w związku z postaciami pojawiają się też słowa z różnych języków, których wytłumaczenie znajdziemy na dole poszczególnych stron. Widzimy też, jak duże znaczenie ma poznanie inności podczas przełamywania stereotypów.
Ciekawym aspektem jest pokazanie toksycznych relacji pomiędzy córką a matką oskarżającą ją na każdym kroku o zniszczenie jej życia. Pewnie nie jedna z osób czytających zna taką sytuację, jeśli nie z własnych, to z doświadczeń innych osób. Autorka książki "Ojej, Murzynka" dość szczegółowo opisała ten rodzaj toksycznej zależności, dodając do niej aspekt rasizmu matki w stosunku do własnej córki.
Dużym plusem jest ukazanie bardzo różnorodnych form rasizmu, okazywanego bezpośrednio czy nie do końca, w podróży, pracy, gdzie Zuza ciągle musi udowadniać swoje kompetencje, w rodzinie, aż po rodzinną miejscowość i ataki fizyczne. Podobne sytuacje dotyczą życiowego partnera Zuzy, Artura. Artur również ma ojca Kenijczyka i matkę Polkę, a z zawodu jest lekarzem. Z jednej strony dość mocno dowiadujemy się o tym, jak dużo w Polsce jest jeszcze do zrobienia pod kątem walki z rasizmem, z drugiej, czasami miałam wrażenie, że te sceny są napisane w duchu moralizatorskim, zabrakło mi w nich naturalności. Można było opisać je w zmienionej formie literackiej, zachowując sens przesłania.
Przechodząc do (tu bardzo, bardzo subiektywnych) minusów, męczyło mnie czytanie fragmentów związanych z rozwojem związku Zuzy i Artura. Nie mam w sumie żadnych zarzutów do opisu ich relacji, chyba po ludzku zmęczona jestem problemami relacyjnymi osób dookoła w moim prywatnym życiu. Być może w innym czasie, innych okolicznościach odebrała bym ten aspekt dużo bardziej pozytywnie, ale dziś wolała bym by książka była romansu pozbawiona. Są to jednak tylko i wyłącznie moje odczucia, bez racjonalnego odniesienia do literackiej i autorskiej rzeczywistości.
Strasznie kłuje mnie w oczy tytuł książki, tym bardziej napisanej przez osobę mającą spore doświadczenie w przygotowywaniu materiałów związanych z edukacją antydyskryminacyjną i globalną i wieloletnią nauczycielką. Słowo Murzynka jest słowem obraźliwym, i nawet jeśli tytuł ma mieć odwrotne znaczenie, mówiące o tym, jak społeczeństwo nasycone rasizmem odbiera postać Zuzy, to w przypisach czy wstępie powinna znaleźć się informacja o intencjach autorki, etymologii, jak i obecnym odbiorze społecznym słowa Murzynka. Bardzo mi tego zabrakło, zresztą myślę, że nie tylko mi, brak takiej informacji dla osób niezorientowanych może tym bardziej utwierdzać w normalizacji używania tego obraźliwego słowa. A chyba nie o to chodzi, prawda?
Czy polecam? Koniec końców tak, lektura jest warta uwagi, czyta się ją przyjemnie, jak na książkę obyczajową przystało, trudniejsze tematy nie są przesycone dramatyzmem, a jedynie nielubianym przeze mnie moralizatorstwem. Być może ma to jakiś cel w sobie i być może dotrze do części czytelników i czytelniczek. Lekturę polecam też osobom szukającym treści antyrasistowskich w polskiej literaturze - tych nigdy za dużo. Komu zaś nie polecam? Zatwardziałym rasistom i nacjonalistom.
