Klucz do ogrodu Jenny Erpenbeck 6,8
ocenił(a) na 825 tyg. temu Fenomen trwania towarzyszący fenomenowi przemijania. Ulotność nie tylko tego, co zamierzamy, ale i tego, co tworzymy, by nawet już nie wspominać o naszych planach.
To jakby daleki pogłos słynnego wiersza „Ta jedna sztuka” Elisabeth Bishop z nieśmiertelną frazą: „W sztuce tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy; tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy”.
Przepięknie smutna książka. Nielekka, miejscami wręcz szokująca, skoro dużo m.in. o najgorszej z wojen. Zarazem klimaty mocno melancholijne, kojarzące się z mistrzowską frazą Sebalda - klasyka tego, co bezpowrotnie minione.
Brak tutaj tradycyjnie rozumianej fabuły, co dla mnie bywa zaletą, a w tym przypadku jest wręcz atutem, podobnie jak nielinearna narracja oraz kunsztowny język. Inną jej wartością są jedynie powierzchowne obrazy kolejnych właścicieli domu, pięknie położonego nad Brandenburskim Morzem. Zupełnie wystarczają nam wycinkowe o nich wspominki – ważne, ze dowiadujemy się o nich wszystkiego, co naprawdę istotne.
Pierwszymi właścicielami są niemieccy Żydzi, potentaci przemysłu sukienniczego. Niektórzy z nich zawczasu wyjadą do Południowej Afryki.
Kolejny właściciel, architekt od Alberta Speera, odkupuje od nich dom „okazyjnie” – co pozornie brzmi niewinnie, ale to wszak III Rzesza. „Bądź co bądź zapłacił Żydom połowę wartości rynkowej. A to wcale nie było mało. Tak od ręki nie znaleźliby żadnego innego kupca”.
A potem dowiadujemy się o ich losie w Chełmnie nad Nerem, pierwszym niemieckim obozie zagłady. Ich najmłodsza krewna trafi jeszcze gdzie indziej: „Sienna, Pańska i Twarda, Krochmalna, Chłodna, Grzybowska. Ogrodowa, Leszno i Nowolipie, gdzie ukrywa się dziewczynka, potem Karmelicka, Gęsia, Zamenhofa i Miła. Kiedy człowiek umiera, mając dwanaście lat, to czy robi się też już wcześniej stary?”
Ten wątek jest najbardziej wstrząsający, ale też i pełen empatii: „Przez trzy lata dziewczynka uczyła się gry na fortepianie, ale teraz, gdy jej martwe ciało ześlizguje się do dołu, słowo fortepian jest unieważniane przez ludzi, unieważniany jest przerzut w tył na drążku, który dziewczynka robiła lepiej niż jej szkolne koleżanki, i wszystkie ruchy, które wykonuje pływak, unieważniane jest łapanie raków, podobnie jak sztuka robienia węzłów żeglarskich, to wszystko jest unieważniane wstecz aż do momentu, gdy jeszcze w ogóle nie istniało, aż wreszcie, na koniec, unieważnione zostaje też imię samej dziewczynki, której już nikt nigdy nie zawoła: Doris”.
Nowy właściciel domu miał pradziadków Żydów, ale według nazistowskiego „prawa” liczyła się dopiero narodowość dziadków. Nie przypadkiem zatem dewizą tego architekta jest: „Atakując przeciwnika, w każdym wypadku należy się do niego zbliżać od tyłu”. Ale za to NRD zajdzie go od tyłu.
Nadejście Armii Czerwonej w 1945 r. opisane tu jest równie mocno, jak np. w „Blaszanym bębenku”, choć w sposób rzadko spotykany, skoro…. : ”Być może wojna polega tylko na zamazywaniu linii frontu, gdyż teraz, kiedy ona wsuwa jego głowę między swoje nogi, może tylko dlatego wsuwa ją między swoje nogi, gdyż wie, że żołnierz ma broń i rozsądniej się nie bronić, więc teraz to ona przejmuje dowodzenie, może wojna polega na tym, że zawsze ktoś ze strachu przed kimś innym przejmuje dowodzenie, a potem znów na odwrót i tak przez cały czas”. To niemieckie kobiety w sowieckiej strefie okupacyjnej płaciły rachunek za Hitlera….
Pojawia się tu już wcześniej spotykany w literaturze wojennej wątek zadziwienia Rosjan bogactwem i wysokim poziomem życia Niemców, w porównaniu z własną nędzą bytu. I m.in. za to się mścili na różne sposoby: „Im więcej domów zajmowali, tym boleśniej stawało przed nimi pytanie, dlaczego Niemcy nie zostali tam, gdzie nie brakowało niczego, naprawdę niczego, żeby chcieli zostać”.
Kolejni właściciele, a raczej dzierżawcy, to już tacy komunistyczni mieszczanie ze swoimi sprawami. Ale są też i inne wątki: „Udział mężczyzn z branży budowlanej, siedzących w wiezieniu, był w tamtym okresie większy niż zwykle, gdyż przy wznoszeniu muru co poniektóry budowniczy próbował się przedostać na drugą stronę”.
Tak czy inaczej to nie mieszkańcy domu są tu najważniejsi. Centralnym bohaterem, który regularnie się przewija, jest opiekujący się roślinnością wokół domu anonimowy ogrodnik, a raczej Ogrodnik. To symbol „długiego trwania”, a może i samego Czasu. Nie obejmują go zmiany ustrojów, władz czy właścicieli domu. Jego ponadczasowość podkreślają takie zdania, pozornie dotyczące opieki nad krzewami, drzewami, rabatami:
….W gruncie rzeczy zawsze chodzi tylko o to, żeby kierować wzrok w odpowiednim kierunku….
….Pion i poziom muszą być w odpowiednim stosunku do siebie.….
….Okiełznać dziką naturę a następnie zderzyć ją z kulturą, na tym polega cała sztuka….
…Posłużyć się pięknem, gdziekolwiek się je znajdzie….
I tylko pytanie, co oznacza zakończenie? Czy umarłych nadziei, które nigdy nie zostały spełnione przez kolejnych mieszkańców, a może po prostu taki jest koniec wszystkich zamierzeń…
Jeszcze parę cytatów
…Wytarł się ręcznikiem Żydów i powiesił go z powrotem na haczyku Biały ręcznik frotte. Pierwszorzędna jakość….
„Trzy wymiary były do tej pory jego zawodem: wysokość, szerokość i głębokość; chciał budować wysoko, szeroko i głęboko, ale teraz dopadł go ten czwarty wymiar, czas i to on wypędza go teraz ze swej obudowy”.
….Z robotnikami i chłopami zawsze się dobrze rozumiał. Ale nie z tym państwem robotniczo-chłopskim….
…To, że w domu nie został przewidziany pokój dziecinny, dla obojga było oczywiste….
…A jezioro cały czas tylko liże łagodnie brzeg, liże rękę, kiedy ją włożyć do wody, jak młody psiak, a woda jest miękka i płytka…
…We wsi mówią, że ogrodnik już od dłuższego czasu odżywia się tylko śniegiem…