Zuzanna, ciemnoskóra Polska z doktoratem nauk humanistycznych wybiera się do Kenii, ojczyzny swojego ojca w poszukiwaniu swojego miejsca w życiu. Czy je tam odnajdzie? Jak trudno jest być być Polką z odmiennym kolorem skóry? Jak często doświadcza ona ukrytego, jak i jawnego rasizmu, patrzenia na nią przez pryzmat stereotypów i postaw dyskryminacyjnych? Przeczytajcie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-04-29
Książka "Ikony LGBT+" to zbiór krótkich informacji o osobach niehetero i niecisnormatywnych głownie ze świata popkultury. Notki biograficzne są raczej zwięzłe, opierające się na informacjach o tym, kim jest dana osoba, czym się zajmuje, jej perypetiach związkowych i okolicznościach coming outu, i czasem informacje o aktywizmie na rzecz osób LGBTQ+. Poza informacjami na temat biografii do każdej osoby przypisane jest jej zdjęcie, i poza kilkoma wyjątkami, cytat z wypowiedzi tej osoby.
Osoby o których znajdziemy informacje w książce to: Elton John, Freddie Mercury, George Michael, Ricky Martin, Ian McKellen, Adam Lambert, Tove Jansson, Luke Evans, Kristen Stewart, Ellen DeGeneres, Miley Cyrus, Angelina Jolie, Sam Smith, Lady Gaga, Olly Alexander, Troye Sivan, Conchita Wurst, Miriam Margolyes, Fiona Shaw, LP, Rita Ora, Oscar Wild, Leonardo da Vinci, Frida Kahlo, Sheilene Woodley, Brendon Urie, Sophie Turner, Billie Joe Armstrong, Fergie, Christina Aguilera, Gajusz Juliusz Cezar, William Shakespeare, Whitney Houston, Abraham Lincoln, Cara Delevigne, Marek Barbasiewicz, Robert Biedroń, Jacek Poniedziałek, Michał Piróg, Tomasz Jacyków, Radosław Pestka, Anna Grodzka, Tomasz Mycan, Łukasz Jakóbiak, Maciej Nowak, Mikołaj Milcke, Michał Witkowski, Michał Kwiatkowski, Krzysztof Śmiszek, Anna Maria Żukowska, Hanna Gil-Piątek, Jakub i Dawid, Paweł Tomaszewski, Quczaj, Rafał Grabias i Gabriel Seweryn, Rafalala, Piotr GRABARI Grabarczyk, Mariusz Kozak i Jacek Szawioła, Piotr Trojan, Maria Konopnicka.
Autor na samym wstępie pisze, że dzięki tej mini encyklopedii chce uświadamiać homofobów o tym, ile straciła by kultura gdyby osób niecis i nieheteronormatywnych nie było. Mam lekkie wrażenie, że publikacja lekko minie się z celem, bo zamiast edukować nią osoby ogarnięte fobią, będzie ciekawym wstępem dla młodych osób LGBTQ+ o tym, jak wiele tęczowych osób jest i było wokół nas.
Plusy? Potrzebna publikacja, która choć odrobinę naświetla nam to, jak dużo znanych osób jest niecis i niehetero. Osób tych jest i będzie dużo więcej, spodziewam się więc kolejnych części książki o tym prawie niewyczerpalnym temacie. Zdjęcia - łatwiej zapamiętuje się historię w połączeniu z ilustracjami, no i nawet dla mnie samej, połowy nazwisk opisanych postaci nie znałam, skojarzyłam kto jest kim właśnie dzięki fotografiom. Cytaty, motywujące, dodające wiary w siebie. Spora ilość opisanych osób, dzięki czemu książka zakrawa na mini encyklopedię. Różnorodność postaci, dzięki czemu każdy i każda z nas będzie znać z nich minimum kilka, czy to z historii, czy świata filmu, muzyki, polityki czy Internetu.
Minusy? Są. Autor mam wrażenie, z nikim swojej książki nie konsultował merytorycznie. Już we wstępie mylnie rozwinięty jest skrót LGBT, gdzie T wg autora to transwestyci, a nie, jak poprawnie: osoby transpłciowe. Razi mnie w solidarnościowej lekturze używanie tak archaicznych słów jak biseksualista, homoseksualista czy transseksualista. Używanie dead name osoby transpłciowej również jest delikatnie mówiąc bardzo nie na miejscu, bez znaczenia czy jest to osoba znana czy nie, podobnie jak nazywanie aferzystką osoby, która zdecydowanie reaguje na skierowaną w jej kierunku transfobię. Z mniejszych (moim zdaniem) minusów, przede wszystkim niektóre notki biograficzne są zbyt ubogie i za mało w nich informacji.
Zupełnie nie jestem w stanie ocenić książki pod kątem jakości podanych informacji, wierzę więc Panu autorowi na słowo, że zrobił dobry research.
Czy polecam? Powiedzmy, że tak. Sporo w książce przydatnych informacji zebranych w jednym miejscu o osobach bez których nasz świat nie byłby taki sam. Wciąż jednak razi mnie brak konsultacji z osobami LGBTQ+ w kontekście używanego języka, mam nadzieję, że kolejne wydanie lub druga część książki, która mam nadzieję powstanie, będą pod tym kątem o wiele lepiej dopracowane i dopasowane do obecnych czasów.
Książka "Ikony LGBT+" to zbiór krótkich informacji o osobach niehetero i niecisnormatywnych głownie ze świata popkultury. Notki biograficzne są raczej zwięzłe, opierające się na informacjach o tym, kim jest dana osoba, czym się zajmuje, jej perypetiach związkowych i okolicznościach coming outu, i czasem informacje o aktywizmie na rzecz osób LGBTQ+. Poza informacjami na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Stanisław Berg, były detektyw, aktualnie człowiek od brudnej roboty zostaje wynajęty do odnalezienia syna jednego z łódzkich przedsiębiorców. Co przyniesie mu podróż do Niemiec? Co właściwie kryje się pod zniknięciem młodzieńca? Jak poważną sprawę rozwiązać będzie musiał Berg? Przeczytajcie! :)
Prawdę mówiąc rzadko czytam opisy książek, które mam dostać do zrecenzowania. Patrząc na okładkę spodziewałam się jakiejś powieści z wątkiem przestępstw ekonomicznych z akcją w przeciągu kilku lat wstecz. Jakże miałam niespodziankę, gdy zaczęłam czytać.... Koniec XIX wieku - akcja powieści została umiejscowiona właśnie w tym czasie, co tylko dodaje książce smaku. Pierwsze tramwaje elektryczne, telefony, kamera filmowa będąca jednym z najnowszych wynalazków. Miłośnicy i miłośniczki wątków steampunkowych w literaturze na pewną znajdą tutaj kilka interesujących wątków i scen. Nie brak również języka stylizowanego na tamte czasy, obyczajów, czy też opisów strojów. Uczta dla oczu, a przede wszystkim dla wyobraźni. Postaci są w większości sympatyczne, przeważają wśród nich mężczyźni, ale to właśnie kobiety najbardziej rzuciły mi się w oczy. Przede wszystkim Leni i jej przyjaciółka. Obie dalekie od wizerunku typowych dziewcząt tamtych czasów, Leni czytająca książki "dla chłopców", zbuntowana i na każdym kroku próbująca postawić na swoim. Nie zabrakło też postaciowej multikulturowości. Sama zagadka kryminalna jest mocno pokomplikowana, choć po jakimś czasie można się domyśleć kto i za czym stoi, dzięki wartkiej akcji nie odbiera to jednak przyjemności z czytania, bo pomimo, że wiemy, domyślamy się, jaki będzie finał, wciąż zżera ciekawość - jak do tego dojdzie?
"Amber-Gold" to uczta dla fanów i fanek literatury kryminalnej z odległych czasów, wciągająca, zakręcona, i niepozwalająca się oderwać od czytania aż do końca. Jeśli lubicie steampunk, jak już wspominałam, również znajdziecie dla siebie co nieco w tej lekturze.
Stanisław Berg, były detektyw, aktualnie człowiek od brudnej roboty zostaje wynajęty do odnalezienia syna jednego z łódzkich przedsiębiorców. Co przyniesie mu podróż do Niemiec? Co właściwie kryje się pod zniknięciem młodzieńca? Jak poważną sprawę rozwiązać będzie musiał Berg? Przeczytajcie! :)
Prawdę mówiąc rzadko czytam opisy książek, które mam dostać do zrecenzowania....
Świat po trzeciej wojnie światowej. Po przeprowadzonych w jej czasie eksperymentach ludzie dzielą się na obdarzonych i tych nie posiadających mocy. Kai, nastolatka należąca do gangu musi zmierzyć się z niespotykanym dotąd niebezpieczenstwem. Kto jest na tyle odważny bądź głupi by zaatakować Żmije? Kto okaże się silniejszy? Przeczytajcie!
"Śmiertelne oczyszczenie" jest powieścią z pozoru z gatunku fantasy, choc moim zdaniem to książka z gatunku akcji rozgrywająca się w fantastycznym świecie. Dla mnie jest to tym bardziej plus, ponieważ dzięki takiemu połączeniu czytało mi się ją szybko i trudno miałam się od niej oderwać. Nie wszyscy lubią długie i szczegółowe opisy - tutaj każdy z nich został idealnie wpleciony w przebieg akcji, a ich istnienie jedynie "podnosi temperaturę", dzięki czemu jeszcze bardziej wyczekujemy tego co wydarzy się dalej, żaden z nich też nie jest ani nudny ani monotonny. Świat stworzony przez autorkę jest spójny i całościowy, czego czesto brakuje książkom fantasy, brak tu błędów logicznych, niedopracowań czy pomyłek. Treść książki została przemyślana i napisana w taki sposób, by czytelnicy i czytelniczki nie czuły się znudzone czy znużone. Bohaterowie i bohaterki mają własne indywidualne charaktery, nie wszystkie osoby poznajemy dobrze, a mimo wszystko nikt nie wydaje się płaski ani bezbarwny. Dużym plusem są waleczne i odważne postaci kobiet, nie tylko Kai, ale i Sophie czy Mary, jak i kilkukrotne potępienie dla homofobii i rasizmu. Pomysł gangu przedstawionego jako rodziny najbardziej kojarzy mi się z serią filmów "Szybcy i wściekli", podobnie jak urządzenie zwane w filmie Okiem boga, rozpoznające twarze uchwycone na jakiejkolwiek kamerze podłączonej do sieci. Szukając głębiej znalazła bym zapewne więcej inspiracji pochodzących z innych dzieł. Nie spodziewajcie się więc świata w 100% oryginalnego i niespotykanego w żadnej innej pozycji, czy to książkowej czy filmowej. Czy to źle? Myślę, że nie. Czy polecam? Tak. Jako dobrą, rozrywkową literaturę jak dla fanów i fanek fantasy, tak i akcji z elementami kryminału, szybką do czytania, przyjemną i dość lekką jak na te gatunki.
Świat po trzeciej wojnie światowej. Po przeprowadzonych w jej czasie eksperymentach ludzie dzielą się na obdarzonych i tych nie posiadających mocy. Kai, nastolatka należąca do gangu musi zmierzyć się z niespotykanym dotąd niebezpieczenstwem. Kto jest na tyle odważny bądź głupi by zaatakować Żmije? Kto okaże się silniejszy? Przeczytajcie!
"Śmiertelne oczyszczenie" jest...
Przypadkowa wieś gdzieś w Polsce, z dwoma sklepami na krzyż, kościołem i remizą strażacką. Mieszkańcy równie senni jak ich dom. A może jednak nie? Co kryje w sobie ta miejscowość w pierwszej chwili zupełnie bez wyrazu? Przeczytajcie!
"Cichoborek" to opowieść o wsi jakich pełno, choć pewnie nie łatwo jest je odnaleźć na mapach. Opowieść o ludziach, wydawało by się, nudnych i pozbawionych życia, których codzienność wygląda tak samo każdego dnia. Pozorna nijakość i rutyna kryje w sobie jednak wiele niespodzianek. Zdrada, niespełnione marzenia, romanse, duchy, śmierć, zbyt dojrzałe jak na swój wiek dzieci, te małe i już dorosłe, miłość. I jedna osoba, której postać pozornie łączy wszystkich bohaterów i bohaterki. Pozornie, bo Justyna jest jedynie pretekstem, by opowiedzieć historie ludzi, tak samo indywidualne jak i powtarzalne. Pewnie wiele z nich, gdyby dobrze poszukać, mogła bym odkryć nawet we własnym miejscu zamieszkania.
Za największy plus książki uważam to, że łamie ona stereotyp nijakości wsi i małych miasteczek, których większość ludzi stara się unikać. Bardzo podoba mi się też podejście do pracy seksualnej jako czegoś zwykłego, jak i do lesbijskiego związku bohaterek. Nie rozumiem tylko co golenie nóg ma mieć wspólnego z rozpoczęciem nowego życia, ale cóż, ja ich nigdy nie goliłam. Wrażliwość Mańki, miłość do przyrody Lidki, każdy i każda jest tutaj tak uniwersalny jak i niespotykana. Sam nastrój książki jednak owiany jest mgłą, jak jesienne mgły wypełniają łąki i ogrody wsi.
"Cichoborek" to opowieść która wydarzyć może się wszędzie. Łączy w sobie historie wielu ludzi, historie, które przydarzyć mogą się każdemu i każdej, bez względu na miejsce zamieszkania. To właśnie historie i portrety malowane słowem są tutaj najważniejsze. Ludzie. Z każdą i każdym znajdziemy coś, co może nas łączyć. Jedyne, czego jest tutaj niewiele, prawie wcale, to polityka, na dyskusje więc nie liczcie. Czy polecam? Osobom lubiącym poznawać cudze, choćby zmyślone historie i losy, którzy i które nie dbają o wartką akcję, w zamian preferując obyczajową powolność- jak najbardziej. Nie znajdziecie tutaj też ognistego romansu ani ostrzejszych scen - dla fanek i fanów romansów nie będzie to odpowiednia lektura.
Przypadkowa wieś gdzieś w Polsce, z dwoma sklepami na krzyż, kościołem i remizą strażacką. Mieszkańcy równie senni jak ich dom. A może jednak nie? Co kryje w sobie ta miejscowość w pierwszej chwili zupełnie bez wyrazu? Przeczytajcie!
"Cichoborek" to opowieść o wsi jakich pełno, choć pewnie nie łatwo jest je odnaleźć na mapach. Opowieść o ludziach, wydawało by się,...
Maja, nastolatka kończąca liceum dostaje szansę zagrania głównej roli w ekranizacji światowego bestsellera. Czy ekranowa debiutantka osiągnie sukces? Na ile, i w jakich kwestiach zmieni się jej życie? Odpowiedź znajdziecie na kartach książki.
Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że "Cząstka pomarańczy" będzie fanfiction filmowej adaptacji "Zmierzchu". I głównie do fanów tej sagi kierowana jest "Cząstka pomarańczy". To powieść o gruntownej zmianie życia, z szarej myszki w gwiazdę, z wszystkimi tego plusami i minusami, paparazzi, prywatną ochroną, fake newsami, brakiem prywatności, próbą ustawiania życia pod promocję filmu. Z drugiej zaś strony jest to książka o prawdziwej, delikatnej a jednocześnie namiętnej miłości, którą można znaleźć i utrzymać w tak szalonym miejscu jak Hollywood. Właściwie nie mam o niej zbyt wiele do powiedzenia, poza tym, że bardzo spodobała mi się przedstawiona w powieści wizja związku, na dobre i na złe, dojrzałego, odpowiedzialnego, pełnego wsparcia i akceptacji.
Książka skierowana jest głównie do fanów i fanek serii "Zmierzch", zwłaszcza w wersji filmowej, zainteresować może też osoby zainteresowane życiem gwiazd i chcące poznać od środka niezwykły świat Hollywood.
Maja, nastolatka kończąca liceum dostaje szansę zagrania głównej roli w ekranizacji światowego bestsellera. Czy ekranowa debiutantka osiągnie sukces? Na ile, i w jakich kwestiach zmieni się jej życie? Odpowiedź znajdziecie na kartach książki.
Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że "Cząstka pomarańczy" będzie fanfiction filmowej adaptacji "Zmierzchu". I głównie do fanów tej...
Zuzanna, ponad czterdziestoletnia rysowniczka dziedziczy po ciotce szkołę artystyczną w Pradze. To jednak jedynie początek zmian w życiu głównej bohaterki. Ile ich jeszcze nastąpi? Jakie tajemnice kryło życie jej ciotki? Odpowiedzi znajdziecie na kartach książki.
Od pierwszych stron polubiłam Zuzannę, główną bohaterką powieści. Artystka, wyluzowana, romantyczna i sentymentalna. Kiepski wzór do naśladowania, a jednak łatwo się z nią utożsamiłam. Zupełnie inne wartości i sposób życia wyznawała jej ciotka, elegancka, dumna, stanowcza, wzbudzająca respekt starsza pani. Choć i ją na swój sposób polubiłam, być może ma w sobie coś, czego mi samej brakuje. Sam "Taniec z motylami" wciągnął mnie na tyle, że przeczytałam go w ciągu jednego dnia, dnia, w którym go otrzymałam. Choć przyznam, że po bardzo poetyckim wstępie spodziewałam się trochę innego typu lektury. Niestety, a może stety, kolejne strony ściągają nas, czytelników i czytelniczki na ziemię, w bardzo nieprawdopodobny sposób, a jednak. Nie ma jednej wielkiej miłości na całe życie, jak to bywało u romantyków, jest uczucie ukształtowane na wieloletniej przyjaźni, spokojne, uczucie ludzi dorosłych i dojrzałych. "Taniec z motylami" można również porównać do opowieści o Kopciuszku, dziewczyny która nagle zyskała wszystko. Niestety, w tej bajce bez dobrych wróżek nikomu nic się nie uda. Wszystkie i wszyscy potrzebujemy od czasu do czasu baśni, by zyskać siłę do życia. Niestety, ta baśń jest zbyt idealna i zbyt nierealna, by do mnie trafić w swoim przekazie.
Zbyt piękna opowieść o Kopciuszku, dobrej wróżce, tajemnicach i sztuce, a może i o miłości? Mnie, poza wstępem, niestety średnio przekonała, czytając miałam nadzieję na powrót początkowej magii, magii życia, nie odnalazłam jej. Co wcale nie znaczy, że książka jest zła, ona po prostu nie jest "moja".
Czy polecam? Hmm... Zależy. Dla wielbicieli i wielbicielek powieść motywacyjnych i przedstawiających życie układające się jak w bajce - tak. Dla osób, które już nie wierzą w bajki - nie, niestety zawiodą się na tej lekturze.
Zuzanna, ponad czterdziestoletnia rysowniczka dziedziczy po ciotce szkołę artystyczną w Pradze. To jednak jedynie początek zmian w życiu głównej bohaterki. Ile ich jeszcze nastąpi? Jakie tajemnice kryło życie jej ciotki? Odpowiedzi znajdziecie na kartach książki.
Od pierwszych stron polubiłam Zuzannę, główną bohaterką powieści. Artystka, wyluzowana, romantyczna i...
Wyobraźnia gotowa? Chęć poznania kosmosu pod ręką? Dzieci w łóżkach? Zaczynamy! :)
Zapraszam Was na podróż, ale nie taką zwykłą, samochodem czy pociągiem, ale podróż do gwiazd w towarzystwie Kosmolisków. Gotowi_e? To zaczynamy!
Tytułowe Kosmoliski to stworzonka podobne do lisów, różniące się od nich jedynie świecącymi ogonami, kolorowymi strojami i goglami na oczach. Zabierają one dwojkę rodzeństwa: Sarę i Krzysia w kosmiczną podróż. Wraz z chodzącą do przedszkola Sarą i uczniem klasy szkoły podstawowej, Krzysiem, dzieci poznają sporo interesujących faktów związanych z Układem Słonecznym, planetami i innymi ciałami niebieskimi. Podróż rozpoczyna się informacjami o ziemskiej atmosferze, porach dnia i roku, sztucznych satelitach, kosmicznych śmieciach. Pierwszym z odwiedzonych przez dzieci ciał niebieskich jest Księżyc, gdzie dowiadują się one o pochodzeniu kraterów i pierwszej, i jak do tej pory jedynej, misji załogowej na powierzchni tego naturalnego satelity Ziemi. Drugie ciało niebieskie do którego zbliżyło się rodzeństwo wraz z Kosmoliskami to Słońce - tu dowiadują się oni z czego się ono składa, o zależnościach pomiędzy Słońcem, Ziemią i Księżycem, o zaćmieniach Słońca. Następne odwiedzone przez dzieci miejsce to Merkury, pierwsza planeta Układu Słonecznego. Kolejno dzieci poznają komety, Wenus, Marsa, planetoidy, Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna, i na nim kończy się kosmiczna podróż. Kosmoliski chętnie opowiadają ciekawostki dotyczące każdego z tych ciał niebieskich, wchodząc z dzieci w interesujące dyskusje. Na końcu książki znajduje się mapa Układu Słonecznego.
Nadzia bardzo lubi ciekawostki związane z kosmosem, więc chętnie słuchała bajki o Kosmoliskach, a same niezwykłe stworzonka również się jej spodobały :)
Ilustracje, szczególnie te dotyczące ciał niebieskich są realityczne i bardzo przyjemne dla oka, pozwalając dobrze wyobrazić sobie przestrzeń kosmiczną, i to, co ona w sobie zawiera.
Czy polecam? Tak, jak najbardziej. Książka pełna jest ciekawostek, interesujących informacji, podanych w bardzo przystępnej formie, zrozumiałych dla dzieci, często uzupełnionych przykładami "z życia wziętymi". Bajkowa otoczka zachęci do czytania nawet te dzieci, które nie lubią się uczyć, bo to przecież bajka, prawda? ;) Przeanalizowałam całą lekturę i na całe szczęście, pozbawiona jest ona stereotypów płciowych i krzywdzących treści. Książka moim zdaniem zadaje się dla dzieci w wieku 5+. A dla tych, które interesują się kosmosem, lubią Księżyc, planety i gwiazdy, ale bardziej naukowe lektury mogą się okazać niezrozumiale ze względu na wiek, "Kosmoliski" będą dobrym wprowadzeniem w świat kosmosu i jego tajemnic. Polecam!
Wyobraźnia gotowa? Chęć poznania kosmosu pod ręką? Dzieci w łóżkach? Zaczynamy! :)
więcej Pokaż mimo toZapraszam Was na podróż, ale nie taką zwykłą, samochodem czy pociągiem, ale podróż do gwiazd w towarzystwie Kosmolisków. Gotowi_e? To zaczynamy!
Tytułowe Kosmoliski to stworzonka podobne do lisów, różniące się od nich jedynie świecącymi ogonami, kolorowymi strojami i goglami na oczach....